sobota, 29 grudnia 2018

Rozdział 16 ~ Czy przyjaciel może być mordercą?










W głowie pulsował mi niemiłosierny ból. Myślałam o tylu rzeczach naraz, co nie sprzyjało bieżącej sytuacji. Wiedziałam, że powinnam się skupić na danym, jednym temacie, ale przez mój umysł przelatywało tyle faktów, rozmów, podejrzeń, wątpliwości i niepewności, że dziwiłam, jakim jeszcze cudem stałam prosto na nogach.

Togami, stół, nóż i morderca... To jest najważniejsze! Nie, chwila. Tego morderce, póki co, można sobie darować.

- Wtedy... może Togami-kun nie wiedział o tym z wyprzedzeniem, ale zobaczył to w danym momencie? Na przykład, mógł widzieć, że ktoś próbuje wyjąć nóż spod stołu - podsunął Hinata.

- To niemożliwe! - odezwała się gwałtownie Peko, mając skrzyżowane ramiona na piersi.

- Huh? Wyglądasz na całkowicie o tym przekonaną - zauważył ze spokojem Nidai.

- Oczywiście. Mam dowód, który może mnie poprzeć.

- Upupupu! Jest prawie tak jak w prawdziwym sądzie! - zaśmiał się radośnie Monokuma.

- Jestem pewna, że Togami-kun schował się pod stołem podczas awarii w zasilaniu - odparła Pekoyama, nie zwracając uwagi na maskotkę.

- Brzmi słusznie... - rzekła niepewnie Sonia.

- Jeśli o to chodzi... podczas awarii, Pan Mięsne Ręce, musiał zobaczyć jak zabójca wziął nóż - dodała Hiyoko.

- Ale było wtedy super ciemno! - przypomniała z lekkim oburzeniem Mioda.

- Właśnie. Nie widziałam nawet mojego jedzonka, które znajdowało się przede mną! - poparła ją Akane.

- Byakuya nie mógł niczego zobaczyć w ciemności, zatem...

- Nieprawda! - przerwałam Peko ze stanowczością. - Togami był prawdopodobnie jedyną osobą, która mogła widzieć w ciemności.

- Dlaczego miałby cokolwiek widzieć? - drążyła dalej szarowłosa.

- Ponieważ mógł użyć gogli noktowizyjnych, które znaleźliśmy pod stołem - odparłam z całkowitą pewnością. - W takim wypadku zobaczenie, co się dzieje nie byłoby dla niego problemem.

- Nie sądzisz jednak, że to może być przypadek?

- Wydaje mi się, że taka jest prawda - odpowiedziałam jej już trochę mniej pewnie.

- Nie, to oczywiście jest błędne! Powinno być na odwrót! - zaprzeczyła Mahiru.

- Na odwrót? - uniosłam pytająco jedną z brew.

- Poważnie, to zabójca użył gogli noktowizyjnych, a nie Togami!

Zatkało mnie. Zamknęłam na chwile oczy, żeby poszukać w głowie jakiegoś kontrargumentu.

Westchnęłam ciężko, opuszczając ręce wzdłuż ciała. Wtedy poczułam nieznaczne ukłucie w nogę. Pomacałam swoją kieszeń i wtedy przypomniałam sobie o kluczu.

Kluczu, który znalazłam w duraluminium.

Duraluminium!

- Przykro mi, Mahiru-san, ale mylisz się. W jednym z pudeł, które Byakuya przyniósł ze sobą na przyjęcie, a dokładnie w tym, które zostawił przy sobie w jadalni, znalazłam pokrowiec od gogli noktowizyjnych. Jeśli dobrze pamiętasz, to tylko Togami miał dostęp do swoich skrzyń. Zabójca nie mógł zabrać z nich niczego.

- To oznacza, że możemy przypuszczać, że gogle noktowizyjne były trzymane wewnątrz duraluminium nie przez przypadek... - rzekła z powagą Ibuki, po czym zapiała radośnie. - Woah! Ibuki powiedziała ,,przypuszczać''! Ibuki nigdy nie używa tak mądrego języka!

- Ponadto, Byakuya przed awarią znajdował się najbliżej duraluminium - dodałam, przypominając sobie o jego pozycji, którą widziałam na zdjęciu, zrobionym przez Mahiru.

- Rozumiem... jak tak to przedstawiasz, to ma sens - zgodziła się ze mną Koizumi.

- W takim razie, nóż też był w środku, prawda? - zapytał z determinacją Hanamura. - Jeśli znajdowały się tam gogle noktowizyjne, to coś tak dziwnego jak nóż również mogło się tam znajdować!

- Coś tak dziwnego? - złapał go za słowa Hinata.

- Tak. Sądzisz, że jestem dziwny? W takich momentach raczej fantazjuje o... wieczornym ,,daniu głównym''.

- Geeeez! W każdy sposób jesteś zboczony! - krzyknęła na kuchcika Saionji.

Całą swoją masą oparłam się o podium.

Czy nóż mógł być w duraluminium? Nie, to niemożliwe. Nóż przecież został ukryty tuż przed rozpoczęciem się przyjęcia.

- To wykluczone. Pod stołem znajdowała się taśma samoprzylepna, która zapewne podtrzymywała nóż.

- Huh? Taśma samoprzylepna? - wydukał zaskoczony Teruteru.

- Tak, jestem pewna, że za jej pomocą chciano ukryć nóż.

- Och... Więc to dlatego znaleźliśmy tam taśmę - wyszeptała Tsumiki.

- Chociaż Togami był dokładny, to nawet on nie mógł zauważyć broni, przyklejonej do spodu stołu - odparł Nidai z założonym rękami.

- Może to niezwiązane z tematem, ale dlaczego Byakuya działał tak paranoicznie? - zapytała Peko. - Nie tylko miał w pudle gogle noktowizyjne, ale również zestaw do samoobrony.

- To prawda. Bardzo się starał, żeby być szczególnie ostrożnym - zgodził się z nią Nekomaru.

- Jak tak teraz o tym wspominasz... Odnosi się to też do niebezpiecznych przedmiotów, które skonfiskował. To jednak jedna rzecz bycia ostrożnym, bo przeprowadzanie kontroli ciała to już akurat za dużo! - przypomniała z zakłopotaniem Mahiru.

Cieszę się, że mnie to ominęło.

- Jestem pewien... że on o tym wiedział... wiedział, że ktoś planuje morderstwo dzisiejszej nocy - dodał Nagito.

- Mówisz, że on przewidział morderstwo?! Czyżby to... Też był w posiadaniu Wszystkowidzącego Oka? - przeraził się Tanaka.

Westchnęłam ukradkiem.

- Też tak myślisz, prawda, Aiko-chan? - Komaeda się do mnie porozumiewawczo uśmiechnął.

Skinęłam głową i sięgnęłam do tylnej kieszeni. Wyjęłam z niej kartkę, którą znalazłam razem z Nagito w pokoju Togami'ego.

- Jestem o tym wręcz przekonana. Możecie sami spojrzeć. - Pokazałam wszystkim zawartość listu. Na wszelki wypadek przeczytałam go na głos: - ,,Uważaj! Pierwsze zabójstwo wydarzy się dzisiejszej nocy. Ktoś na pewno kogoś zabije''.

Nastąpiła chwila ciszy. Fuyuhiko przerwał ją pierwszy.

- Oi... Co to, do diabła, jest?

- Aiko-chan i ja znaleźliśmy to w domku Togami'ego - odpowiedział mu Komaeda.

- Wygląda na to, że ktoś mu wysłał list z pogróżką - dopowiedziałam.

- Ale kim jest ten ,,ktoś''? - zapytała z przerażoną miną Akane.

- Nikt oprócz Monokumy, nie napisałby takiego głupiego listu... - prychnęła z pogardą Hiyoko.

- To nie byłem ja! - zaprzeczył natychmiastowo niedźwiedź.

- Jesteś pewny? - wydukała, huśtając się dalej na linie, Monomi.

- Jedyne kłamstwa, które mówię, to przyjazne kłamstwa.

- To wciąż są wtedy kłamstwa!

- Nie ma znaczenia, kto to napisał... Więc, Togami stał się paranoikiem z powodu tego listu? - przekomarzanki Monokumy i Monomi przerwała Peko.

- Prawdopodobnie dlatego zdecydował się wydać przyjęcie - odpowiedział jej Nagito.

- Co masz na myśli? - spytał Hanamura, pocierając dłonią podbródek.

- Poprzez zgromadzenie wszystkich w jednym miejscu, starał się stworzyć sytuacje, w której mielibyśmy na siebie nawzajem oko. Tak czyniąc, chciał postawić autora listu w sytuacji, w której nie mógłby działać.

- Ale, co jeśli list był tylko małym żartem? - nie ustępował kuchcik.

Czy tylko ja sądzę, że to nie był żart? Komu przyszłoby coś takiego do głowy?!

- Dopóki był zdeterminowany, aby nie pozwolić nikomu umrzeć, nie mógł podjąć takiego ryzyka. Jego silne poczucie odpowiedzialności sprawiło, że sądził, że list był uzasadniony - wyjaśnił mu Komaeda, krzyżując ramiona.

Ciekawe czy naprawdę tak było... Jak wiele rzeczy mogłoby się zmienić, gdyby Togami nie postanowił urządzić przyjęcia... Czy żyłby nadal?

- Tch! Powinien powiedzieć nam, że otrzymał list z pogróżkami! - odparł, ledwo powstrzymując swoje emocje, Nidai.

- Jeśliby to zrobił, to wpadlibyśmy w panikę. Togami-kun również zdawał sobie z tego sprawę.

- Mimo jego chęci nie czuję się spokojna - mruknęłam z przekąsem.

- Czyli zadecydował nikomu o tym nie powiedzieć? - spytała spokojnie Sonia.

- Jego silne poczucie odpowiedzialności jako naszego lidera było jego zgubą... - wywnioskowała Peko.

- Hah, to nie czas na gdybanie! Kto, do diabła, napisał ten list?! - krzyknęła wściekle Akane, zaciskając pięści.

- Cóż, to na pewno był morderca - odpowiedziała z wahaniem Mahiru.

Zabójca... Jeśli to ktoś z nas... to kto? Jak wtedy może stać spokojnie i udawać, że o niczym nie wie?!

- Hmph! Już wystarczy tego widowiska! Pokaż się, tchórzu! - rozkazał komuś Tanaka.

- Gdyby był skłony się zgłosić, to nigdy nie posunąłby się do morderstwa - rzekła Hiyoko, jakby tłumaczyła nam coś oczywistego.

Głowa pękała mi z każdą chwilą coraz bardziej. Zaczynałam powoli wątpić, że do czegokolwiek uda nam się dojść.

- Um... Przepraszam, ale mogę coś powiedzieć, proszę?

- O co chodzi, Sonia-san? - zapytał dziewczynę Soda, uśmiechając się szeroko.

- Żałuje, że muszę wrócić do tego tematu, ale... Właśnie zdałam sobie sprawę, że jeśli gogle noktowizyjne należały do Togami'ego, to jak zabójcy udało się poruszać w ciemności?

Wybałuszyłam szeroko oczy.

O tym nie pomyślałam.

- Masz racje - poparł ją z determinacją Hanamura. - Nie byłby w stanie zobaczyć niczego bez gogli noktowizyjnych. Ale jeśli to morderca je miał i wziął nóż to... jak Togami-kun to zobaczył?

- Nawet gdyby nóż nosił jakiś znak, to trudno byłoby go zobaczyć w ciemności - odparł Nidai.

To nie tak... Zabójca definitywnie czegoś użył. Inaczej tak szybko nie załatwiłby całej sprawy.

- Taśma... Hah, właśnie! Pamiętacie? Na niej znajdowała się jaskrawa farba. To dzięki niej zabójca mógł znaleźć nóż pod stołem - wyjaśniłam z większym entuzjazmem, niż powinnam.

- Czy to znaczy... że zabójca ją pomalował? - wyszeptała Tsumiki.

- Ale malowanie taśmy świecącą się farbą? To tak jakby wiedzieli, że awaria będzie miała miejsce - zauważyła słusznie Mahiru.

- Musieli już o tym wiedzieć, dlatego użyli takiej taśmy - Hinata poparł teorie rudowłosej.

- Co oznacza, że ktokolwiek spowodował awarie jest zabójcą! - podsumowała Saionji.

- To wszystko pieczętuje. Zabójcą jest osoba, która była w biurze razem z wyłącznikami... Co oznacza, że to byłaś ty, Peko Pekoyama! - wykrzyknął Soda, pokazując szarowłosej język.

Pomasowałam się po czole.

Nie, to na pewno nie ona. Monokuma zresztą potwierdził, że nikt nie dosięgnąłby bezpieczników.

- Huh?! Peko-chan zabiła biednego Byakuye-chan?! Czy ta wyspa nie jest wystarczająco duża dla dwóch osób noszących okulary?! - krzyczała z paniką i dramatyzmem Mioda.

- Nie jestem zabójcą - odparła nad wyraz spokojnie, jak na bieżącą sytuacje, Peko.

- Powiedziała, że nie jest - odezwała się Akane, jakby to miało wystarczyć nam jako argument.

- Jak możesz uwierzyć jej tak łatwo?! - Pokazał na brunetkę palcem Soda.

- Ale... Nie sądzę, żeby Peko-san była na tyle wysoka, żeby sięgnąć bezpieczników w biurze - zgodziła się z dziewczynami Tsumiki.

-N-Nie troszczę się o takie techniczne szczegóły! Pekoyama jako jedyna mogła wyłączyć bezpiecznik i spowodować awarię - mechanik nie ustępował.

- Uspokój się. Byłeś w biurze w tym samym czasie, co ja i dobrze wiesz, że Peko-san nie mogła tego zrobić - przypomniałam mu.

- Ale tylko ona była w biurze!

- To niemożliwe - zaprzeczyła Peko, nie tracąc opanowania ani na chwilę.

- Huh? Dlaczego to niemożliwe? - zaszczebiotała Hiyoko.

- Ponieważ nie było mnie wtedy w biurze.

Jeśli nie było jej tam, to gdzie poszła? Momoi powiedziała, że nikt nie wchodził ani nie wychodził z budynku. Do kuchni nie poszła, bo bym to zauważyła. Jedyne dostępne pomieszczenia to łazienka i magazynek, więc... Ale po co miałaby się tam wybierać?

Zastanawiałam się usilnie. Zerknęłam instynktownie na mojego towarzysza po lewej stronie, kiedy usłyszałam, że ciężej oddycha.

Biedny, Nidai. Przeszedł wiele z tą toaletą...

Wciągnęłam gwałtownie powietrze.

- Zgadza się. - Pacnęłam się otwartą dłonią w czoło. - Myślę, że Peko-san mówi prawdę.

- Hah, a wyjaśnisz nam dlaczego? - zapytał z niezadowoleniem Kazuichi.

- Ponieważ Nidai ma dla niej alibi - powiedziałam niezrażona, wskazując ręką na chłopaka obok mnie. - Chciał wcześniej wyjść z przyjęcia, żeby skorzystać z łazienki, bo ta w starym domku, nieważne ile razy próbował, nie chciała się otworzyć.

Kto by pomyślał, że jego zeznania na temat... g ó w n a okażą się takie istotne.

- To prawda - przytaknął mi Nekomaru. - Ktoś zajmował toaletę przez bardzo długi okres czasu, praktycznie przez całe przyjęcie. Kiedy w końcu została otwarta, wtedy odkryto ciało Togami'ego.

- W trakcie przyjęcia wszyscy poza Peko byli w jadalni - odezwał się Hajime.

- Rozumiem. Nie ma mowy, żeby ktoś inny mógł zamknąć się w łazience z wyjątkiem Dużej Siostrzyczki - wydedukowała Saionji.

-T-To prawda... - zająknęła się Peko.

-B-Byłaś tam przez cały czas? Powinnaś szybciej o tym powiedzieć! - krzyknął z oburzeniem Soda.

- Nie mów tak! Rany, jesteś taki nieczuły! - zganiła mechanika Koizumi.

- Jeśli była w łazience taki długi okres czasu, to oznacza tylko jedno... - Nidai skrzyżował ramiona - ...gówno - dokończył z powagą, akcentując wyraźnie to słowo, po czym wybuchnął głośnym, beztroskim śmiechem. - Oczywiście, że niczego nie powiedziała! Nie sposób jej się przyznać, że wysrała gówno.

Westchnęła ciężko, kręcąc z ubolewaniem głową.

Dlaczego to akurat obok niego muszę stać? Dopiszę to do listy rzeczy, za które zemszczę się kiedyś na Monokumie.

- Hej, nie nauczono cię żadnych podstawowych manier?! Zostałeś wychowany w szatni?! - pocisnęła po nim Mahiru.

- Gah, przepraszam - odparł ze skruchą Nidai.

-W-W porządku... Możemy przestać o tym mówić i przejść do czegoś innego? - poprosiła Peko.

- Nie martw się, to nie pachniało t a k źle! Korzystałem z łazienki zaraz po tobie, więc możesz mi wierzyć - chłopak próbował ją pocieszyć.

Z marnym skutkiem...

- Nekomaru, proszę, przestań już - szepnęłam do niego. - Skupmy się lepiej na tym, czemu Peko-san musiała spędzić tyle czasu w łazience. Przecież to nie jest normalne. Zatrułaś się czymś? - skierowałam pytanie do szarowłosej.

- Jak tylko weszłam do biura, poczułam nagły przypływ bólu w brzuch. Przez to nie byłam w stanie wyjść z łazienki. Również wtedy... kiedy nastąpiła awaria... - wyznała Pekoyama.

- Hej, jak się czułaś robiąc to po ciemku? Poczułaś się... podekscytowana? - zapytał ją Hanamura, zajmujący miejsce po jej prawej stronie, a stróżka krwi pociekła mu z nosa.

Skrzywiłam się.

Co z nim, do cholery, jest nie tak?!

- Poważnie, przestań już - odparł ze zmieszaniem Hinata.

- Ale nadal, twój ból brzucha... Czy naprawdę to był zbieg okoliczności? - wtrącił się Fuyuhiko.

- Ha, o co chodzi? Nie wtrącaj się w cudze sprawy, zwłaszcza jeśli nie przeprowadziłeś żadnego śledztwa - wytknęła mu z wyrzutem Koizumi.

- Heh, jestem tym zainteresowany, ponieważ wy, cholerni idioci, nie jesteście w stanie do niczego dojść - prychnął z lekceważeniem.

- Przestańcie z tym dziecinnym nonsensem - rzekł spokojnie Gundham. - Powiedz lepiej, co miałeś na myśli z tym ,,zbiegiem okoliczności''?

- Chodziło mi o to... Czy aby ktoś nie podsunął jej jakiś środków przeczyszczających?

-P-Przeczyszczających? - jęknęła z paniką Mikan.

- W takim przypadku zabójca mógł dostać się do bezpiecznika tak szybko, jak ona wyszła z biura, nie sądzisz? - Gangster dokończył swoją myśl.

- Rozumiem. Tak, to mogło się właśnie wydarzyć - poparła go Akane.

To prawda, że to całkiem prawdopodobna teoria. Jeśli jednak ktoś coś dosypał Peko, to znaczy...

Zesztywniałam.

Mam już dwa dowody, które obciążają pewną osobę, ale to nadal za mało. No i nie wyjaśnia to wszystkiego. Pff, nawet połowy z tego, co się wydarzyło.

- Jadłaś coś dziwnego? - zapytał szarowłosą Fuyuhiko.

- Nie pamiętam, żebym jadła coś takiego.

- Teraz jak o tym wspominacie... Czy nie zabrałaś jedzenia ze sobą do biura? - przypomniała sobie Sonia.

- Tylko trochę z jadalni...

- Możliwe, że środek przeczyszczający był tam, nie sądzisz? - dodała Akane.

- Jedzenie z jadalni nie mogło zawierać czegoś takiego - wtrąciłam się. - Akane-san, ty najlepiej powinnaś o tym wiedzieć.

- Racja. W takim wypadku Akane-san również powinna mieć problemy z żołądkiem - zgodziła się ze mną Mahiru.

- Ja czuję się doskonale - odparła brunetka z szerokim uśmiechem.

- Dania są niewinne! Nie wywołuj dziwnych oskarżeń - zatrząsł się Teruteru, broniąc swoich potraw.

- Przepraszam za spowodowanie tego - przeprosiła go Peko.

- Kuzuryuu powinien przepraszać, a nie ty! To on podsunął taki pomysł! - rzekła z wyrzutem Koizumi.

- Co ty, kurwa, powiedziałaś?!

- Przerwijcie te kłótnie! - krzyknęła nagle Sonia.

- Odrzućmy po prostu temat bólu brzucha i wróćmy do omawiania awarii - podsunęła wstydliwym głosem Tsumiki.

- Tak, tak. Wiemy o tym, ty brudna tandeto. Nie musisz nam tego mówić - odezwała się Hiyoko.

Westchnęłam ciężko.

Z deszczu pod rynnę. Od jednej kłótni do drugiej.

-B-Brudna tandeto?!

- Zastanówmy się lepiej nad tym, jak ktoś wyłączył bezpieczniki, skoro znajdowały się tak wysoko - przerwał im Hajime.

- Może ktoś rzucał kamieniami? - podsunęła Ibuki.

- Albo został użyty jakiś pilot - dodał Soda.

- Prawdopodobnie eksperymentowano z wyłącznikiem. - Mikan miała złączone dłonie jak do modlitwy.

- To nie musiały być bezpieczniki. Każdy zasilacz czy gniazdko mogło do tego służyć - wtrąciła Sonia.

- A może spowodowano przeciążenie?

Przeciążenie?

Dzięki temu, że sprzątałam w starym budynku z Nagito, wiedziałam doskonale, jakie przedmioty elektryczne się tam znajdowały: lampy, wiatraki, wentylatory...

Czego było za dużo?

Zmarszczyła brwi.

- Ha! Zgadza się! - krzyknęłam nagle. Szybko się jednak uspokoiłam. - Było tak jak powiedziała Koizumi-san. Awaria nastąpiła z wyniku przeciążenia. Oczywiście, to nie wina bezpieczników. Ktoś spowodował to celowo.

- Dlatego te trzy żelazka zostały ustawione... aby wywołać awarie - odparł Komaeda.

- Kiedy znalazłeś je zaraz po awarii, to wciąż tam były, prawda? - spytałam, mimo że dobrze znałam na to odpowiedź.

- Tak więc, zostawiając je w magazynie, zabójca celowo spowodował przeciążenie - Mahiru ucieszyła się, że jej teoria się zgadzała.

- Widocznie tak morderca wywołał awarie. - Hinata kiwnął nieznacznie głową w zamyśleniu.

- Poczekaj chwilę! Też mam coś do powiedzenia! - krzyknął Nidai i to tak głośno, że prawie ogłuchłam na jedno ucho. - Sądzicie, że to żelazka w magazynie zostały użyte do spowodowania awarii? - zapytał dla pewności, strzelając kłykciami. - TO NIEWYBACZALNE!

- Dlaczego? - warknęłam w jego stronę, czując dzwonienie w uszach.

- Jeśli to byłyby żelazka w magazynie, to oznaczałoby, że nikt znajdujący się w jadalni nie jest podejrzanym! Ktoś przecież musiałby je wtedy włączyć!

- Nie, to nie sprawia, że nie są podejrzanymi.

- Ha?! Ale jak mieliby to zrobić?!

- Żelazka to tylko jeden z powodów wystąpienia awarii, jednak to nie one o wszystkim zaważyły. Bezpośrednią przyczyną były klimatyzatory w jadalni i w biurze - odpowiedziałam spokojnie.

-K-KLIMATYZATOOOOOOOOOOOOORY?!

- Czasomierz na obu klimatyzatorach został ustawiony na 23:30 - wyjaśniłam.

- 23:30... To czas, w którym Pan Mięsna Ręka został zabity! - wydedukowała Hiyoko.

- Już rozumiem... Kiedy nastąpił odpowiedni moment, bezpieczniki nie wytrzymały i nastąpiła awaria - zrozumiał w końcu Nidai. Zaśmiał się. - To niezaprzeczalne!

- Niezaprzeczalne?! - sapnęła z zaskoczeniem Sonia.

- Prawdopodobnie sprawdzono zużycie energii w starym budynku z wyprzedzeniem, aby żelazka wykorzystały wszystko prawie do maksimum. Kiedy ustawiono już licznik na klimatyzatorze, wystarczyło po prostu czekać - rzekł Nagito.

- Skoro tak, to nawet gdyby Pekoyama-san była w biurze, to nadal byłaby możliwość spowodowania awarii. Niezaprzeczalne!

- Sonia-san, ty też?! - wystraszył się Soda.

- Jeśli chodzi o zużycie energii... Powinniśmy zapytać o to Monokume - wtrącił Hajime.

- Dam, dam, dam - zamruczał niedźwiedź dramatycznie, zakrywając sobie pyszczek łapkami.

- On ma racje! Ale taki pełen nienawiści niedźwiedź... Zasługujesz na tysiąc zgonów! - odparła ze złością Monomi.

- Tysiąc? Gdybym umarł tak wiele razy... Naprawdę mógłby pozostać martwy.

- Zamknijcie się! Oboje powinniście pozostać cicho! - zganiła ich Mahiru.

- Nie mogłabym zapobiec awarii, nawet gdybym znajdowała się w biurze, ale mimo wszystko czuję żal... Może jeśli bym tam była i zresetowała bezpiecznik na czas...to nie doszłoby do zabójstwa.

- Wyłącznik został umieszczony bardzo wysoko, nie udałoby ci się go dosięgnąć. Do tego włączenie go w całkowitej ciemności byłoby niemożliwe, więc nie przejmuj się tym - pocieszył Peko Nagito.

- Wygląda na to, że niepotrzebnie się obwiniasz - rzekł, z dziwnym jak na siebie spokojem, Fuyuhiko.

- Jednak zabójca jest taki przebiegły, że zaczynam się martwić, że nigdy nie uda nam się go znaleźć - odparła normalnie, co również było niepokojące, Hiyoko.

Chyba dopiero teraz zaczęła do nich docierać waga sytuacji. Chwila, waga? Czy to nie trochę nietaktowne z mojej strony? Zgadza się, że Togami przy kości nie był, ale... Mniejsza, to teraz nie jest istotne.

- Jest w porządku. Nie musisz się tym martwić - uśmiechnął się delikatnie Komaeda. - To tylko małostkowy zabójca, prawda?

- Huh?

Małostkowy?

- Ktoś taki nie może pokonać symbolu nadziei, jakim jesteście wy! Nie ma mowy, żebyście teraz przegrali. Ten mały incydent będzie tylko odskocznią dla was wszystkich. W końcu nadzieja zawsze wygrywa. To jest to, w co wierzę.

- Ko... N-Nagito-kun, co z tobą? - wydukałam, lekko się jąkając.

- Ech? Coś nie tak?

- Przecież... Czy cały czas nie powtarzałeś, że nie wierzysz w to, że zabójcą mógł być ktoś z nas?

- Och, naprawdę? Cóż, odłóżmy ten drobny szczegół na razie na bok i porozmawiajmy o tym incydencie - zbył mnie z szerokim uśmiechem. - Póki co, dowiedzieliśmy się jak doszło do awarii zasilania, jednak pozostaje pytanie kto ją spowodował, prawda? Ktoś mógł się ukryć i ustawić licznik w klimatyzatorach. Włączenie żelazek w magazynie i to przed ustawieniem jedzenia w jadalni też było możliwe. Jaka szkoda. Każdy z nas jest do tego zdolny.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - warknął Kuzuryuu.

Sama również chciałam się odezwać, ale czułam się, jakby ktoś robił mi z mózgu sieczkę. Wyobrażałam sobie nawet jak Monokuma odkręca górną część mojej głowy, wkłada do niej łyżkę, miesza papkę, która nie tak dawno nazywała się moim mózgiem, po czym coś dosypuje, wyciska cytrynę, dodaje kostki lodu i voilà! Mamy drink o nazwie ,,rozum gracza''.

- Chodzi mu o to, że po tak długim czasie, nadal nie mamy żadnego postępu! - odpowiedziała mu z sarkazmem Saionji.

- Huh? Nawet mimo tego, że sprzeczaliśmy się tak długo? - jęknęła dramatycznie Sonia.

- Niestety, to prawda... - potwierdził Nagito. - Pomimo tego, że omawiamy to bardzo długo, to i tak żaden trop nie prowadzi do zabójcy. Ale to może dlatego, że... nie ma sposobu, żeby ktokolwiek z nas był zabójcą.

-Z-Znowu zmieniłeś zdanie? - wydukał ze zmieszaniem Hinata.

- Zdecyduj się w końcu - poparłam bruneta.

- W każdym razie, wiem, co powinniśmy wszyscy zrobić w tym momencie. Czy ktoś pomyślał o naszej sytuacji w ten sposób? Zamiast przeżyć wątpiąc w innych, czy nie lepiej zginąć za wiarę w innych?

-C-Chodzi ci o to, że powinniśmy się poddać i umrzeć?! - krzyknęła Mioda.

- Teraz to już definitywnie przesadzasz! - Zacisnęłam dłonie w pięści. - Co z tobą?!

- Hah, wy tylko myślicie, że to ze mną jest coś nie tak, gdy to z wami coś jest nie w porządku. Podejrzewając siebie w ten sposób... Nie ma mowy, żeby to było zdrowe zachowanie. Przestańmy już z tym! Nie musimy się dowiadywać, kim jest zabójca! Nie zniosę tego dłużej! Nie chcę tego robić swoim przyjaciołom!

-T-Też nie chcę tego robić... - Zatrząsł się Teruteru.

-J-Ja też! Proszę, wracajmy do domu! - Tsumiki zaczęła płakać.

- Waaaah! Chcę pójść do domu i zjeść moje słodycze! - Hiyoko zaczął spływać potok łez po policzkach.

Ten widok przeraził mnie prawie tak bardzo, jak odkrycie ciała Togami'ego.

Tracimy kontrole nad sytuacją.

-O-Oi, uspokój cię się - odparł niezbyt pewnie Hajime.

- Jesteśmy przyjaciółmi, czyż nie? Nie mowy, żeby jeden przyjaciel zabił drugiego...

- Nawet z tym nie zaczynaj, Komaeda! - przerwała mu. - Nazwijcie mnie jak sobie chcecie, ale takie rzeczy można bez problemu ujrzeć w grach, anime czy mandze! Wiem, że na żywo to zupełnie inna bajka, ale nie popadajmy w... - urwałam, nie chcąc wymówić słowa ,,rozpacz''. Odetchnęłam i zaczęłam ponownie, ale bardziej spokojniej i poważnie: - Nie udawajmy świętych. Żadne z was nigdy nie chciało kogoś skrzywdzić? Nie tłumacze mordercy, bo jest spora różnica pomiędzy chwilową słabością a dobrowolnym podążaniem w takim kierunku. Przyjaciel nie zabiłby przyjaciela, tu się zgadzam, jednak... Wątpię, żeby morderca i Byakuya byli w takich relacjach. - Spojrzałam z determinacją prosto w oczy Komaedzie. - Według twojej wizji, dlaczego Togami zginął?

- Kogo to obchodzi? Zostawmy to już... W każdym razie, nie ma żadnego tropu, który prowadziłby do zabójcy. Ani jednego...

- To nieprawda! - odparłam z taką siłą, że na moment wszyscy zamarliśmy. Prychnęłam cicho. - Tak myślę.

- Mówiłaś coś?

Zmarszczyłam brwi, naprawdę nie rozumiejąc zachowania Nagito. Odetchnęłam jednak głęboko i kontynuowałam:

- Znaleźliśmy trop, który mógłby wskazać nam zabójce.

- Znaleźliśmy? - zdziwił się Tanaka.

- Wiesz kim jest zabójca? - zapytała mnie zszokowana Akane.

Przechyliłam głowę na bok.

- Zabójca? Nie wiem jeszcze, ale...

Mam pewne podejrzenia, ale to wciąż za wcześnie.

- Myślę, że mamy pewną wskazówkę na temat podejrzanej osoby.

- Hę? Zechcesz mi wtedy o tym powiedzieć? O jakim tropie mówisz?

Rzuciłam Nagito spojrzenie pełne wyrzutu.

Jak się wkrótce nie ogarniesz, to zamiast cokolwiek wyjaśniać, po prostu cię uderzę, bo jakieś trybiki ci się poprzestawiały.

Westchnęłam.

- Przede wszystkim zastanówmy się, jak zabójca był w stanie zdobyć nóż podczas awarii.

- Czy nie mówiliśmy już o tym? Użył jaskrawej taśmy.

- Nie o to mi chodzi. Mam na myśli to, co było wcześniej.

Bo jak zabójca dostał się tak blisko tego stołu? Nawet gdyby pozyskanie noża, kosztowałoby go na poleganiu na blasku z farby, musiałby znajdować się dosłownie obok, żeby cokolwiek w ciemności dostrzec.

- Zbadajmy tę sprawę dokładniej. Schemat, który narysowała Koizumi-san może się nam tutaj przydać.

- Chodzi ci o schemat, na którym narysowałam, gdzie każdy stał tuż przed awarią, prawda? Um... Mam go tutaj. - Mahiru wyjęła z kieszeni kartkę, którą nie tak dawno mi pokazywała.

Odetchnęłam z ulga, że miała go przy sobie.

To naprawdę może nam posłużyć jako dobry trop. Zabójca musiał sobie czymś pomóc, żeby poruszać się w ciemności. Bez latarki, naturalnie.

Chwila...

Latarka, światło, lampa na stoliku...

Przypomniałam sobie moją rozmowę z Mahiru, kiedy oglądałyśmy razem schemat. A dokładniej, część dotyczącą owego przedmiotu:

,,- Co to za lina, która ciągnie się przy stole, pod którym znaleźliśmy Togami'ego? To kabel od tej lampy?

- Yhm, to biurkowa lampka. Narysowałam przewód ją zasilający tak na wszelki wypadek''.

To musi być to!

- Zabójca musiał użyć lampy, która stała na stole, żeby dostać się w ciemności pod stół - powiedziałam na głos.

- Lampy? Mam nadzieję, że nie masz na myśli tego, że ją włączył czy coś. Wiemy, że wtedy ciebie w pomieszczeniu nie było Aiko-chan, ale...

- Źle się wyraziłam - przerwałam blondynowi. - Użył kabla od niej. W ten sposób mógł dojść do stołu, prawda? Dzięki temu zabójca znalazł pod nim nóż - wyjaśniłam. - I jest tu tylko jedna osoba, która byłaby w stanie to uczynić. - Spojrzałam z powrotem na schemat, żeby upewnić się, kto stał najbliżej przedłużacza.

Przysięgłabym, że serca mi się na sekundę zatrzymało. Oczy zaczęły mnie piec, mimo że nawet nie wiedziałam dlaczego.

Jednak nie mogłam zaprzeczyć faktom.

-K-Kto to był? - ponaglał mnie Hanamura, cały się trzęsąc.

Przełknęłam ciężko gule, która zebrała mi się w gardle i podniosłam powoli głowę.

Czułam nieprzyjemny pot na dłoniach; ukradkiem wytarłam je o swoje spodenki i i przeniosłam spojrzenie na podejrzanego.

- Nagito-kun, to byłeś ty, prawda?

-J-Ja?

- Patrząc na pozycje, w jakich się znajdowaliśmy przed awarią... To ty byłeś najbliżej kabla.

- To oznacza... że jedyną osobą, która mogła w taki sposób dotrzeć do stołu był Komaeda! - podłapał zaraz za mną Nidai.

-T-To tylko zbieg okoliczności!

- Ale wciąż... Miałeś szansę, prawda? Szansę, żeby ukryć nóż pod stołem - odparł Hinata.

Spojrzałam na chłopaka ze zdziwieniem.

- Co masz na myśli?

- Czyż nie sprzątał przez cały dzień jadalni? - zapytał mnie, po czym zwrócił się do Nagito: - Mogłeś tam ukryć wtedy nóż!

-P-Poważnie, to wszystko to tylko przypadek!

- W jeden przypadek mogę uwierzyć, ale gdy następują one zaraz po sobie... Zastanawiam się, czy coś takiego jest w ogóle możliwe?

- Czyżby... Celowo udzieliłeś sobie obowiązku sprzątania sali, żeby ukryć tam nóż? - zapytała go Mahiru.

- Jak już o tym wspomniałaś, to Komaeda przygotował losowanie, żeby wybrać osobę, która będzie sprzątać w jadalni - przypomniał sobie Nidai.

Szlag, zgadza się.

,, -Szczerze mówiąc już przygotowałem losowanie, ponieważ przypuszczałem, że coś tego rodzaju się zdarzy. Ktokolwiek wyciągnie pałeczkę z czerwonym śladem, będzie odpowiedzialny za sprzątanie, w porządku? Brzmi fair?''.

Pamiętam już... Zdziwiło mnie wtedy, że kłopotał się czymś takim, tylko z powodu ,,przypuszczeń''.

- Sfałszowałeś te patyczki, prawda? W taki sposób zostałeś wybrany do sprzątania jadalni, czyż nie? - ciągnęła Koizumi.

- Udowadnia to, że jesteś podejrzany - wtrącił Hinata.

Nagito nic nie odpowiadał na te zarzuty, ale z każdą chwilą wydawał się coraz bardziej zdenerwowany.

- Jeśli o to chodzi... - Nidai'owi strzyknęły palce. Drgnęłam mimowolnie, mimo że ten dźwięk usłyszałam owego dnia z kilkanaście razy. - Te dziwne przemówienia wcześniej... One również były częścią planu.

- Obniżyłeś naszą czujność i starałeś się ukryć ten fakt, czyż nie?! - wściekł się Fuyuhiko.

- Nie! - krzyknęłam nagle i z taką stanowczością, że kilka osób lekko podskoczyło. - Chyba zapomnieliście o pewnym szczególe, a dokładniej mówiąc o mnie. - Położyłam dłoń poniżej szyi. - Również byłam cały dzień w jadalni i pomagałam Nagito sprzątać. Hanamura niejednokrotnie o tym wspominał. - Kuchcik zatrząsł się, kiedy tylko wymówiłam jego imię. - Zauważyłabym, gdyby schował gdzieś cokolwiek!

- W sumie racja... - przyznała, po chwili ciszy, Mahiru.

- Jesteś pewna, że zauważyłabyś to? - zapytał mnie Hinata.

Zastanowiłam się, a następnie spojrzałam na blondyna.

- Nie wierzę w to, co oni powiedzieli. Nie zrobiłbyś czegoś takiego. A już szczególnie jestem pewna tego, że byś mnie nie okłamał, jednak... chciałabym usłyszeć od ciebie czy... czy to ja mam rację, czy oni.

Wszyscy zamilkliśmy. Niedługo potem zaczęłam słyszeć jakiś dziwny dźwięk. Stawał cię on coraz głośniejszy, i głośniejszy, aż w końcu rozbrzmiał szaleńczy, wyrażający wręcz czysty obłęd, śmiech.

Nie wierzyłam w to, co widziałam.

- Super licealiści pracujący razem, aby zwalczyć rozpacz spowodowaną śmiercią przyjaciela! Aaach, jak niesamowicie, jak wspaniałe to jest!

Jego oczy...

Nie chciałam w nie patrzeć, ale nie potrafiłam odwrócić wzroku. Zawierały w sobie coś... coś co wydawało mi się znajome, ale jednocześnie strasznie obce. Mimo czającego się w nich mroku, dosłownie hipnotyzowały.

Po chwili zdałam sobie sprawę, co właściwie widziałam.

To było spojrzenie osoby, która zmieszała rozpacz i nadzieje w jedno.

- Zgadza się, zrobiłem to wszystko!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz