poniedziałek, 24 października 2022

One-shot ~ ,,Manga''

 




,,MANGA''


   [Imię] odchyliła głowę do tyłu, wzdychając ciężko, jak gdyby próbowała wyrzucić z siebie wszystkie zmartwienia razem z powietrzem. Bezskutecznie. Zaczęła więc się bujać, patrząc w sufit i słuchając cichego poskrzypywania krzesła. W jej głowie panoszył się potworny ból, sprawiając, że pragnęła jedynie położyć się plackiem na ławce, zasypiając snem wiecznym. Mogłaby tego dokonać, miała upór i determinację wystarczającą, żeby osiągnąć podobny cel. Problem polegał na tym, że nie skończyła wyższego w hierarchii priorytetu.

   Zerknęła kątem oka na zegarek oplatający jej nadgarstek; powinna wrócić godzinę temu do domu tak jak zawsze, w towarzystwie koleżanek z klasy. Tych samych, które nie rozumiały powagi problemu, z jakim przyszło jej się borykać, ale mimo to darzyła je względną sympatią. Najważniejsze, że nie przeszkadzały, kiedy prosiła o chwilę spokoju albo gdy wychodziła wcześniej ze spotkania bez podania przyczyny. W gimnazjum nie miała takiego szczęścia do znajomych, ale nie czuła się z tym szczególnie źle. W końcu to ona dostała się do Akademii Szczytu Nadziei, najbardziej prestiżowej szkoły w kraju.

   Zawsze była bardzo dumną osobą, więc otrzymanie zaproszenia nie wywołało w niej większych uczuć. Ale gdyby miała zostać wyrzucona albo zastąpiona, zalałoby ją tsunami emocji. Wiedziała o tym doskonale, dając z siebie wszystko na każdym kroku. Jednak w pewnym momencie coś poszło nie tak.

   Próbowała skończyć manuskrypt w zeszłym tygodniu, zebrała wszystkie pokłady siły, przygotowała ulubioną [napój], poprosiła, żeby nikt jej nie przeszkadzał, a mimo to nic z tego nie wyszło. Tak samo było miesiąc temu.

   Redakcja, rodzice, znajomi — wszyscy zgodnie twierdzili, że [Nazwisko] potrzebowała odpoczynku. Jej zastój z pewnością wynikał z przepracowania. Przecież nie mogła stracić zdolności artystycznych ani wizji twórczej. Tak [Imię] wmawiano, próbując zamieść pod dywan wszelkie obawy, traktując całą sprawę po macoszemu. Z podobną ignorancją podchodzono do jej uczuć. Nikogo nie obchodziło, że z trudem utrzymywała jasność umysłu, że oddychała ciężko, słysząc o zwykłych uczniach, że drżała na samą myśl o wydaleniu z Akademii Szczytu Nadziei.

   Przez większość czasu czuła się, jakby oddychała wodą. Zimne macki ściskały jej żołądek, pot spływał po czole. Chorowała na nieistniejącą chorobę — brak weny. Na brak zapału twórczego nie mogła narzekać, jak nic innego na świecie pragnęła narysować kolejny rozdział do swojej autorskiej pracy — [Tytuł]. Oryginalna, nietuzinkowa, wspaniała manga opowiadająca o zdradzie, tajemniczych księgach i bohaterach walczących w imię nadziei. Wszystkie dotychczas stworzone sceny znała na pamięć, dialogi potrafiła recytować przez sen, a postacie wykreowała tak genialne, że posiadały własne fankluby.

   Do niedawna tworzyła kontynuację historii z wypiekami na twarzy, wydając łącznie trzydzieści jeden tomów, plus dwa prequele. Wszystkie egzemplarze zostały sprzedane w trakcie swoich premier.

   Teraz [Imię] miała opóźnienia. Spore opóźnienia, które dobijały ją z każdą chwilą coraz bardziej.

   Przestała się bujać, odstawiając nogi krzesła na ziemię. Oczy jej zwilgotniało, co uznała za odpowiedni moment, by opuścić szkołę i wrócić do domu, żeby móc się swobodnie wypłakać w poduszkę.

   — Żałosne... Jestem żałosna — wydukała, zanosząc się gorzkim śmiechem.

   Pospiesznie zamrugała, odganiając cisnące się do oczu łzy. Wzięła z ziemi swoją torbę i ruszyła ku wyjściu z sali. Czekała ją długa droga, zanim dotrze do bezpiecznej i ponurej pieczary, którą zwała swoim pokojem.

   Ileż by oddała za umiejętność teleportacji.

   — [Nazwisko]-san! Jak dobrze, że cię spotkałam! — zawołała radośnie Yiro Fujumi, wychodząc zza zakrętu korytarza. — Mogłabyś zanieść tę dokumentację do laboratorium? Uratowałabyś mnie przed spóźnieniem na radę nauczycielską!

   — Oczywiście, Yiro-sensei. Proszę zostawić to mnie. — [Imię] odebrała od kobiety plik kartek, z trudem przywdziewając na twarz uprzejmy uśmiech.

   — Dziękuję! Jestem ci ogromnie wdzięczna. Widzimy się jutro na zajęciach! — pożegnała się prędko i pognała w głąb korytarza.

   [Imię] stała przez chwilę w bezruchu, obserwując oddalającą się wychowawczynie.

   — Nie ma za co... — mruknęła pod nosem.

   Zrezygnowaną i nietęgą miną udała się w przeciwną stronę, wprost do szkolnego laboratorium. Musiała zmusić szare komórki do pracy, by znaleźć właściwe piętro jak najszybciej. (Dotychczas nie zaglądała do szkolnej pracowni, więc miała prawo nie znać jego położenia). Wspomagając się planem budynku wiszącym na ścianie, trafiła przed odpowiednie drzwi. Zapukała delikatnie, a następnie weszła do środka, nie czekając na odpowiedź z wewnątrz. Nie miała ochoty tej sprawy przedłużać.

   Pomieszczenie wypełniały medyczne przyrządy, łóżko szpitalne, kilka białych szafek, biurko i najnowszej generacji komputer, niczym w rozwiniętym gabinecie lekarskim. Na kręconym krzesełku, opierając się łokciem o chirurgiczny blat, siedział Superlicealny Neurolog — Yasuke Matsuda — który sprawował pieczę nad laboratorium. [Imię] nigdy z nim nie rozmawiała, ale słyszała mnóstwo niepochlebnych plotek na jego temat. Wszyscy w szkole ograniczali z nim kontakty do minimum z uwagi na paskudny charakter. Podobno cieszył się powodzeniem tylko wśród dziewczyn z Kursu Rezerwowego, jako że nie miały z nim bliższej styczności. [Imię] nie wiedziała, ile prawdy tkwiło w posłyszanych pogłoskach, ale jednego była pewna — Yasuke wyglądał naprawdę przystojnie. Zupełnie jak bohater [Tytuł].

   — Wyjdź, jeśli nie masz tutaj nic do roboty.

   Nagle bańka zauroczenia pękła. Chłodne, niebieskie oczy przeniosły się z czytanej mangi na [Imię], przewiercając ją na wskroś.

   [Imię] poczuła, jak wiotczeją jej nogi, tym samym uniemożliwiając ucieczkę. Nie pokazała jednak po sobie ani odrobiny słabości. Zadarła dumnie głowę i wyciągnęła przed siebie plik kartek.

   — Przyniosłam tylko dokumentację medyczną, którą przekazała mi Yiro-sensei.

   — Czekasz więc na specjalne pozwolenie, żeby móc to położyć?

   — Nie... — wycedziła przez zaciśnięte zęby, powstrzymując się przed dodaniem czegoś nieprzyjemnego.

   Nie opuściła wzroku, kiedy obdarzył ją przeszywającym spojrzeniem i ironicznym uśmiechem. Pewnie podeszła do sterylnie czystego i białego biurka, by zostawić na nim medyczną dokumentację, kątem oka zerkając na Yasukę. Nagle krew odpłynęła z jej twarzy, kiedy zauważyła, że chłopak trzymał w długich, kościstych palcach ostatnie wydanie jej mangi.

   — Ty... Czytasz [Tytuł]? Nie sądziłam, że coś takiego może ci się spodobać...

   — Jest dobre na zabicie nudy. — Wzruszył od niechcenia ramionami, przechylając głowę w prawo. — Nieczęsto się widzi tak rozwiniętą i uzależniającą serię. Przeczytałem wszystkie tomy cztery razy i gdyby dotyczyło to kogoś innego, zbadałbym jego mózg, żeby sprawdzić, na jakie półkulę wpływa czytanie tej mangi. Ktoś naprawdę utalentowany nad nią pracuje.

   [Imię] zamrugała kilka razy, chcąc wyrwać się z oszołomienia.

   Na przestrzeni lat usłyszała mnóstwo pozytywnych komentarzy wobec swojej pracy. Była dzięki temu rozchwytywana i uwielbiana, co wiązało się z wszelkiej maści komplementami. Miała więc dobrze dopieszczone ego, lecz z jakiegoś powodu, to słowa Matsudy poruszyły jej serce. Nie posiadały ciepłego, życzliwego wydźwięku, nawet nie brzmiały na całkowicie szczere, a jednak wywołały u [Imię] dreszcze.

   Przyjemne dreszcze, które czuła za każdym razem, gdy siadała przed czystą kartką papieru, przelewając uczucia i myśli krążące po głowie.

   — Przepraszam, że przeszkodziłam ci w czytaniu, Matsuda-kun. Lepiej już pójdę! — Odłożyła dokumentację na biurku, uśmiechając się szeroko. Wreszcie poczuła napływ motywacji. Teraz musiała tylko usiąść i wziąć się do rysowania.

   Czym prędzej ruszyła w stronę wyjścia, zastanawiając się, czy rozpocząć pracę nad rozdziałem w szkole, aż nagle zamarła z dłonią zaciśniętą na klamce.

   — Dziękuję, Matsuda-kun.

   — Nie dziękuj, tylko zabierz się za następny tom, [Imię].

   — Co? Skąd ty...?

   — Myślisz, że nie wiem, jak wygląda autorka mojej ulubionej mangi? — parsknął, wykrzywiając usta w sarkastycznym grymasie. — Skończ już te wakacje i zabierz się do pracy.

   — Ha! W porządku! Przygotuj swój móżdżek na widowiskowy powrót wspaniałej [Nazwisko] [Imię], ponieważ kolejny tom [Tytuł] będzie oszałamiająco-genialny! Porwie nie tylko twój umysł, ale i serce!

   [Imię] w mgnieniu oka zmieniła swoje plany na wieczór, zdeterminowana, żeby obrócić wypowiedziane słowa w czyn. Była pewna, że nowa część [Tytuł] powali czytelników na kolana. Zwłaszcza Yasuke, któremu postanowiła osobiście przynieść kolejny tom, gdy tylko go skończy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz