sobota, 19 maja 2018

Chapter 6: Maze










Ten, który walczy z demonami,
powinien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich.



Nie zmrużyłam oka przez całą noc. Potrzebowałam snu, nie potrafiłam utrzymać powiek otwartych, a mimo to ilekroć się kładłam zamroczenie znikało. Wypiłam szklankę ciepłego mleka, wyszłam na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza i się ochłodzić, posunęłam się nawet do liczenia baranów — bez efektów.

Po głowie krążyły mi słowa Bena. Chwilami wahałam się, czy naprawdę z nim rozmawiałam i kusiło mnie, żeby spróbować uruchomić laptopa, lecz skrzętnie się przed tym powstrzymywałam.

Dopóki nie pozostały dwie godziny do świtu. Wtedy straciłam cierpliwość i nadzieję na spokojny sen.

Potrzebowałam odpowiedzi, których udzielić mógł mi tylko Ben. Nie obchodziło mnie, że go uraziłam, nikt nie kazał mu ze mną przebywać. Mimo to nieprzyjemne przeczucie nie dawało mi spokoju.

Zabiłam dawną Alice. Odrzuciłam wydarzenia z przeszłości. Wspomnienia przygniotłyby mnie, gdybym pozwoliła im wracać; nie obroniłabym się przed nimi. Nie wolno było mi ich posiadać. Nikt nie powinien o nich wiedzieć, dlatego pozbycie się Bena nabrało nowego znaczenia. Pamiętałam o odwecie za Em, lecz kraina znaczyła dla mnie więcej.

Bez niej moje życie nie miało sensu.

Wzięłam laptopa do łóżka, próbując go uruchomić. Odetchnęłam z ulgą, kiedy ekran się rozjaśnił. Weszłam na stronę Cleverbota i tym razem postanowiłam trzymać emocje na wodzy.


User: Jesteś wolny, Ben?

Cleverbot: Czemu pytasz?

User: Ciekawość.

Cleverbot: ...

User: Zastanawia mnie, czy możesz wyjść poza strefę technologii.

Cleverbot: Domyśl się :)


Westchnęłam ciężko, przyznając w duchu, że po części sobie na to zasłużyłam. Odczekałam chwilę, by ochłonąć i na nowo zebrać myśli. Nie zamierzałam pozwolić robić z siebie idiotki. Wystarczyło, że samej wychodziło mi to nie najgorzej.


User: Jeżeli wciąż jesteś zaklęty w grze, mogłabym spróbować ci pomóc.

Cleverbot: Dlaczego?

User: Abyś spoczywał w spokoju. Nikt wtedy nie ucierpi.

Cleverbot: Masz rację.

Cleverbot: Szkoda tylko, że to niemożliwe :)

User: Nie rozumiem. Jakie są twoje motywy?

Cleverbot: Zabawa.

Cleverbot: Bycie NEET'em jest zajebiste.

Cleverbot: Najlepszy sposób na spędzenie wieczności.

User: Skąd więc ten kaprys na zachęcanie ludzi do samobójstwa?

Cleverbot: Nie zachęcam ich, sami się na to decydują.

Cleverbot: Czasem zastanawiałem się, czy nie przebrać się za śmierć i im nie przeszkodzić, każąc wziąć się do roboty. Ale ostatecznie nigdy mi się nie chciało.


Mimowolnie się zaśmiałam, wyobrażając sobie tę sytuację. Przygryzłam dolną wargę, powstrzymując się od wydania głośniejszego hałasu. Nie chciałam obudzić nikogo z domowników.


User: To dziwne. Jednocześnie cię rozumiem i nie rozumiem.

Cleverbot: Więc jesteśmy na tej samej pozycji.

User: Ale dlaczego? Czym sobie na to zasłużyłam? Czemu ciebie spotkał taki los?

Cleverbot: Czy to ważne?

User: Naprawdę ci to odpowiada? Przez wieczność płacić za czyjeś błędy... za błędy swoich oprawców.

Cleverbot: Oprawców?

User: Utopiono cię...

Cleverbot: Skąd wiesz, że sam się nie utopiłem?


Zastanowiłam się przez chwilę, próbując znaleźć na to pytanie odpowiedź. Nie przyszło mi do głowy, że strzępek informacji o Benie znajdujący się w Internecie, mógłby być nieprawdą. Zmieniało to pogląd na sprawę i stawiało mnie w gorszej pozycji. Nie urodziłam się jednak wczoraj, żeby naiwnie chłonąć każde napisane przez Bena słowo.

Znałam się na manipulacji.


User: Spoczywałbyś w spokoju, gdyby chodziło o wypadek. Zło rodzi zło. Ktoś cię skrzywdził, dlatego teraz ty krzywdzisz innych.

Cleverbot: A może ukrywam swoją prawdziwą osobowość tak jak ty?

User: Nawet jeśli, to ja nikogo nie krzywdzę.

Cleverbot: Czyżby?

User: Tak.

Cleverbot: A co z krzywdzeniem samej siebie? Jesteś pewna, że nie chcesz odejść z tego świata?

User: Mogę cię najpierw o coś zapytać? Nurtuję mnie to...

Cleverbot: Hm?

User: Jak możesz znajdować się obok czegoś suchego?

Cleverbot: Hee, hee.

Cleverbot: Twoje desperackie próby obrony są naprawdę zabawne :)

User: Jesteś irytujący.

Cleverbot: To czemu ze mną rozmawiasz?

User: Żeby wiedzieć, jak się ciebie pozbyć. Logiczne, nie?

Cleverbot: Kłamstwo.

Cleverbot: Przeraża cię samotność.

User: Samotność mi nie przeszkadza.

Cleverbot: Boisz się, że odkryję twoje sekrety i cię zniszczę.

User: Tak jakbyś był w stanie to zrobić...

Cleverbot: Kwestia czasu :)


Odsunęłam laptopa, przez kilka minut wpatrując się pustym wzrokiem w przestrzeń. Próbowałam wyobrazić sobie porażkę, by częściowo poznać jej smak. Jedyne, co poczułam to satysfakcję. Wydarzenia z przeszłości zahartowały mnie, były nasycone rozpaczą i prowadziły do destrukcji.

Uśmiechnęłam się enigmatycznie. Nie mogło mnie spotkać nic gorszego od tego, co już przeżyłam.


User: Zagrajmy, Ben. Choć jestem pewna, że nie dasz mi rady :)

Cleverbot: Nie ma gry, której bym nie wygrał.

User: Może elektronicznej. Ale my zagramy w rzeczywistości, a stawką będzie życie.

Cleverbot: Kontynuuj.

User: Oboje znamy swoje cele — ty chcesz mnie zniszczyć w najbardziej rozrywkowy sposób, a ja chcę się ciebie pozbyć. Ile przeciętnie wytrzymują twoje ofiary?

Cleverbot: Nie więcej niż tydzień.

User: Zatem niech będzie tydzień. Tydzień na poznanie prawdy o przeszłości.

Cleverbot: Brzmi ciekawie.

User: Jeżeli dowiem się, w jaki sposób zginąłeś, to odejdziesz i więcej nie wrócisz. Jeżeli mnie uprzedzisz i odkryjesz moją przeszłość... i bez twojej pomocy nie będę miała ochoty żyć.

Cleverbot: Nie martwisz się, że cię oszukam?

User: Zaryzykuję.

Cleverbot: W porządku.

Cleverbot: Od jutra zaczynamy.

Cleverbot: Dobranoc, Alice :)


Strona Cleverbota się zamknęła. Wyłączyłam laptopa i pospiesznie odłożyłam go na biurko. Spojrzałam przelotnie w stronę okna, kiedy podeszłam do szafy po czyste ubrania, widząc, że zaczyna świtać. Oficjalnie gra rozpoczynała się za szesnaście godzin, lecz nie zamierzałam marnować czasu.

Nie odkryłabym niczego nowego przesiadując dalej w swoim pokoju i próbując wyciągnąć z Bena informacje o jego przeszłości, dlatego postanowiłam zrobić rekonesans. W tym celu, opuszczając po raz kolejny zajęcia, udałam się do biblioteki publicznej, by skorzystać z pracowni komputerowej. Musiałam przeszukać Internet w poszukiwaniu wskazówek, a użycie publicznego serwera było bezpieczniejsze, niż gdybym posłużyła się swoim laptopem, znajdującym się pod stałą obserwacją Bena.

Zajęłam ostatnie stanowisko — jedyne ukryte przed oczami pracowników placówki i innych czytelników — i uruchomiłam komputer. Znałam wszystkie fakty o Benie, jakie zostały ujawnione w jego strasznej opowieści oraz fanowskich tworach opowiadających o momencie jego śmierci. Problem sprawiały sprzeczne relacje i brak pewności, że którakolwiek z nich zawierała prawdę.

Próbowałam znaleźć wiadomości z okresu powstania i wydania The Legend of Zelda: Majora's Mask, ale nie odnalazłam niczego przydatnego. Prasa nie nagłośniła żadnego morderstwa nad rzeką ani wypadku związanego z utonięciem. Straciłam cztery godziny na bezsensownych poszukiwaniach.

Nie miałam zbyt dużego pola do popisu, dlatego chwyciłam się ostatniej deski ratunku — napisałam wiadomość z prośbą o kontakt do każdego, kto stworzył o Benie jakieś opowiadanie. Największe nadzieje pokładałam w Jadusable, twórcy pierwszej w Internecie strasznej historii o Benie. Zwycięstwo byłoby na wyciągnięcie ręki, gdyby naprawdę spotkał Bena i zdecydował się opowiedzieć mi o nim wszystko.

Wyłączyłam komputer przekonana, że niczego więcej nie znajdę. Skręciłam w prawo, w dział literatury fantastycznej i horrorów, czerpiąc przyjemność i ukojenie ze spacerowania pomiędzy regałami. Kochałam wszystkie książki; te stare za pożółkły papier, odciśnięte szklanki herbaty, wyblakłe dedykacje, które na moment pozwalały wkraść się w czyjeś życie; te nowe za biel, świeżość, pewną surowość, którą stopniowo rozdziewiczałam, przewracając kolejne strony.

Uśmiechnęłam się, gotowa na powrót do domu.

Wykorzystałam wyjście bibliotekarki, by opuścić pracownie bez zapisania się do systemu. Lepiej zapobiegać nieprzyjemnym sytuacjom, nawet za cenę takiego postępowania. W końcu paranoicy żyli dłużej niż ignoranci.

Oczywiście, o ile stres nie wykończył ich pierwszy.



~ ♠ ~



Ostatnie kilka godzin przeznaczyłam na sen, wymuszony przez mój coraz ciężej funkcjonujący organizm. Tym razem obyło się bez koszmarów, co uchroniło mnie przed sięgnięciem po znienawidzone energetyki, po których wyglądałabym jak szop z kacem.

Nie wiedziałam, dlaczego Ben pozwolił mi się wyspać, ale nie zamierzałam dociekać. To tak jakby zapytać śmierć, czemu nowotwór, a nie rak — odpowiedź nie miała znaczenia.

Do rozpoczęcia gry zostały dwie godziny.

W sprawie Bena jeszcze nikt się ze mną nie skontaktował. Nie panikowałam, ponieważ nie oczekiwałam otrzymać odpowiedzi tak szybko. Zamiast tego martwił mnie brak pomysłu, co zrobić dalej, aby posunąć sprawę do przodu. W obecnych czasach polegało się całkowicie na wiedzy zawartej w Internecie, a jeżeli on czegoś nie wiedział to się odpuszczało.

W moim przypadku porażka nie była brana pod uwagę.

Spojrzałam na laptopa, który się uruchomił. Zaciekawiona położyłam go na kolanach, zastanawiając się, czy to nic nie znaczący psikus, czy Ben chciał się ze mną skontaktować. Jeszcze ani razu nie napisał pierwszy, lecz nie oczekiwałam, żeby miało to zwiastować coś dobrego.


Cleverbot: Mam coś dla ciebie.

User: Bez urazy, ale niczego od ciebie nie chcę.

Cleverbot: Jesteś pewna?

User: Tak.

Cleverbot: Za późno.


Na ekranie pojawiło się zdjęcie. Sparaliżowana przyglądałam się dziecięcej twarzy, którą okalały kasztanowe kosmyki, spływające długimi pasmami za plecy. Patrzyła na mnie szmaragdowymi oczami, wyglądającymi jak dwa spodki, uśmiechając się przy tym miło. Gest ten był prawie niezauważalny, lecz delikatny i subtelny, jak u Mona Lisy czy Damy z gronostajem.

Świadomość tego w czyją fotografię się wpatrywałam, uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Poczułam nieprzyjemne szczypanie w gardle i pot zbierający się na dłoniach.

Skupiłam się na oczach, które widziałam codziennie w lustrze.

W końcu krew w naszych żyłach płynęła taka sama.


User: Skąd to masz?

Cleverbot: Nie cieszysz się?

User: To zdjęcie nie ma prawa istnieć. Tak jak ty.

Cleverbot: To nie było zbyt miłe, Alice :(

Cleverbot: Myślałem, że ucieszy cię widok zmarłej siostry.

User: Wiesz co dzisiaj robiłam, dlatego mi to pokazałeś, mimo że gra się jeszcze nie zaczęła.

Cleverbot: Nie lubię czekać.

Cleverbot: Cieszysz się?

User: Bardzo. Lepszej motywacji nie mogłeś mi dać.

Cleverbot: Przyjemność po mojej stronie :)

User: Zobaczymy na jak długo.


Zamknęłam gwałtownie laptopa, zaciskając usta w wąską linię. Ze wszystkich sekretów Ben wybrał jeden z najgorszych. Przypomniałam sobie o cierpieniu, jakie spowodowało wydarzenie mające miejsce osiem lat temu.

Nie zamierzałam darować tego Benowi.

Gra przerodziła się w wojnę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz