sobota, 29 grudnia 2018

Rozdział 18 ~ Czas na egzekucję










Osoba, która od samego początku wydawała mi się podejrzana, której nie ufałam i której winy byłam absolutnie pewna. Jedyne co musiałam zrobić, to udowodnić innym, że miałam racje.

- Huh, co?! O czym ty mówisz?! - krzyknął z paniką Teruteru.

-H-Hanamura jest zabójcą? Naprawdę?! - podchwyciła zaraz Mahiru.

-O-O-O czym ty mówisz?! Nie ma mowy, żebym to był ja! - upierał się panicznie.

- Oczywiście moja teoria nie jest pełna, ale sądzę, że gdy będziesz starał się mnie kontrargumentować, to dojdziemy do nowych wniosków.

-K-Kontrargumentować? Ale dlaczego myślisz, że to ja jestem mordercą?!

- Chociażby dlatego, że przenośnej maszynki mógł użyć tylko ktoś obeznany i będący większość czasu w kuchni, a więc to ewidentnie ty.

-T-T-Tylko dlatego myślisz, że jestem zabójcą?! Przecież to absurdalne! To okrutne! Okrutne! Jesteś taka okrutna!

Zmrużyłam groźnie oczy.

Czy on naprawdę myśli, że po przeżyciu tego wszystkiego, jego słowa mnie ruszą w jakikolwiek sposób?

- Ach, Hanamura-kun, taka postawa jest zupełnie do ciebie niepodobna. Jesteś SuperLicealnym Kucharzem i wręcz gotujesz się ze zdenerwowania - wtrącił Nagito.

Wciąż trzymałam względem Komaedy urazę, ale musiałam przyznać, że nieźle do pieklił Teruteru.

-S-Szef... Jestem szefem kuchni... - odparł niewyraźnie Hanamura.

- Jeśli spadniesz w ten sposób do takich oszczerstw, kto będzie wspierać przyszłość kulinarnej sztuki? - ciągnął Komaeda.

Zmarszczył brwi, przyglądając mu się uważnie.

Po czyjej on jest, do cholery, stronie?!

-P-Przyszłość kulinarnej sztuki? - wydukał w szoku kuchcik.

- Tak! Dla przyszłości sztuki kulinarnej, musisz zmierzyć się z tym i walczyć o to bezdyskusyjnie.

Czy on go zachęca do wypierania się z morderstwa? Czy on już do reszty oszalał?!

-T-Tak... Masz rację... Kompletną rację!

- Komaeda... Dlaczego się w to wtrącasz?! - zapytał z irytacją Hajime.

- Załóżmy, że zabójca użył światła i za pomocą drzwi przeciwpożarowych to zamaskował. Bezpiecznie zakradł się do magazynu i przedostał się pod podłogę. Wtedy co? Tam też jest ciemno, więc jak zdołałby dźgnąć Togami'ego? Nie powiesz chyba, że zaświecił światłem na Togami'ego. Plan byłby zniszczony, gdyby to zauważył.

-W-Właśnie! Co na to powiesz?! - poparł Nagito Teruteru.

- Może gdybyś dał mi dokończyć, to bym ci to wyjaśniła - odpowiedziałam, panując na granicy z wściekłością i zirytowaniem.

Nie ma czasu ani sposobności jeszcze się nad tym zastanawiać ani wahać. Trzeba kłuć żelazo póki gorące.

- Zabójca pod podłogą nie musiał używać światła, aby zlokalizować Togami'ego, gdyż, dzięki pomocy Nagito, miał ułatwione zadanie, podane niemalże na tacy. Wystarczyło, że zobaczył świecący się w ciemności nóż, aby zlokalizować położenie Togami'ego.

- Och, tak, to dzięki taśmie świecącej, którą został przymocowanym do stołu! - zgodził się ze mną Nidai. - Co na to odpowiesz, Hanamura?!

-J-Ja... Ja nic nie wiem... Poważnie, nie wiem...

- Zatem czy mogę zadać wam wszystkim pytanie? - wtrącił się ponownie Nagito.

-Z-Znowu ty?! Przestań się wtrącać! - zganiła go Mahiru.

-S-Spokojnie, spokojnie! Powinniśmy być sprawiedliwi i pozwolić każdemu się wypowiedzieć - poparł go Teruteru.

- Jeśli Hanamura-kun jest mordercą, to dlaczego Mioda-san słyszała jego głos dobiegający z korytarza?

- Ona słyszała... głos Hanamury w korytarzu? - zapytała dla pewności Peko.

- Czy to nie znaczy, że Hanamura-kun był podczas awarii w jadalni?

-D-D-Dokładnie! - potwierdził z ożywieniem kuchcik.

- Ale przed awarią Hanamura był w kuchni, więc dlaczego był na korytarzu? - zapytała Mahiru.

-P-Ponieważ awaria była również w kuchni. Trochę spanikowałem i wybiegłem z niej. Oczywiście na korytarzu również było ciemno, więc podążałem za waszymi głosami.

- Hm... trzeba przyznać, że droga z kuchni do jadalni nie jest długa - przyznał Nidai. - Ale...

- To brzmi podejrzanie - dodała Akane.

- Ale Ibuki słyszała głos Hanamury w korytarzu. Ibuki przysięga na jej honor!

- Właśnie. Hanamura-kun był w jadalni, a nie w magazynie, co oznacza, że nie jest zabójcą - odparł Nagito.

- Nie, mylisz się - rzuciłam zimnym głosem.

-D-Dlaczego? - wyszeptał Teruteru. - Dlaczego chcesz o wszystko oskarżyć mnie?! Czyż ciebie również nie było w jadalni podczas awarii?! Jesteś najbardziej podejrzana ze wszystkich!

Zacisnęłam dłonie w pięści tak mocno, że aż zbielały mi kłykcie.

- Przecież nie zarzucam ci niczego bezpodstawnie. Ja tylko...

- Aiko-chan, powinnaś być bardziej pewna siebie. Po prostu kieruj się ku nadziei, w którą wierzysz - przerwał mi Komaeda. - To jest to, Aiko-chan... pokaż więcej swojej nadziei. Czy to wystarczy, aby zniszczyć nadzieje Hanamury?

Najpierw go broni, a potem napuszcza nas na siebie. To najbardziej popieprzona gra, w jakiej brałam udział.

- Pozwól mi zapytać dla pewności. Czy poszedłeś do magazynu przed awarią? - zapytał Nagito Teruteru.

- Oczywiście, że nie!

- Zdecydowanie słyszałam głos Hanamury! - przypomniała Ibuki.

- Może to było nagranie albo coś w tym stylu? - podsunęła Mahiru.

- Nie, to definitywnie był żywy głos!

- Racja, dopóki mamy jej zeznanie faktem jest, że byłem na korytarzu, a potem w jadalni!

- Łżesz jak pies - palnęłam prosto z mostu. - Pozwól mi przypomnieć naszą rozmowę, kiedy spytałam się, gdzie byłeś, skoro nie zastałam ciebie w kuchni tuż przed awarią. Odpowiedziałeś mi, że w toalecie, a wszyscy tutaj obecni dobrze wiedzą, że to nieprawda. To już jeden dowód na to, że kłamiesz. Drugim, że wcale nie byłeś na korytarzu. To żałosne, że trzeba o tym co chwile wspominać, ale czyżbyście zapomnieli, że podłoga w jadalni ma straszne szczeliny? Jaki byłby problem, żebyś się odezwał spod podłogi, ha?

- Alealealealeale?!

- To prawda, Hanamura? - zapytała ze śmiertelną powagą Koizumi.

-P-Poczekajcie moment...

-C-Czy możesz to wyjaśnić?! - wtrąciła płaczliwym głosem Tsumiki.

- POWIEDZIAŁEM POCZEKAJCIE MOMENT! - krzyknął w kompletnej furii Teruteru, na co Mikan jęknęła przeraźliwie, blednąc przy tym. - Czy do was, idioci, nic nie dociera?! Powiedziałem przecież, że byłem na korytarzu podczas awarii!

- Mówiłeś, że skąd pochodzisz? - wtrąciła niezrażona Hiyoko.

- Urodziłem się na zachód od Azbu, raczej na południu Aoyama!

- Hej, wszyscy! Ten gość jest kłamcą!

Teruteru zaczął znowu krzyczeć, ale tak szybko i niewyraźnie, że nie rozumiałam żadnego z wypowiadanych przez niego słów.

- Uspokój się. Jeśli jest tak jak twierdzisz i faktycznie byłeś w jadalni, gdy wróciło światło, to powinieneś wiedzieć, w jakiej pozycji się wtedy Tsumiki znajdowała - odparłam, jednocześnie mając ochotę walnąć się otwartą dłonią w czoło.

Dlaczego od razu tego nie dostrzegłam? Przecież taki zboczeniec na pewno by nie milczał przy takim ,,widowisku''.

-C-Coooo?!

- Naaaaah! Nie przypominajcie mi tego! To zbyt zawstydzające! - krzyknęła z paniką Mikan.

Nie chciałam u niej wywoływać tych traumatycznych wspomnień, ale czasem cel uświęcał środki.

- Nie, to bardzo ważne pytanie - zgodził się ze mną Hajime.

- No to jak, Hanamura? Jesteś zdolny odpowiedzieć na to pytanie? - naciskałam.

- Ech? Ech? Um... Huh? Uhh... To dziwne... To po prostu wyleciało mi z głowy.

- Nie ma mowy, żebyś o tym zapomniał! Zwłaszcza taki zboczeniec jak ty.

Pokiwałam z uznaniem głową.

Mahiru wie co mówi.

-U-Um... Nawet jeśli... - Kuchcik starał się udawać nieprzejętego, ale to wychodziło poza jego możliwości. -K-Komaeda-kun! Powiedz coś!

Prychnęłam z pogardą.

- To nie ma sensu, Hanamura. Może wyjaśnijmy sobie dokładnie wszystko, co? Jeśli dopatrzysz się jakieś nieścisłości albo kłamstwa, wtedy będziesz miał szansę się obronić... sam - zaznaczyłam dobitnie ostatnie słowo, nim przeszłam do wyjaśnień.

Sama potrzebowałam chwili, aby dokładnie ułożyć sobie wszystko w głowię.

Czas to zakończysz i pokazać, że to Hanamura jest mordercą. W końcu nie ma innego wyboru.

Odetchnęłam głęboko.

- Zacznijmy od samego początku, kiedy przyjęcie dopiero się zaczęło. Togami zebrał nas wszystkich w jadalni w starym budynku tuż obok hotelu. Był szczególnie ostrożny przez wizję morderstwa ze względu na list z pogróżkami, który otrzymał. Dlatego postanowił wydać przyjęcie, aby móc nas wszystkich obserwować - podsumowałam na wstępie to, co wszyscy doskonale wiedzieliśmy. - Chociaż jedna osoba nie przyszła, a reszta z nas przebywała w jadalni, gdzie trwała zabawa... W tym czasie już ruszyła pułapka przygotowana przez pewną osobę. Podłączył trzy żelazka w magazynie, aby zużyć całą energie. Dodatkowo, przygotował na to odpowiednią porę - 23:30. O tej godzinie miały automatycznie włączyć się klimatyzatory w biurze oraz w jadalni. Takie połączenie sprawiło, że wysiadło zasilanie.W całym budynku zapanowała kompletna ciemność, a kiedy to się stało, Togami wyjął z duraluminium, które miał przy sobie, gogle noktowizyjne. Obawiał się morderstwa, więc schował tam wiele rzeczy służących do samoobrony - przerwałam na moment, wiedząc, że zaczyna się ta mniej ,,przyjemna'' część. - Nałożył gogle, zauważając podejrzany ruch. Zobaczył jak Nagito za pomocą kabla kieruję się do stołu, a następnie pod niego. Póki co, to wszystko było częścią planu Komaedy. Jednak chwile przed awarią, ktoś inny - prawdziwy morderca - przygotowywał się do własnej akcji. Zabójca prawdopodobnie wiedział o planie Nagito... - uświadomiłam to sobie z chwilą wypowiadanych słów. Zrobiło mi się niedobrze na samą myśl, że znowu czegoś nie dostrzegłam wcześniej. Odetchnęłam ciężko, starając się z powrotem skupić oraz odzyskać spokój ducha. - Był przygotowany na nastanie awarii, dlatego odpalił przenośną kuchenkę, aby mieć źródło światła. Potrzebował też broni, więc posłużył się żelaznym szpikulcem ukrytym w mięsie, którego nie wyniósł do jadalni. Był to ten sam szpikulec, który ponoć ,,zaginął'', kiedy ja, Hajime i Togami przeszukiwaliśmy kuchnie. Opuścił kuchnie dosłownie chwilę przed tym, kiedy ja do niej poszłam. W ostatnim momencie użył drzwi przeciwpożarowych, aby nikt nie zobaczył używanego przez niego światła. Wtedy udał się do magazynu, gdzie z kosza wyjął obrus. Użył go, aby się nim okryć, aby krew skapująca z podłogi go nie wybrudziła. Następnie zabójca użył przejścia, aby dostać się pod budynek. Klapę zostawił otwartą, a przenośną kuchenkę ukrył pod obrusem, aby Togami o niczym się nie zorientował. Podążył za śladem świecącej się farby, kiedy - w tym samym momencie - Togami znalazł nóż ukryty pod stołem. Zabrał go, chcąc go nam wszystkim pokazać. Zabójca jednak czekał na odpowiedni moment i gdy światło zaczęło się przemieszczać, to w szparę między deskami włożył szpikulec, dźgając Togamiego dziesięć razy i w ten sposób go zabijając.

Z każdym kolejnym zdaniem było mi coraz trudniej i ciężej mówić, ale uparłam się, że skoro już to zaczęłam, to musiałam to również skończyć.

- Po zabójstwie Togami'ego, morderca zaczął krzyczeć spod podłogi, aby zmylić nas, że wciąż przebywał w jadalni, zapewniając sobie w ten sposób alibi. Wtedy zabójca wydostał się spod podłogi, obrus wrzucając do kosza. Kiedy my szukaliśmy Togami'ego, winowajca w tym czasie wrócił do kuchni, odkładając przenośną kuchenkę na miejsce, a żelazny szpikulec chowając z powrotem w jedzeniu. To wszystko mogła zrobić tylko jedna osoba. Czyż tak nie było... Hanamura Teruteru?

W pomieszczeniu zapadła ciężka, niezmącona niczym cisza.

Przełknęłam ciężko ślinę, czując przy tym jak powoli napięcie opuszcza moje ciało.

- Wszystko zostało wyjaśnione. Chyba że o czymś zapomniałam.

-T-To... jest pomyłka... Pomyłka, mówię ci... Nigdy bym... Nigdy bym nikogo nie zabił... Nigdy... bym...- mamrotał ledwo słyszalnie Teruteru, dławiąc się przez własne łzy i wyraźną nad ilość śliny, po czym krzyknął przeraźliwie, wybuchając gromkim płaczem.

- Zdaje się, że to koniec - odparła spokojnie Peko, pochylając nisko głowę.

Wrzask Hanamury przeraźliwie ranił uszy. Całą siłą woli musiałam się zmusić, aby ich nie zakryć. Kiedy nastała cisza, nadal odnosiłam wrażenie, że jest strasznie głośno.

- Upupupu... Zatem, skoro już wszystko zostało powiedziane, czas na głosowanie! Pamiętajcie, że macie tylko jeden głos i musicie wybrać osobę, która według was jest winna morderstwu. Jeśli komuś przyjdzie do głowy, żeby się wstrzymać przed wyborem to osobiście go pożrę - ostrzegł Monokuma. - Ale to super ekscytujące! Zaczynajmy!

Na podium każdego z nas pojawił się pulpit ze zdjęciem zebranych na sali uczniów. Zacisnęłam z całej siły zęby, przymykając na chwilę oczy, a następnie wybierając podobiznę kucharza.

Przeraźliwe uczucie rozlewało się po całym moim ciele. Czyżby to przez świadomość, że skazałam innego człowieka na śmierć?

Podniosłam niechętnie głowę i spojrzałam w prawo, gdzie pojawiła się maszyna losująca, coś na wzór tych, co są w kasynach, tyle że zamiast jakiś obrazków były tam nasze twarze.

Zdjęcia się przesuwały coraz wolniej i wolniej, aż zatrzymały się na podobiźnie Teruteru. Rozległ się wtedy głośny dźwięk oznaczający wygraną.

Dziwne, że wcale nie czułam się jak ktoś kto zwyciężył.

- Zgadliście! Zgadza się! Odpowiedzialnym za zabójstwo Togami'ego Byakuya jest Hanamura Teruteru! - zapiał ze swoją sadystyczną radością niedźwiedź.

- Nie... Nienienienienienie! - wydusił Hanamura, dławiąc się własnymi wydzielinami.

-P-Poważnie? Ze wszystkich tutaj ludzi... Chcesz mi powiedzieć, że to on zabił Togami'ego? - nie dowierzał Kuzuryu.

-A-Ale... DLACZEEEEEGO?! DLACZEGO GO ZABIŁEŚ?! - wykrzyknął Nidai, zalewając się łzami.

-T-To była pomyłka... Mówiłem ci, że to była tylko pomyłka... Ja... również chciałem was ochronić. Próbowałem tylko powstrzymać plan Komaedy przed zabiciem kogoś!

- Huh? Powstrzymać go? - Spojrzałam pytająco na Nagito, który tylko milczał, mając skrzyżowane ramiona.

Co znowu zrobił, czego nie udało mi się zauważyć?

- Przecież spędziłem z wami cały dzień w starym budynku przygotowując potrawy na przyjęcie. W pewnym momencie usłyszałem śmiech. Postanowiłem to sprawdzić. Widziałem jak idziesz do magazynu, ale nie zatrzymywałem cię, bo wiedziałem, że to nie ty spowodowałaś ten hałas - odpowiedział Teruteru. - Poszedłem do jadalni, gdzie zobaczyłem Komaede, który chował nóż pod stołem. J-Ja... źle się z tym czułem, ale kontynuowałem patrzenie na to, co robi. Kiedy upewniał się, że nie widzisz, to ustawiał czasomierze na klimatyzatorach oraz podłączył żelazka w magazynie. Do tego... szczerzył się, przez cały czas. W-Więc... Zapytałem go... K-Kiedy to się stało... on...



* * *



- Och, zostałem złapany?

-Z-Złapany? - powtórzyłem za nim. - Co robisz? Co kombinujesz?!

- Planuje kogoś zabić - odpowiedział mi z uśmiechem.

- Huh?

- Wiedz tylko, że nie ma sensu mnie powstrzymywać. Nawet jeśli to zrobisz, to nie ma znaczenia. Nigdy się nie poddam. Czy jutro, pojutrze albo innego dnia... Na pewno zapoczątkuje zabójstwo.

-C-Co? Nieważne jak bardzo chcesz opuścić tę wyspę, to jest...

- Rozumiem... To jest to, co myślisz... Ale to nie wszystko. Tu nie chodzi o moje przetrwanie. Ja tylko... chcę zacząć zabijanie.

-O-O czym ty mówisz?!

- Uwielbiam tutaj wszystkich, dlatego chcę być dobrze wykorzystanym przez nich. Uwielbiam każdego Superlicealistę i podziwiam ich za to, że są symbolami nadziei. Zgadza się... W imię nadziei, kocham talenty każdego z was z głębi serca. Dlatego nie chcę ich stracić przez coś takiego jak zabijanie. Pragnę, aby udowodnili mi, że nigdy nie stracą nadziei, bez względu na to, na jak trudną napotkają rozpacz. Chcę, żeby wszyscy pokazali mi, że ,,nadzieja nigdy nie przegra z rozpaczą''.

-N-Nic z tego nie rozumiem!

- Czy to nie typowe, że kiedy stawiasz czoła silnemu wrogowi, to sam stajesz się silniejszy? Co oznacza, że im potężniejsza będzie rozpacz, to i wasza nadzieja się taka nie stanie? Chcę dostrzec ten blask, a żeby to zobaczyć, zamierzam stać się dla was odskocznią. Wasza nadzieja ma świecić... To takie proste... Zgadza się, tęsknię za potężną nadzieją, która może przez zwyciężyć każdy rodzaj rozpaczy!

-Ż-Żartujesz, prawda? Nie mów mi, że jesteś teraz poważny...

- Więc nie rozumiesz... W porządku... Nie przeszkadza mi to. Właściwie to jestem obsesyjnym wielbicielem, więc to w porządku, że moja miłość jest nieodwzajemniona. Przypuszczam... że powinienem się nazywać Superlicealny Fanatyk!

-T-Ty... Coś jest z tobą nie tak!

- Poważnie? Naprawdę tak myślisz? Naprawdę myślisz... że ze mną jest coś nie tak? Ale... Czy nie jest to miłością?



* * *



-K-Komaeda... Co to ma znaczyć? - zapytał pierwszy Hajime.

Zadrżałam, pierwszy raz musząc się powstrzymać przed uderzeniem kogoś.

- Wyjaśnij to! - zażądałam. - Jaki sens ma ta popieprzona historia?!

- Gdy masz ulubionego boksera, to nie chcesz, aby walczył przeciwko silnemu przeciwnikowi i wygrał?

Zacisnęłam mimowolnie pięści z całej siły.

- Lepiej nie porównuj nas do tego! - warknął ze złością Kuzuryu.

- Huh? Mylę się? Przecież jest to niezbędne, aby stać się silniejszym i szorstkim, nie? Dla zwykłych ludzi zabójstwa są po prostu tragedią, ale... dla godnych ludzi taka próba, jak ten proces, może ich podnieść na jeszcze wyższy poziom. To niesamowite, że ktoś tak beznadziejny jak ja może rozpocząć to wszystko! Nie ma sensu, aby ktoś taki jak ja przeżył... To dla mnie o wiele bardziej znaczące umrzeć podczas takiego procesu. Nie ma większego zaszczytu niż stając się fundamentem dla waszych wartości, które będą mogły wznieść się na nowe, odważne szczyty!

-P-Przestań... Poważnie... Zaczynasz mnie wkurzać - wydukał łamiącym się głosem Soda.

-N-Nie rozumiem! Mówisz, że chciałeś wykonać morderstwo po prostu dla żartu?! - zapytała z oburzeniem Mahiru.

- Nie chodziło mi o to, żeby zabić kogoś dla zabawy a... Zgaduje, że w twoich oczach i tak wychodzi na to samo. W każdym razie nie mam zamiaru przeżyć i zostawić was na pewną śmierć.

- To dlatego... nie przeszkadzało ci, że Hanamura odkrył twój plan? - spytał spokojnie Hajime.

- Albo to również było zamierzone - mruknęłam.

- Huh? - sapnął Teruteru.

- Nagito chciał zaangażować nas w tą durną grę wzajemnego zabijania. Uznał, że lepiej będzie, gdy tajemnica zostanie ułożona skomplikowanie. Myślę, że dlatego tak jawnie ujawnił swój plan, gdyż spodziewał się wzbudzić w Hanamurze ciekawość. Oczekiwał, że przez to wszystko stanie się jeszcze bardziej zagmatwane - wyjaśniłam.

- Cóż... masz rację. Nie mogłem się tego wręcz doczekać, dlatego w wolnym czasie powiedziałem mu również o przejściu, które znalazłem - potwierdził z lekkim uśmiechem Nagito.

- To też zrobiłeś? - wtrącił Tanaka.

- Po prostu powiedziałem, że niebezpiecznie by było, gdyby ktoś tam wpadł, więc lepiej to zamknąć - odpowiedział mu niezrażony, gdy tymczasem Teruteru wpadał w coraz większy strach.

- Ten koleś... on na serio jest szalony! - wtrącił Kazuichi.

-W-Właśnie! Dlatego próbowałem go powstrzymać!

- Chcąc go powstrzymać przed morderstwem sam się tego dopuściłeś? - bardziej stwierdziłam, niż spytałam.

-N-Nie miałem pomysłów! Ponieważ... Komaeda był jedynym, który mógł wziąć nóż, d-dlatego... Aaaarg! Dlaczego Togami był tym który umarł?! To miał być Komaeda, nie on!

Zacisnęłam z wściekłości szczękę, chwytając za szkarłatną chustę Teruteru, którą nosił na szyi, patrząc mu z powagą w oczy.

- I to według ciebie byłoby w porządku? Bez względu na okoliczności jesteś mordercą - wycedziłam lodowato. - Powinieneś o tym opowiedzieć mnie, skoro byłam na miejscu. Nikogo nie ostrzegłeś, narażając tym każdego z nas na śmierć! Zamieniłeś mózg na chleb czy jak?!

-O-Oi, Saito-san, uspokój się - odparła z paniką Mahiru.

Puściłam Teruteru, ale ani na moment nie oderwałam od niego wzroku.

- Dzięki, że to wszystko wyjaśniłeś. Teraz przynajmniej nie jest mi ciebie żal - rzekłam grobowym głosem, odsuwając się od kuchcika, żeby mnie więcej nie kusiło do zrobienia mu krzywdy.

- Wiecie... jak tak teraz się nad tym zastanawiam... to czy Togami nie powinien zauważyć, że ktoś się przemieszcza pod podłogą? W końcu te gogle powinny mu to umożliwić - odezwał się nagle Hajime. - Prawdopodobnie Togami obronił Komaede.

-C-Co powiedziałeś?! - zdziwił się Nidai.

- Cóż... w końcu obiecał nas chronić, co nie? Tak przynajmniej wtedy powiedział w restauracji.

-C-Czyżby on... Chciał dotrzymać tej obietnicy? - zapytała Tsumiki, zanosząc się płaczem.

- A więc Togami próbował ochronić Komaede, dlatego starał się zabrać nóż? - dorzuciła Koizumi.

- Rozumiem... Togami był niezwykły... Obiecał wszystkich chronić, więc nawet nie wahał się poświęcić swojego życia. Do tego... Nigdy nie spodziewałbym się, że to się tak zakończy. Co za rozpacz! Ale nie powinniśmy pozwolić mu umrzeć na próżno. Jestem pewien, że wszyscy staną się jeszcze silniejsi poprzez pokonanie tej rozpaczy.

- Nie chcesz chyba powiedzieć, że wiedziałeś, że Togami cię obroni? - wtrąciła Pekoyama.

- Oczywiście, że nie. Nie jestem taki dobry w planowaniu. Zainicjowałem tylko pewne środki ostrożności, które miały być moją zabawą na później... Tylko żartuje. Jednak nigdy nie pomyślałbym, że to się ułoży w ten sposób. Nie sądziłem, że będę jednym z tych, którzy przetrwają. Nie chciałem, aby moje życie się zmarnowało, więc dlatego zdecydowałem się pomóc Hanamurze-kun.

-D-Dlaczego? - spytał Nagito Hinata.

- Ponieważ Hanamura-kun postanowił popełnić tę zbrodnię, bo miał w sobie również silną nadzieję, prawda? Co oznacza, że jego działania były zmotywowane przez nadzieję... Jeśli był gotów iść tak daleko, pomyślałem, że naprawdę może być osobą, na której istnienie czekałem. Sądziłem, że ta nadzieja może pokonać każdy rodzaj rozpaczy, dlatego postanowiłem pomóc Hanamurze-kun.

- Co masz przez to...

- Daj spokój, Hinata. Naćpał się chyba proszku do prania i dlatego gada takie bzdury - przerwałam brunetowi, wzdychając ciężko.

- Racja, niech się już zamknie, bo nie mogę go już dłużej słuchać - poparł mnie Soda.

- Oi, czy to na pewno w porządku, że pozostawimy tak tego szalonego idiotę? Nie lepiej go kurwa zabić?! - zaproponował Kuzuryu.

- Kyaaaa! Zabić?! Superlicealiści są dzisiaj taaaaaaaak awanturniczy! - skomentował Monokuma, zakrywając sobie łapami pyszczek. - Ale osoba, która dopuściła się morderstwa to nie Komaeda-kun, tylko Hanamura-kun. - Teruteru jęknął zszokowany. - Upupupu, zapomnieliście? Mówiłem już o tym na początku, że zabójca musi zostać w niezwykły sposób ukarany.

-C-Czekaj! T-To było... jak powinienem wyjaśnić... ten wypadek... Um... akt samoobronny... niezamierzony... Um... To nie moja wina...

- To nie ma znaczenia czy to była samoobrona czy wypadek. Morderstwo to wciąż morderstwo! Jeśli kogoś zabiłeś to jest m-o-r-d-e-r-s-t-w-o!

Chociaż raz Monokuma mówi z sensem.

Skrzyżowałam ramiona na piersi, obserwując bez słowa rozgrywaną przede mną sytuacje.

-A-Ale... O-Oi, minna! Pomóżcie mi! Ja tylko próbowałem zatrzymać Komaede, więc...

- Bądź szczery. Po zapoznaniu się z planem Komaedy zobaczyłeś własną okazje, prawda? Prawdopodobnie pomyślałeś, że nikt nie dowie się, że się wmieszałeś i nie zostanie to okryte. Tak pomyślałeś, czyż nie?

-M-Mylisz się! To wszystko nieprawda!

Nie byłabym tego taka pewna... W końcu Hanamura mógł mieć uraz do Togami'ego za tę rewizję w kuchni. Naprawdę się wtedy zdenerwował i sfrustrował.

- Prawdę mówiąc, to byłeś po prostu zdesperowany, by zabić Komaede... i chętny do poświęcenia całej reszty, aby przetrwać. Wystarczy być ze sobą uczciwym, przynajmniej już na końcu.

Teruteru milczał, aż nagle zaczął krzyczeć i płakać, krztusząc się przy tym jednocześnie. Widok ten był niezwykle porażający.

-H-Hanamura-kun... - szepnęła z przerażeniem Sonia.

- Gdybyś nie postanowił spróbować zabić Komaedy, to Togami prawdopodobnie wciąż by żył. Dlaczego próbowałeś kogoś zabić? Odpowiedz mi, Hanamura! - zażądała Mahiru.

- U... Ugh... J-Ja... Ja... Ja tylko chciałem wrócić do domu... Potrzebowałem wrócić do domu bez względu na wszystko!



* * *



Ponieważ ona na mnie czeka. Mama czeka aż wrócę z powrotem. Cały czas sama i czeka aż wrócę z Akademii Szczytu Nadziei.

- Wychodzę! Kiedy wrócę to porozmawiamy o otwarciu lokalu na Aoyama i Azabu! Wtedy to już nie będzie tylko marzenie.

- Kochanie, wciąż tylko o tym mówisz...

- Jestem poważny. Akademia gwarantuje sukces swoim absolwentom. Wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale... Poczekaj na mnie do tego czasu, dobrze?

- Oczywiście. Do tego czasu będę pilnować, aby Hanamura Diner nie wyszło z biznesu.

- Mamo, nie musisz pracować tak ciężko! Co jeśli znowu upadniesz, gdy wyjdę?!

- Wszystko będzie dobrze. Mama jest silną kobietą. Nie przegra z jakąś chorobą.

- Hahaha, wiem o tym... W-Wiem, że... będzie w porządku...

Obiecałem... Obiecałem jej, że wrócę. Mama czeka na mnie, bo jej to obiecałem. Całkiem sama... wciąż czeka na mnie.



* * *



- Dlatego muszę wrócić do domu!

Mimowolnie spuściłam głowę w dół. Żałowałam swoich wcześniej wypowiedzianych w złości słów. Wiedziałam, że żadne motywy nie usprawiedliwiają morderstwa, ale...

- Hanamura...

-A-Ale... Gdy powiedziano nam, że nasze wspomnienia zostały skradzione i mogły nawet upłynąć lata od naszego pierwszego dnia... Co się stało z Hanamura Diner?! Co z mamą, która wciąż na mnie czeka?!

- Więc uwierzyłeś w to, co powiedział Monokuma - wywnioskowała Peko.

- Tch, a czy to nie ty przez cały czas powtarzałeś, że nigdy w coś takiego nie uwierzysz - przypomniał mu Soda. - Więc dlaczego?!

-W-Wciąż w to nie wierzę! Po prostu nie ma mowy, żeby... To... To musi być kłamstwo... Dlatego potrzebuje wrócić do domu! Chcę do domu... do domu... do domu... Jestem pewien, że ona wciąż tam jest!

- Gah, Hanamura ty... - zaczął Nekomaru, ale nie miał siły, żeby dokończyć.

- Nie uwierzę w to... Nie... uwierzę... Ale musiałem coś zrobić, żeby dowiedzieć się czy to na pewno kłamstwo. Dlatego gdy usłyszałem plan Komaedy... Dowiedziałem się, że chce kogoś zabić i wtedy... i wtedy...

- Tak, tak, więc postanowiłeś zabić pierwszy - stwierdził Monokuma.

- Przepraszam... To nie znaczy, że chciałem poświęcić każdego z was, ale to było jedyne, co mogłem zrobić... I skończyło się na zabiciu Togami'ego zamiast Komaedy. Ach, rozumiem... Chyba jestem jedynym, który oszalał.

- Hanamura, nie mów...

- Rozumiem, rozumiem, ale... - przerwał mi Monokuma, chichocząc cicho. - Twoja motywacja do popełnienia morderstwa, chcąc tylko zobaczyć swoją mamę jest nuuuuuuuuuuuuudna. Więc... Najwyraźniej nie ma żadnego sensu, aby pławić się w poświacie, więc pośpieszmy się i rozpocznijmy karę!

-N-Nie! Nie możesz! - zawołała Monomi, będąc już uwolnioną.

- Geez, zejdź mi z drogi! - Monokuma uderzył maskotkę, odrzucając ją daleko do tyłu. - Dobrze, skoro nikt nam już nie będzie przerywał...

-P-Poczekaj chwilę... Nie zdążyłem zapytać czy...

- Mam przygotowane specjalną karę dla Hanamury Teruteru, Superlicealnego Kucharza! - Niedźwiedź nie zwracał na błagającego Teruteru najmniejszej uwagi.

- Jestem szefem kuchni! Nie, czekaj, to nie to, co chciałem... Proszę, powiedz mi, co się stało z Hanamura Diner i... moją mamą.

- Wszystko gotowe czas na... EGZEKUCJE!

-K-Kłamiesz... Nie wierzę w to... MAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAMMMMMMMMOOOOOO!

Ten ostatni krzyk Teruteru był najgorszym ze wszystkich. Odtwarzał się w mojej głowie wciąż, i wciąż.

Nawet nie zauważyłam, kiedy Monokuma wrócił na swój ,,tron'', chwytając za drewnianym młot i uderzając nim w czerwony przycisk.

Na wszystkich ekranach w pomieszczeniu pojawiło się czarno-czerwone tło, gdzie Monokuma ciągnął gdzieś Teruteru. U dołu widniał napis: ,,koniec gry. Hanamura był winny. Czas na jego karę!''.

Oglądałam to wszystko z lekko rozchylonymi ustami, będąc w kompletnym szoku. Im dłużej wpatrywałam się w ekran tym bardziej moje oczy stawały się wilgotniejsze. Jednak nie odwróciłam spojrzenia ani na moment. Chciałam dokładnie utrwalić sobie obraz tego, do czego pragnął nas zagonić Monokuma. Do rozpaczy...



Żyjący Uczniowie:

14


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz