niedziela, 22 kwietnia 2018

Rozdział XXIII ★




Serce biło w mojej piersi jak szalone, kiedy przystanęłam przed Meido no Hitsuji. Dopóki nie zobaczyłam kawiarenki na własne oczy, w pewien absurdalny sposób nie do końca wierzyłam, że rzeczywiście istniała. Szczególnie gdy Ukyo powiedział mi, że nigdy w niej nie pracowałam. Zdezorientowała mnie ta informacja, ale o nic nie pytałam. Wolałam porozmawiać o tym z teoretycznie najbliższą mi osobą — Luką.

Ukyo, za moją prośbą, umówił nas na spotkanie. Dłonie pocił mi się ze zdenerwowania, mimo że co rusz wycierałam je o spodnie. Czułam się źle ze świadomością, że dopiero po ponad miesiącu od wybudzenia się ze śpiączki miałam z nim porozmawiać. Co prawda sam się na to zgodził, ale w bieżącej sytuacji nie mógł postąpić inaczej.

— Aria?! — rozległ się za mną zdumiony głos.

Odwróciłam się pospiesznie, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

— Sawa?! — sapnęłam zaskoczona, rozpoznając swoją wyimaginowaną współpracownice oraz przyjaciółkę. — Ty... istniejesz.

— O rany! Nie wiedziałam, że wybudziłaś się ze śpiączki! To niesamowite! — krzyknęła radośnie, puszczając moje słowa mimo uszu, mocno mnie obejmując.

Dopiero po kilku sekundach, kiedy pierwszy szok minął, uśmiechnęłam się, odwzajemniając gest.

— Wybacz, że nie powiedziałam ci o tym szybciej, ale... sama rozumiesz.

— Nie ma problemu, Aria! Wszystko rozumiem — zapewniła, delikatnie puszczając moje ramiona. — Kiedy wyszłaś ze szpitala?

— Trzy tygodnie temu — odpowiedziałam, pocierając zakłopotana kark.

Sawa od razu zauważyła moje zmieszanie.

— Coś cię trapi? Rozmawiałaś już z Luką?

— Nie. Przyszłam właśnie z nim porozmawiać.

— Och... — jęknęła krótko, spuszczając wzrok. — W takim razie chodźmy do środka. Na pewno na ciebie czeka.

Przytaknęłam, idąc za nią w kierunku wejścia. Przełknęłam ciężko ślinę, biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów.

Ciepły i przytulny wygląd kawiarni sprawił, że się nieco uspokoiłam i rozluźniłam. Nie spełniło się jednak moje ciche marzenie, że w środku spotkam Shina, Ikkiego, Kento albo Toma. Zamiast nich zastałam Mine oraz Wake, którzy nie zauważyli mojego przybycia, w przeciwieństwie do jednego z gości.

Poczułam na sobie jego wzrok, jeszcze zanim zdołałam go zlokalizować. Siedział przy najmniej rzucającym się w oczy stoliku, a mimo to nie miałam problemu, aby go dostrzec. Wtedy olśniło mnie, czemu jego niesamowita aura wydawała mi się znajoma — taką samą posiadał Ikki. Nie miałam co do tego wątpliwości.

Niespiesznym krokiem ruszyłam w stronę Luki, próbując wyprzeć z umysłu obraz Ikkiego. Ośmieliłam się spojrzeć na chłopaka, dopiero kiedy usiadłam naprzeciwko niego. Zaparło mi dech w piersi, gdy nasze oczy się spotkały. Tonęłam w bezkresnej otchłani jego szmaragdowych oczu, przyznając niechętnie przed sobą, że bardzo mi się to podobało.

Policzki zaczęły mnie piec, gdy uznałam, że był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziałam.

— W końcu się spotkaliśmy — powiedział, uśmiechając się enigmatycznie. — Tęskniłem za tobą, Aria.

— Wybacz, że tyle to trwało — przeprosiłam, onieśmielona przez jego ekstrawagancki wygląd.

Przygryzłam dolną wargę, próbując przestań się w niego ślepo gapić, ale z marnym skutkiem. Zupełnie jakby moje oczy nie potrafiły się nasycić jego widokiem. Z lekka przeraziło mnie to, co przy nim czułam.

— Zamówiłem nam już coś do picia, jeżeli ci to nie przeszkadza. — Eleganckim ruchem wskazał najpierw na swoją filiżankę, a potem na szklankę stojącą przy mnie. Nieznacznie drgnęłam, gdy zobaczyłam, że była napełniona wodą, w której pływały dwie kostki lodu.

— Dziękuję — wydukałam osłupiała.

Powinnam być przygotowana, że będzie wiedział o moich upodobaniach, niemniej zrobiło to na mnie wrażenie.

Nagle kolejne wspomnienie zaświtało mi w głowie. Przypomniałam sobie sen, w którym próbowałam nadążyć za wysokim blondynem, krzycząc na niego i płacząc. Łącząc to z notką w pamiętniku, mogłam wystawić tezę, że był to fragment mojej kłótni z Luką.

Upiłam łyk wody, czując rosnącą w gardle gulę.

— Opowiesz mi o naszym ostatnim spotkaniu, zanim zapadłam w śpiączkę? — poprosiłam, ściskając mocniej szklankę.

— Nie było warte zapamiętania — skwitował.

— Pokłóciliśmy się?

— Pamiętasz to? — zapytał, przyglądając mi się badawczo.

— Niezupełnie. Wiem tylko, że miało to związek z Riką, fanklubem i... — urwałam, przenosząc wzrok na zaciśnięte dłonie — tym, że nie podobało mi się, że nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz.

— Ale powiedziałem, że pozbędę się każdego, kto ośmieli cię skrzywdzić — odpowiedział zagadkowo, popijając herbatę. Po chwili uśmiechnął się, tak samo jak poprzednim razem. — Zawsze myślałem, że moje uwielbienie względem ciebie jest wystarczającym dowodem moich uczuć. Ale tobie to nie wystarczyło, więc zaczęłaś konsultować się z Riką.

— Kim jest Rika? — spytałam rzeczowym tonem, ignorując dreszcze na plecach.

Wtedy, jak za sprawą przyzwania, przy naszym stoliku stanęła osoba, której nie pomyliłabym z nikim innym. Sukienka w stylu gothic lolit, spięte elegancko blond włosy i przeszywające spojrzenie — wszystko było takie, jak zapamiętałam.

Oto znalazłam się twarzą w twarz z osobą odpowiedzialną za nękanie mnie.

— Witaj z powrotem, Aria — przywitała się miło, a jej twarz rozjaśnił delikatny uśmiech. — Przyjmij wyrazy współczucia za to, co cię spotkało. Bardzo nam ciebie brakowało.

— Mnie czy mojego dziennego raportu? — zapytałam oschle.

Rika nie spodziewała się takiej odpowiedzi, co zdradziła jej nagła zmiana mimiki twarzy. Opanowała się jednak pospiesznie, posyłając Lukowi pełne wyrzutu spojrzenie.

— Luka mówił, że masz amnezję — odparła skonsternowana, jakby to powinno wszystko wyjaśnić.

— Niektóre rzeczy pamiętam.

— Ale nie wie, co znaczą — naprostował Luka. — Usiądź z nami, siostrzyczko. Aria na pewno ma do ciebie mnóstwo pytań.

Moje usta ułożyły się w literę ,,o'', kiedy usłyszałam, jak Luka zwrócił się do Riki. Musiałam przyznać, że byli do siebie podobni. Zaskakująco podobni, jednak nie podejrzewałam, że łączyły ich tak bliskie więzy.

— Skoro pamiętasz o dziennym raporcie, to swoją obietnicę również pamiętasz?

— Jaką obietnicę?

— Tę, którą złamałaś.

— Tę, której nie mogłam dotrzymać — warknęłam. — Nie pamiętam tylko, dlaczego nie mogłam jej dotrzymać.

— Przez swój egoizm. Domyśliłam się, że dołączyłaś do mojego fanklubu, by zbliżyć się do Luka, a gdy ci się to udało, myślałaś, że możesz zrezygnować i cofnąć dane mi słowo — wyjaśniła, obdarzając mnie niepochlebnym spojrzeniem. — Nie chciałaś, żeby ktoś się o tym dowiedział, dlatego miałyśmy między sobą mały... zatarg.

— W który chciał się wtrącić Luka — wywnioskowałam. — Zbliżyliśmy się do siebie, ale wciąż mieliśmy problem ze zrozumieniem swoich uczuć.

Pokręciłam w zamyśleniu głową, rozpracowawszy, jak wiele wskazówek i symbolicznych znaczeń zostało mi przekazanych podczas mojej nierzeczywistej podróży w trakcie śpiączki.

Odpowiedzi miałam na wyciągnięcie ręki, jednak nie chciałam sięgnąć po nie sama.

Następnego dnia udałam się do doktora Nakamury.



~ ★ ~



W gabinecie pana Nakamury znajdowały się dwa fotele; jeden dla niego, idealnie dopasowany do jego sylwetki; drugi dla pacjentów, w którym zmieściłby się niedźwiedź grizzly. Udowadniało to tylko sceptyczne poczucie humoru, jakie posiadał Hoshi, i nad wyraz silną wolę, żeby zachować spokój i nie śmiać się z tak niskich person jak ja, które topiły się w skórze, gdy tylko zajęły wyznaczone miejsce. Przeważnie mnie to dekoncentrowało, ale dzisiaj byłam zbyt zaabsorbowana zdobytymi informacjami, żeby się tym przejąć.

— Co pan o tym uważa? — zapytałam z przejęciem, kiedy opowiedziałam mu, co wydarzyło się wczorajszego dnia.

— Myślę, że oboje zauważyliśmy pewną zbieżność pomiędzy rzeczywistością a jawą — odpowiedział flegmatycznie.

— Odpowiedzi, panie Nakamura. Obiecał mi pan odpowiedzi! — przypomniałam zniecierpliwiona.

— Wiesz, jak brzmią — uśmiechnął się figlarnie. — Czekasz, aż wymówię je na głos, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości?

— Ja...ja po prostu... Nie wiem. Trudno mi w to uwierzyć, ale czuję, że jak ktoś wymówi to na głos, to będę musiała uwierzyć — przyznałam, opuszczając nisko głowę.

Doktor Nakamura przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu, jakby rozważając w myślach moje słowa.

— Według mojej diagnozy, podczas śpiączki twój umysł rozdzielił poszczególne cechy charakteru twojego chłopaka i sformował czterech mężczyzn na ich wzór.

— Ale... dlaczego?

— Umysł ludzki jest pełen tajemnic, wciąż przez nikogo nieodkrytych. Możliwe, że podświadomie sprawa z Luką była dla ciebie niezwykle ważna i niosła ze sobą mnóstwo wątpliwości. Pomyśl o uczuciach, jakie czułaś względem tamtych mężczyzn.

— Były całkowicie różne od siebie, ale łączyło ich jedno bardzo silne przeczucie — odpowiedziałam zamyślona, zaczynając rozumieć, do czego dążył pan Nakamura. — Miał pan rację, że wszystko się wyjaśni podczas kolejnej wizyty.

Wstałam, skłaniając się i żegnając z doktorem. Opuściłam jego gabinet, spokojnym krokiem kierując się ku wyjściu z budynku.

Puściłam się biegiem, gdy znalazłam się wśród miastowego zgiełku, przyspieszając pod dyktando mojego szaleńczo bijącego serca. Zapomniane wspomnienia przemykały mi przed oczami, jakbym oglądała nasilający się pokaz slajdów. W mojej piersi rozpaliło się do żywego uczucie podobne do deja vu. Wszystko się zmieniło, choć wciąż pozostawało takie samo. Emocje towarzyszące widzianym obrazom rozdzierały mnie od wewnątrz, aby po chwili z powrotem skleić w całość.

W końcu to zrozumiałam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz