sobota, 29 grudnia 2018

Rozdział 15 ~ Pora na klasowy sąd










Z oszołomieniem wpatrywałam się w biały papier, który wciąż tkwił w mojej dłoni. Nieważne, ile razy przejechałam wzrokiem rząd liter, tekst brzmiał cały czas tak samo.

Dreszcze zatrzęsły całym moim ciałem.

Ktoś wiedział... Ktoś go ostrzegał... Dlaczego? Dlaczego ktoś chciał kogoś zabić? Co z tymi gośćmi jest nie tak?!

- Czy to... ostrzeżenie o przestępstwie? Nie, chwila... Jeśli ktoś napisał ,,uważaj'', a więc to raczej list z pogróżkami... - wywnioskował Komaeda, patrząc na trzymaną przeze mnie, drżącą ręką, rzecz.

- Czemu jednak ktoś miałby mu to wysyłać? Byakuya nie wyglądał na osobę, która dostając coś takiego, zaczęłaby się bać czy panikować.

- Może... dlatego Togami-kun nagle postanowił wydać przyjęcie - zastanawiał się dalej na głos Nagito.

- Huh?

- ,,Pierwsze zabójstwo wydarzy się dzisiejszej nocy''. Ponieważ ktoś mu zagroził, postanowił zebrać wszystkich w jednym miejscu i być niezwykle ostrożnym, zwłaszcza względem wszelakich niebezpiecznych przedmiotów. Starał się stworzyć scenariusz, w którym każdy mógłby nadzorować siebie nawzajem. Myślał, że jeśli zrobi coś takiego, to nikt nie byłby w stanie kogoś zabić.

- Czyli sądzisz, że on jednak przejął się tym listem i to aż tak bardzo? - zapytałam, lekko sceptyczna.

- Nie mógł zignorować możliwość zaistnienia takiej sytuacji, nawet jeśli to tylko najgorszy scenariusz - odpowiedział. Widząc, że nadal nie byłam do końca przekonana, po chwili dodał: - Nie pamiętasz już co powiedział? Obiecał, że nie pozwoli nikomu stać się ofiarą.

- Jego przemówienie nie za bardzo mnie wtedy poruszyło, a teraz... Jeszcze trudniej uwierzyć w takie słowa zwłaszcza, że osoba je wymawiająca nie żyje - przypomniałam, a zmasakrowane ciało Togami'ego przemknęło mi przed oczami. Poczułam smak żółci w ustach. Byłam pewna, że gdybym miała, czym zwymiotować, to już dawno uległabym temu odruchowi, nawet jeśli zaprzeczałby on moim ideą oraz postawię. - Jak myślisz, czemu zatrzymał to w sekrecie? Wiem, że niektórzy mogliby popaść w panikę na taką wiadomość, ale... Jako przywódca nie powinien...

- Pewnie nie mógł... Prawdopodobnie pomyślał... to również byłby straszny scenariusz - westchnął ciężko. - Gdyby każdy wiedział o zawartości tego listu, nieważne, czy byłoby to kłamstwo, czy nie, każdy zacząłby wątpić w siebie nawzajem, a wtedy nie wrócilibyśmy do poprzedniego stanu.

-To bardzo miłe, że Byakuya chciał dobrze, ale jego plan nie wyszedł mu na dobre. Zresztą, pozostałym również. Trzymają się jeszcze jakoś, bo chyba nadal nie mogą uwierzyć w to, co się stało... - Zagryzłam dolną wargę.

Sama ledwo przyjmowałam do wiadomości fakt, że poszukuje jakiegoś tropu albo dowodu świadczącego, że ktoś z nas dopuścił się zabójstwa.

- Jego silne poczucie odpowiedzialności jest jedynym wytłumaczeniem, o jaki mogę go posądzić - odparł zmieszany Komaeda.

Zerknęłam na kartkę, po czym pomasowałam się po obolałym karku.

- W każdym razie, ktokolwiek wysłał mu ten list, mógł go również zabić. To właśnie chciałeś powiedzieć?

- Nie, to może być żart, który nie ma ze śmiercią Togami'ego nic wspólnego.

Zmarszczyłam brwi.

On nadal nie wierzy, że ktoś mógłby kogoś zabić.

Zastanowiłam się chwile nad tym. Nic nie pozwalało mi na to, żebym się z nim zgodziła.

Pokręciłam, ledwie zauważalnie, głową.

Po co ktoś miałby żartować w ten sposób? Jedyne co przychodzi mi do głowy, to chęć zmanipulowania go, jednak... Jeśli nie sam morderca tego pragnął, to któż by inny? Wspólnik? Ale to przecież bezsensu!

- Aiko-chan, chyba niewiele nam pozostało czasu, zanim zacznie się klasowy sąd - zauważył Nagito, odrywając mnie od własnych myśli.

- Ech, prawdopodobnie - westchnęłam, chowając kartkę do kieszeni.

- Przypomniało mi się, że wcześniej poprosiłaś Koizumi-san o przysługę, prawda? - zapytał, unosząc delikatnie kąciki ust.

Zaskoczył mnie tym. Nie sądziłam, że ktoś słyszał moją rozmowę z Mahiru.

- Dokładnie. Chciałam, żeby dowiedziała się, gdzie kto stał tuż przed awarią - odpowiedziałam. - Pewnie już skończyła. Chcesz pójść ze mną, prawda? - dodałam, uśmiechając się słabo.

Komaeda wyglądał przez chwilę na zażenowanego.

- Przepraszam... to wszystko przez ciebie.

- Huh? - Zamrugałam zdziwiona. Spodziewałam się zupełnie innej odpowiedzi. Myślałam nawet, że go trochę podrażnię, ale w takim wypadku... - O co ci chodzi?

- Ja... potrzebuję trochę czasu. Chciałbym zebrać myśli.

Speszyłam się nieco.

-R-Rozumiem. Tak tylko palnęłam, wiesz. Nie zmuszam cię do niczego. Twoje towarzystwo w niczym mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - pomaga mi - palnęłam bez zastanowienia.

Przełknęłam ciężko ślinę i zaczęłam się rozglądać po całym pokoju Togami'ego.

Niech coś powie i przerwie tą dziwną atmosferę.

- Jak już wrócisz do starego budynku, powinnaś znaleźć Tsumiki-san. Myślę, że wyniki jej sekcji zwłok są już gotowe.

Zadrżałam.

To ona na serio to zrobiła?! Mówiłam jej... Myślałam... O kurczę... Muszę ją znaleźć!

- Widzimy się później, Aiko-chan. - Zanim się zorientowałam, Komaeda szedł już do wyjścia. - Dziękuję - odparł, uśmiechając się do mnie po raz ostatni.

Był bardziej blady niż zazwyczaj. Zastanawiam się, czy nic mu nie jest?

Poklepałam się po policzkach.

- Skup się, dziewczyno. To nieodpowiedni czas, żeby martwić się o Nagito.

Mógł mieć racje, co do czasu, więc postanowiłam jak najszybciej ruszyć do starego budynku. Rzuciłam okiem po raz ostatni na pokój Togami'ego, po czym z niego wyszłam. Zaraz naprzeciwko znajdował się domek Fuyuhiko.

Jako jeden z nielicznych, miałby najbliżej...

Pokręciłam szybko i zdecydowanie głową. Wiedziałam, że chłopaka nie było nawet na miejscu przestępstwa, więc nie mógł zaliczać się do grona podejrzanych.

Chociaż... Nie przepadali za sobą. Kuzuryuu byłby w stanie wysłać groźbę, ale na pewno nie spełniłby jej dzisiaj.

Odsunęłam rozmyślanie o więzi łączącej Fuyuhiko z Togami'm i jak najszybciej pobiegłam do starego budynku.

Drzwi jęknęły przeraźliwie, gdy tylko przez nie przeszłam.

Jak ja ich nienawidzę.

Skrzywiłam się nieznacznie i kiedy chciałam ruszyć dalej, usłyszałam czyiś grobowy, trochę przywodzący na myśl kogoś kto się zakrztusił, śmiech. Zaskoczona uderzyłam w przejście za mną.

- Co do...

Przez ostanie przeżycia miałam nerwy bardzo nadszarpnięte. Zamiast się bać czułam, że zaraz sama komuś zrobię krzywdę.

Ruszyłam w kierunku, z którego dochodził dziwny głos.

Kiedy znalazłam się na korytarzu, tuż przed drzwiami prowadzącymi do jadalni, natknęłam się na Nekomaru.

Odetchnęłam w duchu z ulgą, ale nadal uczucie złości pozostało gdzieś w środku.

- Czuję się taki lekki teraz... - mężczyzna zaczął się śmiać i to w ten sam sposób, co usłyszany przez mnie przed chwilą dźwięk. - Wiesz co to oznacza? Nekomaru Nidai wrócił do życia! Nie mam zamiaru już z nikim przegrać!

Czemu podejrzewałam, że chodzi mu właśnie o wcześniejszą ,,sprawę'' toaletową?

Pomyślałam z lekkim poniżeniem.

- Przegrać z kim? - rzuciłam jakby od niechcenia.

Nidai w jednej chwili stał się poważny.

- Nie przegram z nikim, nawet z własnym sobą!

- Brzmi fajnie i w ogóle, ale o czym ty mówisz? - westchnęłam cicho.

Dopiero sekundę później doszło do mnie, że powinnam powstrzymać ciekawość i go zostawić.

Będę tego żałować...

- Mówię o GÓWNIE!

Skrzywiłam się.

To słowo chyba nigdy nie było takie dosłowne, jak w obecnej sytuacji.

- Huh, nie wiem kto stał za tym, ale ktoś starał się zrobić ze mnie zasranego łajdaka... - urwał Nidai, strzelając kłykciami. - Jakiś drań zajął łazienkę, zanim rozpoczęło się przyjęcie.

Te słowa przyciągnęły moją szczególną uwagę.

- Wspominałeś na samym początku, że nie mogłeś się dostać do łazienki, bo drzwi były zamknięte, co nie?

- Zgadza się. Jednakże, jeśli myślisz, że byłem rozgniewany czymś takim, to nie doceniasz moich nerwów ani cierpliwości - odpowiedział niedbale. - Robić wszystko, aby zachować przytomność i opanowanie umysłu; to jest celem prawdziwego lidera! Innymi słowy, przywódca nie może się nigdy wahać!

Zgadzałam się z tym co powiedział, jednak po jego wcześniejszym zachowaniu szybciej bym uległa stwierdzeniu, że robił kompletnie coś odmiennego od swoich ideałów.

- W każdym razie, jesteś przekonany, że drzwi do łazienki były zamknięte przed rozpoczęciem się przyjęcia?

- Tak, mogłem wejść do niej dopiero jak ciało Togami'ego zostało odkryte. To naprawdę długo trwało...

Pokiwałam głową udając, że dobrze go rozumiem.

To strasznie głupia historia, ale lepiej, żebym o niej pamiętała.

Uznałam i już bez żadnego ociągania się, weszłam do jadalni. W środku zastałam tylko trzy osoby: Hinate, Tsumiki i Mahiru.

Chciałam najpierw podejść do Mikan, bo nie wyrabiałam z ciekawością, ale powstrzymał mnie nagły krzyk:

- Hej! Tutaj jesteś! Gdzie się, do diabła, przechadzałaś? - zapytała mnie z oburzeniem Koizumi.

- Nie przechadzałam się - odpowiedziałam najspokojniej jak tylko potrafiłam - badałam wszystko, na ile tylko mogłam.

- Rozumiem. Cóż, jeśli nie zwalniałaś tempa, to myślę, że to w porządku - prychnęła cicho, co poniekąd zaprzeczało trochę jej słowom.

- A czy tobie udało się coś znaleźć?

- Tak... jakoś... - odpowiedziała niechętnie, zamyślając się.

- Nie brzmisz na zbyt pewną - zauważyłam z lekkim przekąsem.

- Cóż, po prostu spójrz na to. - Pokazała mi ponownie zdjęcie, gdzie znajdowali się Nida, Hinata, Ibuki, Nagito i Hiyoko. - Tak jak mi mówiłaś, użyłam tych dwóch zdjęć, żeby spróbować z jak największą dokładnością wskazać, gdzie kto stał przed awarią. - Przeskoczyła na kolejną fotkę z Togami'm i resztą. - Zrobiony przeze mnie schemat jest tego wynikiem.

Mahiru odłożyła na chwile aparat i wyjęła z kieszeni skrawek papieru, który zaraz rozwinęła i mi pokazała.

- To nasze pozycje tuż przed awarią. Najwięcej zebranych jest w jadalni, więc rozkład tego pomieszczenia jest najdokładniejszy i najpewniejszy.

Tak jak wcześniej zakładałam, Togami stał zbyt daleko od stołu. Irracjonalnym wydawało się założenie, że mógłby on pokonać taki odcinek w kompletnej ciemności.

Uważniej przyjrzałam się schematowi.

- Hm... Co to za linia, która ciągnie się przy stole, pod którym znaleźliśmy Togami'ego? To kabel od tej lampy? - Wskazałam na przedmiot, o którym mówiłam, znajdujący się za naszymi plecami.

- Yhm, to biurkowa lampka. Narysowałam przewód ją zasilający na wszelki wypadek - wyjaśniła.

Zmarszczyłam brwi w zamyśleniu.

Kabel lampy... Jeśli ciągnie się od stołu, gdzie Togami został zabity, to oznacza...

- Hej, znalazłaś coś jeszcze? - spytała Mahiru, odciągając mnie od własnych myśli.

- Hm, to nie jest jeszcze dla mnie jasne, ale...

- Zapewne masz racje... Sama nie rozumiem, co tam narysowałam. Mam wrażenie, że to albo dobry trop, albo po prostu strata czasu - wyznała z zawstydzeniem.

- Nie rozmyślaj tyle nad tym. Bardzo przysłużyłaś się temu śledztwu. Doceniam to, co zrobiłaś - odparłam miękko.

Mahiru rozdziawiła lekko buzie, patrząc na mnie, jakby mnie pierwszy raz na oczy zobaczyła.

Niemiła? Źle. Miła? Też źle. Za ludźmi nie nadążysz.

Podrapałam się niezręcznie po karku.

- Pójdę jeszcze porozmawiać z Tsumiki. Na razie - pożegnałam się z nią szybko i podeszłam do Superlicealnej Pielęgniarki, która stała przy stole, pod którym wciąż tkwiło ciało Togami'ego.

Skręciło mi się w żołądku, gdy musiałam się zbliżyć.

- Um... jeśli chcesz, mogę ci powiedzieć trochę o tym, co udało mi się odkryć - odparła niepewnie Mikan, patrząc na mnie wzrokiem przejechanej sarenki.

Westchnęłam ukradkiem.

- Zamieniam się w słuch. Czy udało ci się czegoś nowego dowiedzieć?

- Próbowałam, w granicach rozsądku, przeprowadzić sekcje zwłok Togami'ego... I odkryłam, że... b-było kilka ran kłutych w klatkę piersiową i w okolice brzucha... r-rany były na tyle głębokie, aby sięgnąć płuca i narządy wewnętrzne... można założyć, że...b-bardzo cienki, ostry przedmiot o... o koło 5 mm został... - z każdym kolejnym słowem Tsumiki jąkała się coraz bardziej, i bardziej, aż w końcu z jej oczu popłynął potok łez. - Dźgnięcie... go... w kółko i w kółko... znowu... Ja... wierzę... - urwała, zaczynając krzyczeć i jeszcze bardziej płakać.

-S-Spokojnie, Tsumiki-san! Weź głęboki oddech i uspokój się.

- Przeeeeeeeeeeeeepraaaaaaaaaaszam! Mówienie o tym sprawia, że czuję się smutna!

- Rozumiem. Mnie też jest przykro, ale jeśli dalej będziesz tak mówić, to niczego nie zrozumiem.

- Ugh... P-Przepraszam! - Zakryła dłońmi twarz i płakała dalej.

Ech, a przecież jej mówiłam, żeby dała sobie z tym spokój. Coś takiego to nie na jej nerwy.

Ding, dong. Bing, bong.

Drgnęłam mimowolnie, gdy tylko rozległ się przeraźliwie znajomy i straszny dźwięk.

Spojrzałam z niechęcią na żółty monitor, znajdujący się w prawym górnym rogu jadalni.

Na ekranie pojawił się Monokuma, siedzący w drewnianym fotelu i sączącego błękitnego drinka ze słomką i parasolką.

- Wasz czas w końcu się skończył! Zgadza się! Przyszła kolej na długo wyczekiwany klasowy sąd! A teraz powiem wam wszystkim, gdzie jest miejsce spotkania. Na centralnej wyspie Jabberwock Island jest góra z wyrzeźbioną moją zachwycającą twarzą. Jego nazwa to ,,Kamień Monokuma''! Jak już tam będziecie, proszę przejść do podziemia, do którego zabierze was winda jako wasze tajne przejście. Upupupu, do zobaczenia wkrótce!

Maskotka powiedziała, jak zwykle, tyle ile chciała, po czym monitor zgasł.

Góra w centralnej części wyspy z wyrzeźbioną twarzą Monokumy... Ta, to brzmi tak pięknie.

Sięgnęłam do kieszeni, z której wyjęłam Identyfikator Uczniowski. Sprawdziłam mapę wyspy, żeby wiedzieć, gdzie dokładnie się kierować.

Do dzieła.



* * *



- To... Nie wierzę - mruknęłam na widok ogromnej góry, gdzie zostały wyrzeźbione CZTERY głowy tego przeklętego niedźwiedzia.

Ameryka przykładem. Ameryka życiem.

Prychnęłam pod nosem i ruszyłam w ich kierunku. Wszyscy się tam już zebrali.

- Huh? Ej! Co jest, do cholery, z tą górą?! Skąd ona się tutaj wzięła?! - w pierwszej kolejności usłyszałam Sode, który panikował i krzyczał jak zawsze.

Również nie rozumiałam, jaki cudem coś takiego znalazło się nagle w miejscu, w którym rosła tylko trawa i palmy. To tylko potwierdzało tezę, że Monokuma jest zdolny do wszystkiego.

- Ta historia... Ta historia może być prawdziwa. Jakaś ogromna organizacja może być zaangażowana w to wszystko - odparła Peko.

- Masz na myśli to, co powiedział wcześniej Byakuya, prawda? - zapytałam, przypominając sobie słowa Super licealnego Dziedzica.

- Nadal potrzebujemy jego wiedzy... - wydukała słabo Sonia.

- Tch! Wciąż nie mogę uwierzyć, że on nie żyje. - Nidai zacisnął dłonie w pięści.

- Byakuya-chan, Byakuya-chan, Byakuya-chan, Byakuya-chan... - powtarzała Ibuki w kółko, dławiąc się przy okazji własną śliną.

-H-Hej... Gdzie są Tanaka-kun i Kuzuryuu-kun? - zapytał Hinata, rozglądając się.

Zrobiłam to samo.

Faktycznie, nie ma ich. Jak mogłam tego nie zauważyć?

-S-Skoro już o tym wspomniałeś... Zdaje się, że jeszcze ich tutaj nie ma - odpowiedziała nieśmiało Tsumiki.

Wzięłam głęboki wdech i wydech.

Spokojnie, spokojnie.

- Ach, wiem! Prawdopodobnie uciekli! - zakrzyknęła wesoło Hiyoko.

Wtedy nagle, jak to miał w swej naturze, pojawił się Monokuma.

- Oooch, nie ma takiej opcji i dobrze o tym wiesz! Spójrz! Przyciągnąłem jednego z powrotem tutaj!

-P-Powiedziałem ci, żebyś mnie puścił! - warknął na niedźwiedzia Fuyuhiko

- Hej, hej! Jeśli będziesz kontynuował takie agresywne zachowanie, to mogę cię pożreć - ostrzegł go Monokuma, grożąc swoimi krótkimi, ale bardzo ostrymi, pazurami.

- Hej, Kuzuryuu! Co robiłeś przez cały ten czas?! - spytała go z wyrzutem Mahiru.

- Huh? Nic. Niczego nie robiłem. Odpoczywałem w swoim pokoju, gdy usłyszałem, że gruby łajdak nie żyje. Tch, w każdym razie, kto się, kurwa, o to troszczy?

- Ty... Jak możesz mówić coś tak nieodpowiedzialnego? - zapytała Koizumi grobowym głosem. - Zrobiliśmy co w naszej mocy, żeby zbadać sprawę tego morderstwa, aby przeżyć, mimo że tego nie chcieliśmy!

- Koizumi-san, wystarczy...Kuzuryuu-kun, ty również... - Komaeda starał się ich uspokoić.

- Tch, głupek... - prychnął Fuyuhiko.

- Kuzuryuu-kun... - zawołałam przesłodzonym głosem - ktoś kto chował się jak ostatni tchórz w swoim pokoju, bojąc się brudnej, naprawdę brudnej, roboty, nie ma prawa się wypowiadać. Oglądałam zwłoki Togami'ego tyle razy, że ich widok wypalił mi się w pamięci. Nie chcę więc słyszeć żadnych, ŻADNYCH, uwag od kogoś takiego jak ty, rozumiesz?! Najlepiej zrobisz jak się zamkniesz, gdyż i tak nie ma z ciebie żadnego pożytku!

Zatrzęsłam się ze złości, ignorując zdziwione spojrzenia pozostałych.

Nie chciałam tak wybuchać, ale musiałam przyznać, że poczułam się lżej, gdy to z siebie wydusiłam.

Zgromiłam jednak Super licealnego Gangstera groźnym spojrzeniem, gdy tylko ten próbował otworzyć usta i coś odpowiedzieć. Ostatecznie tylko prychnął jak mały kotek i odwrócił głowę w inną stronę.

Nieprzyjemna cisza trwała jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu odezwała się Akane:

- Zgaduje, że teraz musimy tylko poczekać, aż Tanaka przyjdzie, prawda?

- Jestem tutaj - odezwał się nasz główny temat, z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy. - Zapamiętaj to dobrze! Główny bohater nadchodzi, kiedy chce!

- Najwyraźniej też to zauważyłaś, Aiko-chan - Spojrzałam na Nagito, a następnie na Tanake, który zaśmiał się szaleńczo.

Ta, zauważyłam...

- W porządku! Ponieważ jesteśmy już wszyscy, możemy uruchomić tajne przejście, aby rozpocząć nasz sąd! - poinformował nas, z dziwą euforią, Monokuma.

-P-Proszę chwile poczekać! - krzyknęła piskliwie Monomi.

- Monomi-chan? Co ty tutaj robisz? Nikt cię o zdanie nie pytał, wiesz? - zapytał słodkim głosem niedźwiedź.

- Ja... Ja...

- Hm? Czyżbyś chciała dołączyć? - zaśmiała się krótko maskotka. - Chcesz poczuć smak rozpaczy przy klasowym sądzie, którego nie jesteś w stanie powstrzymać? Jesteś jeszcze większą masochistką, niż myślałem! Och, cóż! Jestem starszym bratem, który szaleje za swoją młodszą siostrzyczką, więc dopuszczę cię do specjalnego uczestnictwa! Pójdę przodem i będę na was czekać, więc się pośpieszcie! - odparł Monokuma, po czym zniknął.

Zamrugałam szybko, dalej patrząc w miejsce, w którym przed chwilą stał.

-K-Kazał nam przyjść, ale... jak my mamy się tam dostać? Nie widzę żadnych drzwi... czy pojazdów - zauważył Teruteru, pocąc się niemiłosiernie.

- Wspominał coś o tajnym przejściu - przypomniałam.

Nagle ziemia zaczęła się trząść, a po okolicy rozniósł się niewyobrażalny ryk.

Spojrzałam na górę, która wydawała się być tego źródłem.

Jedna z wyrzeźbionych głów otworzyła paszcze, z której wystrzeliły, w górę, a potem w dół, schody... ruchome schody.

-C-Coś wyszło?! - jęknęła Tsumiki, wyglądając, jakby miała zaraz zemdleć.

- Schody... - wydukałam cicho, patrząc w oszołomieniu na wciąż przesuwające się ku górze stopnie.

Zachichotałam histerycznie.

- Czy to możliwe... On każe nam do tego wejść? - zapytała, wytrącona z równowagi, Peko.

-T-Taka podejrzliwa aura... Nawet Stalowy Słoń Maga-Z drży ze strachu! - odparł Tanaka, otoczony wkoło swoimi chomikami.

- Uwaaah! To takie przerażające! - zawołała z podekscytowaniem Hiyoko.

-W-Wybaczcie mi! Poważnie... Po prostu wybaczcie mi wszystko! - dukał załamy Soda, łapiąc się za głowę.

-H-Hej, dlaczego właściwie tutaj nie poczekamy? Mam na myśli... nic z tego wszystkiego nie jest prawdziwe, w każdym razie. Tak jak... nie nawet trochę... Nie ma mowy! Nie znajdziemy zabójcy! - panikował Hanamura.

- Nie bądź głupi! Innego wyboru i tak nie mamy. Zresztą, z tego co pamiętam, to pewne podejrzenia, co do sprawcy ma każdy - przypomniałam, nadal pamiętając jak szybko mnie większość posądziła.

- Masz rację... Nie możemy przed tym uciec - poparł mnie Hajime. - Musimy to zrobić.

Skinęłam głową i ruszyłam za brunetem.

Drżałam strasznie ze zdenerwowania, czego za żadną cenę nie mogłam powstrzymać. Postawiłam stopę na ruszającym się schodku.

Starałam się nie myśleć, o tym co właśnie robiłam. Obawiałam się, że jak będę za nadto wszystko analizować, to ucieknę.

Jedyne co mogłam zrobić, to patrzeć jak wszyscy lądujemy wewnątrz ,,Kamienia Monokumy''.

Gdy znaleźliśmy się w środku wszystko zaczęło się trząść. Byliśmy w czymś w rodzaju windy, która zabierała nas gdzieś na dół.

- Winda... Ten cały kamień jest windą! - wykrzyknął Nidai.

Jakbyśmy tego nie zauważyli...

- Ciekawe, co Monokuma znowu wymyślił... - szepnęłam pod nosem.

- Myślę, że skoro zaszedł z tym tak daleko i uczynił coś takiego... Nie sądzę, aby się tylko bawił - odparła Peko.

- Mimo to, jedziemy dość głęboko - zauważyła Akane.

- Masz rację... - zgodził się z nią Hajime.

Słyszałam niepokojący dźwięk w mojej głowie. Szybko zdałam sobie sprawę, że był to odgłos moich zębów. Jedyne co mogłam zrobić, to zacisnąć mocno usta, żeby inni tego nie usłyszeli. Tkwiliśmy w jeżdżącej puszce, słuchając nieprzyjemnego ryku, kiedy winda zanurzała się coraz głębiej, i głębiej. W końcu się zatrzymała, czemu towarzyszyło krótkie ,,dzyń''.

Drzwi otworzyły się powoli, ukazując nam najprawdziwszą sale sądową. W samym środku stał okrąg z szesnastu piedestałów, a wokół nich wznosiły się puste trybuny. Najbardziej w oczy rzucał się wielki, plazmowy ekran oraz złoto-czerwony tron, na którym siedział nie kto inny jak Monokuma.

- Witajcie! - zakrzyknął wesoło. - Przed wami sala klasowego sądu! Jak wam się podoba? To szczególne miejsce, które zadecyduje o waszej przyszłości!

- Tch, co ty sobie, kurwa, myślisz?! Zatrzymywanie nas w takim gównianym miejscu jak to... Przestań pieprzyć głupoty! Nie zadzieraj ze mną, dupku! - Fuyuhiko zaczęła pulsować żyłka na czole.

- Upupupu... Skarżą się na wszystko co lubią, jestem do tego przyzwyczajony. No dalej, marnujesz swój czas i energie. Pośpieszcie się i zajmijcie miejsca, gdzie są zapisane wasze imiona!

Wyglądało na to, że każdy się już zdecydował. Nawet jak chcieliśmy się oprzeć, nic to nie mogło nam dać. Tak jak Monokuma nakazał, podeszliśmy do przypisanej nam pozycji. Od tamtego momentu musieliśmy się dowiedzieć... kto dopuścił się morderstwa.

Superlicealny Dziedzic, Byakuya Togami... Zbyt krytyczny, arogancki i protekcjonalny, ale... miał też silne poczucie odpowiedzialności. Przejął role lidera i wszelki ciężar z tym związany. I to on... został zamordowany.

Osoba, która to zrobiła jest którymś z nas.

Nie chciałam w coś takiego wierzyć, ale na zaprzeczanie było już za późno.

Naszą jedyną opcją było znalezienie mordercy. Tylko to mogło zapewnić nam przetrwanie. Potrzebowaliśmy jakiegoś rozwiązania.

Tak nadszedł moment, gdzie w klasowym sądzie miała się zetrzeć nadzieja oraz rozpacz.

Wbiłam paznokcie w wewnętrzną część dłoni, żeby powstrzymać ich drżenie. Nie chciałam unosić głowy, ale musiałam spojrzeć na zebranych.

Na moje nieszczęście, po prawej stronie miałam zdjęcie Togami'ego, obramowane w srebrną ramkę, które zostało ubrudzone krwią, tworzącą znak ,,x''. Taką samą przyjemność miała Mikan, zajmująca jego drugą część. Obok niej stał Komaeda. Moim towarzyszem był Nidai.

- Zanim zaczniemy, przypomnę wam zasady klasowego sądu - odezwał się Monokuma, przy którego tronie bujała się związana Monomi. - Podczas całego procesu przedstawiacie swoje argumenty na temat tego, kto może być zabójcą, a później odbywa się głosowanie, które ma na celu wyłonienie winnego. Jeśli uda wam się odkryć sprawcę, to tylko on zostanie ukarany. Jednakże, jeżeli się pomylicie... to wszyscy zostaniecie ukarani, a sprawca opuści wyspę!

-C-Co za okrutne zasady! - wyjęczała Monomi.

- Zanim zaczniemy, chciałbym potwierdzić jedną rzecz. Czy naprawdę zabójca jest wśród nas? - zapytał neutralnym głosem Komaeda.

- Oczywiście. Morderca to zdecydowanie ktoś z was - odpowiedział Monokuma. - Smutne, czyż nie? W każdym razie klasowy sąd jest w 100% uczciwy, więc nie musicie się niczym martwić. Relaks. Jestem typem, który nie znosi faworyzowania i uprzedzenia... No, nie nienawidzę tego tak bardzo jak Monomi, oczywiście.

- Ty naprawdę tak bardzo mnie nienawidzisz? - wyjęczała smutno maskotka.

- Zaczynajmy już! - zignorował ją niedźwiedź, unosząc z entuzjazmem jedną łapę ku górze, jakby zagrzewał nas do walki.

-M-Mówisz, że mamy zacząć, ale... co mamy zrobić? - zapytała płaczliwym głosem Tsumiki.

-O-Oi, przestańcie. Przecież wiemy kto jest głównym podejrzanym - podsunął ze zdenerwowaniem Hanamura.

- Chyba nie bardzo - warknęłam. - Śpieszy ci się gdzieś, skoro już chcesz to zakończyć?

- Nie marudźmy, tylko załatwmy to po prostu naszymi pięściami! - zbulwersowała się Akane, rozciągając dłonie.

- Nie słyszałaś zasad?! - zapytał ją z przerażeniem Soda.

- Togami, ten dupek, został zabity w jadalni, czyż nie? Wtedy wszyscy są pieprzonymi podejrzanymi - odparł, z chytrym uśmieszkiem, Fuyuhiko.

- Tak, tak. Próbujesz nam tak naprawdę powiedzieć, że to nie ty jesteś mordercą, prawda? - westchnęła z lekką irytacją Mahiru.

Nie zaczyna się zbyt dobrze.

- Oczywiście. To wy wyszliście z inicjatywą i zaczęliście się zabijać nawzajem. To nie ma nic wspólnego ze mną.

- Hah, nie wiem czy zauważyłeś, ale jesteś w tej samej sytuacji co my wszyscy; zginiemy albo przetrwamy razem. Twoje widzi mi się nie ma tu nic do gadania - odezwałam się, nie mogąc dłużej znieść tego kolesia.

-W-W każdym razie... Nie powinniśmy spróbować porozmawiać o bardziej interesujących nas faktach? - podsunął ugodowo Komaeda.

- Huh? Co masz na myśli przez ,,interesujących nas faktach''? - zapytał Teruteru.

- Miejsce, w którym znaleźliśmy ciało. To dziwne, że znajdowało się pod stołem.

- Zacznijmy więc od tego - poparł go Hajime.

Starałam się zebrać w głowie wszystkie fakty, jakich się dowiedziałam na ten temat.

Odkrycie jego zwłok i to właśnie tam, było naprawdę dziwne. Powinniśmy od tego zacząć, ale ostatecznie i tak musimy się dowiedzieć kto go zabił. Jeśli tego nie zrobimy... Nie, nie. To nie czas ani moment na żadne ,,jeśli''. To konieczne... Choćby nie wiem co! Klasowy sąd już się zaczął.

- Dlaczego ciało Togami'ego... znalazło się w takim miejscu? - zastanawiał się na głos Nagito.

- Ten stół był najgłębiej umieszczonym w całej jadalni - zauważył Tanaka.

- Może po zabójstwie morderca przeniósł tam ciało Togami'ego? - podsunął, dziwnie zadowolony z siebie, Soda.

- Huh? Dlaczego miałby to zrobić? - zapytała Hiyoko.

- Oczywiście, aby ukryć ciało! - odpowiedziała Ibuki, zgłaszając się. - Starał się opóźnić jego odkrycie. Jak pies zasypujący kość! - zaszczebiotała wesoło.

Oblizałam spierzchnięte usta, oddychając strasznie płytko.

Zastanowiłam się.

Jeśli tak właśnie by było... to dlaczego Nagito powiedział, że to dziwne? Skup się, Aiko.

Niemiłosierny ból głowy przeszkadzał mi w zebraniu myśli, ale się nie poddawałam.

- Ale krew pod stołem... - szepnął pod nosem Hinata.

Otworzyłam szerzej oczy.

- Właśnie! - Uderzyłam z impetem pięścią w swoje stanowisko. - Morderca nie mógłby przesunąć nigdzie ciała Togami'ego! Przecież wtedy w całej jadalni byłyby ślady krwi.

- Chociaż pod stołem było jej mnóstwo, to rzeczywiście nic nie wskazywało na to, że ciało zostało tam zaciągnięte - zgodził się ze mną Komaeda.

- Dlatego uważacie, że przeniesienie ciała było niemożliwe. Ach, już rozumiem! - ucieszyła się Mahiru.

- Gah! A już myślałem, że wpadłem na genialny pomysł - zawodził Kazuichi.

-Jesteś zbyyyyyt głupi i nudny! Twoje życie nie ma sensu, wiesz? - szydziła z niego Hiyoko.

-N-Nie potrzebuje twoich pochwał!

Westchnęłam ciężko.

Jak będziemy co chwile wdawać się w takie słowne potyczki, to nigdy nie odnajdziemy mordercy.

- Ale jeśli ciało nie zostało przesunięte, to dlaczego było pod stołem? - spytała z nadąsaniem Mioda.

- Prawdopodobnie... został pod nim zabity - odpowiedział jej Hinata.

- Co? Czemu sądzisz, że tak było?! - krzyknął Nidai.

Skrzywiłam się, zamykając oczy.

W gorszym stanie już chyba nie będę. Ale moje uszy...

- Togami-kun zakradał się pod stołem, z nieznanych nam przyczyn, i wtedy został zabity. Wkrótce potem odkryliśmy jego ciało - odparł Nagito, krzyżując ramiona.

-T-To ma sens, ale dlaczego wszedł pod stół? - drążył Nekomaru.

- Oczywiście ukrył się, aby nas potem zaskoczyć. Ten facet zawsze był wielkim żartownisiem - odpowiedziała Akane.

- Nie był! - zaoponował gwałtownie Soda. - Poważnie chcesz nam wmówić, że był taką osobą?!

- Hm... Może spanikował po wyłączeniu światła i chciał się tam schować? - zaproponował Hanamura.

Togami i panika? Przecież to się wzajemnie wyklucza.

- To była awaria, a nie trzęsienie ziemi! - zdenerwował się Nidai. - Tylko dlatego, że prąd wysiadł, nie oznacza to, żeby od razu ukrywać się pod stołem!

- Powód tego... jest prawdopodobnie połączony z tym, co Togami-kun robił podczas przyjęcia, nie sądzisz? - podsunął Komaeda.

Albo z tym, co jeszcze było pod stołem...

- To musi mieć związek z nożem, który przy nim znaleźliśmy! - rzekłam, czując jak rośnie we mnie adrenalina.

- Nóż? Och, masz na myśli rzecz, która krzyczy: ,,jestem narzędziem zbrodni''? - zapytała Ibuki.

- Togami prawdopodobnie zauważył, że nóż był tam ukryty - odparł Hajime głosem, który sugerował, że cały czas usilnie się nad tym wszystkim zastanawia - więc, aby go zabrać, wszedł pod stół.

- Był szczególnie wrażliwy na obecność niebezpiecznych przedmiotów, więc nie mogę zaprzeczyć tej możliwość, ale jak on zauważył, że nóż jest pod stołem? - wtrącił Tanaka.

- Gdyby wiedział o tym przed awarią... to zrobiłby coś z tym, prawda? - swoimi wątpliwościami podzieliła się Koizumi.

Hm... To nie jest znów takie pewne. W tym wszystkim tkwi pewna niedokładność, całkiem spora dziura, której nie potrafimy załatać. Trzeba przyznać, że daleka droga jest jeszcze przed nami, zanim uda nam się poznać całą prawdę.

O ile nam się to uda...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz