sobota, 22 grudnia 2018

Rozdział 9 ~ Losowanie










-C-Co miał na myśli? - zapytał, bardziej siebie niż kogokolwiek z pozostałych, Komaeda.

- To co powiedział - mruknęłam cicho pod nosem.

- Jak było? Zabawnie? A może to komedia zbyt wysoka kulturalnie dla was? - zapytał Monokuma, pojawiając się wśród nas bez żadnego dodatkowego ubrania.

Wszystkie światła na scenie zgasły, a do tego Monomi zniknęła.

- Oi, co powiedziałeś przed chwilą? - warknął w jego stronę Togami.

Czyżby na serio każdy miał problem ze zrozumieniem tego? A, no tak. Nie wszyscy spędzili pół życia na przechodzeniu gier, gdzie gorsze i dziwniejsze rzeczy się działy. Może gdyby Monokuma śpiewając im to wyjaśnił, to wtedy by zrozumieli?

- Co to ja mówiłem przed chwilą... - Niedźwiedź oparł łapę na pyszczku, gdzie tuż wyżej, na jego białej części, pojawił się lekki rumieniec. Następnie zachichotał. - Och, masz na myśli to, kiedy powiedziałem, że twoje wspomnienia szkolne zostały całkowicie skradzione?

- Haha... Hahaha... Żartujesz, prawda? - zapytała, chichrając nerwowo, Ibuki, bawiąc się palcami. - Bo... Ja tylko weszłam do Akademii Szczytu Nadziei, a potem zostałam zabrana na tę wyspę... od razu...

- Racja, racja. Ale to dlatego, że w taki sposób mieliście to zapamiętać - powiedział Monokuma. - Wszelkie podziękowania należą się Monomi.

-C-Co ty mówisz?! To niemożliwe! - wtrącił się rozgorączkowany Hinata.

- Ile czasu minęło od waszego pierwszego wkroczenia do Akademii Szczytu Nadziei? Zastanawiasz się, co stało się z przyjaciółmi i rodziną? Pewnie zamartwiają się o ciebie... Może? - odpowiedział pytaniami, nie zamierzając niczego ułatwiać.

- Nasze szkolne wspomnienia zostały ukradzione? To śmieszne! - zaoponował głośno, jak to miał w zwyczaju, Nidai.

- On ma racje! Nie ma mowy, żebym miał zanik pamięci! - Soda poparł mięśniaka.

Wyglądało to trochę tak, jakby kot zgadzał się z psem, byle tylko ten nie pozwolił mu się utopić w oceanie rozpaczy i histerii.

-N-Nie... Nie słuchaj tego co mówi! - zaprzeczyła Monomi w końcu się pojawiając.

- Blublublublu...Limit zniszczony - wycharczała Mioda, dławiąc się własną śliną.

Nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać.

- Odmawiam wierzenia w takie rzeczy. Tak, wszystko w porządku... Nie wierzę w to... - Mimo absurdalności i nietypowości sytuacji, przewróciłam zirytowana oczami. Hanamura ostatnio cały czas powtarzał w kółko to samo, tak jakby to mogło cokolwiek zmienić.

-K-Kłamiesz, prawda? Kradzież naszych wspomnień... to kłamstwo, prawda? Po prostu starasz się zrobić z nas głupców, prawda? - zapytała, bliska płaczu, Mikan.

- Nie, to nie jest kłamstwo. Gdyby nim było to... Jak można to wyjaśnić? W chwili, gdy przybyliście do Akademii Szczytu Nadziei, wszyscy doświadczyliście dziwnych zawrotów głowy...

- A ty skąd to wiesz? - Skrzyżowałam ramiona na piersi, przybierając złowrogi wyraz twarzy.

- Upupu... Dlatego, że to był punkt odcięcia - odparł wesoło, zakrywając łapami pyszczek, jakby zdradzał nam właśnie wielką tajemnice. - Wspomnienia poza tym punktem zostały całkowicie usunięte.

-H-Huh?

Nie da się tak! Prędzej czy później to minie. Musi...

- Więc... długo minęło... od tamtej pory? - Łzy zalśniły w oczach Tsumiki.

-N-Niemożliwe! Nie ma mowy! - krzyczał nadal Nidai.

Nie podobało mi się to, ale musiałam się z nim zgodzić.

- Dlaczego myślisz, że to niemożliwe? - zapytał niewinnie Monokuma.

- Nieważne, czy to możliwe, czy nie. Nie ma mowy, żebyśmy w to uwierzyli - dodał Komaeda.

- Po prostu nie chcecie w to uwierzyć, prawda? - zgadła maskotka z obojętnością. Następnie uśmiechnęła się promiennie. - Ale nie martwcie się! Jestem hojnym gościem. Mogę oddać wam wasze wspomnienia.

- Huh?! - pisnęła Usami, unosząc wysoko łapy do góry.

Zastanawiałam się, co to ma znaczyć. A jej zachowanie już przede wszystkim.

- Jednakże... jest pewien haczyk - dopowiedział po chwili niedźwiedź.

Hah, to było do przewidzenia.

- A tym haczykiem pewnie jest... - zaczęłam.

...morderstwo.

Dokończyłam w myślach.

- Upupu... Zorientowaliście się już? - Wybuchł złowieszczym śmiechem. - Zgadza się, musicie się nawzajem zabijać! To mój punkt przetargowy.

- Hawawa! - Monomi oparła łapki na policzkach, a z oczu popłynął jej strumień łez.

Albo jest tak niewinna na jaką wygląda, albo świetnie udaje.

- Chcecie wiedzieć, prawda? Chcecie, aby wasze wspomnienia szkolne wrócił do was, czyż nie? W taki razie lepiej zacznijcie zabijać! Morderstwo za wspomnienia! - Monokuma nadal radośnie się śmiał.

Sama myśl o takich rzeczach przynosiła mu mnóstwo radości.

Wspomnienia trupowi na niewiele się zdadzą... Nikt nie wyjdzie na tym dobrze.

Wiedziałam o tym, a mimo to nie potrafiłam okiełznać ciekawości.

- Hej, dupku! Uważaj na słowa - zagroziła mu z wściekłym wyrazem twarzy Akane.

- No, no... Dlaczego jesteś taka zła? Ja tylko dostarczam wam motyw z dna mojego szczodrego, hojnego serca! W przeciwnym razie, wy tchórze, nie zdecydowalibyście się na jakiekolwiek zabójstwo! Cóż, to nie wasza wina. Ludzie są urodzonymi tchórzami. Płaczą nawet za mamą w trudnych momentach.

Czyżby nawiązywał do kogoś z nas?

- Dlatego daje wam motyw. Potraktujcie to jako usprawiedliwienie do popełnienia waszej przyszłej zbrodni - zachęcał wciąż Monokuma.

-P-Przestań natychmiast! - Togami zacisnął lewą pięść. - Naprawdę sądzisz, że twoje urojone przekonania zachęcą nas do dokonania zabójstwa?

- Ja nawet nie wierzę w te bzdury o utracie pamięci! - wyznała Mahiru.

- Każdy jest inny, prawda? - odpowiedział jej niedźwiedź.

-C-Co masz na myśli?! - Po wyrazie jej twarzy łatwo można było się domyślić, że dobrze wie, o czym mówi Monokuma.

- Wy nie znajcie się nawzajem. Co oznacza... Żadne z was nie zdaje sobie sprawy, że zdrajca jest ukryty wśród was, prawda?

- Co proszę? - Skrzywiłam się nieco.

- Hej, dlaczego jest was szesnastu? Jeśli piętnaście, to maksymalna liczba studentów Akademii Szczytu Nadziei, dla których zostało zorganizowane przyjście na tę wyspę... Tak, zgadza się! Jest to prawdopodobnie zdrajca, którego nawet ja nie znam, a ukrywa się wśród całej grupy! - wyjaśnił, po czym błysnął śnieżnobiałymi kłami. - ...Żartuje.

-C-Co ty, kurwa, mówisz?! Całe to gówno na temat zdrajcy nie ma żadnego sensu! - zaprzeczył Kuzuryu.

Nie widziałam go jeszcze tak przerażonego.

- To oczywisty nonsens - potwierdziła Peko.

- Doprawdy, ludzie... Jak możecie być tego tacy pewni? Wy nic o sobie nie wiecie. Nie znacie swoich prawdziwych natur. Dlatego, jeśli ktoś z was ma zamiar kogoś zabić, to niemożliwe jest, aby ktokolwiek z was wiedział kto. - Tutaj akurat Monokuma miał pełną racje.

Po tych słowach wszyscy zamilkli. Podświadomie chciałam, aby ktoś się z nim sprzeczał... Ktokolwiek... Ale nikt nie powiedział ani słowa.

Po prostu staliśmy, czekając na nie wiadomo co.

- Mimo wszystko... jeśli naprawdę jest tutaj zdrajca, nie jest wtedy cholernie okropny? Z premedytacją udaje, że jest waszym sojusznikiem, a tak naprawdę was oszukuje... Sens ma zabicie kogoś takiego, prawda? - zapytał pluszak nad wyraz z siebie zadowolony. - No dalej, zróbcie coś z tym! Kto pierwszy ten lepszy, a zwycięzca bierze wszystko! Jeśli chcecie przeżyć, musicie znaleźć taką osobę, zanim ona znajdzie was... Ahahahahaha! - zaśmiał się głośno i złowrogo, a następnie zniknął.

Ciekawe czy mówił poważnie... Może cała ta gadka o zdrajcy ma być tylko kolejnym pretekstem do morderstwa?

- Czy to prawda? Zdrajca jest wśród nas? - zapytała cichutko Tsumiki. - Ach! To nie jestem ja! Wiem, że mogę wyglądać podejrzanie ale... to nie jestem ja! - Próbowała zakryć rękami twarz i głowę, jakby chciała się osłonić przed niewidzialnym atakiem.

- KTO TO JEST?! POŚPIESZ SIĘ I POKAŻ SIĘ! - wrzeszczał z determinacją Nidai. - Milczenie stawia cię w jeszcze gorszej sytuacji!

Nikt nigdy się nie przyznał do zdrady... To chyba również część ludzkiej natury.

- Wystarczy. Nie ma mowy o jakimś zdrajcy. Nie ma mowy... Nie ma sensu nawet dyskutować o czymś tak głupim - prychnął pogardliwie Togami, chcąc wyglądać pewnie i przekonująco.

Wiedziałam jednak, że przejmuje się tak samo jak reszta.

- Ma racje... Nie wierzę w to... - Zaczynałam nabierać ochoty, żeby potrząsnąć porządnie Hanamurą.

Ile razy zamierza to powtórzyć?!

- Ponieważ nie sposób w to uwierzyć... Nie ma powodu, żeby w to uwierzyć...

- Monomi... ty to wiesz - stwierdziła Peko, kierując swoją wypowiedź do królika.

- Huh?!

- Czy to, co powiedział Monokuma, to prawda? O naszej utracie pamięci i... o zdrajcy?

- Um...Myślę... - Maskotkę oblał zimny pot. - Każdy musi patrzeć w przyszłość... Dlatego... Nie należy patrzeć w przeszłość... Miej oczy utkwione w przyszłości. Z-Zróbmy co w naszej mocy! - krzyknęła, po czym również zniknęła.

Co racja, to racja. Nie ma sensu patrzeć w przeszłość. Mam jednak nadzieję, że powiedziała nam coś takiego mając dobre intencje. Źle bym się czuła, gdyby się okazało, że faktycznie jest zła.

- Ach, uciekła! - poinformowała nas zdziwiona Akane, jakbyśmy tego sami nie zauważyli.

- Hmpf, głupi królik... - mruknął pod nosem Kuzuryu. - Utracone wspomnienia... Zdrajca... To kompletna fikcja. Nie będę się zajmować taką bzdurą, głupki!

Fikcja, wymysł, koszmar, bzdura... To wszystko jest bez znaczenia.

Ding dong, bing bong.

Rozbrzmiała melodia, a na pobliskim monitorze pojawił się Monokuma, siedzący wygodnie na fotelu i sączący drinka.

Mam deja vu.

- Ahem! Szkolny Komitet Wychowawczy Akademii Szczytu Nadziei ogłasza, że... Jest teraz 22:00. Proszę wrócić do swoich pokoi i odpocząć. Niech szum oceanu delikatnie ukołysze was do snu. No więc, słodkich snów. Dobranooooc.

Ekran ponownie zgasł.

Powiedział co chciał.

- Hej, co powinniśmy zrobić? - zapytał Hinata z poważnym wyrazem twarzy.

- Lepiej jeśli nie będziemy tu rozmawiać nocą - odpowiedział mu Togami ze skrzyżowanymi ramionami. - Trzeba się przespać i... postarać się utrzymać umysł spokojnym.

- Myślę... że masz racje.

- Więc wszyscy wiecie... Nie myślcie o niepotrzebnych rzeczach. To rozkaz waszego przywódcy.

Wiedziałam, że o tym wspomni.

- Jutro rano porozmawiamy w restauracji, tuż po porannym ogłoszeniu Monokumy.

- Niepokojące... Jestem tak przerażona, że aż sztywnieje - westchnęła Sonia.

- Również czuję się całkiem sztywny - przyznał Hanamura.

- To... Nie, jak to się mówi... A-Ale to nie jest jej wina! Ona jest cudzoziemką przecież... - dukał z zakłopotaniem Soda.

Szczerze mówiąc, naprawdę nie pamiętałam, co się działo potem. Przestałam się skupiać, gdy tylko wszyscy zaczęli się rozchodzić.



* * *


Gdy siedziałam na łóżku wewnątrz domku, z głową spuszczoną w dół ku mojej piersi, uświadomiłam sobie coś nieprawdopodobnego.

Zdrajca... A co jeśli ktoś zapomniał o tym? Może zdrajca - o ile taki w ogóle jest - nawet nie pamięta, że nim jest? Wtedy taką osobą mógłby być...

- Każdy - dokończyłam na głos. - Co tu się dzieje, do diabła...

Wstałam, żeby się upewnić, że drzwi są na pewno zablokowane.

Dobrze, że wśród nas nie ma Superlicealnego Włamywacza, bo coś takiego na niewiele by się zdało.

Oklapłam zmęczona na łóżko, po czym położyłam się na plecach. Nie miałam nawet siły się przebrać.

Zamknęłam oczy, żeby pogrążyć się w słodkiej niewiedzy. Spokoju, którego nie mogłam zaznać w realnym życiu.

Niestety, nawet w krainie snów nie dane mi było odetchnąć.

Tararara.

Czerwona kurtyna rozsunęła się, ukazując Monokume nad dużym, neonowym napisem: ,,MONOKUMA TEATR''.

Siedziałam wśród widowni, całkowicie pogrążonej w ciemności, a mimo to bez problemu widziałam czarno-białe niedźwiedzie, które mnie otaczały. Zupełnie tak samo jak ostatnio...

Monokuma, który znajdował się na scenie, odezwał się i tym razem wyraźnie go zrozumiałam:

- Mówią: ,,niemożliwe jest słowem, które jest tylko w słowniku głupców''. Oczywiście, nie da się użyć słowa, które nie jest w słowniku. Jeśli ktoś rzeczywiście może sprawić, że niemożliwe staje się możliwe... Dla takiej osoby nie ma rzeczy niemożliwych!

Kurtyna została opuszczona, a napis zgasł. Ciemność zapanowała wszędzie, tak samo jak niezłomna cisza.

Ding dong, bing bong.

- Ahem! Szkolny Komitet Wychowawczy Akademii Szczytu Nadziei ogłasza... Dzieeeeeeeeeń dobry wszystkim! Wygląda na to, że szykuje się kolejny doskonale, tropikalny dzień! No więc, okażmy jakiś entuzjazm i upewnijmy się, że damy dzisiaj z siebie wszystko!

Powoli i niezgrabnie usiadłam na skraju łóżka. Zmęczona przetarłam dłonią twarz. Całe ciało miałam zesztywniałe i ciężkie. Gdybym nie pamiętała, co się wczoraj działo, to założyłabym, że to podejrzewałabym kaca. Co prawda mogłabym uważać, że nic dziwnego się nie dzieje - tak jak twierdzi w kółko Hanamura - ale nie potrafiłabym tak myśleć.

Gdyby to był koszmar, już dawno bym się z niego wybudziła.

Przypomniałam sobie, że po porannym komunikacie Monokumy, wszyscy mieliśmy się spotkać w restauracji. Moja chęć wychodzenia, i to gdziekolwiek, wynosiła mniej niż zero.

Powlokłam się niechętnie do łazienki, gdzie opłukałam sobie twarz, żeby się jakoś rozbudzić.

,,Niemożliwe jest słowem, które jest tylko w słowniku głupców''.

Przypomniałam sobie słowa Monokumy, które wypowiedział w moim śnie.

Coś w tym jest...

Przebrałam się, po czym wyszłam ze swojego domku.

Doskonale tropikalny dzień, huh? Chyba darmowe smażenie na słońcu.

Złapałam za górną część koszulki, żeby trochę powachlować sobie nią twarz. Całą siłą woli musiałam się zmusić, żeby nie wrócić z powrotem do pokoju.

Kiedy doszłam do wniosku, że jeśli za chwilę się gdzieś nie schowam, to skończę z jajecznicą zamiast mózgu, dostrzegłam kogoś kątem oka.

Na rozwidleniu drewnianego pomostu stał Nagito. Podświadomie ucieszyłam się na jego widok, chociaż z drugiej strony... Był to kolejny powód, żeby ukryć się w domku pod kołdrą (o ile bym się wcześniej nie usmażyła).

Podeszłam do niego nieśpiesznie. Innego wyboru nie miałam, bo zagradzał jedyną drogę jaką mogłabym pójść.

- Dzień dobry, Aiko-chan.

Stłumiłam westchnięcie. Od czasu rozmowy na plaży czułam się nieswojo, kiedy wypowiadał moje imię. Może dlatego, że wiedziałam, że oczekuje ode mnie tego samego?

- Hej, co tam?

Komaeda przybrał zmartwiony wyraz twarzy.

- Nie każdy jest tak silny jak Togami-kun... - odpowiedział, nie patrząc w moją stronę. - Nigdy nie myślałem o... konieczności pokonania czegokolwiek... To już nie tak, że... mogę po prostu uciec od swoich problemów. Mogłem dalej żyć, nawet nie myśląc o tym wszystkim. Rzeczywistość teraz jest inna... Jest trudna. - Słuchałam go uważnie, czemu towarzyszyło jakieś... dziwne wrażenie, uczucie, którego nie potrafiłam nazwać ani wyjaśnić. - Ach, przepraszam. Byłem zbyt negatywny... - Skupił się z powrotem na mnie, unosząc ręce na znak kapitulacji.

- Nie masz za co mnie przepraszać. Sam powiedziałeś, że jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele mówią sobie o swoich zmartwieniach i przemyśleniach. Nawet tych całkowicie nieprzyjemnych. - Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego powiedziałam. Co ja przecież o tym wiedziałam? - Etto, w każdym razie rozumiem to... Po części, jestem taka sama.

Gdybym mogła nawiać z tej wyspy już dawno bym to zrobiła.

- Ale teraz, kiedy ze sobą porozmawialiśmy, czuję się już lepiej, Aiko-chan. - Zrobiło mi się cieplej.

Na serio powinnam się ukryć przed tym słońcem.

- Jeśli każdy wybierze samotność, to będzie nam ciężko. Dlatego myślę, że wszyscy powinniśmy pomagać sobie nawzajem. Także... Musimy stać się silniejszymi. Przy takiej ciężkiej próbie, tylko nadzieja może nas utrzymać.

- Ta, prawdopodobnie masz racje...

Nagito uśmiechnął się.

- Powinniśmy pójść już do restauracji - przypomniał.

Przewróciłam teatralnie oczami.

- Może jak przyjdę z tobą, to Togami przestane narzekać, że tylko ja się wiecznie spóźniam - mruknęłam posępnie, na co Komaeda się zaśmiał.

- Na pewno nie miał niczego złego na myśli.

- Hah, sądzę inaczej. Pewnie wewnętrznie ma nadzieję, że się nie zjawie, będąc...

...martwą, gdzieś w krzakach.

- Nieważne, chodźmy - dokończyłam, odwracając się na pięcie i idąc w stronę hotelu.

Nie drążyliśmy dalej tego tematu.

Z daleka dostrzegłam Tsumiki, Koizumi i Hiyoko. Trudno było je nie zauważyć, szczególnie że robiły strasznie dużo hałasu. Zwłaszcza Super licealna Pielęgniarka, która znowu płakała.

To pewnie zasługa Hiyoko. Powinna zmienić imię na cytryna.

Postanowiłam się nie wtrącać. Dość dużo powiedziałam w ostatnim czasie, a z nimi jakoś specjalnie się nie dogadywałam.

Zerknęłam z przestrachem na Komaede.

Żeby i jemu do głowy nie przyszło się w to mieszać.

Wątpiłam jednak, że tak zrobi. Nie po tej całej gadce o nadziei i pomaganiu sobie nawzajem.

Ale co to da, że się wtrącę, jeśli później i tak Mikan będzie gnębiona. Musi sama to załatwić.

Westchnęłam, gdy zobaczyłam Nagito minę.

Niech będzie. Nie narobię sobie wrogów tam, gdzie już ich mam.

- Oi, ruszcie się w końcu, a nie jęczycie jak w słabej parodii gangu kotów! Nie zamierzam przez was tracić całego dnia! - zawołałam do nich, po czym, z wysoko uniesioną głową, ruszyłam w stronę bocznych schodów, żeby trafić prosto do restauracji na piętrze.

- Z czego się śmiejesz? - Uniosłam pytająco jedną brew, spoglądając na mojego towarzysza z lekkim zaskoczeniem.

- Skąd ty bierzesz takie teksty, Aiko-chan?

- Z głowy, a jak one się tam znajdują... - wzruszyłam tylko ramionami.

Na miejscu, tak jak ostatnio, czekały na nas stoliczki pokryte wszelakim jedzeniem. Ścisnęło mnie w żołądku na sam ten widok.

Co mnie bardziej zdziwiło to fakt, że na miejscu czekali tylko Nidai, Hanamura i Sonia.

Gdzie jest reszta?

Przyzwyczaiłam się do tego, że to ja przychodziłam jako ostatnia albo prawie ostatnia. Nie licząc trójki dziewczyn przed hotelem, które prawdopodobnie zaraz dołączą w nie najlepszych humorach, to nikogo innego po drodze nie spotkaliśmy.

Nikt nic nie mówił. Ani jedno słowo nie padło. Zawsze lubiłam ciszę, ale ta obecna mi się nie podobała.

Usiadłam przy jednym ze stolików wraz z Nagito. Po chwili i pozostali zaczęli przychodzić.

- Wszyscy już są? - zapytał na przywitaniu Byakuya.

- Huh, Kuzuryuu-kun jeszcze nie przyszedł - zauważył Hinata.

Nie zdziwiło mnie to.

Ciekawe czy to też z mojej winy. Kiedy zapytał, czy kiedykolwiek się z nami zaprzyjaźnił, rzuciłam od tak, że niby przy śniadaniu.

- Hehe, może już został zabity... - rzekła spokojnie Hiyoko ze złośliwym uśmieszkiem.

- Gyaaaa! Ktoś w końcu umarł?! - krzyknęła spanikowana Mioda, łapiąc się za policzki.

- Nie mów tak otwarcie o zabijaniu ludzi - zganiła blondynkę Peko. - Widziałam go wcześniej. Jednakże powiedział mi, że nie dołączy do nas dzisiaj rano.

Ciekawe czy faktycznie tylko dziś...

- Dlaczego musi zachowywać się jak samotny wilk w takiej chwili? - westchnęła z irytacją Koizumi.

Odważne słowa jak na kogoś, komu wczoraj grożono śmiercią.

-M-Może... Wymyśla plan zabicia kogoś z nas? - zaproponował z zakłopotaniem mechanik.

- Soda-san! Nie powinieneś wątpić w swojego przyjaciela! - skarciła go Sonia.

- Przecież on jest yakuza, czyż nie? Rozumiesz co mam na myśli? On jest częścią japońskiej mafii!

- Przypuszczam, że jest osobą, która nie przyjdzie, nawet jeśli go wezwiemy... Myślę, że nic na to nie poradzimy. Musimy tylko porozmawiać. Ktoś może później mu to przekazać.

- O czym chcesz dyskutować? - zapytałam, bez zainteresowania, Togami'ego.

- Cieszcie się... Zdecydowałem się wydać przyjęcie dziś wieczorem. - Wytrzeszczyłam szeroko oczy na te słowa.

O mało nie wybuchłam śmiechem.

-P-P-Przyjęcie? - wydukała skołowana Tsumiki.

- Dokładnie. Ogromne przyjęcie, które będzie trwało przez całą noc - odpowiedział z pełnym zadowolenia uśmieszkiem.

To takie miłe z jego strony, że narzuca nam swoje plany na caaaaałą nooooc.

- Przyjęcie aż do wschodu słońca?! - podekscytowała się Mioda.

- Właśnie, więc to oczywiste, że nie pozwolę na jakąkolwiek nieobecność. - Prychnęłam.

Nie zmusi mnie, żebym wzięła w tym udział.

- Twoja obecność na tym przyjęciu jest całkowicie obowiązkowa. - Wskazał na mnie palcem ze zdeterminowanym wyrazem twarzy.

- Doprawdy~? - Uniosłam prowokacyjnie jedną brew. - Ciekawe, jak mnie do tego zmusisz...

-H-Hej... To nie czas rozmawiać o czymś takim jak imprezowanie! - zaoponował słabo Soda.

- To idealny czas na przyjęcie - odparł z powagą Byakuya, krzyżując ramiona.

- Jesteś pewien? Czy to naprawdę dobry czas i miejsce na imprezę? - zapytała nieprzekonana Koizumi.

- Um, czekajcie - wtrącił się Komaeda. - Zgadzam się z tym. To wszystko strasznie nas zniechęca i zatrzymuje, przez co nie możemy ruszyć dalej. W rzeczywistości, ze względu na sytuację w jakiej się znaleźliśmy, to chyba najlepszy pomysł, żeby w ten sposób wzmocnić naszą przyjaźń ze sobą. To o tym myślałeś, prawda? Dlatego chcesz wydać przyjęcie, Togami-kun.

- To nie ma znaczenia, dlaczego to robię... - Nie mogłam powstrzymać uśmiechu satysfakcji, gdy zobaczyłam niezadowolenie Super licealnego Dziedzica. - W każdym razie, to bardzo istotne, żebyśmy pozostali w jednym miejscu dziś wieczorem.

Brzmi złowrogo. Może dostaje paranoi, ale...

- Mówisz to z takim znaczeniem - mruknął Tanaka.

Ha, nie tylko ja to zauważyłam! Czyli to jednak nie paranoja.

- To zdecydowane! Mamy zaplanowane przyjęcie! - zignorował go Togami.

-A-Ale... Nie sądzę, żeby to musiało trwać całą noc - wtrąciła nieśmiało Tsumiki.

- Heh, racja - poparłam ją, patrząc z góry na blondyna.

- Myślałem, że dałem to już jasno do zrozumienia na samym początku.

- Hm? - zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc.

-S-S-Strasznie przepraszam! Jest mi tak przykro, że próbowałam wtrącić się w twoje plany! - załkała Mikan.

- Ej, spokojnie. - Zrobiłam niezauważenie dwa kroki w bok.

Z kim ja muszę przebywać...

- Ważne jest, aby być elastycznym w sytuacjach takich jak ta... Może dywersja ze wszystkimi, to jest właśnie to, czego potrzebujemy - odrzekł Nidai.

- Zróbmy to! - ucieszyła się Akane.

- Ach, w takim razie wystawię swoje zdumiewające umiejętności kulinarne dla was - zagwizdał przy tym Teruteru.

Najlepszy i najszybszy sposób, żeby kogoś otruć. Chyba muszę zjeść śniadanio-obiado-kolacje.

- Gdzie przyjęcie będzie się odbywać? Czy ta restauracja jest w porządku? - zapytał Hajime.

- Nie, nie jest odpowiednie. Musimy mieć miejsce, które jest odporne na zakłócenia z zewnątrz. Takie, do którego nawet Monokuma nie może wejść. Potrzebujemy dobrze zamkniętej przestrzeni.

- Dlaczego? - dopytywał brunet. - Skoro to tropikalna wyspa, to równie dobrze możemy spotkać się na plaży.

Błagam, tylko nie to...

- Jeśli restauracja się nie nadaje, to plaża i lobby tym bardziej. Nie są wystarczająco zamknięte - odpowiedział mu Tanaka.

- Ani żaden z domków... Przy tak wielkiej liczbie osób, wszyscy bylibyśmy zbyt dociśnięci do siebie - myślała na głos Sonia.

- Ale jeśli chcesz być dociśnięta, to w takim razie domek jest najlepszym wyborem! - oznajmił Hanamura z szerokim, zboczonym uśmieszkiem. - Przynaglając do pań... Bez podkradania się w pociągu, w kobiecym przebraniu... Czuję się taki szczęśliwy.

Nie wiem, w jakiej części Tokyo on mieszkał, ale mam nadzieję, że jak najdalej ode mnie.

- Nie mogę uwierzyć jak swobodnie i głośno mówisz o swoich zboczonych myślach... - Doskonale rozumiałam Sode.

- Mmhmm, mogę być zboczeńcem, ale jestem typem zboczeńca, którego każdy lubi! - Teruteru przejechał dłonią po swoich wymodelowanych włosach.

- Twoje zwierzenia są imponujące, poważnie... - zaśmiał się z zakłopotaniem mechanik.

- Hm... A co z tym starym budynkiem obok hotelu? - przypomniał Nagito.

- Wygląda na zaniedbany... - dodał Hinata.

- Zaniedbany? Wchodziłeś do środka? - zapytałam zaciekawiona.

Faktycznie obok hotelu stał jakiś opuszczony budynek, ale nie przyszło mi do głowy tam zaglądać. Czego teraz bardzo żałowałam.

- Em... Nie, ale...

- Jeśli dołożymy wszelkich starań, aby oczyścić je, myślę, że byłoby idealne. Plus, to jest w zasadzie jedyne miejsce, które spełnia nasze potrzeby zamkniętej przestrzeni, prawda? - przerwał mu Komaeda.

- W rzeczy samej, ale Monomi zabroniła nam wchodzić do tego starego miejsca. O ile pamiętam... to w środku jest odnawiany - wtrąciła Peko.

Nagle znikąd wyskoczyła Monomi.

O wilku mowa... Albo raczej o króliku.

- Usłyszałam waszą rozmowę! Usłyszały ją moje uszy! Hehehe! Mam dobre uszy! W końcu jestem królikiem! - odparła z dumom.

- Rozumiem. A więc wykorzystałaś swoje uszy. To dziwne... - mruknął Togami.

Przekrzywiłam głowę na bok w tym samym momencie, co Monomi.

- Huh?

- W takim razie, co jest powodem tych kamer monitorujących? Czy są one tylko dla oczu Monokumy?

Maskotka strasznie posmutniała. Widziałam jak jest zdołowana wiele razy, ale nie aż tak. Nic nie odpowiedziała.

- Halo, halo! - zawołała do niej Ibuki. - Wygląda na strasznie rozczarowaną!

- Cóż, to nie ma znaczenia. Możemy rozstrzygnąć ten problem innym razem... A teraz, jeśli chodzi o stary budynek! Przyszłaś, aby powiedzieć nam coś o nim, prawda?!

- Tak, jeśli to wzmacnia więzi każdego z nas ze sobą, to nie zawaham się współpracować. Więc, w tym przypadku, pozwalam wejść do starego budynku! Będę wam pomagać, abyśmy mogli pójść wszyscy razem na przyjęcie!

- Razem? To się nie stanie, bo jesteś taaaak obrzydliwa. Zrób sobie przysługę i przebywaj z dala od luster, bo dostaniesz mdłości przez to, co zobaczysz - zaśmiała się szyderczo Hiyoko.

Już chciałam wyprostować jej tą krzywą buźkę, ale Nagito przytrzymał mnie za ramie.

Spojrzałam na niego wściekła, ale on tylko pokręcił głową.

Odpuściłam sobie. Tym razem...

- Ugh... Tego rodzaju słowa sprawiają, że chcę mi się płakać... - Monomi zniknęła.

Spojrzałam oskarżycielsko na tą zgniłą od środka cytrynę.

- Um... Więc wszyscy jesteśmy za starym budynkiem? - zapytała Mahiru.

Ta, zmieńmy temat zanim ktoś zostanie poszkodowany.

- Co z przygotowaniami? Jeśli jest w środku remontu, to nie trzeba go wyczyścić w pierwszej kolejności?

- Nigdy wcześniej nie robiłam brudnej roboty znanej jako ,,sprzątanie''. Jestem podekscytowana, aby wreszcie tego doświadczyć! - Soni, aż świeciły się oczy.

Widać, że nie ma pojęcia na co się porywa.

- Nie ma mowy! Księżniczka nie powinna brudzić sobie rąk! - zaoponował gwałtownie Kazuichi.

Nie odpadną jej od tego...

- Neeeeh! Też nie chcę tego robić! - burknęła nadąsana Hiyoko.

Ty powinnaś szorować podłogę twarzą.

- Co? Nikt nie zamierza tego zrobić? - zapytał niedbale Nidai. Jego ton jasno wskazywał, że również nie pali się do takiego zajęcia, jakim jest sprzątanie.

- W takim razie, dlaczego nie zadecydujemy o tym poprzez przypadkowe losowanie? - zaproponował z uśmiechem Komaeda.

- Losowanie? Jak? - spytałam i w tym samym czasie Nagito, wyciągnął przed siebie dłonie, w których ściskał rulon patyczków.

- Szczerze mówiąc już przygotowałem losowanie, ponieważ przypuszczałem, że coś tego rodzaju się zdarzy.

Czyżby? Kłopotał się czymś takim, tylko dlatego, że miał takie przypuszczenie?

- Ktokolwiek wyciągnie pałeczkę z czerwonym śladem, będzie odpowiedzialny za sprzątanie, w porządku? Brzmi fair?

Skoro to przygotował, to równie dobrze może oszu...

Zganiłam się od razu za te myśl; przyjaciele powinni w siebie wierzyć.

Dlaczego jednak przychodzi mi to z takim trudem?

- W takim razie powierzmy nasze losy kaprysom tego losowania! - Tanaka wyglądał na gotowego do walki.

- W porządku! Tylko bez żadnych uraz - uprzedziła z uśmiechem Koizumi.

Jeden po drugim, każdy po kolei, wyciągał pałeczki z dłoni Nagito.

Zawsze, gdy musiałam powierzać swój los przypadkowi, kierowałam się instynktem i przeczuciem, które mnie jeszcze nigdy nie zawiodło. Tym razem również zdecydowałam się mu zawierzyć.

Kiedy każdy już dokonał wyboru...

- Huh? To ja zostaje z czerwonym znakiem?! - zdziwił się szczerze Komaeda.

- Cóż... Szczęścia nie da się kontrolować - raz jest, raz go nie ma - spróbowałam go pocieszyć.

- Hm, tym razem mi ono nie pomogło. Dobrze, skoro to tylko sprzątanie, zostawcie to mnie. Jestem w tym faktycznie całkiem dobry - odparł niezrażony, uśmiechając się przy tym.

- Miałam racje. Od chwili, gdy po raz pierwszy cię zobaczyłam, pomyślałam, że zostaniesz dobrym mężem i ojcem - rzekła bez skrępowania Koizumi.

Zachłysnęłam się powietrzem, urywanie przy tym kaszląc.

- Wezmę to za komplement - zaśmiał się z zakłopotaniem Nagito.

- Zajmę się jedzeniem. Dobrze, najpierw muszę przygotować składniki, a następnie zacznę gotować w starym budynku. Ja, Teruteru Hanamura, pójdę na całość! Przygotuję najsmaczniejsze potrawy na świecie dla was wszystkich!

- W takim razie ja pójdę opowiedzieć wszystko Fuyuhiko - poinformowała nas Peko, zanim zaczęła się oddalać.

- A więc wszystko ustalone. Po wieczornym ogłoszeniu Monokumy, spotkamy się w starym budynku - Togami ,,oficjalnie'' zakończył nasze spotkanie.

Każdy ruszył w stronę wyjścia poza mną. Westchnęłam, nie wierząc w to, co zamierzałam zrobić.

Poszłam do starego budynku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz