niedziela, 18 lutego 2018

Rozdział V ♠




Zamrugałam zaskoczona, zastanawiając się, czy nie miałam omamów. W końcu upadając mogłam uderzyć się w głowę, więc w rzeczywistości Shin wcale nie musiał znajdować się przede mną. Postanowiłam to sprawdzić, wyciągając przed siebie rękę, delikatnie dotykając jego twarzy. Usiadłam gwałtownie, uśmiechając się szeroko, kiedy dotknęłam palcami jego ciepłej skóry, co potwierdzało, że był prawdziwy.

— Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś, Shin! — zawołałam entuzjastycznie.

Zamierzałam zasypiać go serią pytań, które nurtowały mnie nieprzerwanie od wczoraj, gdy nagle do pokoju wszedł Ikki.

— Widzę, że się obudziłaś. To dobrze — powiedział z ulgą, uśmiechając się przy tym.

— Ale i tak powinna pójść do domu, żeby odpocząć — odparł Shin.

Spojrzałam na niego, dopiero wtedy zauważając, że miał na sobie taki sam strój, co inni pracownicy kawiarenki.

— Nie mówiłeś, że tutaj pracujesz — wydukałam słabym głosem, drżąc od nadmiaru emocji.

— Przecież to oczywiste — odburknął oschle, podnosząc się ze swojego miejsca.

— Powinieneś być bardziej delikatny wobec kobiet — poradził mu Ikki.

— Tch, zawsze mówisz tego typu rzeczy, żeby je uwodzić.

Zdezorientowana wodziłam wzrokiem pomiędzy Shinem a Ikkim. Nie rozumiałam, dlaczego atmosfera między nimi zrobiła się taka ciężka. Jeszcze trochę, a można by było kroić ją nożem.

— Może to prawda, ale kobiety lubią być uwodzone — zaśmiał się melodyjnie Ikki.

Zamierzał dodać coś jeszcze, lecz przeszkodziło mu pojawienie się naszego szefa.

— Widzę, że już wszystko z tobą w porządku — odparł na mój widok, po czym zwrócił się do pozostałej dwójki: — W takim razie wracajcie już do pracy.

Kwadrans później przebrałam się w swoje normalne ubrania, gdyż zmiana moja i Ikkiego się skończyła, a zaczęła Shina i Toma.

Przed wyjściem chciałam porozmawiać z Shinem, lecz zostałam przez niego kompletnie zignorowana, co mnie zszokowało w takim stopniu, że przez kilka sekund trwałam bez ruchu w jednym miejscu. Opanowałam się, dopiero gdy Waka spojrzał na mnie srogo.

— Jak się czujesz? — zapytał Ikki, kiedy opuściliśmy kawiarenkę.

Nie miałam ochoty spędzać z nim czasu, zwłaszcza po tym, jak zostałam potraktowana przez Shina, lecz Ikki uparł się, że odprowadzi mnie do domu.

— W porządku. Dziękuję za troskę — odpowiedziałam, wbijając wzrok w ziemię.

— Od teraz będziemy zawsze wracać razem.

— Co? Dlaczego?

— Dla twojego bezpieczeństwa. Martwię się, że znowu upadniesz, a na mieście może się to skończyć o wiele gorzej niż w pracy.

— Yhm... — mruknęłam bez przekonania, choć skłamałabym twierdząc, że nie przeraził mnie mój upadek.

Nie rozumiałam, czemu nagle zasłabłam, zupełnie bez żadnego powodu. Możliwe, że na coś chorowałam, ale nie mogłam tego jednoznacznie stwierdzić z powodu amnezji.

— Czy na pewno niczego przede mną nie ukrywasz? Od wczoraj zachowujesz się dziwnie — powiedział zmartwiony, przybierając poważny wyraz twarzy, co mnie zmieszało. — Nie musisz się opierać ani robić wszystkiego sama, przecież jestem twoim chłopakiem.

— Co? — sapnęłam, zatrzymując się.

Spojrzałam na Ikkiego w sposób, w jaki jeszcze nigdy na niego nie patrzyłam. Poczułam coś podobnego do deja vu, ale nie posiadającego żadnej nazwy. W mgnieniu oka przestałam cokolwiek rozumieć, dopóki nie przypomniałam sobie, że Ikki od początku mówił dziwne rzeczy, więc założyłam, że tylko się ze mną droczył.

—Sądzisz, że jestem zarozumiały, skoro myślę w ten sposób? — zapytał pewnie, zwalniając kroku. — Nie martw się, nie spodziewam się teraz od ciebie odpowiedzi.

Zmusiłam się do pójścia za Ikkim, by nie zostać w tyle, mimo że szok skutecznie utrudniał mi pracę nóg. Zresztą nie tylko nóg.

Nie potrafiłam go zrozumieć. Głowiłam się nad jego słowami i intencjami z takim skupieniem, że nie zauważyłam, kiedy dotarliśmy przed moje mieszkanie.

Mimochodem odetchnęłam z ulgą, podchodząc do domofonu.

— Mogę zwrócić ci torebkę? — zapytał Ikki, próbując ukryć rozbawienie.

Gdyby nie wspomniał o torebce, kompletnie bym zapomniała, że znowu mi ją zabrał.

Odwróciłam się w jego stronę, z zamiarem odebrania swojej własności, gdy nagle przyszpilił mnie do ściany, co w pierwszym momencie tak mnie zaskoczyło, że w ogóle nie zareagowałam.

— Trudno jest kogoś pocałować, kiedy nie ma zamkniętych oczu — wyszeptał pociągającym głosem, który podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody.

— Jeżeli naprawdę myślisz, że lubię cię w ten sposób, to faktycznie jesteś zarozumiały i ślepy — sapnęłam zirytowana, próbując go odepchnąć.

— Zamknij oczy — polecił, nie dając za wygraną. — Nie zrobię niczego strasznego.

Ikki znajdował się nieprzyzwoicie blisko, lecz pozostałam nieugięta, cały czas wpatrując się w niego morderczo. Nie zamierzałam być całowana, a już zwłaszcza przez niego.

— Myślałem, że to zadziała — westchnął ciężko, w końcu się odsuwając. — To pierwszy raz, kiedy muszę się tak bardzo starać.

— Co masz na myśli?

— Jesteś pierwszą dziewczyną, która mi nie uległa — odpowiedział, po chwili, jakby sobie coś przypominając, zaśmiał się doniośle. — Żartowałem! Na pewno złapało cię to za serce.

Wykrzywiłam twarz w nieprzyjemnym grymasie, jednoznacznie sugerującym, że wcale tak nie było.

— Nigdy nie przyznaję się do porażki — powiedział zdeterminowany, oddając moją torebkę. — Dobranoc, Aria.

— Dobranoc — mruknęłam, zastanawiając się, czy to na pewno był koniec jego głupich akcji.

— Jeszcze jeden miesiąc... — szepnął pod nosem, bardziej do siebie, niż do mnie. — Do zobaczenia jutro w pracy!

Odprowadziłam Ikkiego wzrokiem, czując się jak mikser, do którego włożono najróżniejsze emocje, aby się ze sobą wymieszały.

Nie zdążyłam wyjść z szoku, kiedy mój telefon zabrzęczał. Wyjęłam go z torebki, po czym przeczytałam wiadomość od Riko: ,,Co z twoim dziennym raportem?''.

Dreszcze przeszły mi po plecach. Poczułam falę duszność, gdy świat wokół mnie zawirował. Na szczęście w porę oparłam się o ścianę budynku, ochroniwszy się przed upadkiem.

Wzięłam kilka głębokich wdechów i wydechów, po czym wolnym krokiem ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Bez zastanowienia rzuciłam się na łóżko, gdy już znalazłam się w środku, odczuwając przeciążenie wszystkich komórek mózgowych. Utkwiłam wzrok w suficie, wpatrując się w niego bezmyślnie.

Chciałam móc porozmawiać z Orionem, czując się bez jego towarzystwa samotną i zagubioną.

Oczy mi zwilgotniały, lecz nie pozwoliłam łzom popłynąć. Zamiast tego zakopałam się pod kołdrą, udając się do krainy snów.



~ ♠ ~



Następnego dnia, nie napotkałam w pracy na żadne problemy, nawet tłumów nie było, co ułatwiło mi się zaaklimatyzować. Na dodatek Sawa pomagała mi, gdy czegoś nie wiedziałam bądź wykonywałam źle, niczego mi przy tym nie narzucając. Do tego nieobecność szefa, który nie wychodził ze swojego biura, sprawiła, że nikt nie musiał się niepotrzebnie stresować.

Czułam się rozluźniona, dopóki nie podszedł do mnie Ikki.

— Mam pewną sprawę do załatwienia po pracy, więc nie będę w stanie cię odprowadzić do domu.

— W porządku, nie ma problemu — odpowiedziałam z obojętnością, żałując, że nie mogłam mieć zmiany razem z Shinem. Bałam się poprosić o to szefa, szczególnie po przysporzonych ostatnio kłopotach.

Ikki przyglądał mi się przez chwilę w milczeniu, jakby rozważając, czy nie powiedzieć czegoś jeszcze, dopóki nie zawołała go grupka dziewczyn, zajmująca dwa przyboczne stoliki.

— Ikki, podasz nam swojego e-maila?

— Nie mogę go wam dać, ale jeśli poczekacie na mnie po pracy, to będziecie mogły zadać mi inne pytanie — obiecał, posyłając im swój firmowy uśmiech.

— A nauczysz nas, jak być pokojówkami?

Prychnęłam głośno, mając nadzieję, że tego nie usłyszały.

Postanowiłam zignorować ich dalszą rozmowę, skupiając się na pracy.



~ ♠ ~



— Ach, jestem taka zmęczona! — sapnęłam, kładąc się plackiem na łóżku, gdy tylko wróciłam do domu.

Przez kilka chwil o niczym nie myślałam, skupiając się na codziennych i nieodłącznych funkcjach życiowych. Wsłuchałam się w bicie własnego serca, zamykając przy tym oczy. Niestety mój spokój został bardzo szybko przerwany, gdyż dźwięk przychodzącej wiadomości nie oznaczał niczego dobrego.

Niespiesznie sięgnęłam po komórkę, niechętnie spoglądając na ekran. Nadawcą był Ikki: ,,Przepraszam, ale na razie nie jestem w stanie cię odprowadzać''.

Przez chwilę się wahałam, czy powinnam mu odpowiedzieć, lecz moje wątpliwości same się rozwiały, gdy uznałam, że nie miałam mu nic do przekazania.

Odłożyłam telefon na miejsce, po czym zasłoniłam ręką oczy. Nie mogłam przestać się martwić o Oriona i Shina, choć nie pomagało to w żaden sposób. Po prostu głowiłam się nad rzeczami, na które nie miałam wpływu. Toteż postanowiłam zrobić coś w tym kierunku i zadecydowałam poczekać na Shina po pracy, aby móc z nim w końcu porozmawiać.

Musiałam się dowiedzieć, o co mu chodziło.



~ ♠ ~



Weszłam do szatni w momencie, w którym Sawa szykowała się do wyjścia. Wykorzystałam tę okazję, żeby zapytać ją o Shina, lecz kompletnie zaskoczyła mnie swoją odpowiedzią.

— Jak to go nie ma?

— Skończył swoją zmianę razem ze mną — odpowiedziała zdziwiona, jakby sądziła, że powinnam to wiedzieć.

Opuściłam ze zrezygnowaniem głowę, zawiedziona tą wiadomością.

— Te słowa są okrutne. — Nagle usłyszałyśmy dochodzący z korytarza głos Ikkiego.

Spojrzałyśmy z Sawą w tamtą stronę, zauważając, że Ikki rozmawiał z naszym szefem.

— Rozumiem sytuację, ale musisz związek oddzielić od pracy, inaczej ją stracisz — odpowiedział niewzruszenie pan Waka, kończąc w ten sposób rozmowę.

— Hm, ciekawe, o co chodziło — szepnęła Sawa.

— Nie mam pojęcia — przyznałam szczerze, nie za bardzo tym przejęta. Bardziej ubolewałam nad faktem, że znowu umknęła mi okazja porozmawiania z Shinem.

— Mam nadzieję, że to nie ma nic wspólnego z Shinem — odparła, czym mnie zaciekawiłam.

— Z Shinem? Ale dlaczego miałby być w to wmieszany? — zapytałam zaintrygowana.

— Widziałam dzisiaj, jak rozmawiają razem w magazynie. Nie wiedziałabym o tym, gdybym tam przez przypadek nie zajrzała.

— Zapewne o to im chodziło — mruknęłam nieco zawiedziona. Liczyłam na to, że więcej mi powie.

— Zmieniając temat - chyba nie mówiłam ci, że słodko w tym wyglądasz, prawda? Powinnyśmy się gdzieś razem wybrać — zaproponowała, uśmiechając się szeroko.

Mimo ogromnego stresu w moim życiu, ucieszyłam się z tej propozycji. W końcu, miło by było wyjść gdzieś z jakąś dziewczyną, gdyż miałam trochę dość męskiego towarzystwa.

— Z przyjemnością.

Nagle rozległo się piszczenie kilkunastu dziewczyn, zakłócając panujący dotychczas spokój. Nie musiałyśmy się zanadto wysilać, aby domyślić się, czym - albo raczej kim - było to spowodowane.

— Masz chwilkę? — zapytała Sawa.

Spojrzałam na czarno-biały zegar, uznając, że jeżeli zniknę na pięć minut to nic się nie stanie.

— Tak, ale dosłownie chwilkę — odpowiedziałam, po czym wyszłam za nią pospiesznie na zewnątrz.

— Mamy tutaj choć trochę prywatności — westchnęła ciężko, przybierając poważny wyraz twarz. — Wiesz, kim naprawdę jest twój chłopak?

— Heh? — Zamrugałam zdziwiona, kompletnie nie spodziewając się takiego pytania.

Sądziłam, że skoro Shin wyszedł z pracy, a ona nic więcej nie wiedziała, to raczej na tym temat się kończył.

— Chodzi mi o Ikkiego. Wygląda na to, że nie miałaś z nim jeszcze żadnej niemiłej akcji — odpowiedziała, wahając się pomiędzy stanowczym i poważnym tonem a zdezorientowanym i troskliwym. — Posłuchaj, sprawdziłam to dzisiaj i myślę, że plotka może być prawdziwa.

— Plotka? Jaka plotka? — dopytywałam, powoli zaczynając się niecierpliwić.

— Myślałam, że wiedziałaś — odparła ze zdziwieniem. — Plotka, że bawi się dziewczynami.

— W jakim sensie ,,bawi''?

Nie zamierzałam bronić Ikkiego, lecz zanim miałabym go ocenić, wolałam poznać konkrety. W końcu, jeżeli Sawa miałaby na myśli ,,zabawę'' taką, jaką widziałyśmy przed chwilą, nie było to nic poważnego. Dziewczyny napastujące Ikkiego same o to prosiły, a czasem nawet wręcz błagały.

— Bawi się ich uczuciami przez trzy miesiące, po czym z nimi zrywa — wyjaśniła.

Wtedy przypomniał mi się moment, kiedy Ikki odprowadzał mnie do domu. Powiedział, że został jeszcze miesiąc. Najprawdopodobniej miał na myśli miesiąc, zanim postanowi ze mną zerwać, choć w moim mniemaniu ze sobą nie chodziliśmy.

— W każdym razie, nie wydaje mi się, żeby był dobrą osobą, w której można się zakochać — dodała po chwili, kiedy nic nie odpowiedziałam. Widząc jednak moją niepewną minę trochę się zmieszała, dorzucając niepewnie: - Ale to nie moja sprawa. To akurat wiesz lepiej. Ja po prostu się o ciebie martwię.

—Wiem, Sawa-san. Doceniam to, dziękuję — powiedziałam z wdzięcznością.

— Nie ma sprawy. Pójdę już, do zobaczenia. — Pomachała na pożegnanie ręką, odchodząc we własną stronę.

Westchnęłam ciężko, zastanawiając się, czy w życiu zawsze musiały występować komplikacje.

Odwróciłam się z zamiarem powrotu do kawiarenki, kiedy usłyszałam czyjeś nawoływanie. Spojrzałam w kierunku źródła dźwięku, dostrzegając uśmiechającą się szeroko Mine.

— Dzień dobry, senpai!

— Dzień dobry — odpowiedziałam beznamiętnie.

— Senpai, wydajesz się ostatnio jakaś inna.

Przewróciłam zirytowana oczami, mając już powoli dość wytykania mi dziwnego bądź niecodziennego zachowania.

— Wiem, słyszałam to już.

— Zerwałaś z Ikkim? — zapytała wprost. — Heh, tak myślałam, że to najwyższy czas na zerwanie. Pytanie: kto będzie następny? — zachichotała w sztucznej wesołości. — Ne, ne, nie miałabyś nic przeciwko, jakbym uderzyła do niego?

Zmarszczyłam skonfundowana brwi, nie rozumiejąc toku myślenia tej dziewczyny. Traktowała mnie jak wroga, dopóki sądziła, że spotykałam się z Ikkim. Gdy wmówiła sobie, że tak nie było, nagle przestała uważać mnie za zagrożenie a za sojusznika.

— Heh, nie mogę się doczekać, aż mi wszystko opowiesz! — dodała entuzjastycznie, nie przejmując się moim milczeniem.

— Nie mam ci nic do powiedzenia — powiedziałam cierpko, posyłając jej chłodne spojrzenie. — Wybacz, ale wracam do pracy.

Nie czekając na jej odpowiedź, ruszyłam w stronę wejścia do kawiarni, schodząc pospiesznie ze schodów. Wewnątrz zrobiło się trochę tłoczno, więc zabrałam się za obsługę klientów. Wymawianie słowa ,,panicz'' przychodziło mi z lekkim trudem, lecz dzielnie sobie z tym radziłam. Wystarczyło się ładnie uśmiechnąć, aby nikt nie zwracał uwagi na sposób, w jaki akcentowałam ten zwrot.

Kiedy poszłam zebrać kolejne zamówienie, nagle potknęłam się o coś, zbliżając się na nieuchronne spotkanie z podłogą. Całe szczęście, Ikki złapał mnie w ostatniej chwili.

— D-dziękuję — wydukałam zmieszana.

Nie rozumiałam, jak to się stało. Wydawało mi się, że nie mogłam być taką gapą, żeby potknąć się o własne nogi.

— W porządku?

— Tak. Jeszcze raz dziękuję — zapewniłam, wyswobodziwszy się z jego uścisku.

— Musisz uważać, Aria. Twoje ciało jest ostatnio bardzo słabe — odparł z troską.

Przytaknęłam, spoglądając kątem oka w bok, wprost na fanki Ikkiego, które patrzyły na mnie z nienawiścią. Wtedy zrozumiałam, dlaczego prawie się przewróciłam.




~ ♠ ~



Jak zwykle wróciłam do domu zmordowana. Praca męczyła mnie bardziej, niż sądziłam. Niemniej postanowiłam przeznaczyć ostatnie resztki energii na nadrobienie zaległości w pamiętniku. Uznałam to za dobry pomysł, zwłaszcza że pamięć mogła mi w każdej chwili znowu zacząć szwankować.

Pierwsza notatka była z 1 sierpnia, kiedy to wyszłam z Ikkim do kina. Później każdy dzień dotyczył pracy, czemu towarzyszyły niewielkie różnice w ogólnym przebiegu.

Zamknęłam zeszyt w momencie, w którym zapiszczał mój telefon. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam wiadomość od Ikkiego. Wolałam, gdy on do mnie pisał niż Riko, której jeszcze ani razu nie spotkałam.

Przeczytałam wiadomość: ,,Wróciłem właśnie ze spotkania z moim przyjacielem. Nie jest zbyt miłą osobą, ale pewnie zdążyłaś to zauważyć''.

Zmarszczyłam brwi, czytając tekst jeszcze raz. Nie wiedziałam, o kim mówił, ani tym bardziej nie rozumiałam, dlaczego wysłał mi coś takiego.

Westchnęłam ciężko, zbyt zmęczona, aby się nad tym głowić, po czym poszłam wziąć ciepły prysznic.



~ ♠ ~



Jednym z najważniejszych plusów mojej pracy było mnóstwo zajęć, gdyż wtedy nie miałam czasu myśleć o mojej amnezji, zniknięciu Shina i Oriona z mojego życia oraz wielu pobocznych, ale nad wyraz ważnych wydarzeniach, które rozgrywały się na bieżąco z każdym kolejnym dniem. Zatem nie wiedziałam, czy wizja jutrzejszego wolnego mnie cieszyła. W końcu, co miałabym wtedy robić?

Jak zwykle, opuszczając kawiarenkę wyszłam tylnym wyjściem, gdy nagle dostrzegłam przed sobą Ikkiego w towarzystwie jakiegoś wysokiego chłopaka w okularach. Wpatrywali się w siebie w milczeniu, czemu towarzyszyła niecodzienna atmosfera. Mimochodem się zatrzymałam, nie zdradzając swojej obecności, aby móc przysłuchać się ich rozmowie.

— Ken, nie sądziłem, że to będziesz ty.

— Minęło trochę czasu, Ikkyu.

— W końcu do tego doszło.

— Szkoda. Jeżeli chcesz błagać o litość, to teraz masz szansę. Stworzyłem ostateczną broń, aby cię pokonać.

— Huh? — Wychyliłam się zza rogu, by wyraźniej ich słyszeć.

Nie potrafiłam rozgryźć, o czym rozmawiali, co na swój sposób mnie intrygowało.

— Chcesz mnie pokonać? — prychnął z rozbawieniem Ikki.

— Rozstania są smutne, ale to już koniec. Przygotuj się!

— Dawaj! Zabiorę cię ze sobą!

Zdezorientowana i zaciekawiona, wychyliłam się jeszcze bardziej, co było błędem.

Straciłam równowagę, przez co poleciałam do przodu, zaliczając bolesne spotkanie z ziemią.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz