wtorek, 25 października 2022

One-shot ~ ,,Ogień i lód''

 




,,OGIEŃ I LÓD''


   [Imię] spojrzała na zegar ścienny, z ciężko bijącym sercem obserwując ślamazarnie poruszające się wskazówki. Czas zdawał się upływać wolniej niż zazwyczaj, jak gdyby korytarz był strefą oderwaną od znanej rzeczywistości. Na domiar złego jej potrzeba ruchu zbliżała się do punktu krytycznego i tylko chwila brakowała, żeby zaczęła chodzić w kółko po pomieszczeniu, zakłócając ciszę stukotem swoich kilkucentymetrowych obcasów. Wtedy pozostałe dziewczyny obrzuciłyby ją jeszcze zimniejszymi spojrzeniami. Jako że nie chciała robić sobie niepotrzebnych wrogów, założyła nogę na nogę, całą siłą woli zmuszając się do siedzenia prosto i nieruchomo.

   Przez myśl jej przeszło, czy wszystkie te tortury były warte roli w filmie, gdy miała na oku posadę prezenterki talk show, ale szybko wypędziła podobne wątpliwości z głowy. Marzyła o staniu się wielką gwiazdą, a zagranie w tak obiecującej produkcji zbliżyłoby ją do tego celu. Zacisnęła więc zęby i czekała, aż z pokoju przesłuchań wyjdzie dyrektor.

   Dziewczyna siedząca obok [Imię] zachichotała cicho, widząc jej rozterki wewnętrzne, lecz ta nic sobie z tego nie zrobiła. Dla [Imię] to była przełomowa szansa na wspięcie się jeszcze wyżej i żadne kpiny czy prowokacje by jej od tego nie odwiodły. Niemniej z ulgą przywitała mężczyznę, przed którym odegrała wybraną scenę z filmu dramatycznego.

   — Przepraszam, że tyle kazaliśmy wam czekać, ale podjęcie decyzji było trudniejsze, niż myśleliśmy — oznajmił z uśmiechem. Ledwie zauważalnie przejechał wzrokiem po siedzących przed nim dziewczynach, żałując, że nie mogli przyznać roli każdej z nich. Bez wątpienia poszczęściło im się w tym roku i trafili na naprawdę uzdolnione aktorki. Jednak wybrać mogli tylko jedną. — Ostatecznie zdecydowaliśmy, że rolę Takako otrzyma [Nazwisko] [Imię].

   — Naprawdę? Dziękuję! — [Imię] od razu poderwała się z krzesła i ukłoniła się dyrektorowi, uśmiechając się od ucha do ucha. — Obiecuję dać z siebie wszystko!

   — Taką mamy nadzieję.

   Czas znowu zaczął normalnie płynąć, a przynajmniej takie [Imię] odniosła wrażenie, kiedy otrzymywała gratulacje od pozostałych członków komisji. Musiała przyznać, że opłacało się siedzieć grzecznie i czekać. Zwłaszcza po tym, jak dostała scenariusz.

   Ilość tekstu, jakiego musiała się nauczyć na pamięć, nie ostudziła jej entuzjazmu. Nawet gdyby nie posiadała indywidualności, dzięki której zapamiętywała wszystko, co wcześniej przeskanowała, byłaby tak samo optymistycznie nastawiona. W końcu jej największe marzenia zaczynały się ziszczać. Niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia poza wspólnym celebrowaniem swojego sukcesu z przyjaciółką.

   Zadzwoniła do Uwabami i zaprosiła na babski wieczór, przechadzając się w międzyczasie po markecie, szukając działu z alkoholem. Ani na moment nie rozstawała się z telefonem, nawet podczas wybierania wina, pytając przy okazji bohaterkę o opinię, czy kiedy pakowała zakupy przy kasie samoobsługowej. Wiedziała, że za parę godzin będzie rozmawiać z Uwabami na żywo, ale wciąż miała mnóstwo rzeczy do opowiedzenia przyjaciółce, które przypominały jej się, ilekroć próbowała się rozłączyć.

   — ...Tak, powinnam kończyć. Zaraz będę wsiadać do samochodu. O, ale wiesz, przypomniało mi się, że miałam ci powiedzieć, gdzie kupiłam tę [kolor] sukienkę. Przejeżdżałam niedawno koło tego sklepu z... — szczebiot [Imię] został brutalnie przerwany, gdy niespodziewanie się z kimś zderzyła.

   Telefon [Imię] fortunnie spadł do torby z zakupami, zamiast z impetem uderzyć o bruk, co wywołało jeszcze większy uśmiech na jej twarzy. Uniosła głowę, żeby sprawdzić, czy przechodzeń, na którego wpadła miał tak samo wielkie szczęście jak ona i że nic mu się nie stało ani jego rzeczom. Gdy jednak spojrzała na twarz nieznajomego, prędko zauważyła, że zderzyła się z kimś, kto po zwykłym przepraszam nie zapomniałby o takiej sytuacji.

   Skryta pod kapturem twarz była chorobliwe blada i okalana niechlujnie ułożonymi włosami, spomiędzy których iskrzyły się oczy złowrogo wpatrzone w [Imię].

   Każdy normalny cywil przeprosiłby i czmychnąłby czym prędzej w trosce o swoje życie, lecz [Imię] zdawała się nie wyczuwać zagrożenia.

   — Wiesz... — Obrzuciła go szybkim spojrzeniem, unosząc sugestywnie kąciki ust. — Powinieneś się uśmiechnąć, bo wyglądasz naprawdę przerażająco z taką miną.

   Mężczyzna nic nie odpowiedział.

   Nie musiał nawet tego robić, [Imię] nie zależało na tym i dlatego jak gdyby nigdy nic odeszła w stronę swojego samochodu, szukając jednocześnie jedną ręką telefonu w torbie. Może gdyby wiedziała, że przez to spotkanie jej życie zamieni się w koszmar, byłaby bardziej przejęta.



~ * ~



   Ciągłe hasła i teksty zachęcające do bycia sobą, niepoddawania się i sięgania po marzenia były dla [Imię] źródłem inspiracji. Chociaż przez większość życia stawiała na sławne być albo nie być, zdarzało jej się zastanawiać nad swoimi wyborami. Nieczęsto rzecz jasna, wolała przede wszystkim działać, ale kiedy dostrzegała ciekawą ofertę i do tego miała pod ręką jakieś procenty, czuła większą chęć do rozmyślania nad życiem. Czy jednak zdecydowanie się pójść za zupełnie obcym mężczyzną do cuchnącej rudery, zamiast wrócić do domu po dniu ciężkiej pracy na planie, było właściwym ruchem? Powoli zaczynała w to wątpić.

   — Kiedy wróci ten cały twój szef? — zapytała. Jej półprzytomne spojrzenie powędrowało do osobliwego mężczyzny, jak przypuszczała po tonie głosu i ubiorze barmana, którego od kilku minut słuchała już tylko jednym uchem.

   — Już wkrótce, [Nazwisko] [Imię].

   — Hm, hm, hm... Nie podoba mi się, że cały czas mówisz do mnie po imieniu i nazwisku, gdy sam przedstawiłeś się jakąś dziwną ksywką. Kurzo... Nie. Kuro? Kurogiri. Tak. Tak to było.

   Kurogiri przyjrzał się siedzącej przy barze kobiecie, decydując więcej alkoholu jej nie serwować. Widział ją przed upojeniem, jak i po, a mimo to dalej nie rozgryzł, co mogło zainteresować Shigarakiego na tyle, że z dnia na dzień zaczął się nią przejmować. Rzecz jasna nie w żadnym dobrym znaczeniu. Z pewnością [Nazwisko] skończyłaby martwa prędzej czy później. Przyprowadzenie jej do kryjówki Ligii Złoczyńców mogło przyspieszyć ten proces albo go opóźnić.

   Wiedział o indywidualności [Imię], zdawał sobie również sprawę z korzyści, jakie mogła przynieść jej sława i dobra reputacja. W lidze nie brakowało im osób z silnymi umiejętnościami i umiejącymi walczyć, jednak mało których z nich nadawał się do szpiegowania czy pracy w terenie bez rzucania się w oczy.

   [Nazwisko] [Imię] nie była tak beznadziejna, jak mówił Tomura.

   — Jak tak dalej pójdzie, to umrę z głodu — odparła przed uniesieniem szklanki w stronę ust. Wyglądało, jakby miała nie trafić, lecz ostatecznie płyn trafił do jej gardła. — Nie masz czipsów schowanych za ladą albo czegoś w tym rodzaju?

   Zanim Kurogiri zdołał odpowiedzieć do kryjówki, wrócił długo wyczekiwany szef. Przytwierdzona do twarzy ręka pozwalała dostrzec tylko jego oczy, które na widok niepożądanego gościa zaczęły się gniewnie iskrzyć.

   — Co ona tutaj robi? — Nie przestawał patrzeć na [Imię], mimo że pytanie skierował do swojego wspólnika.

   — Hej, znam cię! Jesteś tym strasznym gościem sprzed dwóch tygodni. Pamiętasz mnie?

   Tomura zmarszczył nieznacznie brwi i spojrzał na pustą szklankę po whisky, stojącą przed [Imię], od razu orientując się, co sprawiło, że kobieta stała się jeszcze bardziej niedorzeczna niż zazwyczaj.

   — Przyprowadziłem [Nazwisko], żebyś nie musiał jej więcej śledzić — oznajmił spokojnie Kurogiri, zabierając puste naczynie z blatu. — Myślę, że już wiesz o niej dostatecznie dużo by zdecydować, czy powinna do nas dołączyć.

   — Co? — Nagle w głowie [Imię] zrobiło się ciszej, gdy namolne i wyrwane z kontekstu myśli wreszcie odeszły.

   — W tym stanie jest jeszcze bardziej bezużyteczna niż wcześniej.

   Srogi wzrok wbity w kobietę miał ją speszyć i sprawić, by przynajmniej odwróciła wzrok, ale [Imię] uśmiechnęła się szeroko, jakby zamiast obelgi usłyszała świetny żart.

   — Moja pomoc może być niewystarczająca, żeby rozchmurzyć tego gbura. — W jej głosie zabrzmiała wyraźna kpina, połączona z odrobiną nutki ciekawości. — Chyba że... Czego tak właściwie ode mnie chcecie?

   — Po czyjej jesteś stronie, [Nazwisko] [Imię]? — zapytał Kurogiri.

   — Proszę?

   — Wierzysz w obecny system? W społeczeństwo bohaterów?

   [Imię] roześmiała się głośno. Im dłużej się na nią patrzyło, tym większe zyskiwało się przekonanie, że miało się do czynienie z uciekinierką okolicznego wariatkowa.

   — A czy wyglądam, jakbym wierzyła, że jakiś bohater zaraz tutaj wparuje i mnie uratuje?

   W pierwszym momencie Kurogiriego zszokowała usłyszana odpowiedź. Nie spodziewał się tego po [Nazwisko], w przeciwieństwie do Shigarakiego, który nie wyglądał na zdziwionego. Właściwie to złoczyńca zdawał się spodziewać czegoś takiego.

   Do [Imię] dotarło, że posunęła się za daleko. Musiała źle ocenić swoją tolerancję na alkohol, skoro przestała w pełni kontrolować to, co robiła i mówiła. Zaczęła się zastanawiać, czy nie odejść, znając jednak posunięcia, do jakich skłonne były osoby niezrównoważone psychicznie, podejrzewała, że złoczyńcy podążą za nią tak czy siak. Poza tym z pewnością wiedzieli, gdzie mieszkała. Mogła dalej grać niewinną ofiarę, jak to robiła przez całe życie, ale instynkt podpowiadał jej, że nie miało to większego sensu. Wyglądało na to, że została zdemaskowana jeszcze zanim postanowiła pokazać swą prawdziwą twarz.

   — Czemu o to pytasz, Kuro-chan? — zapytała z uśmiechem. — Nie sądzę, żeby moje poglądy czy ideały miały w tej sytuacji jakiekolwiek znaczenie. Zabijecie mnie, jeśli powiem nie. A tak jak każdy pragnę żyć. Zgadzam się więc na wszystkie wasze warunki, dopóki mnie one nie zrujnują.

   Tomura przekrzywił lekko głowę w bok, drapiąc wyniszczoną skórę szyi paznokciami.

   — Nie obchodzą mnie twoje sprawy.

   — I vice versa.

   Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami tak różnymi jak ogień i lód, aż wreszcie Tomura wyminął [Imię], jakby nagle stracił całe zainteresowanie jej osobą. Przed wyjściem machnął tylko rękę na Kurogiriego, bez słowa dając znać, żeby nigdzie nie odsyłał [Imię].



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz