piątek, 13 września 2019

C Z T E R Y / し







Widok nieżywej dziewczyny zmroził każdą część ciała Saki, mając na zawsze pozostać w jej świadomości. Usłyszała przeraźliwy wrzask, wydobywający się z gardła uczennicy, która wraz z nauczycielką jako pierwsze znalazły leżące u podnóża schodów zwłoki. Biedaczka upadła na ziemię i na kolanach podpełzła pod przeciwległą ścianę — jak najdalej od martwego ciała, krwi i szklistych, zastygniętych w przerażeniu oczu mówiących wszystko. Zmarła krwawiła obficie z ust i nosa, miała złamany kręgosłup i obie nogi oraz doszczętnie zgruchotany kark.

— Jaka szkoda... — Głos Aia otrzeźwił wszystkich zebranych. Jego ton nie zawierał ani krzty współczucia, raczej brzmiał na szczerze zawiedzionego, lecz nikt nie zwrócił na to uwagi.

Młoda nauczycielka okazała się dosyć kompetentną osobą i natychmiast kazała mu pójść zawiadomić dyrektora, a Saki poprosiła o odprowadzenie oszołomionej i płaczącej uczennicy, która miała oczy prawie tak szeroko otwarte, jak martwa dziewczyna, do gabinetu pielęgniarki.

Kobieta przez chwilę obserwowała ich oddalające się sylwetki, po czym zakryła dłonią usta i osłupiała wbiła niewidzący wzrok w ścianę, chcąc sobie oszczędzić niepotrzebnego patrzenia na dziewczynę, która niefortunnie spadła ze schodów. Porażona nagłym szokiem zaczęła rozglądać się po korytarzu, mając nadzieję, że dyrektor zdąży przedsięwziąć odpowiednie kroki, zanim rozpocznie się przerwa i reszta uczniów zobaczy skutki tragicznego wypadku.



❦ ❦ ❦



Ostatnie dni były ciężkie dla wszystkich uczniów i pracowników liceum Kurohata, jednak to rodzina Fuse Hitomi przeżywała prawdziwy koszmar musząc pochować najstarszą córkę zaledwie tydzień przed jej osiemnastymi urodzinami. W szkole trwała żałoba po zmarłej dziewczynie, której poświęcono specjalny apel na sali gimnastycznej, gdzie dyrektor, wychowawczyni i przewodnicząca samorządu wygłosili stosowne wypowiedzi.

Saki wiedziała, że o zmarłych nie należało mówić źle, nawet największy wróg trzymałby w takiej sytuacji język za zębami, dlatego nie zdziwiła się słysząc pełne współczucia słowa i deklaracje podkreślające dobroć Hitomi. Mimo to zaczęła cicho płakać, kiedy Nanami wspomniała o ich wspólnie spędzonych chwilach; jak opiekowały się bezpańskimi kotami za szkołą; jak Hitomi nadała im imiona po ulubionych postaciach z kreskówek; jak przygarnęła jedną kotkę do domu i nazwała ją Nana po swojej przyjaciółce.

Kiedy pierwszy szok minął, Saki przypomniała sobie, jak czasem mijała Hitomi na korytarzu. Fuse chodziła do przeciwległej klasy i miała zajęcia w sali obok Shina, nigdy jednak nie miały okazji bliżej się poznać, co tylko wprowadziło w umyśle Saki chaos, gdy zaczęła się zastanawiać, co by było, gdyby...

Obraz sanitariuszy układających na noszach czarny worek i odblask świateł karetki, które wpadały przez okno gabinetu pielęgniarki, kiedy uspokajała niejaką Mayu, nieustannie do niej wracał w koszmarach. Próbowała trzymać się od całego zajścia z daleka, zapomnieć i oddać się codzienności, choć wiedziała, że takie pragnienia są tylko pobożnymi życzeniami. Cała szkoła huczała o Fuse Hitomi i okolicznościach jej śmierci, a także, co najmniej Saki zadowalało, o osobach, które widziały ciało przed przybyciem policji. Tłumaczyła niejednokrotnie, że po prostu znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, lecz nauczyciele, uczniowie, funkcjonariusze — wszyscy o coś dopytywali, jakby w magiczny sposób miała sobie przypomnieć jakiś istotny fakt odmieniający sprawę wypadku.

Nie przyznałaby tego na głos, ale towarzystwo Aia było w takich sytuacjach błogosławieństwem. W przeciwieństwie do niej, potrafił wprost powiedzieć o swoich myślach.

— Dramatyzujecie. Dziennie umierają tysiące ludzi, a wy się podniecacie laską, która spadła ze schodów. Jakby miała parasolkę, byłoby o czym gadać.

— Jesteś nieczuły — odparła Himiko wzniosłym i przesiąkniętym pogardą tonem. Stosowała go zawsze, gdy chciała skłonić zbesztanych uczniów do przemyślenia swojego zachowania. Trik działał zaskakująco dobrze, jednak nie w przypadku Sosekiego Aia. Słowa przewodniczącej klasy ani trochę go nie zmieszały. Od czasu zmiany, traktował ją jak denerwującą muchę, która w strasznie upalny dzień wleciała przez okno do pokoju i miała czelność mu przeszkadzać.

— Zdążyłem już zauważyć, ale dzięki, że poinformowałaś o tym resztę tych idiotów.

Przez chwilę mierzyli się złowrogimi spojrzeniami, aż w końcu Himiko skapitulowała i wróciła do swoich przyjaciółek, potrząsając głową z dezaprobatą.

Ai uśmiechnął się lekceważąco. Potrafił napsuć krwi każdemu, jak i sprawić, żeby nawet najbardziej pewna siebie osoba poczuła się niekomfortowo. Większość ludzi nie umiała określić, co skrywał ani tym bardziej nadać temu stosowną nazwę. Emanował dziwną i niecodzienną aurą, która niebezpiecznie przyciągała, jednocześnie dając znać, że powinno się trzymać od niego z daleka. Podobne wrażenie wywoływała Amuka Azami.

Wzrok Saki pognał w stronę nowej uczennicy o miłej aparycji. Nikt nie podejrzewał, że Soseki oraz Amuka byli przyrodnim rodzeństwem. Poza salą lekcyjną nie spotykali się w tym samym miejscu. Sprawiali wrażenie, jakby ignorowali swoje istnienie i gdyby nie wcześniejsza rozmowa z Azami, Saki z pewnością pomyślałaby, że między nimi istniało jakieś spięcie. Co prawda nie chciała zgłębiać tego tematu, ale wolała myśleć o specyficznej relacji znajomych z klasy niż o wypadku Fuse Hitomi.

Tymczasowo odwołano wszystkie zajęcia pozaszkolne i uczniowie — z mniejszym bądź większym entuzjazmem — wracali wcześniej do domu, jako że żałoba panująca w szkole nie sprzyjała jakimkolwiek wyjściom ze znajomymi. Saki nie stanowiła wyjątku; planowała po powrocie zakopać się pod kołdrą, zasnąć i obudzić się dopiero, gdy życie zacznie się toczyć normalnym torem.

Kolejne pobożne życzenie, pomyślała ponuro. Zmieniła buty, przytrzymując pasek od torby, aby nie zsunął się z ramienia, i spojrzała w stronę wyjścia ze szkoły. Deszcz miarowo uderzał o szarą kostkę brukową, tworząc ledwie dostrzegalne, maleńkie kałuże. Saki utkwiła wzrok w spływających po drzwiach wejściowych kroplach, przeklinając w duchu, że nie wzięła z domu parasolki.

— Czekasz, aż przestanie padać? — Zza pleców dobiegł ją figlarny głos Azami. Odwróciła się gwałtownie, zaskoczona bezszelestnymi ruchami dziewczyny. Kroki pozostałych uczniów przebijały się przez hałas powodowany przez uderzające o okna krople deszczu, lecz oni nie starali się zachować ciszy, w przeciwieństwie do Azami, która wydawała się zadowolona z wywołanej u Saki reakcji. — Tracisz tylko czas. Niebo będzie dzisiaj jeszcze długo płakać.

— Skąd wiesz? — Oparła się plecami o szafki z butami, udając pewną siebie.

Chwilę później pożałowała stanięcia z Azami twarzą w twarz. Pogodne oczy, w odcieniu wzburzonego morza, przeszywały ją na wskroś, a czający się w nich intrygujący błysk ostrzegał, żeby miała się na baczności. Co zaskakujące, wrażenie spętania opuściło Saki po kolejnych słowach Amuki:

— Sprawdzałam dzisiejszą prognozę.

— To czemu nie masz parasolki? — zapytała, przejeżdżając sylwetkę Azami uważnym wzrokiem.

— Nie jest mi potrzebna. Lubię deszcz. — Uśmiechnęła się czarująco i spojrzała na zewnątrz, rozluźniając się na myśl o chłodnych strugach wody spływających po skórze oraz włosach.

— Nie martwisz się, że będziesz chora?

— Ani trochę.

Saki podążyła za wzrokiem Azami, z niezadowoleniem stwierdzając, że delikatny deszczyk przerodził się w ulewę. Tym razem uderzające z impetem krople zagłuszyły kroki zbliżającej się uczennicy, jednak Saki kątem oka zdążyła zauważyć nadchodzącą postać, zanim jej serce zostałoby narażone na kolejny atak.

— Zapomniałyście parasolek? Pójdźcie do przedsionka z rzeczami znalezionymi. Jeśli powiecie Nakamurze-san, że was przysłałam, pozwoli wam jakieś pożyczyć — zaproponowała Nanami. Buty miała już przebrane, a w dłoniach trzymała purpurowy parasol ze złotymi gwiazdkami. Obdarzyła obie dziewczyny życzliwym uśmiechem i podeszła bliżej.

Saki chciała jej podziękować za sugestię, lecz zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odezwała się Azami:

— Ktoś cię pytał o zdanie, suko?

Saki spojrzała na Azami wytrzeszczonymi z szoku oczami. Gdyby znajdowała się w anime, jej szczęka uderzyłaby z łomotem o podłogę; zamiast tego musiała się ograniczyć do wyrazu wyjętej z wody ryby. Nikt nie miał prawa mówić w taki sposób do innych, a już szczególnie do przewodniczącej samorządu uczniowskiego!

Odwróciła głowę w stronę Nanami, aby zobaczyć jej reakcję. Zimny wzrok przewodniczącej sprawił, że dostała gęsiej skórki. To nie było przeszywające spojrzenie. To było coś jeszcze bardziej nieprzyjemnego. Coś, czego nigdy wcześniej Saki nie zaobserwowała u kaichō.

— Och, uraziłam cię? Ciesz się, że zrezygnowałam z gorszego określenia.

— Tylko dlatego, że jesteś nowa puszczę twoje słowa mimo uszu. Następnym razem będę zmuszona to zgłosić.

— Musisz wymyślić lepszą groźbę, żebym się tobą przejęła. — Usta Azami wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu, gdy spojrzała na Konohę pewnym wzrokiem. Żadnego z wypowiedziany słów nie żałowała, wręcz pragnęła dodać nieco więcej, aby zajść przewodniczącej jeszcze bardziej za skórę. — Uważaj na siebie w drodze powrotnej. Ciężko cokolwiek dostrzec w takiej ulewie.

W odpowiedzi na jawną prowokację, Nanami zadarła buńczucznie podbródek, unosząc jedną z idealnie wypielęgnowanych brwi. Temperatura w korytarzu spadła, gdy uśmiechnęła się przesadnie.

— Wy również na siebie uważajcie. Wypadki lubią chodzić po ludziach.

Ciarki przeszły po plecach Saki, kiedy przewodnicząca ją wyminęła. Chociaż ich relacja głównie opierała się na interakcjach z Shinem, zachowywały się wobec siebie z uprzejmością. Saki nigdy nie chciałaby mieć wroga w kimś takim jak Konoha Nanami. W końcu dziewczyna nie została wyznaczona na reprezentantkę uczniów z powodu ładnych oczu. Nanami potrafiła każdego zmotywować do działania, umiejętnie komplementować i manipulować, zachowując przy tym taktowność. Jeszcze przed przerwą śniadaniową podejmowała kilkanaście trudnych decyzji, mających wpływ na życie w szkole. Nauczyciele zgodnie twierdzili, że była idealnym wzorem do naśladowania. Nikt nie miał wątpliwości, co do jej wspaniałości. Nikt poza Azami.

— Dlaczego powiedziałaś coś takiego? — zapytała, czując pętlę niepokoju zaciskającą się na żołądku. Chciała wierzyć, że duma Nanami nie pozwoli jej opowiedzieć o całym zajściu Shinowi.

— Och, daj spokój. Gdyby mi ktoś nieznajomy powiedział, że jestem suką, zapytałabym, skąd tak dobrze mnie zna. — Parsknęła śmiechem, przywołując na twarz specyficzny uśmiech. Uśmiech, który pokazywał tylko namiastkę jej prawdziwej osoby. Był niczym drobne uchylenie maski na bok. — Nie zauważyłaś wyrazu jej oczu? Jeśli miałaby w sobie tyle dobroci, co rozpowiadają inni, zszokowałyby ją moje słowa. A zamiast tego się wściekła.

— Większość osób by tak zareagowała... — mruknęła niepewnie. — Ale skąd ty możesz wiedzieć o jej reakcjach? Nawet jej nie znasz!

Saki nie do końca rozumiała, dlaczego postanowiła stanąć w obronie Nanami. Z jednej strony czuła taką powinność, z drugiej — nie mogła wymazać z pamięci jej zimnego wzroku.

— Wiem, co widzę. Każdy ma swoje demony i im szybciej sobie to uświadomisz, tym lepiej dla ciebie.

Krople deszczu rozdzierały gęstą ciszę, która zapadła po odejściu Azami. Saki tępym wzrokiem obserwowała jej oddalającą się sylwetkę. W uszach czuła ciężkie dudnienie bijącego szaleńczo serca. Ogarnęły ją mieszane uczucia. Według przesądów — deszcz nie zwiastował dobrych wieści, a osoby go lubiące oznaczały kłopoty. Strach, że straci w oczach Shina przez znajomość z Azami, wprowadził jeszcze większy mętlik w jej głowie.



「次 の 主 に 懸 命 し よ う」

「Cieszcie się z nadejścia kolejnego pana」


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz