poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Epilog ★




Luka obdarował mnie czarującym uśmiechem, wręczając ogromny bukiet szkarłatnych róż, których odcień zlewał się z moimi włosami. Kiedy zaskoczona przyjęłam podarunek, zamknął mnie w szczelnym uścisku nie zważając na kwiaty. Zakłopotana odwzajemniłam gest, uśmiechając się mimo woli. Nie spodziewałam się, że w taki sposób zareaguje na wiadomość, że odzyskałam wspomnienia. Miło się poczułam i aż miałam ochotę zostać z nim tak dłużej, ale nie chciałam robić pokazu uczuć sąsiadom Ukyo.

Zaproponowałam, żebyśmy się przeszli, a wtedy moje nogi same skierowały się w stronę parku centralnego. To miejsce wiele dla mnie znaczyło, dlatego uznałam, że będzie idealne do rozpoczęcia zupełnie nowego etapu w moim życiu.

Zerknęłam na twarz Luki, po której przebiegł cień wątpliwości. Najprawdopodobniej nie mógł uwierzyć, że wszystko wróciło do normy, tak po prostu z dnia na dzień. Nie zamierzałam opowiadać mu, czego doświadczyłam w trakcie śpiączki, ale możliwe, że kiedyś zmienię zdanie.

— Czy między nami wszystko w porządku? — zapytał Luka, nagle się zatrzymując.

— Nie, jeszcze nie teraz, ale jesteśmy na dobrej drodze — uśmiechnęłam się nieśmiało. — Przepraszam za wszystkie kłamstwa i tajemnice. Nie powinnam nikogo mieszać w nasze sprawy. Wszystko się jeszcze bardziej przez to skomplikowało. Nie wiem, co wtedy sobie myślałam. Chyba byłam najzwyczajniej głupia. Głupia i zazdrosna...

Opuściłam nisko głowę, przenosząc wzrok na swoje palce, którymi z zażenowania zaczęłam się bawić. Mogłoby się wydawać, że to dla mnie stanął czas w trakcie śpiączki, ale tak naprawdę podczas tych trzech miesięcy zmieniłam się bardziej, niż gdybym faktycznie przeżyła ten okres w prawdziwej rzeczywistości. Uśmiechnęłam się melancholijnie, zastanawiając się, czy podobne odczucia miał Ebenezer Scrooge po nocy spędzonej z duchami.

— Jesteś piękna, mądra i wspaniała — wtrącił Luka, łapiąc mnie za rękę, splatając przy tym nasze palce. — Powinienem przystopować ze swoją opiekuńczością i ci zaufać. Żałuję swojego zachowania od czasu wypadku.

— Nie powinnam tego mówić, ale cieszę się, że wszystko potoczyło się w taki sposób — powiedziałam całkowicie poważnie i szczerze, nie rozumiejąc, dlaczego zachciało mi się płakać. — W końcu uświadomiłam sobie, jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Nie chciałabym, żeby...

— W porządku, Aria, rozumiem — szepnął, pochylając się w moją stronę. Poczułam jego ciepły oddech na policzku, a potem przy uchu, kiedy dodał: — Też cię kocham.

Zaskoczona odwróciłam głowę w jego stronę, spoglądając mu prosto w oczy. Jego spojrzenie pulsowało ciepłem. Było gorące. Paliło skórę i umysł. Znałam te oczy na wylot, patrząc na nie niezliczoną ilość razy. Luka wykorzystał to, żeby przybliżyć się jeszcze bardziej, dotykając ustami moich ust. Zamknęłam oczy, uśmiechając się w pocałunku.

Odetchnęłam, gdy się od siebie odsunęliśmy. Czułam się szczęśliwa, jak nigdy wcześniej. Właśnie wtedy dostrzegłam ponad ramieniem Luki znajomą niesforną czuprynę, która nie zakrywała długich i szpiczastych uszu.

Wiatr mocniej zawiał, a mglista postać Oriona zniknęła, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Zapamiętałam jednak to, co zobaczyłam, chowając głęboko w swoim sercu i duszy na wypadek, gdyby znowu moja pamięć spłatała mi jakiegoś figla.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz