niedziela, 16 lutego 2020

[SG] First date











Makoto Naegi


Niejednokrotnie umawiałaś się ze swoim chłopakiem na spotkania, gdy tylko któreś z was miało na to ochotę bądź potrzebowało towarzystwa. Czym zatem miała się różnić randka? Może i nazewnictwo było inne, ale cała reszta się nie zmieniała, czyż nie? Dlatego zastanawiałaś się, czy na pewno widziałaś na twarzy Makoto ogromne zestresowanie - nie rozumiałaś takiej reakcji. Kto jak kto, ale żeby Super Licealny Szczęściarz obawiał się czegokolwiek? No hej, przecież szczęście mu sprzyjało!

- Wszystko w porządku, Makoto-kun? - zapytałaś miło, nie mogąc dłużej wytrzymać napiętej ciszy między wami.

Przeszkadzało ci to, że nic nie mówił, szczególnie że dokoła wcale tak spokojnie nie było. Wszędzie krążyli jacyś ludzie - różnej płci i w różnym wieku. Oczywiście, nie dziwiło cię to, wręcz przeciwnie - gdyby w centrum miasta nie odbywał się zgiełk, to czy nie oznaczałoby to jakieś apokalipsy? Całe szczęście, że miałaś u swego boku kogoś z nadnaturalnym szczęściem, dzięki czemu twoje szanse przeżycia byłyby wielkie.

-Y-Yhm - wydukał niewyraźnie. Gdyby nie pokiwał przy tym twierdząco głową, to wciąż zastanawiałabyś się nad tą kwestią.

Zmarszczyłaś lekko brwi, wpatrując się w jego lewy profil. Naprawdę nie rozumiałaś jego zachowania, ale to nie oznaczało, że nie miałaś w żaden sposób na niego wpływać. W końcu to wasza randka, więc od ciebie też dużo rzeczy zależało. Dlatego, bez żadnych oporów, złapałaś Makoto za rękę, ściskając ją, gdy się nieco wzdrygnął czując niespodziewany dotyk. Uznałaś, że wystarczy wam już tego spaceru, i że czas zająć się czymś ciekawszym, odrywając Naegiego od ciągłego myślenia.

Wtedy twój wzrok powędrował do witryn sklepowych, jakie was otaczały. Mnóstwo różnorakich lokali znajdowało się dookoła was. Choć salon z grami kusił cię całą swoją krasą, obiecałaś sobie, że się powstrzymasz i nie zaciągniesz tam Makoto. W końcu w takie miejsce mogliście iść codziennie (co niemal było prawdą), więc na przekór własnym pragnieniom pociągnęłaś Naegiego w stronę galerii naprzeciwko. To nie poprawiło między wami nastroju, ale kiedy zobaczyłaś nowo otwartą kawiarenkę z lodami szybko skinęłaś w jej stronę głową.

- Idziemy?! - zapytałaś z podekscytowaniem, co w zasadzie było bliższe prośbie niż pytaniu. Makoto jednak nie robiło to większej różnicy i zgodził się niemal od razu.

Chociaż to wygląd lokalu głównie wzbudził twoje zainteresowanie, przez co nie oczekiwałaś niczego odnośnie samego jedzenia znajdującego się na miejscu, musiałaś przyznać, z opadniętą szczęką, że ilość opcji wyboru cię po prostu omamiła. Nie mogłaś się przez to zdecydować, czy postawić na dobrze znany smak [twoje ulubione lody] lodów, czy może zaszaleć i spróbować czegoś nowego. Co prawda konina czy viagra nie brzmiały zbytnio apetycznie, więc zdecydowałaś się w końcu wziąć [dziwny, ale jadalny według ciebie, smak lodów]. Makoto również miał problem z wyborem, więc zaproponowałaś, aby wziął taki sam jak ty. W najgorszym wypadku skończylibyście wymiotując, ale grunt, że razem, nie?

Po degustacji, na szczęście nie takiej znów złej, poszliście się przejść po galerii, zaglądając sporadycznie do jakiś sklepów. Oglądałaś wszystko raczej spokojnie i bez większego zaangażowania. Ożywiłaś się dopiero jak zobaczyłaś budkę do robienia zdjęć. Dotychczas nie miałaś okazji z żadnej skorzystać, dlatego teraz nie zamierzałaś przejść obok niej obojętnie.

- Zróbmy sobie zdjęcie, Makoto-kun! - Ścisnęłaś mocniej jego dłoń, jakby przyszło mu do głowy się opierać.

Tak jak zdążył się dotychczas rozluźnić, tak na wieść o twoim zamierzę znowu się nieco speszył. Mimo to nie zamierzałaś odpuszczać.

- Spokojnie, będzie fajnie - zapewniłaś go, uśmiechając się niewinnie, choć niektórzy i tak nazwaliby to uśmiechem diabła.

Odsuwając zasłonkę weszliście oboje do środka, obrzucając uważnym spojrzeniem całe wnętrze. Nawet bez instrukcji obsługi wiedziałaś doskonale co robić. W końcu oglądało się anime, czytało mangi i grało w gry - niemożliwe, żebyś nie potrafiła sobie z tym poradzić!

- Gotowe! Teraz tylko ładnie się uśmiechnąć! - poleciłaś, choć nie byłaś pewna czy sobie, czy Makoto.

Do tego momentu wszystko szło gładko, aż nagle zaczęłaś się dziwnie stresować. Nie rozumiałaś, dlaczego dłonie ci się zatrzęsły, w gardle zrobiło sucho, jakbyś połknęła wiadro wiórków, a w brzuchu coś niebezpiecznie ścisnęło. Nie potrafiłaś unieść kącików ust ku górze, więc musiałaś się do tego jakoś zmusić.

Światło błysnęło już kilka razy i wiedziałaś, że za chwilę pozostanie ci oglądać tę nieudaną pamiątkę, więc w ostatnim momencie, czegoś na granicy odwagi i szaleństwa, chwyciłaś swojego chłopaka za koszulkę, czym zwróciłaś na siebie jego uwagę. Miałaś wtedy idealną okazję, aby zadrzeć wyżej głowę i go pocałować. Zamknęłaś oczy akurat, gdy rozbłysnął kolejny, już ostatni, flesz.

Nieco niepewnie odsunęłaś się od Makoto, widząc jak czerwieni się po same uszy. Zaśmiałaś się cicho na ten widok, nie mogąc przestać się uśmiechać z satysfakcją, choć sama czułaś, że zalewa cię fala gorąca.

Kiedy opuściliście budkę, aby odebrać wasze zdjęcia i je obejrzeć, wiedziałaś już, że swoją kopię będziesz nosiła wszędzie ze sobą. Zwłaszcza ze względu na tę ostatnią fotografię.





Byakuya Togami


To tylko kolacja w restauracji, [Imię]. To tylko kolacja. W restauracji. Drogiej restauracji. Dasz radę.

To nie tak, że panikowałaś. Nie-e. Dramatyzować dramatyzowałaś, ale dopiero, gdy uświadomiłaś sobie, że nie masz żadnej odpowiedniej sukienki na tę okazję. Teraz najzwyczajniej w świecie się stresowałaś. To normalne, prawda? Mnóstwo dziewczyn się denerwuje przed randką. A czy każda rozpatrywała wizję ucieczki w Bieszczady? Hm, niekoniecznie, ale ty byłaś skłonna udać się nawet do Czarnobyla, gdzie istniały większe szanse, że nikt by cię nie znalazł. Tak przynajmniej sobie wmawiałaś, choć doskonale wiedziałaś, że z ambicją Togamiego coś takiego nie jest problemem. A że nie chciałaś się narażać na słuchanie jego tyrad, wolałaś zachować się jak na Super Licealną Indywidualistkę przystało i wziąć się w garść!

Elegancką sukienkę pożyczyłaś od swojej mamy; całe szczęście, że nie była na ciebie za duża. Chciałaś upiąć włosy, ale gdy doszło do ciebie, że skoro na co dzień je wiążesz, to chociaż raz możesz sobie pozwolić na zostawienie ich rozpuszczonymi. Postawiłaś również na raczej lekki makijaż, skupiając się na dopasowaniu go do stylizacji tak, żeby całość ładnie się ze sobą komponowała. Dzięki przygotowaniom zapomniałaś o stresie, który i tak wrócił, gdy już się wszystkim zajęłaś.

Czas leciał nieubłaganie wolno, a wskazówki zegara tykały głośno, jakby wybijając marsz żałobny. Przez cały dzień nie udało ci się niczego zjeść, i to nie dlatego, że chciałaś zmieścić w sobie wszystkie potrawy, jakimi zostaniesz dzisiaj obdarowana. Po prostu ze stresu tak cię ściskało w żołądku, że nawet woda z trudem przechodziła ci przez gardło. Woda!

To uczucie wcale nie przypominało tak zwanych ,,motylków''. Szybciej coś na wzór ,,wyżera mnie od środka. Nie wiem jeszcze co, ale niech się pośpieszy!''. Oczywiście, że się cieszyłaś - na swój sposób - z randki z Byakuyą, ale musiałabyś być niespełna rozumu, żeby się jej nie obawiać ani trochę. Zwłaszcza, że zaprosił cię do ekskluzywnej i tak bogatej restauracji, że na pewno woda tam kosztowała więcej niż czynsz za twoje mieszkanie. Z jednej strony napawało cię to dumą, a z drugiej szukałaś transportu, który kierowałby się w kierunku Bieszczad. Chociaż do ameryki też byś się chętnie udała. Szczególnie tej południowej części. Zawsze podobało ci się hodowanie alpak.

Dobry Boże, o czym ja myślę?

Zostało ci tylko gratulować sobie powagi. Może jak z nerwów zjesz widelec, to Byakuya się zaśmieje? Ty na pewno też, chociaż będzie od tego zależało twoje życie, jak i stan gardła.

No dobrze, spokojnie, [Imię], wszystko będzie w porządku.

Przekonywałaś samą siebie w duchu, stojąc przed lustrem i upewniając się, że wyglądałaś nienagannie. Z nerwów raz po raz wygładzałaś swoją [kolor] sukienkę, pilnując, aby dłonie nie zaczęły ci się pocić. Wyjęłaś z kopertówki telefon, aby zobaczyć godzinę oraz uśmiechnąć się na pokaz, sprawdzając, czy szminka na ustach prezentuje się dobrze. Rzadko kiedy tak ci zależało na idealnym wyglądzie, ale przecież miałaś na to ważne uzasadnienie. W końcu musiałaś pokazać się z jak najlepszej strony, zwłaszcza jako partnerka kogoś takiego jak Togamiego Byakuyi.

Kiedy usłyszałaś dzwonek do drzwi szybko schowałaś komórkę z powrotem do torebki i w tempie natychmiastowym, uważając, aby nie zabić się na szpilkach, pognałaś do wyjścia. Zanim chwyciłaś za klamkę wyrównałaś oddech, po czym z firmowym uśmiechem przywitałaś Togamiego u swego progu. Omiotłaś jego sylwetkę uważnym spojrzeniem - jak zawsze prezentował się bez jakichkolwiek zarzutów, wręcz idealnie.

I jak tutaj nie być o niego zazdrosną?

Byakuya w pierwszym odruchu uniósł sceptycznie jedną z brwi - doskonale wiedziałaś, że najchętniej rzuciłby jakąś kąśliwą uwagę na temat tego, że zbyt późno otworzyłaś mu drzwi. Jednak im dłużej się tobie przyglądał, tym bardziej ochota mu na to najwyraźniej przechodziła. Wpatrywaliście się tak w siebie w milczeniu, aż w końcu Togami uśmiechnął się z zadowoleniem.

- Wspaniale wyglądasz - odparł nagle bez chociażby cienia kpiny. Zdziwiło cię, że tak najzwyczajniej w świecie sprzedał ci komplement, ale nie zamierzałaś narzekać. Najwyraźniej i Togamiemu zdarzały się i dobre dni. Albo doczekałaś się cudu. Nieważne, która to była opcja, tobie to pasowało.

- Dziękuję, ty również - uśmiechnęłaś się promiennie, gryząc się w język w ostatniej chwili, aby nie dodać ,,jak zwykle''. - Idziemy? - zapytałaś, wychodząc z mieszkania i zamykając za sobą drzwi.

Wzięłaś swojego chłopaka pod ramię, ostatni raz poprawiając przy tym sukienkę.



Wieczór zapowiadał się bardzo obiecująco. Gwiazdy migotały wesoło wysoko na niebie, znajdując się o wiele dalej od ziemi, aniżeli mogłoby się wydawać.

Od samego wejścia nie opuszczał cię niepokój oraz uczucie, że znajdowałaś się w niewłaściwym miejscu. Może i na biedę nie narzekałaś, ale wzdrygałaś się na samą myśl, że tutejsza herbata kosztowałaby cię tyle, ile twoje miesięczne wynagrodzenie. A przecież w nisko budżetowej kawiarni nie pracowałaś. Starałaś się jednak o tym za wiele nie myśleć, aby móc w pełni cieszyć się wieczorem. W końcu komuś takiemu jak Byakuya słowa ,,zapraszam cię na randkę'' nie przechodzą zbyt często ani łatwo przez usta, więc musiałaś korzystać z bieżącej okazji całymi garściami.

Jednak twoje czarne myśli nie zniknęły całkowicie, szczególnie gdy kelner zaprowadził was do zarezerwowanego stolika. Restauracja była ogromna i wręcz w każdym calu ukazywała swój przepych. W środku znajdowali się sami przedstawiciele wyższych sfer; głównie bogaci biznesmeni, ale i niejedna gwiazda telewizyjna się trafiła. Rozpoznałaś nawet kilku aktorów, do których nie podeszłaś tylko ze względu na wysoką samokontrolę.

Nie za bardzo podobała ci się aura, jaką roztaczali ci ludzie - jakby wyraźnie chcieli dać innym odczuć, że należy im się szacunek większy, aniżeli nakazywałyby formy grzecznościowe. Z drugiej jednak strony nie mogłaś zaprzeczyć, że wzbudzali oni w ten sposób niezapomniane wrażenie.

Mężczyzna, w eleganckim uniformie, odsunął ci krzesło, abyś mogła na nim spokojnie usiąść. Był to ten sam, który chwilę szybciej zabrał od ciebie płaszcz. Normalnie zażartowałabyś, że więcej swojego okrycia nie zobaczysz, ale w obecnym miejscu i towarzystwie, nawet nie śmiałaś czegoś takiego insynuować.

Podziękowałaś kelnerowi, posyłając mu uprzejmi uśmiech, świadoma, że odwzajemnił się tym samym głównie z obowiązku.

Choć przypuszczałaś, że cały wieczór spędzisz siedząc jak na szpilkach, mile się zaskoczyłaś, gdy twój chłopak naprawdę starał się być dla ciebie jak najmilszym. Momentami martwiłaś się, czy nie jest przypadkiem chory, ale to niczego by nie tłumaczyło. W końcu nawet bakterie czy wirusy nie potrafiły ujarzmić jego charakteru.

Ostatecznie bardzo dobrze spędziłaś czas. Nawet udało ci się nie połknąć widelca! Uśmiech nie schodził ci z twarzy praktycznie ani na moment, jednak tylko do pewnego czasu, gdy Togami zapytał cię, czy ci się podoba.

- Uhm, nie mam do niczego zastrzeżeń. Wszystko tutaj jest cudowne - odpowiedziałaś bez ani chwili zawahania. Choć słysząc odpowiedź swojego chłopaka nieco cię zmroziło:

- To dobrze. Musisz się zacząć przyzwyczajać.





Chihiro Fujisaki


Marzeniem każdego dziecka jest chociaż raz udać się do parku rozrywki. Może i wyrosłaś już z tego wieku, ale wciąż byłaś dziewczyną, więc nadal mogłaś trzymać się tej fantazji. Całe szczęście, po kilku ładnych prośbach, udało ci się Chihiro przekonać do randki w takim miejscu. Co prawda cieszyłabyś się bardziej, gdyby ubrał się jak chłopak, ale cóż... Nie można mieć wszystkiego, prawda? Trzeba doceniać to, co się ma albo się to straci.

- Gdzie idziemy najpierw? - zapytałaś słodko, łapiąc Fujisakiego za rękę. Pierwszy raz doceniłaś fakt, że był niższy od ciebie, więc bez skrępowania wykonywałaś tego typu rzeczy publicznie. W końcu inni mogli pomyśleć, że jest twoją młodszą siostrą albo kimś w tym guście, dzięki czemu - w mniemaniu innych - dziewczyny trzymające się za dłonie, to wcale nie jakiś dziwny widok.

Poczułaś jak na policzki wkrada ci się zdradliwie ciepło, gdy zobaczyłaś, że Chihiro się mocno zarumienił. Odwróciłaś wzrok, błądząc nim po okolicznych stoiskach.

-C-Co powiesz na to? - Wskazałaś na budkę z watą cukrową. - Możemy coś zjeść zanim pójdziemy skorzystać z atrakcji.

- Yhm. - Twój chłopak przytaknął ochoczo, jakbyś wymyśliła najlepszy plan na świecie.

Szkoda, że tak w rzeczywistości nie było, gdyż ta słodka, niepozorna chmurka okazała się sprawić ci wiele kłopotów. Że też zapomniałaś, jakie to cholerstwo jest lepkie! Gah, żeby tak działała na ciebie również czekolada... Życie wtedy byłoby takie proste. Jako Super Licealna Biegaczka stroniłaś od słodyczy, ale wiedziałaś, że za watą cukrową tęsknić nigdy nie będziesz.

Westchnęłaś ciężko, gdy udało ci się doprowadzić do porządnego stanu. Pełna determinacji odwróciłaś się w stronę swojego chłopaka.

- To teraz gdzie, Chihiro-kun? Kolejka górska, dom strachu, a może diabelski młyn? - zaproponowałaś, ledwo powstrzymując się od skakania z radości w miejscu. Przypomniało ci się wtedy, jaką wielką moc posiadał cukier. Dlaczego trener zabraniał ci go spożywać przed zawodami? Na pewno zawsze byś wygrywała! - Mnie wszystko pasuję, więc możesz śmiało zadecydować!

Przez zastrzyk energii nie zauważyłaś, że żadne z zaproponowanych przez ciebie miejsce nie odpowiadało za bardzo Chihiro. Kolejka górska wyglądała na śmiertelnie niebezpieczną, dom strachu już samą nazwą nie zachęcał, a co dopiero diabelski młyn. Dlatego skończyliście w obracających się filiżankach, karuzeli oraz tunelu, który przemierzyliście na rowerach wodnych. Nie tak wyobrażałaś sobie spędzić dzień w wesołym miasteczku, ale nie narzekałaś. W końcu nieważne, co się robi, ale z kim, prawda?

Niemniej, musiałaś przed zachodem słońca zaciągnąć Fujisakiego na diabelski młyn. Byłaś gotowa w tym celu skończyć w piekle, gdyż wiedziałaś, że będzie warto. Szkoda tylko, że nie uwzględniłaś bardzo dużej wysokości, przez którą zrobiło ci się słabo. Zatem ostatecznie to tobą musiał się zająć Chihiro, ale miało to swój plus - nie przejmował się tym, że znajdowaliście się w niewielkiej, szklanek kabinie, bo całą swoją uwagę skupiał na tobie.

Chociaż zakończenie waszej randki nie wyglądało na idealne, to i tak znakomicie się bawiłaś, ciesząc się, widząc tak opiekuńczą stronę swojego chłopaka.





Hajime Hinata


Dla przeciętnej osoby wyjście do kawiarenki mogło nie budzić zbyt wielkiego entuzjazmu, ale tobie to najzwyczajniej w świecie nie przeszkadzało. Wolałaś udać się ze swoim chłopakiem w miejsce dobrze wam znane, w którym czuliście się swobodnie, nie musząc się niczym stresować ani denerwować. A przecież to było jedną z najważniejszych czynników podczas randki, aby każda ze stron czuła się dobrze.

Hajime na moment cię opuścił, idąc za potrzebą, a ty w tym czasie podeszłaś do lady, aby złożyć zamówienie. Chociaż wnętrze lokalu było doskonale naświetlone, żywe i kolorowe, czyli takie jak lubiłaś, zdecydowałaś z Hinatą, że weźmiecie jedzenie na wynos, by móc się jeszcze przespacerować. W końcu na zewnątrz panowała znakomita pogoda, więc nie chcieliście marnotrawić jej siedząc w jakichkolwiek pomieszczeniach.

Stanęłaś w kolejce uważnie przeglądając wiszące na ścianie menu. Oczywiście, jak na kobietę przystało, nie potrafiłaś się zdecydować odnośnie tego co wybrać. Nie posiadałaś w głowię ani w kieszeni żadnej listy, która umożliwiłaby ci zakup, więc z lekką paniką szybko się namyślałaś, aby przypadkiem nie blokować kolejki.

W końcu zdecydowałaś się na mnóstwo babeczek, naprawdę mnóstwo, o różnych polewach oraz posypkach. Wiedziałaś, jakie są twoje ulubione smaki, jak i Hajime, ale skąd miałaś mieć pewność, że dzisiaj również najdzie was na nie ochota? Kaprysy kubków smakowych są bardzo różne, a ty nie chciałaś, żeby przez całą resztę dnia chodziła za tobą ochota na coś, czego przy sobie nie posiadałaś.

Tymczasem usiadłaś przy jednym ze stolików, czekając aż personel zrealizuje twoje zamówienie, jednocześnie oczekując powrotu Hinaty. W pewnym momencie twoją uwagę przykuły wiadomości, które wyświetlały się na plazmowym ekranie, wiszącym w jednym z rogów pomieszczenia. Elegancko ubrany mężczyzna po trzydziestce mówił coś o dziwnym zgromadzeniu w parku, które przykuło wczoraj dość sporą uwagę. Podobno wielu świadków widziało ruszającą się i mówiącą maskotkę. Zaśmiałaś się cicho pod nosem.

Jak zwykle telewizja opowiada same bzdury.

Drgnęłaś mimowolnie, gdy ktoś nagle dotknął twojego ramienia. Zdezorientowana odwróciłaś się, aby zobaczyć uśmiechającego się do ciebie Hajime.

- W porządku, [Imię]-chan? - zapytał z ledwo zauważalną nutą zmartwienia w głosie. Pokręciłaś energicznie głową, natychmiastowo wstając.

- Jak najbardziej, po prostu się zamyśliłam - odpowiedziałaś, przyglądając się starannie zapakowanemu zamówieniu, które trzymał Hinata. - To nasze? Czemu ci je dali, a nie mnie?

- Wyszedłem z łazienki, akurat gdy chcieli ci je przekazać.

- Aaa, rozumiem - przytaknęłaś, jakby cię dzięki temu olśniło.

- To... Idziemy?

- Yhm. - Poprawiłaś marynarkę, drżąc z podekscytowania.

Chociaż Hajime miał wasze zamówienie, nie sprawiało mu żadnego problemu, aby nieść je za pomocą jednej ręki, drugą trzymając cię za dłoń, kiedy posłałaś mu spojrzenie godne Kota w butach ze Shreka. Długo jednak taki stan rzeczy nie trwał, gdyż nie mogłaś już dłużej wytrzymać - chciałaś wreszcie zakosztować babeczek, które niejednokrotnie tak wychwalały twoje koleżanki.

Tak więc, spacerowaliście po alejkach w parku, delektując się przepysznym smakiem słodyczy. Coś czułaś, że jeszcze nieraz udasz się do tamtej kawiarenki.

Kiedy pochłonęliście znaczną część babeczek, usiedliście na jednej z drewnianych ławek, trwając obok siebie w przyjemnym milczeniu, ciesząc się z towarzystwa drugiej osoby.

- Oi, [Imię]-chan, masz tutaj trochę lukru - zaśmiał się krótko Hajime, wskazując palce na swój kącik ust.

Zamrugałaś zdziwiona, chcąc już otrzeć buzię, kiedy spostrzegłaś, że twój chłopak nachyla się w twoją stronę. Na ułamek sekundy serce ci stanęło, tylko po to, by po chwili zacząć bić ze zdwojoną szybkością. Zamknęłaś oczy, czując jak wasze usta się ze sobą stykają. Z przyjemnością stwierdziłaś, że to był najsłodszy pocałunek, jaki do tej pory mieliście.





Nagito Komaeda


Nadzieje, co do waszej pierwszej randki miałaś wielkie. Tak wielkie, jak wzgórze, na które się wspinałaś razem z Nagito. ,,Piknik to taka piękna i nietuzinkowa forma randki'' mówiły twoje koleżanki. ,,Miłość najlepiej rozkwita na łonie natury, gdzie jest pełno wspaniałych widoków''. Co do krajobrazu mogłaś się zgodzić - otoczenie zapierało dech w piersiach. Albo to przez zadyszkę... Sama już nie byłaś pewna.

- Chcesz odpocząć, [Imię]-chan? - zapytał troskliwie Nagito, przystając i oglądając się za tobą.

-N-Nie, wszystko gra - odpowiedziałaś z trudem, siląc się na uśmiech. Kto by pomyślał, że taki chorowity chłopak ma tyle krzepy?! Bo przecież niemożliwe, aby szczęście nie pozwalało mu się zmęczyć!

- Na pewno?

-Tak, pewnie! - odkrzyknęłaś, z trudem łapiąc oddech. Żałowałaś trochę, że przestałaś się spóźniać do szkoły. Może i nie wypadało przychodzi na zajęcia w ostatniej chwili, ale dzięki temu wyrobiłaś sobie niemałą kondycję, po której obecnie nawet ślad nie pozostał.

Ledwo powstrzymywałaś się od sapania jak parowóz, nie mając siły chociażby głowy trzymać prosto, przez co twoje podziwianie krajobrazów ograniczyła się do oglądania gleby. Ładnej i żyznej gleby, tak swoją drogą.

Zatrzymałaś się niespodziewanie, kiedy dostrzegłaś przed sobą wyciągniętą dłoń. Spojrzałaś w górą, widząc jak Komaeda uśmiecha się do ciebie łagodnie, tak jak to miewał w zwyczaju. Ilekroć cię nim obdarowywał zawsze wszelki stres i niepokój cię opuszczały.

Chwyciłaś jego rękę w momencie, w którym prawie się potknęłaś, co z pewnością skończyłoby się zwichniętą kostką. Jednak szczęście w nieszczęściu nie opuszczało was ani na moment. Zaśmiałaś się nieco nerwowo, trwając w objęciach Nagito.

-W-Wiesz... Może trochę zwolnijmy, co? - zaproponowałaś, uśmiechając się z zakłopotaniem.

- Nie martw się, [Imię]-chan, już prawie jesteśmy - spróbował dodać ci otuchy, na co tylko skinęłaś głową w zrozumieniu.

Faktycznie po kilku minutach, które dla ciebie strasznie się ciągnęły, udało wam się dotrzeć na miejsce. Polana, ze soczyście zieloną trawą, nie wyglądała, aby w jakimkolwiek stopniu odwiedzali ją inni ludzie - zero wydeptanych ścieżek, niedopałków papierosów, zagubionych ubrań czy śmieci. Zachwycona błądziłaś po całym otoczeniu wzrokiem, nie mogąc nasycić nim oczu. Miałaś wrażenie, że na żadnym drzewie nie ma liścia o tym samym odcieniu oraz że poruszają się ono we własnym tańcu, zachęcone przez delikatny wietrzyk.

Postąpiłaś powoli przed siebie, uśmiechając się promiennie do swojego chłopaka.

- Jak znalazłeś to miejsce? - wykrztusiłaś z niedowierzaniem połączonym z podziwem.

- Przez przypadek. - Zaśmiałaś się krótko słysząc taką odpowiedź - ani trochę cię ona nie zdziwiła.

- Przepięknie tu. - Rozglądałaś się dalej, chcąc zatrzymać w swojej pamięci każdy napotkany przez oczy szczegół.

- Idealne miejsce na piknik, prawda? - uśmiechnął się szeroko, widząc twoją wyraźną radość. Złapał cię za rękę, prowadząc w kierunku jednego z większych drzew. - Tutaj chyba będzie w porządku.

Skinęłaś chętnie głową, siadając razem z Nagito w cieniu, wyciągając z torby kilka smakołyków, które przygotowaliście przed wyruszeniem. Chociaż strasznie ciężko ci się szło w to miejsce, nie żałowałaś włożonego w to trudu. Mogąc wtulić się w Komaedę i razem z nim cieszyć się pięknem otoczenia wiedziałaś, że było warto - dla tego wszystkiego.





Gundham Tanaka


Nerwowo stukałaś palcami o okno, kiedy wasz pociąg minął kolejny peron. Nie powiedziałaś Tanacę dokąd jechaliście, chcąc to utrzymać jak najdłużej w tajemnicy. Z jego twarzy nie byłaś w stanie wyczytać czy się niecierpliwił, czy nie. W każdym razie nie narzekał ani nie oponował, więc nie widziałaś powodów do martwienia się chociażby tą kwestią.

Wyjęłaś z torebki telefon, chcąc posłuchać muzyki, aby stłamsić w ten sposób nagromadzone w głowię myśli. Jedną ze słuchawek podałaś Gundhamowi, którą przyjął bez zadawania jakichkolwiek pytań. Musiał ci naprawdę ogromnie ufać, skoro nie przejmował się tym, dokąd się udawaliście ani tym, że mogłaś puścić mu jakiś heavy metal rozrywający bębenki. Skarb mieć takiego chłopaka, czyż nie?

Wysiedliście na odpowiednim przystanku, przechodząc kawałek drogi w niezmąconej ciszy. Nadal nic o waszym celu nie zdradziłaś, choć nie musiałaś dłużej się już powstrzymywać. Przy odpowiednim znaku Tanaka sam się zorientował.

- Idziemy do zoo?

- Yhm. Jeszcze nigdy razem w żadnym nie byliśmy, prawda? - zapytałaś ze słodkim uśmiechem. Sądziłaś, że perspektywa spędzenia wolnego czasu w ten sposób mu się spodoba i, całe szczęście, nie myliłaś się. Gundham od razu się bardziej ożywił, a w jego oczach pojawiło się żywe zainteresowanie.

Całą resztę dnia, aż do zamknięcia zoo, spędziliście na spacerowaniu między wybiegami, obserwowani przez zwierzęta z równie wielkim entuzjazmem, z jakim wy się im przyglądaliście. Uznałaś to za uczciwą wymianę, chociaż lama mogła się trochę powstrzymać. Przecież każdy głupi widział, że szykowała się do śliniowego ataku!

- Chodźmy dalej. - Pociągnęłaś Gundhama za rękę, posyłając zwierzęciu spojrzenie numer dwa, pt. ,,rozgryzłam cię, ty zmutowana owco''.

Zdecydowanie najlepiej oglądało ci się niedźwiedzia brunatnego, dopóki Tanaka nie zacząć się z nim ,,porozumiewać''. Podejrzewałaś, że taki moment prędzej czy później nadejdzie, choć wolałaś, aby twój chłopak wybrał do tego mniej niebezpieczne zwierzę.

Wzdrygnęłaś się z przerażenia, kiedy zwierzę leniwie ruszyło w twoją stronę. Wstrzymałaś oddech, ledwo powstrzymując się przed ucieczką w te pędy. Kiedy jednak Gundham stanął obok ciebie, zapewniając, że niedźwiedź nie zrobi ci krzywdy, odważyłaś się dotknąć futro ,,misiaczka''.

Może i nie była to standardowa randka, ale na pewno niezapomniana.





Kazuichi Soda


Kiedy Kazuichi, cały czerwony na twarzy jak burak, spytał z paniką, czy nie chciałabyś pójść z nim kupić potrzebne mu części, już wtedy wiedziałaś, że coś nie gra. W końcu, po długich rozważaniach, domyśliłaś się, że Soda mógł chcieć cię zaprosić na randkę, ale najzwyczajniej w świecie nie wytrzymał napięcia i palnął, co mu pierwsze przyszło do głowy. Zatem ty, jako wspaniałomyślna i dobra dziewczyna, zasugerowałaś swojemu chłopakowi spotkanie tak, aby myślał, że wynikło ono za jego sprawą. Przecież nie mogłaś pozwolić, by jego męskie ego upadło. Wtedy odwrócenie tego procesu kosztowałoby cię mnóstwa starań. A tak wystarczył ładny uśmiech, właściwe ułożenie zdań i wypad do kina zorganizowany ku uciesze obu stron.



Dotarcie na miejsce nie zajęło wam zbyt wiele czasu. Bez problemu mogliście zrealizować swoją wcześniejszą rezerwację na [,,tytuł filmu'']. W domu nie zdążyłaś zapoznać się z opisem, jak i opiniami na tematu filmu, ale sądziłaś, że skoro wybrał go Soda, to wcale nie mógł być zły. A nawet jeśli, to zamierzałaś skupić się na całkowitym opróżnieniu kubełka z popcornem w rozmiarze ,,dziwnie dużym''.

Gdy zajęliście swoje miejsca, siadając na wygodnych, czarnych fotelach i patrząc się na niesamowicie duży ekran z idealnym obrazem, zorientowałaś się, że poszliście na film z gatunku akcji, komedii i dramatu. Nie sądziłaś, że coś dobrego może powstać z takiego połączenia, ale im bardziej zagłębiałaś się w rozgrywaną historię, tym się z każdą chwilę do tego przekonywałaś.

Do tego, w pewnym momencie, zauważyłaś, że ręka Sody znajduję się na twoim podłokietniku. Normalnie, poza przewróceniem oczami za zajęcie tymczasowej twojej własności, byś to zignorowała, gdybyś nie dostrzegła szkarłatnych plam na policzkach chłopaka. Westchnęłaś cicho, zastanawiając się, kto tak naprawdę w waszym związku ,,nosi spodnie''.

Przez kilka sekund rozważałaś wybór pomiędzy Kazuichim a popcornem, aż w końcu odstawiłaś kubeł na bok, a różowowłosego złapałaś za dłoń. W końcu wspaniałomyślna i dobra z ciebie dziewczyna, prawda?

Która, gdy przyjdzie co do czego, będzie mogła mu to wszystko wypomnieć.





Kokichi Ouma


Chciałaś spotkać osobę nie łatwą do przejrzenia - co ci się udało. Chciałaś umawiać się z osobą nie łatwą do przejrzenia - co również ci się udało. Nigdy jednak nie przeszło ci przez myśl, że zadawanie się z kimś takim będzie niosło za sobą tyle... niespodziewanych niespodzianek. A ty ich tak bardzo nie lubiłaś... Naturalnie, Ouma o tym wiedział doskonale. Czasami miewałaś wrażenie, że już dawno przejrzał cię na wylot, a pozory, że jest inaczej robił tylko ku własnej radości.

Kiedy zaprosił cię na jakąś wystawę - nie chciał zdradzić ci na jaką, gdyż uznał, że zrobi ci niespodziankę - zgodziłaś się z nim na nią pójść, chociaż nie przestawałaś łypać na swojego chłopaka podejrzliwym wzrokiem. W końcu, co takiego mogło być prezentowane, że ktoś taki jak on się tym zainteresował? Na to pytanie nie poznałaś odpowiedzi, dopóki nie przyszło ci stanąć przed ogromnym bilbordem informującym o niepowtarzalnej i wyjątkowej wystawię robotów.

- Po... Poważnie? - wydukałaś niemrawo, przyglądając się sceptycznie budynkowi. - Czy oni cię tam na pewno wpuszczą?

- Hę? A dlaczego mieliby tego nie zrobić?

- Kogoś o tytule Najwyższego Przywódcy nie powinno się wpuszczać w takie miejsca.

- Jesteś taka spostrzegawcza, [Imię]-chan. Tak jak przystało na Super Licealną Obserwatorkę! - pochwalił cię, uśmiechając się niewinnie i dotykając palcem twoich ust. - Szkoda, że tylko ty wiesz o moim talencie!

- Mogę twój tytuł powtórzyć jeszcze raz, ale głośniej. O tam, przy stanowisku ochrony - odparłaś niezrażona jego postawą, wskazując na wejście.

- Nie zrobiłabyś tego, [Imię]-chan!

- Niby dlaczego~?

- Bo... Bo to by znaczyło, że ty tak naprawdę wcale nie chciałaś iść ze mną na randkę - odpowiedział smutnym głosem, a z jego oczu popłynęło kilka krokodylich łez. Zirytowałaś się widząc, że znowu próbuje wziąć cię na dobrze znany sposób. Niemniej, zarumieniłaś się solidnie, kiedy nazwał wasze wyjście randką.

- Dobra, wystarczy. Nie zrobię niczego takiego, ale przestań już - skapitulowałaś, wzdychając ciężko.

Na szczęście nie musiałaś żałować swojej decyzji, gdyż wasz wypad wcale nie potoczył się źle ani, co ważniejsze, nie skończył się tragicznie. Oczywiście nie powiedziałaś niczego podobnego na głos - nie chciałaś chwalić dnia przed zachodem słońca. Zwłaszcza że od czasu waszego wyjścia Kokichi nie przestawał się dziwnie uśmiechać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz