sobota, 22 grudnia 2018

Rozdział 7 ~ Bombowe relacje










Bez problemu dotarłam na miejsce spotkania. Ze zdumieniem zauważyłam, że na pozycji, gdzie jeszcze wczoraj znajdowały się figury zwierząt, znajdowała się czarna głowa Monokumy, na której widniały jakieś czerwone cyfry.

Nie zdążyłam się lepiej przyjrzeć, bo odezwał się Togami:

- Jak na chudych ludzi, jesteście strasznie wolni.

- Najwyraźniej jesteś zbyt szybki dla nas - wydukała Sonia.

Sądził, że jak powie, że mamy iść za nim, to wszyscy bez mrugnięcia pójdą? To chyba logiczne, że każdy ma tysiące wątpliwości i nikomu się nie śpieszyło. Bo jednak trudno mi uwierzyć, żeby chodził szybciej od większości z nas. Nie oszukujmy się.

-G-Gez... Nigdy nie spodziewałem się, że grubas taki jak on rusza się tak szybko... - wyjęczał Soda, którego tym razem nie trzeba było siłą zaciągać na miejsce spotkania.

Prychnęłam pod nosem.

- Więc... co tutaj jest? - spytała Akane.

- ,,Tutaj''? Serio? - zakpił lekceważąco pan Puszysty. - Hmpf! Jeśli nie zauważyłaś tego jeszcze... W takim razie miałem rację, że nazwałem was wszystkich idiotami.

Puściłam jego ostatnie słowa mimo uszu i spojrzałam w górę na dziwne urządzenie.

Co to jest? Jakiś zegar? Coś chyba odlicza...

Starałam się przyjrzeć jeszcze lepiej.

To wygląda tak niewyobrażalnie absurdalnie w takim spokojnym parku. W ogóle, w każdym miejscu prezentowałoby się to dziwnie!

- To wygląda jak zegar, ale... Coś wydaje mi się... To... Odlicza! - Hinata wypowiedział na głos moje przypuszczenia.

- Czy było to tutaj, gdy przyszliśmy tu ostatnim razem? - spytała zdziwiona Mahiru.

- Nie. Jestem całkowicie pewny, że nie! - odpowiedział jej Nidai.

- Znalazłem to dziś rano, kiedy badałem jeszcze raz tę wyspę. Jednak nie wiadomo, kiedy dokładnie to tutaj umieszczono - odparł Byakuya.

- Monokuma musiał umieścić ten obiekt, tylko... Co to odliczanie w ogóle oznacza? - włączyła się Peko, spoglądając na dziwne ustrojstwo.

Strzelałam, że to bomba, ale wolałam tym się nie dzielić z innymi.

Większość z nich i bez tego jest w nieciekawym stanie.

- Hm... Nie mam pojęcia - Mioda podrapała się po głowię zamyślona.

- Mhmhmh, po raz kolejny okazuje się, że czegoś nie rozumiem... Ale nie ma to nic wspólnego ze mną, bo ja nie wierzę, że to się dzieje - dodał Teruteru, czesząc włosy.

- Czy to możliwe...? Lepiej, żeby to nie była bomba! - Nekomaru wpadł na ten sam pomysł co ja.

Tylko czy dobrze zrobił mówiąc o tym głośno? Przecież...

-B-B-B-B-Bomba?! - krzyknął spanikowany Kazuichi.

To właśnie miałam na myśli.

- Gdyby chcieli wysadzić wyspę, to zrobiliby to już teraz. Nie ma potrzeby odliczać... - Togami chciał chyba uspokoić resztę, ale trudno było to stwierdzić po tonie jego głosu.

- Więc... co oni odliczają? - zapytała, jak zwykle podenerwowana, Mikan.

- To jest tajemnica... - mruknęła, zupełnie niepodobnym do siebie głosem, Akane.

- Tajemnicza zagadka, prawda? - rzuciła różowo-biała maskotka.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.

- Kya! - pisnęła Sonia.

- Kya! - krzyknęła Usami ze łzami w oczach.

- Monomi? - Podeszłam bliżej do królika.

-D-Dlaczego tutaj jesteś? - zapytała rudowłosa, zanim sama zdążyłam to zrobić.

- Słyszałam jak rozmawialiście podczas, gdy patrolowałam, więc podeszłam - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic.

- Nie, żeby coś, ale... Monokuma cię nie zabił? - wydukała lekko podenerwowana Ibuki, jakby naprawdę nie chciała, żeby maskotka źle ją zrozumiała.

- Ach, więc to dlatego byliście zaskoczeni? Pff, hahaha! Nie musicie się martwić oto! Przecież nie mogę po tym wszystkim umrzeć! - rzekła Monomi, nadymając policzki, przez co wyglądała jeszcze bardziej jak królik.

Prawie mogłam stwierdzić, że prezentuje się naprawdę uroczo.

Prawie...

- Rozumiem... Musisz być nieumarłą odrazą, powstałą z najobrzydliwszych głębi Netherworld'u przez czarną magię. Czy chcesz, żebym zrobił z ciebie mojego niewolnika?! - Spojrzałam krzywo na Tanakę.

Znowu ma swoje fazy, których nikt nie rozumie. Chyba najlepiej to po prostu ignorować, tak jakby nic nie powiedział.

- Monomi to mechaniczne wypchane zwierzę, prawda? Czy to nie znaczy, że nie może umrzeć? W zasadzie zawsze można byłoby ją naprawić - nagle zdałam sobie z tego sprawę.

Czemu szybciej nie przyszło mi to do głowy? Szczególnie zanim ruszyłam się jej pomóc. Teraz przez najbliższe tygodnie będę mieć pamiątkę tego zdarzenia na policzku. Świętnie.

- Teraz jak o tym wspomniałaś... wystarczy, że jest zapasowa albo coś - wydedukował mechanik.

- ,,Zapasowa''? Jakie to niemiłe! - posmutniała maskotka.

- Jednakże przybyłaś w idealnym momencie. Jest coś, o co chciałem zapytać; jakie jest znaczenie tego odliczania? Odpowiedz mi! - zażądał Togami.

Gdyby rozmawiał z Monokumą to zupełnie zmieniłby ton głosu. Pozwala sobie na takie zachowanie, bo wie, że Monomi nic mu nie zrobi.

- Huh? Odliczania? - Spojrzała na dziwną maszynę. - Hawawa! Co to jest?! - Nikt jej nie odpowiedział. -U-Um... Przepraszam. Nie wiem, co to jest.

- Naprawdę nie wiesz? - spytała Peko.

-P-Przepraszam. Naprawdę nie wiem, o co Monokumie może chodzić...

- Nie wiesz, mimo że jesteś młodszą siostrą Monokumy - rzekła sztucznie wesoło Hiyoko.

- Nie jest moim bratem! - zaoponował od razu królik.

Monokume zapewne nie obchodzi to, czy ona to akceptuję, czy nie.

-W-W każdym razie, niech każdy zrobi wszystko co w jego mocy! Wykopiemy zło Monokumy z tej wyspy!

- Jeśli nie wiesz, co to jest za odliczanie, jesteś dla nas bezużyteczna. Spadaj - prychnął bezczelnie Byakuya.

- Um... Ale... Razem... - jąkała Monomi.

Zrobiło mi się jej żal, mimo że nie powinno.

- Powiedziałem spadaj!

- To ty spadaj, Byakuya! - Zasłoniłam maskotkę. - Sam jesteś niewiele przydatniejszy od niej, więc się zamknij. Jeśli chce zostać to może, a jak ci coś nie pasuję, to sam zmień miejsce przebywania. Nie wszyscy chcą oddychać tym samym powietrzem co ty - warknęłam.

Przez chwilę mierzyliśmy się złowrogo spojrzeniami. Nie zamierzałam pierwsza odwracać wzroku, a tym bardziej cofać swoich słów.

Atmosfera wokół nas zrobiła się strasznie ciężka, tak, że można ją było kroić nożem.

Jedyny dźwięk, jaki przerywał ciszę, to pochlipywania Monomi. To tym bardziej utwierdzało mnie, żeby się nie wycofywać. Jednak biedna maskotka nie wytrzymała.

- Przepraszam! - krzyknęła i uciekła, znikając nam od razu z oczu.

Łypnęłam groźnie w stronę blondyna.

- Um... Chyba faktycznie byłeś trochę zbyt surowy, Togami-san... Zaczynam współczuć temu... - zaczęła Sonia, ale Soda jej przerwał.

- Sonia-san! Mogę tak na ciebie mówić, Sonia-san?! Nie ma potrzeby, aby współczuć tej rzeczy. Ona pracuje z Monokumą, oczywiście.

Nie wierzyłam w to, co słyszałam.

- Kogo, do cholery, obchodzi to wypchane zwierzę? Co ważniejsze, co to, do cholery, jest za zegar? - Pierwszy raz poczułam niechęć do Kuzuryu'ego.

- Jeżeli nie stać was na odrobinę empatii, to nie widzę problemu, żeby którekolwiek z was miałoby nie posunąć się do zabójstwa - odparłam zimno, nie kierując swej wypowiedzi do nikogo konkretnego.

- Oi, Aiko-chan trochę przesadzasz. - Komaeda położył mi dłoń na ramieniu, ale od razu ją strzepnęłam.

- Niby dlaczego? Jeśli Togami uzna kogoś jeszcze za bezużytecznego, to dlaczego nie miałby się go pozbyć?

- Od kiedy się tak przejmujesz losem tej zabawki? - zapytał bezczelnie Pan Puszysty.

Zacisnęłam pięści.

- Od kiedy w naszej obronie dała się przerobić na szwajcarski ser. Wszyscy widzieliście co Monokuma jej zrobił! To że da się ją naprawić nie sprawia, że nie ma uczuć!

Sama nie rozumiałam, dlaczego ją w zasadzie broniłam, ale...

Prychnęłam zdegustowana, kręcąc głową.

- Ech, róbcie co chcecie. Ale wiedźcie, że nie ufam żadnemu z was i na żadną współpracę oraz pomoc z mojej strony nie liczcie - ostrzegłam, stając do nich w większości odwrócona plecami.

Zapanowała napięta cisza. Nagle dotarło do mnie, co właśnie zrobiłam.

Wkopałam się! To tak jakbym wypowiedziała im wszystkim wojnę.

Poczułam nieprzyjemny dreszcz.

Teraz muszę sto razy bardziej się pilnować - narobiłam sobie piętnastu wrogów.

Pierwszy raz w tym tropikalnym ,,raju'' poczułam zimno. Wodziłam wzrokiem wszędzie, byle tylko nie na postacie, które mnie otaczały.

Naprawdę nie rozumiałam, co we mnie wstąpiło. Normalnie bym się tak nie zachowała.

Prawda...?

Nie potrafiłam tego określić, gdyż niewiele pamiętałam z czasu, zanim trafiłam w to bagno.

Dlaczego nie mogę sobie niczego przypomnieć?

Starałam się, uruchamiałam wszystkie trybiki w mózgu, jakie tylko mogłam, ale na darmo. A najgorsze, że gdy próbowałam ujrzeć jakieś wspomnienia, to moją głowę rozsadzał niemiłosierny ból.

Może zachowałam się tak, bo musiałam jakoś odreagować?

Brzmiało sensownie. Szkoda, że ani trochę nie pomagało w obecnej sytuacji.

Zacisnęłam dłonie w pięści.

Postanowiłam z dumą przyjąć konsekwencje swoich słów, nawet jeśli nie byłyby one najprzyjemniejsze. W każdym razie cofnąć ich nie zamierzałam.

Skrzyżowałam ramiona na piersi czekając, aż zebrani podejmą dalszą rozmowę. W między czasie walczyłam z własnym oddechem, żeby go jakoś uspokoić.

- Wygląda złowieszczo, prawda? Kto umieścił ten obiekt tutaj w ciągu zaledwie jednej nocy? - podjął na nowo Togami, najwyraźniej niczym nie przejęty.

- Hm, nie mogę sobie tego wyobrazić... - mruknął, bardziej do siebie niż do innych, Hinata.

- W każdym razie, to nie ma jakiegokolwiek sensu! Co więcej, na pewno jest śmiertelne! - dorzucił, jak na siebie dziwnie spokojnie, Teruteru.

- Jednakże to nie wszystko, co jest nie do przyjęcia! - nakręcił się Byakuya. - Ta wyspa jest pełna tajemnic, których sobie nawet nie wyobrażamy. Na przykład: jak naszą szesnastkę przeniesiono w to miejsce?

Good question.

- Nie chciałem myśleć o tym do tej pory, ale... On ma rację. To jest t a j e m n i c ą - dodał Kazuichi, trzymając się jedną ręką za głowę.

- Tego jest więcej... Dlaczego Jabberwock Island, które było znane z bycia popularnym kurortem, teraz jest niezamieszkaną wyspą? Nie ma żadnego śladu turystów ani mieszkańców. Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? - ciągnął pan Puszysty.

Popularny kurort? Pierwsze słyszę... Chyba że popularny dla bogaczy.

- Wszystkie cywilizacje mają przeznaczenie, żeby upaść. Nic nie powoduje istnienie, a istnienie nie powoduje niczego - odparł filozoficznie Tanaka.

- A więc to... upadek? - zapytała przerażona Tsumiki.

- Społeczeństwo jest bardzo podobne do owocu. Gdy dojrzeje, nieuniknionym jest, że prędzej czy później zacznie ono w końcu gnić. Ponieważ gospodarka się rozwija, sektor prywatny jest w zastoju, biurokraci pragną coraz więcej. W miarę upływu czasu, ta moc staje się słaba, a nasiona ewentualnej reformacji... zostają zmiażdżone - podsumowała Sonia dość oryginalnie, czym mnie lekko zaskoczyła. - Taka smutna tendencja.

Natura zawsze zabiera co swoje. Prędzej czy później...

- Mmm, naprawdę nie rozumiem wszystkiego, ale czuję, że tutejsza sytuacja jest nieco inna - skomentowała niezręcznie Mahiru.

- Może te Monobestie zabiły wszystkich na tej wyspie? - podsunęła Hiyoko.

Poczułam delikatny dreszcz na plecach. Nie był on ani trochę przyjemny.

- I tak stało się to niezamieszkane?! - krzyknął Nidai, a na czole perliły mu się pojedyncze kropelki potu.

- To możliwe, ale... nie wiemy tego na pewno - odburknął spokojnie Togami. - Najwyraźniej ta tajemnica pozostaje tajemnicą.

Gdyby Sherlock tak rozwiązywał wszystkie zagadki, to z pewnością nie zostałby sławny.

- Grrrr! Wszystko tutaj jest pełne tajemnic! - jęknęła Mioda.

- Masz racje - zgodził się z nią lider. - Jednakże, ponieważ te tajemnice pokrywają się ze sobą wątpię, żeby jakaś nienazwana grupa za tym stała...

-C-Co próbujesz przez to powiedzieć? - spytał nieco drżącym głosem Hajime.

- Mam na myśli to, że ta sytuacja jest niewątpliwie dziełem jakieś ogromnej organizacji.

- Ogromnej organizacji? - powtórzyła Mikan, powstrzymując łzy.

- Monomi, Monokuma, Monobestie... To wszystko, to maszyny, które wymagają sporych umiejętności technicznych do obsługi - wyjaśnił.

Moją uczynność do Monomi, mogłabym zrzucić na słabość, jaką mam do technologicznych urządzeń, ale... Wiem, że to nieprawda.

- Plus, potrzebują mnóstwo dofinansowania - zauważył Soda. - Nie ma mowy, żeby te rzeczy zostały stworzone właśnie dla takiego piekła...

Wszystko jest możliwe.

- Ta organizacja może sterować tymi maszynami i monitorować całą wyspę, dzięki tym kamerą - przypomniał Togami.

- Czy ten maniak mógłby ukrywać się na wyspie? - zapytała, całkowicie opanowana, Pekoyama.

- Raczej nie. Pewnie działają gdzieś indziej, gdzieś gdzie jest bezpiecznie - odpowiedział blondyn.

- Gdzie na przykład? - rzucił zaciekawionym tonem Nidai.

- Nie wiem...

Chociaż raz pan ,,wszystkowiedzący'' czegoś nie wie.

- W każdym razie, nie ma mowy o pomyłce, że to ogromna organizacja stoi za tym wszystkim.

- Duża organizacja, huh... Nie mogę sobie wyobrazić, co to są za ludzie... - odparła Akane z ponurą miną.

Psychopaci to chyba za mało powiedziane.

- Cóż, zastanówmy się... Jest moja Korporacja Togami, Soni Novoselic i Kuzuryu Klan... To na pewno musi być organizacja tak potężna, jak jedna z tych grup. Jeśli nie jeszcze bardziej...

- Huh?! - jęknęła blondynka, zakrywając sobie dłonią usta.

- Jestem przyzwyczajony do braku zaufania. Rób, co chcesz - westchnął niedbale Kuzuryu.

- Czekajcie! Nie dbam o ciebie lub Kuzuryu klan, ale nie pozwolę wątpić w Sonie-san! - zaoponował gwałtownie Soda. - Sonia-san jest gorącą blond księżniczką! Jest wielka różnica między nią a tobą!

- Tak, tak... Po prostu się zamknij, frajerze - prychnęła lekceważąco Saionji.

Gdy ja broniłam Monomi to robiłam źle. Jak Soda broni Soni to jest dobrze. Czy tu gdzieś jest logika?

-F-Frajerze? Mówisz o mnie? - przejął się mechanik.

- To oczywiste z twojego krzykliwego ubrania, że chcesz się wyróżniać, ponieważ jesteś przegrany w życiu. Hehe... To musi być trudne, prowadzić taki nieudolny przemysł.

Mówiłam, że jej nie lubię? Co ona ma do mechaników?

- Przeginasz! Zdecydowanie posuwasz się za daleko! - zirytował się chłopak, trzęsąc dłonią zaciśniętą w pięść.

- Hej, Togami. Mówisz poważnie? O tym, że związana w to może być twoja rodzina, Sonii i...

- Wykorzystałem je tylko jako przykład. Nie mówię, że mają one z tym coś wspólnego - przerwał niedbale Byakuya Hinacie.

- Ale... jesteś pewien, że mamy do czynienia z ogromną organizacją, prawda? - drążył dalej brunet.

Powiedział to już z kilka razy, czego on w tym nie rozumie?

Peko dołączyła się do tematu.

- Nawet jeśli taka organizacja istnieje, to dlaczego każą nam przechodzić przez coś takiego?

- W ogóle, jak długo będziemy rozmawiać na ten temat? Dlaczego nie mówimy o czymś bardziej realistycznym? - wtrącił, nie zainteresowany w najmniejszym stopniu sytuacją, Teruteru.

Też wolałabym już odejść... jak najdalej od nich wszystkich.

- Cele naszego wroga są nadal nieznane. Dopóki nie dowiemy się kto za tym stoi, nie odkryjemy jego intencji. Więc to, co musimy teraz zrobić, to dowiedzieć się kto jest naszym wrogiem. Jeśli to zrobimy, będziemy o wiele bliżej poznania prawdy. Na szczęście, zgodnie z e-podręcznikiem, mamy wolną rękę, jeśli chodzi o zbadanie tej wyspy. Na pewno znajdziemy jakąś wskazówkę na temat naszego wroga. Zacznijmy szukać! - zakomenderował Togami władczym tonem.

Trzeba przyznać, że umie wygłaszać przemowy.

Ukradkiem rozejrzałam się po zebranych.

Większość z nich wygląda teraz na bardziej pewnych siebie. Tak jakby Togami dał im cel, którego potrzebowali, ale nie mogli go znaleźć.

- W porządku! Miejmy te pierdoły załatwione! - poparła go Akane, ,,strzelając'' kłykciami. Następnie dodała z uśmiechem: - Uh, czego szukamy?

Strzeliłabym faceplama, gdybym jeszcze miała jakąś nadzieję...

- Akane-chan, czy ty w ogóle słuchałaś? Musimy znaleźć wskazówki, które powiedzą nam, kto jest naszym wrogiem - wyjaśniła jej Mahiru, nieco zmieszanym głosem.

- Nie ma problemu. Nieważne, jak duża ta organizacja może być, bo i tak nie będzie w stanie stanąć na przeciwko nam... - zaczął spokojnie Tanaka, po czym jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, a na ramionach pojawiły się cztery chomiki.

Moi ulubieńcy na tej wyspie.

- Przeznaczony jest im upadek i obrócenie się w popiół przed potęgą moich Czterech Bogów Zniszczenia.

- Awww! Chomiki wyszły z twego szalika! Hehe, są tak urocze! - zapiszczała radośnie Sonia, a w jej szarych oczach pojawiły się dziwne iskierki.

- Urocze, mówisz? - nastroszył się mężczyzna. -D-Dziękuję.

O mało oczy mi nie wyskoczyły, gdy zobaczyłam jak Hodowla ukrywa twarz za purpurowym szalikiem, żeby zatuszować częściowo rumieńce. Musiałam przyznać, że nieco zdziwiła mnie jego reakcja.

Wystarczył zwykły komplement, aby zupełnie inaczej się zachowywał? Może trochę źle podeszłam do relacji z nimi wszystkimi...

Odwróciłam z powrotem głowę, żeby patrzeć w inną stronę, jednak nadal uważnie słuchałam.

- Jesteś dość zadowolony z tego powodu, huh? - palnęła prosto z mostu Mioda, nie kryjąc się z tym, że mu się zaczęła przyglądać.

- Przyjrzyj się lepiej. Sonia-san rozmawiała z tym facetem od niechcenia. Z pewnością wyklepie z niego te bzdury później... - warknął, z nieprzyjemnym wyrazem twarzy, Kazuichi.

Nie rozumiem tego. W tak napiętej sytuacji, wszyscy musimy być o wiele bardziej ostrożni, a mimo to każdy jest w takim humorze. To dziwne, ale... Czuję, że tak jest chyba nawet lepiej. Chociaż nadal nie do końca im ufam. Na dodatek... Cholera... Wciąż nie pamiętam, co działo się przed wylądowaniem na tej wyspie. Dlaczego?!

- W każdym razie, pozwólcie mi tylko powiedzieć... - zaczął na nowo Togami. - Nie ma czasu myśleć, o czymś tak głupim jak zabijanie się nawzajem. Musimy robić to, co trzeba zrobić: obserwować, spekulować, rozpoznawać, rozumieć. Nawet jeśli wydaje się to niemożliwe... po prostu wytrwać. Ale co najważniejsze, podążajcie za mną. Dopilnuję, aby każdy z was powrócił do normalnego życia. Taki jest obowiązek przywódcy. Zrozumieliście?

Z pewnością. Ale kto ci w to uwierzy...

- Woah! To. Jest. CAŁKOWICIE. Niesamowite! - zaszczebiotała radośnie Ibuki.

- Ta jego prawa ręka jest taaaaaaaaak pulchna - Hiyoko uśmiechnęła się szeroko, wznosząc ręce wysoko do góry. - Mam dla niego idealne przezwisko: Szynkowa Ręka!

To już Tanaka daje lepsze pseudonimy.

-S-Szynkowa Ręka, powiedziałaś? - spytał Byakuya z pokerową miną, a także srogim spojrzeniem. Aż ciarki przeszły mi po plecach. - Hmpf. Nigdy nie sądziłem, że dożyję dnia, kiedy ktoś powie do mnie coś takiego... - uśmiechnął się wrednie.

Nie kuś losu, bo jeszcze innych rzeczy nie dożyjesz.

- Huh? Dlaczego się nie wściekasz? - zapytał Hajime, mimo że było to trochę nietaktowne.

Albo brak manier, albo jest równie ciekawski jak ja. Zresztą, Togami nie da się wytrącić z równowagi przez taką drobnostkę. Nie pozwoli sobie na to, skoro jest liderem.

- Dlaczego miałbym się złościć na coś tak małostkowego, jak to? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Obserwowała mnie bezpośrednio i wymyśliła przezwisko. Nie ma w tej nazwie niczego nieuczciwego. Może... zawsze za tym tęskniłem. Chociaż wyglądałoby to ironicznie, gdybym uświadomił sobie to w tak szczególnej sytuacji...

No i z czego on jest tak zadowolony?

- Nie martw się o to. Mówiłem do siebie przed chwilą.

-W-Widzę... - zaczął brunet, ale chyba nie bardzo wiedział, co na to odpowiedzieć.

Ja na jego miejscu nic bym już nie mówiła.

- No dobrze. Powinniśmy słuchać Togami'ego-kun'a i nie tracić energii, myśląc o bezsensownych rzeczach! - odparł Komaeda.

W końcu się odezwał.

Odetchnęłam lekko na duchu.

Jedyne co dotychczas powiedział to: ,,Oi, Aiko-chan trochę przesadzasz''.

Spojrzałam na blondyna z wyrzutem, dopóki ten nie zauważył, że na niego patrzę. Wtedy z powrotem odwróciłam głowę, a on kontynuował po chwili:

- To prawda, że nie jesteśmy w najlepszej sytuacji, ale też nie w najgorszej. Ponieważ nie jesteśmy sami. Jesteśmy przyjaciółmi i możemy się nawzajem wspierać.

Westchnęłam ciężko.

Jeśli będziesz mówił takie rzeczy, to zaraz się ktoś do nich przyczepi. Przykładowo taka mała krewetka w pomarańczowym rulonie i charakterze kwaśnym jak cytryna.

- Poważnie? To brzmi tak kulawo! - mruknęła Saionji, układając usta w dzióbek.

O wilku mowa...

- Hahaha, wiedziałem. Też o tym pomyślałem, gdy to mówiłem.

Spięłam się. Już chciałam coś powiedzieć, ale ugryzłam się w język.

Dlaczego on jej na to pozwala? Przecież...

Po chwili sobie coś uświadomiłam.

Pff, niech robi jak uważa. To też jest jakaś taktyka. Chociaż... przyjaciele, huh? Dlaczego nigdy ich nie miałam?

Uniosłam głowę do góry, próbując sobie przypomnieć. Na błękitnym niebie płynęły sobie leniwie białe chmury, nie mające żadnego celu. Zapatrzyłam się w nie.

Chciałabym być jak chmura. Nieważne, jak mocno bądź lekko wieje wiatr... zawsze brnąć przed siebie.

Zamknęłam na chwilę oczy.

Chyba... Nigdy dotychczas nie myślałam o przyjaźni. Takie rzeczy wydawały mi się żenujące i niepotrzebne.

Prychnęłam cicho pod nosem.

Kto by pomyślał, że to właśnie przez taką sytuacje, zacznę się zastanawiać nad takimi rzeczami.



* * *



W końcu nie odkryliśmy tajemnicy dziwnego odliczania. Jednak nie tracąc otuchy, wszyscy wrócili z powrotem do hotelu.

,,Uwierz w przyjaciół'', powiedział mi Komaeda, gdy się mijaliśmy.

Nawet gdybym chciała zastosować się do jego słów, to trudno tak od razu w nich uwierzyć. Miło by chyba jednak było, gdyby mogło się to zdarzyć po jakimś czasie...

Hah, jeśli zaczynam myśleć w ten sposób, to oznacza, że robię jakieś postępy?

Spojrzałam na biały sufit w swoim pokoju.

Albo może się cofam?

Przymrużyłam oczy, uśmiechając się pod nosem.

W każdym razie nie widziałam sensu, żebym cały czas siedziała zaszyta w swoim pokoju i wpatrywała się bezmyślnie w przestrzeń. Chociaż to kuszące...

Muszę iść naprzód.

Podniosłam się i omiotłam spojrzeniem bez wyrazu całe pomieszczenie. W końcu ruszyłam się z miejsca, idąc w kierunku łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania, a następnie byle jak zapakowałam to do pralki. Bez problemu się ze wszystkim szybko połapałam i już po kilku sekundach, maszyna zaczęła dość głośno chodzić.

W końcu władowałam się pod prysznic, gdzie pozwoliłam zimnemu strumieniu wody obmyć moje ciało. Nie musiałam długo czekać, żeby przyzwyczaić się do chłodu i zacząć nieśpiesznie szukać różnych preparatów. Na niewielkiej półeczce dostrzegłam parę butelek, między innymi znajdował się tam szampon i balsam do ciała. Otworzyłam każde z nich, przybliżając je sobie do twarzy i delikatnie wąchając.

Wanilia...

Bardzo spodobał mi się ten zapach. Bez oporu użyłam każdego z możliwych płynów, żeby się odświeżyć.

Kiedy zdecydowałam się już wyjść, owinęłam się szczelnie białym, puchowym ręcznikiem i, zostawiając na podłodze mokre ślady, wróciłam do głównego pokoju.

Rozczesałam włosy i ruszyłam w kierunku szafy, ciekawa, czy znajdują się w niej jakieś rzeczy.

Otworzyłam drewniane drzwiczki, a moim oczom ukazało się mnóstwo ubrań, które - co najdziwniejsze - bardzo pasowały do mojego gustu. Przez myśl mi nawet przeszło, że mogłyby to być moje ciuchy z domu.

Heh, ale to niemożliwe... Chyba... A co jeśli nie?

Pokręciłam zdecydowanie głową, żeby odegnać ten pomysł.

Nie czas na takie rozmyślania.

Wyjęłam pierwsze co rzuciło mi się w oczy, czyli błękitną bluzkę bez ramiączek i dżinsowe spodenki. Ubrałam się bez pośpiechu, wytarłam ręcznikiem włosy, po czym spojrzałam na własne odbicie.

- W końcu wyglądam normalnie - odparłam do samej siebie, starając się nawet uśmiechnąć, ale wyszło jakoś... tak jakby to do mnie nie pasowało. - Trudno.

Poprawiłam grzywkę, po raz ostatni obrzuciłam pokój spojrzeniem swoich niebieskich oczu, a następnie wyszłam z domku.

Przeciągnęłam się i rozejrzałam po okolicy; nie zobaczyłam żadnego innego ucznia.

Uśmiechnęłam się pod nosem i żwawym krokiem ruszyłam w stronę drewnianej bramy. Postanowiłam pójść na wyczucie, czyli nie kierować się w żadne konkretne miejsce.

Spacerowałam spokojnie, chociaż musiałam, co jakiś czas, upominać samą siebie, żeby wolniej się poruszać.

Nigdzie mi się nie śpieszy.

Starałam się jak najlepiej, żeby być pozytywną, ale już po pięciu minutach mi to zbrzydło.

Słońce, piasek, zero wiatru... Jeśli tak wygląda piekło, to ja podziękuję!

Kopnęłam od niechcenia pobliski kamień, śledząc wzrokiem trasę jaką się udał. Wtedy zauważyłam kilka kęp zielonej trawy.

Zmarszczyłam brwi i uniosłam wyżej głowę.

,,Zagroda dla bydła Usami''.

Podeszłam kilka kroków bliżej, żeby się temu przyjrzeć.

Zwykła drewniana zagroda, niewielki wiatrak, stodoła i...

- Krowa - powiedziałam na głos, zdziwiona najbardziej tym widokiem.

Kusiło mnie, żeby podejść do niej.

Chwila... to tylko krowa, czym ja się tak ekscytuję?

Zadrżałam, chwytając się za głowę. Przed oczami zaczęły mi migać nieznane obrazy, z taką szybkością, że nie potrafiłam stwierdzić co przedstawiały.

Czyżby to były... moje wspomnienia?

Odetchnęłam głęboko, próbując się uspokoić i zignorować ból, jaki czułam w okolicach czoła.

Wychodzi na to, że w dzieciństwie bardzo lubiłam krowy.

Spojrzałam na łaciate zawierzę, a po chwili dostrzegłam również Tanake, który kręcił się obok.

Teraz tym bardziej nie podejdę...

Jednakże, gdy czarnowłosy mnie zauważył, nie zignorowałam go, ale i również nie podeszłam. Uśmiechnęłam się i pomachałam dłonią, po czym poszłam dalej.

Kiedy oddaliłam się wystarczająco daleko, wyjęłam Elektroniczny Identyfikator Uczniowski.
Kliknęłam na mapę wyspy.

Gdybym poszła prosto, to doszłabym do Rocketpunch Market. A idąc tak jak teraz... Albo przejdę przez most na centralną część wyspy, albo dalej na plażę.

Ani jeden z tych wyborów mi się nie podobał. Wystarczająco naoglądałam się tej bomby, czy cokolwiek to jest, oraz pisaku i morzu.

Westchnęłam ciężko, postanawiając tylko zerknąć na tę plażę.

Pewnie większość osób właśnie tam jest.

Pomyliłam się jednak i to grubo. Przy palmach na cieniu, którym rzucały, siedział tylko Komaeda. Sam.

Zatrzymałam się, żeby rozważyć dwie opcje: podejść albo odejść.

Nieważne, ile się zastanawiałam, a i tak nie potrafiłam się zdecydować. Postanowiłam rozważyć wszystkie za i przeciw, ale zanim w ogóle zaczęłam, moje spojrzenie napotkało jego. Spięłam się i odwróciłam głowę w stronę morza.

Może po prostu się odwrócę i pójdę?

Zrobiłam zaledwie jeden krok w tył, gdy usłyszałam:

- Cześć, Aiko-chan.

Centrala? Mam brak pomysłów.

- H... Hej... - wydukałam z przybitą miną.

- Hm, znowu źle się czujesz? - zapytał zatroskanym głosem.

- Nie... Tak... To znaczy... - westchnęłam zirytowana.

Cholera. Wysłów się w końcu!

- Ech, po prostu... - urwałam, wahając się. Nie byłam pewna, czy wspominanie o dziwnych obrazach to dobry pomysł, więc postanowiłam zmienić temat. - Co tutaj robisz? - spytałam, siląc się na chociażby słaby uśmiech.

- Rozmyślam.

- Tak po prostu tutaj?

- Lubię ładne rzeczy. Nie uważasz, że tutejsze miejsce i widoki są piękne? - zapytał z niewinnym wyrazem twarzy.

Spojrzałam na niebieską toń wodną i błękitne niebo.

- Tak, są - nie widziałam sensu, żeby temu zaprzeczać.

Komaeda przez chwilę przyglądał mi się w ciszy.

- Może powinnaś spotkać się z Tsumiki-san?

- Hm, po co? - nie załapałam od razu, o co mu chodziło.

- Jest Super licealną Pielęgniarką, na pewno będzie mogła...

- Nie potrzebuje jej pomocy - przerwałam mu ostrzej, niż zamierzałam. - Wybacz... Nic mi nie jest. Przypomniałam sobie po prostu coś.

- Coś miłego czy strasznego? - zapytał delikatnie.

- Chyba... Chyba coś miłego - zastanowiłam się. - Wszystko chyba niezwiązane z tą wyspą byłoby miłe - dodałam ciszej.

- Nie jest tak źle - zaśmiał się lekko, a ja ograniczyłam się tylko do małego uśmieszku.

Jednakże coś nie dawało mi cały czas spokoju. Powinnam to zignorować, ale nie byłam dobra w powstrzymywaniu ciekawości.

- Oi, Komaeda... Dlaczego ze mną rozmawiasz?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz