sobota, 19 listopada 2022

Rozdział II: Wiadomości

 

W powietrzu roznosił się odór alkoholu i papierosów, wymieszany z wonią świec zapachowych o przyjemnym czekoladowo-różanym aromacie. Aiko siedziała na stołku barowym z nogą założoną na nogę blisko drzwi, by przy każdym ich otwarciu móc zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza. Jednak w godzinach popołudniowych mało kto zaglądał do Blue Moon. Niebiesko-neonowy szyld nad wejściem przyciągał wiele spojrzeń, głównie w godzinach wieczornych.

Wnętrze nie prezentowało się tak gruboskórnie, jak większość okolicznych lokali, przez co większość klientów należała do średniej klasy społecznej, wszelkiej maści oprychy i zakapiory trzymali się z daleka po kilku interwencjach. W ten sposób Blue Moon wyróżniało się spokojną, wręcz domową atmosferą, której ciężko było uświadczyć w innych barach. Z niedużych głośników przy suficie płynęła cicho muzyka, która sprzyjała zatapianiu się we własnych myślach. Kuranosuke wybierał ją celowo, by goście nawet bez kupowania alkoholu mogli porozmyślać nad swoim życiem.

Pogrążona w zadumie Aiko przejechała opuszkami palców po wypolerowanej powierzchni kontuaru, zamykając na moment oczy. Czuła na sobie wzrok dwójki korporacyjnych szczurów, pracujących w biurowcu oddalonym o kilka przecznic od Blue Moon. Byli na tyle rozsądni, żeby nie pić niczego wysokoprocentowego przed pracą. Ale wystarczyło kilka kieliszków po dwudziestej drugiej, aby ich zdolność myślenia została spuszczona w klozecie. Gdyby chodzili do innego lokalu, mogłoby to przejść bez echa, lecz żaden pracownik Blue Moon nie zezwalał na bójki ani obmacywanie personelu, o czym niektórzy zdążyli się boleśnie przekonać, gdy purpurowa poświata powykręcała im ręce.

Aiko otworzyła oczy i zerknęła na mężczyzn zajmujących jeden ze stolików przy oknie, oddalony o dwie długości baru. Uśmiechnęła się szelmowsko, mrużąc oczy przypominające dwa ametysty.

Łapczywe spojrzenie od razu zniknęły.

Mężczyźni dokończyli swoje trunki i opuścili w pośpiechu lokal, posyłając Aiko przed wyjściem blade uśmiechy.

— Pierwszorzędny z ciebie ochroniarz — rzucił Kuranosuke. Czarna koszula z podwiniętymi do łokci rękawami była jedynym elementem ubioru czyniącym z niego barmana. Cała reszta, łącznie z rozwichrzonymi  i ciemnymi jak gradowe chmury włosami, wyglądała niedbale, wręcz młodzieńczo. Tylko oczy zdradzały, ile faktycznie miał lat. — Ale czy nie powinnaś teraz odpoczywać?

— Odpoczywam, patrząc, jak polerujesz szklanki. Poza tym ktoś musi pilnować ciebie i twojej cnoty. Nie widziałeś, jak ci goście na ciebie patrzyli?

— Myślę, że patrzyli trochę niżej.

— To była podpucha. — Machnęła palcem w jego stronę. — Chcieli wprowadzić nas w błąd, ale nie na mojej warcie takie numery.

Kuranosuke pokręcił głową. Chociaż humor Aiko mu odpowiadał, a ironiczne odpowiedzi szczerze bawiły, nie mógł jej pozwolić na zmianę tematu.

— Yukino miała mniej do zrobienia, a śpi jak skała, odkąd wróciłyście.

— Dziwisz się? To była jej pierwsza tak duża akcja.

— À propos tej akcji... — Kuranosuke odstawił wypolerowaną szklankę na blat i wyjął z kieszeni  pilota, aby podgłośnić wiszący w rogu telewizor.

— Poprzedniej nocy, o około 23.40, miał miejsce kolejny napad sławnej grupy przestępczej Hanri. Jeden ze statków towarowych został przez nich zatopiony przy porcie Kitakyūshū. Podczas ataku nikt nie zginął ani nie został poważnie ranny, dzięki interwencji zawodowego bohatera Hawksa. Tak jak przy wszystkich wcześniejszych atakach, sprawcy zdołali zbiec, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Ten incydent oznacza czwartą już nielegalną akcję Hanri w tym miesiącu. Drugą o tak wysokim stopniu zagrożenia. Władze wywnioskowały, że Hanri musi się składać z wielu bardzo silnych jednostek.

— Sporo czasu zajęło im dojście do tego. — Aiko uśmiechnęła się kpiąco. — Naprawdę chcesz słuchać tego medialnego bełkotu?

Zamiast odpowiedzieć, Kuranosuke obdarzył ją znaczącym spojrzeniem. Oboje spoglądali na siebie uparcie, dopóki Aiko wreszcie nie odwróciła głowy w kierunku monitora; na ekranie pojawiła się kolejna dziennikarka, tym razem mówiąca do kamery sprzed policyjnego komisariatu, stojąc obok mężczyzny w mundurze.

— Jakie jest pańskie zdanie na temat samozwańczych stróży prawa? Jak działają oni na społeczeństwo?

— Chciałbym powiedzieć, że to tylko banda dzieciaków o silnych darach, które nie mają co ze sobą zrobić i szukają kłopotów dla rozrywki, ale niestety, nie mogę tego zrobić. Nie można nazwać dzieckiem kogoś, kto zachowuje się jak szaleniec. To oczywiste, że ich celem jest wprowadzenie chaosu w społeczeństwie. Nie są nikim innym jak przestępcami, których należy jak najszybciej pojmać.

Reporterka wyglądała na nieprzekonaną.

— Pana zdaniem Hanri nie różni się niczym od Ligii Złoczyńców? 

— Mogą stwarzać pozory, że są inni, lecz w rzeczywistości są tacy sami.

— W takim razie, co Pan powie o obywatelach, których jest naprawdę spora ilość, uważających Hanri za bohaterów? — zapytała, próbując nadać głosowi spokojny, rozsądny ton, choć odpowiedź policjanta trąciła prawnym idiotyzmem. — Złoczyńcy raczej nie zapobiegają napadom na bank.

— Jeden dobry uczynek nie wymazuje wszystkich złych. Sytuacja wygląda następująco — Hanri przynosi więcej kłopotów niż korzyści. Działają niezgodnie z prawem i unikają odpowiedzialności za swoje czyny. A tego bohaterowie nie robią. Hanri, podobnie jak wszyscy inni przestępcy, wolą działać wbrew zasadom, stosować metody, jakie im odpowiadają, w imię własnych celów. To nie jest dobre. Nikt nie powinien...

— Wyłącz to, zanim pomyślę, że próbujesz mnie torturować — poprosiła, odwracając głowę z powrotem w jego stronę.

Kuranosuke wyciszył dźwięk. Określenia dobry czy zły działały na każdego z członków Hanri inaczej i każdy z nich radził sobie z tym na swój sposób. Gniew, smutek, frustracja, bezsilność, irytacja — mógłby dopisać do nich imiona swoich przyjaciół bez problemu. Byli razem wystarczająco długo i wystarczająco blisko, by wiedzieć o takich rzeczach.

Tylko Aiko nic nie robiła. Wydawała się wiedzieć, czego jej potrzeba i w co musi wierzyć, żeby utrzymywać stabilność emocjonalną. Niezależnie od czyiś słów czy czynów, nigdy nie dawała po sobie poznać, że coś ją naprawdę zabolało. Jako wspólnik, mógł jedynie się cieszyć z takiego stanu rzeczy. Ale jako przyjaciel i niepisany członek rodziny, wolałby znać jej prawdziwe uczucia.

— Nie denerwuje cię taki sposób myślenia? — zapytał, wznawiając polerowanie szklanki i zacisnął szczękę, nie pokazując po sobie, jak zaczęło mu dokuczać poczucie niemocy. — Jeśli robisz coś inaczej, to jesteś zły. Gdybyś był dobry, dostosowałbyś się do narzuconych norm. Tyle z tego wynika.

Jego słowa zdawały się zawisnąć w przestrzeni. W pewnym sensie niemal stając się z nią jednością.

W przeciwieństwie do Kuranosuke, Aiko poznała ich znaczenie jeszcze zanim dorosła. Dla niej były czymś zwyczajnym, czymś, czego mogła się spodziewać na każdym kroku. Nie spodziewała się, że podrzędny policjant czy zawodowy bohater zrozumieją motywy Hanri.

Tylko skrzywdzeni widzieli prawdziwą naturę problemów społecznych i prawnych i to oni wierzyli w słuszność działań Hanri.

— To, że nosi odznakę i mundur, nie oznacza, że głosi słowa Boże. Czemu więc miałabym się denerwować? Czuję się tutaj dobrze. — Aiko z cieniem czułości i troski przejechała wzrokiem po stolikach. Lokal był pełen mrocznych zakamarków, których zarówno naturalne jak i sztuczne światło nie zdołało rozproszyć. Większa ilość lamp mogłaby załatwić sprawę, ale nie sprawiłoby to, że ciemność przestałaby istnieć. Społeczeństwo działało na podobnej zasadzie, skupiając się na półśrodkach, zamiast sednie problemu. W końcu nic nie liczyło się bardziej od natychmiastowego efektu. — Nie dajmy sobie wejść na głowę, Kuro. Przecież wiesz, dlaczego to wszystko robimy. Jeden potępiciel w tą czy w tamtą niczego nie zmieni.

— Niektórzy o tym czasem zapominają — rzucił Kuranosuke. — Ale i tak Yukino najciężej znosi takie uwagi.

— Później z nią o tym porozmawiam — zapewniła, przeczesując palcami kasztanowe włosy.

Na jedną krótką chwilę z najgłębszych zakamarków pamięci Aiko wyłonił się moment, kiedy po raz pierwszy spotkała Yukino. Pamiętała jej spocone dłonie, szybki, płytki oddech i znieruchomiałe oczy. Gdy wyciągnęła ręce i pogładziła ją po plecach, czuła, że dziewczyna wraca do rzeczywistości, ale przyniosło to niewielką ulgę.

Mimo upływającego czasu Yukino wciąż przypominała dzikie zwierzę, które ledwo uciekło przed kłusownikami. Skrzywdzone, wystraszone, zaszczute. Chociaż w towarzystwie każdego członka Hanri czuła się dobrze, tylko Aiko darzyła bezgranicznym zaufaniem.

Takie oddanie i ślepa wiara nie podobały się Aiko. Zamierzała nauczyć Yukino większej niezależności i rozwagi, ale wymagało to sporo czasu. Czasu, który w pierwszej kolejności powinien zostać poświęcony na zapobieganiu działań Ligii Złoczyńców i firmy Kishidan.

— Masz coś dzisiaj w planach? — Niezmieniająca się postawa Aiko jeszcze bardziej utwierdziła go w przekonaniu, że nie usłyszy żadnych szczegółów z akcji ani nie dowie się o jej uczuciach.

— Może...

Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, a chwilę później do środka Blue Moon wpadł młody mężczyzna. Usta miał otwarte, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamknął je, gdy tylko zobaczył Aiko.

— D-dzień dobry, Aishiro-san. Czy mogę porozmawiać z Kuro na osobności?

— Pewnie — odpowiedziała, zsuwając się ze stołka. Kojarzyła mężczyznę z widzenia, dosyć często przychodził się spotkać z Kuro. Z tego, co zauważyła, byli zwykłymi kumplami od picia.

— Dziękuję.

— Nie dziękuj, i tak miałam się zbierać.

— O, a dokąd idziesz?

Aiko zdusiła pokusę parsknięcia śmiechem, choć nie było to łatwe przy tak niewinnie zadanym pytaniu.

— To tajemnica.

Z figlarnym uśmiechem wyszła z Blue Moon, zamykając za sobą drzwi. Spojrzała w stronę nieba, rozważając, czy nie pójść po dachach, by uniknąć zatłoczonych ulic, lecz ostatecznie odrzuciła ten pomysł. Była ciekawa, o czym ludzie rozmawiali po wydarzeniach z wczorajszego wieczoru.