niedziela, 30 grudnia 2018

Rozdział 27 ~ Fałszywy trop








Starałam się dotrzymywać Hajime kroku, co przy moim wzroście sprawiało lekki problem, który szybko przebierał nogami, mimo że Nagito zniknął nam z oczu jakiś czas temu.

Nie mogłam wyzbyć się niepokojącego przeczucia, nieustannie nawiedzającego moje myśli, kiedy zastanawiałam się nad tożsamością zabójcy. Któraś z osób powiązana z grą musiała być mordercą, dlatego dziwnie się czułam idąc na to spotkanie. Podobne odczucie miałam podczas pierwszej rozprawy, gdy wśród ludzi dokoła również tkwił ukrywający się zabójca.

Ciekawiło mnie, czy tak jak poprzednim razem, Nagito znał tożsamość sprawcy. Przez ciągłe tajemnice stracił moje zaufanie, którego nie mógł odzyskać udając, że wszystko było w porządku. Wyglądał, jakby chciał pomóc, ale sam w końcu przyznał, że działał dla nadziei, powołując się na dziwną definicję tego słowa.

Pokręciłam niezauważalnie głową, upominając siebie, że to nie był czas na takie rozmyślania - lada moment miał się rozpocząć klasowy sąd.

Po niedługiej chwili dotarliśmy na lotnisko, znajdujące się na pierwszej wyspie. Od dnia rozpoczęcia naszej niepodważalnej wycieczki ani razu nie zawitałam ponownie do tego miejsca, które nie zmieniło się pod żadnym względem. Ścisnęło mnie w żołądku, kiedy po raz kolejny zobaczyłam ustawione w oddali samoloty. Nieznośny ból bezradności przeszywał moje serce, gdy widziałam, że droga ucieczki z tej przeklętej wyspy znajdowała się tak blisko, jednocześnie wciąż pozostając dla nas nieosiągalną. Pozostawało nam tylko wierzyć, że ktoś nas odnajdzie i ocali, zanim zdążymy się nawzajem wymordować. Ku memu niezadowoleniu, ten scenariusz stawał się coraz bardziej prawdopodobny.

— Oi, Aiko-chan! Tutaj! — zawołał Nagito, machając ręką, aby łatwiej było go zauważyć.

Nie miałam ochoty ani siły, by odwzajemnić uśmiech, jaki mi posłał. Nie chciałam tak jak on udawać, że nic się nie stało. Musieliśmy się skupić na rozwiązaniu sprawy morderstwa Mahiru, ale to nie oznaczało, że wszystkie urazy poszły w niepamięć. Albo po prostu byłam zanadto uparta i dumna.

Spojrzałam kątem oka na Hinate, zastanawiając się, czy również zauważył, jak Komaeda celowo ignorował jego obecność. Nie rozumiałam, dlaczego tak postępował, ale nie była to jedyna rzecz, jakiej o Nagito nie wiedziałam, co mnie po części irytowało.

Odetchnęłam ciężko, patrząc po kolei na Tsumiki, Ibuki i Hiyoko. Chociaż Nagito powiedział, że zjawią się na lotnisku, podświadomie podejrzewałam, że tego nie zrobią.

— Imiona, które pojawiły się w napisach końcowych Twilight Syndrome Murder Case... — zastanawiał się na głos.

— Tsumiki, Koizumi, Saionji, Mioda, Sato, Kuzuryu — wymieniłam wypranym z uczuć głosem.

— Naprawdę chciałem, aby Kuzuryu-kun także przyszedł, ale zamknął się w swoim domku nie zamierzając wyjść, dlatego jest, niestety, nieobecny. Prawdopodobnie przez to, że jestem taki niekompetentny... Przepraszam.

— Huh? To w porządku, że jest nieobecny? Powiedziałeś, że zostaniemy straceni, jeśli nie przyjdziemy — powiedziała szczerze zdziwiona Hiyoko. Z takim wyrazem twarzy wyglądała jak nie ona.

— Straceni? — powtórzył za nią Hajime.

— Chodzi o to, że... Powiedział, że Monokuma ma nam coś ważnego do powiedzenia. P-przyszliśmy tutaj z tego powodu — wyjaśniła Tsumiki.

— Przepraszam, kłamałem! — wyznał bez oporów Nagito, krótko się zaśmiewając.

Przewróciłam zirytowana oczami, darując sobie jakikolwiek komentarz. Wiedziałam, że gdyby nie posunął się do podstępu, to nikt by za nim nie przyszedł - po pierwszej rozprawie stracił zaufanie wszystkich na wyspie.

— Eeeeech?! Kłamstwo?! — krzyknęła zszokowana Tsumiki.

— Nah, oszukałeś nas! — oburzyła się Ibuki.

— Że co?! W takim razie wychodzę! — zadeklarowała Hiyoko, choć nie ruszyła się nawet na krok.

— Czy nie powinnaś przynajmniej zaczekać, aż usłyszysz to, co mamy ci do powiedzenia? Prawda, Aiko-chan? — zapytał Nagito, włączając mnie do dyskusji. Sprawił, że wyglądało to tak, jakbym była od początku w to wszystko zamieszana. Najwyraźniej znowu chciał ze mną pogrywać, ale nie zamierzałam się na tym skupiać. Musiałam porozmawiać z Tsumiki, Ibuki i Hiyoko póki nigdzie nie odeszły.

Uśmiechnęłam się do nich zachęcająco, robiąc dobrą minę do złej gry. Nie zapomniałam o tym, co powiedziałam o nich wcześniej, gdy komentowałam z Hajime Twilight Syndrome Murder Case. Spodziewałam się, że okażą choć odrobinę skruchy, ale bardziej przejmowały się oszustwem Nagito niż swoim postępowaniem. Zwłaszcza Hiyoko gotowała się z wściekłości jak kura w rosole.

— T-to niesprawiedliwe! Nie wierzę, że nas oszukałeś, abyśmy tutaj przyszły! Nie mam niczego do powiedzenia takim zwyczajnym ludziom jak ty!

Prychnęłam, przewracając teatralnie oczami. Powstrzymałam się przed wtrąceniem się - miałam dość bronienia Nagito.

— Masz chwilkę? Chcielibyśmy cię o coś zapytać — zwróciłam się do Tsumiki, która od dłuższego czasu wpatrywała się w Hinate. — Czy zagrałaś w Twilight Syndrome Murder Case?

— N-nie... Skoro powiedziano, żebyśmy w nią nie grali... Poza tym, nie jestem dobra w graniu w gry. Jestem bardzo wolna i szybko panikuję.

— Rozumiem. A czy mogłabyś opowiedzieć mi o swojej relacji z Koizumi-san?

— Relacji? Z Koizumi-san? Spotkałam ją po raz pierwszy w klasie, w której wszyscy się znaleźliśmy. Od czasu pojawienia się na wyspie nie miałyśmy zbyt dużo okazji do rozmów — odpowiedziała spokojnie, po czym nagle jej twarz wykrzywił wyraz rozpaczy. — O-och! Czy myślisz, że... Koizumi-san mnie nienawidziła? Na pewno o to chodziło! — odpowiedziała sobie sama, zaczynając płakać. — A mimo to zaprosiła mnie... Musiała być naprawdę miłą osobą.

— Zaprosiła? Gdzie? — zapytał Hinata.

— Ach, um... Koizumi-san zaprosiła mnie dzisiejszego ranka na spotkanie. W-wyglądała bardzo poważnie... i zapytała mnie, czy nie chciałabym się z nią spotkać, aby coś przedyskutować. A-ale miałam już plany, więc odmówiłam i zaproponowałam, że może innym razem. G-gdybym tylko się z nią spotkała... nic złego by się nie wydarzyło!

Mikan rozpłakała się na dobre, nie będąc w stanie dalej mówić. Zostawiliśmy ją z Hajime w spokoju, dochodząc wspólnie do wniosku, że niczego więcej byśmy się od niej nie dowiedzieli.

— Mówiła o szkolnych wydarzeniach, jakby ich nie pamiętała. Wątpię, żeby kłamała, ale wciąż ciężko mi uwierzyć, że nasze wspomnienia naprawdę zostały skradzione... — odparł nieobecnym głosem.

Powstrzymałam się od skrzywienia z niezadowolenia. Robiło mi się niedobrze, gdy słyszałam, że ktoś w coś nie mógł uwierzyć. Zaprzeczanie faktom nigdy nie pomagało, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdowało. Tak przynajmniej sobie cały czas powtarzałam.

— Skupmy się na sprawie. Ibuki jeszcze nic nam nie powiedziała — zmieniłam temat, nie chcąc wdawać się w niepotrzebną dyskusję.

— Tak, masz rację — przytaknął, odwracając się w stronę Miody. — Hej, Ibuki! Możemy zadać ci kilka pytań?

— Daj mi wszystko, co masz! — odpowiedziała z determinacją, wprawiając Hinate w lekkie zmieszanie.

— Czy zagrałaś w Twilight Syndrome Murder Case?

— Cóż... to gra komputerowa, prawda? Naprawdę jestem w tym kiepska... Ibuki jest twardą dziewczyną, więc nie dotyka niczego elektrycznego poza elektryczną gitarą! — odpowiedziała z przekonaniem.

Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo z Hajime, wiedząc, że to oczywiste kłamstwo, ale nie mieliśmy czasu, żeby to drążyć.

— A jaka relacja była pomiędzy tobą a Koizumi-san? — zapytałam, krzyżując niedbale ramiona.

— Huh? Masz na myśli w takim zboczonym sensie?

— Nie, w takim normalnym sensie — sprecyzowałam, czując jak nieprzyjemne dreszcze przebiegają mi wzdłuż kręgosłupa.

— Ech, jeżeli o to chcesz spytać, spotkania Ibuki i Mahiru-chan były... Hm... — zastanawiała się na głos, szukając odpowiednich słów. — Ach! Kiedy zapytałam ją dzisiaj, czy pójdzie z nami na plażę, zrobiła taką strasznie rozczarowaną minę!

— Rozczarowaną?

— Tak, ale rozczarowanie wygląda różnie zależenie od osoby. Ibuki porównuje je z działami w sklepie!

— Skupmy się na Koizumi.

— Ibuki myśli, że Mahiru-chan miała coś do załatwienia i zamiast tego chciała zaprosić mnie. Powiedziała coś w stylu: ,,Myślałam o spotkaniu się ze wszystkimi, ale jeżeli już masz plany''.

— Um... Czy wiesz, co miała na myśli mówiąc ,,ze wszystkimi''? — drążył Hinata.

— Nie, nie pytałam — przyznała zakłopotana.

— Rozumiem... Wygląda na to, że zyskaliśmy bardzo ważne zeznania. Bazując na tym, Koizumi-san musiała także przejść grę — wywnioskował Nagito.

— Skąd to wiesz? — zapytał Hajime, na co przewróciłam mimowolnie oczami.

— Może stąd, że poprosiła o spotkanie osoby, które były powiązane z incydentem, zupełnie tak jak ona? Ukończyła grę, więc zdecydowała porozmawiać z tymi, którzy się w niej pojawili. Jakby nie patrzeć, robimy w tej chwili dokładnie to samo — wyjaśniłam mu. — Choć w jej przypadku było to prawdopodobnie bardziej poważne. Przymuszono ją, żeby dowiedziała się, że została w to zamieszana.

— To prawda — przytaknął mi. — Niemniej jestem zaskoczony, że Koizumi zagrała w tę grę. To było niespodziewane.

— Ta... — mruknęłam, domyślając się, co Mahiru mogło do tego podkusić. — Nagito, czy nie namówiłeś jej do tego?

— Huh? Co?

— Nie pamiętasz? Jestem pewna, że podkusiłeś Koizumi do zagrania w grę, tak jak próbowałeś to zrobić ze mną — przypomniałam.

Źle się czułam po wypowiedzeniu tych słów. Nagito nie miał zbyt dobrej ,,reputacji'', a ja mu ją jeszcze bardziej psułam, nawet jeżeli z jego winy.

— Podkusiłem? Mylisz się! Czymś takim okazujesz Koizumi-san brak szacunku! Nie ma szans, żeby zmieniła swoje nastawienie przez pokusę takiego bezużytecznego kolesia jak ja. W tamtym momencie, ona już rozważała zagranie w grę. Wszystko co zrobiłem, to lekką ją popchnąłem... To wszystko!

Pokręciłam głową, słuchając z niedowierzaniem jego wyjaśnień. Wolałabym się pomylić, wolałabym, aby zaprzeczył, ale moje widzimisię nie mogło zmienić rzeczywistości. Czułam się, jakbym została spoliczkowana. Moje wcześniejsze słowa, wtedy w starym budynku, czy po pierwszej rozprawie, w ogóle do niego nie dotarły. To bolało, cholernie bolało.

— Ale co ważniejsze, czy nie lepiej jak wysłuchamy tego, co ona ma nam do powiedzenia? Jest dziwnie cicha... Liczę na ciebie, Saionji-san — dodał, uśmiechając się. Hiyoko tylko naburmuszyła policzki jak dziecko. — Jeżeli Koizumi rozmawiała ze wszystkimi, którzy pojawili się w grze, powinna porozmawiać też z tobą, prawda?

— To prawda, Saionji? — zapytał Hinata.

— Kyahahaha! W ogóle się do mnie nie odzywała! To takie szokujące! Nie spodziewałam się, że zapytacie mnie o coś tak prostego. Więc... będę już szła do swojego domku!

— Oi, Saionji! Czekaj! — krzyknął za nią, gdy nas wszystkich zignorowała i uciekła.

Nie musiałam być Sherlockiem Holmesem, żeby wywnioskować, że coś ukrywała. Nie rozumiałam tylko, po co to zrobiła. W końcu na klasowym sądzie wszyscy się na pewno o tym dowiedzą, więc po prostu opóźniła nieuniknione.

— Wygląda na to, że sobie poszła. Jest zdecydowanie podejrzana. Możemy być tego pewni — odparł Nagito, zupełnie nieprzejęty całym zajściem.

Zmrużyłam nieznacznie oczy, patrząc na niego z politowaniem. Kto jak kto, ale on nie powinien nazywać kogokolwiek podejrzanym.

— Nie jestem przekonany... — powątpiewał Hajime.

— Tak czy siak, wygląda na to, że skończyliśmy już tutaj, więc dlaczego się nie rozdzielimy? Wciąż jest coś co muszę sprawdzić... Do zobaczenia później — pożegnał się z nami, odchodząc jak gdyby nigdy nic.

Hinata krzyknął za nim próbując go zatrzymać, ale z marnym skutkiem. Miałam złe przeczucia, co do tego, co chciał sprawdzić. Dotychczas stwarzał aluzje, jakby chciał, żebym mu towarzyszyła, a teraz nagle sam zaproponował rozdzielenie się. Musiał być pewien, że nie pochwalę jego zamiarów.

— Co powinniśmy zrobić, Saito? Wracamy na miejsce zbrodni, aby jeszcze raz je zbadać? — zapytał Hajime, wytrącając mnie z rozmyślań.

— To ważne, aby zbadać miejsce zbrodni bardzo dokładnie, ale myślę, że w pierwszej kolejności powinniśmy pójść do domku Koizumi.

— Co? Czemu?

— Jeśli ukończyła grę, przydałoby się przeszukać to miejsce. Może znajdziemy tam nagrodę, o której mówił Monokuma? — podsunęłam, mając nadzieję na odkrycie czegoś istotnego. Wiedzieliśmy o całym zabójstwie bardzo dużo, jednocześnie jakby nie wiedząc kompletnie nic. Taki chaos i niezdecydowanie nie pomogłoby nam w zidentyfikowaniu mordercy.

— W takim razie, pójdę z tobą. Pasuje ci to, prawda?

— Hm... — mruknęłam, zastanawiając się. Wolałabym pobyć chociaż chwilę samej, ale wątpiłam, aby taka wymówka sprawiła, że Hinata dałby mi spokój. — W porządku, chodźmy.

Opuściliśmy lotnisko, zostawiając Ibuki i Tsumiki, nawet się z nimi nie żegnając. Nie widziałam ku temu sensu, gdyż najprawdopodobniej niedługo zobaczylibyśmy się wszyscy ponownie na rozprawie klasowej.

Nie zwlekając ani chwili dłużej poszliśmy w okolice hotelu, gdzie znajdowały się chatki należącego do każdego z nas. Odnaleźliśmy domek Mahiru bez większych problemów, po prawej stronie tuż na samym końcu.

— Drzwi... wyglądają na otwarte — uznał Hinata, stając dokładnie naprzeciw nim.

Nagle pomiędzy nim a drzwiami pojawił się Monokuma.

— Patrząc na to co planujecie, postanowiłem być o jeden krok naprzód. Jednakże usuwanie tego co jest w środku jest niedopuszczalne! Nie, nie! Są inne metody przeprowadzania śledztwa — uprzedził nas, po czym zniknął, co było dla niego typowe, więc ani mnie, ani Hajime to nie zdziwiło. Najprawdopodobniej zaczęliśmy się przyzwyczajać do wszelkich dziwactw wokół nas.

— Chodźmy po prostu do środka — rzekłam, wymijając go i chwytając za klamkę.

Drzwi bez żadnego oporu ustąpiły, dzięki czemu mogliśmy wejść do środka. Wewnątrz domek Mahiru był bardzo zbliżony do mojego, ale przyjemniej tam pachniało przez kilka roślin w doniczkach, ustawionych na komodzie. Poza tym, po prawej stronie pomieszczenia, znajdował się fotograficzny kącik Koizumi, gdzie na stole leżał jej aparat oraz mnóstwo zdjęć, których nie zdążyła przyczepić do korkowej tablicy wiszącej na ścianie. Jej rzeczy zostały rozmieszczone tak, jakby lada chwila miała wrócić. Uderzyła mnie fala smutku, kiedy przypomniałam sobie, w jakich okolicznościach zginęła. Niewiarygodne, w jak łatwy sposób można było stracić życie.

— Myślisz, że ma pochowane gdzieś pornosy?

— Ż-że co?! — Hinata wzdrygnął się, wytrzeszczając na mnie oczy.

— Wyluzuj, tylko żartowałam — uspokoiłam go.

— Żartowałaś? Więc takim typem osoby jesteś...

Wzruszyłam ramionami, czując jak część zdenerwowania ze mnie uszła. Żartowanie pomagało mi odreagować, więc dlatego powiedziałam coś tak niestosownego.

— Przeważnie takich rzeczy szuka się pod łóżkiem, ale widzę, że na nim już coś jest — odparłam, dostrzegając na posłaniu pomarańczową kopertę. Podniosłam ją, oglądając z każdej strony. — To musi być nagroda za ukończenie gry od Monokumy.

— Sprawdźmy to.

Pokiwałam w zgodzie głową, odwracając kopertę do góry dnem, aby złapać to, co z niej wypadło: trzymałam w dłoni kilka zdjęć. Po kilku sekundach doszło do mnie co widziałam. Pierwsza fotografia przedstawiała Tsumiki, Ibuki i Hiyoko. Wyglądało, jakby znajdowały się na szkolnym korytarzu, zupełnie jak w grze.

— Podobna scena była w grze — zauważyłam, przyglądając się dokładniej. — Dziewczyna A się spóźniła, co nie zadowoliło Dziewczyny B, a wtedy Dziewczyna D postanowiła je pocieszyć, robiąc im zdjęcie.

— Popatrz, to już widzieliśmy. — Hajime wskazał na kolejną fotografię, na której widniała rozbita waza.

Zniszczone kawałki leżały w wodzie, a szkarłatny, nienaruszony kwiat, znajdował się na nich.

— To jest to samo zdjęcie, które Dziewczyna D pokazała Dziewczynie E trzeciego dnia.

— Z tego co pamiętam, leżała w pokoju obok sali muzycznej.

Pokiwałam bez słowa głową, ciesząc się z naszych wspólnych wniosków. W końcu mogliśmy zacząć łączyć jakieś fakty. Jednakże, kiedy zobaczyłam kolejną fotografię, wszelka radość ze mnie uleciała.

— Uważaj, to zdjęcie jest dość szokujące — uprzedziłam. — W zasadzie... jest to zdjęcie zwłok. Widać z tyłu pianino, więc to najpewniej sala muzyczna. Musi to być zatem pierwsza ofiara.

— Masz na myśli ten incydent z pierwszego dnia?

— Tak. Najprawdopodobniej jest to młodsza siostra Kuzuryu, którą zabiła Dziewczyna E — wywnioskowałam, przyglądając się martwej dziewczynie.

Im dłużej na nią patrzyłam, tym więcej podobieństw dostrzegałam między nią a Fuyuhiko: taki sam kolor włosów, a także ciemniejszy odcień skóry na policzkach. Bez wątpienia łączyły ich więzy krwi.

Zastanowiłam się, co musiał czuć Kuzuryu, kiedy dowiedział się o jej śmierci. Na pewno większą rozpacz niż przy śmierci Hanamury, Togamiego czy Mahiru, choć całkiem prawdopodobne, że Koizumi nie było mu żal - nigdy za sobą nie przepadali.

— Zostało ostatnie zdjęcie — odparłam, skupiając się na ostatniej fotografii. — To kolejne zwłoki, najprawdopodobniej należące do Dziewczyny E, która została zamordowana czwartego dnia.

— Widzieliśmy jej ciało, gdy po raz pierwszy zagraliśmy w grę, tuż przed wyskoczeniem napisu ,,Game Over'', prawda?

— Tak. Nie ma zatem żadnych wątpliwości, to na pewno jest końcowa nagroda za przejście gry — uznałam, będąc tego absolutnie pewną.

Wszystko wskazywało na to, że Monokuma naprawdę oparł całą grę na prawdziwym morderstwie, które miało miejsce w przeszłości kilku uczniów Akademii Szczytu Nadziei. Ta przebrzydła maskotka była ponad nami, a posiadając nasze wspomnienia zyskiwała niezrównaną przewagę, dlatego cały czas wygrywała.

— Powinniśmy zabrać ze sobą te zdjęcia — zadecydowałam, chcąc schować fotografie z powrotem do koperty, aby ich nie zgubić. Wtedy wewnątrz dostrzegłam coś jeszcze. — Zobacz, Hinata. W środku jest jakaś notatka.

Wyciągnęłam niewielką kartkę, rozkładając ją i czytając w myślach, co zostało na niej napisane.

,,Spróbuj zagrać w Twilight. Po tym, jak uzyskasz Game Over, naciśnij guzik pięć razy, a zobaczysz prawdziwą grę. Następnie powinnaś sobie przypomnieć, co wszystkie zrobiłyście mojej siostrze... Wtedy pogadamy''.

Przełknęłam ciężko ślinę, starając się cokolwiek powiedzieć.

— To nie Koizumi przeszła grę jako pierwsza... Kuzuryu to zrobił, po czym wysłał to do niej.

— Czyli to nie Komaeda ją tam zwabił — domyślił się, spoglądając na mnie niepewnie.

Odchrząknęłam, mimo wszystko nie czując się winną wcześniejszym obiekcjom, jakie miałam względem Nagito. W końcu nie były bezpodstawne.

— Dobrze, że tutaj przyszliśmy. Odkryliśmy dużo ważnych wskazówek.

— Zgadzam się, ale wciąż nie wiemy, kto zabił Koizumi, a zostało nam naprawdę mało czasu. Musimy się pospieszyć.

— Yhm.

Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że w takim wypadku Fuyuhiko był głównym podejrzanym, ale żadne z nas nie chciało na ten temat teraz rozmawiać. Aż za dobrze wiedziałam, jakie to uczucie, gdy oskarżają cię o morderstwo, więc nie zamierzałam rzucać podejrzeń na Kuzuryu nie mając całkowitej pewności.

Uznając, że nic więcej nie znajdziemy w domku Mahiru, postanowiliśmy go opuścić. Co prawda moglibyśmy sprawdzić inne rzeczy, ale źle bym się czuła grzebiąc w jej rzeczach. Zwłaszcza po tym, jak Nagito zarzucił mi brak szacunku do niej. Akurat ona była jedną z nielicznych osób, które szczerze lubiłam.

Ledwie wyszłam na zewnątrz, a już natknęłam się na osobnika, do którego miałam mieszane uczucia.

— Aiko-chan i Hinata-kun, co za przypadek! Jeśli coś wydarzyło się dwa razy, to za trzecim razem jest to przeznaczenie, tak mawiają — odparł Nagito, uśmiechając się szeroko.

— Jaki przypadek? Po prostu nas prześladujesz — parsknęłam prowokująco, krzyżując ramiona na piersi.

— Och, nie mów tak... Pomyślałem tylko, że przedstawię wam wyniki mojego śledztwa.

— Odkryłeś coś nowego? — zapytał Hinata.

— Powiem ci, jeśli uklękniesz i poliżesz moje buty — odpowiedział poważnie.

Ostatni raz, kiedy słyszałam, żeby mówił z tak głęboką barwą głosu był w starym budynku, gdy został związany, więc nie powinno mi się to dobrze kojarzyć, a mimo to wybuchłam gromkim śmiechem.

— H-huh?! — wydukał zdezorientowany Hajime.

— Och, nie bądź taki poważny. Po prostu żartowałem — naprostował, na powrót się uśmiechając.

Kiedy udało mi się uspokoić i złapać na spokojnie oddech, doszło do mnie, jak ta sytuacja do złudzenia przypominała tę wewnątrz domku Mahiru, gdy zaproponowałam Hinacie poszukanie zboczonych gazetek.

Cholera, pod tym względem jesteśmy siebie warci, pomyślałam z niezadowoleniem.

— Cóż, dotyczy to odcisków stóp — zaczął opowiadać — zabójca zostawił odciski stóp przed domkiem na plaży, prawda?

— Dowiedziałeś się, do kogo one należą? — zapytałam zaciekawiona.

— Jeśli chcesz to wiedzieć, powinnaś pójść ze mną do domku na plażę.

— Dlaczego?

— Na pewno nie chcesz tego przegapić — odpowiedział pewny swego.

Nie do końca mu ufałam, ale jeżeli faktycznie znalazł jakąś ważną wskazówkę, to nie chciałabym jej ominąć.

— A co ty zamierzasz, Hinata?

— Spróbuję porozmawiać z Kuzuryu, może mi coś opowie. Tę sprawę ze śladami zostawiam tobie — odpowiedział po chwili zastanowienia.

— Tak, to zdecydowanie dobry pomysł — zgodził się z nim Nagito. — Gdyby ktoś taki jak ja, spróbowałby z nim porozmawiać, byłoby to niemożliwe, ale co innego z tobą. W każdym razie uważaj, żeby się na ciebie nie wkurzył.

— To tutaj się rozstajemy. Do zobaczenia później, Saito — pożegnał się, ignorując kompletnie Komaede, tak jak on go wcześniej.

Odprowadziłam jego sylwetkę wzrokiem, nagle uświadamiając sobie, że zostałam sama z Nagito. Przełknęłam ciężko ślinę, a dreszcze przebiegły mi po plecach.

— Czemu robisz taką minę, Aiko-chan? Wolałabyś, żeby został? — zapytał zdziwiony. Wzruszyłam niedbale ramionami, przybierając obojętny wyraz twarzy. — W porządku, chodźmy już do domku na plaży.

Wzniosłam oczy ku górze, nie czując entuzjazmu na myśl, ile będziemy musieliśmy przejść, aby tam dotrzeć.

Bez ociągania ruszyłam za Nagito, idąc dwa kroki za nim. Chciałam poruszyć tyle tematów, zażądać odpowiedzi na najbardziej intrygujące mnie pytania, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Miałam chwilową blokadę, która wolała dalej żyć w nieświadomości, niż przyjąć na barki kolejny ciężar. Prawdopodobnie było to najlepsze rozwiązanie w obecnej sytuacji. Nie wiedziałam, ile rzeczy naraz potrafiłam znieść, ale na pewno jak każdy posiadałam jakiś limit.

Komaeda nie zagaił rozmowy, więc przez całą drogę maszerowaliśmy w milczeniu, dając się ponieść własnym myślom. Zastanawiałam się, jak Hinacie pójdzie z Kuzuryu, który do nikogo nie był przyjaźnie nastawiony. Raz próbowałam się z nim dogadać, ale zbył mnie, nie omieszkując przy tym rzucić kilku gróźb. Nagle przypomniałam sobie, że podczas tamtego spotkania Fuyuhiko trzymał przy sobie pomarańczową kopertę; dokładnie taką samą, jaką zobaczyłam w domku Mahiru. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Kuzuryu przeszedł grę jako pierwszy, na dodatek decydując się w nią zagrać niemalże po tym, jak Monokuma nam ją pokazał. Nie spodziewałam się, że tak szybko to uczyni - musiał się w ogóle nie wahać. Ciekawiło mnie, co nim wtedy kierowało.

— Wchodzimy, Aiko-chan? — zapytał Nagito, sprowadzając mnie z powrotem do rzeczywistości.

Dopiero wtedy zauważyłam, że dotarliśmy na miejsce.

— Tak, chodźmy — odpowiedziałam nieobecnym głosem.

Zamknęłam na moment oczy, biorąc głęboki wdech, aby oczyścić umysł. Musiałam się skupić, jak i przygotować na kolejne spotkanie ze zwłokami.

Sonia jako pierwsza zareagowała na nasz widok. Ucieszyłam się, że wróciła po tym, jak wcześniej niespodziewanie uciekła.

— Komaeda-san?!

— Woah! Co on tutaj robi?! — krzyknął Soda, wyglądając na bardziej przerażonego, niż zdenerwowanego widokiem Nagito.

— Cześć, Soda-kun... Dziękuję, że byłeś ze mną w porządku wcześniej. Dzięki tobie skończyło się na lekkich siniakach. Zdecydowanie myślisz jak Super Licealista.

— Ty...

Zdezorientowana spoglądałam na nich na przemian. Nie pomyślałabym, że Soda i Nidai mogliby zrobić Nagito coś więcej poza związaniem. Poczułam poczucie winy wymieszane ze złością.

— Przyszliście w dobrym momencie — wtrąciła Sonia, zmieniając temat. Najwyraźniej także zauważyła, że zrobiło się nieprzyjemnie. — Odkryłam coś bardzo strasznego!

— U-um... nie tylko to... — dodała Mikan, wychodząc zza pleców Soni. — Wierzę, że to nic w porównaniu z Sonią, ale jest coś, co zauważyłam.

— To świetnie. Wygląda na to, że śledztwo dociera do punktu kulminacyjnego — odparł dziwnie zadowolony Nagito.

— W porządku, zacznij pierwsza Tsumiki. Co odkryłaś? — zapytałam spokojnie.

Wolałam, aby opowiedziała co znalazła, zanim postanowiłaby uciec z płaczem.

— C-cóż... w porównaniu z innymi to, co chcę powiedzieć nie jest tak ważne, w-więc proszę... nie napawaj się nadzieją i nie bądź rozczarowana.

— Rozumiem, bez obaw. Po prostu to powiedz.

— Um... Kiedy próbowałam jak najlepiej zrobić autopsję, udało mi się dowiedzieć, że Koizumi-san została zabita uderzeniem w głowę, prawdopodobnie od tyłu, jednym uderzeniem. Patrząc na bliznę... bronią zdecydowanie jest metalowy kij — opowiedziała, a z każdym kolejnym słowem coraz więcej łez zbierało się w jej oczach. — Ale każda ciemna chmura ma swoją srebrną linię, jak mawiają. Ugh... wygląda na to, że Koizumi-san nie cierpiała.

— Chcesz powiedzieć, że ten jeden cios był śmiertelny?

— Tak, nie ma wątpliwości, że jej śmierć była natychmiastowa.

Przechyliłam w zamyśleniu głowę, uznając tę informację za bardzo ciekawą. Oznaczało to, że Mahiru nie doczołgała się do drzwi próbując uciec. Ktoś ją zabił, a następnie ułożył tak, aby wyglądało to jak sytuacja w grze. Tak jak podejrzewałam, zabójcą musiała być osoba, która znała motyw. Do tego, tylko osoba silna i wprawiona potrafiłaby jednym uderzeniem kogoś zamordować. Nikt niższy od Mahiru nie dokonałby tego, a to wykluczałoby Kuzuryu jako jej zabójce.

— Jest jeszcze coś, czego się dowiedziałam — zaczęła Tsumiki, po czym nagle krzyknęła, wprawiając mnie o ból uszu. — Ach, przepraszam, że zaczęłam sama mówić!

— Po prostu mów — westchnęłam ciężko.

— Podczas autopsji Koizumi-san, znalazłam to w jej kieszeni. — Podała mi niewielki zakrwawiony kawałek kartki.

Nie znałam stylu pisma, ale na szczęście adresat wiadomości się podpisał.

,,Wygląda na to, że ktoś chce przeszkodzić w naszym spotkaniu. Zachowajmy to w sekrecie i spotkajmy się o 14.30 w domku na plaży. Póki co, spróbujmy zobaczyć się z pozostałymi. Byłoby źle, gdyby inni zaczęli nas podejrzewać bez powodu. Hiyoko Saionji''.

— Jeżeli ten list jest prawdziwy, oznaczałoby to, że Saionji-san spotkała się z Koizumi — dodała Tsumiki.

— Do tego czas śmierci Koizumi był około 15.00, a one spotkały się trzydzieści minut wcześniej.

— Jeżeli to połączymy... Och, zaczyna mi się wszystko mieszać!

Pokiwałam w zamyśleniu głową, decydując się zabrać kartkę ze sobą. Widząc taki dowód, Hiyoko nie mogła więcej zaprzeczać, że w ostatnim czasie w ogóle się z Mahiru nie widziała.

— Dzięki za tę informację, Tsumiki. Dobra robota — pochwaliłam ją, oddalając się, aby nie być świadkiem wybuchu jej płaczu.

Podeszłam jak najszybciej do Soni, aby nie kazać jej dłużej czekać.

— A co tobie udało się odkryć?

— Pamiętasz maskę, którą znaleźliśmy przy ciele Koizumi-san?

— Oczywiście, jak mogłabym zapomnieć — odburknęłam, krzyżując ramiona na piersi.

Gdybym się tylko odrobinę przesunęła w bok, mogłabym ponownie ujrzeć tę maskę.

— Zabójca nie użył jej, żeby zakryć swoją twarz! To Iskrząca Sprawiedliwość! Iskrząca Sprawiedliwość to seryjny morderca, który jest samozwańczym sprzymierzeńcem sprawiedliwości, którego imię wprawia ludzkość w drżenie — wyjaśniła. Gdyby nie jej śmiertelnie poważny ton, uznałabym jej słowa za żart. — Nosi maskę bohatera cały czas. Jest seryjnym zabójcą, który zabija tylko innych przestępców.

— Jeżeli to prawda, chcesz powiedzieć, że to ten seryjny zabójca jest mordercą Koizumi? — wtrąciła Peko.

— Co oznacza, że seryjny zabójca ukrywa się wśród nas? Jestem pewien, że widziałem taki zwrot akcji w jakieś grze — dodał od siebie Nagito.

— Dajcie spokój, nie bądźcie śmieszni! Na pewno nie ma wśród nas seryjnego mordercy. Co najwyżej, zabójca się na nim po prostu wzorował — odparłam, z miejsca odrzucając teorię o seryjnym mordercy ukrywającym się na wyspie. — Przyszłam tutaj z twojego powodu — zwróciłam się do Nagito. — Powiedz w końcu, czy dowiedziałeś się, do kogo należą te ślady stóp na plaży?

— Po wysłuchaniu tego, co każdy miał do powiedzenia na lotnisku, poszedłem w pewne miejsce. Cóż, choć dokładniej mówiąc zakradłem się... do każdego z domków.

— Co zrobiłeś?!

— Powiedziałem Monokumie, że jest mi to potrzebne w śledztwie, więc mnie wpuścił — odpowiedział spokojnie, niewzruszony moją reakcją.

Zakryłam dłonią oczy, kręcąc niezadowolona głową. Nie wiedziałam, na kogo byłam bardziej wściekła. Zauważyłam już dawno, że Monokuma miał za nic naszą prywatność, ale w życiu nie spodziewałabym się, że zgodziłby się zrobić coś takiego. Jeszcze dał na to zgodę Nagito, po którym można było się wszystkiego spodziewać.

— Bez obaw, wytłumaczę ci, dlaczego to zrobiłem — zapewnił, idąc ku wyjściu z domku. Kucnął przy śladach na piasku i zaczął rozkładać papiery, które trzymał. — Chodź zobaczyć, Aiko-chan. Napracowałem się, żeby zdobyć to wszystko.

Przewróciłam oczami, po chwili wahania podchodząc do niego nadąsana. Wtedy zobaczyłam mnóstwo kartek, na których zostały narysowane ślady butów, a nad nimi widniały imiona ich właścicieli.

— Zakradłeś się do domków, aby przerysować odciski butów nas wszystkich? — bardziej stwierdziłam, niż spytałam.

— Dokładnie. Chciałem zdobyć odciski stopy każdego z nas, ale niestety Kuzuryu-kun nie wpuścił mnie do siebie, więc nie mogłem ich skompletować. Cóż, w każdym razie nie jest to takie ważne. Te ślady na pewno należą do tej osoby.

— Czyli do kogo? — zapytałam, czując dreszczyk zniecierpliwienia.

— Należą do Hiyoko Saionji. Jeżeli mam być szczery, wezwałem ją na lotnisko, aby wywabić z domku. Gdyby z niego nie wyszła, nie mógłbym się tam zakraść. Ale zdecydowanie się opłacało — odparł zadowolony z siebie. — Dodatkowo, nie żebym dużo szukał, ale znalazłem coś bardzo interesującego w jej domku.

— Co takiego? — mruknęłam zrezygnowana, starając się nie myśleć o tym, że mógł grzebać także w moich rzeczach.

Wtedy wyjął z kieszeni paczkę kolorowych żelek.

— Znalazłem dużo tych słodyczy w jej pokoju. Te żelki są w czterech różnych smakach: truskawka, melon, winogrona i pomarańcza. Wygląda na to, że ma je z supermarketu. Chyba naprawdę lubi ten rodzaj żelek... jest ich naprawdę dużo, ale ona posiada tylko te — wywnioskował, co na moje oko nie było jakąś bardzo ważną informacją. Chociaż ogólnie to, co dotyczyło Hiyoko mało mnie obchodziło. — Ludzie czasami tacy są. Lubią jeść jedną i tą samą markę, nawet jeżeli są to tylko czipsy.

— I co w związku z tym?

— Nie wiem, czy to ma jakiś związek ze sprawą, ale pomyślałem, że powiem ci o tym na wszelki wypadek.

Westchnęłam ciężko, wiedząc doskonale, że przy kimś takim jak Komaeda nie było mowy o przypadku. Te żelki musiały mieć ogromny związek ze sprawą niezależnie od tego, jak absurdalnie to brzmiało.

Nagle rozbrzmiał dźwięk oznaczający kolejne obwieszczenie Monokumy, co oznaczało w tym wypadku tylko jedno - skończył nam się czas.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz