środa, 26 grudnia 2018

Rozdział 11 ~ Kiedy gasną światła








Pierwsza dostrzegła nas Mahiru.

- Ach, w końcu wrócili!

- Hej, zacznijmy w końcu jeść! Jestem strasznie głodna! - sapnęła ze zniecierpliwieniem Akane, podpierając dłoń na biodrze.

- Jest jeszcze jedna kwestia, którą musimy się zająć w pierwszej kolejności - odparł Pan Puszysty.

- Ech? Znowu coś? - jęknęła zdołowana brunetka. Po czym zacisnęła pięści i strzyknęła palcami. - Kogo mam pokonać? Wystarczy tylko słowo, a zrobię to dla ciebie!

Wow... Co jedzenie robi z człowiekiem. Albo raczej jego wizja.

- To nie będzie konieczne. Chodzi o kwestie tego, gdzie schronić duraluminium, które zawiera wszystkie skonfiskowane niebezpieczne przedmioty.

Wszyscy spojrzeli na jedno z pudeł, które taszczył ze sobą wszędzie Togami tego wieczoru.

- Nie możemy po prostu zostawić tego tutaj? - zaproponował Soda.

- Umieściłem blokadę na obudowie, więc nie powinno być problemu, ale... Warto, żebyśmy zdecydowali na utrzymanie tego w jakimś bezpiecznym miejscu - nie ustępował blondyn.

Przynajmniej wiemy, że to coś ma blokadę i nikt poza Togami'm do tego nie sięgnie.

- Jest jeszcze jedno pomieszczenie na tyłach budynku - odezwała się Sonia.

- Hm, mimo to nie możemy tego zostawić w spokoju - Byakuya był nieugięty w tej kwestii.

Zaraz zacznę myśleć, że na serio trzyma tam pornosy. Po co się tak bardzo afiszuje z tym pudłem?

- W takim razie ktoś powinien tego pilnować. Wtedy byłoby całkowicie bezpieczne, prawda? - zaproponowała Peko.

- Ech? Kto? Kto? - zaszczebiotała Hiyoko.

Mogła to by być ona. Wieczór minąłby wtedy przyjemniej.

- Ja, oczywiście - odpowiedziała hardo srebrnowłosa.

- Ech... Jesteś pewna? Um... Jeśli nalegasz... Tylko żartuje! - jąkała bezsensu Tsumiki.

- Ale będziesz samotna, stojąc tam całkiem sama. - Ibuki podrapała się niezręcznie po głowie.

Martwi się, ale się nie wtrąci. Typowe.

- Nie mam nic przeciwko. Naprawdę nie jestem taka dobra w sytuacjach, w których muszę być wokół tylu ludzi.

- Haha! Gdybym miała napisać piosenkę o tym, to z pewnością nosiłaby tytuł ,,Samotna Dziewczyna W Magazynku'' - zaśmiała się wesoło Mioda.

- Jednakże, Teruteru zadał sobie tyle trudu z gotowaniem... Moglibyście mi później trochę jedzenia przynieść? - zapytała z niewzruszoną miną Pekoyama.

- Oczywiście! - potwierdził entuzjastycznie Hanamura.

- Ale... Jeśli zamierzasz pełnić wartę, to może lepiej, żebyś unikała magazynka - odezwał się Nagito.

- Ech? Dlaczego? - zapytał Hajime.

- Cóż, jest to nie tylko pomieszczenie wypełnione mnóstwem rzeczy, ale trudno tam zobaczyć cokolwiek i jest jeszcze pełne pajęczyn. Nie miałem czasu, żeby tam posprzątać.

Prychnęłam mimowolnie.

Jeszcze tego brakowało, żebyśmy niepotrzebne pokoje sprzątali. Może powinniśmy otworzyć firmę sprzątającą? Mielibyśmy tylko czternastu klientów, ale roboty od cholery.

- Gdybyś został tutaj dłuższy czas, to z pewnością zaszkodziłoby to twojemu zdrowiu. - Pokręciłam posępnie głową.

- W tym przypadku... Dlaczego nie strzec tego w biurze? Jeśli dobrze pamiętam, to jest tam czyściej - odparł Togami.

- Tak, biuro brzmi świetnie. Jestem pewien, że nie jest tam zbyt brudno - zapewnił z uśmiechem Komaeda.

Czemu odnoszę wrażenie, że on od początku myślał o tym pomieszczeniu, ale nic nie mówił?

- Rozumiem. Muszę więc pełnić służbę wartowniczą przy stanowisku. W takim razie, powinnam ruszać.

To brzmi tak strasznie oficjalnie i poważnie.

- Bawcie się wszyscy dobrze.

Peko zabrała duraluminium, po czym wyszła na korytarz.

Jedna z nielicznych osób, z którymi się dogaduje właśnie odeszła... Mam szczęście, nie ma co.

Nagle przypomniało mi się, że Peko na plecach nadal miała swój pakunek z mieczem. Nie zdziwiło mnie to jakoś.

Miecz to dla niej to samo, co dla mnie konsola czy komputer. Byakuya nie zmusiłby mnie do oddania żadnej z tych rzeczy. O ile najpierw bym je posiadała...

- Mmm, widząc Peko-chan jak odchodzi, sprawia to, że czuję się te super cool, melancholijną atmosferę... - odparła Ibuki.

- Ale czy nie powinna także wziąć tego? - zapytała Hiyoko przesłodzonym głosem, wskazując na drugie pudełko.

- To... Nie, wszystko jest w porządku - odpowiedział jej Togami.

- Ach, to nie fair! Jesteś jedyny, który mógł przynieść i zachować własne rzeczy - wytknęła mu ze złośliwym uśmieszkiem.

Co racja, to racja.

- Gdybyś była tak wyjątkowa jak ja, to może też byś dostała specjalne przywileje.

Wybuchnęłam śmiechem.

Ale jej pocisnął! Punkt dla Togami'ego!

- Kiedy tak to ująłeś... Trudno się z tobą kłócić - zaśmiał się z zakłopotaniem Soda.

- To duraluminium zostaje ze mną przez cały wieczór. Mam do niego również klucz. Wezmę pełną odpowiedzialność za strzeżenie tego. Nie ma mowy, żebym pozwolił zająć się tą sprawą.

Tą sprawą? A nie rzeczą?

-C-Co ważniejsze, możemy już jeść, prawda? Zacznijmy przyjęcie... - Akane dyszała jak pies, czerwieniąc się przy tym, jakby czytała ,,Eldorado Flirtujących''.

- Nie, jeszcze nie - odparł poważnie Byakuya.

- Ugh, kogo mam pokonać? Wystarczy tylko słowo, a zrobię to dla ciebie!

- Czy nie mówiłaś tego już wcześniej? - zauważył Hinata.

- Właściwie... Jeśli proponujesz, mam na myśli jedną szczególną niedogodność - rzekł powoli Pan Puszysty. - Monokuma, oczywiście. To jedyna osoba, która mogłaby zakłócić przyjęcie.

- Booyah! A więc dasz mi jedzenie, jak pokonam Monokume, racja? - Owari najeżyła się jak kot.

Wygląda jakby dostała jakiś diabelskich super mocy.

- Czekaj. Jeśli szukasz pretekstu do awantury, to odpuść sobie. Wprowadzisz tylko niepotrzebne kłopoty - próbował ją uspokoić Nidai.

- Mam czekać? Kiedy umieram z głodu?!

-U-Umierać z głodu?! Nie przesadzasz troszkę... - wtrąciła się Mahiru.

- Nasz przeciwnik nie jest kimś, z kim możemy po prostu walczyć. Raczej zrobimy najlepiej, jeśli wykorzystamy swoje głowy i pomyślimy o planie... - odparł spokojnie Togami.

Nagle przyszło mi coś na myśl.

- Zrobię coś z tym - podsunęłam z szerokim uśmiechem.

- Coś? Ty? - Byakuya spojrzał na mnie, jakby pierwszy raz mnie na oczy zobaczył.

- Hej, hej... Co dziewczyna taka jak ty może zrobić? Postawisz się tylko w niebezpiecznej sytuacji - wtrącił Soda.

Uniosłam kącik ust wyżej, ignorując pierwszą część jego wypowiedzi.

- To nie jest niebezpieczne - wzruszyłam ramionami. - To nie tak, że sama to zrobię.

- Nie? - Hinata spojrzał na mnie pytająco.

- Masz zamiar wykorzystać Monomi? - rzucił Tanaka, uśmiechając się cwanie.

Hm... Może jednak mamy ze sobą więcej wspólnego niż myślałam, skoro tak bezproblemowo się tego domyślił.

- Dokładnie. Myślę, że mogę ją namówić, żeby nam pomogła. Chociażby tymczasowo trzymać Monokume z daleka od nas.

- Ach, to chyba dobry pomysł! Wygląda na osobę, którą łatwo manipulować! - Nie spodobał mi się sposób, w jaki Mahiru to wszystko ujęła.

- Nie zamierzam nią manipulować, bez przesady - zmarszczyłam brwi z niezadowolenia. - Gdyby którekolwiek z was poświęciło jej trochę więcej uwagi i życzliwości, to wiedziałoby, że to nie jest konieczne - podparłam się pod boki.

- Monomi-chan i Monokuma-chan rywalizują ze sobą, więc powinno zadziałać! - wykrzyknęła Mioda, podnosząc do góry jedną rękę, jakby się zgłaszała do odpowiedzi.

- Cóż, jest to jednostronna rywalizacja - zachichotała Hiyoko.

- Ale czy to naprawdę w porządku, Aiko-chan? Nadal uważam, że to niebezpieczne... - odparł ze zmartwieniem Komaeda.

- Będzie dobrze - uśmiechnęłam się szczerze do niego.

Chciałam jeszcze dodać, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, ale uznałam, że to trochę nieadekwatne do bieżącej sytuacji.

- Załatwię to od razu - rzuciłam przez ramię, idąc w stronę wyjścia.

Czy się przejęłam tym, że coś mnie ominie? Nie. Czy martwiłam się czymkolwiek? Również nie.
Zaczęłam się więc zastanawiać, na ile właściwie cenie własne życie.

Wyszłam zaledwo z budynku, a usłyszałam czyjeś szybkie kroki i krzyki. Przeklęłam siarczyście w duchu i się odwróciłam, gotowa wypowiedzieć klika zaklęć niewybaczalnych na głos.

- Och... To tylko ty - sapnęłam zdziwiona.

Cóż, spodziewałam się... W zasadzie to nawet nie wiedziałam czego.

- Wszystko w porządku? - zapytałam od niechcenia bruneta.

- Pomyślałem, że lepiej będzie, jak ktoś jeszcze z tobą pójdzie - wydyszał, próbując uspokoić oddech.

- Dzięki? - wydukałam powoli. - Myślałam... Wróć, odniosłam wrażenie, że zależy ci na przyjęciu i... no wiesz - wzruszyłam ramionami, jakby faktycznie mógł rozumieć, co chcę przez to powiedzieć.

- To przecież nie powinno długo zająć - odparł zdziwiony, po czym posłał mi wymowne spojrzenie. - Chciałaś znaleźć Monomi, załatwić sprawę i się zmyć, co nie?

Czy ja jestem, aż TAK przewidywalna?!

- Cóż... Może? - rzuciłam nieco niepewnie. Hinata tylko westchnął. - Okej, okej. Tak, chciałam wrócić do swojego pokoju. Czy to jakieś przestępstwo?

- Nie, ale dobrze wiesz, że...

- Tak, tak, tak - przerwałam mu zniecierpliwiona, machając niedbale ręką. Ostatnie na co miałam ochotę, to słuchanie czyiś kazań. - Odkryłeś mój niecny i nikczemny plan, co z tym zamierzasz zrobić? Poza próbą przemówienia mi ,,do rozsądku''?

- Będziesz mnie miała na sumieniu.

- Możesz wracać na przyjęcie, ja ci nie każe...

- Znajdźmy Monomi.

Otworzyłam szeroko buzie, po czym z powrotem ją zamknęłam. Spojrzałam niezadowolona na chłopaka, ale ruszyłam za nim, przypominając sobie szybko, że to ja prowadzę. Wyprzedziłam go i zaczęłam wołać tego przeklętego królika.

Znalezienie Monomi do trudnych zadań nie należało. Wystarczyło, że się w końcu zirytowałam i powiedziałam: ,,Monomi, proszę!'', a ta, jakby posiadała instynkt zwierzęcia miłości i dobroci, które reaguje na ładne słówka, od razu się zjawiła. Grunt, że nie przejęła się tonem, w jakim to wykrzyczałam, bo długo byśmy czekali z Hajime, zanim maskotka zdecydowałaby się ruszyć.

Co mnie nie zdziwiło? Że zgodziła się pomóc i to bez zbędnych pytań. Chociaż za to mogłam lubić Monomi.

Kiedy sprawa została załatwiona, spojrzałam na Hinatę niewinnie.

- To... dobranoc? - uśmiechnęłam się miło.

- Pomyślałaś o tym, jak zareagują pozostali jak wrócę bez ciebie?

Okej, to był strzał za sto punktów, który zabrał mi tysiąc hp i chęci do kontrargumentów.

- Mało mnie obchodzi jak zareagują, ale muszę przyznać, że później Togami nie da mi z tego powodu żyć, więc... - westchnęłam zdołowana. - Wracajmy do tej rudery.

Kiedy weszliśmy impreza trwała w najlepsze. Akane dobrała się w końcu do jedzenia, i nie tylko ona, z bardzo dużym zapałem.

Nie przyznałabym tego na głos, ale całkiem przyjemnie się na nich patrzyło.

- Mogę... Mogę w końcu jeść? - zapytała niewyraźnie Akane, mając jedzenie w buzi.

- Przecież już jesz! - wytknął jej Soda, czym brunetka się kompletnie nie przejęła.

- Hehe... Hehehehe... N-Nie mogę przestać... Hehehe... Nie ma mowy, żebym teraz przestała!

- Oczywiście, że nie możesz przestać - Teruteru zrobił się dumny jak paw. - Przecież to najsmaczniejsze towarzyskie potrawy tego świata. Bez względu na to, jak pełny się czujesz, nie można temu zaradzić, tylko dalej jeść takie wykwintne przysmaki. To jest to, co gotuję - najsmaczniejsze potrawy na świecie!

A co tam. Dobrze, że jest zadowolony ze swojej pracy.

-T-To dość przerażające - wyjąkała Tsumiki.

- Nie jesz? W takim razie mam zamiar zjeść to wszystko sama! - Akane zaczęła jeszcze większe porcje nakładać sobie do ust.

Pokręciłam rozbawiona głową i też poszłam coś wziąć, żeby zdążyć przed tym, jak stół stanie się ubogi.

- Zrobię jeszcze więcej, a potem przyniosę to wszystko tutaj, okej? - zaproponował Hanamura, oddalając się powoli.

Nalałam sobie w tym czasie soku pomarańczowego.

- Hej, wszyscy! Skoro już przy tym jesteśmy, to czemu by nie zrobić zdjęcia? - zapytała Koizumi, chwytając za swój aparat, który zawsze miała zawieszony na szyi.

Zakrztusiłam się napojem.

Nie ma mowy. Jestem totalnie niefotogeniczna, nie dam się na to namówić.

- Wow, brzmi niesamowicie! Zrób to! - poprosiła entuzjastycznie Sonia.

Pochyliłam głowę w dół udając, że mnie tam nie ma.

Flesz błysnął dwa razy. Nie patrzyłam, więc nie widziałam, jak Mahiru się ustawiła i pod jakim kątem zrobiła zdjęcie, a także kto na nim głównie jest widoczny.

Dziwnie się czułam. Pierwszy raz od przybycia na wyspę, wszyscy... wszyscy się rozluźnili i uspokoili.

Mimo to mój niepokój czaił się cały czas. Nieprzyjemne dreszcze mi o tym przypominały, tak jakbym mogła o tym zapomnieć.

Dziwne, nie do określenia dźwięki, wyrwały mnie z moich myśli.

- Em, Nidai? Coś się stało? - zapytał go miło Hinata.

-T-To przyjęcie dopiero się zaczęło, ale... Muszę wracać... do swojego d-domku.

Wydawało mi się, że się przesłyszałam.

A po chwili otworzyłam szeroko oczy, bo naszła mnie nowa myśl, zupełnie od czapy.

Kto to wszystko posprząta?!

- Nie bądź głupi. Nie pozwolę na tak samolubne czyny - odparł Byakuya, krzyżując ramiona na piersi.

Strasznie mnie kusiło, żeby mu powiedzieć, że gdyby nie Hinata, to pierwsza dopuściłabym się tego ,,samolubnego'' czynu.

Aż śmiać mi się zachciało.

- Nie powstrzymuj mnie, Togami... Przychodzi taki czas, gdy człowiek wie, że musi już iść! Jeśli nie pójdę teraz... to zawstydziłoby mnie to jako człowieka. Sranie w gacie, zupełnie zawstydziłoby mnie jako CZŁOOOOOOOOOOOOOOOOOWIEKAAAAAAAAAAAA!

Pacnęłam się otwartą dłonią w czoło.

- Nie mogłeś, więc po prostu powiedzieć, że chcesz pójść do łazienki?!

- Jeśli musisz skorzystać z łazienki, to jest jedna w tym starym budynku. Dlaczego chcesz wrócić do swojego domku? - zapytał z zaintrygowaniem Togami, jakby znalezienie odpowiedzi na to pytanie, było tak trudne jak zagadki, które rozwiązuje Sherlock Holmes.

-P-Próbowałem użyć ich wiele razy, ale drzwi w ogóle się nie otwierają!

Nie otwierają?

Wróciłam wspomnieniami do czasu, kiedy sprzątałam główną sale z Nagito. Żadne z nas nie miało potrzeby korzystać z łazienki, więc nie sprawdzaliśmy tam niczego. Może to był błąd?

-C-Co to za bluźnierstwo?! - zdenerwował - albo spanikował - się Tanaka.

- Co teraz? - najeżył się Togami.

Ignorujemy to?

-M-Mój Kolczyk... Piekielny Pies Gończy... nie ma go! Czy zniknął w podprzestrzeni?!

- Uspokój się. Prawdopodobnie go gdzieś upuściłeś - mruknął nieprzejęty blondyn.

- Oh shit! Moje gówno nadchodzi!

- Zamknij się i nawet się nie waż! - zagroził mu Pan Puszysty.

- Heeeej, to naprawdę w porządku, jeśli zjem to wszystko? - zapytała Akane z pełną buzią.

-N-Nie bądź śmieszna! - Byakuya zacisnął dłoń w pięść. Przypominał mi w tym momencie kota z nadwagą, który się obrusza, bo ktoś chce zabrać miskę z jego jedzeniem. - Upewnij się najpierw, że zostanie coś dla mnie!

Prawdziwy lider na wagę...

- Hej, Togami! No dalej, wszyscy! Zrobię zdjęcie! - oznajmiła z uśmiechem Mahiru.

Zastanawiałam się, czy próbuje rozluźnić atmosferę, czy jest właśnie tak ślepa, że nie widzi, że to nieodpowiednia chwila.

- Wszyscy mówią ,,cheeeeeeese''!

I znowu błysnął flesz, ale tym razem dostałam nim nieźle po oczach. Zirytowana pokręciłam głową i ruszyłam w stronę drzwi.

- Gdzie idziesz, Aiko-chan?

Zatrzymałam się. Nie zrobiłabym tego, gdyby to nie był Komaeda.

- Również jestem głodna - odpowiedziałam kwaśno.

- Przecież jest jeszcze jedzenie.

Ciekawe na jak długo...

- Tak, ale... Ech, na pewno to wszystko jest dobre i w ogóle, ale wolałabym zjeść coś słonego. - Nagito zrobił zdziwioną minę. - Coś nie tak?

- Nie, nie. Też lubię jeść słone rzeczy - uśmiechnął się.

- W takim razie, jak uda mi się coś takiego znaleźć, to przyniosę też trochę dla ciebie.

- Nie trzeba. Nie powiedziałem ci tego z myślą o... - zaczął się tłumaczyć, na co się zaśmiałam.

- To żaden problem - odparłam i wyszłam z pomieszczenia, kierując się do kuchni.

Zdziwił mnie fakt, że nie zastałam tam Teruteru.

Może wyszedł za potrzebą albo coś.

Wzruszyłam ramionami i podeszłam do blatu. Chciałam się przyjrzeć przygotowanemu jedzeniu, kiedy usłyszałam bardzo ciche ,,pip-pip'', dobiegające z głównej sali. Nie zdążyłam się nawet odwrócić, gdy nagle zgasło wszelakie światło.

Zesztywniałam całkowicie. Zapadła głucha cisza. Kucnęłam i przyległam plecami do blaszanej płyty. Starałam się oddychać jak najciszej, a najlepiej w ogóle zaprzestać tej czynności. Zaczęłam słyszeć odgłosy z jadalni. Skupiłam się na nich, byle tylko nie zacząć panikować.

Akane się odezwała, Soda, Hinata, Mioda. Koizumi chyba próbuje ich uspokoić. Hiyoko coś jęczy, ale to najmniej ważne. Togami coś mruczy. A teraz... Hanamura?

Zastanawiałam się kiedy do nich dołączył. Przecież powinniśmy się minąć po drodze.
Nie potrafiłam odróżnić poszczególnych słów, ale chyba nikomu nic się nie stało.

Tak jak niespodziewanie światła zgasły, tak nagle się zapaliły.

- Ach! - Zakryłam szybko dłońmi oczy, które okropnie zapiekły. Łzy zebrały mi się w ich kącikach.
Wstałam chwiejnie na nogi, dalej trzymając ręce przy twarzy. Ruszyłam jak najszybciej do sali głównej.

- To jest...! - krzyknęła Sonia akurat, kiedy weszłam.

Podążyłam za jej wzrokiem tak jak wszyscy. Nie spodziewałam się ujrzeć czegoś takiego.

- To jest... - zaczęłam zdziwiona, po czym strzeliłam faceplama - ...okropne i niesmaczne.

Tsumiki znowu się skompromitowała.

Powinna mieć tytuł Super licealnej Niezdary. Jak ona w ogóle to zrobiła?!

-P-Przepraszam! Wpadłam w pułapkę, znowu!

-P-Poważnie? Jak można upaść w takiej pozycji?! - zapytał ze zdziwieniem Hinata.

Gryzłam się z tym czy chcę również to wiedzieć, czy nie.

- Yaaaaaay, erotyczna poza! To oczywista chwila na fan serwis!

A teraz rozważałam opcję wybuchnięcia śmiechem albo palnięcia Hiyoko, którymś z talerzy.

Trudny wybór...

- Nieeee... P-Proszę nie! Proszę, nie patrzcie na mnie!

Zaczęło mnie gryź sumienie... Dlatego też odwróciłam głowę w inną stronę.

- Eeeeeeeeeeeeeech! Nie zniosę tego w ogóle! Mahiru! Nadszedł czas, aby strzelić kilka zdjęć! - zaśmiała się z dziecięcą radością Ibuki.

-N-Nie ma mowy, żebym to zrobiła!

Pokręciłam głową.

A ja się martwiłam, że coś złego i strasznego się stało.

Spojrzałam na Mikan.

Teoretycznie to jest złe i straszne. Będą mi się śniły po nocach koszmary.

- Uh... Proszę, wybaczcie mi... Po prostu mi wybaczcie... Wszyscy! - jęczała wciąż Tsumiki, ciągle w tej samej pozycji.

- Myślę, że najlepiej będzie jak jej pomożemy - zaproponowała Sonia, podchodząc do czarnowłosej.

Wywróciłam oczami i jej pomogłam.

Po lekkim trudzie nam się udało i Mikan stała wyprostowana przed nami, co chwilę zanosząc się płaczem.

- Strasznie was przepraszam za kłopot... Tak mi przykro!

- W porządku. Uważaj tylko bardziej - mruknęłam, krzyżując ramiona na piersi.

- Och, światła włączyły się z powrotem! Cieszę się! - zawołał z uznaniem Soda.

- A więc to ty nacisnąłeś włącznik! Byłeś wyjątkowo przydatny tym razem! - odparła sztucznie wesoło Hiyoko.

- Cóż, nie... Nie mogłem znaleźć drogi do włącznika ze swojego miejsca - przyznał z zakłopotaniem mechanik.

- Ech? To dlaczego światła włączyły się z powrotem? - zapytała Mahiru.

- Kto wie... - zaśmiał się ze zdenerwowaniem różowowłosy.

- Pytanie powinno brzmieć nie kto włączył światło, a kto je wyłączył - rzekłam z powagą.

- O mój... - sapnęła nagle Sonia.

- Sonia-san, coś się stało? - zapytał miło Nagito.

- Nie, ale... Togami zniknął. Widzieliście go gdzieś?

Zaczęłam się rozglądać, ale nigdzie go nie zauważyłam. A on przecież jako pierwszy, by to wszystko skomentował!

- Ech? Togami?

Natychmiast rozejrzeliśmy się po całej jadalni. Faktycznie... Byakuya, który obiecał, że będzie nas prowadzić jako przywódca... po prostu zniknął.

-T-To dziwne... Był tu wcześniej, prawda? - spytała z nutką zestresowania rudowłosa.

Pamiętałam, że słyszałam go, kiedy znajdowałam się w kuchni. Na pewno nie wychodził z jadalni, bo musiałby mnie minąć.

A więc, gdzie jest?

- Czy on uciekł gdzieś... podczas awarii w zasilaniu? - zaproponowała niezręcznie Mioda.

- Wątpię... - burknęłam pod nosem.

- Martwię się trochę. Powinniśmy się za nim rozejrzeć i go poszukać - odparł ze zdecydowaniem Komaeda. - Zajrzę do magazynku, mogę cię prosić o sprawdzenie wejścia, Aiko-chan?

- Huh? Em, ta, pewnie...

- Wtedy... Chyba pójdę sprawdzić w biurze - wyznał z wahaniem Soda.

- Rozejrzę się na korytarzu - zaoferowała Sonia.

- Poczekam tutaj, gdyż jestem, tak jakby, w środku jedzenia... - odparła Akane z policzkami jak wiewiórka.

Będzie pewnie tylko jadła.

-J-Ja... muszę do łazienki! - wrzasnął Nidai i wyszedł z pomieszczenia.

I tak dość długo wytrzymał.

- Gez. Pan Mięsne Dłonie stąd uciekł, ponieważ było tutaj za ciemno - wtrąciła się Hiyoko, jak zwykle niepotrzebnie. - Hehe... Taki haniebny przywódca. Jeśli go znajdę, to pstryknę go w twarz za karę.

Zobaczymy...

Ruszyłam w stronę korytarza.

Na serio wątpiłam, żeby Togami wyszedł z jadali, bo jak? Usłyszałabym to. Chyba...

Minęłam kilka osób na korytarzu i opuściłam budynek. Wtedy zauważyłam Monomi przed głównym wejściem. Pomachałam do niej, żeby podeszła. Spanikowana przybiegła do mnie szybko.

- Jak tam przyjęcie, Aiko-chan? Ha-wa-wa! Nie skończyło się, prawda?! Nie zdążyłam jeszcze do was dołączyć!

- Spokojnie, spokojnie. Powiedz mi najpierw czy widziałaś Togami'ego?

- Togami'ego? Nie. Czy coś mu się stało?!

- Właśnie próbujemy to ustalić. - Pomasowałam swój kark. - Czyli nikt nie wychodził na zewnątrz, tak?

- Nie. Pilnowałam wejścia przed Monokumą przez cały czas. Tak jak mnie prosiłaś - rozweseliła się nagle.

- Cieszę się i... dziękuję. W takim razie będę wracać do środka. Uważaj na siebie - poleciłam jej, a następnie podążyłam z powrotem do jadalni.

- I jak tam, Aiko-chan? - zapytał mnie od razu Nagito, gdy tylko przeszłam przez próg pomieszczenia.

- Cóż, rozmawiałam z Monomi i powiedziała, że nikt nie wychodził na zewnątrz.

-T-To dziwne... W magazynku również go nie było.

- W kuchni również nie był, oczywiście - odparł Teruteru.

- Ani w biurze - dodał Soda.

- A właśnie, Hanamura-kun... - podeszłam bliżej do kuchcika - czemu jak poszłam do kuchni, przed zgaszeniem światła, to ciebie tam nie zastałam?

- Nie lubię mówić takich rzeczy na głos, a już w szczególności w obecności takich pięknych dziewczyn, ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to wyszedłem za potrzebą - odpowiedział spokojnie.

- Za potrzebą? Gdzie? - drążyłam.

- Do łazienki, oczywiście.

- Nidai mówił, że drzwi się nie otwierają - przypomniałam.

- Najwyraźniej tylko jemu to się zdarzyło. Ja nie miałem najmniejszych problemów, żeby je otworzyć.

- Czemu poszedłeś do jadalni, a nie wróciłeś do kuchni? - nie dawałam za wygraną.

- Ponieważ kiedy wychodziłem, to akurat wtedy zgasło światło. Do jadalni było bliżej i bezpieczniej przyjść niż do kuchni.

Nadal nie czułam się do końca przekonana, ale skończyły mi się pytania.

- Hej, a czy w biurze nie powinna być Peko-san? - zauważyła Sonia.

- Właśnie! Miała tam przecież pełnić wartę! - poparła ją Hiyoko.

- Cóż, nawet jej tam nie było - przyznał Soda.

- Ech? Peko-san również zniknęła? - zmartwiła się Mahiru.

- Może ci dwoje skorzystali z ciemności i poszli sobie zrobić małą sesję? - Hanamura parsknął. - To naprawdę, naprawdę oburzające!

A ty jesteś naprawdę, naprawdę głupi.

- Hm? Hmmmmm?

- Coś się stało, Akane-san? - zapytała ją miło Sonia.

- Czy... Też czujecie ten... zapach? - Brunetka kręciła głową na wszystkie strony, wąchając zaciekle nosem.

Zrobiłam to samo. Również coś poczułam.

A więc Akane jeszcze nie zwariowała.

- Gdy częściowo strawione jedzenie jest pochłonięte przez jelito cienkie, powoduje to rozkład bakterii, uwalniając gazy... które są najczęściej w przewodzie pokarmowym... Jest to mechanika wypuszczania gazów... Ale... Nie ma się czym wstydzić!

I mówi to Tsumiki Mikan. Wow, naprawdę ruszyło mnie to za serce.

- Nie, to nie o tym mówię - warknęła Akane. - To pachnie jak krew.

- Krew? - Wciągnęłam mocniej powietrze nosem.

Mogła mieć racje, ale nie dałabym sobie za to głowy urwać.

Z drugiej strony... Akane ma świetny zmysł węchu. Ktoś kto potrafi wyczuć jedzenie na kilometr...

- To pochodzi stamtąd! - Wskazała na najdalej ustawiony stół.

- Co może być pod stołem?

- Mówię ci, że tam to czuję. Sama sprawdź!

Prychnęłam niczym kot i ruszyłam we wskazanym kierunku.

Dlaczego... Dlaczego tak strasznie się denerwuje?

Kucnęłam i dotknęłam dłonią skrawka obrusa, który sięgał samej ziemi. Podniosłam go...
Właśnie wtedy, pierwszy raz poczułam w moim życiu jakąś diametralną zmianę, a także... strach.

Nigdy nie zapomnę tego, co tam zobaczyłam.

Nie mogłam oderwać oczu od martwego ciała ani od wielkiej kałuży krwi, w jakiej tkwiło. Może i nie lubiłam każdego mojego towarzysza niedoli na tej wyspie, ale żadnemu z nich nie życzyłam śmierci.

Widziałam... Super licealnego Dziedzica... Togami Byakuya... Nie żył.

- Togami...kun? - wyszeptała za moimi plecami Sonia. -D-Dlaczego Togami-kun?

-N-Nie... Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! - krzyknęła rozpaczliwie Mahiru.

Zakryłabym uszy, gdybym tylko mogła się ruszyć.

Po chwili odzyskałam władzę nad własnym ciałem. Wstałam sztywno, cicho wpatrując się w ciało swojego niedoszłego przyjaciela, gdy tymczasem za mną rozlegały się kolejne krzyki.

-D-Dlaczego?! - Rudowłosa wyglądała, jakby zobaczyła co najmniej ducha.

Zresztą pozostali nie prezentowali się dużo lepiej. Ja chyba również...

- CO TO JEEEEEEEEEEEST?! - Nidai wrócił właśnie z łazienki.

- GYAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH! - Teruteru w przypływanie paniki zniszczył sobie swoją idealnie wymodelowaną fryzurę.

-T-To... jest niemożliwe! - wyjąkał Kazuichi. - Nie zadzieraj ze mną! To musi być jakaś pomyłka!

- To... Nie może być prawdziwa krew, racja?! To musi być coś w rodzaju dżemu albo sosu...B-B-Bo jeśli nie, t-to... - ucięła, dławiąc się własną śliną, znowu, Ibuki.

- Ach, miłościwy... Sytuacja szybko stawała się coraz gorsza... No, no, teraz to jest ciekawie! - pojawił się nagle Monokuma, śmiejąc się wniebogłosy. - W tym tropikalnym raju znanym jako Jabberwock Island, pierwsze morderstwo w końcu miało miejsce!

-M-Morderstwo? - wydukał słabo Hinata.

-C-Czekaj! To znaczy, że wtedy...

- Upupupu... Oczywiście - dokończył za Nagito Monokuma. - Byakuya został zabity przez jednego z was. Jeśli spojrzysz na ciało, to dostrzeżesz to natychmiast. Bez wątpienia został zamordowany. Spójrzcie, jaki ma straszny wyraz twarzy, nie sądzicie? Twarzy wypełnionej żalem, że jego życie zostało siłą odebrane, przez czyjeś egoistyczne pragnienie... Mieć umierający wyraz taki jak ten... Jeśli to nie jest morderstwo, to co wtedy, do diabła, mogłoby to być? Byakuya został najprawdopodobniej poświęcony... przez kogoś, kto naprawdę chce opuścić tę wyspę.

-K-Kłamiesz... To wszystko to kłamstwa! Kłamiesz, że został zamordowany!

Zrobiło mi się żal Hinaty.

Całą siłą woli musiałam się powstrzymywać, żeby nie rozerwać Monokumy na strzępy, ale nie zmieniało to faktu, że miał pełną racje.

Togamiego ktoś zabił.



Żyjący Uczniowie:

15


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz