wtorek, 25 grudnia 2018

Rozdział 10 ~ Przyjęcie










Zeszłam powoli ze schodów wydostając się na zewnątrz. Spojrzałam na drewnianą budowle po prawej stronie i, z pewnym ociąganiem, ruszyłam w jej kierunku.

Chciałam wejść na stopień, kiedy nagle drzwi się otworzyły, a w przejściu stanął zdziwiony Komaeda.

- Och, Aiko-chan. Wybacz, ale muszę poprosić cię o opuszczenie... - westchnął. - Jestem teraz zajęty sprzątaniem. Na pewno skończę przed imprezą, więc zobaczymy się wieczorem.

- Ta, yhm - mruknęłam niedbale. Stanęłam na palcach, żeby zajrzeć nad jego ramieniem na pomieszczenie wewnątrz. - I to niby jest w środku remontu?! Totalny syf!

Wyglądało jakby wszelkie prace zostały ukończone, ale nie można było zobaczyć efektów tej ,,pracy'', bo wszędzie walały się różnego rodzaju rzeczy.

Westchnęłam ciężko.

- Czyli nie mam wyjścia.

- Huh?

Ominęłam go, wchodząc do środka.

- Ale tu jest chłodno! - ucieszyłam się jak dziecko. - Powinno pójść łatwo.

- Czekaj! Nie możesz mi pomóc, Aiko-chan!

- Hm? Dlaczego? - zapytałam niewinnie, przechylając głowę na bok.

- Bo to moje zadanie...

- I co z tego? - prychnęłam rozbawiona, widząc jego minę. - Kto powiedział, że się zgadzałam z tym wszystkim?

- Nie zaprzeczałaś - zauważył, lekko marszcząc brwi.

- Nie miałoby to sensu - wzruszyłam radośnie ramionami. Trzeba przyznać, że chłód i zimno działały na mnie zdecydowanie pozytywnie. - Głos większości zawsze zwycięża, więc moje ,,nie'' nie wskórałoby nic a nic - wyjaśniłam, rozglądając się uważnie.

Dużo jest do zrobienia.

- Moim zdaniem, to wszyscy powinniśmy się tym zająć, a nie tylko jedna osoba. To niesprawiedliwe! - Odwróciłam się do niego przodem, gestykulując ożywienie. Znieruchomiałam, kiedy zobaczyłam jego promienny uśmiech. - Tak dla jasności - pomogłabym każdemu, kto byłby na twoim miejscu, więc nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego - ostrzegłam, na powrót stając do niego plecami.

- W porządku! Może się podzielmy, co? Ja zajmę się lewą stroną, a ty prawą.

- Heh, wiesz, że nie musisz...

- Ale mogę i to zrobię. Jeszcze jakieś obiekcje?

- Dziękuję - odpowiedział ani trochę nieprzejęty.

- Nie dziękuj. Lepsze to niż nudzenie się, więc robię to dla własnego interesu - odparłam poważnie, na co Nagito tylko się zaśmiał.



* * *

Wyprostowałam się, żeby rozciągnąć obolałe mięśnie. Podparłam się pod boki, spoglądając pod różnymi kątami na naszą prace.

Pokój był świetnie oświetlony, a małe lampki na stolikach dawały naprawdę świetny efekt. Pomarańczowo-biały łańcuch przyozdabiał prawie każdy fragment sufitu poza tymi, gdzie kręciły się wiatraki. Komaeda zaproponował, że możemy je wyłączyć, bo w pokoju znajdowała się również klimatyzacja, ale nie zgodziłam się na to. Nie chciałam, żeby zrobiło się ani odrobinę cieplej. Miałam dość tego tropikalnego klimatu...

Na białych obrusach już stały talerze z wyśmienitymi potrawami, które zrobił Teruteru. Przez cały czas naszego sprzątania siedział w kuchni, ale nie czułam potrzeby, żeby do niego zaglądać, a tym bardziej, żeby go zagadywać, mimo że wiedział o mojej obecności.

Wszystko wyglądałoby naprawdę pięknie, gdyby nie okna zabite dechami. Próbowaliśmy je zdjąć, ale bez skutku, więc musiały tak zostać.

Jednak najtrudniej było uporać się z podłogą, która, chyba ze starości, posiadała wiele niedogodności i to nie tylko estetycznych, dlatego Nagito poszedł do Rocketpunch Market po kilka dywanów.

Nie mogłam wyjść z podziwu, że znalazł tam coś takiego i że dał radę to aż tutaj przytargać!

Spojrzałam na Komaede, który robił ostatnie poprawki. Mimochodem przypomniało mi się to, co powiedziała Mahiru, o tym, że Nagito byłby świetnym mężem i ojcem.

Nie mogłam powstrzymać chichotu.

- Hm? Coś nie tak, Aiko-chan?

Kurcze, usłyszał!

- Nie, nie. Po prostu przypomniało mi się coś - odpowiedziałam z uśmiechem, machając niedbale ręką.

- Coś zabawnego? - dopytywał.

- Etto... Em... O! Przypomniało mi się, że w dzieciństwie bawiłam się z krowami. Wyobrażasz to sobie?

- Z krowami?

- No! - Pokiwałam energicznie głową. - Takie duże, łaciate, dają mleko! - Próbowałam rękami narysować obraz krowy w powietrzu.

Zaczynam się pogrążać...

- A ty już sobie coś przypomniałeś? - zapytałam dla zmiany tematu.

- Wiem tyle samo, ile wiedziałem, kiedy tutaj przybyliśmy.

- To dość wymijająca odpowiedź. - Zmarszczyłam brwi.

Zanim jednak zdążyłam coś dodać, żółty monitor, w prawym górnym rogu, się włączył.

Ding dong, bing bong.

- Ahem! Szkolny Komitet Wychowawczy Akademii Szczytu Nadziei ogłasza, że... Jest teraz 22:00. Proszę wrócić do swoich pokoi i odpocząć. Niech szum oceanu delikatnie ukołysze was do snu. No więc, słodkich snów. Dobranooooc.

To samo powiedział zeszłej nocy. Czyżby puszczał nam zwykłe nagranie?

- Myślisz, że wszyscy przyjdą? - spytałam bez entuzjazmu.

- Mam taką nadzieje.

Jeśli przyjdą, to będzie znaczyło, że bardziej boją się Togami'ego niż Monokumy... A to błąd.

- Ech, pewnie zaraz tu będą - westchnęłam i usiadłam na pobliskim krześle.

- Nie podoba ci się ten pomysł z przyjęciem? - Stanął naprzeciwko mnie.

Chciałam skinąć głową, ale przypomniało mi się, co Komaeda mówił o tym spotkaniu i...

- To nie tak. Troszkę się zmęczyłam tym sprzątaniem. Nie martw się, jak już wszyscy przyjdą, to będę milutka jak zawsze - uniosłam zadziornie kąciki ust, opierając policzek na dłoni. - Jeśli chcesz, możesz stanąć przy wejściu i ich witać, jak to robią gospodarze.

- To przyjęcie Togami'ego - przypomniał mi uprzejmie, jakbym mogła o tym zapomnieć.

- Jakoś nie widziałam, żeby włożył chociaż trochę pracy w to wszystko. - Zrobiłam półokrąg ręką, obejmując nią całe pomieszczenie. - Ale on oczywiście będzie to widział inaczej.

- Woah!

Na dźwięk czyjegoś głosu i kroków, odwróciłam się w stronę wejścia. Do sali zaczęły już przybywać pierwsze osoby.

Nie ruszyłam się z miejsca, gdy tymczasem Nagito podszedł do nich.

- To straszne jak Byakuya dotknął mnie swoimi mięsistymi dłońmi, nazywając to kontrolą ciała! - jęczała Hiyoko do Mahiru. - To więcej niż molestowanie seksualne!

-T-To na pewno nie tak... - próbowała ją uspokoić rudowłosa.

- Jesteś pewna, że to się naprawdę wydarzyło? - zapytałam obojętnie, chociaż wewnętrznie płakałam ze śmiechu.

- Ha? Co masz na myśli? Chcesz powiedzieć, że kłamie?

- Skądże - uśmiechnęłam się sztucznie. - Słyszałam jednak, że dzieci bardzo lubią wszystko koloryzować.

Mało mnie obchodziło czy to z Togami'm to prawda, czy nie, ale nie zmieniało to faktu, że drażnienie kogoś takiego jak Hiyoko, przynosiło lekkie uczucie satysfakcji.

Blondynka chciała mi coś odpowiedzieć, ale zignorowałam ją i wstałam z krzesła.
Przeszłam się po sali.

- Chociaż ten człowiek jest niskim robakiem, okazuje się, że jego umiejętności kulinarne są bardzo imponujące, rzeczywiście... Niemniej jednak, nawet jego jedzenie nie może stanąć przeciwko kuchni dla smakoszy wieloświata... - Tanaka, stojąc z boku, komentował potrawy ozdabiające stół.

Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.

- Człowieku, to było tak niewygodne... Pierwsze tak dokładne obmacanie przez faceta, to był mój najgorszy koszmar... - westchnął z zakłopotaniem Soda.

Podeszłam do niego.

- Co masz na myśli? - Coś czułam, że będzie to miało związek z Togamim.

- Robił przed wejściem jakąś dziwną ,,kontrole ciała'', pojmujesz? - Skinęłam z otępieniem głową.

A więc Hiyoko mówiła prawdę. Przynajmniej po części...

Po chwili ogarnęłam co usłyszałam.

Togami macał ludzi przed wejściem?! Ma szczęście, że byłam już w środku...

- Na dodatek strasznie się wkurzył i zaczął na mnie krzyczeć, gdy zauważył, że mam klucz francuski przy sobie. Serio... Jakie to cholernie denerwujące...

- Nie żeby coś, ale dlaczego zabrałeś ze sobą klucz francuski? Rozumiem, że jesteś mechanikiem, ale zabierasz narzędzia nawet na imprezy? - zapytałam, starając się zabrzmieć na jak najmniej zirytowaną.

Może to z powodu braku partnerki? Dostał jakieś fobii albo syndromu.

- Po prostu zdarzyło mi się go znaleźć na lotnisku. Noszenie tego przy sobie działa na mnie uspokajająco. Ale... Byakuya umieścił to w tym swoim durnym duraluminum - odparł, pociągając przy tym nosem.

- Duraluminium? Ale to...

- Ma z tego dwie skrzynki.

- I przyniósł je tutaj? - Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.

- Ta, widziałem jeszcze, jak kazał Hinacie pomóc to wnieść.

- I co jest w środku?

- Czort wie...

Pokiwałam głową i odeszłam. Wiedziałam, że więcej się już od niego nie dowiem.

Ciekawe... Wygląda na to, że Togami coś kombinuje. Przyjęcie, wszyscy obecni, noc... Z pewnością ma jakiś plan.

Nie mogłam jednak nic zrobić. Nie posiadałam żadnych dowodów, a tylko własne przypuszczenia.

Gdybym komukolwiek o tym powiedziała, to i tak by mi nie uwierzono. A nawet jeśli... To co niby byśmy zrobili?

Już wcześniej czułam się spięta, ale obecne uczucia przebiły wszystko.

A więc tak się czuje człowiek, który wie, że w każdej chwili może umrzeć?

Chciałam usiąść, ale powstrzymała mnie Mahiru.

- To miejsce pewnie było strasznie zaniedbane. Czuję się okropnie, że Komaeda musiał sobie zadać tyle trudu z czyszczeniem tego.

Pff, wow, czujesz się źle już po fakcie dokonanym. Tak mi przykro~! Ty na pewno dobrą żoną byś nie była.

- Tch! - Pacnęłam się otwartą dłonią w czoło.

Przebywanie z nimi sprawia, że głupieje.

-P-Powiedziałam coś nie tak? - zmieszała się Koizumi.

- Nie, nie nic. Po prostu nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem, czyż nie? Teraz jest tu czysto - wzruszyłam obojętnie ramionami.

Nie ma sensu wspominać, że brałam w tym udział. Nasłucham się tylko niepotrzebnych rzeczy.

- Spójrz na te deski podłogowe. Może drzewo skurczyło się z powodu zniszczenia? Nie sądzisz, że te otwory wyglądają na niebezpieczne?

Spojrzałam w dół.

Nie każdy skrawek podłogi jest zakryty przez dywany, ale co z tego?

- Nie jesteśmy dziećmi i umiemy podnosić nogi. Jeśli to komuś zagraża to tylko Tsumiki - rzekłam nieprzejęta. - W sumie to jej wszystko zagraża.

- Racja. Lepiej jej powiem, żeby uważała.

- Dobry pomysł - przytaknęłam i obie rozeszłyśmy się we własne strony.

Nie zdążyłam przejść chociażby trzech kroków, kiedy na kogoś wpadłam.

- Auć, sorrki.

- Nic nie szkodzi. Wszystko w porządku? - zapytał ze zmartwieniem Nagito.

- Ta, żyję... - mruknęłam, powstrzymując się przed dodaniem ,,jeszcze''. - A jak u ciebie? Wyglądasz na całkiem zadowolonego.

- Heh, wiesz, mimo że sprzątanie zajęło nam cały dzień, to cieszę się, że każdy jest zadowolony.

- Yhm, rozumiem - przytaknęłam, rozglądając się za Togami'm.

- A ty...

- Dziękuję, że poczekaliście. - Do sali wszedł Byakuya i kilka innych osób, których brakowało, poza... - Hanamura jest w kuchni i... okazuje się, że Fuyuhiko nie przyszedł.

- Przepraszam. Poinformowałam go o przyjęciu, ale... - zaczęła się tłumaczyć Peko.

- Spokojnie, Peko-san. Nie musisz nikogo przepraszać, to nie twoja wina, że nie przyszedł - uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.

- Wyraźnie stwierdziłem, że obecność jest obowiązkowa, ale...

Gdyby nie to, że pomagałam Komaedzie i nie zdążyłam się stąd ewakuować przed przyjściem reszty, wierz mi, mnie również by tu nie było, więc się tak nie pusz.

- Jest w porządku. Jeśli tylko jedna osoba jest nieobecna, to nie powinno stanowić problemu. On nie będzie w stanie nic zrobić.

- Co masz przez to na myśli? - spytała Peko.

- Co ważniejsze... hm? Co to jest?! - Intensywne wrażenie rozeszło się po twarzy Togami'ego, gdy ten przyglądał się stołowi z różnymi półmiskami na jedzenie. - To niebezpieczeństwo!

Tupiąc głośno, Byakuya podszedł do stolika.

-H-Hej, co ty robisz?! - zawołał do niego Hajime.

Blondyn rzucił się na jedzenie, a dokładniej mówiąc na mięso.

- Okupujesz całe jedzenie! To nie fair! - burknęła na niego wściekle Akane.

- Nie jem tego... - odburknął jej między kęsami.

- Nie dbam o to, co mówisz, ty się po prostu obżerasz! - wtrąciła się Mahiru.

- Powiedziałem przecież, że tego nie robię!

Aha, i to ma nam w zupełności wystarczyć?

- Przyjrzyj się uważnie tej potrawie.

- Wygląda na przepyszne mięsko z grilla - odpowiedział mu Nidai.

- I właśnie, co jest wepchnięte do tego upieczonego mięsa? - ciągnął Togami.

- Zwyczajny szpikulec żelazny - odparłam niedbale.

- Dokładnie. Ten szpikulec jest z pewnością niebezpieczną rzeczą. Muszę wziąć za to pełną odpowiedzialność i zabrać to!

Ale nie wyjmiesz tych szpikulców, nie, bo po co? Lepiej zjeść nabite na nie mięso, tak jest łatwiej. To właśnie jest logika Superlicealnego Dziedzica. Nigdy więcej nie pójdę na żadne JEGO przyjęcie.

- Heeej! Wygląda na to, że każdy już jest. Powinienem pójść przodem i wyjąć resztę... huh? - Teruteru zaczął się trząść. - Cooooooooo?! Ktoś zniszczył moje przygotowania!

- Kto zrobił to danie? - zapytał Pan Puszysty.

Magda Gessler, a któż by inny? Pomyśl.

-J-Ja, ale... um... Jesteś krytykiem kulinarnym?

Prychnęłam ze śmiechem.

Nie, ale za chwile zrobi wykład, jakby nim faktycznie był. Taka tusza nie wzięła się znikąd.

- Co knujesz? Gotując z takimi niebezpiecznymi rzeczami.

Pff, kto tutaj coś knuje...

-N-Niebezpieczne? To churrasco, południowoamerykański posiłek, gdzie przebijasz mięso na szpikulec żelazny i zaczynasz przyrządzać... To takie tropikalne i egzotyczne, więc myślałem, że całkowicie podpasuje do atmosfery przyjęcia - wyjaśnił Hanamura.

- To żelazny szpikulec jest problemem, a nie jedzenie - odparł Togami, krzyżując ramiona.

Jak już zjadłeś to mięso, to oczywiście, że nie jest ono problemem!

- Ech?! Szpikulce do szaszłyków też nie są dozwolone?!

- Jeśli tak się zachowujesz, to może być więcej niż tylko te szpikulce. - Byakuya odwrócił się na pięcie. - Oi, Hinata. Chodź ze mną. Potrzebuje twojej pomocy.

-D-Dlaczego ja?!

- To twoja wina, że stałeś tuż przed nim... Moje kondolencje - odpowiedział mu Soda, gdy tymczasem Togami już wychodził z pomieszczenia.

Hinata pobiegł za nim, a ja poszłam w jego ślady.
Togami spojrzał na mnie z niezadowoleniem.

- A co ty tutaj robisz?

- To samo co ty. - Skrzyżowałam ramiona na piersi.

Wiem, że coś knujesz i nie spuszczę cię z oka ani na chwilę.

- Nie jesteś tu potrzebna - zmarszczył z lekką irytacją brwi.

- Dzięki, ale mam inne zdanie - uśmiechnęłam się sztucznie. - Skoro Hinata mógł iść, to czemu ja nie mogę?
Blondyn pokręcił głową i zamknął na chwile oczy.

- Niech będzie. Tu jest kuchnia. Musimy dokładnie ją zbadać, aby upewnić się, że nie ma żadnych niebezpiecznych przedmiotów - odparł i wszedł do środka nie czekając na nas.

- Zbadać, huh... - westchnął Hajime.

- Cóż, znając jego, to my będziemy to musieli zrobić, a on popatrzy i pogada - wzruszyłam ramionami i poszłam w ślad za Panem Puszystym.

- Zabierzmy się za to. Przeszukajcie to miejsce dokładnie. - Mimo tego rozkazu, sam zaczął przeszukiwać kuchnie, dokładnie, przechodząc z kąta w kąt.

On musi coś planować. Inaczej by się za to przecież nie zabrał!

Przyglądałam się sceptycznie jego poczynaniom, a Hinata robił to samo, tylko z bardziej zdziwioną miną.

- Spójrzcie, znalazłem je. Na półkach były te noże i widelce.

- Nie mów mi, że one też? - jęknął ze zmęczeniem brunet.

- Nie jestem Kyo Ryori*, ale nawet ja wiem, że trudno jeść, a tym bardziej gotować bez tych rzeczy. - Wskazałam na sztućce w jego dłoniach i rząd tasaków na haczykach. - Według ciebie jak Hanamura miał przyrządzić jedzenie?

- Jeśli gotowanie to jego talent, to powinien sobie i bez tego poradzić.

Nie wierzę...

- To z pewnością niebezpieczne rzeczy. Jeśli jesteś w trakcie jedzenia, to pałeczki w zupełności wystarczą.

- Ech, zdajesz sobie sprawę, że takim podejściem wywołujesz panikę i spięcie, tak? To tak jakbyś nie ufał nikomu, a skoro ty tego nie robisz jako lider, to inni tym bardziej nie będą - starałam się przemówić mu do rozsądku, ale kompletnie mnie nie słuchał.

Zaczął wrzucać wszystko po kolei do swojego pudła z duraluminium.

Ma tam pewnie cały arsenał wojenny... Albo pornosy.

- Jesteś w tym bardzo dokładny... - mruknął Hinata na widok poczynań Togami'ego.

Rozejrzałam się po kuchni. Spora nie była, ale ktoś o wzroście Teruteru narzekać raczej nie mógł. Skupiłam się na różnego rodzaju nożach, kiedy Byakuya również i je skonfiskował. Przewróciłam teatralnie oczami.

Na metalowym blacie stało mnóstwo jedzenia, które posiadały różne pochodzenie: spaghetti włoskie, chińskie przystawki i mięso amerykańskie. Widać było bez problemu, że Hanamura włożył w to cały swój czas i talent.

Oby Togami wszystkiego nie zjadł w ramach naszego ,,bezpieczeństwa''.

Nagle zauważyłam jakąś kartkę przyczepioną do szafki. Wzięłam ją do ręki.

- Hm, wydaje mi się, że to lista wyposażenia kuchni - rzekł Togami, który musiał sprawdzić, co takiego znalazłam.

Broń Boże, bo bym jeszcze zjadła ten papier, zanim on by na niego spojrzał!

Powstrzymałam się od ciętych uwag i zapoznałam z treścią.

20 widelców, 20 noży, 20 łyżek, 5 żelaznych szpikulców, 3 patelnie, 20 kieliszków do wina... Jakaś super wypasiona ta kuchnia nie jest. Poza żelaznymi płytami do grilla i przenośną kuchenką nie widzę tutaj niczego nadzwyczajnego.

- Kuchnia wydaje się dobrze utrzymana. Nie powinno sprawiać problemu używanie czegokolwiek - mruknął z zamyśleniem blondyn.

- Chociaż budynek jest stary, kuchnia jest godna podziwu. W stosunku do normalnej restauracji, to nie jest tu zbyt brudno - dodał Hajime.

Przytaknęłam. Nie mogłam powiedzieć, że to zasługa moja czy Komaedy. Mieliśmy posprzątać główną sale i to zrobiliśmy. Żadne z nas nie zawracało sobie głowy kuchnią. Zwłaszcza, że cały czas kręcił się tam Hanamura.

- To dziwne... Jedna z rzeczy na tej liście... - urwał Togami i zabrał mi kartkę.

- Hej!

- Sprawdź szafki - polecił Pan Puszysty, zmieniając temat.

Zatrzęsłam się ze złości i niechętnie zrobiłam co chciał. Hinata mi pomógł.

- Hej, czy trzeba posuwać się tak daleko? - zapytał go brunet.

- Oczywiście, że trzeba. Jeśli chcę spełnić obietnicę, którą wam złożyłem, to nie mogę pozwolić nikomu stać się ofiarą. Muszę być bardzo czujny.

- I to tyle? - zmrużyłam oczy.

- Co masz na myśli? - Togami wyglądał na niezadowolonego moją reakcją.

- Gdyby chodziło o to, co próbujesz nam wmówić, to czemu wymyśliłbyś to całe przyjęcie? Czy bezpieczniej nie byłoby siedzieć w swoim domku o tej porze? Poza tym, jak już wspomniałam, ale mnie nie słuchałeś, swoim nadmiernym przewrażliwieniem na punkcie broni, tylko straszysz innych, a więc nie uważam twoich słów za ważnych, a tym bardziej za szczerych - odpowiedziałam prosto z mostu, całkowicie poważnie.

Brawo Aiko. Równie dobrze mogłaś go nazwać mordercą.

- Myślę, że tak nie jest - wtrącił się Hajime. - W końcu Togami-kun też jest narażony na to wszystko, a proponując taki pomysł... Tym bardziej, chyba...

Proponując taki pomysł dał znać, że coś w związku z tym planuje.

Pomyślałam, ale zdecydowałam nie dzielić się tymi przypuszczeniami.

- To nie to... Jestem nieufną osobą, tak długo jak pamiętam...

- Nieufną? Dlaczego? - zapytał go Hinata.

Również mnie to zainteresowało, tak jak przystało na mój ciekawski charakter, ale wątpiłam, żeby Byakuya tak po prostu nam o tym opowiedział. A to chwilowe milczenie z jego strony, tylko utwierdziło mnie w takim przekonaniu. Do czasu, aż się odezwał.

- Hmpf. Naprawdę nie lubię mówić o swojej przeszłości, ale... Dobrze. Powiem wam trochę. - Wytężyłam słuch. - Nie mogę rozmawiać z innymi o mojej przeszłości... Podejrzewam, że moja sceptyczna natura jest częściowo temu winna.

Zmarszczyłam brwi.

Co takiego mogło spotkać Superlicealnego Dziedzica, że nie może o tym mówić? Źródło jego bogactwa jest nielegalne, czy co? Ciekawe jak dużo pamięta, a ile wspomnień mu brakuje...

- Nie ufając innym... Nie ufałem nikomu. Od dłuższego czasu moje życie było piekłem na ziemi. To musiało tak się skończyć, to nieuniknione - kontynuował, po czym zaśmiał się pod nosem. - Ale w takiej sytuacji, moja sceptyczna natura może zostać dobrze wykorzystana. Jeśli mamy tutaj przetrwać, to sceptycyzm jest konieczny za wszelką cenę.

Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Zgadzałam się z nim poniekąd, ale też znów tak nie do końca.

- Um, więc... Wspomniałeś o...

- Nie czas teraz na to - przerwał Togami Hinacie. - Jednakże, pewnego dnia... Na pewno przyjdzie czas, kiedy będę mógł powiedzieć więcej na ten temat. Jeśli nic się nie dzieje, a czas mija nam spokojnie... Nie będę miał innego wyboru, jak mówić.

- To brzmi tak głęboko... - mruknęłam do siebie pod nosem.

Teraz mam ochotę się tego dowiedzieć.

Obruszyłam się na własne myśli.

Skup się. Pamiętasz co powiedział Monokuma. Togami mógł to wszystko wymyślić, kiedy usłyszał, że mu nie ufam, ale... Czemu miałby się tym przejąć? Czemu miałby to mówić?

- Oi! Dość tego niepotrzebnego przekomarzania. Lepiej pośpieszmy się i znajdźmy resztę tych niebezpiecznych przedmiotów - zakomenderował.

-T-Tak, masz racje... - Hinata wrócił do szukania.

Spojrzałam z zaciekawieniem na Pana Puszystego.

Też jestem nieufna, ale nie mam za sobą żadnej strasznej przeszłości. Chyba... Przynajmniej nie czuję, żeby tak było.

Nie miałam pojęcie, co myśleć o kolesiu, który stał przede mną. Darzyłam go tak sprzecznymi uczuciami, że to się w głowie nie mieściło.

- Cooooooooooooooooooo?! - Niespodziewanie do kuchni wparował Teruteru. - Wah, jaki bałagan! Co tu się stało?! - zapytał spanikowany, trzęsąc się na wskutek dreszczy.

- Zamknij się i nie podnoś swojego denerwującego głosu. Po prostu usunąłem wszystkie niebezpieczne rzeczy - odpowiedział mu kwaśno blondyn.

Jak miło, że nie miesza w to mnie i Hinaty.

- Ach, nie ma noży i widelców! Dlaczego?! Jak to się stało?!

Spojrzałam znacząco na duraluminium. Togami udał, że tego nie zauważył.

- Powiedziałem przecież przed chwilą, że usunąłem wszystkie niebezpieczne rzeczy.

- Nie mów mi, że... Traktujesz przyrządy kuchenne jako niebezpieczne przedmioty? Dobrze... Większość dań jest gotowa, trzeba tylko przygotować talerze, więc to nie problem, ale... ale wciąż.... Waaaaaaaaaaaaaaaaaah! Hinata-kun!

-P-Przestań. Mnie w to nie mieszaj.

- Aiko-chan, powiedz coś! - Hanamura próbował szukać wsparcia u mnie.

- Z chęcią, ale i tak jest już za późno. Byakuya już wszystko skonfiskował. - Wskazałam na pudło, które stało przy nodze blondyna.

- I taka dziewczyna jak ty go nie powstrzymała? To trochę dołujące...

- ,,Taka jak ty''? Czyli jaka? - warknęłam, marszcząc brwi.

- Spójrz w lustro - mrugnął do mnie.

Ciarki przeszły mi po plecach, a twarz przyozdobił dziwny grymas.

- Oi! Zanim zaczniesz swoje zaloty, najpierw wyjaśnij to. - Togami pokazał Hanamurze kartkę, którą mi wcześniej zabrał. - Sprawdziłem listę wyposażenia i zdaje się, że jednego szpikulca żelaznego brakuje.

I on to mówi dopiero teraz?!

- Och, racja. O ile mi wiadomo, to brakowało go już od samego początku.

Ha! I sądzisz, że Byakuya ci w to uwierzy?!

- Bez względu na to, jak czyste to miejsce się wydaje, to nadal stary budynek, więc niektóre rzeczy mogą brakować, prawda?

Togami milczał. Wyglądało na to, że się nad czymś zastanawia.

Może jednak to nie on coś knuje, tylko...

- Jeśli brakowało tego od samego początku, to nic nie możemy z tym zrobić - odparł Hajime.

- Masz racje. Teraz wystarczy zachować tylko czujność - zgodził się z nim Pan Puszysty.

- Nie mów mi, że zamierzasz całą noc wszystkich uważnie obserwować - rzekł z lekkim zmartwieniem brunet.

Westchnęłam.

- Nie zdziwiłoby mnie to.

- Wracajmy. Reszta musi na nas czekać. - Byakuya odwrócił się w stronę wyjścia. - Ty też, Hanamura. Powinniśmy teraz pójść do jadalni.

- Oczywiście... - zaśmiał się ze zdenerwowaniem Teruteru.

Gez, co za nachalny i bezczelny ,,przywódca''.

Wszyscy bez słowa sprzeciwu ruszyliśmy za Togamim w ładnym rządku, prawie jak dzieci w przedszkolu.

Myślałam, że nikt nie przejmie się naszym wyjście i będą jeść, bawić się i tak dalej. Zdziwiłam się niesamowicie, kiedy wchodząc zauważyłam, że wszyscy jak na szpilkach czekają na nas.

Aż taki wpływ ma na nich Byakuya?

Zdziwiłam się, patrząc na nich z niedowierzaniem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz