niedziela, 18 lutego 2018

Rozdział VI ♠♣




Ból, który przypominał szczypanie, jak podczas odkażania paskudnej rany, zagnieździł się w mojej głowie nie chcąc odejść. Miałam wrażenie, że pod skórą siedział mi rak, albo jakiś inny skorupiak, bawiący się sadystycznie moim umysłem.

Prawą dłonią przytrzymywałam zimny okład trochę powyżej czoła, uznając, że ciekawość potrafiła boleć.

— Wszystko w porządku, Ikkyu? Twoja dziewczyna nie jest na bieżąco z rozmową — powiedział Kent, zwracając moją uwagę.

— Wybacz — uśmiechnęłam się blado.

— Na pewno wszystko w porządku? — zapytał troskliwie Ikki.

— Tak — przytaknęłam, co spowodowało kolejną salwę bólu.

Skrzywiłam się nieznacznie.

— Upadłaś naprawdę spektakularnie — dodał z uznaniem. — Nadal boli?

—Trochę, ale jest już lepiej. — Opuściłam rękę z kompresem dla potwierdzenia swoich słów. — Naprawdę was przepraszam.

— Myślałem, że się pobawię w sudoku z Ikkyu, ale... — urwał Kent, podnosząc kartkę, prawdopodobniej potrzebną do wspomnianej gry, nie przejmując się zbytnio moim stanem.

Nie przejęłam się tym, wręcz przeciwnie - ulżyło mi, że nie miał do mnie pretensji o podsłuchiwanie i sprawianie kłopotów.

— Prawdą jest, że znalazłem tylko jedną, w której mógłbym przegrać, ale różnie może być — odparł Ikki, pokazując stronę z tabelkami i liczbami. — A więc pojedynek.

— Na to miałem ochotę — przyznał szczerze Kent, po czym zwrócił się do mnie: — Jednakże nie możemy długo zabalować w pokoju Ikkyu. Sądząc po twoim zachowaniu, jesteś tutaj pierwszy raz, prawda?

Speszyłam się słysząc, że znajdowaliśmy się w mieszkaniu Ikkiego. Mój upadek nie był poważny, ale wystarczająco mocno uderzyłam głową o ziemię, żeby nie móc stwierdzić, dokąd Ikki i Kent mnie zabierali. Gdy poczułam się lepiej, zaczęłam się rozglądać - jak myślałam - dyskretnie. Nie pamiętałam, żebym kiedykolwiek znajdowała się w domu jakiegoś chłopaka, więc chciałam zobaczyć jak najwięcej.

Sypialnia Ikkiego była bardzo nowoczesna, schludna i uporządkowana. Wszystko miało swoje miejsce i idealnie komponowało się z pozostałymi rzeczami. Najbardziej podobało mi się duże okno przy łóżku, które zasłaniały błękitne zasłony.

Nie znałam Ikkiego za dobrze, ale uznałam, że ten pokój idealnie do niego pasował.

— Yhm — mruknęłam w odpowiedzi.

— Uparcie walczy. Rozumiem. Dziewczyna, która nie może pojawić się u Ikkyu.

— Huh?

— Nie decyduj za mnie. Mamy jeszcze trzy tygodnie — wtrącił Ikki.

Zdziwiła mnie jego bezpośredniość. Wyglądało na to, że plotka, o której powiedziała mi Sawa, była faktem. Co prawda uwierzyłam jej wtedy, lecz zupełnie inaczej się poczułam, słysząc szczere potwierdzenie tego ze strony Ikkiego.

— Idę zrobić coś do picia — powiedział Ikki, wychodząc z pokoju.

Kątem oka spojrzałam na Kento, zastanawiając się, czy mogłabym wypytać go o kilka rzeczy.

— O co chodzi? — zapytał, gdy zauważył, że na niego zerkałam.

Odwróciłam wzrok w inną stronę, zmieszana jego osobliwym stylem bycia. Czułam się przy nim całkowicie odsłonięta, zupełnie jakby zawsze był o krok przede mną, wiedząc, co zamierzam zrobić.

— Może rozwinąłbyś temat? — rzuciłam ogólnikowo, nie wątpiąc, że domyśli się, o co mi chodziło.

— Do tej pory Ikkyu, z jakiegoś powodu, rozstawał się z dziewczyną po trzech miesiącach. Mogę jednak powiedzieć, że jest już całkiem inny.

Zaintrygowało mnie to, co powiedział. Chciałam dopytać, co miał przez to na myśli, lecz Ikki wrócił do pokoju.

— Dziękuję, że czekaliście.

— Rozwiązałem — powiedział bezuczuciowym głosem Kent, unosząc swoją kartkę do gry.

— Co? Już? — zdziwił się Ikki.

Spojrzałam na Kento z podziwem. W końcu rozmawiał ze mną przez cały ten czas, a mimo to zdążył rozwiązać sudoku.

— Myślałem, że jest to trochę trudniejsze — odpowiedział spokojnie.

— Nie mam z tobą szans, Ken. Może kawy?

W ciszy przyglądałam się Ikkiemu i Kento, którzy całkowicie różnili się od Shina i Toma. Nie mogłam nazwać tego miłą odmianą, co nie oznaczało, że mi ona przeszkadzała. Ich stoicyzm udzielał się także mnie, czego wyjątkowo potrzebowałam.

— Jesteś chyba od niej uzależniony.

— To prawda — przyznał Ikki, stawiając przed każdym z nas porcelanową filiżankę z aromatycznie pachnącym wywarem.

Wystarczył mi jeden łyk, żeby uznać, że zdecydowanie nie gustowałam w czymś takim. Woda z lodem była przy tym zdecydowanie lepsza, co mimowolnie przypomniało mi o Shinie.

Pospiesznie odrzuciłam myśli o nim, dalej popijając niesmakujący mi napój. Widziałam, że Ikki i Kent nie mieli problemów z opróżnianiem swoich filiżanek, więc nie chciałam być gorsza od nich.

— Powinienem wracać już do domu — powiedział Ken, odstawiając na stół puste naczynie.

— Och, tak, ja też powinnam się zbierać.

Wykorzystałam nadarzającą się okazję, aby opuścić mieszkanie Ikkiego.

Wstałam pospiesznie, idąc założyć buty.

— Dzięki za sudoku. Spróbuję rozwiązać — odparł Ikki, żegnając przy drzwiach swojego przyjaciela.

— Pewnie. Ja pomyślę nad karą, gdybyś chciał zrezygnować. Do zobaczenia — pożegnał się Kent, wychodząc z mieszkania.

Chciałam pójść w jego ślady, gdy drogę zagrodził mi Ikki.

— Nie zostaniesz? — Pochylił się w moją stronę, uśmiechając uwodzicielsko. — W porządku. Nie jestem taki głodny jak wilk. Mogę spać na podłodze. Jeśli powiesz mi, że mam nic nie robić, to nie zrobię. Mimo to decyzja należy do ciebie, niezależnie od tego, czy mi wierzysz, czy nie.

Mimowolnie się zarumieniłam, słysząc tę propozycję. Nie rozumiałam, jak mógł mówić takie rzeczy bez jakiegokolwiek oporu.

Odetchnęłam ciężko, zbierając się w sobie, żeby odmówić, kiedy usłyszałam, że zaczął się śmiać.

Spojrzałam na niego zdezorientowana.

— Przepraszam, ale twoja twarz wyglądała tak zabawnie.

Zmrużyłam groźnie oczy, prychając pogardliwie. Miałam dość jego żartów i prowokacji, dlatego tym razem nie zamierzałam robić żadnych uników.

— Nie ma sprawy, poczekam — powiedziałam wyzywająco.

— Na co?

— Na moment, w którym będziesz musiał przyznać się do swojej porażki. Wtedy to ja będę się śmiała z twojej twarzy — odpowiedziałam, uśmiechając się kpiąco. — Te trzy tygodnie nic ci nie dadzą, Ikki-san!

Uniosłam dumnie głowę, usatysfakcjonowana wymijając Ikkiego.

— Odprowadzę cię — odparł, łapiąc mnie za ramię, abym się zatrzymała.

Zobaczyłam na jego twarzy delikatny uśmiech, a w oczach iskierki rozbawienia i determinacji.

Wtedy zrozumiałam, że przyjął wyzwanie.



~ ♠ ~



Pip. Pip.

— Ech, nie... — jęknęłam żałośnie, wzdychając głośno. Zaledwie chwilę temu ułożyłam się wygodnie pod kołdrą, więc nie miałam ochoty wstawać.

Strasznie bolała mnie głowa, ale wiedziałam, że musiałam sprawdzić wiadomość. Powoli zaczęłam się przesuwać ku szklanemu stoliczkowi, aż moja ręka napotkała na telefon. Nie spodobało mi się to, co zobaczyłam: ,,Co się dzieje z twoim dziennym raportem?''.

Serce zabiło mi szybciej. Nie rozumiałam sensu tej wiadomości ani tego, dlaczego reagowałam na nią w taki sposób.

Nie potrafiłam przez to zasnąć.



~ ♣ ~



Pip. Pip.

— Co znowu? — sapnęłam zirytowana, przecierając leniwie oczy.

Zastanawiałam się, co mogło być źródłem dźwięku, skoro miałam dzień wolny, więc nie nastawiałam budzika. Dreszcze przebiegły mi po plecach, gdy pomyślałam, że przyszła kolejna wiadomość. Z ciężko bijącym sercem sięgnęłam po komórkę. Nagle strach przerodził się w kompletne zdezorientowanie.

Kento do mnie napisał: ,,Jestem w Meido no Hitsuji. Porozmawiajmy. Będę czekał''.

Dla pewności przeczytałam wiadomość kilka razy. Zdziwiło mnie, że do mnie napisał, nawet jeżeli brał mnie za dziewczynę Ikkiego.

Podrapałam się w zamyśleniu po głowie, po czym uszczypnęłam mocno w rękę, by zyskać pewność, że nie śniłam.

— Auć! Zły pomysł, bardzo zły... — urwałam, kiedy mój wzrok napotkał na coś o wiele ciekawszego. — N-niemożliwe.

Kalendarz w telefonie pokazywał datę 1 sierpnia. Kompletnie nie wiedziałam, co się wokół mnie działo. Amnezję jeszcze mogłam pojąć, ale to, co mi się przytrafiało przechodziło już wszelkie granice. Bałam się, że nadejdzie w końcu moment, w którym przestanę radzić sobie z tym wszystkim.

Odetchnęłam głęboko, chowając twarz w dłoniach. Trwałam w takim stanie przez nieokreślony czas, ale potrzebowałam tego. Uspokoiłam się i pozbierałam myśli, dzięki czemu udało mi się wstać z łóżka.

Uznałam, że cokolwiek się działo, musiałam porozmawiać z Kento. Tylko to mogło mi teraz pomóc.



~ ♣ ~



Stałam chwilę przed wejściem do kawiarenki, będąc w emocjonalnej rozterce. Nie miałam bladego pojęcia, czego mogłam się w środku spodziewać.

Musiałam się o tym przekonać na własnej skórze, nie wolno było mi wymięknąć.

Skinęłam hardo głową, decydując się w końcu zejść po schodach, wchodząc do lokalu. Przy jednym ze stoliczków, znajdujących się przy ścianie, siedział spokojnie Ken. Poczułam się z lekka zakłopotana, kiedy uświadomiłam sobie, że po raz pierwszy nie przyszłam do kawiarenki by pracować.

— Cześć — przywitałam się cicho, siadając niepewnie naprzeciwko Kento.

Zauważyłam, że zamówił dwie filiżanki herbaty - jedną najprawdopodobniej dla mnie. Spokojnie pił swój wywar, nie zdradzając przy tym żadnych emocji. Czekałam jak na szpilkach, aż się odezwie. Im dłużej go obserwowałam, tym bardziej upewniałam się w przekonaniu, że coś było nie tak.

— Nie potrafię czytać w myślach. Nie zrozumiem, jeżeli mi nie wyjaśnisz — odparł, odkładając filiżankę, a następnie krzyżując ramiona na klatce piersiowej. — Wiem, że masz zastrzeżenia, co do mojej postawy. Chciałbym jednak, abyś jasno określiła swoje oczekiwania wobec mnie.

Moja ręka zastygła w połowie drogi sięgania po herbatę. Nie rozumiałam, o jakich oczekiwaniach mówił. Wątpiłam, żeby miało to cokolwiek wspólnego z Ikkim.

— Jeżeli chodzi o zaloty względem kobiet, jestem w stanie działać zgodnie z tym, czego dowiedziałem się prowadząc badania. Jeżeli jest coś, co umknęło mojej uwadze, postaram się to naprawić. Najpierw jednak muszę się dowiedzieć, co powoduje twoje niezadowolenie.

Zaśmiałam się cierpko, uznając, że nie starczyłoby dnia, żebym opowiedziała mu o wszystkich swoich niezadowoleniach. Niemniej wciąż nie wiedziałam, dlaczego w ogóle chciał to wiedzieć.

— Dlaczego nic nie mówisz?

— Przepraszam, Kent, ale... — urwałam, zastanawiając się nad odpowiednim doborem słów. — Nie mogę udzielić ci odpowiedzi, ponieważ ja niczego od ciebie nie oczekuję.

— To dlaczego przepraszasz? — zapytał zdziwiony, opierając ręce na stole. — Nie mów, że nagle zaczęłaś mnie przepraszać bez powodu. To niemożliwe.

— Dlaczego? — Zmarszczyłam skonsternowana brwi.

— Ty przepraszasz... Ech, nadal są na świecie zjawiska, których nie pojmuję — odpowiedział refleksyjnym tonem. — Jak powinienem to powiedzieć? Również przepraszam.

— Za co?

— Nie byłem świadomy, że jesteś niezadowolona i powiedziałem coś niedojrzałego. Przepraszam.

— W porządku — uśmiechnęłam się zakłopotana, nie wiedząc, co więcej powiedzieć.

Albo świat oszalał, albo to ja jestem szalona, uznałam.

Rozejrzałam się po lokalu, szukając wzrokiem Shina, Ikkiego, Sawe albo kogokolwiek innego, kto dałby mi pretekst do odejścia od stolika.

— Dlaczego nic nie mówisz? Milczysz, bo boisz się, że znowu się pokłócimy? Godna pochwały decyzja.

Zamrugałam zdziwiona. Nie znałam Kento za dobrze, ale nie podejrzewałabym go o takie odzywki.

Zacisnęłam pod stołem dłonie w pięści, aby dać upust swoim emocjom.

— Jestem zdumiony, że tak łatwo przyszło ci przeproszenie mnie. Wcześniej nie przechodziło ci to przez gardło.

— Ciekawe dlaczego — mruknęłam sarkastycznie, uśmiechając się sztucznie.

Zaraz po tym uświadomiłam sobie, że Kent nie powinien wiedzieć o mnie czegoś takiego. Nie miał sposobności, żeby zdobyć podobne informacje.

— Poproszę rachunek — powiedział do przechodzącego obok kelnera.

— Już się robi — rozległ się w odpowiedzi dobrze znany mi głos.

— Toma!

— Cześć, Aria! — uśmiechnął się ciepło, tak jak zawsze, po czym odszedł po wspomniany rachunek.

Miałam ochotę pobiec za nim i wypytać o wszystko, ale nie wiedziałam, czy on również nie zacząłby się dziwnie zachowywać, podobnie jak wcześniej Shin.

— Bardzo się ucieszyłaś na jego widok — zauważył ze spokojem Ken.

— Ach, tak? Cóż, przyjaźnimy się — odpowiedziałam, wzruszając niedbale ramionami.

— Nie wiedziałem, że aż tak.

— Co masz na myśli?

— Proszę, oto rachunek. — Toma położył na naszym stoliku rachunek, po czym bez słowa poszedł do następnego, zanim zdążyłam go zatrzymać.

Nagle Kent umieścił przede mną pieniądze, podsuwając je wraz z małą, białą karteczką.

— Mogłabyś policzyć, ile musimy zapłacić?

Uniosłam pytająco brwi, nie rozumiejąc, czemu sam nie mógł tego zrobić. Nie zapytałam jednak o to, gdyż wystarczyło mi, że postanowił zapłacić za nas oboje, mimo że niczego sama nie zamawiałam. Zresztą nie powinnam narzekać, szczególnie że nie zabrałam z mieszkania żadnych pieniędzy.

Wzięłam paragon do ręki, po czym zaczęłam odliczać kwotę, jaką musieliśmy dać. Kiedy skończyłam, zawołałam kelnera:

— Toma, tutaj! — Pomachałam do niego.

Wręczyłam mu dokładnie odliczone pieniądze, gdy tylko podszedł.

— Dziękuję, pięknej pani — rzucił figlarnie, kłaniając się, a następnie odchodząc.

Wróciłam spojrzeniem do Kena, wyglądającemu jakby przyglądał się robakowi, bardzo nieprzyjemnemu robakowi, którym byłam ja.

— O co chodzi? — zapytałam zbita z tropu.

— Od kiedy stałaś się taka dobra z matematyki?

— Huh? — Zamrugałam zdziwiona. — J-ja... nie wiem, tak jakoś wyszło — odpowiedziałam niepewnie, wzruszając ramionami.

Ken obserwował mnie jeszcze przez chwilę, po czym nagle wstał.

— Chodźmy — zakomenderował tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Z powodu braku lepszych pomysłów poszłam za nim, choć nie miałam ku temu żadnej ochoty. Jeśli jednak chciałam dowiedzieć się więcej na temat tego, co się wokół mnie działo, nie mogłam inaczej postąpić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz