poniedziałek, 3 grudnia 2018

Rozdział 3 ~ Zwiedzanie








Miałam dobrą okazję, żeby przyjrzeć się zawartością półek. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to przeogromne butelki z colą. Chciałam jedną podnieść, ale były tak cholernie ciężkie, że poskromiłam swoją ciekawość. Na końcu przedziału dostrzegłam automat, więc zaintrygowana do niego poszłam. W środku znajdowały się ciastka, czipsy i żelki. Nie miałam jednak pojęcia, jak uwolnić stamtąd te rzeczy. Urządzenie nie przyjmowało pieniędzy, tak więc co?

Moje myśli tak mnie pochłonęły (nie pierwszy raz), że nie zauważyłam zbliżającej się do mnie osoby.

- Buuu, widzę cię - szepnęła mi do ucha, przez co się wzdrygnęłam. Po chwili zawołała radośnie: - O, cześć! Kim jesteś?!

- Aiko Saito - przedstawiłam się niechętnie.

- Cześć? Gdzie twoja energia? Czujesz się śpiąca? Och, nieważne, teraz ja się muszę przedstawić! Dobrze? Takie spektakularne wprowadzenie! ''I'', ''Buki'', ''Mio'', ''Da''! Połącz to razem i co wyjdzie? Ibuki Mioda!

Faktycznie spektakularne przedstawienie... A co najważniejsze, strasznie głośne.

- Dobrze, wprowadzenie zakończone! Co ważniejsze, sprawdź ten bombastyczny supermarket! Mamy tutaj hamburgery, ramen, fasole, chili, kiełbasy, makaron... Oooh, melony! - ekscytowała się dziewczyna.

Pomimo jej postawy, nie posądziłabym jej mianem ,,żarłoka''.

Chyba że jest rockową księżniczką jedzenia.

Podsumowałam, patrząc na jej strój i czarne włosy z niebiesko-różowymi pasemkami.

- Amerykanie, Chińczycy, Meksykanie, Niemcy, Włosi... Wszyscy robiliby tutaj zakupy!

Darowałam sobie pytania typu: ,,skąd to wiesz?''.

- Dziewczyno, jestem coraz bardziej podekscytowana! Mam trzydzieści jeden pragnień smakowych przez wszystkie te pyszności! Nie rozumiem siebie... Dlaczego jestem głodna, kiedy jestem podekscytowana? Czemu się wtedy denerwuje? Hahaha! Ludzkie ciało jest tajemnicą!

- Ta, grunt to rozumieć siebie i swoje potrzeby - mruknęłam, gdy Mioda na sekundę zamknęła usta.

- Heh, ta energiczna młoda dama jest znana jako Super licealna Muzyczka. - Pojawił się znikąd Komaeda. - Grała na gitarze w żeńskim zespole, który był bardzo popularny wśród innych dziewcząt szkół średnich. Jej album...

- Okej, okej - przerwałam mu nieuprzejmie. - Nie potrzebuje streszczenia jej kariery. Bez urazy - skierowałam w stronę dziewczyny, która i tak się tym nie przejęła.

Cóż, takie są gwiazdy.

- Nie ma sprawy - machnęła ręką. - Jeżeli nie jesteś tym zainteresowana...

- Wiesz, to nie tak, ja... - Ponownie rozległ się znany już dźwięk. Uśmiechnęłam się, tym razem szczerze. - Miło było poznać. Na razie!

Z wielką ulgą opuściłam supermarket, nawet się za siebie nie oglądając.

Przeszłam kawałek, po czym usiadłam na gorącym piasku, opierając się o jedną z palm. Zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam. Wyłączyłam się. Nie chciałam o niczym myśleć ani słyszeć.

Nie czułam niczego. Mogłam się rozluźnić chociaż na chwilę, dopóki drzewo się nie poruszyło pod wpływem czyjegoś ruchu. Uchyliłam lekko jedno oko, żeby się upewnić, że to tylko Komaeda.

- Nigdzie nie idę - poinformowałam, nie podnosząc powiek.

- W porządku, możemy tu chwilę posiedzieć.

- Nie.

- Dobrze.

Zdziwiła mnie ta odpowiedź. Pochyliłam się do przodu i spojrzałam na chłopaka.

- Co dobrze?

- Dobrze w związku z tym, co postanowiłaś - odparł też na mnie patrząc.

- Czyli koniec szukania kolejnych studentów i ich poznawania? - spytałam, bo wątpiłam, żeby zgadł, że oto mi właśnie chodziło.

- Jeśli chcesz możesz przejrzeć teraz mój identyfikator. - Sięgnął do kieszeni w kurtce. - W twoim nie pojawią się żadne informację, dopóki nie poznasz imion i talentów wszystkich. Ja już to zrobiłem, więc mam dane każdego studenta.

- Moje też? To dlatego od razu po poznaniu mojego imienia, chciałeś znać mój tytuł - odgadłam.

- Dzięki tej wymianie, tabela z informacjami o mnie jest u ciebie dostępna - odpowiedział z uśmiechem.

- Serio? - Wyjęłam swój identyfikator.

Po znajomym napisie i karykaturze Usami, po lewej stronie pojawiła się rubryka, która prowadziła do: mapy wyspy, danych uczniów, regulaminu oraz zajęć. Nic się nie działo, gdy - z ciekawości - nacisnęłam ostatni wyraz.

Możliwe, że później dopiero się odblokuje.

Włączyłam pierwszą opcję. Tak, tak, ciekawość. Niby zła rzecz, ale ja tam ją lubiłam.

Jabberwock Islnad... pierwsze słyszę.

- Wiesz coś o tym miejscu? - spytałam, pokazując Komaedzie mapę.

- Gdybym się tu nie znalazł, to nie wiedziałbym o istnieniu tego miejsca. Ale czy to coś nowego? Wiele jest wysp, o których się w szkole nie mówi. Uznaje się, że cały czas powstają nowe. Możliwe, że to właśnie jedna z tych.

- Miałoby to sens... - zastanowiłam się i kliknęłam na to, na co powinnam kliknąć już na samym początku.

Pojawiło się małe zdjęcie z twarzą każdego ucznia, przy którym znajdowała się szara gwiazdka. Jedno z ramion było niebieskie u osób takich jak: Komaeda, Souda, Tanaka, Tsumiki i Mioda.

Czyli tych, których poznałam. Może oto chodziło z tymi ,,Odłamkami Nadziei''? Usami mówiła, że chcę byśmy stworzyli z nich piękny kwiat. W końcu to tylko mechaniczny królik, mogła pomylić kwiat z gwiazdą.

Wybrałam zdjęcie osoby, z którą dzisiaj nie rozmawiałam. Wszędzie były tylko znaki zapytania.

Wróciłam do poprzedniego menu i wzięłam Komaede. Tutaj sprawa przedstawiała się zupełnie inaczej. Żadna rubryka nie była pusta. Znalazły się nawet informacje, o których nie wiedziałam, jak na przykład: grupa krwi, data urodzenia, wzrost, waga.

Chwila....

- Waga?! Skąd oni mogą to wiedzieć?

- Nie wiem, ale w moim przypadku wszystko się zgadza - odpowiedział spokojnie blondyn.

Szybko wybrałam własne zdjęcie.

- Grupa krwi: A... tego nie potwierdzę, gdyż sama nie wiem, czy to prawda. Urodziny: trzynastego stycznia, okej, ale to akurat jest łatwa do zdobycie informacja. Wzrost: sto sześćdziesiąt centymetrów, to... tego też się da dowiedzieć! Waga: pięćdziesiąt osiem kilogramów... Ważyli mnie jak byłam nieprzytomna?!

Komaeda zaczął się śmiać.

- Towarzyszyłem ci cały czas, więc mogę cię zapewnić, że nic takiego nie miało miejsca - odparł szczerze. - Moją wagę też mają, jak pewnie i każdego. Proszę. - Podał mi swój identyfikator.

Spojrzałam na chłopaka, a potem z lekką niepewnością, wzięłam urządzenie z jego ręki.
Weszłam na profile uczniów, których pamiętałam tylko z widzenia w klasie.

A więc ta brunetka z dekoltem to Akane Owari i jest Super licealną Gimnastyczką. Czarnowłosy mięśniak nazywa się Nidai Nekomaru i to Super licealny Menadżer Zespołu. Białowłosa dziewczyna, która, chyba, chodziła z mieczem bambusowym - Pekoyama Peko, Super licealna Mistrzyni Mieczy. Ooo nice. Brunet w białej koszuli to Hinata Hajime, Super licealny Rezerwowy. Serio? Taki talent? Uhh, a ja myślałam, że mój tytuł jest do bani.

- Widziałeś go? - spytałam Komaede.

- Tak - odpowiedział, zerkając na zdjęcie. - Jak każdego.

- Wiem, wiem. Chodzi mi o jego tytuł. - Milczał, więc pewnie czekał, aż rozwinę swoją myśl. - Piszę, że jest Superlicealnym Rezerwowym, a ty sądziłeś, że twój talent jest kiepski - prychnęłam.

- Bo jest - zaprzeczył z półuśmiechem.

- Nie znasz się - machnęłam na niego. - Taki talent jest dopiero bezsensowny.

Wróciłam do dalszego przeszukiwania.

Kuzuryu Fuyuhiko, Superlicealny Gangster. Ten niski chłopak w stroju gościa z mafii?! Przecież jest niższy ode mnie! Co to się dzieje na tym świecie...

Koizumi Mahiru, Superlicealna Fotografka. A więc to ta rudowłosa. Jak tak sobie przypomnę, to chyba miała aparat zawieszony na szyi.

Hanamura Teruteru, Super licealny Kucharz. To akurat było nad wyraz oczywiste. Togami Byakuya, pan Puszysty, Super licealny Dziedzic. To mnie nawet nie dziwi. Sonia Nevermind, Super licealna Księżniczka. Tego to nawet nie skomentuję. Hiyoko Saionji, Super licealna Tradycyjna Tancerka.

Dużo osób, dużo talentów.


Oddałam Komaedzie jego identyfikator.

- Dziękuję.

- Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogłem pomóc.

- A więc oboje jesteśmy zadowoleni - westchnęłam i z powrotem zamknęłam oczy. Po chwili dodałam: - Głodna jestem.

Komaeda zaczął się śmiać.

- Możemy wrócić do supermarketu i sobie coś wybierzesz.

- Nie chcę tam iść - mruknęłam niczym nadąsane dziecko.

- Dlaczego? Nie polubiłaś Tsumiki i Miody?

- Tsumiki znowu zacznie płakać na mój widok i powiesz, że to moja wina - rzuciłam niby od niechcenia, ale dało się usłyszeć w moim głosie nutę urazy.

- Wzięłaś to do siebie? Wybacz, myślałem, że wiesz, że żartuję.

- Nie było mi wtedy do śmiechu, więc... - wzruszyłam niedbale ramionami.

- Możemy iść do hotelu. Powinno się tam znaleźć coś do jedzenia - zaproponował.

- Hotelu?

- Yhm. Jest to bardziej punkt hoteli, bo dookoła znajduje się mnóstwo domków na platformach nad wodą.

- To chodźmy. Chcę to zobaczyć! - Wstałam i otrzepałam się z pisaku.

Dzięki spojrzeniu na mapę, wiedziałam, że nie musimy daleko iść. Okazało się, że Jabberwock Islnad składało się z pięciu wysepek, które prowadziły do jednej niewielkiej. Na części, w której się obecnie znajdowaliśmy było: lotnisko, market, rancho i hotel.

Ciekawe co jest na pozostałych...



⚜ ⚜ ⚜



Na lekkim wzgórzu stał nieduży hotel. Widać, że postawiono na szerokość i długość budynku, aniżeli na wysokość. Niemożliwe było dostać się do wejścia nie mijając po drodze małych domków - parterowe, jednorodzinne, wybudowane na platformach nad wodą.

Włączyłam tryb detektywa. Zauważyłam, że zbiornik nie jest naturalny. To tak, jakby ktoś wybudował basen, ale ostatecznie się rozmyślił i postanowił w tym samym miejscu zrobić noclegownie.

Kreatywnie, nie ma co.

Całą parcele otaczał wysoki, metalowy płot, posiadający tylko jedno wielkie, drewniane przejście. Komaeda przepuścił mnie przodem, uśmiechając się przy tym zachęcająco.

Spojrzałam na niego kryjąc niepewność. W końcu ruszyłam przed siebie.

Mimo że cały swój dotychczasowy czas spędzałam przed ekranem najróżniejszych monitorów, zawsze miałam doskonały wzrok i niebywałego cela.

Dajcie mi karabin maszynowy, a wszystko co się rusza... przestanie.

Od razu zauważyłam napis ułożony ze złotych liter tuż nad wejściem głównej parceli: ,,Hotel Mirai''.

Pomimo niechęci musiałam przyznać, że całkiem nieźle się to wszystko prezentowało.

Komuś nie szkoda było kasy.

- Hotel Mirai... Wygląda na to, że wzięli nazwę od japońskiego słowa oznaczającego ,,przyszłość'' - odezwał się mój towarzysz.

Nie miałam pewności czy mówił do mnie, czy po prostu zastanawiał się na głos. Chociaż znając moje szczęście, to pewnie chodziło oto pierwsze.

Chwila... Przyszłość... Coś mi to mówi. Ta nazwa...

- Kiedy kazali nam żyć na tej wyspie, martwiłem się, że będziemy musieli rozbić namiot albo coś w tym guście... Jeśli możemy mieszkać w wielkim hotelu jak ten, nie sądzę, żebyśmy mieli martwić się o wygodę.

Ciarki mnie przeszły.

- Komfort nie jest teraz najważniejszy, szczególnie że nie wiemy, dlaczego mamy siedzieć na tej wyspie - mruknęłam nadąsana, po czym dodałam ciszej: - Jeszcze bez wi-fi.

- Cóż, wydaje się oczywiste, że ten obszar nadaje się na dobrą bazę, więc dlaczego nie możemy rozejrzeć się trochę?

- Huh? Nie rozglądałeś się tutaj? - spytałam lekko zdziwiona. Nie wiedziałam, czemu z góry uznałam, że Komaeda wie o wszystkim.

- Nie. Towarzyszę ci cały czas, więc wiem niewiele więcej od ciebie - odpowiedział z uśmiechem.

Pokiwałam głową niezbyt przekonana.

Wiesz o wiele więcej, niż chcesz się do tego przyznać.

Zawróciłam z powrotem w stronę bramy, bo nie zdążyłam się wszystkiemu dostatecznie dobrze przyjrzeć.

Platforma układała się w krzyż równej długości. Po obu stronach znajdowało się po osiem domków, po cztery na jednej linii. Z ciekawością dostrzegłam, że kawałek przed drzwiami każdego mieszkania stoi niebieska skrzynka pocztowa. Podeszłam do najbliższej. Aż zachłysnęłam się powietrzem ze zdziwienia. Z przodu na metalowej ściance widniało zdjęcie bruneta, który (jeśli dobrze pamiętałam, a wiem, że tak było) nazywał się Hinata Hajime.

Obrazek z moją podobizną znajdował się po prawej części, pierwszy z brzegu od wejścia.

Ten domek wygląda na prowizoryczny hotelowy pokój. Wychodzi na to, że każdy z nas będzie mógł liczyć na odrobinę prywatności.

Poszłam dalej, zbliżając się do centralnego budynku. Między parcelą z domkami a hotelem znajdował się niewielki basen. Przy jego krawędziach stało kilka leżaków oraz parasoli. Obok płotu po swojej prawej dostrzegłam mięśniaka. To znaczy Nidaiego!

Muszę zacząć stosować się do imion...

Spojrzałam na Komaede, który, zauważając, że na niego patrzę, uśmiechnął się łobuzersko.

- Nie musimy do niego podchodzić, jeśli podasz mi jego imię i talent - postawił warunek.

Prychnęłam, unosząc prowokacyjnie kąciki ust. Nie musiałam mu niczego udowadniać, bo i tak zrobiłabym jakbym chciała, ale... kusiło mnie. Dobrzy gracze zawsze przyjmują rzucone im wyzwania.

Ha!

- To jest Nidai Nekomaru, nazywany Super licealnym Menadżerem Zespołu - odpowiedziałam pewnie.

Nagle ktoś strasznie głośno krzyknął i to tuż obok mnie.

- Nie słyszałem twojego imienia. Przedstaw się dziewczyno!

Drgnęłam i powoli się odwróciłam.

- Em... Nazywam się Aiko Saito. Miło poznać?

- Wiem, że potrafisz lepiej. Jeszcze raz! Chcę cię usłyszeć!

Za to ciebie nie da się nie usłyszeć.

Westchnęłam.

- Jestem Aiko Saito! Miło poznać!

- MOJE IMIĘ TO NIDAI NEKOMARU! NIE ZAPOMNIJ GO! SUPERL ICEALNY MENADŻER ZESPOŁU! NIDAI NEKOMARU! TO... MOJE... IMIĘ!

- Hę? - Mimowolnie cofnęłam się do tyłu, aż wpadłam plecami na Komaede.

Mięśniak zaczął się śmiać. Czułam jak się rumienie, mimo że wcale nie chciałam.

- Wystraszył cię? - Blondyn położył mi dłonie na ramionach.

Ten gest miał mnie niby uspokoić?!

- Nie, po prostu nie lubię hałasu. Zbyt głośne miejsca, ludzie... Ugh. - Objęłam się ramionami, odsuwając się od tej dwójki.

- Wybacz, ale tak już trenerzy mają, że często krzyczą - odparł już dużo spokojniej czarnowłosy.

- Hah, też nie lubię hałaśliwych miejsc. Nie martw się, póki co żadnych tutaj nie znalazłem - zapewnił Komaeda.

Spuściłam lekko głowę, przystępując z nogi na nogę.

- Nie będziemy ci przeszkadzać, chcieliśmy się jeszcze trochę rozejrzeć. Na razie - mruknęłam z pewną dozą urazy.

Nidai tylko się zaśmiał.

Odeszłam pośpiesznie.

Chyba jednak zacznę się cieszyć, że to Komaeda mnie znalazł.

Niespodziewanie moja kieszeń znowu zabrzęczała.

Chociaż tyle dobrego z tej całej rozmowy.

Podchodziłam coraz bliżej hotelu, gdy zauważyłam kolejną osobę, stojącą przy drewnianej budowli o wiele większej od pozostałych domków.

Nie dalej, niż na parę kroków, pod parasolem opierał się niski chłopak w garniturze.

Westchnęłam przeciągle.

- Jeśli do nich nie podejdziemy, to też zaczną krzyczeć? - spytałam dla przezorności.

- Koizumi-san jest Super licealną Fotografką, a ja zbytnio się na tym nie znam ani na osobach, które się tym zajmują, więc... trudno powiedzieć. Słyszałem, że jak na swój młody wiek już dużo osiągnęła w tej dziedzinie. Podobno najbardziej lubi fotografować ludzi.

- W takim razie idziemy dalej.

- A Kuzuryu-kun... Do niego chyba faktycznie lepiej nie podchodzić.

- Hm? Czemu? - Nie zamierzałam i tak tego robić, ale byłam po prostu ciekawa.

- Może i nie jest zbyt straszny z wyglądu, ale ma tendencje do niepotrzebnego unoszenia się. Jak przystało na osobę z klanu Yakuza - odpowiedział z, jak na mój gust, odrobinę wymuszonym uśmiechem.

- Klan Yakuza... no tak, największa i najniebezpieczniejsza grupa gangsterów w Japonii.

Że też szybciej nie skojarzyłam faktów!

- Interesujesz się takimi sprawami, Aiko-chan? - spytał niewinnym głosem.

Uniosłam wyżej jedną brew, żeby dodać swojej twarzy wyrazu prowokacji.

- Może... - odpowiedziałam wymijająco. - Jeśli gra w GTA też się liczy - mruknęłam, śmiejąc się lekko na widok miny Komaedy.

- Ciekawa z ciebie osoba, Aiko-chan.

Otworzyłam oczy szerzej ze zdziwienia. Nie takiej reakcji się spodziewałam.

Zaczęłam wachlować się dłonią, czując narastające ciepło. Spojrzałam z nienawiścią na słońce.

Nienawidzę lata. Czemu to musi być tropikalna wyspa? Ucieszyłabym się bardziej będąc na Alasce albo Syberii.

- Chodźmy do środka - jęknęłam, przecierając dłonią oczy i podwijając sobie wyżej rękawy czerwonej bluzki. - Jeszcze trochę i zaliczę Game over.

- Ruszajmy. - Kiwnął głową, żebym poszła za nim.

Rozejrzałam się po hotelowym lobby, gdy tylko się w nim znaleźliśmy. Recepcja z żółtym monitorem i kamerą w rogu, jako pierwsze rzuciły mi się w oczy. Reszta należała do tła - barek po prawe, rośliny w doniczkach, krzesła i stoliki. Schody z czerwonym dywanem też mnie nijako zaciekawiły. Troszkę irytowało mnie dźwięczenie wiatraków na suficie, ale byłam w stanie to znieść w zamian za chłód, jaki panował w środku w przeciwieństwie do zewnątrz.

- Nawet wewnątrz to miejsce wygląda świetnie, prawda, Aiko-chan? - spytał z uśmiechem.

- Jak na razie, nie ma tu nikogo poza nami - wywnioskowałam, co w ogóle mi nie przeszkadzało.

- To niezamieszkana wyspa, więc nic nie możemy na to poradzić. - Komaeda wyglądał na odrobinę zmieszanego.

- Nikt poza szesnastką uczniów i puchowym króliczkiem? Heh, to... - urwałam, bo znowu nie chciałam, żeby narzucał mi pesymistyczne nastawienie. Ja po prostu patrzałam realnie. - W każdym razie, hotel wygląda naprawdę nieźle.

Nagle do pomieszczenia weszła szarowłosa i brunet w białej koszuli. Nie zdążyłam nawet zareagować, gdy specjalistka od mieczy, zwróciła się do mnie.

- Podaj swój biznes. - Zmrużyłam oczy.

Czy każda osoba na tej popierdzielonej wyspie, musi mówić jakimś szyfrem?

- Chcę coś zjeść? - odparłam, a widząc jej kamienną minę, dodałam: - No i może się przedstawić?

Znajomości znajomościami, ale kto by nie chciał mieć za sojusznika kogoś kto jest mistrzem mieczy?

- Zapoznanie się... Zrozumiałam, nie przeszkadza mi to.

Wciągnęłam głęboko powietrze.

- Jestem Aiko Saito. Miło cię poznać - chyba pierwszy raz dzisiaj, starałam się być szczerze miła.

A przynajmniej tak zabrzmieć...

- Moje imię to Pekoyama Peko. Ciebie również miło poznać.

- Trudno uwierzyć, że ktoś z takim słodkim imieniem, może być tak wykwalifikowany we władaniu ostrzami - wtrącił się Komaeda.

Słodkim? Widać, że mamy oddzielne podejście do takich rzeczy. Słodka to jest czekolada albo... chomiki. A dokładniej mówiąc, mam na myśli czterech Ponurych Bogów Zniszczenia. Hah, niechętnie to przyznaje, ale Tanaka potrafi wymyślić fajne tytuły.

- Słyszałem, że jest mistrzynią kendo i większość dorosłych mężczyzn nawet nie ma szans przeciwko niej.

- Wszystko się zgadza - odparła zimnym tonem dziewczyna.

Cała jej postawa biła wielką pewnością siebie, a patrzenie w te krwistoczerwone oczy sprawiało, że najodważniejsi uciekaliby przed nią, gdzie pieprz rośnie.

Już ją lubię!

- Masz tam miecz, prawda? - Wskazałam na zawiniątko, które nosiła na plecach. - Mogę zobaczyć? Dotknąć? Potrzymać?!

- Oi, Aiko-chan, myślę, że powinnaś teraz przedstawić się... O, patrz! Hinata-kun. - Komaeda pociągnął mnie za ramię z dala od szarowłosej.

- Co? Ale... Ja jeszcze z nią rozmawiałam! - Spróbowałam się wyszarpnąć, ale nie udało mi się.

Zrezygnowałam z dalszych prób.Westchnęłam i spojrzałam nadąsana na blondyna.

Hinata stał niedaleko stołu bilardowego i piłkarzyków. Przewróciłam teatralnie oczami i do niego podeszłam.

- Um, cześć? Nie przeszkadzam? - burknęłam, patrząc złowrogo na Komaede.

- Co? Nie, nie skądże - zapewnił nie przytomnie.

No tak, zapomniałam, jaki z niego ogarnięty koleś.

- Jestem Aiko Saito, Superlicealna Gamerka i fanka wszelkiej technologicznej generacji - kusiło mnie, żeby dodać, że ja znam informacje na jego temat i nie musi się ,,chwalić'', ale w ostatnim momencie się powstrzymałam.

- Nazywam się Hinata Hajime. Miło cię poznać.

- Ciebie również - uśmiechnęłam się, robiąc dyskretny krok w tył.

- Och, czy to nie ty zasłabłaś na plaży?

Zacisnęłam zęby.

- Tak - odpowiedziałam najspokojniej jak tylko mogłam.

- Dobrze się już czujesz?

- Tak.

- Rozejrzałaś się po okolicy?

- Tak. - Nagle Komaeda mnie lekko szturchnął. - Co? Ty już ze wszystkimi gadałeś.

- To zbytnio na rozmowę nie wygląda, Aiko-chan - wyszeptał, tak żebym tylko ja go usłyszała.

- Ech... A jak z tobą? - zwróciłam się już milej do bruneta.

- Trudno czuć się dobrze w obecnej sytuacji. Zostaliśmy porwani i nie dostaliśmy żadnego wytłumaczenia ani powodu do takiego działania. Usami jednak zapewniła, że jak zbierzemy wszystkie ,,Odłamki Nadziei'', to wrócimy do domu. Ale czy można jej wierzyć?

- Co? Serio powiedziała coś takiego?!

- Tak, całkiem niedawno - potwierdził.

- Ciekawe czy to prawda, czy po prostu chce zdobyć nasze zaufanie... - zastanawiałam się na głos.

- Myślę, że nikt przy zdrowych zmysłach jej nie zaufa. - Spojrzałam na Hinate z nadzieją.

- W końcu ktoś kto mądrze gada - uśmiechnęłam się.

- Miło się z tobą rozmawia, Hinata-kun, ale musimy iść dalej, żeby Aiko-chan nie padła nam tutaj z głodu - odezwał się Komaeda, dając wyraźny sygnał, że chce już odejść.

Co mu? Dotychczas to ja go ciągnęłam.

Wzruszyłam tylko ramionami i pożegnałam się z Hinatą.

Weszliśmy z Komaedą po schodach na górę, które doprowadziły nas do hotelowej restauracji. Przy filarach stały doniczkowe rośliny i menu, na którym pisało ,,Hope Island''.

Niezłe poczucie humoru.

Powietrze również tutaj ochładzały wiatraki na sufitach. Między stolikami i krzesłami z niebieskimi obiciami dostrzegłam kuchcika i Sonie. Spojrzeli w naszą stronę, ale zanim którekolwiek z nas zdążyło się odezwać, rozległo się głośne: ,,ding dong, bing bong''.

- Aiko-chan, spójrz na monitor. - Zrobiłam tak jak powiedział blondyn.

Na ekranie pojawiła się Usami, siedząca na czerwonym, skórzanym fotelu.

- Gratuluje wszystkim! Każdy z was zebrał już swoje pierwsze ,,Odłamki Nadziei''! - odparła podekscytowana. - No, prawie wszyscy... Pewna osoba próbuje się wymigiwać, ale tym razem jej wybaczę, bo nie ma czasu do stracenia.

Dreszcze przebiegły mi po plecach. Nie miałam żadnych wątpliwości w związku z tym, że mówiła właśnie o mnie. Kątem oka spojrzałam na Komaede, ale ten nie odrywał wzroku od monitora.

On też się musi domyślać.

Doceniłam fakt i byłam naprawdę wdzięczna, że nie patrzył na mnie. Inni by to zauważyli, rozpowiedzieli, a potem miałabym świetną opinie na wyspie, z której nie mogłam uciec.

- Jestem... Jestem taka szczęśliwa. - Królik zaczął pociągać nosem. - Proszę, żeby wszyscy zebrali się na plaży! He, he! Niech nadzieja będzie z wami wszystkimi!

Monitor zgasł, a ekran na powrót zrobił się czarny i bez życia. Aż chciałam rzucić w niego krzesłem.

- Powiedziała, żeby spotkać się na plaży... - odezwał się pierwszy Komaeda.

- I co? Mamy tam teraz tak po prostu lecieć? - Skrzywiłam się nieznacznie.

- Myślenie nad tym nic nam nie da. Powinniśmy tam iść i się sami przekonać - zachęcał.

- Tch! - mruknęłam zła.

Ze zdziwieniem zauważyłam, że Hanamura i Sonia już sobie poszli.

Co za gnidy!

W przypływie złości zrzuciłam solniczkę i popielniczkę z najbliższego stolika. Komaeda, na swoje szczęście, nie odważył się tego skomentować.

- Chodźmy, Aiko-chan - poprosił miło.

- Nie mamy innego wyjścia, prawda? - spytałam, mimo że dobrze znałam odpowiedź. - Dobrze, idźmy już na tę plażę.



⚜ ⚜ ⚜



Kiedy dotarliśmy na plażę, na której zaczęła się cała ta dziwna wycieczka, znajdowali się na niej wszyscy.

Cóż... zgodziłam się przyjść w miejsce, które wskazała nam Usami, ale kto mówił, że zrobię to szybko?

Musiałam przyznać, że byłam pod niezłym wrażeniem cierpliwości mojego towarzysza. Ja na jego miejscu już dawno bym zrezygnowała, zostawiła - możliwe też, że obraziła - i poszła dalej sama, a on ze stoickim spokojem wszystko znosił.

Nareszcie dołączyliśmy do pozostałych.

Oooo, czyżby to Pan Puszysty? Ależ się cieszy na mój widok!

W rzeczywistości Togami zrobił grymas, jakby ktoś mu gówno pod nos postawił.

Świetny początek, Aiko. Doprawdy świetny!

Co zabawniejsze, odezwał się właśnie do mnie.

- Wy dwoje przyszliście tutaj jako ostatni - zauważył.

Geniusz.

Prychnęłam pod nosem.

- Co wam zajęło tyle czasu?

Podziwianie widoków, do których twoja paskudna gęba się nie zalicza. A co myślałeś?

Już dokładnie tak chciałam mu odpowiedzieć, gdy Komaeda się wtrącił:

- Przepraszam, że musieliście wszyscy czekać.

Zmrużyłam lekko oczy. Uważałam, że moja kwestia byłaby znacznie lepsza, ale cóż...

Do następnego razu!

- Nieważne - mruknął Byakuya głosem, który jasno sugerował, że mało go obchodzi powód naszego spóźnienia. - Co ważniejsze, jest to nasza jedyna szansa, aby porozmawiać między sobą, zanim zjawi się Usami.

- Kya! Kocham rozmawiać! - zakrzyknęła głośno dziewczyna w pomarańczowym kimonie, wznosząc ręce wysoko do góry.

- A więc chcę, żeby wszyscy podzielili się swoimi wrażeniami odnośnie tej wyspy - zakomenderował Pan Puszysty.

- Zdarzyło mi się zauważyć, że kilka mostów jest zablokowanych w centralnej części. Dlaczego są zamknięte? To mnie martwi - na pierwszy ogień poszła Peko, co mnie niezbyt zdziwiło.

- O, są tam bramy, żeby upewnić się, że się nie zgubimy! - dodała wesoło Mioda. - Próbowałam przejść przez jedną z nich, po czym pojawił się ten królik i tak mi powiedział!

- Więc chodzi tylko oto, żebyśmy się nie zgubili? - spytałam, powątpiewając w tę teorię. - Czy ta wyspa jest rzeczywiście taka duża?

- E tam. Jeśli spojrzeć na to lepiej, to po prostu normalna wyspa, prawda? Jest ośrodek wypoczynkowy i ogólnie wszystko! - odparł Soda, nie odpowiadając wprost na moje pytanie. - Nie, żebym kiedykolwiek był w jakimś wcześniej...

To po co się wypowiadasz...

Westchnęłam, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.

Póki co, nie dowiadujemy się niczego przydatnego.

- Ja znalazłam duże ranczo! - zwróciła na siebie uwagę Hiyoko, jakby oczekiwała, że ktoś zaraz poklepie ją po głowie i powie coś w stylu: ,,dobra robota''.

Jak mogłam zapomnieć, że takie przerośnięte dzieci też chodzą po świecie.

- Um... jest również duży supermarket... Wygląda na to, że są w nim wszelakie zapasy, począwszy od żywności do różnorodnych suplementów - odezwała się moja ,,przyjaciółka'' Tsumiki.

Nie płacze... Proszę, niech tak zostanie.

- Hotel również jest piękny. Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli tam zostać - podsumowała Koizumi, Superlicealna Fotografka.

- Restauracja wewnątrz hotelu także jest bardzo ładna. Wygląda na to, że może zaspokoić nawet największe smakowe wymagania - dodała chichocząc Sonia.

- Zdążyłaś ją popodziwiać? - rzuciłam zaczepnie.

- Hm? Nie rozumiem.

- Po komunikacie Usami, zniknęłaś tak szybko, że aż się kurzyło - odpowiedziałam niedbale.

- Nadal nie...

- Czy możecie przez chwilę posłuchać tego, co chcę powiedzieć? - wtrącił się kuchcik. - Ja... znalazłem coś bardzo ważnego na tej wyspie. Dziewczyny! Bardzo, bardzo słodkie dziewczyny! Aha! Wszędzie wokoło!

Skrzywiłam się z obrzydzenia, gdy zaczęła mu spływać strużka krwi z nosa. Oczywiście, to nie czerwony płyn tak na mnie zadziałał. Oj, nie. To postawa tego gościa.

Jeżeli przyłapie go na jakiś niestosownych akcjach, to znowu będzie mu krew leciała, ale z zupełnie innego powodu.

- Geeeeeez! Dostaję gęsiej skórki! - wykrzyknęła Ibuki z podobną miną do mojej.

- Wszyscy jesteście głupcami. Nie mogę uwierzyć, że nikt nie wspomniał o najważniejszej prawdzie - sapnął z irytacją Togami.


Zamiast zszarpać ego tego nadymańca, postanowiłam się spytać, o coś bardziej istotnego.

- Najważniejszej prawdzie, czyli?

- Jeżeli żadne z was nie zdaje sobie z tego sprawy, to znaczy, że jesteście jeszcze większymi głupcami, niż myślałem - odparł bezczelnie, krzyżując ramiona na piersi.

Zaczynała mnie poważnie wkurzać.

I chyba nie tylko mnie...

- Co powiedziałeś, ty gruby łajdaku?! Polecam przestać być tak pewnym siebie... - warknął Kuzuryu, zaciskając pięść.

- Małe psy nie powinny tak głośno szczekać - mruknął pod nosem Byakuya, tak żeby tamten go nie usłyszał.

Może ja bym mogła to powtórzyć, tyle że głośniej? Może... Nie, nie. Dość kłopotów.

Zastanawiałam się nad wcześniejszymi słowami Pana Puszystego: ,,...najważniejsza prawda''. Nic konkretnego nie przychodziło mi na myśl, a bardzo chciałam wiedzieć, o co mu chodziło.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz