środa, 21 marca 2018

Rozdział XIV ♥♠




Nikłe światło pobliskich lamp oświetlało niewielkim blaskiem park. Obserwowałam jedną z nich z pewnym zainteresowaniem, przyglądając się latającym wokół niej ćmom. Ledwie słyszalny dźwięk, coś na wzór bzyczenia, rozlegał się za każdym razem, gdy któryś z owadów uderzył w szklaną powłokę, uniemożliwiającą dotarcie do jarzącej się żarówki.

Dla człowieka wydawało się oczywistym, aby nie dotykać rozgrzanej osłony, by nie zmagać się z poparzeniem. Gdyby jednak nie udałoby mu się uniknąć takiego wypadku, to zapamiętałby swój błąd i go więcej nie popełnił. Czy zatem ćmy były niewyobrażalnie głupie, ciągle popełniając jeden i ten sam błąd? Czy może zasługiwały na uznanie, gdyż bez względu na wszystko się nie poddawały?

Czułam się bardzo podobnie, więc nic dziwnego, że takie skojarzenia przyszły mi do głowy. Możliwe, że odnalazłabym odpowiedzi na te pytania, gdyby Shin nie wyrwał mnie z zamyślenia.

— Myślisz, że Toma był uprzejmy? Normalnie, by tak łatwo nie odszedł.

— Może sądził, że tego potrzebujemy? — odpowiedziałam, niewyobrażalnie szybko wracając do rzeczywistości. Rozluźniłam zesztywniałe ramiona, opierając się bardziej o oparcie ławki, na której oboje usiedliśmy.

— Możliwe. Zawsze go lepiej rozumiałaś ode mnie — odparł, także się wyprostowując, lecz nie dotykał plecami drewnianego oparcia. — Pewnie jesteś zmęczona po całym dniu pracy, a ja cię jeszcze męczę. Chcesz wrócić do domu?

— Za chwilę.

Uśmiechnęłam się, zadzierając głowę ku górze. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam, że od zawsze uwielbiałam patrzeć w gwiazdy. Mogłabym godzinami się w nie wpatrywać i wcale nie odniosłabym wrażenia, że marnowałam w ten sposób czas.

Amnezja ograniczała mi wiele rzeczy, a przede wszystkim wiedzę o sobie. Wątpiłam jednak, abym interesowała się astronomią, szczególnie że w domu nie znalazłam nigdy żadnego sprzętu ułatwiającego podziwianie ciał niebieskich. Wydawało mi się, że samo patrzenie na nie gołym okiem mi wystarczało, gdyż w ten sposób zauważyłam ich wyjątkowość oraz piękno. Patrząc w stronę nieba czułam, jak ich blask dodawał mi nadziei i wiary w siebie, jakbym mogła dokonać rzeczy, których pragnęłam.

— Często mówię niemiłe rzeczy, ale chcę być silniejszy — Shin ścisnął mocniej dłonie, po czym spojrzał na mnie z determinacją — aby móc zawsze cię chronić. Zdecydowałem już, że nigdy więcej cię nie zranię.

— To miłe i naprawdę mnie to cieszy, ale... czegoś takiego nie możesz mi obiecać. Przyszłości nie da się przewidzieć, Shin — odpowiedziałam łagodnie. — Dziękuję, że mimo to chcesz spróbować i... za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Przez utratę wspomnień straciłam tyle ważnych rzeczy... Byłam zagubiona, chodząc przed siebie na ślepo, a ty starałeś się mnie prowadzić, najlepiej jak tylko potrafiłeś. A gdy powiedziałeś, że się spotykamy... wcale nie zdziwiłabym się ani nie miałabym ci za złe, gdybyś mnie zostawił.

— Tego właśnie chciałaś? — zapytał oschle.

— Oczywiście, że nie! Nigdy tego nie chciałam, po prostu widzę jak ta sytuacja cię rani, więc... — urwałam, spoglądając pytająco na Shina, kiedy nagle wstał.

— Nie przejmuj się mną. Minie trochę czasu, zanim wszystko wróci do normy — odparł spokojnie, stając naprzeciwko mnie. Wpatrywałam się w niego z lekkim zdziwieniem, pragnąc poznać jego prawdziwe myśli. — Zapytam cię jeszcze raz. Chciałbym usłyszeć szczerą odpowiedź.

Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, do czego zmierzał. Cały czas byłam z nim szczera, decydując się tylko zataić kwestię podróży między rzeczywistościami, gdyż wątpiłam, aby w to uwierzył.

— Nie chcę wracać do etapu przyjaciół z dzieciństwa. Kocham cię — wyznał, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca.

Zupełnie nie spodziewałam się takiej deklaracji. Nie potrafiłam z siebie niczego wydusić, zmagając się z kompletną pustką w głowie. Zależało mi na Shinie, ale nie mogłam wypowiedzieć tak ważnych słów pochopnie, gdy nie byłam do końca pewna swoich uczuć.

— Shin, wiesz, że nie za bardzo cię jeszcze pamiętam... — szepnęłam, z trudem zmuszając się do patrzenia Shinowi prosto w oczy.

— Nie obchodzi mnie to — mruknął niedbale, a wyraz jego twarzy nie zmienił się ani trochę. Jego pewność siebie i powaga nieco mnie krępowały, ale jednocześnie sprawiały, że go za to podziwiałam. — Właściwie to dałaś mi taką samą odpowiedź, jak wtedy, gdy pierwszy raz cię o to spytałem.

Zamrugałam zdziwiona, nie rozumiejąc jego słów. Skoro znaliśmy się od dziecka, jak mogłam za pierwszym razem powiedzieć mu, że go słabo pamiętałam? Może chodziło o sam fakt, że próbowałam go zbyć?

Nie zdążyłam jednak o to zapytać, gdyż Shin pochylił się, opierając dłoń o ławkę tuż obok mnie, składając na moich ustach zdecydowany, a zarazem delikatny pocałunek. Był zupełnie inny od tego poprzedniego, jak i znacznie dłuższy. Poczułam doskonale znane ciepło, połączone z poczuciem winy. Nie chciałam go ranić ani pozostawać bierną, ale czy w ten sposób nie odpowiedziałabym pozytywnie na jego wyznanie?

Potrzebowałam czasu, aby to przetrawić, a obecnie go nie miałam. Kiedy jednak Shin położył wolną dłoń na moim lewym policzku, pogłębiają w ten sposób pocałunek, nie potrafiłam się dłużej powstrzymywać — odpowiedziałam chętnie na pieszczotę, przymykając z przyjemnością powieki i unosząc nieco wyżej głowę. Zrobiło mi się niewyobrażalnie ciepło, zwłaszcza na twarzy, mimo to wcale nie chciałam przerywać.

Shin odsunął się, ale nadal był bardzo blisko mojej twarzy. Wpatrywanie się w niego, szczególnie w jego rubinowe oczy, z tak niewielkiej odległości przyśpieszało bicie mojego serca.

Tymczasem Shin uśmiechnął się chytrze i na krótką chwilę ponownie przystawił swoje wargi do moich. Tym razem nie zdążyłam nawet zareagować, gdyż był to bardziej buziak niż pocałunek.

— Pilnuj się. Od teraz nigdy nie będziesz wiedziała, kiedy zamierzam cię pocałować — odparł zadowolony, prostując się. — Chcesz już iść?

Drgnęłam nieznacznie, odwracając wzrok w inną stronę, czując jak szkarłatne barwy przyozdabiają moją twarz. Westchnęłam, kiwając na potwierdzenie głową, po czym podniosłam się z ławki.

W drodze powrotnej nie rozmawialiśmy za wiele, ale cisza wcale nam nie przeszkadzała. Wystarczało mi jedno spojrzenie na Shina, aby dobrze zrozumieć, co chciał mi przekazać. W takich momentach — a było ich dużo — robiło mi się cieplej.

Z jeszcze większą determinacją pragnęłam odzyskać wspomnienia; nie tylko dla siebie, ale także i dla niego.

Kiedy znaleźliśmy się prawie na miejscu, jeszcze raz spojrzałam w stronę nieba, aby popodziwiać po raz ostatni gwiazdy. Uśmiechnęłam się do nich i nim zdążyłam się zorientować coś oślepiło mi oczy. Przeraźliwie białe światło i dźwięk klaksonu były ostatnimi rzeczami, jakie zapamiętałam.



~ ♠ ~



Nigdy nie wymawiaj swoich życzeń na głos, bo pewnego dnia mogą się stać twoim przekleństwem.



Otworzyłam gwałtownie oczy, łapiąc gwałtownie oddech, jakbym po dłuższej chwili bycia pod wodą wreszcie wydostała się na powierzchnie. Odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić. Po kilku minutach, kiedy poczułam się lepiej, rozejrzałam się po otoczeniu; bez wątpienia znajdowałam się w swoim pokoju, do którego wlewało się światło dnia.

Ostatnie co zapamiętałam to dźwięk klaksonu i ostre światło, zupełnie jakbym została przez kogoś potrącona. Wiedziałam jednak, że to nie mogło się stać, gdyż wtedy nie obudziłabym się w swoim pokoju.

Sięgnęłam po kalendarzyk, leżący na szklanym stoliku, sprawdzając widniejącą na nim datę.

Zmrużyłam oczy, po czym zamrugałam kilka razy, upewniając się, że nie miałam omamów, że naprawdę był 14 sierpnia. Westchnęłam z irytacją, zła za taki stan rzeczy. Nie chciałam się ponownie przenosić, zwłaszcza w takim momencie.

Nie miałam jednak czasu na denerwowanie się, gdyż rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Byłam pewna, że tylko mi się zdawało, i że nic w rzeczywistości nie usłyszałam, ale gdy rozległ się głos Ikkiego wszelkie przypuszczenia poszły w odstawkę.

Chciałam podnieść się z łóżka i pójść otworzyć drzwi, ale gdy tylko oderwałam głowę od poduszki, poczułam przeszywający mój umysł ból, przez który nie potrafiłam się ruszyć. Zdałam sobie wówczas sprawę, że było mi okropnie gorąco oraz duszno. Jedyne, co mogłam zrobić, to czekać i nasłuchiwać, gdyż skupienie się przychodziło mi z trudem.

Leżałam bezradna, słysząc jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do mieszkania. Odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że był to tylko Ikki.

Otworzenie oczu kosztowało mnie sporo wysiłku, lecz wolałam się upewnić, że moje przypuszczenia były słuszne. Całe szczęście w przejściu między salonem a korytarzem ukazał się Ikki, a nie ktoś zupełnie mi obcy.

Odniosłam dziwne wrażenie, że owa sytuacja wyglądała nad wyraz surrealistycznie; mój przeciętny pokój nie pasował do wspaniałej aury jaka towarzyszyła Ikkiemu.

— Ech, tyle razy ci mówiłem, żebyś zamykała drzwi — westchnął ciężko, kręcąc delikatnie głową.

— Gdybym cię posłucha, rozmawiałbyś teraz z klamką — zauważyłam trafnie, starając się zachować jasność umysłu, którą coraz ciężej było mi utrzymać.

— Dlatego nic więcej na ten temat nie mówię — odparł kompromisowo, podchodząc do mojego łóżka. — Wszystko w porządku? Martwiłem się. W ogólnie nie odpowiadałaś na moje wiadomości ani telefony.

— Wybacz, niczego nie słyszałam — odpowiedziałam zgodnie z prawdą, zakrywając się kołdrą.

Spięłam się mimowolnie, kiedy Ikki usiadł na łóżku, przyglądając mi się swoimi zjawiskowymi oczami. Byłam przekonana, że cały jego fanklubu oszalał na punkcie tych błękitnych tęczówek.

Wstrzymałam na moment oddech, gdy pochylił się w moją stronę dotykając swoim czołem mojego.

— Niedobrze. Masz gorączkę — stwierdził, odsuwając się, aby spojrzeć na mnie ciepło. — Naprawdę się o ciebie martwię. Nigdy nie widziałem, abym się tak zachowywał. Kiedy jesteś blisko zawsze zachowuję się dziwnie, ale... cieszy mnie to. Gdy słyszę twój głos i oddech uspokajam się, a to z kolei sprawia, że jestem zadowolony. To dlatego, żeby cię zobaczyć, zrobiłem tyle głupich rzeczy.

Przetarłam prawą dłonią oczy, chcąc zyskać na czasie i przeanalizować pospiesznie jego słowa. Niestety, ból głowy i gorączka skutecznie mi to uniemożliwiały. Nie rozumiałam, jakim cudem tak mocno i nagle zachorowałam.

Spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na Ikkiego.

— Albo przez gorączkę źle słyszę, albo już się ode mnie zaraziłeś i wygadujesz głupoty.

— Dlaczego tak myślisz? — zapytał rozbawiony, próbując się za szeroko nie uśmiechnąć.

— Cóż... z tego co powiedziałeś wynika, że mnie lubisz.

— Dokładnie — potwierdził, odgarniając mi z czoła kilka mokrych kosmyków. — Mogę zostać i się tobą zająć, dopóki ci się nie poprawi?

Odetchnęłam głęboko, nie widząc innej możliwości. Nie miałam siły podnieść się z łóżka, więc nawet do łazienki nie zdołałabym dojść. Poza tym, Ikki nie wyglądał, jakby zamierzał zostawić mnie samą w takim stanie, niezależnie od tego, co bym powiedziała.

— Byłabym wdzięczna — mruknęłam niewyraźnie.

— Przygotuję ci obiad, a ty się w tym czasie prześpij. Obiecuję, że nie zrobię niczego dziwnego — zapewnił, podnosząc się z mojego łóżka, zmierzając w stronę kuchni.

Uniosłam pytająco brwi, zastanawiając się, czemu za każdym razem obiecywał, że nie zrobi nic niestosownego. Wzbudziło to moją podejrzliwość, ale w obecnym momencie nie mogłam temu w żaden sposób zaradzić. Burknęłam tylko coś na wzór ,,dziękuję'', chcąc odwrócić się na drugi bok w poszukiwaniu wygodniejszej pozycji, gdy nagle Ikki dodał:

— Przyznaję, że byłoby miło, gdybyś również powiedziała, że mnie kochasz, bo pozostały już tylko dwa tygodnie.

Prychnęłam głośno, nic na to nie odpowiadając.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz