sobota, 15 lutego 2020

[SG] Looking at his talent










Piękno można stworzyć, a wiedzę zdobyć, ale talentu nie da się ani kupić, ani nauczyć.

— Danielle L. Jensen



talent — związek — wiara





Makoto Naegi


Pociągnęłaś teatralnie nosem.

- Makoto-kun... Ja to obleje - jęknęłaś rozpaczliwym tonem, uderzając głową o ławkę i zostając z czołem do niej przyklejonym.

- Na pewno dasz radę, [Imię]-chan. Więcej nadziei - próbował cię pocieszyć twój chłopak.

Doceniałaś jego chęci i naprawdę uwielbiałaś ten jego nieskończony optymizm, ale w obecnej chwili miałaś ochotę nim potrząsnąć i uświadomić, że takie gadanie w niczym ci nie pomoże.

Wiedziałaś, że użalanie się nad sobą również niczego nie zmieni, ale ty miałaś ku temu dobry powód, a więc mogłaś!

Samo wypowiedzenie słów: ,,mam dzisiaj sprawdzian z [znienawidzony przedmiot]'', sprawiało, że każdy składał sobie nawzajem kondolencje i omawiał, jakiego koloru kwiaty chce mieć na swoim grobie.

Ty powiedziałaś, że rezerwujesz sobie [ulubiony kolor] różę.

- Makoto, pomóż mi - skomlałaś dalej ani myśląc, aby zajrzeć do podręczników.

Tylko głowa by cię od tego rozbolała.

- Chciałbym - rzucił przepraszająco.

Kiedy już zaczęłaś godzić się ze swoim strasznym losem, planując ucieczkę w Bieszczady, nagle rozległa się krótka melodyjka świadcząca o tym, że twój chłopak otrzymał e-maila.

Podniosłaś szybko głowę, wpatrując się z wyczekiwaniem w bruneta.

Załamka załamkom, ale kto wiadomości do twojego chłopaka piszę?

Prawie zaczęłaś mruczeć ostrzegawczo jak kot, kiedy Naegi nie zwracał na ciebie dłuższą chwilę uwagi i tylko wpatrywał się w telefon. Zmarszczyłaś jednak brwi, kiedy dostrzegłaś, że Makoto się nad czymś waha. W końcu westchnął cicho i pokazał ci e-maila, którego dostał.

Prawie zakrztusiłaś się powietrzem.

- To... To... To odpowiedzi do dzisiejszego sprawdzianu z [znienawidzony przedmiot]! - krzyknęłaś, zrywając się z ławki. - Ale... Od kogo to?

- Nie mam pojęcia, ale... Wygląda na to, że jakiś nauczyciel popełnił błąd.

Zaczęłaś pośpiesznie oddychać, prawie dostając hibernacji.

- Makoto, jesteś najlepszy! - Rzuciłaś się na chłopaka, przytulając go z całej siły. - Jesteś moją nadzieją!

Naegi zarumienił się po same uszy. Jeśli wcześniej się wahał czy pomóc ci w oszustwie, tak teraz na pewno tego nie żałował.





Byakuya Togami


Jak do tego doszło?

Pytałaś samą siebie albo może kogoś tam na górze, skoro właśnie w tamtą stronę patrzyłaś. Oba warianty były dość prawdopodobne.

W każdym razie nie mogłaś uwierzyć, że z powodu... Zaraz, czego tak właściwie? Twojego? Tego chłopaka, co na ciebie wpadł? Czy chodziło o to - w co bardziej przypuszczałaś - że gdyby nie zderzył się z tobą, to wpadłby na Togami'ego?

- To doprawdy wręcz nie do uwierzenia, że ktoś taki uczęszcza do Akademii Szczytu Nadziei. Myślałem, że ta szkoła jest bardziej prestiżowa - odparł blondyn z pogardą i wyższością, na co biedny chłopak, który na ciebie wpadł, nie wiedział jak odpowiedzieć.

Westchnęłaś i pociągnęłaś Byakuye za rękę.

- Chodźmy już.

- Masz rację, [Imię]-san. Nie warto tracić na kogoś takiego czasu. Zwłaszcza, że rozmawiam z nim tylko z powodu litości.

Wywróciłaś z irytacją oczami, po czym uśmiechnęłaś się przepraszająco do bruneta.

- Wybacz, że na ciebie wpadłam. Nic ci nie jest?

Chłopak już otwierał buzie, aby ci odpowiedzieć, ale Togami mu przerwał.

- Kogo to obchodzi? Ktoś taki powinien znać swoje miejsce i już dawno odejść. Co za maniery... i jeszcze pozwala ci się martwić i obwiniać za swój błąd. Żałosne. - Blondyn poprawił swoje okulary niedbałym ruchem, mając przy tym tak zimne spojrzenie, że prawie i ciebie zmroziło.

Ocknęłaś się w końcu i pokręciłaś zdecydowanie głową.

Odwróciłaś się na pięcie i ruszyłaś w stronę gabinetu pielęgniarki.

Potrzebowałaś tabletek na ból głowy i jakiś zatyczek do uszu - tak na przyszłość.





Chihiro Fujisaki


- [Imię]-chan, naprawdę nie musisz na mnie czekać - odparł Chihiro już po raz piąty, ale ty nadal go zbywałaś.

- Nigdzie mi się nie śpieszy - odpowiedziałaś, również po raz któryś.

Może i nie znałaś się za dobrze - ha, ty się w ogóle nie znałaś! - ale w pewien niewytłumaczalny sposób lubiłaś patrzeć, jak Fujisaki pracuję przed komputerem.

Działało to na ciebie niemal hipnotyzująco. Prawie nie dostrzegałaś przez to, jak twoje nagłe zainteresowanie działa na chłopaka. A działało - wierz mi - i to bardzo. Rumienił się przez ciebie praktycznie cały czas, ale zaprzeczyłby natychmiastowo, gdybyś się spytała, czy mu przeszkadzasz.

Twoja obecność go niezmiernie cieszyła.

I kiedy Chihiro myślał o tak słodkich, niewinnych i uroczych rzeczach ty, owładnięta urokiem jego zdolności, zapytałaś:

- Chihiro-kun... potrafisz na komputerze zrobić wszystko?

Fujisaki zamrugał zaskoczony.

- Wszystko, co podchodzi pod programowanie. A co? Potrzebujesz czegoś?

- Cóż... - Odwróciłam wzrok w inną stronę.

Chłopak coraz bardziej zastanawiał się nad twoim zachowaniem. Uważał, że zachowujesz się jeszcze bardziej uroczo niż zwykle, ale...

- Mógłbyś mi coś ściągnąć? - wypaliłaś nagle.

- Yhm. - Chihiro przytaknął, zanim zdążył zastanowić się głębiej nad twoim pytaniem.

- Wiesz... chciałabym móc pograć trochę w Simsy.





Hajime Hinata


Siedziałaś naprzeciwko Hinaty w przerwie na lunch. Zastanawiałaś się nad dość drażliwą kwestią.

Twoje sumienie mówiło, żeby odpuścić, ale nie potrafiłaś powstrzymać ciekawości. Twój charakter lekko ducha też miał w tym swój udział, ale - nawet jakbyś chciała - nie zmieniłabyś sobie w kilka sekund własnych cech.

- Hajime-kun, ty wiesz, że ja staram się o tytuł Super Licealnej Optymistki... A ty? W czym chcesz być najlepszy? - zapytałaś prosto z mostu.

Chłopak przerwał jedzenie bułki curry i spojrzał na ciebie zdziwiony.

- Nie zastanawiałem się w sumie nad tym... - odpowiedział zmieszany.

- Naprawdę? - drążyłaś dalej, ale bardzo delikatnie.

Ciekawość ciekawością, ale jakieś granice przyzwoitości trzeba mieć, a ty przecież nie zamierzałaś sprawiać przykrości nikomu, a już zwłaszcza swojemu chłopakowi.

- Zawsze chciałem mieć po prostu jakoś talent... - wyznał głosem niewiele głośniejszym od szeptu. -N-Nie patrz tak na mnie, [Imię]-chan! - zbeształ cię zawstydzony, widząc twoją współczującą minę.

- Och, Hajime... - Przytuliłaś się do chłopaka, chcąc w tym geście wyrazić swoje wsparcie dla niego.

Pamiętałaś doskonale jak Hinata cię pocieszał nieraz, jak widział twoje łzy, jak powstrzymywał cię przed głupotami. Ktoś taki jak on był na miarę świętego!

- Masz najwspanialszy talent na świecie! - odparłaś z przekonaniem. - Wytrzymujesz z kimś tak denerwującym jak ja.





Nagito Komaeda


Opierałaś podbródek na dłoni, machając pod ławką nogami i wgapiając się w widok za oknem.

Na parapecie postawiłaś puszkę swojego ulubionego napoju, który podarował ci Nagito ze swojego osobistego zbioru. Automat został już uzupełniony, więc sama mogłaś sobie kupić ten pyszny płyn pełen nadziei, ale... po co przepłacać? Zwłaszcza, że posiadałaś tak wspaniałego chłopaka, który potrafił za darmo zgarnąć całą zawartość i jeszcze się z tobą tym podzielić.

Przyjrzałaś się zielonej puszce.

Ciekawe czy mógłby to powtórzyć...

Uśmiechnęłaś się z rozbawieniem pod nosem, aż nagle ta niewinna myśl stała się planem. Planem przyszłości, geniuszu i ogromnej radości.

Może ten numer zadziałałby z innymi automatami?

Bardzo zaczęło cię to ciekawić. Kochałaś napój, który właśnie popijałaś, ale rogaliki z pobliskiego automatu również były niczego sobie.

Znowu się uśmiechnęłaś, ale tym razem bardziej jak ktoś pod wpływem obłędu i szaleństwa.

Czekałaś tylko aż zadzwoni dzwonek.

Stałaś pod szkolną bramą nucąc sobie wesoło. Nie mogłaś się doczekać aż przyjdzie Nagito. Postanowiłaś nie wdrążać go w swój plan. W końcu poprzednia akcja była całkowicie nieplanowana, więc ta - choćby z pozoru - również powinna.

Uśmiechnęłaś się szeroko, kiedy zobaczyłaś Komaede wychodzącego z budynku.

Pomachałaś do niego, niby żeby cię na pewno zauważył, ale tak naprawdę go pośpieszałaś.

- [Imię]-chan, czekałaś na mnie? - zapytał miło zaskoczony, na co zmiękło ci serce.

Odkaszlnęłaś cicho, żeby doprowadzić się do mentalnego porządku.

- Oczywiście. Chciałam, żebyśmy wrócili razem - odpowiedziałaś najniewinniej jak potrafiłaś. Złapałaś go za rękę. - Wiem, że zawsze wracasz ze wszystkimi, ale może dzisiaj zrobisz wyjątek dla mnie - podkreśliłaś znacząco ostatnie słowa, nie wychodząc z roli perfekcyjnej dziewczyny.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - Otworzyłaś szerzej oczy, patrząc na Nagito, jakbyś go pierwszy raz na oczy zobaczyła. - Heh, przeczytałem to w jednej książce.

Westchnęłaś, chichocząc z zakłopotaniem.

- Dobry cytat - przyznałaś. - No to... idziemy?

Blondyn przytaknął. Po chwili wróciłaś do swojego wcześniejszego stanu uśmiechając się jak szaleniec. Nic oczywiście nie napomknęłaś, dopóki automat z rogalikami nie pojawił się na horyzoncie.

- Oi, Nagito-kun - odwróciłaś się do chłopaka - trochę zgłodniałam. Może podejdziemy do tego automatu?

Gdy tylko zobaczyłaś, że twój chłopak zamierza się zgodzić, nie czekając na jego odpowiedź, pognałaś przodem do interesującej cię maszyny.

Kiedy stanęłaś przed nią, zrozumiałaś, że na tym etapie kończy się twój genialny plan. Zastanawiałaś się, co zrobić dalej.

- Wszystko w porządku, [Imię]-chan? - Podskoczyłaś, słysząc głos Nagito.

Już chciałaś skinąć głową na znak potwierdzenia, ale powstrzymałaś się. Odwróciłaś się do chłopaka z promiennym uśmiechem.

- Nie potrafię się zdecydować, którego wziąć. Może ty mi wybierzesz? - poprosiłaś ładnie, wręczając blondynowi potrzebną do kupienia rogalików kwotę.

Nawet jeśli Komaede dziwiło twoje zachowanie, to nie dawał tego po sobie poznać. Zrobił o co poprosiłaś, ale... coś poszło nie tak. Wiedziałaś, że ten automat, w przeciwieństwie do tego z napojami, nie robi żadnych dziwnych numerów i powinien od razu wydać ci twojego rogalika, a mimo to tego nie zrobił.

Czekaliście jeszcze pewną chwilę, ale bez efektów. Zmrużyłaś groźnie oczy.

- Co za... - Zamachnęłaś się i kopnęłaś w maszynę, co skończyło się jękiem bólu; twoim, nie automatu. - I jak tu ufać technologi...

Zaciskałaś mocno zęby, żeby powstrzymać się od wypowiadania słów, które nie wypadały dziewczyną.

- Lepiej usiądź, [Imię]-chan. - Nagito pomógł ci dojść do pobliskiej ławki, na którą bez sił opadłaś.

To moja kara za wymyślenie tak egoistycznego i głupiego planu.

Pomyślałaś, masując się za obolałe miejsce.

- Nie martw się, [Imię]-chan, będzie dobrze. Przyniosę ci... - urwał, kiedy zaczął się już odwracać. Kopnął niewielki kamyczek, który walnął śmietnik, na co ten zatrząsł się i po sekundzie zwalił się na niezbyt wysoką, typową dla parków, lampę. Ta wydała dziwny, trzeszczący dźwięk i zaczęła się przechylać na bok, uderzając w automat, który wyrzucił z siebie mnóstwo rogalików.

Wytrzeszczyłaś szeroko oczy na ten widok. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że aż nie wierzyłaś w to co widziałaś.

Co za talent...





Gundham Tanaka


Osłupiała patrzyłaś, jak twój chłopak idzie sobie spokojnie przez miasto u boku lwa. Przetarłaś oczy dla pewności, że ci się to nie śni. Nawet się uszczypnęłaś, ale wszystko wskazywało na to, że sytuacja przed tobą jest jak najbardziej rzeczywista.

-T-Tanaka-kun... - zawołałaś go, chociaż nie do końca byłaś pewna, jak masz sformułować swoje pytanie. -W-Wszystko w porządku?

- Oczywiście - odpowiedział doniosłym głosem.

Zmarszczyłaś brwi.

Zastanawiałaś się kto wygląda bardziej dumnie i majestatycznie: Gundham czy lew.

- Mogę wiedzieć, co robisz z tym... lwem?

- Odprowadzam go do zoo, z którego uciekł - odparł tak, jakby mówił o swoim śniadaniu.

- To... fajnie? - spytałaś niepewnie.

Pomimo pierwszego zmieszania i szoku, zaczęłaś widzieć plusy w talencie swojego chłopaka. Zawołałaś szybko za nim:

- A nie chcesz go zabrać do domu?

W końcu, kto by nie chciał mieć takiego ,,kotka'' na własność?





Kazuichi Sōda


Westchnęłaś ciężko, obserwując jak Soda naprawia lodówkę, która tego - twoim zdaniem - nie wymagała, ale twoja mama po niego zadzwoniła.

Przy okazji wypytując go chyba o WSZYSTKO!

Skąd zna się na mechanice? Czy chce poświęcić temu całe swoje życie? Do jakiej szkoły chodzi? Ile dziewczyn już miał? W jakim wieku chciałby założyć rodzinę? Dlaczego przefarbował włosy na różowo?

Przez ten wywiad nie miałaś czasu podziwiać, po raz któryś, talentu swojego chłopaka. Zamiast tego miałaś ochotę zapaść się pod ziemie albo znaleźć się w innej czasoprzestrzeni.

Pocieszałaś się, że tego wszystkiego nie słyszał twój tata, bo byłoby jeszcze gorzej.

- A czy te ostre zęby nie będą przeszkadzać przy...

- Mamo, proszę! - jęknęłaś, zakrywając sobie dłońmi twarz. - Soda już skończył, prawda? Niech odpocznie.

Chwyciłaś chłopaka za ramię i jak najszybciej wyciągnęłaś z kuchni.

- Zawsze sądziłam, że twój talent jest korzystny, ale teraz mój pogląd na niego trochę się zmienił - szepnęłaś. - A tak przy okazji; na serio nigdy nie miałeś dziewczyny?

- [Imię]-san! - jęknął Kazuichi. - Proszę, nie zachowuj się jak swoja matka.





Sonosuke Izayoi


Z zafascynowaniem obserwowałaś jak Sonosuke wykuwa broń. Czułaś się niezwykle wyróżnioną, że pozwolił ci na to patrzeć - tobie pierwszej i, jak na razie, jedynej.

Chciałaś więc jak najwięcej zapamiętać, aby móc z nim potem rozmawiać na ten temat oraz żeby zadać jakieś pytania, aby wiedział, że uważnie patrzyłaś i wcale się nie nudziłaś.

Na początku wziął stal i rozgrzał ją nad ogniem. Robił to z taką dokładnością i wprawą, że nie dziwiłaś się, że wcale nie martwił się niczym, gdy ty tylko się denerwowałaś, aby się nie poparzył.

Potem rozbił ją na kowadle. Trwało to pewien czas, a huk wciąż, i wciąż brzmiał ci w uszach, nawet kiedy już skończył.

Wtedy włożył rozgrzane ostrze do wody, żeby je zahartować. Na samym końcu ostrzył je na kamieniu szlifierskim.

Później obejrzał dokładnie skończoną pracę i wręczył ci ją - piękny sztylet.

Otworzyłaś szeroko oczy.

- Jesteś najlepszy, Izayoi-kun!





Kokichi Ōma


Jako Super Licealna Obserwatorka miałaś wiele okazji, żeby przypatrzeć się talentowi Oumy, który wykorzystywał praktycznie w każdej chwili istnienia swojego jestestwa. A im dłużej z nim przebywałaś, tym bardziej się utwierdzałaś w słuszności tego przekonania.

Pewnego razu przypomniałaś sobie o grupce dzieciaków, które zrzuciły na jakąś nastolatkę - a potem na ciebie - balon z wodą, gdy drugi raz spotkałaś Kokichi'ego. Zapytałaś się go czy coś o nich wie, a ten ci odpowiedział, że to kolejni członkowie jego stowarzyszenia. Wtedy zaczęłaś łączyć fakty, że twój chłopak dość często się odnosił do jakieś organizacji, której podobno był liderem.

Chociaż nie chciałabyś, aby ktoś taki jak Ouma rządził krajem, to musiałaś przyznać, że miał w sobie to ,,coś''. A grę aktorską i działanie na swoją korzyść opanował do perfekcji. Nieraz widziałaś jak komuś wmawia, że jest nieszkodliwy i niewinny. W takich momentach myślałaś, że zaczniesz się tarzać po podłodze ze śmiechu!

Oczywiście za każdym razem zachowywałaś się jak profesjonalistka i tylko zaciskałaś zęby.

- Wszystko w porządku, [Imię]-chan? Wyglądasz jakbyś chciała do toalety. Zaprowadzić cię~?

- Nie, nie trzeba. Wiem, gdzie jest toaleta. Natomiast zastanawiam się, gdzie jest najbliższy psychiatryk.





Monokuma


- Monokuma... - rzuciłaś ostrzegawczo. - Nawet nie próbuj.

- Ups - jęknął chłopak, odwracając rożek z lodami do góry nogami.

Ze współczuciem patrzyłaś na dwie gałki lodów czekoladowo-śmietankowych, które właśnie wylądowały na betonie.

Niech spoczywają w spokoju. Amen.

- Ne, ne, [Imię]. Czujesz te rozpacz? - zapytał Monokuma, całkowicie zadowolony z siebie, uśmiechając się w charakterystyczny dla siebie sposób.

- Nie - odpowiedziałaś krótko, zimno i niewzruszenie.

- Nie? - zdziwił się, udając niewinnego.

- Czuję tylko idiotyzm takiego marnotrawstwa - westchnęłaś ciężko.

- Ale to nie były twoje lody - zauważył słusznie.

- Właśnie, a więc po części wszystko mi jedno, co robisz ze swoimi - ledwo skończyłaś wypowiadać owo zdanie, a zauważyłaś, że coś jest nie tak.

Chłopak uśmiechał się diabelsko. Wiedziałaś, że wpadł na genialną, w jego mniemaniu, myśl i że zaraz ją zrealizuje. Zanim jednak zdążyłaś wydedukować więcej, twój rożek z lodami [smak] został ci zabrany.

Dwie gałki wylądowały obok wcześniejszych ofiar, które zamieniły się w mini słodki basen.

Wpatrywałaś się tępo w swój pyszny przysmak, którego nie dane ci było skonsumować.

- Teraz czujesz te rozpacz, [Imię]?

Zatrzęsłaś się ze złości, podnosząc głowę i spoglądając ze sztucznym uśmiechem na Monokume.

- Tak, czuję... Dlatego lepiej zejdź mi z oczu, zanim ty również ją poczujesz, ale bardziej dotkliwie i to na własnej skórze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz