niedziela, 16 lutego 2020

[SG] Almost first kiss












Makoto Naegi


Skupiłaś wzrok na jednym konkretnym punkcie, ale tak, żeby w razie czego dostrzec to, co by się działo wokół. Wciągnęłaś powietrze, a następnie je wypuściłaś, przekierowując je w górę, aby pozbyć się [kolor] kosmyków, przeszkadzających ci w widoczności. Nie mogłaś użyć rąk, to byłoby wtedy zbyt ryzykowne.

- Wyglądasz na zdeterminowaną, [Imię]-san - odparł Makoto z nieco zakłopotanym uśmiechem.

Nie zerknęłaś, oczywiście, na niego i starałaś się nie tracić koncentracji.

- Zamierzam to wygrać - odpowiedziałaś neutralnym głosem, naciskając w odpowiednich momentach przyciski na padzie.

Wyraźnie czułaś przyśpieszone bicie własnego serca. Może i była to zwykła gra z fikcyjną fabułą, ale uczucia towarzyszące rozgrywce odczuwało się naprawdę. Adrenalina i zniecierpliwienie wręcz rozlewało się po całym twoim ciele.

- Nie musimy tego przechodzić dzisiaj - rzekł łagodnym głosem twój chłopak. - Robi się późno...

- Kiedy nie możesz czegoś przejść i próbujesz pięćset razy, to za pięćset pierwszym razem ci się uda - nie ustępowałaś, wciąż poświęcając się grze.

W końcu miał nadejść moment, w którym zawsze każde z was przegrywało. Odetchnęłaś ciężko, przygotowując się na tę chwilę. Zacisnęłaś dłonie mocniej na padzie, gdy nagle stało się całkowicie ciemno.

Raz po raz zamykałaś i otwierałaś oczy, nie widząc żadnej różnicy i ogólnie nie mogąc dostrzec niczego. Nie ruszałaś się, nie wierząc w to, co się wydarzyło.

- No bez jaj! Przecież nawet nie ma burzy! - Wzniosłaś sfrustrowana ręce do góry.

Nieźle wściekła odłożyłaś kontroler na ziemie, aby poprzez swoje gwałtowne ruchy niczego nim nie zbić ani nie uderzyć przypadkiem Makoto.

- Wszystko w porządku, [Imię]-san?

Pokiwałaś głową, ignorując fakt, że chłopak i tak nie zobaczy tego ruchu.

Włożyłaś dłoń do kieszeni.

- Kucze! Zostawiłam telefon w kurtce - sapnęłaś z irytacją.

- Mój leży na stole - odparł Naegi.

Dzięki temu, że się odezwał wiedziałaś, że znajduje się w dokładnie tym samym miejscu, co przed zniknięciem światła.

- Dojdziesz do niego? - zapytałaś już znacznie spokojniej.

- Mogę spróbować, ale to ty jesteś bliżej.

- Ale to po twojej stronie jest szczęście, więc masz mniejsze szanse się na coś nabić w tej ciemności - odpowiedziałaś, nieco przesuwając się do tyłu. - Śmiało, wierzę w ciebie.

Usłyszałaś ciche westchnięcie i faktycznie, po wydawanych dźwiękach, wiedziałaś, że Naegi wstaje.

Starałaś się skupić na robionym przez niego hałasie, aby mniej więcej orientować się, gdzie jest. Kiedy dłuższą chwile nic się nie działo w końcu jęknęłaś zirytowana, ale i zmartwiona:

- I co? Żyjesz, Makoto?

- Tak, ale... Heh, chyba się zgubiłem. Nie wiem, gdzie iść.

Westchnęłaś ciężko.

- Słyszysz mnie? Idź za moim głosem. Stół jest zaraz po prawej ode mnie - odparłaś, powoli zaczynając żałować, że to nie ty się ruszyłaś.

W końcu postanowiłaś, że spróbujesz swoich sił i sama weźmiesz ten durny telefon.

- Dobra, daj spokój - mruknęłaś, chcąc zacząć się podnosić. - To ja wezmę... - urwałaś, czując jak coś - albo raczej ktoś - na ciebie wpada.

Runęłaś do tyłu, upadając z lekkim łupnięciem na plecy. Jęknęłaś głośno, gdy poczułaś ciężar na swojej przedniej części ciała. Już chciałaś podnieść ręce, aby wybadać czy to na pewno twój chłopak, kiedy nagle zapaliło się światło.

Dostałaś dwu sekundowego zawału, kiedy ujrzałaś twarz Mokoto kilka centymetrów od twojej.

- Braciszku, wszystko w porządku? Co to za... - Do salonu weszła Komaru, jednak przystanęła gwałtownie, gdy zobaczyła was w tak... niecodziennej pozycji. Zaczerwieniła się, strosząc się przy tym niczym kot. -M-M-Moglibyście chociaż pójść do jakiegoś pokoju! G-Głupek. - Wyszła z pomieszczenia tak szybko jak się pojawiła.

Kompletnie zawstydzeni odsunęliście się od siebie, będąc niemniej czerwonymi od siostry Makoto, która wciąż coś mruczała, chodząc zezłoszczona po domu.





Byakuya Togami


Leniwym wzrokiem zaszczycałaś półki z książkami swoją uwagą. Co kilka sekund musiałaś w głowie sobie przypominać, jakiej pozycji w ogóle szukasz, bo bardzo szybko traciłaś koncentracje.

Ale to przecież nie była twoja wina, czyż nie? Opóźnienia w zamykaniu kawiarenki zdarzały się tak rzadko, że po prostu nie tyle nie wypadało odmawiać, ale również nie potrafiłaś tego zrobić swoim koleżankom po fachu. Każda z nich miała więcej obowiązków od ciebie, a nawet jeśli nie, to przecież kto jak nie ty, da sobie ze wszystkim radę, prawda?

W końcu wymagała od ciebie tego twoja duma!

I fakt, że lubiłaś drażnić Togamiego późniejszym odpisywaniem na jego wiadomości, ale to tak swoją drogą.

Przystanęłaś, aby znowu przypomnieć sobie, czego właściwie szukałaś, a kiedy już to zrobiłaś, to wznowiłaś marsz.

Po jakiś piętnastu minutach odnalazłaś upragnioną lekturę, tyle że - jak na złość - znajdowała się ona poza zasięgiem twoich rąk. Norma, czyż nie? Przecież życie byłoby za łatwe i zbyt przewidywalne, gdyby chociaż raz poszło po twojej myśli.

Westchnęłaś ciężko, nie mając nawet siły złowróżyć bibliotekarką, producentom mebli czy całemu światu. Nie chciało ci się też kursować po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu stołka. Znając życie - to jakże kochane - to pewnie, gdybyś znalazła już podwyższenie, to zapomniałabyś, gdzie znajdowała się owa książka, a tylko tego ci jeszcze brakowało.

Podeszłaś bliżej, lekko opierając jedną dłoń o drewnianą półkę, a drugą starałaś się dosięgnąć lektury, stając przy tym na palcach. Z twoich ust wyszło kilka jęknięć i sapnięć, ale nie zwracałaś na nie uwagi.

Kiedy już chciałaś się poddać, to nagle obok twojej ręki pojawiła się jeszcze jedna. Otworzyłaś szerzej oczy.

- Mogłabyś oszczędzić innym problemu i pójść po stołek - odparł dobrze znajomy ci głos.

Odchyliłaś głowę do tyłu, napotykając na srogie i zimne spojrzenie zielonych tęczówek. Jego usta znajdowały się tak blisko, że sam ten fakt wprawiał cię w zakłopotanie.

Szybko się odsunęłaś, zabierając książkę i ruszając do stanowiska bibliotekarki, byle tylko nie dać zauważyć Togamiemu rumieńca, jaki wykwitł na twojej twarzy.





Chihiro Fujisaki


Spojrzałaś na zegarek, który miałaś na lewym nadgarstku.

Jeśli przyśpieszę, to może pobije swój własny rekord.

Wywnioskowałaś szybko i konkretnie. Ta wizja bardzo ci się spodobała. Kurcze, tak jak każdemu sportowcowi na twoim miejscu, czyż nie?

Do tego to wszystko potęgował fakt, że twój chłopak cię obserwował. Zdziwiło cię, gdy się zapytał czy może przyjść na twój trening, ale skłamałabyś mówiąc, że ci się to nie spodobało. Zawsze dopingowały cię tylko przyjaciółki i to przeważnie jedna lub dwie. Co prawda dzisiaj były wyjątkowo trzy, a i pewnie Chihiro brały za dziewczynę.

Czułaś się pod pewnym względem bardziej niepodważalna od nich, gdyż ty znałaś prawdę o nim. Co jednak nie zmieniało faktu, a raczej go utrudniało, że patrzenie na swoje koleżanki, które ekscytują się Chihiro, bo jest ,,urocza'' jakoś nie dodawało ci skrzydeł.

- [Nazwisko]-san, płotki! - krzyknął twój trener, dosłownie tuż przed momentem, kiedy faktycznie wbiegłaś w płotki.

Szybkość z jaką biegłaś nie pozwoliła ci na jakikolwiek unik czy chociażby przeskoczenie przeszkód. Nim się obejrzałaś, a już leżałaś twarzą do ziemi.

Przeklinałaś samą siebie w myślach za swoją nieuwagę i, nie oszukujmy się, chwile zazdrości. Złapałaś się jedną ręką za głowę, czując się, jakby coś chciało ci z niej wyjść. Niechętnie, ślamazarnie i niezwykle powoli zaczęłaś się podnosić tak, żeby chociaż usiąść. Wzrok cały czas miałaś skierowany ku dole, starając się walczyć z bólem i nie zwracając na nic ani na nikogo uwagi.

- [Imię]-chan, wszystko w porządku?

Otworzyłaś szerzej oczy. W przebłysku nagłej inteligencji doszło do ciebie, że nikt poza Chihiro by się tak do ciebie nie zwrócił. Chciałaś podnieść głowę i spojrzeć przed siebie, ale miałaś wrażenie, że ta, dość ważna, część ciała waży z co najmniej tonę.

- Hej, [Imię]-chan! - wołał dalej spanikowany głos.

Kiedy udało ci się unieść głowę, twoja twarz, a dokładniej czoło, niemalże stykało się z twarzą twojego chłopaka. Ten fakt zamiast ci pomóc, sprawił tylko, że dostałaś jeszcze większych zawrotów głowy i zemdlałaś.





Nagito Komaeda


Szłaś spokojnie chodnikiem prosto do Akademii Szczytu Nadziei - tak jak zawsze. Przynajmniej tak ci się wydawało, gdyż już na pierwszym skrzyżowaniu zrozumiałaś, że coś jest nie tak. Bo dlaczego na drzewach rosły rogale, a z fontanny przy szkole wypływał twój ulubiony napój z puszki? Nie, żeby ci to przeszkadzało. W końcu byłby to dowód, że marzenia jednak się spełniają.

Jednak rożkowi ludzie jakoś nieprzypadli ci do gustu, a już zwłaszcza, gdy zaczęli cię gonić krzycząc przy tym, że jak się nie pośpieszysz, to znowu się spóźnisz. Nigdy nie czepiałaś się własnego imienia, ale wymawiane przez tak dziwne istoty... czuło się pokręcone uczucia.

Niespodziewanie walnęłaś o coś głową.

- Au... - jęknęłaś, masując ręką obolałe miejsce.

- Dlatego cię wołałem i szturchałem, [Imię]-chan, żebyś się w końcu obudziła. Zaraz będziemy na miejscu - odparł dobrze znajomy ci głos.

Przetarłaś wolną dłonią zaspane oczy, spoglądając na swojego towarzysza nieprzytomnie.

- Wybacz, Nagito-kun - przeprosiłaś ze szczerą skruchą.

Te rożki na pewno odbiją mi się na psychice.

- Co ty robisz wieczorami, że zawsze się spóźniasz albo przysypiasz? - zapytał z troską i zaciekawieniem Komaeda.

- Coś związanego z nadzieją - odpowiedziałaś, kiwając z powagą głową, aby go przekonać, że twój powód jest naprawdę ważny.

- Czyli co? - Już po samym tonie jego głosu wiedziałaś, że jest sceptyczny, bo inaczej rozpromieniłby się na samo słowo ,,nadzieja''.

- Grałam w Danganronpe - mruknęłaś, uśmiechając się z wymuszeniem. - To bardzo edukacyjna gra! - zapewniałaś.

- Ech, doprawdy, [Imię]-chan... - Twój chłopak cicho westchnął.

Zaczęłaś kombinować jak tu wyjść z tej niezręcznej sytuacji, gdy zauważyłaś, że dotarliście już na miejsce i zaraz drzwi metra się otworzą. Zerwałaś się szybko ze swojego miejsca.

- Chodź, Nagito-kun, bo się spóźnimy! - zawołałaś go, czekając już na stałym gruncie tuż przed wyjściem.

Blondyn uśmiechnął się do ciebie pobłażliwie i ruszył w twoją stronę. Kiedy chciał wychodzić, a ty grzecznie zamierzałaś się odsunąć, akurat w tym samym momencie Nagito się potknął (nie masz bladego pojęcia o co) i poleciał - dosłownie - prosto na ciebie.

Wasze usta niemalże się o siebie otarły, gdy już boleśnie upadliście. Twoja twarz zrobiła się mimowolnie czerwona. Czy to z powodu zawstydzenia, czy chwilowego problemu z oddychaniem - trudno stwierdzić.

Mimo wszystko żałowałaś, że chociażby tym razem to nieszczęście nie mogło się zakończyć szczęściem.





Hajime Hinata


Kiedy są takie same dodajesz, okej zapamiętam. O, jak ładnie jest na dworze. [Imię], skup się. Dobra, teraz powinno się wpisać to i... Kurcze, mam ochotę na [dowolne jedzenie]. Czemu to jest takie bezsensowne?! W czym to mi się przyda?!

- [Imię]-san, słuchasz mnie? - zapytał Hinata, siedzący tuż obok ciebie.

Pokiwałaś tępo głową, po czym walnęłaś w nią w stół, na którym obecnie leżały wasze zeszyty do matematyki oraz inne niezbędne przybory szkolne. Jęczałaś cicho, kręcąc przecząco swoją górną częścią ciała.

- Słucham, słucham, ale i tak niczego z tego nie rozumiem! - sapnęłaś, zostając nieco przytłumioną przez własny notes.

- Może niewystarczająco się skupiasz? - zaproponował delikatnie, dobrze wiedząc, ile te korepetycje dla ciebie znaczyły.

- Skupiam! - Zerwałaś się gwałtownie, żeby spojrzeć na niego z powagą. Po chwili znowu łupnęłaś twarzą w stół. - Ale to nic nie daję. Mój mózg odmawia myślenia o tym. On chce [dowolne jedzenie].

- [Dowolne jedzenie]? - powtórzył za tobą Hajime. - Jak skończymy to będziemy mogli je zjeść.

- Naprawdę? - mruknęłaś, zerkając na niego kątem oka.

Kąciki ust bruneta uniosły się lekko.

- Naprawdę.

Zmrużyłaś podejrzliwie oczy.

- Obiecujesz?

- Tak - potwierdził, wzdychając cicho.

Zerwałaś się ponownie, ale tym razem z mnóstwem pozytywnej energii. Chciałaś przytulić swojego chłopaka, ale przez swój nadmierny entuzjazm straciłaś równowagę i z całym impetem poleciałaś na bruneta, o mało nie przywierając swoimi wargami na jego.

Otworzyłaś szerzej oczy w zdumieniu. Nie cofnęłabyś się, gdybyś nie usłyszała hałasu w innej części domu, co przypomniało ci, że twoja mama cały czas patroluje teren.





Gundham Tanaka


Zadrżałaś, czując jak nieco chłodnawy wiatr opatula twoje ciało.

Oho, niedługo nie będzie mowy o wychodzeniu na zewnątrz.

Pomyślałaś, spoglądać w stronę nieba, jakby tam tkwiła przepowiednia pogody na najbliższe dni.

Niespodziewanie usłyszałaś bliżej nieokreślony dźwięk, który przypominał coś na wzór krótkiego, urywanego popiskiwania. Rozejrzałaś się na boki, a kiedy niczego nie dostrzegłaś, spojrzałaś w dół, gdyż coś zaczęło wspinać ci się na stopę.

- Jum-P! - Rozpoznałaś jedną z Dev swojego chłopaka.

Odłożyłaś swoje bento na wolnym miejscu, tuż obok siebie - w końcu miałaś do dyspozycji całą ławkę.

Pochyliłaś się i delikatnie wzięłaś chomika w swoje ręce, po czym z szerokim uśmiechem umiejscowiłaś słodką, mięciutką kuleczkę na swoich kolanach, na których, po jakimś czasie, zaczęło ci się robić cieplej.

Z radością dziecka, które przedwcześnie otrzymało prezent na święta, głaskałaś zwierzątko po idealnie zadbanym futerku.

Pod żadnym wypadkiem obecny stan rzeczy ci nie przeszkadzał, jednak zastanawiałaś się, czy jeśli jeden z ,,podopiecznych'' Tanaki nie znajdował się przy tobie, to czy nie znaczyło, że chłopak również musi być gdzieś w pobliżu?

- Znalazłeś ją - usłyszałaś nagle.

Drgnęłaś, przenosząc wzrok z chomika na osobę przed tobą, która cię tak zaskoczyła. Cofnęłaś się gwałtownie do tyłu, gdy prawie zderzyłaś się z twarzą swojego chłopaka.

Twoje policzki przybrały niemal taką samą barwę jak futerko zwierzątka, które wciąż trzymałaś na swoich kolanach, chociaż teraz... tak jakby trochę mocniej.





Kazuichi Soda


Spojrzałaś przed siebie, na kartkę, a potem znowu do przodu. Nie dałabyś sobie głowy za to uciąć, ale chyba udało ci się trafić.

Duma aż cię rozpierała.

Uśmiechnęłaś się, gdy pomyślałaś, co poczuje i pomyśli Soda na twój widok. Spodobało ci się to, co zobaczyłaś w swojej głowie, więc nie odwlekając zanadto tej chwili, ruszyłaś w stronę wejścia.

Chwyciłaś za klamkę, delikatnie otwierając drzwi. Wolałaś najpierw się spokojnie rozejrzeć, a dopiero potem zostać - ewentualnie - zauważoną.

Sądziłaś, że warsztat rodziny twojego chłopaka będzie wyglądał jak każdy inny (nie, żebyś wiele ich widziała), ale musiałaś przyznać, że nie spodziewałaś się zobaczyć jakiś ,,cudaśnych'' wynalazków.

Objechałaś wszystko pobieżnie wzrokiem, gdy nagle usłyszałaś jakiś hałas i krótkie przekleństwo. Bez wahania ruszyłaś w stronę, z której dochodził ów dźwięk.

Doprowadziło cię to do drzwi z tabliczką ,,klientom wstęp wzbroniony'', ale ty w końcu nie byłaś klientką. Wzruszyłaś niedbale ramionami i jak najciszej wślizgnęłaś się do środka.

Zobaczyłaś dość obszerne pomieszczenie z mnóstwem różnorakich części, narzędzi i gruzów nieprzydatnych rzeczy. Na tle tego wszystkiego wyraźnie kontrastowała się nieduża sylwetka w niebieskim kombinezonie.

Uśmiechnęłaś się pod nosem, zakradając się do różowowłosego.

Stanęłaś dosłownie za nim, pochylając się lekko, aby lepiej się przyjrzeć temu co robił.

Zmarszczyłaś brwi i w końcu zapytałaś:

- Co to?

- Nic takiego, to tylko... - zaczął, odwracając głowę w twoją stronę.

Zostałaś zmuszona do przyjrzenia się jego twarzy z bardzo, bardzo, bardzo bliska. Nawet nie drgnęłaś, wpatrując się z zainteresowaniem w jego niecodzienne tęczówki.

Nosi soczewki.

Przeszło ci przez myśl, zanim twój chłopak z dziewczęcym, przeraźliwie głośnym krzykiem od ciebie odskoczył.

Nadymałaś policzki, nie mogąc się powstrzymać od wybuchu śmiechu.





Kokichi Ōma


Na podstawie życia z twoim chłopakiem mógł powstać film naprawdę wysokich lotów. Może nie byłoby to coś a'la ,,Pięćdziesiąt twarzy Greya'', ale jego parodią bardziej w sferze psychicznej niż fizycznej już jak najbardziej. Czasem się zastanawiałaś nad zainstalowaniem kamer w swoim mieszkaniu, bo dzięki takiej produkcji zgarnęłabyś pokaźną sumkę pieniędzy, która dałaby ci pod dostatek wszystkie twoje potrzeby. Oumy już niekoniecznie, bo on by to wszystko wydał w kilka godzin, ale nie zmarnotrawił. Nie, nie. On by został japońskim Donaldem Trumpem.

Patrząc obiektywnie, na czymś takim zyskałabyś jeszcze bardziej. A ilu różnych ludzi mogłabyś poznać i obserwować! Zdecydowanie nie powinnaś odwodzić go od zostania przywódcą!

- Masz takie fajne dłonie, [Imię]-chan! - zawołał z zachwytem Ouma, chwile po tym, jak chwycił cię za nadgarstek, podnosząc twoją rękę, porównując swoją dłoń z twoją. Nie zareagowałaś na to. Byłaś przyzwyczajona, że dziwne rzeczy sprawiają mu radość. - Ale czemu zawsze są takie zimne~?

- Zimne serce, zimne dłonie - odpowiedziałaś od razu, nawet się nad tym nie zastanawiając. Prychnęłaś rozbawiona, gdy uświadomiłaś sobie treść wypowiedzianych słów. - Po śmierci pewne wylądujemy w innych miejscach.

- Co? Nie chcę się nigdy rozstawać z moją ukochaną [Imię]-chan! - jęknął rozpaczliwie, zwisając górną połową swojego ciała z kanapy, o którą - siedząc na ziemi - się opierałaś. Nie mogłaś się od tego odzwyczaić! W duchu planowałaś, chociaż raz zająć całą sofę przed Kokichi'm, aby sprawdzić jak zareaguje.

- Nic się na to nie poradzi. - Wzruszyłaś niedbale ramionami. - Ja muszę trafić tam, gdzie będzie mi ciepło, a ty na odwrót - odparłaś, odwracając głowę w stronę Oumy.

O mało serce ci nie stanęło, gdy spojrzałaś mu w oczy z tak bliskiej odległości. Wbrew sobie musiałaś przyznać, że posiadał naprawdę piękny kolor tęczówek. Zapatrzyłaś się w nie i zapewne dalej byś to robiła, gdybyś nie poczuła nagle dłoni Kokichi'ego na swoim policzku. Zesztywniałaś, a fala gorąca buchnęła ci prosto w twarz.

- Jednak trafimy w to samo miejsce, [Imię]-chan. Teraz też jesteś ciepła! - zawołał uradowany, cofając się z powrotem na kanapę.

Pokiwałaś tylko tępo głową. Trochę ci zajęło odzyskanie psychicznej i fizycznej równowagi.





Monokuma


Całkiem ładna jest ta sukienka.

Uznałaś, kiwając potakująco głową. Co prawda należała do nowej kolekcji i pewne kosztowała fortunę, ale docenić czyjąś prace można było, czyż nie?

Fakt faktem, że nie przychodziłaś do galerii, żeby tylko się przyglądać, jednak tym razem sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej, gdyż to nie ty przyszłaś w takie miejsce z własnej woli.

- I jak w tym wyglądam? - Odwróciłaś głowę w stronę przebieralni, gdzie twój chłopak przymierzał najróżniejsze rzeczy, jakie tylko mu się spodobały. - Czy nie wyglądam w tym grubo?

Westchnęłaś ukradkiem, przewracając teatralnie oczami.

- Nie. Dobrze wyglądasz, a czarny dodatkowo wyszczupla - odpowiedziałaś tą samą formułkę, co za każdym poprzednim razem.

Zmieniałaś tylko nieco kolejność poszczególnych słów, żeby Monokuma nie myślał, że cały czas powtarzasz mu to samo.

- To samo powiedziałaś poprzednim razem - mruknął z niezadowoleniem.

Ups, przejrzał mnie. Chociaż trochę mu to zajęło.

- Wybacz, ale nie widzę różnicy pomiędzy tą bluzą a poprzednią - odparłaś zgodnie z prawdą.

W końcu chłopak przymierzał ubrania tylko w kolorze czarnym albo biały. Ewentualnie mógł być jeszcze czerwony, ale to zależało od odcieniu.

Uważałabyś to wszystko za niezłą komedię, gdyby nie przytrafiło się to tobie; tak naprawdę to był horror.

- Nie, nie, [Imię]-chan. Tamta bluza była biało-czarna, ta jest czarno-biała - wyjaśnił to takim tonem, jakby tłumaczył to dziecku. Bardzo głupiemu dziecku.

- Ojej, masz rację! Jak ja mogłam nie zauważyć. Tak, tak, teraz widzę. Ta jest lepsza - rzekłaś z udawanym zachwytem, marząc tylko o tym, żeby się w końcu stamtąd wydostać.

- Zastanowię się jeszcze - mruknął ci w odpowiedzi i z powrotem zniknął w przymierzalni.

Do czego jestem mu tu potrzebna? Znowu chce, żebym poczuła rozpacz? Szlag, jest tego bardzo bliski!

Pokręciłaś zrezygnowana głową.

Nikt by mi nie uwierzył, gdybym o tym opowiedziała.

Żeby jakoś zabić czas (Monokuma byłby dumny z takiego określenia) wyciągnęłaś telefon z torebki, zaczynając w nim szperać.

Zalogowałaś się na swoim ulubionym portalu, aby sprawdzić powiadomienia i inne takie tam. Poświęciłaś temu całą swoją uwagę, więc nie dostrzegłaś, kiedy ktoś do ciebie podszedł. Ba! Nawet nie zorientowałaś się, że cię woła.

Chłopak złapał za twój podbródek oraz policzki, zmuszając do spojrzenia na siebie.

O mało serce nie wyskoczyło ci z piersi (a telefon z rąk), gdy zobaczyłaś twarz Monokumy tak strasznie blisko swojej.

Twoje oczy wirowały niczym u Nagito, gdy ten nawijał o nadziei i rozpaczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz