niedziela, 16 lutego 2020

[SG] First kiss












Makoto Naegi


Najpierw się śmiałaś, potem prawie był płacz i krzyk rozpaczy oraz wzburzenia, a na koniec kompletny szok, chociaż i pewnego rodzaju zadowolenie.

Zamknęłaś mangę i, z oczami niczym u naćpanej wiewiórki, spojrzałaś na Makoto, siedzącego po przeciwległej stronie dywanu.

- Masz świetny gust, Makoto. To było genialne! Od dawna nie czytałam czegoś tak porywającego! - rzekłaś z entuzjazmem, ledwo trzymając swoje emocje na wodzy. - Dotychczas czytałam tylko szkolne romanse. Ach, tyle stracić... - Z nostalgią zerknęłaś na okładkę, dosłownie przed chwilą skończonej mangi. - Och, a jak już o romansach mowa - jak ci się podoba? - zapytałaś z ciekawością, uśmiechając się przy tym niewinnie.

W zasadzie do końca nie byłaś pewna, które z was wpadło na ten - jakże genialny - pomysł, aby wymienić się mangami i wspólnie zacząć je czytać. Gdy się już wkręciłaś to nie mogłaś się oderwać! Tyle emocji! Akcji! Humoru! Twój chłopak, jednak miał naprawdę dobry gust!

Cóż, w końcu chodził z tobą, a więc nie powinnaś się, aż tak znów dziwić, ale...

Z drugiej strony...

To Super Licealny Szczęściarz. Może szczęście...

Nie, nie.

Pokręciłaś zdecydowanym ruchem głową; nie podobało ci się, w jakim kierunku twoje myśli gnały.

Nagle z powrotem całą swoją uwagę skupiłaś na Naegi'm.

Czemu nic nie odpowiada?

- Oi, Makoto~! - zawołałaś go słodko, podchodząc bliżej. - Ty również się zaczytałeś?

- Co? Ach, tak. To znaczy nie. Em... - W końcu podniósł głowę i spojrzał na ciebie.

Wyglądał na zagubionego we własnych myślach.

Aw, rumieni się!

Kąciki ust uniosły ci się mimowolnie z rozbawienia.

- Mogę zobaczyć, przy jakim fragmencie jesteś~? - spytałaś i, nie czekając na odpowiedź, usiadłaś obok niego, patrząc na strony, na jakich zatrzymał się Makoto.

Momentalnie mina ci zrzedła, a po chwili i twoje policzki oblała szkarłatna barwa. Nie miałaś odwagi z powrotem spojrzeć na swojego chłopaka. W ogóle nie potrafiłaś przenieść wzroku na cokolwiek innego!

Cisza między wami trwała dość długo, niemiłosiernie długo. Zaczęłaś się stresować, niepokoić, czego dotychczas przy Naegi'm nie doświadczyłaś. Chciałaś zrobić cokolwiek, aby ten stan minął, więc nawet się nie zastanowiłaś nad wypowiadanymi słowami.

- Heh, my się nigdy nie całowaliśmy, prawda? - Dopiero, gdy zadałaś to pytanie uświadomiłaś sobie, co właściwie powiedziałaś.

Zrobiło ci się niewyobrażalnie ciepło na wszystkich elementach twojej twarzy.

-E-E-Ech, r-racja... - Makoto się z tobą zgodził, jąkając i rumieniąc się przy tym niewiele mniej od ciebie. -C-Chcesz spróbować? - zapytał tak cicho, że nie byłaś pewna, czy na pewno coś więcej dodał.

Udało ci się w końcu na niego spojrzeć, co tylko dodatkowo cię zakłopotało, gdyż zdałaś sobie sprawę, jak blisko siebie się znajdowaliście. Wasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, dzięki czemu nie wahałaś się długo i, przełykając ciężko ślinę, pokiwałaś twierdząco głową.

Wtedy Naegi się do ciebie jeszcze bardziej przybliżył, zatrzymując się tuż przy twoich ustach, jakby na ułamek sekundy się wahając, ale ostatecznie postanawiając złączyć wasze wargi. Całowaliście się dość niepewnie, nie przekonani chyba do końca, na jak dużo chcecie sobie pozwolić. Ostatecznie zdecydowaliście się lekko muskać ustami, wcale się przy tym nie śpiesząc.

Od tamtego momentu inaczej patrzyłaś na swoje mangi. Zwłaszcza, gdy uświadomiłaś sobie, że wolisz takie romantyczne momenty przeżywać na żywo, niż tylko o nich czytając.

Wiedziałaś, że miałaś sporo do nadrobienia.





Byakuya Togami


Nie mogłaś już wytrzymać ani o tym słuchać. Obiecałaś sobie, że jak znowu to się powtórzy, to będziesz zmuszona zmienić pracę.

A jeżeli tak się stanie...

...to Byakuya się od ciebie nasłucha wielu rzeczy, gdyż byłaby to głównie jego wina.

Ostatnio uparł się, że po szkole zawiezie cię prosto do kawiarni, w której pracowałaś.

Jaki kochany, prawda?

Na początku tak właśnie pomyślałaś, dopóki razem nie zobaczyły was twoje koleżanki z pracy. Tajfun pytań, morze pisków i gratulacji roznosiło się po całej części dla pracowników i nie tylko. Starałaś się to jakoś wytrzymać, przemilczeń i zbyć nieśmiałym uśmiechem, ale kiedy nawet twoja szefowa poklepała cię po ramieniu i przestrzegła, abyś po alkoholu nie szła do łóżka, wtedy... wtedy twoja cierpliwość poszła na spacer razem z przyzwoitością.

O ile cokolwiek z twojej przyzwoitości jeszcze zostało...

W każdym razie, nie trzeba było dużo mówić o twoim nastroju, który - pokrótce - do najciekawszych się nie zaliczał.

Nie zdążyłaś uprzedzić Togami'ego, aby do ciebie nie przyjeżdżał, więc zostałaś skazana na znoszenie jego towarzystwa. Postanowiłaś zastosować metodę starą jak świat - ignorowanie.

Przeliczyłaś się jednak myśląc, że twojego chłopaka to ruszy. Zachowywał się tak, jakby ciebie właściwie nie było. Przecież to możliwe, czyż nie? Po co miałabyś siedzieć we własnym domu.

Bardzo szybko sytuacja się odwróciła, gdyż to nie ty go ignorowałaś, a on ciebie, co tylko dodatkowo podniosło ci ciśnienie razem z poziomem cukru we krwi.

W końcu, kto jak kto,ale żadna dziewczyna nie lubi, gdy ukochany nie poświęca jej uwagi, więc postanowiłaś to zmienić. Najpierw najzwyczajniej w świecie zawołałaś go po imieniu (co czasem działało jak płachta na byka, zwłaszcza, gdy robiłaś to, by go podrażnić). Nic tym nie zyskałaś, zatem poszłaś o krok dalej. Usiadłaś obok niego i wtedy dalej maltretowałaś go długim: ,,Byakuyaaaa''.

Niestety, i tym razem nie osiągnęłaś żadnych efektów. W końcu zirytowana posunęłaś się do czegoś, czego w normalnym stanie w życiu byś nie uczyniła - usadowiłaś się na jego kolanach.

Odjęło ci mowę, kiedy uświadomiłaś sobie, w jakiej sytuacji samą siebie postawiłaś. Najgorszym jednak w tym wszystkim było czekanie. Czekanie na ruch Togami'ego.

Serce zaczęło szalenie łomotać w twojej piersi, a w głowie pojawiły się pewne... ciekawe wizje. Mimowolnie wyobraziłaś sobie, jakby to było go pocałować. Czy jego usta odznaczałyby się takim samym chłodem jak jego charakter? A może cechowałyby się niebywałą miękkością, jak u prawdziwego arystokraty?

Im dłużej się nad takimi rzeczami zastanawiałaś, tym bardziej kusiło cię, aby przybliżyć swoją twarz do jego. Nie miałaś jednak pewności, czy na pewno odpowiedziałby na twój gest.

Nieśmiało, a zarazem z determinacją, spojrzałaś w jego niebieskie oczy.

No dobra, raz kumie śmierć.

Policzki zapiekły cię z zawstydzenia, ale nie cofnęłaś się, wytrwale zbliżając swoje usta do ust Togami'ego. Efekt swojego poczynania poczułaś niemalże od razu, gdyż przeszyło ono twoje ciało niczym prąd, powodując przyjemne dreszcze. Chwilowo zapomniałaś o wszystkich swoich zmartwieniach, a kiedy twój gest przyjął się z pozytywną odpowiedzią, to już w ogóle straciłaś głowę.

Czułaś taką przyjemność i rozkosz, ciesząc się przy tym w duchu, że siedziałaś, a nie stałaś, bo byś chyba na nogach nie ustała z jej powodu.

Nie chciałaś, aby ta chwila się kiedykolwiek skończyła, ale musieliście w końcu złapać oddech. Oddychałaś powoli i głęboko, jakbyś dopiero skończyła biegać maraton. Uznałabyś te chwile za idealną, gdyby nie ten jeden, cholernie głupi, komentarz:

- Zejdź już ze mnie. Ciężka jesteś.





Chihiro Fujisaki


Uniosłaś dłoń w kierunku swoich włosów, ale w ostatniej chwili powstrzymałaś się przed ich dotknięciem. Z przyzwyczajenia chciałaś odgarnąć kilka kosmyków na bok, wciąż, i wciąż zapominając, że jak to zrobisz, to zepsujesz sobie fryzurę, nad którą - godzinę temu - męczyła się fryzjerka twojej mamy.

Westchnęłaś cicho, skupiając swój wzrok na tym, jak wyglądasz w [kolor] sukience, zakupioną zaledwie parę dni temu. Właśnie wtedy Chihiro powiedział ci o spotkaniu dla szych świata biznesu technologicznego, na które został zaproszony wraz z ojcem. Mógł zabrać osobę towarzyszącą i, jąkając oraz czerwieniąc się przy tym uroczo, zaprosił ciebie.

Rodzicom powiedziałaś półprawdę, w którą przecież sami wierzyli i chcieli wierzyć. Wątpiłaś, aby uwierzyli ci w to, że Chihiro jest chłopakiem. Musiałby chyba pokazać im namacalny dowód, a do czegoś takiego doprowadzić nie zamierzałaś.

Przynajmniej nie na takim etapie związku, gdzie sama jeszcze niczego nie widziałaś.

Gdy usłyszałaś dźwięk dzwonka roznoszącego się po całym mieszkaniu, jak najszybciej wyszłaś z łazienki, aby zdążyć otworzyć drzwi przed twoją mamą. To samochodem państwa Fujisaki miałaś dotrzeć na miejsce, w towarzystwie swojego chłopaka, dlatego chciałaś uniknąć wtrącania się twojej rodziny.

Zapomniałaś jednak o wszystkim i wszystkich, gdy tylko złapałaś za klamkę i za nią pociągnęłaś, ukazując w przejściu... chłopaka. Ubrany był w odświętny, czarny jak smoła garnitur, który został idealnie dopasowany do jego niewielkiej postury. Zamrugałaś zdziwiona, objeżdżając go wzrokiem od stóp aż po głowę, zatrzymując się na twarzy. Tylko ona z całego tego atrakcyjnego pakietu wydawała ci się znajoma.

Wyszłaś z szoku dopiero wtedy, kiedy usłyszałaś z oddali głos swojej matki. Rzuciłaś szybko jakieś słowa na pożegnanie, w tempie natychmiastowym opuszczając własny dom i ciągnąc Chihiro za rękę, aby przypadkiem was twoi rodzice nie dopadli.

Odetchnęłaś, rozluźniając się, kiedy już wsiedliście do samochodu. Pomachałaś sobie dłonią przy twarzy, chcąc poczuć chociaż trochę chłodu. Serce biło ci niesamowicie szybko, bardziej, niż gdybyś ukończyła jakiś wyścig. Nie wiedziałaś tylko czy to z powodu adrenaliny, czy z niecodziennego widoku swojego chłopaka ubranego jak... chłopak.

Kiedy tylko sobie o tym przypomniałaś, z powrotem wróciłaś wzrokiem do Chihiro, przyglądając mu się z zachłannością. Widziałaś, że Fujisaki zauważył, że się na niego patrzysz, na co jego policzki zalała fala czerwieni, ale nie potrafiłaś odwrócić od niego swoich oczu, nawet jak nie chciałaś wprawiać go w takie zakłopotanie.

W końcu doszło do ciebie, że powinnaś to jakoś skomentować, a nie tylko się patrzyć, więc - po wzięciu kilku głębokich wdechów - odparłaś:

- Wyglądasz wspaniale, Chihiro-kun. - Uśmiechnęłaś się szczerze, z premedytacją dodając końcówkę ,,kun''. Dla wielu osób było to czymś na wzór formalności, zwrotem grzecznościowym, ale wiedziałaś, że dla twojego chłopaka to znaczy znacznie więcej. - Garnitur bardzo ci pasuje.

-N-Naprawdę tak myślisz? - zapytał, wciąż mając wzrok utkwiony we wszystkim byle nie na tobie.

- Uhm, tak uważam - potwierdziłaś bez najmniejszego zawahania. - Wyglądasz w nim bardzo męsko - zapewniłaś zgodnie z prawdą.

Co prawda nadal Fujisaki sprawiał wrażenie słodkiego i uroczego, ale tego wolałaś nie dodawać, wiedząc, że żaden chłopak nie lubi być określany takimi słowami.

-D-Dziękuję - wydusił z trudem, w końcu odwracając głowę w twoją stronę. - Ty również ślicznie wyglądasz, [Imię]-chan.

Twoje serce, które ledwo udało ci się uspokoić, znowu zaczęło bić jak szalone, jakby samo brało udział w jakimś dziwnym wyścigu. Mruknęłaś pod nosem niewyraźne podziękowanie, żałując, że nie mogłaś ukryć twarzy za kurtyną z włosów.

Że też musiała mi je spinać!

Przełknęłaś z trudem ślinę, zerkając na swojego towarzysza, który robił dokładnie to samo. Żadne z was jednak tym razem się nie spłoszyło, a dalej przyglądało temu drugiemu. Nie zauważyłaś, że wasze twarze zbliżały się do siebie, dopóki nie dzieliło was od siebie zaledwie kilka marnych centymetrów. Tuż przed tym jak złączyliście wargi, wstrzymałaś oddech i zamknęłaś oczy. Stado motylków zawirowało w twoim brzuchu, wywołując przy tym przyjemne dreszcze. Przechyliłaś nieznacznie głowę w bok, wyciągając szyj bardziej, aby pogłębić pocałunek. W końcu upewniłaś się, że Chihiro nie tylko słodko wygląda, ale i smakuje.





Nagito Komaeda


Zdawałaś sobie świetnie sprawę z tego, że szczęście się ciebie nie trzymało. Chociaż... właściwie to nawet cię lubiło, ale w dziwny sadystyczno-masochistyczny sposób, zupełnie jak Nagito.

Czasami przychodziło ci na myśl, że twój chłopak podzielił się z tobą swoim talentem. Nie chodziło o to, że nie lubiłaś jego ,,specjalnej'' umiejętności. W końcu poniekąd dzięki niej się poznaliście i zostaliście parą, ale czasem ona naprawdę testowała twoją cierpliwość. Tak jak przykładowo dzisiaj, kiedy wyjątkowo nie miałaś parasolki w szafce. Zabawne, że ten przedmiot zawsze posiadałaś, ale wczoraj zabrałaś go do domu uznając, że do końca roku nie pozostało aż tak dużo czasu i na pewno ci się już nie przyda.

O, ironio, dobrze, że o sobie przypominasz.

Tak więc skończyłaś jak skończyłaś, stojąc przy drzwiach wyjściowych i z zamyśleniem wpatrując się w nieprzerwaną przed tobą ulewę. To nie tak, że nie lubiłaś deszczu czy też bałaś się zmokną, po prostu taka pogoda gwarantowała darmowy trzy sekundowy prysznic. Nie doszłabyś do głównej bramy sucha, a co dopiero mówić o dotarciu na najbliższą stacje. Postanowiłaś zatem poczekać, aż pogoda się poprawi. Dawałaś jej na to maksymalnie dwadzieścia minut. Potem przestałoby cię obchodzić, w jakim stanie weszłabyś do domu.

Rozejrzałaś się w poszukiwaniu potencjalnego miejsca, w którym mogłabyś odliczać czas i sobie spokojnie usiąść, kiedy nagle dostrzegłaś jakiś ruch nad swoją głową. Spojrzałaś w górę, gdzie zobaczyłaś jasnoniebieski, prawie, że przezroczysty, parasol. Odwróciłaś się pośpiesznie, aby upewnić się, że dobrze podejrzewałaś, kto był jego właścicielem.

- Nagito, jeszcze nie poszedłeś do domu? - zapytałaś z lekkim zdziwieniem, wpatrując się w jego przyjazne i przystojne oblicze.

- Miałem coś do zrobienia - odpowiedział ze swoim typowym uśmiechem.

Wolałaś, kiedy wykonywał ten gest bardziej szczerze, a nie ze zwykłego przyzwyczajenia, ale i tak uwielbiałaś na niego patrzeć.

- Mam nadzieję, że nie wpadniesz przez to w jakieś kłopoty - odparłaś, dobrze wiedząc, że chłopak przyciągał niepożądane wydarzenia niczym najwyższej klasy magnez.

Dziwne, że jeszcze nie ustawił żadnego rekordu w tej dziedzinie.

- A co ty tutaj tak długo robiłaś, [Imię]-chan?

- Też miałam coś do zrobienia. - Wzruszyłaś niedbale ramionami, po czym uśmiechnęłaś się zawadiacko. - Obiecałam pomóc przyjaciółce, nic wielkiego.

- Tak jak przystało na Super Licealną Przyjaciółkę - rzekł z ożywieniem i pasją.

Tylko dwa terminy wywoływały u niego takie emocje - ,,Super Licealiści'' oraz ,,nadzieja''. Niemniej i taki stan u niego akceptowałaś. Zwłaszcza, gdy zauważyłaś, że na twoje imię reagował tak samo.

- A ty, tak jak przystało na Super Licealnego Szczęściarza, masz parasol akurat, gdy pada - zauważyłaś z lekkim rozbawieniem.

- Pod którym ledwo się zmieścimy, ale to i tak lepsze niż nic.

Pokiwałaś głową na znak, że się z nim zgadzasz. Doceniłaś bardzo fakt, że nie zaproponował ci oddania swojego parasola. Kochałaś jego dobroduszną stronę, ale nie chciałaś, aby przez to zaniedbywał samego siebie, zwłaszcza, że to on chorował, a nie ty.

Musiałaś kilka razy go nieźle zganić, jak i przeprowadzić długie sesje, zanim zrozumiał, że nie uważasz go za gorszego od siebie i nie będziesz akceptowała takiego zachowania.

Cieszyłaś się z osiągniętych efektów, o których myślałaś przez całą drogę do domu.

Nie mogliście za bardzo rozmawiać, gdyż miejskie hałasy i deszcz, który to wszystko potęgował, ale i jednocześnie zagłuszał, sprawnie wam to utrudniał. Nie można było tego nazwać miłym i romantycznym spacerem, ale i tak bardzo spodobała ci się ta wspólnie spędzona chwila, która dość szybko wam minęła.

Zaproponowałaś Nagito, aby wszedł do twojego domu i się chociażby trochę osuszył, ale odmówił. Nie chciał robić tobie ani twojej rodzinie kłopotu, a do tego było późno i mógłby nie zdążyć na ostatni pociąg, co z jego skrajnym szczęściem-nieszczęściem miało wielką szansę się ziścić.

Przytaknęłaś dobrze to rozumiejąc, jednak nie zmieniało to faktu, że ciężko przychodziło ci się z nim rozstać.

Powiedziałaś, że w jakiś sposób i tak musisz mu podziękować.

Po tych słowach stanęłaś na palcach, kładąc prawą dłoń na jego ramieniu i zadzierając głowę w górę, aby móc dotknąć swoimi wargami jego. Nie miałaś odwagi, aby pogłębić czy jakoś bardziej wczuć się w ten gest, więc było to bliższe muśnięciu niż pocałunku. Mimo to wyraźnie poczułaś słodki smak czyiś ust, połączony z dodatkiem chłodu panującym na zewnątrz oraz wilgotnością wynikającą przez deszcz. Chociaż trwało to krótko, zdążyło ci się spodobać i zapisać na dobre w pamięci.

Uznałaś, że musisz częściej w taki sposób wyrażać wdzięczność swojemu chłopakowi.





Hajime Hinata


Nie sądziłaś, że kiedyś przyjdzie taki dzień, kiedy to będziesz żałować mieszkania blisko szkoły. Naprawdę. Najchętniej wydłużyłabyś drogę o jeszcze - co najmniej - dwa kilometry. Ach, tak dobrze ci się rozmawiało, jak i ogólnie spędzało czas, z Hinatą.

Dzięki swojemu optymizmowi przez większość czasu miałaś dobry humor, ale... to nie było to samo. Codziennie od swoich bliskich słyszałaś komentarze typu: ,,coś się stało, [Imię]? Wydajesz się inna'', ,,wypiękniałaś, [Imię]'', ,,czyżby ktoś się tutaj w końcu zakochał?''. Z jednej strony strasznie cię to zawstydzało i wprawiało w zakłopotanie, ale z drugiej i cieszyło.

Może w końcu pójdziesz do Akademii Szczytu Nadziei? Nikt cię optymizmem przebić nie mógł.

Och, oczywiście to nie było najważniejsze! Nie, nie. Gdybyś miała wybierać między swoją wymarzoną szkołą a chłopakiem to...

To dobrze, że jednak nie miałaś takiego problemu.

- Wszystko w porządku, [Imię]-san? - głos Hinaty wyrwał cię z zamyśleń.

Dopiero wtedy zdałaś sobie sprawę, że przez dłuższą chwilę milczałaś, kompletnie nic nie mówiąc ani nie reagując na słowa Hajime.

Szybko ustawiłaś się z powrotem do pionu, skupiając się na tu i teraz, posyłając swojemu chłopakowi przepraszający uśmiech.

- Tak, wszystko gra - zapewniłaś, nieco mocniej ściskając jego dłoń. To nie tak, że - znowu - chciałaś, aby się zarumienił. Wcale a wcale! No, może troszeczkę... - Przepraszam, zamyśliłam się.

-N-Nic nie szkodzi - odpowiedział trochę niewyraźnie, odwracając wzrok.

Naprawdę uwielbiałaś przy nim być, jak z nikim innym kiedykolwiek! Toteż musiałaś z całej siły się powstrzymać przed jękiem rozpaczy, kiedy dotarliście na miejsce. Najchętniej zaprosiłabyś Hinate do siebie, ale wolałaś go nie narażać na tajfun pytań ze strony całej twojej rodziny. Zwłaszcza, że oboje mieliście dość męczący dzień. Obiecałaś sobie jednak, że jak tylko nadarzy się okazja i nikogo nie będzie w twoim domu, to na pewno go ugościsz.

- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś - podziękowałaś mu szczerze, mimo że wewnętrznie odczuwałaś żal, że musieliście się już pożegnać.

Zamierzałaś już odejść, ale poczułaś, że twoja dłoń nadal jest przez kogoś trzymana.

- Hm? - mruknęłaś pytająco, odwracając się z powrotem do Hajime.

Wtedy jakby wszystko przyśpieszyło, aby w kolejnej chwili znowu niewyobrażalnie zwolnić. Zdążyłaś wywnioskować tylko trzy rzeczy: usta Hinaty, twoje usta - razem.

Nie całowałaś się nigdy wcześniej, ale nawet gdyby było inaczej, to twoje zaskoczenie i tak pozostałoby takie same jak w obecnej chwili.

Zamknęłaś oczy, ściskając dłoń swojego chłopaka i nieśmiało odwzajemniając ten, jakże ujmujący, gest.

Uznałabyś tę chwilę za wręcz idealną, gdyby nie pewne okrzyki, jak i gwizdanie, dobiegające z twojego domu.





Gundham Tanaka


Westchnęłaś ciężko i bardzo głośno, wkładając w ten jeden gest całe swoje znudzenie, opinie na temat świata oraz sensu życia.

W ciągu całego dnia twoim najkreatywniejszym zajęciem okazało się podziwianie sufitu. Gdybyś od dłuższego czasu nie czuła przyjemnego ciepła na swoim brzuchu, to zaczęłabyś podejrzewać, że stałaś się rośliną. Ale nie taką jak Bluszczyk z Batmana, tylko tą najzwyklejszą, gdyż nawet na muchołapkę byłaś w tym momencie za leniwa.

Pogłaskałaś krótko pulchnego, pomarańczowego chomika, który największą rozgrywkę widział w towarzyszeniu ci w nic-nie-robieniu. Reszta jego towarzyszy krzątała się gdzieś po twoim pokoju, nie robiąc przy tym większego hałasu czy kłopotu.

Leniwym ruchem sięgnęłaś po telefon, aby sprawdzić godzinę.

Tanaka powinien niedługo przyjść.

Wywnioskowałaś, wypuszczając komórkę z rąk - nie chciało ci się jej odkładać.

Twój chłopak miał dzisiaj bardzo ważny bilans, przed którym się wzbraniał przez dobre dwa tygodnie. Ostrzegał szkolną pielęgniarkę, że nic dobrego ją nie spotka, jeżeli będzie się dalej upierać, ale kobieta mimo to nie dawała mu spokoju. Tym oto rozwojem wypadków, to tobie przyszło się zajmować chomikami Gundhama.

Cieszyłaś się, że posiadał tak grzeczne i niekłopotliwe zwierzątka, gdyż nie musiałaś się praktycznie w ogóle wysilać przy pilnowaniu ich, co - w twoim obecnym stanie - było prawdziwym zbawieniem.

Wewnętrznie jednak trochę się martwiłaś. Nie co prawda chomikami, a o Tanakę. Może i nie wyglądał na typ osoby, który dzwoniłby co pięć minut, aby się upewnić, że wszystko w porządku, ale... W zasadzie, czy to nie o pielęgniarkę powinnaś się niepokoić?

Akurat jak zaczęłaś się nad tym zastanawiać, usłyszałaś, że ktoś otworzył drzwi. Nie musiałaś podnosić głowy, aby wiedzieć kto to; po samym zapachu, jaki wlał się do pomieszczenia rozpoznałaś, że to Gundham. Nie, żeby twój chłopak jakoś źle pachniał, wręcz przeciwnie! Po prostu otaczał się... niecodzienną wonią.

- Co się tutaj dzieje? - zapytał. Usłyszałaś w jego wyniosłym głosie coś na miarę szoku i zmieszania. Cóż... nikt nie mówił, że miałaś najczyściej w pokoju. - Co z tobą, Mroczna Królowo? Gdzie moje Devy?

- Jedna jest tutaj - wskazałaś na pomarańczową kulkę na twoim brzuchu - a reszta... - Podniosłaś z trudem głowę, rozglądając się po pokoju. - Emm, one... - Poczułaś ukłucie paniki, gdy uświadomiłaś sobie, że nie wiedziałaś, gdzie jest reszta. - Bawiliśmy się w chowanego! - wymyśliłaś na poczekaniu. - No dobra, maluchy, możecie już wyjść! Tanaka, wrócił! - zawołałaś, jak gdyby nigdy nic.

Na szczęście chomiki cię usłyszały i, co ważniejsze, posłuchały! Wyszły, Bóg jeden wie, z jakich zakamarków, i pobiegły do Gundhama. Odetchnęłaś z ulgą.

- Sprawiały jakiś problem? Wyglądasz na wycieńczoną - zauważył słusznie, co nie było trudnym zadaniem. - Wiedziałem, że powierzam ci rzecz straszną i ciężką, ale przypuszczałem, że sobie z tym poradzisz. Powinienem od początku...

- Nie, nie, wszystko gra - przerwałaś mu pośpiesznie, zanim zdążył się rozkręcić. Wolałaś zainterweniować, nim nagle by się okazało, że samochód pielęgniarki zmienił kolor lakieru na... coś ,,lepszego''. - Devy nie sprawiały żadnego problemu. Mam taki mały poziom energii cały dzień - odparłaś zgodnie z prawdą.

- Mały poziom energii? Coś trzeba z tym zrobić!

Westchnęłaś ciężko mając poczucie pewnego rodzaju deja vu.

- Ech, chciałabym mieć tyle energii, co ty. Szkoda, że nie możesz się nią podzielić - powiedziałaś półżartobliwie, pół na poważnie. Nie sądziłaś jednak, że twój chłopak weźmie to AŻ TAK dosłownie. - Tanaka? - tylko tyle zdążyłaś powiedzieć, nim coś, dosłownie, zatkało ci usta.

Otworzyłaś szerzej oczy, już w tamtym momencie czując się kompletnie rozbudzoną, jakby ten pocałunek naprawdę przekazał ci ogromną dawkę energii.

To było jak zastrzyk adrenaliny!

Z lekkimi oporami objęłaś ramionami jego szyję i przysunęłaś jeszcze bliżej siebie, gdy jego wargi przylgnęły mocniej do twoich.

Odetchnęłaś ciężko, ale tym razem z zupełnie innego powodu. Myśl, że jeszcze chwile temu umierałaś z lenistwa wydawała się wprost absurdalna! Obecnie miałaś tyle energii i siły, że spokojnie mogłabyś wyruszyć w pieszą podróż na drugi koniec kraju.

Przydałoby się to robić codziennie rano przed szkołą.





Kazuichi Soda


Uśmiechnęłaś się mimowolnie, chichocząc przy tym, kiedy doszłaś do przełomowego momentu swojej lektury. Nieczęsto czytałaś jakiekolwiek magazyny, ale gdy jedna z twoich koleżanek z klasy ci poleciła - wręcz kazała! - zajrzeć do tej prenumeraty, osobiście ci ją pożyczając, to co innego miałaś zrobić?

Pomijając kwestię, że czytany przez ciebie artykuł naprawdę zasługiwał na wszelkie pozytywne opinie, jak i to, aby go polecać innym.

Może było to dziwne, ale życiowe sytuacje, do których dodawało się śmiesznych akcentów, potrafiły rozbawić niejednego człowieka do łez. Sama ledwo się powstrzymywałaś przed płakaniem, jednak nie ze względu na siebie, a na swojego chłopaka, obserwującego cię od dłuższego czasu dość podejrzliwym wzrokiem.

Strasznie cię ciekawiło, o co mu chodziło, ale gdy go pytałaś, czy wszystko w porządku odpowiadał, że tak. Co mogłaś dalej poradzić, skoro nie chciał najwyraźniej o tym rozmawiać?

Niemniej, dałabyś wiele, aby dowiedzieć się, co takiego rozgrywało się w jego głowie.

A może domaga się uwagi?

Przemknęło ci przez myśl, ale szybko odegnałaś taką wizję. W końcu, gdyby chodziło o spędzanie czasu, dosłownie, razem, to zareagowałby jakoś na twoje pytania, prawda?

Pokręciłam ledwo zauważalnie głową, odsuwając od siebie martwienie się swoim chłopakiem, i z powrotem wróciłaś do czytania artykułu. Chociaż nigdy nie wierzyłaś w rzeczy zamieszczane w magazynach dla nastolatek, to zawarty tekst bardzo cię wciągnął.

Straciłaś kompletnie poczucie rzeczywistości, przez co nawet nie zauważyłaś jak Soda zmniejsza dzielącą was odległość, siadając dokładnie obok ciebie.

Dopiero jak poczułaś, że zaczął się nieśmiało bawić twoimi włosami, zwróciłaś na niego całą swoją uwagę.

- Hm? Coś się stało? - zapytałaś, wciąż jeszcze nie do końca obecna, jakby magazyn chwycił cię za duszę i nie chciał puścić.

Chwila ciszy zapadła między tobą a Sodą. Zmarszczyłaś lekko brwi, posyłając mu pytające spojrzenie. Kiedy zamierzałaś się odezwać jeszcze raz, wtedy usłyszałaś odpowiedź:

- Twoje usta wydają się samotne. Mogę je zakryć swoimi?

W tym momencie popadłaś w kompletny szok. Jedyne, co udało ci się z siebie wykrzesać, to szerokie otwarcie oczu oraz wydukanie głuchego ,,co?''.

Zauważyłaś, że policzki Sody zaróżowiły się, przez co barwą przypominały jego włosy. Nie chciałaś wprawiać go w zakłopotanie, mimo że sama dosłownie skamieniałaś, zatem uznałaś, że powinnaś coś konkretniejszego mu odpowiedzieć.

Chłopak jednak, jakby się bojąc twojej reakcji, postanowił doprowadzić do końca to, co zaczął, i pocałować cię prosto w usta. Wtedy już kompletnie ogłupiałaś, ale odpowiedziałaś na tę, jakże przyjemną, choć trochę niezdarną, pieszczotę. Mimo to bardzo ci się spodobała, jak i przypadła do gustu. Trwając wciąż w pocałunku uśmiechnęłaś się - wiedziałaś, że następnym razem to ty go pocałujesz.

Zanim się od siebie odsunęliście, jedna myśl przebiegła ci przez głowę:

Czy on nie wziął przypadkiem tego tekstu z jakiegoś magazynu?





Kokichi Ōma


Super Licealna Obserwatorka. Człowiek ze zdolnościami prawie, że parapsychologicznymi. Dziewczyna z zepsutym charakterem i równie dziwnym chłopakiem... Ma kłopoty z [znienawidzony przedmiot].

Westchnęłaś cicho, przecierając zmęczone oczy. Żadną częścią swojego ciała nie martwiłaś się tak jak nimi. W końcu były twoim największym atutem i podstawą do korzystania z talentu obserwatorskiego. Z ich powodu ograniczałaś korzystanie z urządzeń elektronicznych typu komputer czy telewizor. Szybciej poderżnęłabyś sobie gardło, niż pozwoliła utracić wzrok albo go uszkodzić. Tak, dokładnie. Należałaś do tych ludzi, którzy nie potrafiliby żyć bez swojego talentu. Co do [znienawidzony przedmiot] sprawa prezentowała się zupełnie inaczej; bez niego czułabyś się o wiele szczęśliwsza.

- [Imię]-chaaaaaan! - jęknął głośno Ouma, jakbyś znajdowała się kilometr od niego, gdy tak naprawdę siedziałaś tuż przed nim na podłodze, gdy on leżał na całej kanapie. Oczywiście to nie tak, że twój chłopak zajmował całą jej przestrzeń. Zresztą, nawet gdyby tak było, to byś go z niej zwaliła. - Jestem znudzooooony! Myślałem, że nie jesteś nudną osobą!

Westchnęłaś po raz kolejny, ale tym razem dużo głośniej, odwracając głowę w jego stronę, posyłając przy tym Kokichi'emu spojrzenie pełne politowania.

- Wybacz, że nie mogę cię w żaden sposób zabawić, ale wierz mi, że uczenie się [znienawidzony przedmiot] również nie jest najlepszą formą rozrywki - mruknęłaś sarkastycznie.

- To jest straszne! Do tego jest tak okropnie gorąco, a ja chcę tylko spędzić trochę czasu ze swoją ukochaną [Imię]-chan. W innym wypadku... zasnę!

- A śpij. Zobaczymy, czy mnie to będzie obchodzić - prychnęłaś lekceważąco, z powrotem poświęcając całą uwagę notatką rozrzuconym przed tobą na podłodze.

Usłyszałaś jak Ouma zmienia pozycję, a następnie głośno udaję, że chrapie. Pokręciłaś z ubolewaniem głową, zerkając znad ramienia na licealistę. Zachichotałaś widząc, że jest twarzą zwrócony do poduszki.

- Oi, Kokichi-kun, uważaj, bo się udusisz. - Uśmiechnęłaś się kpiąco, gdy Ouma odwrócił się w twoją stronę z twarzą wyrażającą frustracje.

- Duszę się! Ta nuda mnie dusi! Mógłbym umrzeć w taki sposób, a wtedy byłaby to twoja wina! Co powiedzieliby twoi rodzice, gdyby się dowiedzieli, że zabiłaś swojego chłopaka?

- Mama by trochę panikowała, a tata byłby dumny - odpowiedziałaś mu całkowicie poważnie. - Ucieszyłby się nawet, bo w końcu mógłby mnie przekonać do umawiania się z synem tego swojego kolegi z pracy, którego tak bardzo lubi.

- Jestem najlepszym materiałem na chłopaka! Czemu miałby woleć, abyś była z kimś innym niż ze mną?

- Nie wiem. - Wzruszyłaś niedbale ramionami. - Pewnie chciałby mieć pewność, że ten ktoś mnie uszczęśliwia - dodałaś, ledwo powstrzymując się od złośliwego uśmieszku, który zdradziłby, że się z nim drażniłaś.

- A ja cię nie uszczęśliwiam? Ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy, [Imię]-chan! - krzyknął z przekonaniem.

Zdrętwiałaś na moment, czekając aż doda swoje sławne: ,,to było kłamstwo''. Sekundy ciągnęły się niemiłosiernie zamieniając się w minuty, ale żadne słowa nie padły.

- Myślę, że mogłabym robić lepsze rzeczy, aby cię uszczęśliwić - mruknęłaś cicho. W zamierzeniu chciałaś te słowa wymówić beztrosko, ale wyszło jakbyś miała się zaraz rozpłakać. Zostawiłaś zeszyty w spokoju i odwróciłaś się przodem do Oumy. - Ty też mnie uszczęśliwiasz, Kokichi-kun.

Chłopak podniósł głowę, skinął nią w zamyśleniu, a następnie przysunął swoją twarz do twojej tak nagle, że o mały włos nie odskoczyłaś od niego jak poparzona. Zamiast tego znieruchomiałaś, kiedy poczułaś jego ciepły oddech na swoim policzku. Odsunął ci kilka kosmyków za ucho, po czym zjechał palcami wzdłuż szczęki, aż do podbródka, aby za niego chwycić i unieść wyżej. Odważyłaś się spojrzeć mu w oczy dopiero chwile przed tym, jak jego wargi delikatnie dotknęły twoich łącząc was w pocałunku. Poczułaś w brzuchu tak zwane motyle, które pierwszy raz u ciebie wystąpiły. Musiałaś przyznać, że było to dziwne uczucie, ale również bardzo przyjemne i urzekające oraz, na swój sposób, przerażająco uzależniające. Przysunęłaś się nieco bliżej, aby pogłębić gest, który stawał się z każdą chwilą coraz żarliwszy. Gdyby Ouma się nie odsunął, to sama na pewno byś tego nie zrobiła.

Niestety, cała magia prysnęła, gdy tylko zobaczyłaś kpiący uśmiech swojego chłopaka. Doszło wtedy do ciebie, że właśnie idealnie tobą zmanipulował i, w ostatecznym rozrachunku, spędził z tobą trochę czasu pozbywając się nudy.

Powinnam się na nim w końcu odegrać, zanim jakimś podstępem zmusi mnie do przysięgi małżeńskiej.





Monokuma


- Niech go diabli... - mruknęłaś złowrogo pod nosem, przekładając ostatniego naleśnika z patelni na talerz. - Przychodzi kiedy chce, robi co chce, mówi co chce i jeszcze mnie chce podporządkować. Skąd on się urwał?!

Mnóstwo przekleństw i słów, które mogły robić za zaklęcia niewybaczalne, przemknęły ci przez głowę, kiedy wyszłaś z kuchni i ruszyłaś w stronę swojego pokoju, gdzie - najpewniej - zadomowił się twój chłopak.

To, że cię irytował było mało powiedziane. Tak samo z wyrazem ,,denerwował''. Nie wiedziałaś czy naprawdę musisz częściej zaglądać do słownika, czy po prostu nikt nie wymyślił słowa, które mogłoby opisać twoje podejście do tego hybrydowego osobnika.

Twój wzrok powędrował do przepysznie wyglądających naleśników.

Może coś do nich dosypie?

Przemknęło ci przez myśl, ale gdy pomyślałaś, jaki odwet by cię za to czekał, od razu wyrzuciłaś sobie ten pomysł z głowy.

Przed chwyceniem za klamkę westchnęłaś ciężko, chcąc zebrać jak najwięcej pokładów siły psychicznej, aby przypadkiem nie wyjść z domu i nie puścić budynku z dymem.

Ech, co znajomość z kimś takim z tobą robiła.

Otworzyłaś drzwi z miną męczennika, gotowa wysłuchać litanii żalu pod tytułem: ,,czemu ci to tak długo zajęło? Nic nie jadłem od trzydziestu minut''. Jednak, ku twojemu zdziwieniu, żadne słowa, żadne zdanie, żadna wypowiedź nie padła. Stałaś zszokowana w przejściu, przyglądając się postaci na twoim łóżku.

Umarł? Nie, pewnie nie. Złego diabli nie biorą.

Powolnym i ostrożnym krokiem podeszłaś bliżej, spodziewając się wszystkiego, w tym nagłego ruchu mającego na celu wystraszenie cię. Jednakże nic takiego się nie wydarzyło, mimo że stanęłaś dokładnie obok. Odłożyłaś talerz z naleśnikami na biurku, przyglądając się dokładniej Monokumie.

Chyba zasnął.

Uznałaś, widząc jak miarowo i spokojnie oddychał. Chcąc nie chcąc, musiałaś przyznać, że śpiąc wyglądał całkowicie niewinnie i, na swój sposób, nawet uroczo.

Nie mogąc się powstrzymać wzięłaś telefon i zrobiłaś mu kilka(naście) zdjęć. Chciałaś koniecznie mieć jakąś pamiątkę, zwłaszcza, że taka okazja była niczym jak wygrana na loterii.

Po chwili delikatnie usiadłaś obok, starając się go nie obudzić. Napawałaś się widokiem jego spokojnej, chociaż raz nie wkurzającej cię twarzy.

Chęć dokuczenia mu trochę była jednak silniejsza, więc zaczęłaś dźgać go palcem po twarzy, a także szczypiąc jego policzki i ciesząc się z tego jak prawdziwa sadystka. Początkowo zdziwiło cię, że go to nie obudziło, ale nie zastanawiałaś się nad tym dłużej, czerpiąc najzwyczajniej radość ze swoich poczynań.

Mina momentalnie ci zrzedła, gdy szaro-czerwone tęczówki na ciebie spojrzały. Nie zdążyłaś zrobić absolutnie niczego, aby obronić się przed atakiem. Chłopak położył dłoń z tyłu na twojej głowie i zdecydowanym ruchem zmusił cię do pochylenia się w jego stronę, przez co poczułaś swoje wargi na jego. Otworzyłaś szeroko oczy kompletnie zszokowana. Byłaś zupełnie jak kołek, który wrócił do poprzedniego stanu dopiero, gdy odsunął się na bezpieczną odległość. Dotknęłaś palcami swoich ust, momentalnie blednąc i czerwieniąc się na przemian.

Kiedy usłyszałaś dobrze znajomy i specyficzny śmiech wyszłaś z pokoju, trzaskając przy tym głośno drzwiami. Wolałaś się uspokoić daleko od niego, zanim podpuściłby cię do przyznania się, że ci się to nawet podobało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz