piątek, 13 września 2019

T R Z Y /さん







— Przepraszam, że musisz mnie oprowadzać po szkole — powiedziała Azami. Obdarzyła Saki promiennym uśmiechem, marszcząc przy tym brwi w zakłopotaniu, gdy przechadzały się po pustym korytarzu. — Pewnie inaczej wolałabyś spędzać przerwę.

— N-nie, w porządku. Przecież nie miałaś na to wpływu. — Saki uciekła wzrokiem w bok, nieświadoma swojego podenerwowanego wyglądu.

Aura otaczająca Azami sprawiała, że czuła się przyćmiona i nieustannie doświadczała dziwnego bólu w żołądku, jakby najadła się słabo rozdrobnionego szkła. Instynkt nakazywał jej trzymać nową uczennicę na dystans, lecz cichy głos w głowie — należący do Pani Hej, Czy Nie Jesteś Ciekawa, Co Z Tego Wyniknie — kusił, żeby zainteresowała się rodzajem relacji pomiędzy Amuką a Sosekim.

— To nie do końca prawda. Mogłam poprosić Kaoru-senseia, żeby to Ai-chan mnie oprowadził.

Śmiech Azami wyrwał Saki z zamyślenia i chwilowo odtrącił męczące ją przeczucia w kąt. Posłała dziewczynie pytające spojrzenie. Fakt, że była od niej wyższa wcale nie dodawał jej pewności siebie.

— Wyglądasz na przyjazną i miłą osobę, Saki-chan, dlatego chcę cię lepiej poznać. Liczę, że zostaniemy przyjaciółkami!

Saki zaparło dech w piersiach, gdy usłyszała wyznanie Amuki. Nie potrafiła zdecydować, co bardziej ją zaniepokoiło: wizja przyjaźni z osobą, która budziła w niej uczucie uciekającego spod nóg gruntu, czy użycie przez nową uczennicę jej imienia, choć nie miała prawa go znać, i dodanie do niego końcówki chan, jakby były bliskimi przyjaciółkami.

— To miłe, że tak myślisz — wydukała po dłuższym zastanowieniu. Ostrożnie dobierała kolejne słowa, odnosząc niecodzienne wrażenie, że jedno złe wyrażenie wywołałoby kataklizm. — Ale nie jestem dobrym materiałem na przyjaciółkę. W klasie jest dużo ciekawszych ode mnie osób, chcących się z tobą zaprzyjaźnić.

— A ty nie chcesz się ze mną zaprzyjaźnić? Czy peszy cię moja relacja z Aiem? — zapytała beztrosko, z ledwie słyszalną nutą powagi w głosie. Zatrzymała się niespodziewanie i spojrzała Saki prosto w oczy, nie widząc w ciemnym tęczówkach, zlewających się ze źrenicą, odbicia swojej twarzy.

Parsknęła, wiedząc, że powinna się tego spodziewać. W końcu była niczym czarna dziura: wyznaczała granice bez powrotu, nie odzwierciedlała niczego, pochłaniała światło. Przymknęła na trzy sekundy powieki, zaprzestając doszukiwania się w Saki podobnych cech. Wrażenie pustki dotykało tylko takich osób jak ona.

— Wczoraj czekałaś na Aia przy drzewie wiśni, prawda?

Gorące rumieńce zawitały na twarz Saki, wywołując błędne przekonanie o odczuwanych przez nią uczuciach. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wymyślić jakieś wymówki na wcześniejszy powrót do klasy, lecz nogi miała sparaliżowane. Ponadto mięśnie jej szczęki napinały się i rozkurczały, jakby próbowała powiedzieć coś, co wywołałoby opłakany skutek.

— Ja... Chciałam z nim tylko porozmawiać o klubie koszykarskim. Ai... To znaczy, Soseki-kun, niedawno do niego dołączył i chciałam się upewnić, że wszystkie zasady są dla niego jasne — powiedziała, masując kark. Kłamstwo wywołało gorzki posmak w gardle, jednak szybciej zjadłaby swój język, niż przyznała się otwarcie do łgarstwa. — Z twojego punktu widzenia musiało to wyglądać odrobinę dziwnie. Mam nadzieję, że nie poczułaś się niekomfortowo z mojego powodu. Nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby wtrącić się pomiędzy ciebie a Sosekiego-kuna.

— Wtrącić pomiędzy nas? — Azami wybuchła gromkim śmiechem, jedną dłoń kładąc na brzuchu, a drugą na ustach, sprawiając wrażenie szczerze rozbawionej. Złapanie spokojnego oddechu zajęło jej trochę czasu, podczas którego zdezorientowanie Saki drastycznie wzrosło. — Wybacz, ale nie sądzę, żebyś dysponowała umiejętnością zniszczenia czyiś rodzinnych więzi.

— Rodzinnych... więzi?

— Dokładnie — potwierdziła, zanosząc się krótkim chichotem. — Bo widzisz, jestem przybraną siostrą Aia.

— Co?

Przez dłuższą chwilę zapanowała pomiędzy nimi cisza. Saki powtarzała w kółko usłyszane słowa, jak gdyby wpisywała intrygującą nazwę do wyszukiwarki swojego umysłu i oczekiwała przekierowania do archiwum z odpowiedziami. Ostatecznie zdołała sobie przypomnieć rozmowę z Koizumi, która w pierwszych dniach zmiany Aia, zaczęła zalewać ją informacjami z jego życia i opowiedziała jej trochę o rodzinie adopcyjnej Sosekiego. Nie znała imienia jego przybranej siostry, lecz takowa osoba z pewnością istniała i stojąca przed nią dziewczyna to potwierdzała.

Odczucie przerażenia znacząco się zmniejszyło i przestało paraliżować ciało Saki. Intuicja podpowiadająca kłopoty nadal ją dręczyła, lecz oddaliła od siebie wszystkie niepokojące przeczucia. Nie mogła zachowywać się nieżyczliwie względem nowej uczennicy, tłumacząc to niepokojem bez żadnych podstaw.

— Etto... he he... Przepraszam za to, co powiedziałam. Nie wiedziałam, że jesteś jego siostrą — powiedziała speszona, po raz pierwszy uśmiechając się w towarzystwie Azami. — Dlaczego Kaoru-sensei o tym nie wspomniał?

— Zdziwiłabym się, gdyby to zrobił. O naszym pokrewieństwie wiemy tylko my i dyrektor. A teraz również i ty.

— Utrzymujecie to w tajemnicy?

— Skądże! Po prostu nie rozpowiadamy tego na prawo i lewo.

Saki pokiwała w zrozumieniu głową. Chęć zadania większej ilości pytań męczyła ją niemiłosiernie, jednak nie ośmieliła się żadnego zadać. Pragnęła zachować w swoim życiu porządek, a to wykluczało wtrącanie się w cudze sprawy, dlatego powiedziała:

— Przerwa się zaraz skończy. Wracajmy do klasy.



❦ ❦ ❦



Bacznie obserwowała ruchy nauczyciela, żeby zrekompensować sobie brak skupienia na ostatnich kilku godzinach zajęć. Palące spojrzenia większości osób z klasy zaczęły ją męczyć i słyszała w głowie ich głosy, które zdradzały nową, niezbyt pochlebną, opinię na jej temat. Otrzymanie szansy na zbliżenie się do zjawiskowej uczennicy mogło zniszczyć jej spokojne szkolne życie i nie potrafiła przestać o tym myśleć.

Westchnęła ukradkiem, rozważając opuszczenie aktywności klubowej, gdy nagle coś uderzyło ją w plecy.

— Psst, Riida-san!

Zerknęła z ukosa na Koizumi, unosząc pytająco brwi.

Aya przewróciła teatralnie oczami i wskazała dłonią na podłogę. Czujnie obserwowała ruchy Saki wykorzystującą nieuwagę nauczyciela, by podnieść zwiniętą w kulkę kartkę i dyskretnie rozwinąć ją pod ławką. Miała ochotę zachichotać, kiedy jej notatka wyraźnie zakłopotała Saki. Zakryła dłonią usta, żeby nikt nie zauważył jak szeroko się uśmiechnęła, i czekała na odpowiedź zwrotną.

Gdy Kaoru-sensei opisywał na tablicy jeden z mongolskich podbojów, Koizumi wyciągnęła rękę po kawałek kartki wyrwanej z końca zeszytu. Zobaczyła swoje krzywo zapisane znaki i pospiesznie odwróciła stronę, żeby przeczytać wiadomość Saki. Parsknęła pod nosem widząc tylko starannie nakreślone słowo dziękuję.

Ku radości większości uczniów, wkrótce rozpoczęła się przerwa obiadowa, którą Saki postanowiła spędzić w towarzystwie Shina. Kłucie w sercu wyraźnie sygnalizowało jej potrzebę zobaczenia jego życzliwego spojrzenia oraz słodkiego uśmiechu.

Myślała, że ukrywanie romantycznych intencji wychodziło jej dobrze — dotychczas nikt nie zauważył jej zauroczenia chłopakiem z klasy wyżej. Nawet jeśli Aya najwięcej uwagi poświęcała samej sobie, jako pierwsza dostrzegła rozkwitającą miłością, co mocno zdziwiło Saki. Osobiście nie udzieliłaby nikomu miłosnej porady, niemniej uznała czyn Koizumi za szczególnie miły i poszła zgodnie z jej sugestią do klasy 3-A.

Po korytarzach przemieszczało się mnóstwo uczniów, którzy spokojnym krokiem zmierzali w kierunku dziedzińca albo sklepiku szkolnego. Saki umiejętnie ich wymijała, nie przykładając przy tym żadnej uwagi do mijanych ją twarzy ani wymawianych w ekscytacji słów. Próbowała myśleć o Shinie, lecz nieustannie wracała do odbytej dwie godziny wcześniej rozmowy z Azami. Kiedy wszystko na spokojnie przeanalizowała, zaczęła żałować swojej ociekającej histerią postawy i przesączonych oficjalnym tonem słów. Mogłaby się wytłumaczyć, częściowo chciała to zrobić, jednak setka wymówek, jakie zdążyła wymyślić skutecznie ją od tego odciągnęły.

Wyrzuciła niechciane przemyślenia z głowy i poprawiła włosy zanim weszła do sali senpaia, którego odnalazła wzrokiem bez najmniejszego problemu, jak gdyby jej intuicyjnie wiedziała, gdzie się znajduje. Chciała ruszyć w jego stronę, lecz po raz kolejny dała mu się zahipnotyzować. Mogłaby do końca życia obserwować jak całkowicie pochłonięty rysuje coś w swoim szkicowniku i czułaby się spełniona.

Przez chwilę była zupełnie oderwana od rzeczywistości, dopóki ktoś lekko jej nie szturchnął próbując przecisnąć się obok niej i wejść do klasy. Nabawiła się przez to solidnych rumieńców, mimo to zrobiła dobrą minę do złej gry i z uśmiechem podeszła do ławki Shina, starając się zignorować zaciekawione spojrzenia posyłane jej przez pozostałych uczniów.

— Dzień dobry, Takai-senpai! — zawołała piskliwym ze stresu głosem, przez co momentalnie zapragnęła zapaść się pod ziemię.

Shin nieśpiesznie podniósł głowę. Oczy wypełnione nieokiełznanym wigorem nie dostrzegały rzeczywistości; widziały tylko świat wykreowany przez artystyczny umysł. Kilka srebrnych kosmyków opadło mu na powieki i Saki musiała się powstrzymać przed ich poprawieniem. Uwielbiała widzieć jak poddawał się kreatywnemu impulsowi i w pełni oddawał swojej pasji. Przeniosła wzrok na ukończony rysunek, żeby skupić uwagę na czymś, co nie skłoniłoby jej do zrobienia czegoś głupiego.

— Och, niesamowite — powiedziała. Nie znała przesłania zawartego w szkicu pola hortensji na tle zachodzącego, ogromnego słońca, mimo to obraz zachwycił ją nadzwyczajnie. — Zamierzasz później nałożyć kolory?

— Tak, chyba tak... — odparł nieobecnym głosem. Jego tęczówki stały się wyraźniejsze, jakby mgła marazmu wreszcie odeszła.

— Jakie znaczenie mają hortensje?

— Oznaczają ból duszy albo zazdrość. Czasem obdarowuje się nimi wywyższającą się osobę.

— Czy wydarzyło się coś złego? — Usiadła w ławce obok, zbyt zaaferowana możliwymi problemami Shina, by przejąć się tak jawnym spoufalaniem się z obiektem swoich uczuć.

— Nie jestem pewien.

Pomiędzy nimi zapadła chwila ciszy, która wprawiła Saki w niemałe zakłopotanie. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że powiedziała coś niewłaściwego, a wręcz zbyt wścibskiego.

— Przepraszam, nie powinnam zadawać takich osobistych pytań. Co z kaichō*? Nawet w czasie przerwy obiadowej jest zajęta sprawami samorządu? — zapytała. Przeklęła w myślach, że wspomniała akurat o Nanami. Mogła poruszyć każdą inną kwestię, nawet temat o nowej uczennicy byłby lepszy, jednak w panice powiedziała pierwsze, co przyszło jej do głowy.

— Tak. Zawsze na początku roku jest mnóstwo pracy.

— Mam nadzieję, że szkoła się nie zawali, gdy kaichō odejdzie. To wygląda tak, jakby wszyscy na niej polegali! — pomimo skrępowania, nutka arogancji rozbrzmiała w głosie Saki. Świadomość, że wzorowa uczennica o wyglądzie modelki z okładek czasopism była przyjaciółką z dzieciństwa Shina budziła w niej zazdrość.

— Możesz być spokojna. Jest mnóstwo osób chcących zająć jej miejsce.

W oczach Saki pojawił się niezidentyfikowany błysk, gdy pomyślała, że Amuka — emanująca przerażająco-życzliwą aurą — idealnie nadawałaby się na przewodniczącą samorządu uczniowskiego. Wiedziała, że zrzucenie królowej z tronu to zadanie przekraczające jej możliwości, ale osoba pokroju Azami nie miałaby z tym większego problemu. Co prawda Saki nie była zwolenniczką tak konspiracyjnych pomysłów, lecz podobny stan rzeczy mógłby wielu osobom przynieść sporo korzyści. Zwłaszcza gdyby Azami spróbowałaby tego dokonać w bieżącym roku.

Uśmiechnęła się triumfalnie.

— Właściwie to znam kogoś, kto mógłby przejąć jej obowiązki. Nawet wcześniej niż za rok! — Zaabsorbowana genialnym spiskiem nie zauważyła, że bez najmniejszego zawstydzenia patrzyła Shinowi prosto w oczy.

— Jeżeli uważasz, że to dobry pomysł...

— Huh? Co masz na myśli?

— To miłe, że chcesz ją odciążyć. Postaraj się tylko nie sprawić nikomu żadnych problemów.

— O-oczywiście! — Pokiwała żwawo głową, czując przyjemne ciepło rozlewające się po klatce piersiowej.

Dzwonek dobiegający z korytarza odsunął rozmyślania Saki na bok. Zeszła pośpiesznie z nieswojej ławki i pochyliła się nieznacznie w stronę senpaia.

— Przepraszam, zajęłam ci sporo czasu. Proszę, upewnij się, że zjesz coś na następnej przerwie.

— W porządku. Ty także o siebie zadbaj.

— Uhm! Do zobaczenia później! — pożegnała się, po czym pospiesznie skierowała się ku wyjściu z sali.

Jej twarz pokrył soczysty rumieniec, kiedy wracała z powrotem do swojej klasy. Serce pędziło jak oszalałe, mrowiło i dudniło tak głośno, że nie potrafiła zebrać myśli. Rozstała się z Shinem zaledwie chwilę temu, a już za nim tęskniła. Pocieszny blask, jaki otaczał jego postać, dojrzałe i spokojne usposobienie, łagodne spojrzenie, uroczy uśmiech — wszystko w nim kochała. Nigdy wcześniej nie spotkała kogoś równie wspaniałego.

— Wyglądasz, jakbyś wyszła z burdelu. — Usłyszała czyiś głos, którego rozbawienie podkreśliło pogardliwe parsknięcie.

Podniosła wyżej głowę, dostrzegając po przeciwnej stronie korytarza uśmiechającego się kpiąco Aia.

— Łatwo mówić takie komentarze, gdy ostatni raz widziało się w lustrze rok temu! — Łypnęła na niego złowrogo, krzyżując ramiona na piersi. Wtedy zauważyła plamę krwi na prawym rękawie jego niewyprasowanego mundurka. Przez chwilę walczyła z chęcią zapytania, czy wszystko z nim w porządku, jednak ostatecznie się przed tym powstrzymała.

— Długo mam jeszcze czekać? — zapytał od niechcenia, czekając przy rozwidleniu korytarzy. — Ech, nieważne, dalej gap się w przestrzeń.

— Co ty taki niecierpliwy? Nie mów mi, że aż tak ci śpieszno na zajęcia, skoro zawsze przychodzisz ostatni.

— No proszę, czyli innych facetów też prześladujesz, stalker-chan?

— Nikogo nie obserwuję! Po prostu łatwo coś takiego zauważyć. — Prychnęła urażona. — Poza tym nikt ci nie każe na mnie czekać.

— Hę? Nie masz nic ciekawego mi do powiedzenia?

Saki, resztką silnej woli, powstrzymała się przed wygarnięciem Sosekiemu wszystkiego, co o nim myślała. Wolała nie marnować śliny na bezsensowne dyskusje z nim i wrócić wreszcie do klasy.

— To, co chciałam ci powiedzieć jest już nieaktualne.

— Więc twoja odwaga nie wychodzi poza salę gimnastyczną? Zapamiętam.

Mrucząc pod nosem przekleństwo, Saki zmrużyła groźnie powieki, próbując odzyskać utracony rezon. Odetchnęła głęboko i ruszyła naprzód z zamiarem bezceremonialnego wyminięcia Aia, gdy po korytarzu rozległ się krzyk. Głos wyrażający przerażanie i rozgoryczenie rozbrzmiewał w jej uszach jeszcze długo po tym, jak umilkł. Machinalnie, jakby coś nią kierowało, pobiegła w stronę najbliższej klatki schodowej. Szybko bijące serce prawie się zatrzymało, kiedy zobaczyła nieruchome ciało, przy którym stała jedna z uczennic oraz nauczycielka. Uczucie znajdowania się nad przepaścią jeszcze nigdy nie doskwierało Saki równie mocno. Widok nienaturalnie przekręconej szyi pozostawił niezmywalne piętno w jej umyśle.



「そ ん な 悲壮 精神 が 大好 物 だ」

「Ten tragiczny stan umysłu to mój ulubiony kąsek」




__________________

*Kaichō – nazwa pozycji ucznia, który pełni rolę przedstawiciela samorządu uczniowskiego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz