poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Chapter 14: Great Minds Think Alike










Sny wiedzą, jak przedrzeć się na jawę,
a jawa też umie przedostać się do snu.



Dziewczyna poczerwieniała, kiedy przeszyło ją badawcze spojrzenie błękitnych oczu. Serce zamarło na krótką chwilę, gdy ciało zalała fala ciepła, w żyłach zapulsowała endorfina, a w głowie delikatnie zawirowało, jakby była na fazie. Niesamowite uczucie, które chciała czuć raz za razem.

Zbliżyła usta do jego szyi i zaczęła ją muskać, przytrzymując wargi nieco dłużej w niektórych miejscach. Tak jak się spodziewała, nie wytrzymał długo, odwrócił się i uwięził jej nadgarstki w swoich dłoniach, a następnie pocałował. Poczuła nieznośne ciepło. Poruszające się po ciele dłonie powodowały silną rozkosz, podobną jak przy zażyciu najwyższej klasy narkotyku. Trzeźwe myślenie przychodziło jej z każdą sekundą coraz trudniej.

Uniósł rękę, by pogłaskać jej włosy, a potem powędrował do policzka, po czym delikatnie popieścił szyję. Jego spojrzenie pulsowało ciepłem. Swym gorącem paliło skórę i umysł. Znała te oczy na wylot, mimo że widziała je po raz pierwszy. Jasnoniebieskie, w odcieniu lodu, wody i nieba.

Czuła jak przeszywa ją długo skrywane pożądanie. Silne i intensywne w taki sposób, że nie miała pewności, czy odczuwa oszałamiającą rozkosz, czy nieznośny ból. Była jednak otwarta na wszystko, dosłownie wszystko. Wiedziała, że cokolwiek zrobi, będzie to czysta przyjemność.

Oddech niespodziewanie przyspieszył. Puls na szyi walił tak mocno, że niemożliwym byłoby go nie poczuć. Pochylił się nad nią i ustami dotknął ust, językiem przesuwając kusząco po dolnej wardze, odkładając moment, w którym pocałunek zacznie się na dobre.

Pochwyciła go obiema rękami i przycisnęła mocniej swoje wargi do jego, tak nieodparcie i rozkosznie. Zamknęła oczy, poddając się bezwarunkowo. Westchnęłaby, gdyby była w stanie to zrobić.

Pomyślała, że mogłoby to trwać jeszcze długo, bardzo długo. Nic nie mówić. Wsłuchiwać się w dwa oddechy wybijające ten sam miarowy rytm. Po prostu być z nim, trzymając się za ręce.

Na zawsze.



~ ♠ ~



Obudziłam się gwałtownie, wytrzeszczając szeroko oczy. Poczucie rozbudzenia zawędrowało od głowy aż do kończyn, jednocześnie zalewając mnie dziwną falą wdzięczności zmieszanej z tęsknotą, melancholią i szczęściem. Wzięłam kilka głębokich wdechów, zsuwając się z łóżka, próbując przekonać swój niesforny umysł, że znajdowałam się z powrotem w rzeczywistości.

Wyprostowałam się i podeszłam do okna. Instynktownie dotknęłam zimnego szkła, co spowodowało dreszcze na całym ciele. Od krawędzi szyby wionął lodowaty powiew, którą szron ozdobił koronkowym wzorem. Słońce dopiero wschodziło, więc na zewnątrz musiał panować jeszcze mróz.

Odetchnęłam z ulgą. Dawniej budziłam się z nadzieją, że słońce już nigdy nie wstanie. Marzyłam o wiecznej nocy, bezkresnej i wolnej od wszelkich zmartwień. Śniłam o groteskowej i osobliwej krainie, w której czułam się szczęśliwa. Teraz sny prowadziły mnie do zupełnie innych miejsc. Dziwne, jak wiele się zmieniło, a zarazem nie zmieniło wcale. Wstawałam rano rozczarowana, że musiałam wyjść z łóżka i zmierzyć się z dniem, który prawdopodobnie nie przyniesie nic dobrego. Tym razem również nie chciałam wracać do rzeczywistości, choć miałam względem niej lepsze oczekiwania.

Założyłam wiszący na krześle znoszony sweter i poszłam do łazienki. Opłukałam twarz zimną wodą, przepędzając pozostałości po niedawnym śnie. Krew buzowała w okolicach skroni, skąd rozprzestrzeniało się przepastnie palące uczucie. Przed oczami nieustannie majaczyły obrazy ze snu, wprawiając mnie w coraz większe poczucie zawstydzenia.

Podniosłam głowę i spojrzałam w lustro, widząc w szklanej powłoce zupełnie obcą twarz. Wiedziałam, że należała do mnie, ale w ogóle siebie nie rozpoznawałam. Dotychczas puste oczy wypełniało niesamowite ciepło, aż kipiące energią i chęcią do życia. Na nieco zapadniętych i przeważnie bladych policzkach pojawił się odcień soczystej czerwieni, a rozchylone usta wreszcie zyskały odrobiny naturalnego koloru. Dotknęłam delikatnie palcami rozpalonej skóry, szukając w głowie odpowiedzi na pytanie: kim jestem?

Widziane odbicie nie było moim. To nie byłam ja. A może byłam? A może powinnam zawsze taka być? Czyżby tak wyglądała prawdziwa Alice? Po tym jak ją zmasakrowałam i zakopałam na dnie swojego serce, spodziewałam się, że będzie prezentować się znacznie gorzej. Bardziej jak zombie albo kobieta po menopauzie. Tymczasem ona... Nie. To ja. To jest mną, a ja jestem tym. Dwie złamane części złączone w całość. Rozdarte przez cierpienie, złączone przez nadzieje.

Uśmiechnęłam się i zbliżyłam palec wskazujący do lustra sprawdzając, czy lustro pęknie jak w jednym z moich snów. Nieskazitelna tafla szkła pozostała nienaruszona, podobnie jak widniejąca w niej podobizna. Wiedziałam jednak, że w moim wnętrzu przebudziła się prawdziwa ja i nie zamierzałam się z tego powodu bać, a już zwłaszcza wycofywać. Tego mi od lat brakowało. Samoakceptacji.

— Czy granice między realnym a nierealnym istnieją naprawdę? — rzuciłam do swojego odbicia.

Myślami wróciłam do wczorajszego dnia, przypominając sobie o postaci skąpanej w strugach deszczu. Nie potrafiłam stwierdzić, czy widziałam kogoś, kto istniał naprawdę, czy kogoś, kogo chciałam zobaczyć. Oczy mogły mnie zwodzić, podobnie jak umysł, nad którym już dawno straciłam panowanie.

Opłukałam twarz jeszcze kilka razy, ale nic nie uległo zmianie. Najwyraźniej przeszłam coś na wzór psychicznej operacji plastycznej, której efektów nie zastąpiłby nawet makijaż. Uśmiechnęłam się, obserwując jak promienieję. Tak po prostu. Jakby była to najnaturalniejsza rzecz na świecie. Widząc ten komizm, zachciało mi się śmiać; długo i głośno, jak szaleniec upojony euforią.

Poszłam z powrotem do pokoju, gdzie skuliłam się na łóżku z laptopem na kolanach. Czułam się, jakbym wciąż śniła. Otoczona słodką odrębnością i beztroską, której towarzyszyła lekkość raczej nie spotykana na co dzień. W głównej mierze właśnie to pokierowało moimi następnymi poczynaniami.



User: Cześć.

Cleverbot: Cześć.

User: Wiem, że ostatnio się trochę poprztykaliśmy...

Cleverbot: Ostatnio?

User: Okej, cały czas się sprzeczamy, ale przecież stać nas na odbycie rozmowy na poziomie, prawda?

Cleverbot: Racja. Jakby nie patrzeć mieszkasz na piętrze.

User: Wiesz o tym z jakiś internetowych źródeł czy sam pokwapiłeś się, żeby to sprawdzić?

Cleverbot: Ma to jakieś znaczenie?

User: Tak.

Cleverbot: Zaobserwowałem to.

User: Zatem masz coś na wzór ,,ciała''. W końcu nie można czegoś zobaczyć nie mając oczu.

Cleverbot: Tak myślisz?

User: Domyślam się, że to bardziej skomplikowane, ale tak. Tak właśnie myślę.

Cleverbot: Próbujesz wybadać, czy mogę stąd wyjść.

Cleverbot: Teraz...

User: Co ,,teraz''?

Cleverbot: Czemu teraz zaczęłaś się tym interesować?



Przez kilka sekund zastanawiałam się nad odpowiedzią. W żaden sposób nie mogłam stwierdzić, ile Ben wiedział o moich poczynaniach. Z pewnością domyślił się, że rozmawiałam z Alexem. Chociaż wydawało się to oczywiste, zwłaszcza że usunął wiadomość od niego, jednak dziwiło mnie, że nic z tym faktem dalej nie zrobił. Nie, żebym życzyła Alexowi powrotu Bena do jego życia, ale czemu nie przeniósł się na niego, tak jak na mnie za pośrednictwem Em? Czyżby istniały dla niego jakieś limity? Miałam tyle pytań, a Ben był taki nieskory do zwierzeń. Jeżeli chciałam szczerości, ze swojej strony musiałam wykazać się tym samym.



User: Wczoraj zdawało mi się, że cię widziałam.

Cleverbot: Naprawdę?

User: Tak, naprawdę! Przecież nikomu o zdrowych zmysłach nie przyszłoby do głowy, żeby okłamywać ducha.

Cleverbot: Więc jeszcze raz, czemu miałoby ci to nie przyjść do głowy?

User: Ech... po prostu odpowiedz.

Cleverbot: Odpowiedź nie ma znaczenia, skoro nie jesteś pewna prawdy.

User: Nawet odmowa udzielenia odpowiedzi to wciąż odpowiedź.

Cleverbot: Nie zaprzeczę.

User: Czyli to byłeś ty.

Cleverbot: Po czym stwierdziłaś?

User: Ponieważ jesteśmy podobni i już zdążyłam cię trochę rozgryźć. Gdybyś to nie był ty, zakpiłbyś ze mnie, a nie uniknął podania konkretnej odpowiedzi.

Cleverbot: He, he, he...

Cleverbot: A jednak wielkie umysły myślą podobnie.

User: Czy to był komplement?

Cleverbot: Dla mnie tak.



Mimowolnie się zaśmiałam, przygryzając w zamyśleniu dolną wargę. Towarzyszyła mi dobra passa, którą mogłabym wykorzystać do wyciągnięcia z Bena więcej odpowiedzi, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Wkrótce miałam wszystkiego się dowiedzieć i liczyłam, że będę w stanie zrozumieć szereg zdobytych informacji.

Wyłączyłam laptopa, po uprzednim pożegnaniu się z Benem, i wyszłam niespiesznie z łóżka. Stojąc przed szafą rozważałam, w co się ubrać na spotkanie. Postanowiłam zostać w swetrze i tylko wciągnęłam na nogi ciemne jeansy. Gdy zeszłam na parter założyłam czarną skórzaną kurtkę i glany.

Żołądek mi się skręcił, kiedy sięgnęłam po klamkę. W głowie rozbrzmiewał skrzeczący głos, uszczypliwie pytając, czy byłam pewna słuszności spotkania ze staruszkiem. Mogłam jeszcze zawrócić, ale wtedy zawiodłabym Em, Bena, a przede wszystkim samą siebie. A prawdziwa Alice nikogo nie zawodziła. Już nie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz