niedziela, 16 lutego 2020

[SG] His jealousy












Makoto Naegi


Przechadzałaś się nieśpiesznie między półkami, szukając tomów z doskonale znaną ci okładką; w końcu, jakbyś mogła nie rozpoznać czegoś, co sama zaprojektowałaś.

Od publikacji twojej kolejnej, nowej mangi minęło już kilka dni, ale specjalnie o niczym nie powiedziałaś Makoto, aby przez przypadek pokazać mu owe egzemplarze na sklepowej półce, chełpiąc się przy tym w duchu.

W założeniu wyszliście tylko do waszego ulubionego salonu z grami, by sprawdzić osobiście, jakie nowe gry pojawiły się na rynku. Ha, tylko twój chłopak nie wiedział, że ty się już rozeznałaś szybciej bez niego!

Cóż, miałaś wszystko zaplanowane z góry, więc i ta część twojego planu musiała zostać wykonana, mimo że lekkie poczucie winy ci dokuczało. Jednakże zdusiłaś je szybko, żeby bez problemów powiedzieć Makoto, że chciałaś coś sprawdzić w otakulandzie (dokładnie mówiąc miejsce położenia swojej mangi), i żeby dołączył do ciebie, gdy już skończy się rozglądać w salonie gier.

Całe szczęście Naegi nie wyczuł żadnego podstępu z twojej strony, więc realizacja własnych zamiarów szła ci jak po maśle.

W końcu udało ci się znaleźć poszukiwaną przez ciebie mangę - [tytuł]. Uśmiechnęłaś się szeroko, pełna samozadowolenia, podziwiając bezsłownie swoje wspaniałe dzieło. Bardzo ci zależało na pokazaniu go Makoto, który w wielkim stopniu przyczynił się do jego powstania.

Już za czasów gimnazjum byłaś uważana za najlepszą twórczynie mang, dzięki czemu po kilku latach mogłaś bez problemu ubiegać się o miejsce w Akademii Szczytu Nadziei jako Super Licealna Mangaka.

Nie brakowało ci w tym zakresie żadnych zdolności, ale sam talent nie zawsze szedł w parze z wyobraźnią, której po zakończeniu twojej debiutanckiej pracy zaczęło ci brakować. Chociaż nie dawałaś tego po sobie poznać, bardzo stresowałaś się wizją zostania wyrzuconą z akademii. Na szczęście poznałaś Makoto, który nie tylko napełnił cię szczęściem, ale i weną, dzięki czemu po kilku miesiącach od waszego pierwszego spotkania, w końcu mogłaś wypuścić na rynek kolejną mangę. Byłaś z siebie więcej niż dumna i chciałaś się tym wszystkim podzielić ze swoim chłopakiem właśnie teraz.

Skoro odnalazłaś już miejsce, w którym znajdowała się twoja praca, postanowiłaś, że poczekasz na Naegiego gdzieś bliżej wejścia, aby nie musiał cię szukać po całym sklepie. Jednak nie zdążyłaś zbyt daleko odejść, kiedy nagle ktoś złapał cię za ramię. Wzdrygnęłaś się zdziwiona i szybko spojrzałaś za siebie, aby ujrzeć nieznanego ci chłopaka w mniej więcej twoim wieku.

Wyglądał na tak zafascynowanego, że nie zdziwiłoby cię, gdyby przyznał się, że chwycił cię zupełnie przez przypadek.

Chudy brunet jeszcze przez moment się w ciebie wpatrywał, aż w końcu z wielką ekscytacją się odezwał:

- Ty... Ty jesteś autorką tej mangi? - bardziej stwierdził, niż zapytał, prawie trzęsąc się z podniecenia. - O rany, to ty! Tak, poznaję! W jednym z tomów było twoje zdjęcie. Wow, nie sądziłem, że kiedykolwiek spotkam cię na żywo i to jeszcze przez przypadek!

Uśmiechnęłaś się osobliwie, nie za bardzo pewna, co zrobić w takiej sytuacji. Twoja debiutancka manga była powszechnie znana i uwielbiana w całym kraju, do tego przetłumaczona na wiele innych języków, więc i na całym świecie cieszyła się uznaniem, ale jacykolwiek fani rzadko kiedy do ciebie podchodzili. Uważałaś to za normalne, gdyż żaden mangaka nie brał udziału w sesjach zdjęciowych, reporterzy nie chodzili za nim krok w krok, pisząc w sieci, w co się dzisiaj ubrali. Rozmawiałaś z otaku tylko na akcjach promocyjnych swoich prac bądź imprezach kulturowych poświęconych tematyce komiksów i anime, ale tam takie spotkania były normalnością w przeciwności do zaistniałej obecnie sytuacji.

- Wiedziałem, że jesteś w moim wieku, ale nie sądziłem, że na żywo jesteś jeszcze ładniejsza niż na zdjęciu.

Ten nagły komplement wprawił cię w osłupienie akurat w momencie, gdy chciałaś się odezwać, przez co stałaś przed chłopakiem jak jakiś kołek, nie mogąc niczego z siebie wydukać. Wyglądało jednak na to, że jemu to w ogóle nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - twoje milczenie go coraz bardziej ośmielało.

- Może miałabyś ochotę na kawę? Znam świetną kawiarenkę w okolicy, pracuje tam moja znajoma i...

- [Imię]-san, tutaj jesteś. - Chłopakowi przerwał ktoś z dobrze znanym ci głosem. Na krótki moment zapadła cisza, nim Naegi podszedł bliżej stając u twojego boku. - Cześć. Kim jesteś?

- A, on tylko pytał o drogę - wymyśliłaś pośpiesznie na poczekaniu, aby zdezorientowany chłopak nie zdążył odpowiedzieć, po czym złapałaś Makoto pod ramię, ciągając go w stronę, z której przyszedł. - Mam nadzieję, że ci pomogłam, i że sam trafisz! - krzyknęłaś do nieznajomego, szybko znikając za kolejnym regałem z mangami.

Rozgorączkowana wyszłaś razem z Makoto ze sklepu.

Niech to, wszystko zepsuł! Że też akurat teraz musiał mnie zaczepić.

Pomyślałaś ze złością, puszczając ramię swojego chłopaka.

- Wszystko w porządku, [Imię]-san? - zapytał cię ze zmartwieniem Naegi. - Słyszałem co mówił wcześniej...

- Heh? - Otworzyłaś szerzej oczy, słysząc w jego głosie nieżyczliwą nutę po raz pierwszy w życiu! - Ech, przykro mi z powodu całej tej sytuacji. Chciałam ci pokazać mangę, którą stworzyłam dzięki tobie, a jego pojawienie się to zepsuło.

- Mangę?

- Ta... Jeżeli chcesz, wciąż mogę ci ją pokazać. Właściwie... miałam nawet pomysł, aby podarować ci egzemplarz - przyznałaś z ociąganiem, wodząc speszona wzrokiem po otoczeniu.

Wtedy poczułaś jak Makoto łapię cię za ręce, delikatnie je ściskając.

- Nie mogę się doczekać, aż mi pokażesz.

Uśmiechnęłaś się do niego, z wielką radością prowadząc go do swojego domu.





Byakuya Togami


Największym plusem swojej pracy uważałaś to, że mogłaś się w niej spełniać w zakresie posiadanego przez ciebie talentu, jak i natury. Twoja indywidualność dawała ci wielkie pole do popisu oraz poczucie ogromnego zaufania ze strony twojej szefowej. Nigdy nie musiała się martwić, że z czymś nie dasz rady, co czasami skrzętnie wykorzystywała, gdy w kawiarni było aż nazbyt tłoczno. Normalnie sama również wzięłaby się za obsługę, a tak z góry zakładała, że sama poradzisz sobie lepiej niż z jej pomocą.

Nie spekulowałaś, narzekanie nie było w twoim stylu, dlatego wszystkim się zajęłaś.

Niemniej, kiedy zbliżał się koniec twojej zmiany, nie mogłaś przestać się uśmiechać, czując falę ulgi, że zaraz wrócisz do domu.

Pomimo znużenia miło witałaś się z każdym klientem, jednak zmęczenie sprawiło, że czujność nieco ci siadła, przez co podeszłaś do stolika, którego ignorowałaś przez cały czas swojej pracy w kawiarence. Czterech nieprzyjemnych typków, którzy zawsze przy nim siadali, byli twoją drzazgą w pracy, rzucając seksistowskie żarty, zwłaszcza w twoją stronę, licząc, że ty, ta niedostępna, do nich podejdziesz.

Mruknęłaś pod nosem bardzo nieprzyjemne słówko, kiedy uświadomiłaś sobie swój błąd. Mimo to rzuciłaś swoim standardowym tekstem.

- Co podać?

- [Nazwisko]-san, w końcu do nas przyszłaś! Długo kazałaś nam na siebie czekać, ty cwana lisico - odparł jeden z nich - głupi, tleniony blondyn - uśmiechając się do ciebie lubieżnie.

- Mów, co zamawiacie albo idź zanieczyszczać powietrze gdzie indziej - odpowiedziałaś mu chłodno, ledwo powstrzymując się przed skrzywieniem z obrzydzenia.

Spojrzałaś na zegar znajdujący się tuż obok wejścia do lokalu.

Szlag, właśnie skończyła się moja zmiana i zamiast odejść muszę się z nimi użerać.

- Oi, nie udawaj już takiej chłodnej, [Nazwisko]-san. Usiądź z nami, porozmawiamy sobie miło. Właśnie skończyłaś zmianę, więc możesz, prawda?

Jego ostatnie słowa wprawiły cię w zaskoczenie, które szybko ukryłaś za nieprzyjemnym grymasem. Zmarszczyłaś brwi uznając, że skoro byłaś już po godzinach pracy, mogłaś przestać się powstrzymywać.

- Twoja propozycja jest tak kusząca jak utopienie się w szambie, więc odmówię - odburknęłaś z pogardą zamierzając odejść, kiedy dostrzegłaś kątem oka, że ten przygłup zamierza cię chwycić za rękę.

Jednak ktoś inny go w tym wyprzedził.

- Jesteś porażką. Całe szczęście, znalazłeś sobie paczkę przyjaciół tak samo beznadziejnych jak ty - odparł z pogardą i wyższością Byakuya, patrząc na czwórkę mężczyzn tak prowokującym spojrzeniem, jakim obdarzyć kogoś mógł tylko ktoś taki jak on. - [Imię] nie jest wam do niczego potrzebna. Powinniście się już przyzwyczaić do lizania sobie nawzajem ran - dodał, po czym zdecydowanym ruchem odwrócił się w stronę wyjścia, ciągnąć cię za sobą. - Przegrywy - mruknął pod nosem, kiedy opuściliście lokal.

Byłaś w takim amoku, że nawet nie zwróciłaś mu uwagi, że nie zdążyłaś się przebrać w normalne ubrania. Zresztą, brakowało ci siły, aby się z nim o to wykłócać, więc po prostu grzecznie poszłaś za nim do limuzyny, wysłuchując jeszcze więcej negatywnych uwag o czwórce klientów, złorzeczeń na nich i zapewnień, że zmienisz wkrótce pracę.





Chihiro Fujisaki


Od prawie godziny opowiadałaś Chihiro o swoim dzisiejszym dniu. Co mogłaś poradzić, że był taki emocjonujący, a ty musiałaś się wyładować i to z siebie wyrzucić.

Chociaż twój chłopak zawsze chętnie cię wysłuchiwał, to jakoś tym razem jego uśmiech z każdą minutą coraz bardziej zanikał, co dość późno zauważyłaś, ale grunt, że w ogóle to dostrzegłaś.

Już chciałaś zapytać Chihiro, o co chodziło, gdy ten wykorzystał moment, w którym (w końcu) przestałaś gadać i odezwał się jak zawsze miło i spokojnie.

- Musisz bardzo lubić Yamamure-kuna, [Imię]-san.

Ta z pozoru zwyczajna uwaga wprawiła cię w podejrzliwy nastrój.

- Tak, lubię go. Jest świetnym biegaczem i miło mi się z nim spędza czas - odparłaś, uważnie przyglądając się reakcji Chihiro na twoje słowa. - O co chodzi, Chihiro? Chyba... nie czujesz się gorszy?

- Nie, to nie tak, [Imię]-san - odpowiedział od razu, choć zauważyłaś, że trafiłaś w sedno. - Po prostu pomyślałem... że może z kimś takim czułabyś się lepiej...

- Co ty gadasz, głuptasie - prychnęłaś, uśmiechając się miękko i przytulając czule swojego chłopaka. - Z nikim nie czuję się tak szczęśliwsza jak z tobą. Yamamure to tylko kolega po fachu, nie musisz się o niego martwić, tak jak ja się nie martwię o twoje programy.

-O-O-O czym ty mówisz, [Imię]-san?!

- Ja swoje wiem, Chihiro, ja swoje wiem.





Hajime Hinata


Do kawiarni, w której pierwszy raz byłaś na randce ze swoim chłopakiem, przychodziłaś razem z Hajime prawie codziennie po zajęciach. Nigdy nie mieliście jakieś konkretnej listy zakupów - po prostu kupowaliście to, na co akurat wzięła was ochota.

Dzisiaj tak się złożyło, że przyszłaś do lokalu pierwsza, gdyż Hinata musiał zostać jeszcze trochę w szkole, aby pomóc w czymś nauczycielowi. Chciałaś na niego poczekać, ale powiedział, że lepiej będzie jak już spotkacie się na miejscu. Nie polemizowałaś.

Zwłaszcza że za jego plecami mogłaś zjeść więcej babeczek.

Ustawiłaś się jak zawsze w kolejce, wpatrując się z zainteresowaniem w menu, zastanawiając się, na co miałaś największą ochotę. Ciasto czekoladowe wyglądało kusząco, choć i torcik truskawkowy również.

- Hah, znowu ty. Naprawdę musisz bardzo lubić nasze wypieki. - Z zamyślenia wyrwał cię jakiś nieznany głos.

Przeniosłaś wzrok z menu na kasjera za ladą, który uśmiechał się do ciebie szeroko. Dopiero wtedy zauważyłaś, że zdążył obsłużyć wszystkich przed tobą, gdy ty wciąż się jeszcze nie zdecydowałaś nad tym, co chciałaś wziąć!

- Em... Poproszę...

- Babeczki z polewą i posypką czy torcik? Dzisiaj mamy zniżkę na dodatki z czekoladą - wtrącił miło, jakby czytał ci w myślach.

- Naprawdę? Nie widziałam na tabliczce informacji o żadnej zniżce - odparłaś ze zmarszczonymi brwiami, zamiast po prostu wykorzystać okazję. Na swoją ciekawość nic nie mogłaś poradzić.

- Bo to zniżka tylko dla dziewczyn tak słodkich jak czekolada - odpowiedział figlarnie, mrugając do ciebie sugestywnie.

- Ja... Ja chyba jednak podziękuję... - zaczęłaś niepewnie.

Koleś sprawił, że cię totalnie zatkało!

Okej, miło było usłyszeć komplement, ale skoro cię kojarzył, to powinien zauważyć, że przychodziłaś do kawiarni zawsze z Hajime, co chyba kasjerowi nie dało zbyt jednoznacznego przekazu.

Nie chciałaś zatem brnąć w dyskusję z nim, ale nie wiedziałaś również jak go grzecznie spławić i otrzymać zamówienie bez jego jadu, gdy zrozumie, że nie byłaś nim ani trochę zainteresowana.

Wtem ktoś położył ci na ramionach ręce, co prawie przyprawiło cię o zawał serca.

- Weźmiemy cztery lukrowe babeczki - odparł bezuczuciowym głosem Hajime, kładąc na ladzie dokładnie odliczoną kwotę. - Dziękujemy - dodał z wymuszonym uśmiechem, prowadząc cię do jednego z najdalej położonych stolików w lokalu.

Usiadłaś z głośnym westchnięciem, marząc o zdolności stawania się niewidzialną.

Co za żenująca sytuacja!

Pokręciłaś niezauważalnie głową, czując się winną zaistniałego zdarzenia. Wiedziałaś, że nie zrobiłaś nic złego, ale nie podobał ci się wyraz twarzy Hinaty, gdy patrzył w stronę kasjera.





Nagito Komaeda


,,[Nazwisko]-san, proszę, pomóż" od tego krótkiego zdania się wszystko zaczęło.

Nie znałaś zbyt dobrze Sato, był po prostu kolejną osobą, do której kiedyś wyciągnęłaś pomocną dłoń. W końcu jako Super Licealna Przyjaciółka posiadałaś mnóstwo znajomości, a jeszcze więcej osób cię kojarzyło niż ty ich, co ukazywało się najwidoczniej, gdy panował jakiś okres świąteczny; jeżeli dostawałabyś zamiast tych wszystkich życzeń pieniądze, to stałabyś się najbogatsza na świecie.

Zatem niczego dziwnego nie było w twoim słabym kojarzeniu Sato,który zwrócił się do ciebie o pomoc. Powiedział ci, że dziewczyna go zrzuciła nie podając mu przyczyny swojej decyzji. Upierał się jednak, że nie potrzebował żadnego powodu, gdyż kochał swoją wybrankę całym sercem i nie zamierzał z niej zrezygnować, choć ta przekreśliła ich związek. Nie wiedział tylko, jak się za to wszystko zabrać, a że bliżsi przyjaciele się na niego wypieli przyszedł do ciebie.

Nie znałaś się na związkach, a tym bardziej na ich ratowaniu. W końcu miałaś tylko jednego chłopaka, z którym się umawiałaś po dziś dzień, więc byłaś w kropce. Niemniej zgodziłaś się pomóc. Nie potrafiłaś mu odmówić, zwłaszcza że jeszcze się popłakał podczas opowiadania ci o tym wszystkim.

Uprzednio oczywiście poinformowałaś Nagito o całej sytuacji i twojej w tym roli. Nie miał nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie - wydawał się szczęśliwy, że korzystasz ze swojego talentu.

Oddałaś więc swój wolny czas na czytanie różnych artykułów, forum i portali, aby sprawdzić, czy znalazłyby się jakieś sensowne rady, co w takiej sytuacji zrobić. Niestety, tylko bólu głowy się nabawiłaś. Od dawna nie naczytałaś się aż takich głupot.

Postanowiłaś zatem zrobić coś w czym byłaś najlepsza i pójść porozmawiać z (byłą) dziewczyną Sato, aby dowiedzieć się, jak cała sytuacja przedstawiała się z jej strony.

Rozmawiałaś z nią tylko kwadrans, ale to ci wystarczyło, żeby mieć zupełnie inny pogląd na sprawę.

Poprosiłaś wtedy Sato o spotkanie na tyłach szkoły.

- Słuchaj, poszłam porozmawiać z Mori-san i powiedziała mi, że nie chce do ciebie wrócić - powiedziałaś najdelikatniejsze jak potrafiłaś, czując ściskanie w żołądku. - Zdradziła mi też powód, dlaczego z tobą zerwała. Uważała, że zbyt bliskie kontakty utrzymywałeś, z niektórymi swoimi fankami, i że dała ci szansę...

- Szansę? [Imię]-san, ona chciała, abym zerwał z każdą dziewczyną kontakt! - przerwał ci z rozgorączkowaniem, jakby Mori zażądała co najmniej dusz tych dziewczyn.

- O tym mi nie powiedziałeś - zauważyłaś z przekąsem, robiąc urażoną minę. Pomagałaś chętnie, racja, ale tylko tym, którzy byli wobec ciebie całkowicie szczerzy.

- Bo to nie było ważne. Kocham Mori i pomimo jej głupiego warunku, chciałbym z nią dalej być.

- Skoro aż tak ci zależy, to czemu nie zerwiesz kontaktu z tymi dziewczynami?

- To nie w porządku, [Imię]-san! Co mam im powiedzieć? Wybaczcie, ale mam nadwrażliwą dziewczynę, więc nie będziemy ze sobą rozmawiać?

- Nie odniosłam wrażenia, żeby Mori-san była nadwrażliwa. Musiałeś posunąć się za daleko w swoich kontaktach z tymi dziewczynami. Przykro mi, ale wybór masz jednoznaczny; albo one, albo ona - podsumowałaś krótko, mając nadzieję, że Sato weźmie się w garść i pójdzie przeprosić swoją dziewczynę, obiecując jej zerwanie kontaktu z fankami.

- Nic innego nie da się zrobić?

- Nie, Mori-san wyraziła się dostatecznie jasno.

- Ech, szkoda. Naprawdę bardzo mi się podobała, ale skoro tak stawia sprawę... To trudno - odparł niedbale, przeczesując palcami czarne jak węgiel włosy. - A co z tobą, [Imię]-san? Wydajesz się całkiem w porządku, co powiesz na wspólne wyjście w weekend?

- Co? - wydukałaś tylko, nie mogąc w pierwszym momencie uwierzyć w jego słowa.

Nie sądziłaś, że z niego był taki palant. Gdybyś wiedziała szybciej, to nie zawracałabyś sobie nim głowy i nie traciła czasu na jego problemy.

- Z grzeczności powiem tylko nie dziękuję, bo jak bym ci powiedziała co naprawdę myślę, to zapadłbyś się pod ziemię.

- Och, nie sądziłem, że potrafisz być taka zgryźliwa. Nie wyglądasz na taką. To jeszcze ciekawiej.

Prychnęłaś głośno, kręcąc głową, po czym wstałaś z ławki, chcąc odejść od tego śmiesznego piłkarza jak najdalej.

- Oi, [Imię]-san, nie bądź ta... - Głos Sato nagle się urwał.

Z niedowierzaniem wpatrywałaś się w górę jabłek, które jeszcze kilka sekund temu znajdowały się na drzewie pod którym siedzieliście.

Najwyraźniej i w nich wzbudził obrzydzenie.

Pomyślałaś z politowaniem. Chwilę później dostrzegłaś machającego do ciebie Nagito, który stał nieopodal. Nie potrzebowałaś więcej wyjaśnień.

Zostawiłaś zgniecionego Sato, idąc skocznym krokiem do swojego nietypowo utalentowanego chłopaka.





Gundham Tanaka


Westchnęłaś ciężko, gdy tylko oddaliliście się z Gundhamem od stanowiska ochrony.

Trochę zajęło ci wytłumaczenie starszemu panu Hiroshamie, że to była twoja wystawa sztuki, i że Tanaka miał pełne prawo wejść do budynku z czterema chomikami.

Nie znałaś mężczyzny, ale znałaś Gundhama i wiedziałaś, że skoro w domu nie udało ci się przekonać go do pozostawienia zwierząt, to na miejscu szanse na to były jeszcze bardziej znikome, więc wolałaś się dogadać z ochroniarzem w tej kwestii.

Całe szczęście udało ci się z nim porozumieć i, po dyskusji trwającej kwadrans, w końcu mogłaś pójść z Tanaką oglądać wystawę w pełni stworzoną przez ciebie.

Obecne przedsięwzięcie było twoim pierwszym od czasu dołączenia do Akademii Szczytu Nadziei, więc tryskałaś podekscytowaniem na wszystkie strony, co nie uszło uwadze nikomu kto cię zobaczył, a już zwłaszcza twojemu chłopakowi, który uśmiechał się słabo, podczas przyglądania ci się kątem oka.

Uprzejmie witałaś się z przybyłymi gośćmi, wymieniając z nimi krótkie uprzejmości, i prowadząc Tanake dalej, gdyż chciałaś pokazać mu wszystkie swoje arcydzieła, które dotychczas przed nim ukrywałaś. Na kilku nawet namalowałaś jego podopiecznych i nie mogłaś się doczekać, aż wreszcie je zobaczy.

Wtedy zaczepiła cię większa grupa gości, których delikatne płoszenie nie wystarczało, więc powiedziałaś swojemu towarzyszowi, aby przespacerował się kawałek sam, obiecując szybkie do niego dołączenie.

Naprawdę zostawił cię tylko na moment. Na tak krótką chwilę, że Monokuma nie zdążyłby się podczas niej wyśmiać, a mimo to ktoś zdążył zacząć się do ciebie przystawiać.

Na początku wmawiałaś sobie, że to... po prostu inny rodzaj uprzejmości, ale kiedy mężczyzna zaproponował ci bycie twoim prywatnym modelem miarka się przebrała. Jednak to nie ty zdążyłaś go skarcić.

- Taki beznadziejny śmiertelnik jak ty nie jest godny zostania uwiecznionym przez tak wspaniałą artystkę - skomentował Gundham srogo swoim głębokim i budzącym grozę głosem.

Cieszyłaś się, że stanął w twojej obronie, jednak jednocześnie martwiłaś się, że twoi goście źle odbiorą jego słowa, co na takim przedsięwzięciu byłoby wręcz niewybaczalne dla ciebie jako autorki.

Twoje obawy zostały szybko rozwiane, gdy goście was otaczający zaczęli obdarzać większym zainteresowaniem twojego chłopaka niż ciebie.





Kazuichi Soda


Ze złością kopnęłaś koło swojego roweru. Byłaś nie tylko zła, ale i również porządnie podirytowana.

Nie dość, że miałaś koszmarny dzień w szkole, koleżanka cię wystawiła, to jeszcze twój jedyny środek transportu w drodze do domu cię zawiódł.

Sprawdziłaś kalendarz z pięć razy, aby upewnić się, że nie był to piątek trzynastego, mimo że to tłumaczyłoby twojego okropnego pecha owego dnia.

W zasadzie to nie wiedziałaś, co stało się z twoim rowerem. Jechałaś sobie spokojnie, gdy nagle zaczął wydawać dziwny dźwięk, po czym wypiął się na ciebie, złapał jaką blokadę, i nie mogłaś pedałować dalej.

Najchętniej zaczęłabyś krzyczeć z frustracji, ale nie chciałaś zamiast do domu trafić do zakładu psychiatrycznego, więc utrzymałaś swoje emocje na wodzy.

Wyjęłaś telefon z kieszeni i zadzwoniłaś do Kazuichiego, prosząc go, aby do ciebie przyszedł i pomógł z rowerem - zgodził się bez wahania. Podałaś mu adres miejsca, w którym się znajdowałaś, po czym się rozłączyłaś.

Z nadąsaną miną kucnęłaś przed rowerem, jakby oceniając jego stan. Najchętniej byś go porzuciła, ale musiałaś być realistką i myśleć też o kolejnych dniach, które wymagały od ciebie dojazdu do szkoły.

Nagle ktoś poklepał cię niepewnie po ramieniu. Spojrzałaś za siebie, dostrzegając niewiele starszego od siebie chłopaka z szerokim i przyjemnym uśmiechem.

- Rower zastrajkował? - rzucił zaczepnie, mrużąc lekko z rozbawienia oczy.

- Na to by wychodziło, choć skłamałabym mówiąc, że to nie w jego stylu. Zawsze był z niego niewdzięcznik - odpowiedziałaś, wciąż niezadowolona i oburzona, ale już nieco mniej niż wcześniej.

- Mogę wam pomóc znaleźć kompromis - zaproponował, wyciągając w twoją stronę rękę. - Jestem Saori Adachi. Interesuję się trochę mechaniką, więc mogę rzucić na niego okiem.

- [Imię] [Nazwisko] - odpowiedziałaś, ściskając jego dłoń. - Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony, ale mój chłopak zaraz tu będzie i się tym zajmie.

- Chłopak jest mechanikiem? - zapytał z dużą dozą sarkazmu, spodziewając się przeczącej odpowiedzi.

- Dokładnie. Do tego najlepszym w tej dziedzinie - odpowiedziałaś z dumą, unosząc prowokująco podbródek.

- Zatem nie zrobi ci to różnicy, że pomogę ci z rowerem, bo nawet jeżeli pogorszę sprawę, to on sobie z tym poradzi? - bardziej stwierdził, niż zapytał, kucając z determinowaną miną przed twoim rowerem.

Nie dyskutowałaś z nim dłużej - miał nawet rację. Poza tym, jakby udało mu się jakimś cudem naprawić twój rower przed przyjściem Sody, to może ten nawet by nie musiał przychodzić.

- Nie kłopocz się, stary. Zajmę się tym - odparł nagle Kazuichi, kładąc Saoriemu dłoń na ramieniu, tak jak ten uprzednio zrobił to tobie. - W każdym razie dzięki za chęci.

Adachi wstał, co ukazało, że był nieco wyższy od twojego chłopaka.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Saori z uśmiechem odszedł żegnając się uprzednio z tobą.

Soda naprawił twój rower, ale miał przy tym tak groźną minę, że przez ten czas się ani razu do niego nie odezwałaś.





Kokichi Ouma


Miałaś bardzo dziwne poczucie deja vu, gdyż znowu znajdowałaś się w sklepie, znowu potrzebując usilnie jednego produktu. Były tylko dwie zmiany: zwierzchnikiem twojej misji został Kokichi, a nie mama, i tym razem nikt cię nie wyprzedził w zabraniu ostatniego egzemplarza.

Rozejrzałaś się szybko, po czym pośpiesznie podeszłaś do stoiska z napojami, zabierając ostatnią butelkę panty o smaku winogron.

Uśmiechnęłaś się triumfalnie, jakbyś właśnie wygrała złote trofeum, zamierzając poszukać Oumy, który wędrował po innej części sklepu. Nie znaliście supermarketu, w jakim się obecnie znajdowaliście, więc się rozdzieliliście w poszukiwaniu panty, której nie było w trzech innych sklepach, jakie sprawdziliście.

Ucieszyłaś się, że wasza wędrówka w końcu się zakończy, gdyż miałaś już szczerze dość kursowania po całym mieście w poszukiwaniu głupiego napoju w butelce.

- Przepraszam - zawołał ktoś nagle. Nie wiedziałaś, czy to było do ciebie, ale z ciekawości musiałaś spojrzeć za siebie. - Czy bardzo potrzebujesz tego napoju? Widzisz... Bardzo mi zależy na jego kupnie - poprosił cię miło chłopak o rok starszy od ciebie.

Dzięki swojemu talentowi szybko zauważyłaś, że miałaś do czynienia z kimś często uprawiającym sport. Przyglądając się jego sylwetce, zwłaszcza rękom, wysunęłaś wniosek, że pewnie grywał bardzo często w tenisa ziemnego.

Dopiero po otaksowaniu całego chłopaka wzrokiem przypomniałaś sobie, że identycznymi słowami zwróciłaś się do Kokichiego, który swego czasu zabrał ci sprzed nosa ostatniego tuńczyka na promocji.

Zrobiło ci się żal chłopaka, bo dobrze wiedziałaś, co teraz czuł, i co za chwilę poczuje.

- Słuchaj, z chęcią oddałabym ci tę pantę, ale dla dobra mojego, twojego i całego wszechświata lepiej będzie jak ktoś inny ją dostanie - odpowiedziałaś z powagą.

Wolałaś przez chwilę czuć poczucie winy z powodu odmowy, niż przez najbliższe tygodnie wysłuchiwać zażaleń Oumy.

- Dam ci dwa razy więcej pieniędzy niż jest ona warta - uśmiechnął się do ciebie promiennie, próbując cię przekonać do pójścia z nim w układ. - Możemy też razem gdzieś wyjść, jeśli chcesz.

Westchnęłaś cicho, naprawdę współczując gościowi. Widziałaś, że mu zależy, ale nie mogłaś ustąpić.

- Przykro mi, ale muszę ci odmówić - powtórzyłaś po raz kolejny, uśmiechając się przepraszająco.

Chłopak nie chciał dać za wygraną, co widziałaś w jego oczach i mimice twarzy, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć wtrącił się Kokichi.

- Och, [Imię]-chan, on cię tak ładnie prosi, oddaj mu tę butelkę.

- Huh? - wydukałaś tylko, nie dowierzając w to, co właśnie usłyszałaś.

Spojrzałaś z dezorientacją na swojego chłopaka.

- Na pewno zależy mu na tym napoju, skoro nie wstydził się nagabywać ci z jej powodu. Jestem pewien, że potrzebuje go bardziej niż my - dodał niewinnym głosem, nie przestając patrzeć swojemu rozmówcy w oczy, mimo że nie mówił do niego bezpośrednio.

Odetchnęłaś po kryjomu ciężko. Gdy tylko pojawił się Ouma wiedziałaś, że sprawa jest już skończona.

Chłopak speszony cię przeprosił i wycofał się, chcąc zachować resztkę dumy, jaka mu pozostała. Wtedy naprawdę zrobiło ci się go żal.

- Chodźmy do kasy, [Imię]-chan~! - polecił Kokichi, zabierając ci z dłoni pantę, uśmiechając się przy tym już nie tak niewinnie jak przed chwilą. - Naprawdę chciałaś mnie zdradzić, [Imię]-chan?

- Jakie zdradzić?! Od początku do końca mu odmawiałam tylko ze względu na ciebie! - prychnęłaś z oburzeniem, zirytowana całą sytuacją.

- Wiedziałem, że na moją ukochaną [Imię]-chan mogę liczyć - odparł miłym głosem, jakby cię nie usłyszał, po czym wolną ręką złapał za twoją dłoń.

Pokręciłaś niezauważalnie głową.

Przy nim nie da się nudzić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz