poniedziałek, 3 grudnia 2018

Rozdział 4 ~ On Wrócił!








Pomasowałam się dłonią po czole, po czym łypnęłam złowrogo na Super licealnego Dziedzica.

- Co jest niby tą najważniejszą prawdą? - Miałam nadzieję, że nie będzie bawił się w żadne gierki. Dość ich na razie miałam. - Czy coś ważnego znalazłeś?

Togami milczał przez chwilę i kiedy sądziłam, że już mi nie odpowie, spojrzał mi prosto w oczy.

- Czy wszyscy poszli do parku, który znajduje się po drugiej stronie mostu?

Zamrugałam zdziwiona.

Czemu patrzy na mnie, a zwraca się do wszystkich?

Wtem mnie coś olśniło.

On wie... wie, że to ja unikałam kontaktu z innymi studentami, stąd pewnie pytanie o miejsce, w którym ktoś musiał być... Tylko dlaczego mnie nie wsypał? Czy ma w tym jakiś interes?

- Część, gdzie jest brązowa statua ze zwierzętami - podpowiedział Pan Puszysty, a jego dziwnie miłe zachowanie wzbudziło we mnie niepokój. - Kiedy zobaczyłem tę figurę, przypomniałem sobie historię, którą słyszałem wcześniej. Jest to wyspa na Oceanie Spokojnym: piękna, rajska, gdzie lato nigdy się nie kończy... Składa się z centralnej wyspy otoczonej przez pięć innych wysp. Również pamiętam, że pięć świętych zwierząt symbolizuje każdą z tych pobocznych. Imię tej wyspy to... Jabberwock Island.

- To naprawdę jest Jabberwock Island? - zapytał dziwnie zestresowany Komaeda.

- Znasz tę nazwę? - szepnęłam w jego stronę, marszcząc zaciekawiona brwi.

Co prawda, nawet mnie nie była ona obca, bo widziałam ją w identyfikatorze.

Może Nagito słyszał o niej wcześniej? Ale dlaczego by mi o tym nie wspomniał?

- Jest jeszcze coś, co nie daje mi spokoju - odezwał się Togami, za co miałam ochotę go trzepnąć.

Muszę pamiętać, żeby mimo wszystko powtórzyć to pytanie Komaedzie.

- W rzeczywistości, z tego co słyszałem, to Jabberwock Island jest już... - urwał zamyślając się. - Nieważne. - Odwrócił wzrok.

- Gadaj! Opowiedziałeś nam niepełną historię - wywnioskował, zresztą słusznie, Nidai.

- Nie ma potrzeby krzyczeć. Dam ci znać, jak tylko uzyskam więcej informacji.

- Eh, nie dbam o to, jak nazywa się ta wyspa: Konikowa czy Papugowa, czy cokolwiek innego... Nie zmienia to faktu, że wszyscy musimy tu żyć, prawda? - rzekła niedbale Akane, Superlicealna Gimnastyczka.

- Wspólne życie na tej tropikalnej wyspie na pewno będzie ekscytujące! Nie mogę się już doczekać! - wykrzyknęła radośnie Mioda.

Zasłoniłam dłonią oczy.

Czułam się, jakbym była jedną z nielicznych normalnych osób.

Dziwne uczucie...

- Słusznie! To wcale nie jest zła szkoła - poparł dziewczynę Kazuichi, pokazując uniesiony kciuk w górę.

- Hm, ja też lubię tę wyspę! - Hiyoko również wyraziła swoją aprobatę.

- ...Nie można tego powiedzieć o reszcie kretynów - dodała po chwili Superlicealna Tradycyjna Tancerka z dziwnym wyrazem twarzy.

- Huh? Słyszałem coś? - zachichotał nerwowo Hanamura, czesząc grzebieniem swoje włosy.

- Nadal się martwię, ale już nie tak jak wcześniej - Mahiru zmieniła temat. - Tak, ponieważ nie ma żadnego niebezpieczeństwa czy niedogodności. Czuję, że nie będzie problemu!

Tracę nadzieję w ludzi...

- Hej, słuchaj, co ci ludzie mówią. Musimy zachować spokój i myśleć o tym! Wszyscy jesteśmy tutaj, aby uczestniczyć w Akademii Szczytu Nadziei, prawda? Jesteśmy na tej wyspie w zamian, ale... - Nie miałam pojęcia, co tą przemową chciał zdziałać Hinata, ale mnie do niczego nie przekonał.

- Bez względu na wszystko jest to dziwne i już - westchnęłam zrezygnowana.

- Dlaczego chociaż na chwilę nie przestaniecie rozmawiać? Idźcie schłodzić sobie głowę czy coś - odparł szorstko Tanaka.

Nie spodziewałam się, że tak długo będzie siedzieć cicho. Prawie zapomniałam o jego obecności.

-N-Nawet gdybyśmy chcieli wyjść nie ma żadnej drogi, więc... - Kuchcik znowu zaczął się niemiłosiernie pocić.

- Nie ma żadnego statku, a samoloty są tylko na pokaz - przypomniał Soda, co tylko mnie jeszcze bardziej zirytowało i zdenerwowało.

- Z tego co odkryłam, nie ma sposobu, aby skontaktować się ze światem zewnętrznym albo... Podsumowując, jest to niemożliwe, aby wezwać pomoc - poinformowała nas chłodno Peko.

- W takim razie, dlaczego nie możemy po prostu popłynąć do domu? - spytała głupkowato Akane.

- Nie ma żadnego wyjścia. Nie popłyniemy tak daleko! - Tsumiki zaczęła płakać.

- OKAŻ TROCHĘ WIARY! - zakrzyknął swoim ,,motywującym'' głosem Nidai.

- Przecież właśnie powiedzieliśmy, że to niemożliwe. - Pokręciłam głową. - Może po prostu rozłożymy skrzydła, co?

- A co, gdybyśmy ścieli kilka drzew i zrobili tratwę? - swoim genialnym pomysłem podzielił się z nami Hinata.

- Nuh-uh! Nie możesz tego zrobić! - nagle pojawiła się Usami, srogo patrząc na Hinatę. - Proszę przypomnieć sobie wytyczne zawarte w Identyfikatorze Uczniowskim! - dodała już spokojniej. - Wyrzucanie śmieci i niszczenie środowiska jest zabronione. Żyjmy w zgodzie z naturą na tej pięknej wyspie - przypomniała jedną z zasad. - Rozumiecie? Chcę, żeby wszyscy się dogadywali i żyli spokojnie na tej wspaniałej, tropikalnej wyspie.

- O co chodzi z tymi zasadami? Kto o nie dba? - mruknęłam zniecierpliwiona, że tak długo kazała nam na siebie czekać.

- Czekaj. Ten królik wydaje się być raczej wybrednym w tych tak zwanych zasadach - odparł Togami, po czym zwrócił się prowokacyjnie do Usami: - Opierając się na tym... A co jeśli twoje czyny stawiają każdego z nas w niebezpieczeństwie?

- Słowo ,,niebezpieczeństwo'' jest zbyt duże! - obruszył się królik. - Nie zrobiłabym czegoś takiego!

- Nie? Byłaś w stanie nas porwać! Kto wie, do czego jeszcze możesz się posunąć?! - Obdarzyłam Usami wściekłym spojrzeniem.

- Aiko-chan... Rozumiem jak się czujesz, ale musisz się trochę uspokoić, dobrze? - poprosił mnie Komaeda.

- Na razie... póki nie zrobimy niczego niestosownego, wydaje się, że nie ma niebezpieczeństwa - wywnioskowała Tsumiki.

- A co z tymi ,,Odłamkami Nadziei''? - spytałam zrezygnowana.

- Wierzysz w nie? - mruknął do mnie ze zdziwieniem Hinata.

- Nie ma innego wyboru, jak tylko w to uwierzyć... - sapnął, równie niezadowolony, Togami.

- W każdym razie, mam dla was mnóstwo prezentów! - wykrzyknęła radośnie Usami.

- Prezentów? - dopytywała się Mioda.

- Zasadniczo przygotowałam motyw dla każdego.

- Motyw?

- Zgadza się. Motywem dla wszystkich, aby się dogadać. Przeszliśmy całą tę drogę na tej tropikalnej wyspie, więc pomyślałam, że byłoby wspaniale, aby zrobić coś w wyspowym stylu.

- Jak co? Myślisz o zrobieniu jakieś wielkiej imprezy czy coś? - zapytała, dziwnie uśmiechnięta, Akane.

- Dokładnie!

- Czy jest to jakieś święto? Jak cudownie! - rzekła radośnie Sonia, a oczy, dosłownie, jej się świeciły.

- Przepraszam, pani Sonia... Moje lędźwie jest wciąż pełne trucizny, a ja doceniłbym to, gdybyś mogła wyssać ją swoimi ustami - odparł Teruteru, któremu znowu poleciała krew z nosa.

- Przestań, Teruteru - poprosił grzecznie Komaeda.

- Och, twoje polędwiczki? No pewnie - odpowiedziała blondynka, stając tak, jakby chciała zademonstrować, jak wielkie ma bicepsy.

- Po prostu ignoruj go! - przejął się Nagito.

Zaśmiałam się, czym zwróciłam na siebie jego uwagę.

Cóż poradzę, że wyglądał przekomicznie taki zdezorientowany i nieco wystraszony.

- Jeśli mówimy o fajnych stronach tej tropikalnej wyspy, to może powinien to być grill albo coś? - zaproponowała Mioda z lekkim rumieńcem na policzkach.

- Ach, ognisko też brzmi świetnie - dobry nastrój złapał też Mahiru.

- Znajdźmy węża i zabijmy go! - podsunęła Hiyoko.

Zaczęłam nabierać przekonania, że mamy tutaj do czynienia z sadystką.

Nikt nie bierze jej poważnie, co w sumie jest słuszne, ale na pewno nie powinniśmy jej lekceważyć.

- Najwyraźniej każdy ma inne pomysły, jeśli jednak zamierzamy być nad oceanem, to najpierw... Tadaaa! - Nie miałam pojęcia, skąd je Usami wzięła, ale pokazała nam dwa worki - jeden niebieski, drugi czerwony.

- Torby pływackie? - zapytał Komaeda.

- Dooookładnie! Kocham! Kocham!

- Whoaaa! To znaczy... - zaczął Soda, ale Usami mu przerwała, bardzo, bardzo szczęśliwa.

- Zgadza się! Mam kostiumy kąpielowe dla każdego. Cóż, są to stroje szkolne, ale mam nadzieję, że mimo to jest w porządku.

W porządku? Mam się obnażyć przed nimi wszystkimi? Jeszcze biorąc pod uwagę fakt, że w towarzystwie jest taki ktoś jak Hanamura? Czy ona sobie z nas kpi?

- Każesz nam iść popływać? W takiej sytuacji? - spytałam, licząc na to, że nie dostąpię tej ,,przyjemności''.

- To nie tak, że was namawiam na pływanie albo coś. Po prostu, jeśli chcecie, to możecie... - odpowiedziała zaniepokojona.

- Nie ma mowy, żebym się na to zgodziła - mruknęłam oschle.

- Yahoooo! - wykrzyknęła przy moim uchu Ibuki, za co byłam gotowa zakopać ją w piasku.

Szukałby jej tam ktoś?

- Aw, yeah! O czym my tu mówimy! Przy takiej ładnej pogodzie nie ma mowy, żeby nie skorzystać z okazji i nie popływać - rzucił radośnie Kazuichi, wyraźnie wyglądający na rozluźnionego.

- Zgadzam się! Nawet moje lędźwie się zgadza! Widzicie? - Uważałam, że poparcie największego napaleńca na wyspie nie powinno być brane pod uwagę.

- Twoje polędwiczki? Rozumiem! - Sonia zaczęła podwijać swój rękaw.

-N-Naprawdę, nie próbuj zrozumieć. - Przez Komaede miałam wrażenie, że cały ten temat rozumiem inaczej.

- Ile czasu minęło odkąd ostatnio pływałam w morzu? - spytała, raczej samą siebie, czerwonowłosa.

- W PORZĄDKU! ZACZNIJMY ZMIANY! - Jeżeli krzyki Nidai'a nikt poza nami nie słyszał, to raczej nic już nas nie mogło uratować.

- Co zamierzasz zrobić, Aiko-chan? - spytał się uprzejmie Komaeda, chociaż chwilę temu powiedziałam, czego na pewno nie uczynię. Dlatego milczałam. - Rozumiem co czujesz i nie będę cię zmuszać do niczego, czego nie chcesz zrobić... Ale byłbym szczęśliwy, gdybyś również do nas dołączyła.

Zdziwiło mnie to, co powiedział, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać. Odwróciłam głowę, nie udzielając żadnej odpowiedzi. W końcu chłopak odszedł wraz z większością osób. Zostałam tylko ja, Hinata, Akane, Togami, Hiyoko, Kuzuryu i Usami.

- Hmpf - burknął Byakuya, nie patrząc na nikogo z pozostałych.

Westchnęłam. Czułam się zagubiona, ale wątpiłam, żeby pływanie, mimo że przyjemne, miało mi w czymś pomóc.

- Ty nie idziesz pływać? - spytała się mnie Saionji z szerokim uśmiechem.

- Ty również nie poszłaś - zauważyłam z przekąsem, ucinając w ten sposób naszą rozmowę.

Jedyna osoba, do której chciałam się odezwać, to do Togami'ego.

- Nie chcesz popływać, Byakuya? - uśmiechnęłam się niewinnie.

- Oczywiście, że nie - zabrzmiało, jakby na mnie warknął.

Zrobiłam skruszoną minę.

- Jednakże nie pomyśl, że to robi z nas przyjaciół albo coś. Nasze powody nie mogły być bardziej różne.

Przyjaciół?

Aż pomyślałam, że za chwilę wybuchnę śmiechem mu prosto w twarz.

Z ciekawości spytałam:

- Różne powody? - wątpiłam, żeby znał moją przyczynę, skoro sama nie wiedziałam jaka jest. Co do niego, to się domyślałam, jednak...

- Nie możesz pogodzić się z naszą sytuacją, ponieważ jesteś tchórzem, prawda? - odparł zadowolony z siebie.

- Tchó...rzem? - powtórzyłam, po czym wybuchłam gromkim śmiechem. - Ja? Tchórzem? A o sobie mniemanie masz pewnie tak wysokie, jakbyś był bogiem greckim? - znów zachichotałam. - Nie no, dobre! - Pokręciłam głową z rozbawieniem, przyglądając się oszołomionemu Byakuya.

- Ach! Skoro o tym mowa, wszyscy wrócili! - zawołała nagle Usami.

Spojrzałam w stronę, w którą patrzyła.

Ci, co byli w strojach kąpielowych od razu wskoczyli do wody.

- Yaho! - Usłyszałam Kazuichiego, ale nigdzie go nie widziałam.

- Yay! Morze! - bez problemu rozpoznałam głos Miody.

- Ach, ta woda jest taka fajna. Czuję się świetnie. - Przewróciłam oczami, słysząc coraz więcej szczęśliwych opinii.

Zagryzłam wargę i zostawiłam garstkę osób, która również zdecydowała nie pływać, po czym usiadłam jak najdalej pod jedną z palm, kryjąc się w przyjemnym cieniu. Mimo to nadal było mi strasznie gorąco. Przeklęłam samą siebie w duchu za to, że się chociaż nie przebrałam w coś, dzięki czemu bym się nie ugotowała.

Podwinęłam nogawki jeansów tak wysoko, jak tylko mogłam, ściągnęłam przez głowę bluzkę w długi rękaw, zostając tylko w białej koszulce.

Co myślałam ubierając się tak?

Związałam podkoszulek tak, żeby odsłaniał mi brzuch, a następnie oparłam się o drzewo wzdychając.

Zamknęłam na chwilę oczy.

Różne odgłosy dochodziły do mnie z oddali, ale starałam się nie zwracać na nie zbytnio uwagi.
Mogłam prawie stwierdzić, że nie jest aż tak źle, gdy nagle poczułam kilka kropli wody na swojej twarzy.

Podniosłam powieki, ale oślepiło mnie światło słoneczne. Zakryłam oczy i wstałam powoli.

- Przeszkadzam? - rozpoznałam właściciela głosu, jeszcze zanim go zobaczyłam.

- Czemu nie jesteś z resztą, Komaeda?

- A ty? - dostrzegłam jego szeroki uśmiech, gdy już przyzwyczaiłam się z powrotem do jasności.

- Nie byłam z nimi wcześniej, więc teraz też nie jestem.

- Ale mogłabyś - zauważył.

Odwróciłam głowę.

W sumie trochę żałowałam, że z nimi nie poszłam, ale... przecież nie mogłam mu się do tego przyznać!

- Tylko żeby potem nikt się nie skarżył, że rekin mu coś zjadł - mruknęłam pod nosem.

- Nie ma tu rekinów - zaśmiał się.

- To ocean - przypomniałam, po czym powędrowałam wzrokiem w stronę wody.

- Hah, kusi cię, co, Aiko-chan? - bardziej stwierdził, niż zapytał, rozbawiony.

Nadymałam jeden policzek.

- Nie umiesz pływać?

- No co ty! Oczywiście, że umiem! - zareagowałam niemal natychmiast, co nie uszło uwadze mojemu towarzyszowi.

- A więc, w czym problem?

Nie przebrałam się...

- Mówiłam, że chodzi o rekiny...

- No to chociaż nogi zamocz! - nie ustępował, a ja i tak nie miałam ochoty się dalej upierać.

Kiedy byłam skłonna się zgodzić i pójść z nim do wody, niebo nagle pociemniało. Nie wyglądało to na naturalne zjawisko.

Zapadła ciemność, a niepokój ścisnął mnie za gardło. Zawiał chłodny wiatr, który wzburzył fale, które i bez tego wyglądały złowrogo. Atmosfera jaka zapanowała całkowicie zniszczyła złudny obraz raju i chwilowej beztroski.

Przysunęłam się bliżej Komaedy, jeszcze zanim uświadomiłam sobie, że w ogóle się ruszyłam.
Przestałam żałować, że się lżej nie ubrałam.

Cokolwiek się stanie, nie będę musiała stawiać temu czoła półnaga. To zawsze jakiś plus!

Rozejrzałam się po okolicy, żeby znaleźć Usami. Wyglądała na zdezorientowaną i zdenerwowaną równie mocno, co my.

- Eh? Huh?

- Hej, co się dzieje? - zwróciłam się do niej, mając złudną nadzieję, że chociaż trochę panuje nad sytuacją.

- Co zrobiłaś?! Było słonecznie zaledwie kilka minut temu! - dodał Hinata, dołączając do nas.

- C... C-C-C... - dukała maskotka. -C-Co to jest?! - krzyknęła spanikowana, wyrzucając łapki do góry.

- Huh?

- Ja nic nie zrobiłam... Co to jest? Nie ma mowy! Coś takiego nie powinno się dziać!

Świetnie! Że też kiedy zaczęło się uspokajać, coś takiego musiało się wydarzyć...

Niespodziewanie ciarki przeszły mi po plecach. Instynkt podpowiadał mi, że zapowiada się na coś naprawdę niedobrego.

Monitor na jednej z palm się włączył.

Obraz był strasznie niewyraźny, a na dodatek roznosił się urywany, przerażający dźwięk.

Kiedy cień przestał się ruszać przybrał postać, która nieco przypominała zabawkowego misia.

- Aaaa.... Ahh... Odbiór! Odbiór! - odezwał się dziwny głos, wydobywający się z urządzenia. - Ah, ah, ah! Czy mnie słyszysz? Czy mnie słyszysz?

Ten głos brzmiał tak sympatycznie i radośnie, że wydawał się nie na miejscu. Pod pewnym względem kojarzył mi się z Usami, ale... Jakby skrywał w sobie pewne złorzeczenie i złośliwość.

Wzdrygnęłam się, czując dziwną falę uczuć. Nie potrafiłam odczytać własnych emocji, poza jednym... nienawiścią.

- Pupupupu... Zdziwiona? Jesteś całkowicie zaskoczona! Praaaaawda? - ciągnął niewzruszenie tajemniczy głos. - A więc, przepraszam, że kazałem wam wszystkim tak długo czekać. Zostawmy tą całą bezwartościową rozrywkę... Nadszedł czas na główną atrakcję! Lepiej zrobicie, jeżeli pójdziecie do Jabberwock Park!

Monitor zgasł tak niespodziewanie, jak się włączył.

Przez chwilę słyszeliśmy tylko szum fal i wiatru, aż w końcu odezwała się Usami:

- Czy to możliwe? Ten głos... - Wyglądało na to, że nasza maskotka ma pewne podejrzenia, co do winowajcy całego zamieszania. -J-Jeśli to jest... Och, to bardzo źle. Muszę coś zrobić! - zakrzyknęła i znikła, zanim ktokolwiek z nas zdążył zareagować.

- Hej, czekaj! - zawołał za nią Hinata. Bezskutecznie.

- Wygląda na to, że... było to niecodzienne zjawisko - odparł Byakuya.

Pierwszy raz dostrzegłam zmartwienie na jego twarzy. Nie przyniosło mi to tyle satysfakcji, ile przypuszczałam wcześniej.

- Jedno jest pewne - przejechałam dłonią po włosach - nie ma sensu tu tak stać bezczynnie. Powiedział Jabberwock Park, prawda? Pośpieszmy się. - Nie czekając na niczyją reakcje ani odpowiedź, po prostu ruszyłam przed siebie.

Zdążyłam zrobić tylko jeden krok, po czym ktoś chwycił mnie delikatnie, ale zarazem stanowczo za ramię.

Komaeda zatrzymał mnie, pochylając się nisko, żeby szepnąć mi coś na ucho.

- Jabberwock Park jest w drugą stronę.

Czułam jak robię się czerwona na twarzy, ale zignorowałam to i po prostu skinęłam głową, idąc w kierunku, który wskazał chłopak, ciągnąc go lekko za sobą. Zrobiłam tak, bo wiedziałam, że sama tam nie trafię, więc musiałam liczyć na jego pomoc, którą - na szczęście - mi udzielił.



⚜ ⚜ ⚜



Park nie wyglądał jakoś super wyjątkowo: kwiaty, drzewa, nic specjalnego poza chodnikiem, który prowadził do ogromnej statuy ze zwierzętami.

Bez problemu odnalazłam też wzrokiem Usami.

-G-Gdzie jesteś?! Gdzie się ukrywasz?! - mimo że brzmiała na wystraszoną, to wyglądała na całkiem nieźle zdeterminowaną.

- Ukrywasz? Do kogo to mówisz? - spytał się jej Hinata.

- Pupupupu! - rozległo się coś na wzór śmiechu, jakoby na odpowiedź chłopaka.

- Eh?

- Hej! Gdzie jesteś? Pokaż się! - nawoływała dalej maskotka, coraz pewniejsza siebie.

- Ahahahahahahaha! - ten okropny śmiech zabrzęczał mi tak głośno w uszach, że miałam ochotę je zakryć.

Wszyscy wgapialiśmy się w tajemniczą statuę wyczekująco.

Nagle ponad nią coś wyskoczyło i wylądowało tuż przed nami.

Kolejna maskotka?

W jednej połowie biała, a w drugiej czarna maskotka.

Wyglądała niepozornie, ale jej widok sprawił, że moje serce ścisnęło się boleśnie.

- Witam! Dziękuję wszystkim za cierpliwość! Dawno się nie widzieliśmy!

...widzieliśmy? Nie przypominam sobie, żeby go wcześniej spotkała, jednak... Czuję, że skądś go znam.

- Nazywam się Monokuma! Jestem dyrektorem akademii! Ehem, skoro zrobiłem już swoje wielkie wejście, pierwszą rzeczą, którą muszę powiedzieć to... Tu jest za ciepło! Ciepło, mówię! - krzyknął, czerwieniąc się na twarzy, po czym dodał spokojniej, oblewając się potem: - Czy to paskudne?

- Tak jak myślałam... To ty! Ale jak? Dlaczego Monokuma tu jest? - spanikowała Usami.

- Cisza! - krzyknął miś. - Jestem wściekły, wiesz... I jestem prawie gotowy rzygać, przez twoją postawę! Właśnie, co z tą ,,sercową szkolną wycieczką''? Pierdoły w każdym razie. Nudzę się! Tak beznadziejnie się nudzę! To w ogóle nie jest zabawne! Lepiej skończyć tę farsę natychmiast! Musisz to zrobić, wiesz... Trzeba sprostać wymaganiom świata! Nikt nie chce patrzeć, jak uczniowie szkoły średniej prowadzą stonowane i spokojne życie. Co każdy chce zobaczyć to... Nieszczęście innych ludzi... i rozpacz!

Rozpacz...

To słowo uderzało z hukiem o wszystkie części mojego umysłu.

Rozpacz jest...

- Co jest, do cholery, z tym wypchanym zwierzęciem?! Nic, co on mówi nie ma cholernego sensu! - wściekł się Kuzuryu, starając się chyba ukryć strach.

- Co... Co się dzieje? Co to jest? - spytał roztrzęsiony Togami.

Panika, która zaczęła na wszystkich działać, mnie również starała się uchwycić.

- Uważajcie, wszyscy! Trzymajcie się z tyłu i zostawcie to mnie! Nie wiem, dlaczego Monokuma tu jest, ale tak długo jak mam tą Czarodziejską Różdżkę...

- Yay! Zaczynajmy! - zakrzyknął Miś i... zaczęła się walka rodem z kreskówek.

Usami zniknęła z Monokumą w kłębie dymu, który uniemożliwiał nam zobaczenie czegokolwiek.

Słyszeliśmy tylko krzyki, jęki i dźwięki uderzania czegoś o coś.

Zaczynaliśmy znowu wszystko widzieć, ale to, co zobaczyliśmy, zmroziło nam krew w żyłach.
Usami leżała przed Monokumą, który właśnie połamał jej magiczny kijek.

- TA-DA! ZWYCIĘSTWO! - zakrzyknął triumfalnie, krzyżując ramiona.

- Nieeeee! Moja Magiczna Różdżka! - płakała Usami, cała się trzęsąc.

Zrobiło mi się jej strasznie żal.

- A teraz, co robić po moim bezbłędnym zwycięstwie... Przede wszystkim, jesteś zbyt słaba. Białe króliki są zbyyyyyyyt proste - maskotka nadal się nad nią znęcała. - Tak, mam zamiar przerobić cię na mój obraz - zaśmiał się złowieszczo, po czym znowu rzucił się na Usami. - To się dzieje, kiedy się mnie przeciwstawiasz... Schrupię cię! Pogryzę cię! Przewrócę do góry nogami!

- Kya! Przestań!

- Hej, nie ruszaj się! Ten drewniany kij... Nie zamierzam popychać go w... wiesz co!

- NIEEEE! Nie to nie! Duże nie-nie!

W końcu dym opadł, a nam ukazała się Usami, ale... W zupełnie innej odsłonie. Straciła swoją różową sukienkę, skrzydła i jednokolorowe oczy.

-TA-DAM! Wszytko skończone! - odparł dumnie Monokuma.

W końcu wyszłam z odrętwienia, w jakie wpadłam, obserwując zdrętwiała całe zajście. Wróciło mi czucie we wszystkich kończynach. Czułam taką wściekłość, że sama najchętniej rzuciłabym się na niedźwiedzia.

- C-C... Co to jest?! - krzyknęła Usami przez łzy. - Nie powinnam tak dziwnie wyglądać! Przywróć mnie z powrotem do normalności! - zażądała.

- No, no... Przeciwstawiasz się modnemu stylu twojego starszego brata. Czyżby Monomi sprawiała kłopoty?

- Starszy brat? Monomi? - powtórzyła głucho Usami, pocąc się niemiłosiernie.

Nie widziałam jej dotąd w tak opłakanym stanie.

- Twoja bieżąca pozycja jest niezbyt stabilna, dlatego mianuje cię moją młodszą siostrą, Monomi - odpowiedział miś, wzdychając. - ...Chociaż to tylko zewnętrzne ustawienie, mimo wszystko.

-D-Dlaczego muszę być twoją młodszą siostrą?!

- Duża siostra, wtedy? Chcesz być starszą siostrą, którą oddzielono ode mnie po urodzeniu? - zapytał słodko niedźwiedź, drażniąc się z maskotką. - Hm, tak naprawdę nie czuję się z tym dobrze... Tak, zdecydowanie bardziej pasujesz na młodszą siostrzyczkę.Więc będziesz... Monomi! Od teraz, jeśli kiedykolwiek nie posłuchasz, nigdy ci tego nie wybaczę! - zagroził, wysuwając pazury w prawej łapie.

-W-W jaki sposób? Nawet na wyświetlaczu pojawi się Monomi?! H-Hej! Nie pozwolę ci zmieniać moich własnych ustawień! - zaraz po wypowiedzeniu tych słów, Monokuma uderzył Usami prosto w twarz.

Nie mogłam już dalej tak bezczynnie patrzeć! Ruszyłam, ale po chwili znowu się zatrzymałam, gdyż coś ostrego przejechało po moim policzku. Czułam jak krew spływa mi powoli po brodzie. Dotknęłam twarzy, po czym spojrzałam na swoje palce, na których tkwiła szkarłatna ciecz.

Zagryzłam wargi.

Usami musi sobie sama poradzić...

- Głupi głupek! Myślisz, że możesz wygrać przeciwko mnie?! Nie dawaj im fałszywej nadziei!

- Owww! To bolało jak uderzyłeś we mnie pięścią!

- Co ty na to?! Teraz dostałaś swoją nauczkę! - zaśmiał się z satysfakcją Monokuma, po czym spojrzał na mnie. - Ty również ją dostałaś. Zapamiętajcie: mnie nie wolno się przeciwstawiać!

Zacisnęłam dłonie w pięści.

Co za wkurzające zwierzę!

- Ugh... Gdybym tylko wciąż miała Magiczną Różdżkę... Zostałam zupełnie pokonana... Okropny Monokuma... - jęczała wciąż Usami, ale tym razem znacznie ciszej.

- Pupu! To twoja wina, że pozostawałaś odsłonięta. Nawet chwila nieuwagi jest zagrażająca na polu bitwy - zaśmiał się miś.

- Hej! Co z tym głupim występem?! - zapytał zniecierpliwiony Kuzuryu.

-K-Kto, cholera, wie! - odpowiedziała Akane, patrząc na mnie wystraszonym wzrokiem.

- Ale... to oczywiste, że coś złego się dzieje - dodał Hinata, również na mnie spoglądając.

- Whaa... Co to jest?! Co się dzieje?! - panikował Hanamura, cały czerwony na twarzy. Wyglądał jak dojrzały pomidor w stroju kucharza.

W normalnej sytuacji uśmiechnęłabym się pod nosem na ten widok. Niestety, miałam ciało całkowicie zesztywniałe i to wbrew swojej woli.

- Ugh... - szlochała dalej Usami.

- Huh? Dziwnie teraz wygląda! - skomentowała Koizumi, oceniając nowy wygląd maskotki.

- Dziwnie? Ona pasuje do mnie teraz, wiesz! Jak niewrażliwie... - mruknął, udając smutek, niedźwiedź.

- Pomnożyli się?! - wykrzyknęła, jakże genialna, Mioda.

- Co się dzieje? Kim jest ten czarno-biały szop? - Prawie padłam ze śmiechu, gdy usłyszałam pytanie Peko.

Było to kompletnie głupie i nieadekwatne do sytuacji, bo przecież było widać, że to niedźwiedź, ale mimo to nie straciła na szacunku w moich oczach.

- Nie jestem szopem! Jestem niedźwiedziem!

- I nazywam się Monokuma!

- Nie rozumiem tego sam, ale... Pojawiło się nowe wypchane zwierzę? Mam na myśli... Dlaczego to wypchane zwierzę również mówi? - spytał Soda, łapiąc się jedną ręką za głowę.

- Poważnie, nie jestem wypchanym zwierzęciem, jestem Monokuma! Dyrektorem Akademii Szczytu Nadziei! - wściekła się maskotka, czerwieniąc się.

- Monokuma? - sapnął zdziwiony Komaeda.

Spojrzałam na niego. Przez chwilę odniosłam wrażenie, że on również kojarzy to imię. Jednak tylko przez moment...

- Powiedziałeś ,,dyrektorem''?! - podchwycił Nidai.

- Mimo wszystko... wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy zgromadzeni. A więc, jako dyrektor złoże formalne oświadczenie! Od tego momentu, nasza ,,Wycieczka Wzajemnego Zabijania'' zaczyna się... teraz!

Wzajemnego... Zabijania?

Zesztywniałam na dźwięk tych słów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz