sobota, 29 grudnia 2018

Rozdział 19 ~ Druga wyspa










Mimo że widziałam egzekucje Hanamury na własne oczy, to jednak mój mózg nie potrafił do informacji przyjąć, że on już nie żył. To jak szybko gasło ludzkie życie było... przerażające.

Miałam ochotę się rozpłakać, chociaż kompletnie nie wiedziałam dlaczego.

Nie zwracałam uwagi na radosne okrzyki Monokumy ani lament Usami, jak i co poniektórych wśród nas.

Zastanawiałam się, czego chciałam bardziej; wyjść stamtąd czy rozerwać na strzępy te przebrzydłą maskotkę.

-D-Dlaczego... Dlaczego robisz tak okrutne rzeczy? - zapytała Sonia. Z jej policzków spływały niewielkie krople łez.

- Och? Nie dowiedziałaś się w podstawówce, że kiedy uczeń robi coś złego, to nauczyciel musi wymierzyć mu karę przed całą klasą. Wtedy dopiero myśli się o tym, jakie to niewłaściwe. To samo dotyczy morderstwa - odpowiedział jej radośnie niedźwiedź.

- Jesteś jedynym, który zmusił go do tego! - wytknęła mu ze złością Mahiru.

- Ugh... Jak okrutnie... To zbyt okrutne! - zawodziła Tsumiki, zakrywając dłońmi oczy, z których płynął niepowstrzymany strumień łez.

Im dłużej przyglądałam się widocznym emocją innych, tym bardziej, z każdą chwilą, czułam się coraz bardziej pusta.

- Cóż, nie mogę w niczym pomóc. Zasady to zasady, a to są zabójcze zasady - zachichotał Monokuma.

- Zasady? Co do... To ty jesteś jedynym, który złamał zasady! - zaoponował gwałtownie Hinata.

- Huh? Nie mogę pozwolić na takie krzyczenie. Co masz na myśli? - Poczułam się troszeńkę lepiej, kiedy maskotce humor podupadł.

- Kiedy wspominałeś o naszej motywacji... Czy nie obiecałeś nam również czegoś?!

Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody, kiedy tylko uświadomiłam sobie, o czym Hajime mówił.

- Racja. Powiedziałeś, że jak zaczniemy się nawzajem zabijać, to zwrócisz nam nasze wspomnienia. Dlaczego więc nie powiedziałeś Hanamurze o jego mamie oraz o restauracji? Miał prawo to wiedzieć! Chociażby przed... - urwałam, kiedy głos zaczął mi się łamać.

Nie próbowałam dokańczać ani podejmować się tego na nowo. Monokuma na pewno wiedział, co miałam na myśli.

- Właśnie! My również powinniśmy o wszystkim wiedzieć! - wtrącił Kuzuryu. - Hej! Powiedz nam o tym natychmiast! O co ci chodziło, kiedy wspominałeś o naszych ,,szkolnych wspomnieniach''?

- Och, tak, obiecałem, że zwrócę wam wasze wspomnienia, gdy zabijanie się rozpocznie...

- Ech? Zrobisz to? Ale... Jeśli powiesz im o... - zaczęła Monomi, pocąc się na całym ciele.

- Ale nigdy nie powiedziałem, że zrobię to od razu - zachichotał Monokuma, zadowolony z siebie.

- Grasz nieczysto! - wytknęła mu Akane.

- Oczywiście dotrzymam swojej obietnicy i pewnego dnia zwrócę wam wspomnienia, ale... nie wiadomo kiedy to ,,pewnego'' nadejdzie. Buahahahahaha! - po tym jak wybuchnął, niecodziennym jak na niego, śmiechem odszedł.

-U-Um... Przepraszam was! Jest coś, co muszę zrobić! - pisnęła z paniką Monomi i również zniknęła.

-C-Co do diabła?! - wydukał płaczliwym głosem Soda.

- To nie fair! Oni uciekli! - krzyknęła z desperacją Mioda.

Nie obchodziło mnie, że nic nie zostało nam wyjaśnione. Czułam, że w zasadzie wszystko staje mi się obojętne. Jedyne co chciałam, to móc w końcu odejść z tego okropnego pomieszczenia. Nie miałam ochoty nikogo oglądać, a zwłaszcza moich towarzyszy tej okropnej niedoli.

- Monokuma trzyma nas przecież w garści! Hanamura... ty idioto! - Mahiru mówiła bardziej do siebie, niż do nas.

Chyba po prostu potrzebowała wyrzucić nagromadzone emocje, nie potrafiąc zachować swoich myśli dla siebie.

- Takie zakończenie jest pełne rozpaczy... To naprawdę tragiczna rozpacz... Ale wciąż, w takich chwilach, wy jako symbole nadziei musicie zrobić wszystko, co w waszej mocy! - odezwał się Nagito, co sprawiło, że natychmiast ciśnienie mi podskoczyło.

Zresztą, nie tylko mnie.

- Ty... Dlaczego się uśmiechasz? - warknęła Akane.

- Jak możesz uśmiechać się w takiej sytuacji? Jesteś straszny! - krzyknęła z paniką Ibuki.

- Spokojnie... jest mi tak samo smutno jak wam. Nie mówiłem wam? Kocham was wszystkich tutaj. Wy, Superlicealiści, których inspiracje mają nadzieję... i ich wspaniałe talenty. Nie mogę się cieszyć tym, że utraciliśmy tak utalentowaną osobę.

- Przestań wygadywać takie głupoty albo cię, kurwa, zabije! - zagroził Komaedzie Kuzuryu.

- Pewnie! Zabij mnie, kiedy tylko będziesz chciał! - odpowiedział mu blondyn z uśmiechem, co sprawiło, że wszystkich nas zatkało. Mnie dodatkowo zaniepokoiło to, że jego oczy znowu wyglądały tak samo, jak wtedy, kiedy powiedział, że to on jest winny. - Jeśli mnie nienawidzisz, to nie przeszkadza mi, że mnie zabijesz! Jeśli z tego może narodzić się nadzieja absolutna...

Zacisnęłam usta w wąską kreskę, a w następnej chwili uderzyłam Nagito z otwartej dłoni w tył głowy, co bardzo go zaskoczyło.

- Możesz nie szanować siebie i innych, ale swoją matkę musisz, więc nie gadaj takich rzeczy, bo w ten sposób okazujesz jej pogardę, że podarowała ci życie - wycedziłam chłodno, w ogóle nie zastanawiając się nad wypowiadanymi słowami. Gdy jednak już padły, poczułam względem nich coś... dziwnego. Westchnęłam ciężko. - Jak chcecie sobie debatować to śmiało, ale pozwólcie, że ja was opuszczę. Nie zamierzam przebywać w tym miejscu dłużej, niż muszę i mam nadzieję, że już nigdy tutaj nie wrócę - dodałam, odwracając się na pięcie i ruszając w tą samą stronę, z której przyszliśmy.

Nikt mnie nie powstrzymywał, a nawet gdyby próbował, to i tak bym się nie zatrzymała ani nie wróciła.

Miałam wrażenie, że cała ta rozprawa trwała kilkanaście godzin. Chociaż tylko rozmawialiśmy, to czułam się niezwykle zmordowana oraz zmęczona.

Kiedy udało mi się wydostać na zewnątrz wiedziałam, że nie było najmniejszej szansy, abym szybko zasnęła. Spojrzałam w górę, licząc chyba że to poprawiłoby mi humor.

Nocne niebo było wypełnione gwiazdami, które wyglądały, jakby miały mi zaraz wpaść w ręce niczym płatki śnieżnobiałego śniegu. Wyglądało to wspaniale, co dawało abstrakcyjny wręcz kontrast względem tego, co zobaczyłam nie tak dawno.

Z tym niebem... mogę pójść wszędzie.

Ta myśl przeszła po jakimś czasie przez mój umysł z jakiegoś powodu. Może dlatego, że czułam, że jest ważnym dla mnie elementem? W końcu tak naprawdę tylko ono łączyło mnie z przeszłością, zwykłą codziennością dawnego życia.

Dlatego... będę mogła wrócić do domu. Tak, zgadza się... Z pewnością zamierzam wrócić do domu.

Wtedy to nastąpiło. Kiedy stałam tak wpatrując się w nocne niebo, poczułam dziwną zbieżność uczuć, a potem...

Gdy wciąż patrzyłam w górę, poczułam, jak całe moje ciało zesztywniało razem z tymi odczuciami.

Czy to... Czy ktoś mnie obserwuje?

Obejrzałam się za siebie, ale nikogo nie dostrzegłam. Zmarszczyłam brwi będąc pewną czyjeś obecności.

Coś jednak ważniejszego zwróciło moją uwagę. Nie zauważyłam, że znajdowałam się blisko bomby, w kształcie głowy misia. Spojrzałam na nią, kiedy wydała dźwięk podobny do pisku, zaczynając się kręcić. Części przesuwały się na inne miejsca, co wyglądało trochę tak, jakby bomba chciała się zawinąć niczym prezent świąteczny. Kiedy w końcu zaniechała wszelkiego ruchu wyglądała dokładnie tak samo, ale liczby na niej się zmieniły.

Wciąż nie rozumiałam co to znaczy, ale wolałam wrócić już do swojego domku, aby dłużej nie katować swojego ciała, które zaczęło dawać mi się we znaki.



* * *



Zeszłej nocy zginęły dwie osoby - Togami i Hanamura.

Kiedy zeszła ze mnie cała adrenalina, dopiero wtedy poczułam, co to znaczy być naprawdę głodną, zmęczoną i niewyspaną. Zwłaszcza, że wymęczyłam samą siebie jeszcze przed nadejściem tych ,,niespodziewanych wydarzeń''.

Mimo to nie wyszłam ze swojego domku, aby pójść do hotelowej restauracji coś zjeść. Nie zamierzałam się z nikim widywać w najbliższym czasie. Do tego byłam pewna, że dobra atmosfera by tam nie panowała. Biorąc jednak pod uwagę to, co stało się wczoraj... raczej należałoby się tego spodziewać.

W końcu zginęły dwie osoby; Byakuya, który został zamordowany oraz Hanamura, co...

Zmarszczyłam brwi.

Który co? Togami był naszym liderem, czy to się wszystkim podobało czy nie. Nie chciał niczyjej śmierci i aby tego dokonać poświęcił własne życie, które stracił przez Teruteru. Pewnie wszyscy uważają, że Hanamura nie zasłużył na swój los, jednak... Czy aby sam sobie go nie zgotował?

(dop. aut. Kucharz, który sam sobie zgotował swój los... Ach, Agusia i jej czarny humor.)

Może i miał moralnie dobre cele, ale posłużył się nimi tak naprawdę jako wymówkami. Gdyby zależałoby mu na tym, aby Komaeda nikogo nie zabił, to po prostu by nas wszystkich ostrzegł. Wypatrzył sobie w postępowaniu Nagito okazję do osiągnięcia własnego celu, więc z niego skorzystał. Mówienie, że poświęcił się dla nas byłoby kłamstwem. Przez niego mogliśmy wszyscy zginąć, do czego przecież dążył. Najpierw ze mnie chciał zrobić winną, a potem z Komaedy. Monokuma jest złem wcielonym, ale to nie znaczy, że nie możemy stać się tacy jak on. Ludzie od zawsze mieli słabość do popełniania złych, zakazanych rzeczy.

Dojście do własnych wniosków nie podniosło mnie zbytnio na duchu, ale pomogło uzyskać większą stabilność. W końcu miałam pewność, co do tego, co myślałam o całym zajściu, a to wiele zmieniało.

Nagle zaburczało mi w brzuchu.

Szkoda, że i na tę kwestię to nie podziałało.

Opadłam ciężko na materac zastanawiając się, o której w restauracji powinno być już pusto, abym mogła się tam udać i coś zjeść.

Podskoczyłam zaskoczona, gdy usłyszałam, że ktoś puka do moich drzwi. Kompletnie się tego nie spodziewałam, więc przez pierwsze kilka sekund nawet nie drgnęłam. W końcu jednak zwlokłam się z łóżka, aby sprawdzić kto to.

Miałam nadzieję, że nie był to Komaeda, bo chyba bym go w morzu utopiła, gdyby próbował udawać, że wszystko gra i że nic się nie stało.

Odrzuciłam pomysł z Monokumą, gdyż maskotka nigdy nie uprzedzała o swoim przybyciu.

A przynajmniej nie w tak kulturalny sposób...

Dopadły mnie tysiące wątpliwości, kiedy tylko chciałam złapać za klamkę. Odrzuciłam je wszystkie, nie martwiąc się tym, że to mógł być kolejny potencjalny morderca.

Bez paranoi, Aiko. Musisz po prostu lepiej się ludziom przyglądać.

Kiwnęłam zdecydowanie głową i otworzyłam przejście, zza którym wyłonił się Hinata.

Otwierałam usta, aby zapytać się o cel jego wizyty, kiedy dostrzegłam, że trzymał w dłoniach metalową tackę, na której było jedzenie.

Zamrugałam zdziwiona patrząc raz na Hajime, a raz na to, co mi przyniósł.

Doszłam jednak szybko do siebie.

- O co chodzi? - zapytałam z lekką nutką podejrzliwości, której nawet nie starałam się ukryć.

- Nie przyszłaś na śniadanie, przez co wszyscy się martwiliśmy.

- Wszyscy? - powtórzyłam, wyraźnie w to wątpiąc. Hinata nie musiał nic odpowiadać; jego mina mówiła wystarczająco. - Każdy przyszedł na śniadanie?

- Tylko Kuzuryu i Komaeda się nie pojawili.

- Im też ktoś poszedł zanieść jedzenie? - spytałam ironicznie, gdyż spodziewałam się odpowiedzi na to pytanie.

- Pekoyama poszła do Kuzuryu, a Komaeda...

- Na niego nakichaliście, prawda? - bardziej stwierdziłam, niż spytałam. Hinata przybrał zakłopotany wyraz twarzy. Nie chciałam go wprawiać w taki stan, więc niemalże od razu dodałam: - To było do przewidzenia, zwłaszcza po tym co wczoraj powiedział. Zapewne jak będzie głodny, to sobie coś skołuje. W końcu nie jest dzieckiem - powiedziałam głównie po to, żeby pocieszy bruneta. Wróciłam wzrokiem do tacki, która odbijała w moją stronę promienie słoneczne. - Mogę?

- Co? Ach, tak, proszę. - Przekazał przedmiot do moich rąk.

O mało nogi się pode mną nie ugięły, kiedy zobaczyłam te wszystkie pyszności. Co prawda większość to były same owoce, te zwykłe jak i morza, ale wyglądały niesamowicie atrakcyjnie, zwłaszcza dla człowieka, który nic nie jadł od dłuższego czasu.

Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do bruneta.

- Wielkie dzięki, naprawdę - podziękowałam szczerze.

Mimo że pewnie zmusili cię do tego.

Dodałam w myślach, ale oczywiście nie dałam po sobie poznać, że cokolwiek zmieniło się w mojej postawie.

- Skoro nie było cię w restauracji to pewnie nie wiesz, że jedna z Monobestii zniknęła.

- Co? Masz na myśl te mechaniczne zwierzaki, co pilnują bram, przy niektórych mostach?

- Monokuma tak powiedział, a Monomi potwierdziła. Podobno możemy teraz się dostać na inną wyspę.

- Naprawdę? Sprawdziliście czy to prawda?

- Inni już tam poszli...

- A ty tracisz czas ze mną. Rozumiem, rozumiem - przerwałam mu, machając z lekceważeniem dłonią. - Chodźmy więc to sprawdzić - dodałam, zabierając ze srebrnej tacy dwie pomarańczę i odkładając ją na drewniany stolik w moim domku.

- Jesteś pewna, że chcesz tam iść od razu? - zapytał z zakłopotaniem, jakby nie spodziewał się z mojej strony takiej reakcji.

- Yhm. Jestem za bardzo ciekawa, aby spokojnie usiąść i zjeść - odpowiedziałam i wyszłam na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi.

Dobrze wiedzieliśmy, gdzie się udać. Po niezbyt długiej drodze Hajime opowiedział mi, jak minął mu ranek w restauracji. W zasadzie to nic takiego mnie nie ominęło. Poza tym, że Hiyoko się rozpłakała...

Dobra, żeby nie wyjść na sadystkę lepiej będę sobie wmawiać, że wcale nie żałuję, że tego nie widziałam.

Gdy tylko minęliśmy bramę z numerem jeden, zaraz napotkaliśmy na tę z dwójkę, przed który nie stała żadna Monobestia.

Wychodziło więc na to, że żadna z maskotek nie posunęła się do kłamstwa. Przynajmniej tym razem.

Do tego mogliśmy przemieszczać się po większym terenie, co miało swoje plusy, jak i minusy.

Kiedy przeszliśmy przez cały most, ukazało nam się całkowicie nowe miejsce z zupełnie niewidzianymi dotąd budynkami.

- A więc to jest ta nowa wyspa... - mruknął pod nosem Hinata. - Atmosfera wydaje się inna w porównaniu do tej, gdzie jest hotel.

- Cóż, muszę się z tobą zgodzić... Może to dlatego, że wygląda to na żywsze miejsce.

Rozejrzałam się z zachłannością, po czym sięgnęłam dłonią do kieszeni, aby wyciągnąć z niej identyfikator uczniowski. Sprawdziłam mapę i było dokładnie tak jak myślałam - została zaktualizowana.

- Mamy do wyboru ruiny, jadłodajnie, dom na plaży, aptekę bądź bibliotekę - wymieniłam wszystkie pozycje, jakie znajdowały się tej wyspie. - Najbliżej mamy do tych dwóch ostatnich pozycji, więc może one? To znaczy... Ja tam na pewno teraz pójdę, a ty oczywiście rób jak chcesz - poprawiłam się pośpiesznie.

Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do towarzystwa Komaedy i tego, że on i tak szedł tam gdzie chciałam.

Uświadomiłam sobie, przez co poczułam lekki smak goryczy. Odsunęłam więc od siebie tę myśl od razu.

-N-Nie ma problemu. Jak już razem tutaj przyszliśmy...

- Więc... - pomasowałam z zakłopotaniem swój kark - bliżej jest apteka, ale jestem pewna, że Tsumiki już się do niej dobrała.

- Mimo to chyba możemy pójść sprawdzić.

- Jak chcesz, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam - uprzedziłam, unosząc ręce w geście kapitulacji.

Budynek, w którym znajdowała się apteka był dość... specyficzny. Gdyby nie wielki czerwony szyld z napisem ,,pharmancy'', to nie pomyślałabym, że to takie właśnie miejsce, gdyż wyglądem bardziej pasowało na jakieś mniejsze centrum handlowe albo kino.

W środku jednak prezentowało się zupełnie inaczej. W pierwszy momencie poczułam się, jakbym weszła do statku kosmicznego albo równie unowocześnionego oraz odrealnionego miejsca. Trzymałam się jednak głównie tej wersji z promem. Nieskazitelna jasność aż biła po oczach, a niekończące się półki wypełnione od podłogi aż po sufit różnymi lekarstwami robiły dość spore wrażenie.

Tylko standardowy żółty monitor oraz kamery psuły efekt.

Oczywiście musiałam mieć też racje - Mikan stała w pobliżu, oglądając cały pokój. Kiedy usłyszałam jak mamrocze pod nosem miałam ochotę wyjść natychmiast, ale Hinata musiał nas zdradzić i spytać się, co się dzieje.

- Ach, p-przepraszam... to z podekscytowania. Hah, cieszę się, że ktoś rozmawia ze mną w taki sposób. Wcześniej... ludzie albo mnie nienawidzili, albo mieli mdłości przeze mnie - odpowiedziała Tsumiki z lekkim uśmiechem.

Kurcze, wiem jaka jest Tsumiki, ale takie reakcje na nią są o wiele przesadzone.

- Co ważniejsze... to jest apteka? Wygląda całkiem przestronnie - odezwał się po chwili Hajime.

Pokręciłam nieznacznie głową.

Jednak nie tylko ja mam problem z pocieszaniem innych.

- Um... Z tymi wszystkimi materiałami medycznymi, jestem pewna, że możemy poradzić sobie z większością chorób albo urazów. Heh... Jeśli nie będziesz się czuć dobrze, to daj mi znać. Dam ci dużo zastrzyków. Mnóstwo, mnóstwo zastrzyków.

Spojrzeliśmy po sobie z Hajime. Żadne z nas nie miało wątpliwości, że zabrzmiało to przerażająco.

- Będziemy o tym pamiętać, dzięki - odpowiedziałam, uśmiechając się z wymuszeniem i jednocześnie szturchając nieznacznie bruneta, aby dać mu znać do jak najszybszej ewakuacji. - Nie wiem jak ty, ale ja jak będę potrzebowała zastrzyku, to sama sobie go zrobię - powiedziałam do Hinaty, kiedy udało nam się wyjść na zewnątrz.

- Oby robienie zastrzyków nie było tutaj konieczne.

- Będę trzymała za to kciuki. Póki co, może chodźmy do biblioteki. Tam na pewno znajdziemy coś ciekawego.

- Skąd to wiesz?

- Takie mam przeczucie - odpowiedziałam, idąc dalej wzdłuż drogi.

Budynek biblioteki rozmiarami był podobny do hotelu Mirai, w którym dotychczas spędzaliśmy najczęściej i najregularniej czas. Wyglądał bardzo imponująco, niczym jakiś większy i ważniejszy księgozbiór. Poczułam dreszczyk podekscytowanie, kiedy przeszliśmy przez duże, mosiężne i drewniane drzwi.

Wnętrze jednak prezentowało się jeszcze lepiej, o ile zignorować piedestały i popiersia przedstawiające Monokume. Spojrzałam w górę, gdzie ciągnęły się trzy piętra pełne mnóstwa książek. Wiedziałam, że to miejsce stanie się jednym z moich ulubionych.

Uśmiechnęłam się lekko, kiedy dostrzegłam w głębi biblioteki Peko oraz Sonie. Zdecydowałam się podejść do tej pierwszej. Gdy ruszyłam przed siebie, poczułam, że nadepnęłam na coś ciężkiego. Pochyliłam głowę w dół i dostrzegłam zniszczone fragmenty statuy... Monomi.

Nie, chwila, to Usami, zanim jeszcze Monokuma ją zwojował. To takie przykre...

Zignorowałam nieprzyjemne uczucie, jakie zaczęło się rozlewać po moim wnętrzu i przybliżyłam się do Peko.

- Cześć... Odkryłaś coś ciekawego?

- Niestety nie. Może i jest to ogromna biblioteka, ale nie ma tutaj żadnych innych ludzi. Tak jak myślałam, ta wyspa musi być również niezamieszkana.

- To chyba dobrze. Myślą, że jakby byli tu jacyś ludzie, to raczej nie po to, aby nam pomóc.

- Jestem nieco zaskoczona! - usłyszałam krzyk Sonii. - Nigdy nie spodziewałam się znaleźć tak wspaniałego obiektu. To konkuruje nawet z narodową biblioteką mojego ojczystego kraju.

- Ale czy to nie jest dziwne? Mam na myśli, czy kurort potrzebuje takiej biblioteki? - zapytał Hajime.

- Masz racje, ale raczej nie jest to coś, co może nam w jakikolwiek sposób przeszkadzać - odparłam, opierając się o pobliski drewniany stół.

- Właśnie. Gorzej, że żadnych ludzi również tutaj nie ma - dodała Pekoyama.

- Tadaaaa! Monomi tutaj jest! Czytam książkę! - Podskoczyłam, kiedy usłyszałam wesołe nawoływanie po swojej prawej stronie. - Ach, skoro tutaj przyszliście, chcielibyście, abym wytłumaczyła wam funkcję tej biblioteki? - Żadne z nas jej nie odpowiedziało, wykrzywiając mniej lub bardziej twarz w swego rodzaju grymasie. - Wasze twarze wyraźnie mówią, że jestem uciążliwa, ponieważ byłam bardziej energiczna niż zwykle... Czuję się teraz jeszcze bardziej pustą...

- W każdym razie, co chciałaś nam wyjaśnić? - zapytałam, chcąc zmienić temat, aby jakoś odwrócić jej uwagę.

- Cóż, jesteście w zasadzie uczniami, prawda? Myślałam, że będziecie potrzebować miejsca, aby odrabiać swoją pracę domową, więc przygotowałam tę bibliotekę! - odpowiedziała, zadowolona z siebie, Monomi.

- Ty przygotowałaś tę bibliotekę? - spytała Sonia nieco nie dowierzając.

- Hehe, każdy może się dogadać i uczyć razem. Obowiązkiem uczniów jest nauka - odparła Monomi.

- Przestań mówić do nas, jakbyś była naszym nauczycielem - skwitował jej słowa Hajime, na co prychnęłam, ledwo powstrzymując się od głośniejszego śmiechu.

Zwłaszcza, że jej mina wyrażała wielkie królicze oburzenie.

- Ale ja jestem waszą nauczycielką!

- Mącisz w głowie jeszcze bardziej niż Monokuma. Kim tak naprawdę jesteś? Jaki jest twój cel?

-P-Prawdziwa tożsamość... Teraz to głupie... - wyjąkała ze łzami w oczach Monomi. -Ż-Żegnajcie - dodała, po czym zniknęła.

- Mogłeś zaczekaj z tymi pytaniami, a może powiedziałaby nam coś więcej - skarciłam bruneta, ale mówiąc przy tym bardzo neutralnym tonem. - Poza tym, wiesz, nikt na tej wyspie nie może bardziej mącić niż Monokuma.

- Ucieka za każdym razem, gdy sytuacja staje się dla niej niewygodna. To jest bardzo podejrzane.

- Nie mogę uwierzyć w to, że ona przygotowała ten wielki obiekt - dodała Sonia ze sztucznym uśmiechem.

- Tak, prawdopodobnie kłamała - zgodził się z nią Hajime.

Mina mi sposępniała, ale niczego nie powiedziałam. Nie zamierzałam się z nimi kłócić ani wygłaszać swoich poglądów, gdyż wiedziałam, że nie powinno się o nich mówić, dopóki ktoś sam o nie nie spytał.

Chwila... skąd mam te pewność?

- Zgodnie z broszurą tej wyspy, wiele ich gości było bogatych i zatrzymywali się nawet do kilku tygodni... to wszystko, to prawdopodobnie rzeczy, które tu przekazali.

- Czekaj, o jakiej broszurze mówisz? - spytałam.

- Znalazłam ją tutaj w bibliotece. Chcecie spojrzeć? - Sonia położyła na stole broszurę wyspy, na której okładce znajdował się ten sam pomnik, który później stał się Monobestiami.

-C-Co to za język? Niczego z tego nie rozumiem... - odparł Hajime, przyglądając się przedmiotowi z taką samą uwagą jak ja.

- Mogę to dla was przeczytać - zaproponowała Sonia.

- Potrafisz to przeczytać?

- Mhm, mogę czytać i pisać w trzydziestu językach. To obowiązek rodziny królewskiej - odpowiedziała mu z miłym uśmiechem.

Westchnęłam ciężko.

- A obowiązkiem całej reszty jest chociażby znać angielski. - Poklepałam chłopaka po ramieniu. - Pisze tutaj, że Wyspa Jabberwock to mała wyspa na Pacyfiku, znana jako raj wiecznego lata... To dokładnie to, o czym mówił nam wcześniej Togami. Ech, składa się ona z małej, centralnej wyspy otoczonej pięcioma innymi wyspami. Zewnętrzne zostały opracowane jako ośrodki wypoczynkowe, a na centralnej wyspie znajduje się duży budynek administracyjny. Czyli dokładnie tam, gdzie znajdowała się statua, a obecnie jest ta dziwna bomba - dokończyłam, jednak jeszcze coś przykuło mój wzrok. - Według tego przewodnika, jedynym wyjściem, aby podróżować między wyspami była... łódź. Podczas, gdy mnóstwo ludzi chciało wybudować mosty, krytycy martwili się ich wpływem na środowisko, więc żaden z nich nie został zbudowany.

-C-Co to ma znaczyć? Zatem... Jak my możemy poruszać się pomiędzy wyspami? - zapytał Hinata głosem, który ociekał zdenerwowaniem.

- Jest możliwość, że to miejsce to sztuczna wyspa, tak jak Palm Jumeirah - odpowiedziała z zamyśleniem Sonia.

- Palm co? - powtórzył za nią Hajime, wyraźnie domagając się szerszych wyjaśnień.

- Palm Jumeirah jest olbrzymią sztuczną wyspą i miejscem turystycznym położonym w Zatoce Perskiej. Podobnie... i ta wyspa może być nieprawdziwa, a zostać tylko tak zaprojektowaną, aby wyglądać jak Jabberwock Island. To wyjaśniałoby, dlaczego tylko my tutaj jesteśmy, ale przecież wykonanie czegoś takiego jest z lekka niemożliwe. Ten przewodnik pewnie jest stary. Zaprzecza wszystkiemu o aktualnym stanie wyspy - wyjaśniła Sonia.

Przestałam już skreślać rzeczy, które wydawały mi się niemożliwe. Z tą wyspą na pewno jest coś nie tak. Od początku wydawało mi się, że te mosty wyglądają dość nierealnie.

- Aj, aj... Masz bardzo intuicyjne przypuszczenie, że to sztuczna wyspa! - wykrzyknął Monokuma nagle się pojawiając.

- Teraz ty?! - Wykrzywił się z irytacji Hajime.

- Jednakże, ci ludzie są jedynymi, którzy mogli zrobić coś na tak dużą skalę! Wskazówka to... Wiesz, ogromna organizacja, o której rozmawialiście wcześniej. Hmmmm, to prawda, że zasługują oni na bycie nazywanymi okropnymi.

- O kim przez cały czas mówisz? - zapytałam, mimo że wiedziałam, że Monokuma nie odpowie wprost. O ile w ogóle raczy się to zrobić...

- Oooops... To było zwykłe przejęzyczenie. Powinienem to usprawiedliwić przeciekiem w internecie - odpowiedział, po czym odszedł.

- Hej, czekaj! - krzyknął za nim Hinata.

- Czy to możliwe... ta wyspa jest sztuczna? - spytała Sonia.

Wyglądała na naprawdę wystraszoną i przejętą.

-N-Nie ma mowy... Ta broszura... na pewno jest stara - próbował ją uspokoić Hajime.

- Tak, pewnie masz racje... - przytaknęła nieprzekonana.

- Coś czytałaś, zanim przyszliśmy? - spytałam, wskazując na otwartą gazetkę, leżącą niedaleko blondynki.

Naprawdę nie chciałam z nimi się wdawać w większą dyskusje na temat wyspy. Trochę mnie to niepokoiło, gdyż temu uczuciu również towarzyszyło jakieś dziwne wrażenie, które dość dobrze znałam, ale nie potrafiłam go nazwać ani zidentyfikować.

- Uhm, to bardzo interesujące. - Wzięła lekturę bliżej, a jej oczy zaczęły iskrzyć się z podekscytowania. - Najnowszy numer magazynu okultystycznego! Przełamuje tajemnice podziemia i cudów na świecie!

-T-To lekkie zaskoczenie - skomentował Hinata.

- To nie tak, że czytam go często. Sięgnęłam właśnie po niego, ponieważ ma specjalny artykuł o seryjnych mordercach!

To brzmi jeszcze gorzej...

Pomyślałam, ale sama z ciekawością zajrzałam do czasopisma.

- O, pisarz wie, co powinno znaleźć się w takim artykule. Genocide Jack jest nawet tutaj wspomniany - odparłam, przyglądając się reszcie tekstu z zainteresowaniem.

- Hm... ten Genocide Jack czy ktokolwiek... Czuję jakbym wcześniej o niej słyszał - odparł Hajime, który tylko pobieżnie spojrzał na artykuł.

- Genocide Jack jest domniemanym japońskim seryjnym mordercą, który ma reputację nawet wśród zwykłych użytkowników Internetowych. Jest bardzo popularna wśród młodzieży i znana z pisania wiadomości krwią na miejscu zbrodni. Nic dziwnego, że temat z nią związany obił ci się o uszy - odpowiedziałam, krzyżując ramiona na piersi.

- Wydaje się też, że jest uczennicą szkoły średniej albo gimnazjum, gdyż nosi mundurek marynarski. Bądź ostrożny, Hajime - dodała Sonia ze swoim typowym uśmiechem.

Mnóstwo osób chodzi w takim stroju, więc Hinata musiałby popaść w paranoje, aby uważać na każdą dziewczynę tak ubraną. Hm... szkoda, że nie mam czegoś takiego w swojej szafie.

- Ach, ten jest moim ulubionym. - Dziewczyna pokazała na kolejny artykuł. - Sparkling Justice regularnie występuje w ekskluzywnych magazynach. Jest seryjnym mordercą, który nazywa siebie ,,Sojusznikiem Sprawiedliwości''! Nosząc mnóstwo różnych masek superbohaterów, Sparkling Justice jest wspaniałym zabójcą, który zabija tylko przestępców! - opowiedziała nam z entuzjazmem, wykonując skomplikowaną gestykulacje rąk i różowiejąc na policzkach.

-S-Sonia, spokojnie... - powiedział do niej Hinata, nie wiedząc chyba do końca jak zareagować na jej słowa.

- Skoro zabija tylko przestępców, to dziwne, że nazywają go mordercą, a nie bohaterem - odparłam po zastanowieniu.

- Dzięki maskom, które Sparkling Justice nosi, nikt nie wie, jaki ma prawdziwy wiek i płeć. Przede wszystkim ważne jest, aby seryjni mordercy byli tajemniczy! Cóż za specjalista, o tak! - mówiła dalej Sonia, będąc w czymś w rodzaju stanu najwyższego fanatyku.

- Hej, wy. Przez jakiś czas podsłuchiwałam, ale... Dlaczego mówicie o mordercach z takim entuzjazmem? - zapytała Pekoyama, podchodząc do nas z niezbyt przyjazną miną.

- Nie mówiłem w taki sposób - naprostował od razu Hajime.

- Ja mówiłam z typową dla siebie ciekawością gracza. Chociaż przyznaje, że błędem jest odnosić się do tych ludzi jako zwykłych morderców. Oni po prostu mają inny system wartości oraz ich normy różnią się od naszych - odpowiedziałam.

- Dokładnie! Co za cudowna ekscesja! Haaaaah! Jestem tym zaintrygowana! - zgodziła się ze mną Sonia.

To chyba przekroczyło trochę jej granice. Księżniczka, która ma obsesje na punkcie seryjnych morderców? Nie, nic mnie już nie zdziwi.

- Hej, um... Wszyscy idziemy zapoznać się z tymi starożytnymi ruinami. Jeśli możecie przyjść to chodźcie - poinformowała nas Mahiru, nagle pojawiając się przy drzwiach i po swojej deklaracji natychmiast odchodząc.

Chociaż było to nagłe i niespodziewane to nie mieliśmy przecież niczego pilniejszego ani ważniejszego do roboty, do tego ciekawość nas zżerała, więc poszliśmy w kierunku, w którym znajdowały się domniemane ruiny.

Był to ogromny, zniszczony budynek, cały opleciony przez ogromne i wysuszone gałęzie drzew. Coś mnie zakuło i sprawiło, że musiałam się zatrzymać, aby złapać oddech.

Ten... Ten budynek... Czy on nie wygląda jak Akademia Szczytu Nadziei?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz