czwartek, 12 kwietnia 2018

Rozdział XVIII ♣




Mruknęłam przeciągle, chowając głowę pod poduszką. Niestety, nie pomogło to zagłuszyć dźwięku dzwoniącego telefonu. Westchnęłam ciężko, uspokajając się i pocieszając w myślach, że za chwilę muzyczka przestanie wygrywać.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy w pokoju ponownie zapanowała cisza. Ułożyłam się wtedy wygodniej, mocniej opatulając się kołdrą, gotowa powrócić z powrotem w objęcia morfeusza.

— Aria! Aria! Aria! — powtarzał w kółko Orion, potrząsając mnie delikatnie za ramię. Jęknęłam niezadowolona z faktu, że próbował mnie przywrócić z powrotem do rzeczywistości. — Aria, obudź się! Ktoś do ciebie dzwonił!

— Wiem! — warknęłam, lecz mój zirytowany głos został stłumiony przez poduszkę.

— Ale dostałaś jeszcze wiadomość! Myślę, że to może być od Kento! — krzyknął rozgorączkowany, tuż przy moim prawym uchu.

Złapałam za poduszkę i odrzuciłam ją na bok, w ostatniej chwili powstrzymując się przed rzuceniem nią w niego.

Usiadłam z ociąganiem, przecierając dłonią leniwie twarz, po czym spojrzałam zaspanymi oczami na Oriona.

— Miej trochę litości dla kogoś, kto się prawie wczoraj utopił. Czuję się, jakbym z grobu wyszła.

— R-racja. Wybacz, Aria, powinienem wziąć to, co się wczoraj stało pod uwagę! — odparł z przejęciem, lewitując chaotycznie po moim pokoju.

— W porządku. Co się stało, to się nie odstanie — mruknęłam niedbale, potężnie ziewając. — Gdzie leży mój telefon?

— Tutaj! — Orion podleciał do szklanego stolika, wskazując ręką na szukany przeze mnie przedmiot.

Przetarłam dłońmi oczy, gdyż wciąż nie rozbudziłam się na tyle, aby móc wyraźnie wszystko widzieć. Trochę na ślepo wymacałam powierzchnie stołu, napotykając w końcu na upragnioną komórkę.

— Miałeś rację - Ken do mnie napisał — powiedziałam zaspanym głosem, próbując skupić się na malutkich znaczkach widniejących na ekranie. — Mamy spotkać się na stacji za półgodziny.

— Niedobrze, Aria, musimy się pospieszyć!

— Ta, pewnie — przytaknęłam apatycznie, zsuwając nogi na zimną podłogę, co podziałało na mnie pobudzająco.

Mimo to niespiesznie przygotowywałam się do wyjścia, nie panikując w przeciwieństwie do Oriona, który co trzy minuty informował mnie o panującej godzinie. Choć normalnie mógłby mnie takim zachowaniem zdenerwować, teraz zupełnie inaczej na to patrzyłam, ciesząc się z jego towarzystwa. Brakowało mi obecności kogoś, kto rozumiałby moją sytuację i nie próbował się do mnie zbliżyć w taki sposób.

Chciałam wierzyć, że miłość była pięknym uczuciem, ale jak na razie widziałam ją w samych trudnych i skomplikowanych realiach. Nie wspominając o tym, że prawdopodobnie chodziłam z czterema chłopakami jednocześnie i tylko ja zdawałam sobie z tego sprawę.

Zastanawiałam się, o czym Kent chciał porozmawiać, skoro tak bardzo zależało mu na jak najszybszym spotkaniu.

Martwiłam się, że mógł zorientować się, że coś było ze mną nie tak.

Spokojnym krokiem ruszyłam w kierunku stacji, nieustannie poganiana przez Oriona. Uśmiechałam się tylko w duchu wiedząc, że nawet jakbym chciała, to nie powinnam się do niego odzywać ,,normalnie'' w środku miasta. Wtedy na pewno wyszłabym na osobę z lekkimi problemami z głową, a wytłumaczyć tego bym nie mogła. Mimo to musiałam się z nim trochę podrażnić.

— Widzę stację — powiedziałam cicho, przerywając Orionowi monolog o naszym domniemanym spóźnieniu. — Spokojnie, przyjacielu, jesteśmy tylko pięć minut po czasie. Kento nas za to nie zabije. A przynajmniej mnie, bo ciebie chyba by nawet nie mógł...

— Hm, to, że mnie nie widzi, mogłoby być dla niego sporym problemem — odpowiedział po krótkim namyśle. — Agh! Aria, o czym my rozmawiamy?!

— O możliwościach Kento — zaśmiałam się niewinnie.

Postanowiłam zamilknąć, gdy zobaczyłam ogromny tłum na stacji.

Schowałam telefon do torebki, gdyż nie potrzebowałam więcej sprawdzać na nim godziny.

Zwolniłam jeszcze bardziej kroku, aby móc spokojnie rozejrzeć się w poszukiwaniu Kento. Trochę mi zajęło dostrzeżenie go, opierającego się o jeden z filarów stacji.

— Cześć — przywitałam się miło, przystając naprzeciwko niego.

— Cześć — odpowiedział niechętnie.

— Czy coś się stało? Wyglądasz na zmartwionego — zauważyłam, marszcząc lekko brwi.

Zaczęłam odczuwać niepokój, który dotychczas był tłumiony przez zmęczenie wynikające z niewyspania.

— Chciałem z tobą porozmawiać o tym, co mi niedawno powiedziałaś.

Wstrzymałam na moment oddech, czując zbliżający się atak paniki. Nie wiedziałam, do czego mógł chcieć się odnieść, ale na pewno nie do niczego, co powiedziałam mu w trakcie posiadania amnezji.

Nie byłam pewna jak zareagować, więc po prostu w milczeniu czekałam, aż zdradzi mi więcej.

— Powiedziałaś, że chcesz ze mną zerwać — wyznał bezuczuciowym głosem, choć mimika jego twarzy zdradzała, że przejął się tymi słowami. — Mimo to nie jestem zainteresowany innymi osobami, tylko tobą. Dlatego nie mam zamiaru zrywać, chyba że wciąż tego chcesz.

Kilka sekund zajęło mi zrozumienie, tego co powiedział. Mimo to nie potrafiłam niczego z siebie wydusić. Wcześniej nie zastanawiałam się zbytnio nad tym, co Kent mógł chcieć mi powiedzieć, gdyż uważałam, że w jego przypadku wszystko było możliwe. Jednakże nawet przez myśli mi nie przeszło, że chodziłoby mu o coś takiego.

Znalazłam się pomiędzy młotem a kowadłem — nie chciałam z nim zrywać, zakończając w ten sposób naszą relację, ale również nie podobała mi się wizja bycia jego dziewczyną. Nie uważałam, żeby było to w porządku z mojej strony, aby jednemu odmawiać, a drugiemu przytakiwać. Ikkiemu także zależało na byciu w związku, możliwe, że nawet bardziej niż Kento.

Mimo to, widząc minę Kento, utwierdzałam się coraz bardziej w przekonaniu, że w rzeczywistości mógł mnie nawet nie kochać. Przyznał, że się mną interesował, ale to nie oznaczało od razu miłości. Poza tym nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby chciał mnie pocałować czy przytulić. Zatem pomimo samej nazwy, że bylibyśmy ,,w związku'' nic by nas nie łączyło.

Przekonana w pełni o tym, uśmiechnęłam się w końcu do Kento.

— Też nie chcę zrywać.



~ ♣ ~



Następnego dnia, Ken zaprosił mnie na wspólny spacer. Choć zaskoczyła mnie ta propozycja, nie widziałam powodu, by odmówić. Zwłaszcza gdy Orion przypomniał mi, że musiałam cały czas widywać się z ludźmi, aby nie utracić swoich świeżo co zdobytych wspomnień. Nie wytrzymałabym, gdybym znowu musiała przez to wszystko przechodzić.

Kento czekał na mnie przed moim mieszkaniem, skąd ruszyliśmy bez słowa w stronę parku. Zdawałam sobie sprawę, że posiadał wspomnienia z okresu, którego ja nie znałam, przez co ciągłe milczenie z mojej strony, mogło obudzić w nim jakieś podejrzenia. Wiedziałam o tym doskonale, a mimo to nie potrafiłam odnaleźć w głowie żadnego tematu do rozmowy z nim.

— Dlaczego jesteś taka cicha? — zapytał, przystając na moment, kiedy zauważył, że miałam problem z dotrzymaniem mu kroku.

— Em... Wybacz, po prostu myślę o wielu rzeczach — odpowiedziałam przepraszającym tonem.

Ken westchnął cicho, po czym kiwnął głową na coś przed nami. Powiodłam wzrokiem w stronę, którą wskazał; zobaczyłam mnóstwo par trzymających się za ręce.

— Zastanawiam się, dlaczego wszyscy trzymają się za ręce. Ciekawi mnie, czemu chcę trzymać cię za rękę, ale nieważne, ile o tym myślę, nie potrafię znaleźć na to odpowiedzi. Tak samo nie rozumiem tamtych ludzi.

Te słowa przyprawiły mnie o niemałe zdziwienie. Nie dalej niż wczoraj byłam dobitnie przekonana o tym, że Kento nie interesował się tego typu rzeczami.

— Nie zrobiliśmy zbyt wiele. Nie sądzę, żebyś darzyła mnie miłością, a więc chwycenie cię za rękę może ci się wydać zbyt szybkie.

Speszona spojrzałam ukradkiem na Oriona, który lewitował niedaleko nas. Wiedziałam, że nie mógł mi pomóc, ale chciałam się upewnić, że wciąż przy mnie był, aby mnie wspierać.

Posłałam mu uspokajający uśmiech, kiedy zauważyłam jego zatroskany wyraz twarzy.

— Nie widzę też powodu, aby trzymać się za ręce, ale... Ja... lubię cię... Tak myślę... Chcę tylko cię dotknąć — wyjaśnił nieco nieporadnie Kento.

Mimowolnie przyśpieszył swój chód, jakby wypowiedziane słowa sprawiły, że zapragnął ode mnie uciec. Nie winiłam go za to, gdyż sama z chęcią uciekłabym na inną planetę, gdyby było to możliwe.

— Przepraszam, powinienem zwolnić. — Po chwili spostrzegł, że mnie znacznie wyprzedził, więc zwolnił kroku, by z powrotem się ze mną zrównać. — Zmieniłaś się od czasu, kiedy zaczęliśmy się spotykać, ale wciąż cię lubię. Chcę dalej z tobą wychodzić, mimo że nadal nie rozumiem, dlaczego zmieniłaś swoją postawę.

Odetchnęłam niezauważalnie, dodając sobie w duchu otuchy. Również tego nie rozumiałam, ale nie mogłam wspomnieć o tym na głos.

— Myślę, że wcześniej za bardzo skupialiśmy się na sobie — odpowiedziałam, ostrożnie dobierając słowa, próbując udawać obytą w temacie naszych wspólnych wspomnień. — Ty jako pierwszy to zauważyłeś i postanowiłeś to zmienić. Tak przynajmniej odebrałam twoje słowa wtedy w kawiarni. Od tamtego czasu zdecydowałam się być bardziej wyrozumiałą, dlatego przestałam mieć do ciebie jakiekolwiek pretensje. Tak jak jest teraz... jest dobrze.

Na moment zapadła między nami cisza, podczas której dostrzegłam, że Kent usilnie zastanawiał się nad wypowiedzianymi przeze mnie słowami. Modliłam się w duchu, aby niczego podejrzanego nie zauważył. Ze wszystkich napotkanych przeze mnie chłopaków, to właśnie Kento miał największe szanse odkryć prawdę o mnie i o mojej amnezji.

— Chyba masz rację — przyznał w końcu. — Czy masz do mnie jakiekolwiek pytania?

— Em... Cóż... — zawahałam się, ale zbyt wielkie wyrzuty sumienia nie pozwoliły mi się wycofać. — C-chcesz trzymać się za ręce? — zapytałam łamiącym się głosem, wyciągając ku niemu niepewnie prawą dłoń.

Kent spojrzał na mnie zaskoczony, a jego policzki oblał rumieniec.

— Jeżeli ci to pasuje... — mruknął, poprawiając nerwowym ruchem okulary. Następnie chwycił mnie za rękę, delikatnie ją ściskając. Trzymając się w ten sposób poszliśmy dalej.

— Ikki uważa całą sytuację za zabawną — wypalił nagle Ken.

— Ikki? — Uniosłam z zaciekawieniem brwi.

— To Ikki kazał mi wczoraj powiedzieć te wszystkie słowa, abym wreszcie przekazał ci swoje uczucia — wyznał nieco drżącym głosem, odwracając zakłopotany wzrok.

— Jeżeli nie żałujesz, to dobrze, że go posłuchałeś, prawda? — zapytałam, ciepło się uśmiechając.

— Nie, nie żałuję — potwierdził, zerkając w stronę nieba. — Powinniśmy już wracać. Robi się zimno.

Przytaknęłam, czując pewnego rodzaju ulgę na myśl, że nasze spotkanie miało się zakończyć. Oczywiście lubiłam Kento i, podobnie jak on, nie wiedziałam, jak nazwać uczucie, którym go darzyłam. Jak słusznie zauważył, nie była to miłość, ale... coś mi podpowiadało, że również nie zwykła przyjaźń. Czułam względem niego jakąś bliskość, którą darzyłam chociażby Ikkiego czy Shina.

Naprawdę nie potrafiłam tego zrozumieć.

Kiedy znaleźliśmy się niedaleko mojego mieszkania, napotkaliśmy po drodze na Ikkiego. Przywitał się z nami miło, rozmawiając tak jak zawsze z Kento.

Zdziwiło mnie trochę, że nie dotrzymywała mu towarzystwa żadna dziewczyna. Mówił, że nadal posiadał swój dar, ale może w tej rzeczywistości był bardziej stanowczy odnośnie swojego fanklubu?

Nagle Ikki oznajmił, że musi iść. Pożegnał się z Kento słownie, a mnie poklepał po głowie.

Prychnęłam, gdy odszedł, chcąc unieść dłoń, aby poprawić sobie włosy, ale wtedy Ken zrobił to samo, co Ikki.

— Em... W porządku, Kento-san? — zapytałam niepewnie, lekko zmieszana całą sytuacją.

— To nie tak, że poczułem się zazdrosny, widząc jak inny mężczyzna tak robi. Jeżeli przestałaś się bać mojego klepania po głowie, to jeżeli chcesz, nie będę się więcej przed tym powstrzymywał.

— Um... — mruknęłam przeciągle, nie za bardzo wiedząc, jak powiedzieć mu, że wcale nie chciałam, aby co chwilę mierzwił mi włosy, żebym nie wyglądała jak chodząca szczotka.

— Przepraszam. Po prostu akcje Ikkiego mnie wkurzają. Jest osobą, która szybko robi następny krok, więc teraz może tylko klepać cię po głowie, ale następnym razem wziąć w ramiona. Boję się, że Ikki poruszy w tobie jakieś uczucia — odparł z przejęciem. Od razu zauważyłam, że mówił szczerze. — Przepraszam, że pokazałem ci tę stronę mojej osobowości. Chodźmy dalej, odprowadzę cię do domu.

— Nie musisz mnie za nic przepraszać. Rozumiem to i zapewniam cię, że niepotrzebnie się martwisz.

Ikki z tego świata nie był tym samym, z którym się zaprzyjaźniłam, dlatego nie czułam poczucia winy mówiąc coś takiego.

— Dziękuję, że pokazałeś mi inną stronę swojego charakteru. Teraz czuję, jakbym znała cię o wiele lepiej.

Wyraz twarzy Kento złagodniał. Z lekko zarumienionymi policzkami wyciągnął w moją stronę swoją rękę, jakby prosząc, abym znowu za nią chwyciła.

Z pobłażliwym uśmiechem złapałam za jego dłoń.

Uważałam, że zasługiwał na okazanie mu chociażby odrobiny sympatii, zwłaszcza że wewnątrz był mniej pewny siebie, niż to okazywał.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz