sobota, 29 grudnia 2018

Rozdział 17 ~ Rozpacz albo nadzieja










Prychnęłam. Raz. Drugi. Trzeci. Po chwili nie mogłam się opanować. Ramiona mi niekontrolowanie drżały, co było jedynym ruchem, na jakie moje ciało mogło się zdobyć.

Przecież to oczywiste, że się śmiałam. Absurd sytuacji nie pozwalał mi na nic innego.

Kłamstwo. Kłamstwo. KŁAMSTWO!

Nie zwracałam uwagi na zdziwione spojrzenia utkwione raz we mnie, raz w Nagito.

- Kiedy... Kiedy niby to zrobiłeś? - wysapałam, powstrzymując się od dalszego śmiechu. - Nieważne. To niemożliwe!

- Zastanów się, Aiko-chan. Przecież wiesz to - odpowiedział z typowym dla siebie uśmiechem.

Spoważniałam nagle, mrużąc oczy i marszcząc brwi.

Wiem to? Może schował ten nóż, zanim do niego dołączyłam? Nie, poszłam tam prawie zaraz po nim. To kiedy? Przecież cały czas byliśmy we dwójkę, oprócz momentu, kiedy...

- Poszedłeś po dywan do marketu. Stamtąd zabrałeś wszystko, czego potrzebowałeś, a jak wróciłeś, to poprosiłeś mnie, żebym sprawdziła czy w magazynie jest... - przypomniałam sobie. - Hah, byłam tam pięć albo dziesięć minut, ale to wystarczająco... To ci wystarczyło... - ponownie panicznie zachichotałam.

Przejechałam dłonią włosy, mając wzrok utkwiony w drewniany podest.

Co to za uczucie? Nigdy się tak nie czułam. Taka... taka zdradzona. To dlatego nie zaprzyjaźniałam się z nikim dotychczas, prawda? Bo od zawsze wiedziałam, że ludzie to oszuści, którzy cię zranią prędzej czy później? Tak, to moja wina... Sama jestem sobie winna. Uwierzyłam w coś tak głupiego i bezsensownego jak przyjaźń!

Przestałam drżeć. Zimny pot spłynął mi wzdłuż kręgosłupa, a oczy stawały się z każdą chwilą coraz bardziej szkliste. W głowie słyszałam jeden wielki szum, jakby ktoś roztroił telewizor. Takie określenie pasowałoby również do mnie. Miałam wrażenie, że również jestem ,,roztrojona''.

Cichutkie echo powtarzało słowa, które zdążyłam już poznać wcześniej: ,,dołącz do rozpaczy''.

Przymknęłam na chwile oczy.

To przez wierzenie w coś tak naiwnego jak nadzieja...

Zacisnęłam dłonie w pięści tak mocno, że po wewnętrznej części wyraźnie było widać ślady wbitych paznokci. Bolało jak cholera, ale kompletnie się tym nie przejmowałam.

Ból fizyczny nie równał się temu psychicznemu, dlatego stan mojego ciała nie miał dla mnie znaczenia.

Co to za nadzieja, co to za dobro, które na to pozwala? Rozpacz nie może być piękna; nie ma piękna tam, gdzie krzywda człowieka.

Mimo mojej urazy do nadziei... to nienawiść do rozpaczy wzrosła. Zrozumiałam, że z nimi jest tak jak ze wszystkim innym - że one potrzebują siebie nawzajem. Powodują odczuwanie tego drugiego albo samą tego chęć.

Czyż nie przez przytłaczającą wokół rozpacz chciałam znaleźć chociaż trochę nadziei? Udało mi się to, ale wtedy zaraz za nią przyszło rozczarowanie.

Wściekłość we mnie rosła wraz z innym uczuciem, którego nie potrafiłam zidentyfikować ani nazwać. Wiedziałam natomiast jedno.

Oddziele je od siebie. A potem... jedno wyeliminuje. Poprawna kalkulacja.

Wyprostowałam się. Miałam tak bezuczuciowy wyraz twarzy, że aż sama czułam chłód od siebie bijący. Nie był on u mnie czymś nowym, ale odnosiłam wrażenie, że do mnie nie pasuje.

- Ukryłeś nóż i podczas awarii upewniałeś się, że wciąż tam jest - odparłam bezbarwnym głosem. W tej sprawie już nie chodziło o nich ani o mnie. Gra toczyła się o coś więcej niż tylko o przeżycie. - Ale może lepiej, żeby podejrzany się wypowiedział - dodałam oschle, krzyżując ramiona.

- Jesteś tak niezwykła jak myślałem, Aiko-chan. - Wzdrygnęłam się na dźwięk tych słów, ale powstrzymałam się przed dodaniem jakiegoś komentarza. - To wszystko prawda. Umieściłem pod stołem nóż tuż przed rozpoczęciem się przyjęcia.

Mimo że nie chciałam, to moja podświadomość sama zadecydowała sobie wyobrazić tą sytuację.

- Również ja użyłem kabla, aby znaleźć w ciemności drogę do stołu - kontynuował niezrażony Nagito.

Zamknęłam na moment oczy, aby wymazać sobie ten obraz z pamięci.

- I oczywiście to ja spowodowałem awarie - wyznał. - Przecież nie wyciągnąłbym noża na oczach wszystkich, prawda?

-C-Czy to tylko moje wrażenie, ale... Czy jego osobowość nie wydaje się teraz trochę dziwna? - wydukała z zakłopotaniem Ibuki, która stała obok niego.

- Jednakże nie spodziewałem się, że Togami-kun będzie miał gogle noktowizyjne. Przez to musieliśmy się trochę siłować pod stołem i, cóż, widzieliście jak to się dalej rozegrało. Kończąc już to myślę, że wszyscy możemy się zgodzić, że była to całkiem interesująca tajemnica - podsumował z uśmiechem, po czym zaśmiał się w ten sam okropny sposób, co wcześniej. - Togami-kun wykonał to genialnie!

-P-Przestań już... Poważnie, co się z tobą, do diabła, stało?! - zapytał Soda niesamowicie blady na twarzy.

- Nie mów mi, że... to twoja prawdziwa natura? Oszukiwałeś nas przez cały ten czas? - dodała Mahiru.

- Oszukiwałem? Nonsens! Nie ma mowy, żeby ktoś taki jak ja kiedykolwiek was okłamał. W końcu, rozumiem lepiej niż inni, że jestem bezwartościowy, a do tego zbyt arogancki, aby mieć marzenia i móc uchwycić się nadziei. Traktuje też wszystko z pogardą. Pogodziłem się już z faktem, że jestem pokornym, głupim i nic nieznaczącym człowiekiem, który niczego nie może zrobić dobrze.

- Przestań! - nakazałam mu, nie mogąc tego już dłużej słuchać.

To na pewno wciąż Nagito?

Co prawda pamiętałam jak wspominał coś podobnego przy naszym pierwszym spotkaniu, ale... jego postawa, ton głosu, a nawet spojrzenie... wszystko było inne niż wtedy.

Nagle kątem oka spostrzegłam, że Nidai mnie obserwuję. Zdziwiło mnie to i gdy już chciałam zadać mu pytanie, jego spojrzenie powędrowało na moje podium, po czym odwrócił głowę do zebranych.

- Więc, Komaeda, jeśli to ty za tym wszystkim stoisz, to również ty wysłałeś ten list z pogróżkami? - bardziej stwierdził, niż zapytał.

Otworzyłam szerzej oczy.

Dobry ruch.

- Yhm, oczywiście - potwierdził blondyn. - Nie ma nikogo innego na tej wyspie, na kogo charakter pisma tak boleśnie się patrzy, prawda?

- Ale dlaczego go w ogóle ostrzegłeś? - zapytała Hiyoko ze zdeterminowaną i poważną miną.

- Może... gdzieś w głębi mojego serca... Prawdopodobnie miałem nadzieję, że ktoś zatrzymałby moje złe czyny. Cóż, jeśli taki był mój powód, to czy niektórzy z was nie użaliliby się nade mną?

- Drwisz z nas?! - warknęła ze złością Akane.

- Tymi pogróżkami Komaeda, prawdopodobnie chciał zmanipulować Togami'ego do działania. W końcu to on podsunął pomysł, żeby zorganizować przyjęcie w starym budynku i zapewnił, że sam się wszystkim zajmie - przypomniał Hajime.

Pokiwałam lekko głową. To nie tylko miało sens, ale właśnie taka była prawda.

Odetchnęłam ciężko.

Na pewno nie przewidział mojej obecności, a mimo to poszło wszystko według jego planu. To się nazywa szczęście.

- To mi przypomniało, że to właśnie Komaeda zasugerował mi, żebym skorzystała z biura, kiedy miałam pełnić role strażnika - dodała Peko.

- Racja! - poparła ją Hiyoko. - Kiedy starsza siostrzyczka Pekoyama chciała pójść do magazynu, Komaeda był temu przeciwny. To oczywiste, że gdyby tam ktoś przebywał, to on nie mógłby użyć żelazek.

- Ten list z pogróżkami i te wszystkie sugestię... Wszyscy daliśmy się złapać w pułapkę manipulacji.

- Tak, to też się zgadza... Ale zapomnieliście o jednej rzeczy - uśmiechnął się Nagito. - Nie musiałem fałszować wyniku losowania, który miał zadecydować kto będzie sprzątał w starym budynku.

- Jeśli to prawda, to jak tak łatwo zostałeś do tego wybrany?! - Nie uwierzyła mu Mahiru.

- Rozumiem, czemu go nie pamiętasz. Nie dziwi mnie to. Bezwartościowy talent dla bezwartościowego człowieka - odpowiedział jej blondyn.

- Nazywasz szczęście czymś bezwartościowym? - wtrąciłam się. - Pff, głupoty gadasz. Zresztą, jak przez cały dzisiejszy dzień. - Spojrzałam w jego stronę. - Hm, w każdym razie uwierzyłeś w swój talent, mimo wszystko.

- Zgadza się. Po prostu zaufałem swojemu szczęściu, że to ja zostanę wybrany.

-P-Polegałeś tylko na swoim szczęściu?! - zapiszczał ze zdumieniem Teruteru.

- To nie jest tylko szczęście. Mój talent może być beznadziejny, ale wciąż jestem Superlicealnym Szczęściarzem. - Uśmiechnął się do mnie. - Wtedy Aiko-chan powiedziała, że szczęścia nie da się kontrolować, ale tak naprawdę było przeciwnie.

Zacisnęłam dłonie w pięści. Zanim zdążyłam coś powiedzieć odezwał się Hajime.

-W-Wystarczy już, Komaeda! Odpowiedz, dlaczego zabiłeś Togami'ego?!

- Togami-kun był bardzo zdolnym przywódcą. Dla kogoś takiego jak on zginąć... Och, rozpacz, którą wniósł... To tylko dopasowanie do was, że wy, symbole nadziei, powinniście wykorzystać swoją śmierć jako odskocznię, aby świecić jeszcze jaśniej. To również było moją motywacją!

- Dość tych głupot! Zakończmy już to, przecież wiemy kto jest winowajcą - warknął Fuyuhiko.

-A-Ale...Um... Myślę, że to dziwne, że... - zaczęła Tsumiki, ale Hanamura jej przerwał.

- Wszyscy wiemy, że zabójcą jest Komaeda-kun!

-A-Ale widzisz...

- Przyznał się już do wszystkiego - tym razem odezwała się Pekoyama.

Zmarszczyłam brwi. Wiedziałam, że Tsumiki nie odzywałaby się nie pytana bez powodu. Do tego zdawałam sobie sprawę, że Nagito nie mógł być zabójcą. Zbyt wiele rzeczy temu przeczyło.

Zaczęłam się zastanawiać jak to wszystko wiarygodnie i w dość łatwej formie przedstawić reszcie, jednak ich wzajemne przekrzykiwania się w niczym nie pomagały.

Chwila... Czy Nagito powiedział przed chwilą ,,wykorzystać swoją śmierć''?

- Swoją... - mruknęłam pod nosem.

Czyżby chciał wszystkich oszukać, że to on jest mordercą tylko po to, żebyśmy wszyscy zginęli?!

Drgnęłam, czując jak zimny pot perli mi się na czole.

Nie rozumiem go... Do czego dąży?

- To Komaeda jest wszystkiemu winny.

Myśl, Aiko.

-A-Ano...

Myśl.

- Właśnie. Zabił go nożem, który schował pod stołem.

- To nieprawda! - krzyknęłam nagle. - Nóż wcale nie był narzędziem zbrodni.

- O czym ty, do cholery, mówisz? To nóż był narzędziem zbrodni - mruknął z irytacja Kuzuryu.

- Wcale, że nie i potwierdza to wiele aspektów - odpowiedziałam spokojnie. - Chociażby położenie ciała Togami'ego. Dostał w klatkę piersiową i w brzuch, czyż nie? Skoro morderca wszedł za nim pod stół, to Togami powinien leżeć na plecach, gdy został zaatakowany, a zamiast tego jego twarz i cała postura były zwrócone twarzą do podłogi - wyjaśniłam. - Do tego sekcja zwłok, którą wykonała Tsumiki wykazała, że narzędzie, które zabiło Togami'ego miało wymiar pięciu milimetrów. Nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć, że nóż jest zbyt duży. To zapewne chciała wam powiedzieć Tsumiki, ale jej co chwilę przerywaliście - zakończyłam, krzyżując ramiona na piersi.

-T-Tak, to właśnie chciałam powiedzieć... - Mikan przyznała mi rację.

- Skoro okazało się, że nóż nie był narzędziem zbrodni to znaczy, że nie ja jestem mordercą - odezwał się Nagito swoim ,,normalnym'', wesołym głosem.

-C-Co ty mówisz?! Przecież to byłeś ty! - wykrzyknęła Mahiru.

- Właśnie ci tłumaczę, że to nie był on - westchnęłam. Zmrużyłam groźnie oczy spoglądając na blondyna. - Co nie znaczy, że nie wie, czegoś więcej.

- Czegoś więcej? - powtórzył za mną Hinata.

- Tak, jestem pewna, że wciąż coś przed nami ukrywa. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - Mam wrażenie, że coś się wydarzyło pomiędzy Togami'm a Nagito.

- Kto wie? - odparł krótko blondyn.

- Po tym wszystkim, co jeszcze masz zamiar ukryć? - prychnął z irytacją Tanaka.

Komaeda milczał, ale mina nieco mu zrzedła.

- Geez, jak on mnie wkurza - mruknęła z oburzeniem Hiyoko.

- Nikt nie może widzieć w ciemności. Nieważne jak bardzo myślisz o tym, prawda jest poza twoimi oczami. Nie sądzisz, że to całkiem mądra metafora, pomimo faktu, że pochodzi ode mnie?

- Nie, mylisz się.

- Mylę? Jak to się mylę? - zdziwił się szczerze Nagito.

Prychnęłam uśmiechając się z satysfakcją.

- Powinieneś znać odpowiedź. Mogliśmy niczego nie widzieć, ale za to słyszeliśmy wszystko. A już zwłaszcza Mioda.

- Naaaaaaaaaaprawdę?! - wykrzyknęła z entuzjazmem Ibuki.

Chyba nie zapomniała tego co mi powiedziała?!

Wzdrygnęłam się, ale starałam się tego po sobie nie poznać. Odetchnęłam i automatycznie dotknęłam miejsca, w które mnie ugryzła.

- Powiedziałaś mi i Nagito, że słyszałaś wszystko, co inni mówili podczas awarii. Możesz to powtórzyć?

-Hm... Hm... No pewnie! Mahiru-chan powiedziała:,,Uwah, to awaria!''. Potem odezwał się Kazuichi-kun: ,,Oi, co się do diabła dzieje? Nic nie widzę!''. Wtedy ja krzyknęłam, że moja przyszłość jest czarna. Kolejne głosy rozbrzmiewały jeden po drugim... Mahiru-chan mówiła, że musimy się uspokoić. Ktoś nadepnął Hiyoko-chan na stopę. Później odezwał się Togami-kun, który pytał o co chodzi, a następnie urwał w pół zdania. Usłyszałam jęk Komaedy. Potem Akane-san kazała zapalić światło, bo trudno jej jeść w takich warunkach. Wtedy odezwał się Hanamura-kun, pytając, gdzie jesteśmy i czy awaria jest nie tylko w kuchni. Sonia-chan zasugerowała, że może bezpieczniki się przeciążyły. Kazuichi-kun kazał jej zaczekać i postanowił, że pójdzie wzdłuż ściany i zrobi coś z tym.

- Co za słuch. Imponujące! Tego się można było spodziewać po kimś z takim talentem do muzyki - odparł z uznaniem Nagito.

- W każdym razie to, co powiedzieli Togami i Komaeda... To brzmiało, jakby Komaeda został kontratakowany przez Togami'ego - zauważyła Pekoyama.

- Cóż, tak właśnie się stało - potwierdził Komaeda. - Na znak uznania dla talentu Miody-san... Przyznaje, że zostałem odepchnięty przez Togami'ego spod stołu.

- On... odepchnął cię? - powtórzył z niedowierzaniem Teruteru.

- Właśnie kiedy nastała awaria, pobiegłem do kabla, aby dostać się pod stół i chwycić nóż, ale Togami-kun miał na sobie gogle noktowizyjne, przez co złapał mnie i wypchnął spod stołu - odpowiedział blondyn. - To prawda... Jestem tak niekompetentny, że nie mogę nawet chwycić noża...

Czyli Togami go powstrzymał, mówiąc bardzo ogólnikowo. Jednak... co by się stało, gdyby tego nie zrobił? Czy nikt by nie zginął, czy może byłoby jeszcze więcej ofiar?

Pokręciłam szybko głową. Wiedziałam, że nie mamy czasu na takie gdybanie. Jedyne wnioski, jakie mogłam wysunąć to takie, że zawiedliśmy na całej linii.

A zwłaszcza ja...

Zacisnęłam dłonie w pięści, przygryzając boleśnie dolną wargę.

- Po tym jak zostałem odepchnięty byłem tak samo zdezorientowany jak wy. Straciłem z oczu farbę świecącą, nawet nie wspominając o kablu zasilającym. Zanim zdałem sobie z tego wszystkiego sprawę, światła wróciły, a ciało Togami'ego leżało pod stołem - dokończył Komaeda.

-C-Czekaj! Chcesz powiedzieć, że to naprawdę nie ty jesteś mordercą? - nie dowierzała Mahiru.

- Od samego początku, pomysł by wydać przyjęcie... Ukrywając nóż, wywołując awarię... Wszystko było zgodnie z planem, ale i tak się nie udało, a to za sprawą gogli noktowizyjnych Togami'ego. Co się wydarzyło potem... nie wiem.

-T-Twój plan nie wypalił? Czyli nie byłeś jedynym, który chciał zabić Togami'ego? - zapytał Fuyuhiko, będąc w takim samym szoku jak reszta.

-W-W takim razie znowu jesteśmy w punkcie wyjścia! - zapiszczała Hiyoko.

- Jak to możliwe?! Spędziliśmy cały ten czas na rozmawianiu o tym i o tamtym! - panikował Nidai.

- ,,Bezsensu''... Jakie inne słowo jest tak pełne rozpaczy? Ale nie możecie zrezygnować! Musicie mieć nadzieję, jak najlepszą, aby iść dalej do przodu! Stanąć na wysokości zadania wciąż, i wciąż, gdyż jesteście symbolami nadziei!

Nagito nie jest zabójcą... Niby mogę powiedzieć, że wiedziałam to od początku, jednak... To nie dlatego, że tak dobrze go znam. Przez ten cały czas tak naprawdę niczego się o nim nie dowiedziałam. Przecież nie mam nawet pojęcia, jaki jest jego prawdziwy charakter. Ale mniejsza o to teraz, nie mam czasu, aby o tym rozmyślać. Jeśli czegoś nie wymyślimy, to wszyscy tutaj zginiemy.

- Więc, co teraz? - zapytał Komaeda.

-P-Powiedziałeś, że zostałeś odepchnięty daleko, ale... w rzeczywistości mogło się okazać inaczej, prawda? - wtrącił z determinacją Teruteru.

- Zgadza się. Nawet jeśli inna broń została wykorzystana, to nie znaczy, że Komaeda został oczyszczony z podejrzeń! - zgodził się z nim Tanaka.

- Właśnie, że tak. Po awarii Nagito wyglądał na zbyt ,,czystego'' - odparłam.

- Nigdy wcześniej nikt nie pochwalił mojego wyglądu! Nawet moja mama!

Zachłysnęłam się powietrzem z wrażenia. Odkaszlnęłam, wykrzywiając twarz w grymas.

- Miałam na myśli to, że pod stołem było mnóstwo krwi. Nie ma mowy, żeby zabójca się nią nie wybrudził albo zdążył zmienić ubranie.

- Gdyby zadźgał Togami'ego to dziwnym by było, gdyby nie rozbryzgała się na niego jego krew... - potwierdziła Peko.

- Och, nie miałem żadnej krwi na sobie? Heh, to jest dziwne.

- Mogłeś po prostu użyć czegoś do zablokowania krwi! - wtrąciła Akane.

- Coś, co mogło zostać użyte do zablokowania rozprysku krwi... Hm... Chyba widzieliśmy to, prawda, Aiko-chan?

Zacisnęłam mocno szczękę, żeby powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś niemiłego. Nie podobało mi się, że nadal tak niewzruszenie się do mnie odzywał.

- Yhm, jak przeszukiwaliśmy magazyn, to znalazłam ukryty w koszu obrus będący cały we krwi.

- W takim razie Komaeda musiał go użyć pod stołem! - krzyknął ze złością Kuzuryu.

- Ale to zostało znalezione w magazynie, czyż nie? Sugerujesz, że poszedł tam zaraz po morderstwie? - wtrącił spokojnie Tanaka.

- Masz na myśli, kiedy światła wróciły? Co by zrobił, gdybyśmy go zobaczyli, hm? - zapytał Nidai.

- To prawda... Obrus był dość duży, więc nawet jeśli starałby się ukryć i zabrać go ze sobą... - zastanawiał się na głos Hajime.

- A co jeśli... Zabójca nie znajdował się razem z Togami'm pod stołem? - odparłam, gdy tylko ta myśl pojawiła mi się w głowie.

- Huh? Co masz na myśli?

-W-Właśnie! Nic nie rozumiem - zgodził się z Hinatą Teruteru.

- Podłoga w sali jadalnej posiada dość spore szpary. Wykładzina nie zakrywała wszystkich, przez co między deskami spadł kolczyk Tanaki. Pomagałeś mu go zdobyć, dzięki czemu dowiedziałeś się, że można wejść pod podłogę, ale tylko będąc wewnątrz budynku, a nie z zewnątrz. Morderca mógł znaleźć sposób, aby się tam dostać. Jego broń mająca pięć milimetrów dałaby radę bez problemu wcisnąć się pomiędzy szparami - wyjaśniłam. - Dzięki temu... zabił Togami'ego.

- Jeśli tak, to znaczy, że zabójca był w stanie dostać się pod podłogę. Ale skąd? I jak? - zapytał się Nagito.

- Nie jestem pewna odpowiedzi na te pytania, ale wiem kto może je znać - odparłam. - To tobie Tanaka spadł kolczyk w jadalni.

- Masz na myśli mój Kolczyk Piekielnego Psa Gończego?

- Tak, o ten kolczyk mi chodzi.

- Powiedziałem, czy masz na myśli mój Kolczyk Piekielnego Psa Gończego? - powtórzył Gundham.

Zmieszałam się.

Skoro to dla niego takie ważne...

- Tak, chodzi mi o twój ,,Kolczyk Piekielnego Psa Gończego''. Spadł ci pod podłogę, prawda?

Tanaka zaśmiał się.

- Gdyby potrwałoby to nieco dłużej, to wszystko w tym starym budynku obróciłoby się w popiół... Tak jak mówiła stara legenda! Jednakże Piekielny Pies Gończy powrócił do swojego właściciela, do mnie!

- Czyli to dobrze, że wisi na twoim prawym uchu.

- Huh? Czy to znaczy... - zaczął Teruteru z paniką w oczach.

- Tanaka nie nosił kolczyka w trakcie dochodzenia, ale miał go już, gdy zaczynaliśmy klasowy sąd. To znaczy, że udało mu się dostać pod podłogę - przerwałam mu, aby nie wyszło, że to Tanake brałam za podejrzanego.

Gundham zaśmiał się tak samo jak wcześniej, uśmiechając się z pewnością siebie.

- To zrozumiałe. Tylko głupcy oglądają świat przez szklane oczy!

Czy on obraża osoby noszące okulary i soczewki? Mimo że sam korzysta z tego drugiego...

Nagle na ramionach Tanaki pojawiły się jego chomiki.

- Ale ja jestem inny! - krzyknął Hodowca. - Z mocą moich Czterech Ponurych Bogów Zniszczenia, coś takiego nie ma znaczenia! Zaiste, że jest to ,,Cztery Oczy Zła!''. Przed ich potęgą wszystko staje się widoczne!

Ta, to wszystko wyjaśnia.

- Co powinnam zrobić?! Wstydzę się go słuchać! - jęknęła Hiyoko, zakrywając sobie uszy.

- GAH! MÓW CZŁOWIEKU JAŚNIEJ! - zażądał Nekomaru.

- Zatem opowiem ci! Odpowiedź była w magazynie! - odpowiedział dumnie Tanaka. - Jeden z moich Czterech... Miraż Złotego Jastrzębia, Jum-P zobaczył poza chaosem tajne przejście prowadzące do mojej zguby czającej się w ciemnościach podziemia. Zapomniałem o rozsądku i zszedłem pod podłogę. W rezultacie tej samotnej walki... mogłem odzyskać mój kolczyk Piekielnego Psa Gończego własnymi rękami! - opowiedział Gundham, wybuchając śmiechem. - Drżyjcie ze strachu! Oto moja moc!

- Paplasz o władzy i innych pierdołach. Śmieszysz mnie! Jesteś tylko hodowcą! - zaśmiała się z niego Hiyoko.

- W każdym razie morderca mógł w ten sam sposób dostać się pod podłogę! - odparła Pekoyama.

- Właśnie. Do tego odległość między jadalnią a magazynem jest bardzo niewielka. Zabójca mógł bezszelestnie się pod nami poruszać - dodałam.

- To by wyjaśniało, dlaczego w magazynie znajdował się zakrwawiony obrus. Rozumiem... - mruknął z zamyśleniem Nidai, krzyżując ramiona.

- Mówisz, że zabójca podkradał się pod podłogą, ale oznacza to, że musiał opuścić przyjęcie, racja? - zapytał Teruteru, po czym sam sobie odpowiedział: - Tak... tylko kto byłby w stanie to zrobić?

- Osoba, która nie była na przyjęciu jest zabójcą! Musiała przecież wcześniej czekać pod podłogą! - krzyknęła z entuzjazmem Saionji.

- A kogo nie było na przyjęciu? - Akane przechyliła pytająco głowę w bok.

- Już to wyjaśniliśmy, ale ja byłam w łazience - przypomniała Peko.

- Ja poszedłem do kuchni po więcej dań - wtrącił Teruteru.

- Jedynej osoby, której nie było na zdjęciach przed awarią... jest on. - Mahiru wskazała na Fuyuhiko.

- Yay, to zadecydowane! - zakrzyknęła wesoło Hiyoko.

-C-Co ty, kurwa, mówisz?! Nie jestem mordercą!

- Och, naprawdę? A co się stało z gościem, który mówił ,,mogę to zrobić''? - przypomniała mu Koizumi.

- Nie zadzieraj ze mną, bo cię, kurwa, zabije!

- Widzisz? Znowu grozisz!

- Przestańcie się wydzierać - westchnęłam ciężko - przecież to oczywiste, że Kuzuryu nie jest zabójcą. Może i nie ma żadnego alibi, ale Hinata mówił, że nie można wejść z zewnątrz pod podłogę, a Momoi potwierdzi, że nikt nie wchodził normalnie do budynku ani nie wychodził.

- Zgadza się! - zawołała maskotka, huśtając się wciąż związana liną obok Monokumy.

- Ale to wciąż jego wina. Jak... - Mahiru objechała gangstera niemiłym spojrzeniem. - Dlaczego kręciłeś się wokół starego budynku?

-Z-Zamknij się.

- Może chciał szpiegować... - podsunął Hanamura.

- Zamknij się, dupku!

- Yaaaaaaaaaaaaaaay! - krzyknął kuchcik.

Nie potrafiłam stwierdzić czy przeraziła go odpowiedź Fuyuhiko, czy wręcz przeciwnie.

- Ktoś definitywnie dostał się pod podłogę przez magazyn i to tuż przed awarią. W ciemności nikt by przecież nie zauważył, że ktoś zniknął -odparłam.

- Ale pójście w ciemności przez korytarz do magazynu to jak próbowanie zrobić jajek po benedyktyńsku bez jajek! - krzyknął Teruteru.

- Racja. Ja w tej ciemności nie mogłem dojść do biura, więc co dopiero do magazynu - odparł, ciężko wzdychając, Soda.

- Ale czy to na pewno niemożliwe? - zastanawiał się na głos Hajime.

- Było super ciemno, wiesz? Nie ma mowy, żeby ktoś znalazł drogę do magazynu! - dodała Ibuki.

- Może zabójca posiadał drugą parę gogli noktowizyjnych? - podsunęła Hiyoko.

- Nie, on po prostu użył światła - wtrąciłam.

- Ale gdzie on mógłby je znaleźć? - zapytała z ciekawością Mioda.

- Kiedy poszłam z Hinatą za Togami'm do kuchni, to znalazłam tam listę, która opisywała całą jej zawartość. Poza podstawowymi przyrządami była tam również przenośna kuchenka - odpowiedziałam.

- To musiała być ona! - Hajime przyznał mi racje. - Nie jest zasilana prądem i jest również wystarczająco mała, aby ją nieść, więc zabójca użył jej, by przemieścić się od przedpokoju do magazynka podczas awarii!

- Rozumiem. Nigdy nie rozważałem w ten sposób kuchenki, ale w waszym argumencie jest dziura - odparł Komaeda.

Spojrzeliśmy po sobie z Hinatą. Byłam pewna, że oboje wiemy, że mamy racje.

- Dziura? Jakiego rodzaju dziura? Byłoby wspaniale, gdybyś mógł mi to wyjaśnić... bardziej szczegółowo - wtrącił Teruteru. - Ach, nie robię zboczonych dowcipów ani czegokolwiek takiego! To naprawdę nie jest wypaczony żart! Jestem poważny!

- Powtarzając się po prostu stajesz się jeszcze bardziej podejrzany! - wytknęła mu Mahiru.

- Zatem, Hinata-kun, Aiko-chan, będziecie walczyć przeciwko mnie? Może uda wam się przebić moje argumenty?

Brzmi jakby to była jakaś gra.

Zadarłam wyżej głowę, prychając i podnosząc z pogardą kąciki ust. Zerknęłam na Hinatę, który wyglądał na tak samo zdeterminowanego jak ja.

Nie ma mowy, abyśmy przegrali.

- Zapomnieliście, co powiedział Soda-kun? Nie mógł dostać się do biura, a według was światło z przenośnej kuchenki zostało użyte... to byłyby sprzeczne zeznania. A może całkowicie wątpicie w historię Sody-kun?

- Żadne z nas nie wątpi w to, co Soda powiedział - naprostował Hajime. - Co właściwie próbujesz powiedzieć?

- Jeśli Soda-kun nie mógł dotrzeć do biura, to oznacza, że korytarze były zupełnie ciemne, czyż nie? Gdyby ktoś użył światła, to Soda-kun by to zauważył.

- Zapomniałeś czy tylko udajesz, że to zrobiłeś? - zapytałam lekceważącym tonem.

- Huh? O czym mówisz?

- O ścianie, która mogła zablokować światło albo raczej... o drzwiach przeciwpożarowych, które są na korytarzu - odpowiedziałam. - Jeśliby je zamknąć, to idealnie robią rolę dodatkowej ściany. Dzięki temu żadne światło nie byłoby widoczne.

- Rozumiem... Aby zauważyć drzwi pożarowe i połączyć je z czymś takim... To faktycznie pasuje do strategicznego podejścia graczy.

- Co kombinujesz, Komaeda? Dla kogoś, kto twierdzi, że nie jest zabójcą, jesteś dość wścibski - wtrąciła Pekoyama oschłym głosem.

- Brzmisz tak przerażająco. Jeśli jesteś taka zła, to czemu nie weźmiesz głębokiego oddechu?

- Faktycznie lubisz nas wkurzać! Jesteś jednak pewien, że chcesz, abym zamknął ci te pieprzone usta?! - warknął Fuyuhiko.

(dop. aut. Nie jestem yaoistką, ale... to zabrzmiało trochę dwuznacznie xD)

- Heeeeej! Jest w porządku, jeśli walczycie, ale nie pozwolę na słowne bójki obrażające innych ludzi! - wtrącił się Monokuma. - Co ważniejsze, możecie się pośpieszyć i zdecydować kto jest winowajcą? Skończy się czas, kiedy zacznę się nudzić.

- W porządku. To czas dla prawdziwego zabójcy, a nie takiego oszusta jak ja, aby pokazał się! - rzekł Nagito.

- Hmph! Powiedział ten, który prawdopodobnie jest zabójcą - odparł Nidai.

- Jeśli naprawdę myślisz, że to ja... To nie przeszkadza mi to.

Kolejne głupoty.

Wyprostowałam się i spojrzałam prosto na osobę, którą podejrzewałam od samego początku, do której pasował każdy element układanki.

Zakończmy już to... W imię nadziei...

- To ty jesteś mordercą, Hanamura.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz