niedziela, 16 lutego 2020

[SG] Your jealousy












Makoto Naegi


Dzień zapowiadał się idealnie. Pociąg jak zwykle ci się nie spóźnił, słońce nie zbliżało się ku ziemi, aby was wszystkich spalić, a lodowce zdawały się topnieć trochę wolniej.

A tak na poważnie, to mniej istotne dla świata rzeczy, ale ważniejsze dla ciebie sprawiły, że uważałaś, że ten poniedziałek będzie dobry. Na zewnątrz panowała nienaganna pogoda, ptaszki ćwierkały miło, a wszelcy osobnicy twojego gatunku z IQ poniżej normy wyjątkowo dzisiaj nie krzyżowali z tobą swoich dróg.

Nic zatem dziwnego, że kiedy przekraczałaś próg Akademii Szczytu Nadziei na twarzy gościł ci szeroki uśmiech. Przywitałaś się z każdym, kogo chociażby z widzenia kojarzyłaś, niejednej osobie życząc przy tym miłego dnia. Przeważnie odpowiadano ci - ze zdziwieniem, ale jednak - tak samo. Tylko twoi bliżsi znajomi oraz przyjaciele patrzyli na ciebie, jakby co najmniej wyrosła ci jeszcze jedna noga, ręka oraz macka.

Z cierpliwością godną Boga zapewniałaś ich, że wszystko było w jak najlepszym porządku.

Wtem do głowy przyszła ci iście genialna myśl, aby wykorzystać wolną w obecnym momencie chwilę i pójść się spotkać ze swoim chłopakiem. W końcu chociaż raz to ty mogłaś go zarazić pozytywną energią, a nie na odwrót.

W taki oto sposób pognałaś skocznym, radosnym, pełnym kwiatków i motylków krokiem ku klasie Makoto.

Twój znakomity humor przyszedł dzisiaj do ciebie zupełnie nagle i, o ironio, równie nagle odszedł.

Przystanęłaś przed wejściem do sali, obserwując przeuroczą sytuacje, kiedy to Sayaka Maizono znowu robiła do twojego chłopaka maślane oczka. Ta dziewczyna, choć w każdym calu idealna, była jednym z twoich największych utrapień.

Zawsze traktowała cię ze wzorową uprzejmością, przez co starałaś się z całych sił nie okazywać jej ani cienia wrogości. Naturalnie nie ze względu na nią; to przed Makoto nie chciałaś wyjść na kogoś gorszego od niej.

Ciśnienie podskoczyło ci zaskakująco w górę, kiedy idolka zaśmiała się melodyjnie, kładąc przy tym dłoń na ramieniu Naegiego.

W tym momencie musiałaś zrobić naprawdę przerażającą minę, bo jeden z uczniów, który chciał wejść do klasy, widząc cię krzyknął, stając się na twarzy bladym jak ściana. Jego reakcja zwróciła uwagę reszty osób znajdujących się w pomieszczeniu - w tym również Makoto i Maizono.

- O, cześć, [Imię]-san! Co tutaj ro... - zawołał do ciebie, jak zawsze miło, Makoto, ale urwał nagle, kiedy zgromiłaś go oraz jego towarzyszkę morderczym spojrzeniem.

Po czym prychnęłaś niczym kotka z wyższych sfer, odwracając się z oburzeniem i odchodząc z wysoko uniesioną głową.

- [I-Imię]-san, zaczekaj! - krzyknął Makoto, który pobiegł zaraz za tobą. - Coś się stało?

Zgromiłaś go nieprzyjemnym wzrokiem, krzyżując ramiona na piersi. Nie odpowiedziałaś od razu nie dlatego, że brakowało ci słów, wręcz przeciwnie - listę wyzwisk miałaś tak długą, jak ta, którą posiadał Święty Mikołaj, choć i ograniczenie swojej wypowiedzi do ,,domyśl się'' również było kuszącą perspektywą.

W końcu jednak wymiękłaś pod naporem jego zatroskanej i niewinnej miny. Nie dość, że nie potrafiłaś się na niego gniewać, to jeszcze dochodził do tego fakt, że wina zaistniałej sytuacji nie leżała po jego stronie, tylko po Maizono.

Skrzywiłaś się mimowolnie na samą myśl o idolce.

Westchnęłaś ciężko, po czym uśmiechnęłaś się z wymuszeniem do Makoto.

- Nic się nie stało. Chciałam się po prostu z tobą zobaczyć - odparłaś neutralnym głosem.

Nie chciałaś go martwić ani robić mu żadnych scen na środku korytarza. Co to to nie.

Nie zmieniało to jednak kwestii, że Sayake Maizono miały czekać ciekawe dni w najbliższym czasie. Bo czy istniało coś gorszego od zazdrosnej dziewczyny, ze znajomościami w mrocznych kręgach Akademii Szczytu Nadziei?





Byakuya Togami


Od zawsze zdawałaś sobie sprawę ze wspaniałości i atrakcyjności swojego chłopaka. W końcu nawet ślepy by to zauważył po samym usłyszeniu jego osobliwego i ,,urokliwego'' głosu.

Dotychczas jednak nie miałaś ani razu okazji być o niego tak szczerze i prawdziwie zazdrosną. Może powiewało to lekkim egoizmem, ale skoro ktoś taki jak Byakuya Togami, mogący mieć praktycznie każdą dziewczynę, wybrał właśnie ciebie, to oznaczało, że nie byłaś kimś łatwym do zastąpienia. Zwłaszcza że członkowie tej jakże wspaniałej rodzinki nie wiązali się z tylko jedną kobietą.

Wiedziałaś o tym wszystkim i byłaś nienaturalnie spokojna, jeżeli chodziło o ten temat. Pewności siebie również ci nie brakowało, a mimo to dąsałaś się jak duże dziecko, kiedy Byakuya powiedział ci o pilnym wyjeździe służbowym. Niby nic takiego, w końcu nie pierwszy raz na takowy się udawał. Jednak całą sytuację zmieniał jeden aspekt, albo raczej jedna osoba - jego asystentka.

W bardzo adekwatny sposób spytałaś go, dlaczego tym razem ma mu towarzyszyć ktoś przeciwnej płci, co wytłumaczył ci zdaniami typu, że tak wyszło, a kobieta to pracownik jak każdy inny. Ta, może on tak to widział, ale nie ty. W głowię już miałaś stworzone obraz pani Noszę Ołówkową Spódnicę Razem Z Poduszkową Marynarką I Okularami Wyglądając Na Profesjonalną I Mądrą Pracownicę.

Nie podobał ci się wyjazd twojego chłopaka, nawet w najmniejszym stopniu, co dawałaś mu odczuć do ostatnich momentów.

Byakuya sprawdzał, czy wszystko ze sobą zabrał, gdy ty siedziałaś niewzruszona na sofie, oglądając jakiś kulinarny program prowadzony przez zabójczego robota.

- [Imię]-san, widziałaś mój telefon? - spytał cię, marszcząc przy tym skonfundowany brwi.

- Nie - odpowiedziałaś niedbale, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem. Tylko czasami zerkałaś na niego kątem oka, aby sprawdzić jak przebiegały jego ostatnie przygotowania przed wyjściem. - Musisz się chyba pośpieszyć w znalezieniu go, prawda? Bez niego niczego nie polecisz.

Togami mruknął pod nosem jakieś półsłówko, zaglądając do swojej walizki po raz ostatni, po czym zaczął przeszukiwać kieszenie marynarki.

- [Imię]-san, zadzwoń do mnie ze swojego telefonu - polecił ci zniecierpliwionym głosem.

- Ale ja również nie wiem, gdzie jest mój telefon - odparłaś najniewinniej jak potrafiłaś - a nie chcę mi się go teraz szukać.

Byakuya w końcu zaprzestał jakichkolwiek poszukiwań i już porządnie zirytowany stanął przed tobą z karcącą miną.

- Oddaj mi mój telefon.

- Nie mam twojego telefonu - prychnęłaś wyniośle, rozkładając ręce, jakbyś mogła w nich przypadkiem kryć jego zgubę. - Nie wiem, gdzie jest.

Ale wiem, kto go ma.

Dodałaś w myślach, uśmiechając się dwuznacznie.

Togami posłał ci podejrzliwe spojrzenie, jakby sądząc, że zmusi cię w ten sposób do mówienia. Może i by mu się to udało, gdyby nie rozległ się dzwonek do drzwi, który jednoznacznie sygnalizował, że musiał wychodzić.

- No trudno. Kupię po drodze nową komórkę - mruknął pod nosem, zerkając na zegarek. - Do zobaczenia za kilka dni, [Imię]-san. Gdybyś odnalazła mój telefon, to zadzwoń do [Imię Asystentki].

Prychnęłaś z oburzeniem, kręcąc przy tym niezadowolona głową. Nie podobało ci się, że jego ostatnie słowa przed wyjazdem musiały dotyczyć tamtej kobiety.

Byakuya zabrał swój bagaż, kierując się w kierunku drzwi. Jednak w pewnym momencie skręcił w prawo, w stronę sofy, aby poczochrać cię po głowię.

- Tylko za bardzo się nie obijaj podczas mojej nieobecności - odparł na pożegnanie, zanim wyszedł. Oczywiście, że musiał zepsuć tą jakże piękną chwilę, ale wybaczyłaś mu to.

Wstałaś i podeszłaś do akwarium, klepiąc delikatnie szkoło, za którym znajdował się telefon twojego chłopaka.

Ryby... Najlepsi towarzysze zbrodni.





Chihiro Fujisaki


Kochałaś bieganie całym sercem. To nie był tylko twój talent czy hobby, ale również owoc lat ciężkiej pracy, którego plony zbierałaś na każdych zawodach. Niedawny maraton w Tokio nie okazał się wyjątkiem.

Choć z przyjemnością pławiłaś się w zwycięstwie, świętując owe osiągnięcie hucznie, to nie mniejszą radością napełnił cię powrót do domu, w którym spędziłaś cały weekend, chodząc w znoszonej piżamie i obijając się na kanapie w salonie, oglądając odmóżdżające programy bądź filmy. Dzięki temu w poniedziałek wróciłaś do szkoły pełna energii.

Naturalnie, sam powrót do akademii nie powodował u ciebie jakieś ponadprzeciętnej radości - budynek jak budynek - to napotkani ludzie sprawiali, że uśmiech sam rozkwitał ci na twarzy. Z zadowoleniem witałaś się ze swoimi przyjaciółmi, jak i nieco dalszymi znajomymi, którzy szczerze i z podziwem składali ci gratulacje. Miło było ci słyszeć ich słowa uznania, nawet jak niektórzy przyznawali, że oglądali całe zawody w telewizji. Prasa zawsze napełniała cię niepotrzebnym stresem i zażenowaniem, dlatego starałaś się o nich nie myśleć przed wyścigami, w takcie ani po.

Kiedy już ze wszystkimi wymieniłaś chociaż po jednym zdaniu, przeprosiłaś znajomych mówiąc, że przed lekcjami masz jeszcze coś ważnego do zrobienia. Nie powiedziałaś im dokładnie dokąd zmierzałaś, a mimo to kilka twoich bliższych przyjaciółek - w tym Yui - uśmiechnęło się do ciebie dwuznacznie. Nic im o Chihiro nie powiedziałaś, ale te i tak zdążyły coś zwęszyć. W końcu wszystkie kobiety posiadały transfer intuicyjny, aby bezbłędnie się komunikować i rozumieć.

Nieco speszona ich porozumiewawczymi spojrzeniami wyszłaś z sali, ruszając szybkim krokiem do pracowni komputerowej. Nie wątpiłaś w to, że zastaniesz tam swojego chłopaka; zawsze się tam znajdował, gdy tylko był w szkole.

Drzwi do klasy stały szerokim otworem, co normalnie by cię trochę zdziwiło, gdybyś nie była zatopiona we własnych myślach.

Zatem bez problemu weszłaś do środka, gdzie niemalże od razu odnalazłaś wzrokiem Fujisakiego. Całkiem możliwe, że w głowię posiadałaś jakiś Chihiroradar, bo nigdy nie miewałaś problemów z odnalezieniem swojego chłopaka, mimo że jako osoba o drobnej posturze i cichej osobowości powinien nie za bardzo rzucać się w oczy.

Otwierałaś usta, żeby się z nim przywitać, kiedy zauważyłaś, że twój chłopak już z kimś rozmawiał. Z zaciekawieniem zlustrowałaś ucznia jednego ze starszych roczników. Z tego co usłyszałaś i zrozumiałaś, to chłopak dziękował Chihiro za pomoc z komputerem.

Cała sytuacja normalnie nie spowodowałaby u ciebie żadnych wyolbrzymionych czy negatywnych emocji. W końcu Fujisaki był chłopakiem, więc nie przejmowałaś się innymi osobnikami tej płci, którzy się do niego zbliżali. Jednakże nieco ci się trybiki w mózgu poprzestawiały po tym, jak jedna przyjaciółka zmusiła cię do obejrzenia Love Stage. Wiedziałaś, że to tylko anime, ale nie zmieniało to faktu, że takowa sytuacja mogłaby się wydarzyć w rzeczywistości, a ty nie zamierzałaś, aby Chihiro skończył jako Izumi jakiegoś napaleńca.

Z miłym, ale i przerażającym uśmiechem stanęłaś za krzesłem Fujisakiego, zaplatając ramiona na jego szyi, co przestraszyło chłopaka, gdyż cię wcześniej nie zauważył.

- [I-I-Imię]-chan! C-Cześć - przywitał się z tobą spłoszony takim niespodziewanym aktem bliskości, choć nie próbował się wyrwać czy odsunąć. Oczywiście, nawet takiego obrotu sprawy sobie nie wyobrażałaś; przecież Chihiro nigdy by cię nie odrzucił.

- Cześć. Przyszłam z tobą porozmawiać. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - odparłaś uroczo i niewinnie, posyłając nieznajomemu chłopakowi mordercze spojrzenie w stylu: ,,on jest mój''. Choć ten to pewnie widział jako ,,ona''.

Całe szczęście Fujisaki nie mógł ujrzeć twojego wzroku, bo cały czas go od tyłu tuliłaś, co wprawiło w zakłopotanie nieznanego ci ucznia, który w końcu skapitulował.

-N-No to ja już będę szedł. Jeszcze raz dziękuję ci, Fujisaki-san, za pomoc. Na razie - wydukał rozgorączkowany, po czym pośpiesznie wyszedł z sali.

Uśmiechnęłaś się triumfalnie.

- [Imię]-chan, coś się stało?

- Nie, nie nic takiego - odpowiedziałaś szybko, całując swojego chłopaka w głowę.

Nie pozwolę nikomu zrobić z ciebie geja.





Hajime Hinata


Tak się starałaś, tak ci zależało... A mimo to nie zaliczyłaś sprawdzianu z [nazwa znienawidzonego przedmiotu]. Twoja optymistyczna natura pomagała ci przeboleć praktycznie wszystko, choć gdy następowały takie momenty, jak ten obecny, zawsze łapałaś lekkiego doła.

W końcu próbowałaś wszystkiego, aby zrozumieć ten przeklęty materiał; sięgałaś po bardziej lub mniej honorowe czy moralne metody, prosiłaś o pomoc niejednego geniusza, a mimo to rezultat się nie zmieniał. Czego jeszcze miałaś spróbować? Ołtarzyk zrobić dla [nazwa znienawidzonego przedmiotu] czy może wezwać demona, który wymordowałby wszystkich zwolenników owego przedmiotu?

Naprawdę nie wiedziałaś co robić dalej, dlatego postanowiłaś poszukać osoby, która zawsze chętnie ci pomagała i podsuwała rozwiązania, na jakie ty byś nie wpadła.

Schowałaś swój mizerny sprawdzian z wynikiem -1 do torby, wzdychając przy tym ciężko, po czym ruszyłaś poszukać swojego chłopaka. W między czasie starałaś się samą siebie pocieszyć, aby przypadkiem nie popaść w niepotrzebną rozpacz. W takim stanie nie chciałabyś się nikomu pokazać, a co dopiero Hajime.

Przeważnie znalezienie go nie zajmowało ci za dużo czasu. Może dlatego, że z większym entuzjazmem go zawsze wyglądałaś? Całkiem prawdopodobne, zwłaszcza że w obecnej chwili bliżej ci było do żywego trupa niż człowieka. Podejrzewałaś, że nawet stan twojego mózgu był podobny do tych, które posiadali owi nieumarli. Szkoda, że nie mogłaś udowodnić nauczycielowi od [nazwa znienawidzonego przedmiotu], że to właśnie z tego powodu nie ogarniałaś jego przedmiotu.

W końcu znudziło ci się szukanie, albo raczej chodzenie w kółko, więc wróciłaś do swojej klasy, w której zastałaś Hinate. Musiał przed chwilą przyjść, skoro kilka minut temu go w niej nie znalazłaś.

Uśmiechnęłaś się delikatnie; sam widok twojego chłopaka poprawiał ci samopoczucie.

Chciałaś przekroczyć próg sali, kiedy nagle dostrzegłaś, że jakaś dziewczyna podeszła do Hajime. Lekko zarumieniona oddała mu zeszyt, który najwyraźniej ten jej pożyczył. Wtedy i na twoją twarz wkroczył szkarłatny odcień, ale nie z powodu zawstydzenia a złości. W końcu zrozumiałaś, dlaczego Hinata nie mógł pożyczyć ci swoich notatek - dał je jej!

Naburmuszona podeszłaś do niego, dopiero gdy owa uczennica odeszła do innej części sali.

- O, tutaj jesteś [Imię]-san. Jak ci poszedł sprawdzian z [nazwa znienawidzonego przedmiotu]? - zapytał miło i delikatnie, choć nie w sposób taki jak zwykle. W jego głosie można było usłyszeć lekkie zdenerwowanie, jakby miał coś na sumieniu. Ha, cóż za przypadek.

- Czemu pytasz? Interesuje cię to? - mruknęłaś nieprzyjemnym tonem, który całkowicie zbił twojego chłopaka z rytmu. Nic dziwnego, w końcu nigdy nie widział cię tak poważnie złej.

- Oczywiście, że mnie to interesuję - zapewnił. - Nie martw się, następnym razem ci się uda.

- Yhm - burknęłaś nieprzekonana, mrużąc podejrzliwie oczy. - Może następnym razem mi się uda, jeśli to mnie pożyczysz swoje notatki - zaakcentowałaś wyraźnie, spoglądając znacząco w stronę uczennicy, z którą chłopak przed chwilą rozmawiał.

Hajime załapał twoją aluzję od razu. Uśmiechnął się do ciebie przepraszająco, klepiąc cię delikatnie po głowię i zapewniając, że tak właśnie następnym razem będzie.

Chyba zazdrosna musiałaś wyglądać naprawdę przerażająco.





Nagito Komaeda


Przeklinałaś cicho pod nosem, mamrocząc niczym Śmierciożerca czarne zaklęcia, zerkając co chwilę pośpiesznie na telefon. Oddychałaś ciężko, ale nie aż tak, aby móc to nazwać sapaniem czy dyszeniem. W końcu wyrobiłaś sobie niemałą wytrzymałość, choć żałowałaś, że musiałaś ją zyskać przez ciągłe spóźnienia. Jednak tym razem nie groziło ci zwyczajne upomnienie od nauczyciela. W zasadzie... nic ci nie groziło, ale nie chciałaś, aby Nagito musiał zbyt długo na ciebie czekać. Jeszcze kogoś przypadkowo samochód by potrącił albo piorun walnął, więc wolałaś nie ryzykować.

Odgarnęłaś z twarzy [kolor] kosmyki, które wpadały ci nieprzerwanie w oczy, utrudniając tym samym widoczność. Cóż to by była za ironia, gdybyś to ty wpadła pod pędzące auto.

Spojrzałaś ponownie na wyświetlacz telefonu - 13:09. Czekał więc na ciebie prawie dziesięć minut, a jeszcze kawałek drogi miałaś do przejścia.

Przyśpieszyłaś kroku, przyrzekając sobie z determinacją, że nie spóźnisz się więcej niż kwadrans, po czym jeszcze bardziej zwiększyłaś obroty.

Początkowo nie szłaś aż tak szybko, aby na spotkaniu ze swoim chłopakiem nie wyglądać, jakby cię z piekarnika, dopiero co wyjęto, ale teraz już ci było prawie wszystko jedno - po prostu nie chciałaś kazać mu czekać zbyt długo.

Całe szczęście dotarłaś na miejsce równo o 13:13. Pogratulowałaś sobie w duchu, uśmiechając się z zadowoleniem, mimo że było ci strasznie ciepło i przysięgłabyś, że twoja twarz zamieniła się w pomidora. Nagito nigdy ci nie napomknął, że nie lubił warzyw, więc nie powinien uciec na twój widok.

Po chwili dostrzegłaś swojego chłopaka przy jednym z pobliskich automatów, których w waszej okolicy było więcej niż pryszczy na twarzy dojrzewającej nastolatki. Czułaś jak wypełnia cię pewnego rodzaju nostalgia, gdy przypomniałaś sobie o waszym pierwszym spotkaniu. Wtedy Komaeda też nie mógł sobie poradzić z maszyną. Uśmiechnęłaś się szerzej, postanawiając, że i tym razem będziesz jego rycerzem bez konia. Gdybyś owego posiadała, to może być się tyle nie spóźniała...

W każdym razie jeszcze bardziej przyśpieszyłaś kroku, tylko po to, by za moment całkowicie się zatrzymać. Ktoś cię uprzedził i poszedł pomóc twojemu chłopakowi. Jak zahipnotyzowana wpatrywałaś się w śmieszną parodię, która robiła za imitację TWOJEGO pierwszego spotkania z Nagito.

Kiedy dziewczyna wyjęła napój z automatu i podała go Komaedzie, a mimo to nie odeszła, wybudziłaś się ze wcześniejszego transu i ponowiłaś marsz. Z premedytacją złapałaś swojego chłopaka za ramię, przyciągając go niedyskretnie do siebie i przytulając się w ten sposób do niego.

- Wybacz, spóźnienie, [pieszczotliwe zdrobnienie] - zaszczebiotałaś miło, obdarzając Nagito ciepłym i uroczym uśmiechem.

- Nic nie szkodzi, [Imię]-chan - odpowiedział czule, odwzajemniając twój gest. - Jeszcze raz dziękuję za pomoc, Chara-san.

Chara-san? Już wie jak się nazywa.

Pomyślałaś, a twoja osoba zaczęła roztaczać wokół siebie grobową aurę, którą dostrzegałaś tylko ty i owa ,,Chara-san''.

- ...To właśnie moja dziewczyna, o której ci wspominałem. Wybacz, ale będziemy już szli - dodał po chwili ciszy twój chłopak, który zdawał się nie dostrzegać mrocznej nici niechęci między tobą a nieznajomą.

Jednak twoje ego zostało nieco połechtane, kiedy Nagito przyznał (wychodziło na to, że po raz drugi), że ma dziewczynę, i że jesteś nią ty.

Spojrzałaś prowokująco na brunetkę, posyłając jej spojrzenie pełne satysfakcji, po czym delikatnie pociągnęłaś Komaede w przeciwną stronę.

- To na razie, Chara-san, miło było cię poznać - rzuciłaś jej wesołym głosem na pożegnanie, uśmiechając się szeroko, choć uśmiech ten do oczu twoich nie dotarł, gdyż wciąż musiałaś ją sygnalizować o tym, że, jak przystało na drapieżce, swojej zdobyczy nie oddasz.

Tutaj właśnie kończył się twój pacyfizm i przyjacielska natura.





Gundham Tanaka


Nie byłaś zła. Nie byłaś obrażona. Nie byłaś zazdrosna.

Tak się tylko złożyło, że dąsałaś się na Tanake. Wcale nie dawałaś mu zdawkowych odpowiedzi, bo coś mu zarzucałaś. Wcale. Po prostu siedzenie na kanapie i gapienie się w ścianę było tak pasjonujące, że nie miałaś czasu, aby udzielać mu bardziej rozwiniętych odpowiedzi.

Ignorując cię, nieświadomy, że to TY go przecież ignorowałaś, dolewał tylko oliwy do ognia sprawiając, że coraz częściej prychałaś i się dąsałaś.

Wiedziałaś, że tak już było z facetami; jak im się niczego nie powie, to sami nigdy się tego nie domyślą. Ale, na litość Monokumy, której nie ma, jego zwierzaki widziały, że coś nie gra, a on nie!

- Wszystko w porządku? - zapytałaś nagle, dając mu szansę na zrehabilitowanie się.

- Tak... - odpowiedział lekko niepewnie, jakby zaskoczony, że w końcu się odezwałaś.

- Ze zwierzakami również? - drążyłaś dalej.

Gundham wydawał się nie załapać aluzji.

- Tak - ponowił swoją odpowiedź, ale już bardziej pewnie.

- Och, to dobrze. Ich weterynarz, do której tak często chodzisz, musi być naprawdę bardzo uzdolniona - odparłaś sarkastycznie, przewracając teatralnie oczami.

Dziwiło cię, że Tanaka wciąż nie rozumiał wysyłanych przez ciebie znaków.

- Tak, zgadza się. Ale od teraz już nie będę musiał do niej chodzić. Wiem już w czym tkwił problem i sam sobie z tym poradzę.

Spojrzałaś na swojego chłopaka podejrzliwie po tej odpowiedzi. Początkowo sądziłaś, że powiedział tak tylko dlatego, gdyż w końcu zauważył, że byłaś zazdrosna, ale im dłużej mu się przyglądałaś, tym bardziej utwierdzałaś się w przekonaniu, że mówił po prostu prawdę.

Może to i lepiej, że nie widzi takich rzeczy...





Kazuichi Soda


Wiedziałaś o słabość Kazuichiego do pięknych dziewczyn. Nie trudno było ci to zauważyć, ale i twój chłopak sam ci się do tego przyznał. Co prawda nie wprost, ale nie byłaś idiotką, żeby nie rozszyfrować zaszyfrowanej wiadomości w jego słowach.

Nie poświęcałaś jednak owej informacji za dużo myśli. Nie byłaś zapatrzoną w siebie księżniczką, ale i bez tego dostrzegałaś swoją wartość, a fakt, że Soda uważał cię za piękną tylko to umacniał. Poza tym ufałaś mu i wierzyłaś w jego miłość do ciebie, więc nie obawiałaś się, że mógłby cię zostawić dla jakieś ładniejszej dziewczyny.

O czymś takim byłaś śmiertelnie przekonana i zapewniłabyś o tym niejedną osobę, że twoja wiara w to jest niezachwiana. Dobrze, że jednak nie musiałaś tego robić, bo dzisiaj wyszłoby szydło z worka.

Drogę do warsztatu rodzinnego twojego chłopaka znałaś praktycznie na pamięć. Gdyby nie kwestia bezpieczeństwa, to przychodziłabyś do niego ze związanymi oczami.

Chwyciłaś za klamkę, ciągnąc drzwi w swoją stronę, po czym weszłaś do środka. Aby tradycji stało się zadość, spojrzałaś na wszystkie cudaśne wynalazki, jakie znajdowały się w pomieszczeniu. Wtedy dopiero dostrzegłaś Kazuichiego, który coś tłumaczył ładnej, zgrabnej, wysokiej blondynce. Objechałaś dziewczynę uważnie wzrokiem, i z krótkim przekleństwem uświadomiłaś sobie, że to idealna przedstawicielka fantazji Sody.

Czemu to zawsze musi być ładna blondynka? Czemu to nie może być zezowata szatynka?

Pomyślałaś gburowato, podchodząc do sklepowej lady. Nie podobał ci się uśmiech dziewczyny; na twój gust był sztuczny i po prostu wyćwiczony. Nie zwlekając dłużej nacisnęłaś dwa razy na metalowy dzwoneczek, ściągając tym samym na siebie uwagę. Uniosłaś kąciki ust wysoko, również udowadniając, że posiadałaś wielki arsenał uśmieszków od okazji.

- [Imię]-san, już do ciebie idę! - zawołał Kazuichi, wracając spojrzeniem do ładnej blondynki.

Zacisnęłaś zęby, tracąc z twarzy jakikolwiek ślad uśmiechu, czego chłopak już nie zauważył, ale owa dziewczyna tak.

- Nie trzeba, Soda-kun. Wszystko już rozumiem, dziękuję za twoją pomoc - podziękowała mu uprzejmie nieznajoma, która, jeszcze po krótkiej wymianie zdań, w końcu opuściła warsztat.

- ,,Sonia-san''? - burknęłaś złośliwie, gdy tylko upewniłaś się, że dziewczyna cię nie usłyszy. - Jesteś z klientami na ty czy tylko z klientkami?

- Spokojnie, to tylko moja koleżanka z klasy, [Imię]-san.

- Och, no proszę - prychnęłaś wyniośle, krzyżując ramiona na piersi. - Dużo masz jeszcze takich ,,koleżanek'', do których tak beztrosko się zwracasz?

- Co? N-Nie, oczywiście, że nie!

- Yhm - mruknęłaś nieprzekonana, odwracając głowę w przeciwną stronę.

Przez ostatni kwadrans Kazuichi musiał cię zapewniać, że nic go z ową dziewczyną nie łączyło i choć uwierzyłaś mu już po kilku minutach, to nie przeszkadzałaś mu w jego wywodzie. W zasadzie zabawnie było słuchać jak się tłumaczy, choć na koniec powiedziałaś mu, żeby bardziej uważał w stosunkach ze swoimi koleżankami, bo będzie miał zły czas.





Kokichi Ouma


Miałaś dość. Jako Super Licealna Obserwatorka posiadałaś ogromną cierpliwość, ale najwyraźniej wszystko miało swoje granice, które tak skrzętnie twój chłopak lubił przekraczać. Czasami się zastanawiałaś, ile lat dostałabyś w więzieniu, gdybyś zrobiła przysługę światu i się go pozbyła. Świat powinien w końcu odetchnąć z ulgą - a ty największą.

Przeważnie starałaś się nie narzekać, przynajmniej nie za dużo, ale kiedy Ouma próbował nieczystych zagrywek szlag cię, ładnie mówiąc, trafiał. Nigdy nie nazywałaś siebie mianem osoby wrażliwej, ale przy Kokichim zaczynałaś wątpić, czy na pewno miałaś tak nikłe sumienie jak sądziłaś. Gdy tylko widziałaś jego łzy włączał ci się tryb ,,zgodzę-się-na-wszystko-tylko-przestań''. Wiedział, że cię irytuje takimi zagrywkami, ale musiało to mu chyba dostarczać zbyt wielkiej satysfakcji, aby zdecydował się z tego zrezygnować.

Jednakże nie pozwalałaś nikomu sobie w kaszę dmuchać i nie zamierzałaś, by Kokichi robił za wyjątek! Bo jeżeli już teraz wchodził ci na głowę, to co dopiero czekało cię później.

- Mam dość! - oznajmiłaś na głos, przestając w sobie dusić własną frustrację. - Proszę bardzo, dopóki nie weźmiesz się w garść nigdzie nie pójdę - dodałaś ze zdecydowaniem, siadając na ławce naprzeciwko, w parku, w którym obecnie się znajdowaliście.

Ouma wciąż zajmował to samo miejsce, mając na ciebie wprost idealny widok - i ty na niego również, ale odwróciłaś z oburzeniem głowę w inną stronę. Zamierzałaś go ignorować tak długo, aż w końcu przyznałby się do błędu i cię przeprosił. Tym razem przeciągnął strunę i nic nie zmusiłoby cię do zmiany swojego postanowienia.

Z determinacją wpatrywałaś się w jedno z okolicznych drzew, starając się nawet nie zerkać w stronę chłopaka. Nie próbował cię udobruchać. Zapewne odczytał twoje słowa jako wyzwanie i zamierzał pójść z tobą w zaparte, aby sprawdzić, które z was pierwsze skapituluje.

Zatem trwaliście tak i trwaliście, aż nagle jakaś dziewczyna do niego podeszła.

- Oi, wszystko w porządku? Co się stało? Czemu płaczesz? - spytała zatroskana, siadając obok niego na ławce.

Lewa powieka ci zadrgała, ale nie zamierzałaś się wtrącać ani odzywać. Zwłaszcza że dziewczyna musiała być naprawdę głupia, skoro sądziła, że ten jego płacz był prawdziwy.

- Proszę, masz. - Podała mu chusteczkę, ale zanim Ouma zdążył się chociażby ruszyć ta sama zaczęła wycierać mu oczy i policzki. - Już dobrze, spokojnie, nie martw się.

Im milej i cieplej się do niego zwracała, tym bardziej marszczyłaś brwi, przybierając na twarz maskę zniesmaczenia. Szłaś jednak dalej w zaparte, nie chcąc się poddać. Niestety, miarka się przebrała, kiedy nieznajoma zaczęła głaskać Kokichiego po głowie. Zacisnęłaś usta w wąską linię, po czym wstałaś i bez słowa chwyciłaś chłopaka za rękę, zmuszając do wstania i pójścia za tobą, zostawiając dziewczynę samą i zdezorientowaną.

Kiedy odeszliście wystarczająco daleko puściłaś Oume, idąc dalej nieprzerwanie, nadymając policzki ze złości.

Twój chłopak zrównał się z tobą, tuląc się do ciebie (mimo że starałaś się go odepchnąć) i mrucząc, że nie powinnaś się tak dąsać.

Nie odezwałaś się do niego ani razu, choć z każdym przeszłym metrem ubywało ci złości.

Kokichi naturalnie o tym nie wiedział i gdy zauważył, że jego słowa na ciebie nie działają, zaczął cię prowokować dwuznacznymi sugestiami, przez które już nie potrafiłaś zachować milczenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz