sobota, 22 grudnia 2018

Rozdział 5 ~ Wycieczka wzajemnego zabijania










Chciałam wierzyć, że się przesłyszałam, że słowo ,,zabijania'' w ogóle nie padło, ale najwyraźniej prosiłam o zbyt wiele.

- Wycieczka szkolna, gdzie każdy ma się ze sobą dogadywać? To jest tak cholernie nudne! Nikt nie chce w to zagrać. Zgadzacie się ze mną, prawda? A więc, zacznijmy naszą podróż szkolnego zabijania się! Naturalnie, to wy jesteście zawodnikami! - dodał wesoło Monokuma.

-Z-zabijanie... Zawodnicy? - wyjąkał ledwie słyszalnie Hanamura.

-C-Co ty mówisz?! Absolutnie nie pozwalam na tak krwawe wydarzenia! - zaoponowała głośno Usami.

Wiedziałam, że to na pewno spotka się z negatywnym przyjęciem. Momoi znowu oberwała od Monokumy.

- Owww! Kiedy mnie kopiesz, to też boli! - jęknęła maskotka znowu płacząc.

- Geez.. Twój mózg na pewno jest bardzo mały, Monomi. Ile razy mam jeszcze powtarzać? Zwróć tym razem uwagę na to, że młodsza siostra nigdy nie jest mądrzejsza od swojego starszego brata - odparł z niecierpliwością niedźwiedź, nie przejmując się szlochami królika. - Wyszliśmy trochę z tematu, więc wróćmy do wyjaśnienia szkolnej wycieczki zabijania.

-C-c-co masz na myśli mówiąc ,,szkolna wycieczka zabijania''? - spytała poprzez łzy Tsumiki.

- Czy to nie oczywiste? Macie się nawzajem pozabijać! - odpowiedziała maskotka.

Przełknęłam głośno ślinę. Z sekundy na sekundę sytuacja stawała się coraz gorsza.

- Nawzajem zabijać... Rozumiem...

- NAWZAJEM POZABIJAĆ?!

-C-co ty mówisz?! To niemożliwe! - wykrzyknął Teruteru, trzęsąc się niczym galaretka.

- Cóż, nie sądzicie, że to trochę kiepskie i nudne, że nie możecie opuścić wyspy, chyba że wszyscy się dogadacie?

- Więc zmieniam zasady! Jeśli chcesz odejść z tej wyspy, musisz zabić jednego z twoich przyjaciół!

Westchnęłam cicho, łapiąc się jedną ręką za głowę, która zaczęła mi niemiłosiernie pulsować.

- A potem zrobimy klasowy sąd, w którym nie możesz zostać złapanym!

- Klasowy sąd? - zapytał drżącym głosem Hinata.

- Tak, zgadza się! Klasowy sąd jest prawdziwym urokiem tej wycieczki szkolnego zabijania! Jeśli ktoś z was zostanie zamordowany... Członkowie, którzy przeżyli, muszą wziąć udział w szkolnym sądzie! Podczas procesu będziemy przedstawiać swoje argumenty o tym, kogo podejrzewamy o zabójstwo. O wyniku zadecyduje głosowanie powszechne: jeśli dobrze rozwiążecie sprawę, to tylko morderca zostanie ukarany. Reszta może kontynuować swoją przygodę szkolną. Jednak... jeżeli wybierzecie źle, to zabójca przetrwa, a reszta otrzyma swoją karę. To oznacza, że jeśli kogoś zabijesz i przetrwasz rozprawę sądową, to nie tylko żyjesz, ale i opuszczasz tę wyspę. Jednakże, jeśli uznają cię za winnego w trakcie procesu, to zostaniesz ukarany. Pupupu, znajoma, ale prosta zasada, prawda?

- Ty... Powtarzasz ciągle słowo ,,kara'' w kółko, i w kółko. O co z tym chodzi? - zapytał, strasznie blady, Kazuichi.

- Zasadniczo... to będzie egzekucja! - odpowiedział spokojnie Monokuma, jakbyśmy nie rozmawiali o...

-E-Egzekucja?! - powtórzyła Sonia.

W tym samym momencie czerwone oko Monokumy zaświeciło się.

- Zadowalająca kara idzie w parze ze szkolną rozprawą! Jest to jedna z zalet tej podróży. Pupupu, jakie kary zobaczymy? Już jestem podekscytowany i nic nie mogę na to poradzić! Może pojawić się wiele unikalnych kar. Ahem, jakakolwiek metoda zabójstwa jest świetna! Najpopularniejsze jest walenie, napad z użyciem noża, uduszenie czy zatrucie... Strzelanie, bicie, spalenie, bombardowanie, rozcinanie, utonięcie, śmiertelne porażenie prądem elektrycznym, zgniatanie... Proszę wybrać dowolny sposób zabijania, jaki kto woli. Brak limitu czasu, więc można zabijać jak należy. Wszystko można zabić! Park tematycznego morderstwa... To jest właśnie szkolna wycieczka zabijania!

Chwyciłam się za moją klatkę piersiową, nie zdając sobie z tego sprawy. Z każdym uderzeniem serca, ostry, przeszywający ból, przechodził przez całe moje ciało.

Nie rozumiem... Co się ze mną dzieje?


- Nie zadzieraj ze mną - warknął ostrzegawczo Kuzuryu.

-D-dokładnie! Kto, do licha, by kogoś zabił?! - poparł chłopaka Soda, wyglądający, jakby miał się zaraz rozpłakać.

- Nie rozkazuje nikomu zabijać. To czy kogoś zabijesz zależy wyłącznie od ciebie, ale bądź ostrożny! Młodość nie trwa wiecznie! Może być za późno, jeśli chcecie czekać, aż do czterdziestki, żeby zacząć się zabijać!

- Nie wierzę w to, nie wierze w to, nie wierzę w to... - szeptał Teruteru, czesząc swoje włosy białym grzebieniem.

- A co jeśli nikt nie zostanie zamordowany? To oznacza, że nigdy nie opuścimy tej wyspy? - spytała się Mahiru.

- Kto wie? - westchnął Monokuma.

- W każdym razie, chciałbym, żebyście wszyscy przeszli przez tę wycieczkę szkolnego zabijania w zdrowy i pozytywny sposób.

- Czekaj chwilę! - krzyknęła rudowłosa. - Dlaczego musimy to robić?!

- Cóż, to oczywiste. Nie bez powodu muszą się wszyscy pozabijać - odpowiedział niejasno miś.

- Czekaj... Działasz już od dłuższego czasu... - odparł Nekomaru, ,,strzelając'' kłykciami. - Nie chcę stać się agresywny, jeśli jednak to zrobię, nie mam pojęcia, co może się zdarzyć!

- Walka, co? Czy mam pokonać tego czarno-białego niedźwiedzia? - zjeżyła się Akane niczym kot.

- Kto ośmieliłby się zabić? Położę temu kres, siłą, jeśli to konieczne - rzekła pewnie Pekoyama, sięgając po zawiniątko za swoimi plecami.

- Jeśli dalej będziesz mówić coś głupiego, sportowcy w naszej grupie wyzbędą się swojej cierpliwości! - ostrzegła Mioda, mimo że ona do tej ,,grupy'' się nie zaliczała.

Nie powinni go tak prowokować. Czyżby już zapomnieli jak szybko zareagował, gdy chciałam pomóc Usami? Nie wygląda, żeby stroił sobie z nas żarty.

- Ach, naprawdę? Cóż, myślę, że spodziewałem się takiej reakcji... - mruknął w odpowiedzi, spuszczając głowę z dezaprobatą, po czym gwałtownie ją podniósł i wystawił pazury. - Jeśli chcecie robić rzeczy na siłę, to będę musiał odpowiedzieć atakiem.

- Atakiem? Co zrobisz? - zadrżała Usami.

Monokuma w tym czasie odwrócił się przodem do statuy, a tyłem do nas.

- Nagły przypływ... O bogowie, którzy mieszkają między światłem a ciemnością... Zgodnie z naszą umową, wzywam was teraz... No dalej, Monobestie!

Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie byłam pewno, co dokładnie się stało. Nagle statua zaczęła się mocno trząść, a kawałki surowców, w które została okryta, opadały w niesamowitym tempie.

Wtedy części zaczęły się ruszać, jakby były żywe.

Co jest bardzo możliwe... Szczególnie zważając na fakt, że to coś wyglądało teraz jak roboty, a nie posągi. Na dodatek ustawiły się za niedźwiedziem.

Zobaczyłam mnóstwo dziwnych i zadziwiających rzeczy odkąd przybyłam na tę wyspę, ale...

Zjawisko mające miejsce tuż przede mną było rażąco nieziemskie.

- Huh?

-D-dlaczego... te statuy się ruszają? - spytała przerażonym głosem Koizumi.

- To nie są statuy. To MONOBESTIE! - zaśmiał się złowieszczo Monokuma.

-P-p-p-p-potwór! - wrzasnął piskliwie Soda. Nigdy nie słyszałam, żeby chłopak tak brzmiał, nawet przed mutacją głosu.

- Nie, powiedziałem przecież, że są to Monobestie! - zdenerwował się niedźwiedź.

Przyjrzałam się tym ,,Monobestią''. Na moje fachowe, gamerowe oko, były to zwykłe maszyny. Duże, imponujące i z pewnością niebezpieczne.

Dziwne jest to, że mimo wszelakich prób, nie mogłam wydobyć z siebie głosu.

Nie tyle czułam się przerażona, co po prostu nie wierzyłam w to, co się działo.

A najlepsze jest to, że musiałam to zaakceptować! Takie wyczyny to norma w jakimś nisko budżetowym anime.

Zawsze wiedziałam, że moja ojczyzna to rozwinięty i wspaniałych kraj, ale coś takiego... Logiczne myślenie kazało mi się z tym pogodzić, ale moja ciekawość... wolałam to dotknąć, żeby przekonać się, że było prawdziwe.

-N-nie... To nie może być... To po prostu... zbyt dziwne! - jęczała poprzez łzy Tsumiki.

- Ja śnie? Mam koszmar czy coś? - wydukał wstrząśnięty Kuzuryu.

- Hahaha! Koszmar, powiedział! - śmiała się wesoło Hiyoko.

- Gez, jesteście naprawdę sceptycznym gronem... - maskotka poczerwieniała na twarzy. - Jeśli coś nie pasuje do waszego ograniczonego pojęcia zdrowego rozsądku, to zaprzeczacie mu wprost. Jak głupio... Ignoranci! Ludzie jaskiniowi są już od was lepsi! - wykrzyknął, po czym dodał kpiąco: - Klasyfikowanie zdarzeń w zależności od ich gatunku jest chorobą doby nowożytnej.

- Wszyscy, proszę stanąć z tyłu! - zawołała Usami. -B-Będę chronić wszystkich! - Królik dostrzegł moją minę. - Nawet kosztem własnego życia będę was wszystkich chronić!

- Upupupu! - zaśmiał się, w ten swój dziwny sposób, Monokuma. - Huh? Co to jest? Upupu... Upupu... Och, wiem! To są mdłości! Twoje przesłodzone poczucie sprawiedliwości sprawia, że chcę mi się rzygać! Dobrze, zdecydowałem! Będziesz przykładem dla każdego!

Czerwone oko Monokumy, w kształcie poziomej błyskawicy, błysnęło złowrogo, a sam niedźwiedź wskoczył na jedno z mechanicznych urządzeń - tego co wyglądał jak ptak - maszyna zatrzepotała skrzydłami tuż nad Usami, która zaczęła się trząść i płakać. Nagle pojawiło się tyle nowych części, że mój wzrok nie nadążał z zarejestrowaniem wszystkich.

Cofnęłam się o krok, gdy moje przypuszczenie okazało się prawdziwe.

Niedźwiedź podniósł jedną łapę do góry, a wraz z jej opuszczeniem rozbłysło ostre światło i dźwięk wystrzeliwanych nabojów. Zakryłam dłonią oczy, ale niewiele to pomogło. Jedyne co zobaczyłam, to upadające drzewo, za którym stała Usami. A sama maskotka...

Serce zaczęło mi bić niewyobrażalnie szybko. Nigdzie nie widziałam małego różowo-białego królika, poza... poza jej podziurawioną kokardką, opadającą powoli na ziemię.

Nie ufałam Usami, ale w życiu nie życzyłabym jej takiego losu - nie zasłużyła na niego.

Zacisnęłam pięści.

Hanamura wrzasnął na całe gardło. Miałabym mu to za złe, gdybym sama nie miała ochoty krzyczeć. Powstrzymywałam się jednak.

-C-CO SIĘ DZIEJE?! - zapytał bliski płaczu Soda.

Mioda zaczęła się dławić własną śliną, nie zdolna do wydukania zrozumiałego zdania.

W końcu udało jej się powiedzieć:

- To dopiero początek... a Monomi już nie żyje!

-C-czy to demon?! A może... broń z przyszłości?! - dorzucił Tanaka, trzymając równie zestresowane chomiki w dłoniach.

- Monobestie są przerażającą bronią zniszczenia! - odpowiedział złowieszczo Monokuma.

Nagle jedna z maszyn zabiła Usami i z pewnością zagrażała również naszemu życiu, a jakoś żadne z nas nie rzuciło się do ucieczki. Nie doświadczyłam nigdy niczego podobnego i wątpiłam, żeby moi towarzysze mieli inaczej, ale... Chyba po prostu nikt nie wiedział, jak właściwie zareagować.

- Pupupupu... W porządku, to jest to, co chciałem - odparł, dziwnie uśmiechnięty, niedźwiedź. - To uczucie rozpaczy! Danie przykładu było całkowicie genialnym pomysłem.

Maskotka wybuchła usatysfakcjonowanym śmiechem.

Zaczęłam ponownie oddychać. Nawet nie wiedziałam, kiedy zaprzestałam tej czynności.

Wszyscy staliśmy jak zamrożeni i całkowicie bezsilni. Czekałam na to, co wydarzy się dalej.

- A więc, wydaje mi się, że wszyscy już zrozumieliście - rzucił niby beztrosko, ale dorzucił po chwili złowieszczo: - Nie możecie mi się przeciwstawiać. Chyba że chcecie skończyć jako pokarm dla ryb. Tak więc... Nie czuję litości ani współczucia. Jestem przecież niedźwiedziem. Wymówka typu ,,mam wysoką gorączkę, przez tą tropikalną atmosferę'', w ogóle na mnie nie działa! Ponadto, dla uzupełnienia naszej szkolnej wycieczki zabijania, zaktualizowałem wasze e-podręczniki. Umieszczone tam zostały zasady wycieczki wzajemnego zabijania, więc lepiej przeczytajcie je dokładnie. Nieznajomość przepisów nie jest żadnym usprawiedliwieniem, żadnym! Dotyczy to każdego społeczeństwa, naprawdę. A teraz... Zapraszam do dalszej części naszej wyzwalającej i przykrej podróży.

Po tej, jakże wspaniałej, przemowie, Monokuma i jego Monobestie... zniknęły. Prawdę mówiąc, nie pamiętała, kiedy czułam się tak zmęczona. Przede wszystkim psychicznie.

Wszyscy... Wszyscy byli chorobliwie bladzi.

-C-co się tutaj dzieje? - spytał się Komaeda.

- Um... J-ja... po prostu nie mogę uwierzyć... T-to... To wszystko na ten temat... - wyjąkał kuchcik, trzęsąc się jak osika.

-G-gdybyśmy tylko byli przeciwko człowiekowi lub zwierzęciu, ale... Jak, do diabła, mamy sobie poradzić z takim potworem?! - sapnął przerażony Nidai.

-T-to niemożliwe... Dlaczego dzieje się coś niemożliwego? - dukał Kazuichi, trzymając się prawą ręką za głowę.

- Cóż to... niekoniecznie jest niemożliwe - wtrącił Togami, starając się wyglądać na opanowanego, ale jak mówił, to było słychać jak głos mu lekko drżał. - Te Monobestie, albo to jak on je nazywa, są maszynami. Stąd też Monokuma musi być taki sam. Pod warunkiem, że to naprawdę maszyny... To oznacza, że ktoś je zrobił i nad nimi panuje.

- Jeżeli tak jest, to ten ktoś musi być również na wyspie. Może i wygląda to na wysoką technologię, ale wszystko ma swoje granice. Wątpię, żeby ktoś na innym kontynencie był w stanie je kontrolować z tak daleka - odparłam, mimo że nie nigdy nie przepadałam za wypowiadaniem się w grupie.

- A więc, stoi za tym ktoś, kto wprowadził nas w tą absurdalną sytuacje? - zapytała spokojnie Peko.

-K-kto to jest? Kto?! - Nie odpowiedziałam, nie mając pewności, czy to mnie pytała Mahiru.

- Heh... He, he... To nie ma znaczenia. Nie wierzę w to, mimo wszystko. Nie ma mowy, takie niewiarygodne rzeczy są naprawdę... Czy tylko ja zgłodniałem? Nie sądzicie, że powinniśmy na razie zostawić to wszystko w spokoju i pójść zjeść? - Spojrzałam morderczo na Teruteru. W porę ugryzłam się w język, żeby nie powiedzieć czegoś niemiłego.

- Trzeba było zjeść coś wcześniej - mruknęłam, mimo że strasznie ssało mnie w żołądku.

Kiedy ostatnio coś jadłam? Mieliśmy z Komaedą zjeść w hotelu, ale odezwała się Usami i...

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przez dość długi okres czasu nie miałam niczego w ustach.

- Nie obchodzą mnie twoje kaprysy - odezwał się zdenerwowany Byakuya. - Jednakże, zapamiętajcie to... Nie wiem, kto może coś takiego organizować, ale nie musimy być ostrożni z tymi maszynami ani osobą, która nad nimi panuje. Więcej niż tylko ostrożni musimy być przed... samymi sobą. Przeniesienie na tropikalną wyspę z obcymi ludźmi i nakazanie zabijania się nawzajem, żeby móc uciec... To stwarza strach w naszych umysłach i pragnienie, żeby pozbyć się tego stanu. To uczucie jest naszym największym wrogiem.

Nie sądziłam, że z niego taki psycholog, ale musiałam przyznać, że coś w tym było. Wszyscy chcieliśmy uciec, nie znaliśmy się, nie ufaliśmy sobie... Czy ktoś miałby wyrzuty sumienia, gdyby kogoś zabił?

Rozglądaliśmy się po swoich twarzach. To było oczywiste, patrząc na ich miny. Każdy musiał przyznać rację temu, co usłyszeliśmy i co sami powiedzieliśmy. A żeby pozostać uczciwymi wobec siebie, nie mogliśmy wypierać się tego, że posiadamy ten potencjał. Tylko student, który zabije może uciec z tej wyspy, co oznacza, że aby wyjść z tej beznadziejnej sytuacji, trzeba kogoś poświęcić.

Nie... Musieliśmy poświęcić znacznie więcej.

Czy istniało prawdopodobieństwo, że mogło nigdy nie dojść do zabójstwa? Nic na to nie wskazywało.

Rozejrzałam się dyskretnie. Każdy miał potencjał do stania się mordercą. Nie było mowy o zaufaniu komukolwiek w takiej sytuacji.

Moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Komaedy. Przez chwilę...

Nie, on nie jest wyjątkiem.



Tak zaczął się dzień pełen rozpaczy. Pewnie tego chciał Monokuma. Chociaż osobiście trudno mi powiedzieć, co dokładnie czułam. Byłam trochę wyprana z uczuć, a na dodatek nie doszła do mnie jeszcze świadomość związana ze śmiercią Usami.

Wycieczka szkolnego zabijania właśnie się rozpoczęła.



Zasada piąta:

Gdy ma miejsce morderstwo, wkrótce potem rozpoczyna się klasowy sąd. Uczestnictwo jest obowiązkowe dla wszystkich studentów, którzy przeżyli.


Zasada szósta:

Podczas rozprawy szkolnej, studenci próbują zidentyfikować winowajcę. Jeśli z powodzeniem zostanie wskazany, to tylko on zostanie ukarany za swoje przestępstwo.


Zasada siódma:

Nie zidentyfikowanie sprawcy jest uznawane za złamanie regulaminu szkoły. W tym przypadku, wszyscy studenci, z wyjątkiem winowajcy, zostaną straceni.


Zasada ósma:

Sprawca, który z powodzeniem ukryje swoją winę, otrzyma immunitet, dzięki któremu otrzyma zezwolenie na opuszczenie wyspy.


Zasada dziewiąta:

Jeżeli trzy bądź więcej osób odkryje zwłoki, to na całej wyspie będzie transmitowane ogłoszenie znalezionego ciała.


Zasada dziesiąta:

Nie wolno uszkodzić żadnych obiektów na wyspie, w tym wszelkich monitorów czy kamer.


Zasada jedenasta:

Możesz swobodnie badać wyspę. Żadne szczególne ograniczenia nie zostaną położone na twoich działalnościach.


Ostrzeżenie:

Kolejne zasady mogą być dodawane w przyszłości w zależności od decyzji szkoły.



Z głośnym westchnieniem podniosłam głowę znad Elektronicznego Identyfikatora Uczniowskiego. Zobaczyłam ciemny dziedziniec hotelu oraz basen. Oparłam się ciężko na oparciu drewnianej ławki.

On naprawdę sądzi, że będziemy to robić? Mordować siebie nawzajem?

Zamknęłam na chwilę oczy, pozwalając myślą swobodnie przepływać przez umysł.

Oto moja nowa rzeczywistość. Czy wcześniej zdarzały mi się takie pechowe akcje? Nie potrafię sobie przypomnieć.

Nieważne, czy chciałam w to wierzyć, czy nie. To niczego nie zmieniało, a jedynie mogło mi zaszkodzić. Niesamowite, jak życie potrafiło się w jednej chwili tak gwałtownie zmienić.

Popatrzyłam w górę na niebo, które migotało setką migoczących gwiazd. Była to dotychczas najprzyjemniejsza chwila, jaką spędziłam na tej wyspie. Kiedy tak bezmyślnie się wpatrywałam, przez głowę przeszło mi, że byłam całkiem sama. Gdyby ktoś zechciał mnie zabić, miałby do tego sprzyjającą sposobność.

Nagle, jakby moje myśli ożywiły rzeczywistość, usłyszałam jakiś hałas. Student, który zamorduje swojego kolegę z klasy, będzie mógł opuścić wyspę - słowa Monokumy nieprzerwanie powtarzały się w mojej głowie.

Spojrzałam w kierunku, z którego usłyszałam hałas. Serce mi się na moment zatrzymało. Starałam się dostrzec coś w ciemności, ale bez wielkich efektów.

Wtedy zobaczyłam kogoś. Czułam jak krew odpływa mi z twarzy.

Tajemnicza osoba szła chodnikiem po przeciwległej stronie basenu. Czekałam, mając nadzieję, że jeśli się nie poruszę, to pozostanę niezauważona.
Wtem zapaliło się kilka pobliskich lamp. Przeklęłam w duchu. W

tedy moje spojrzenie skrzyżowało się z zielonymi oczami Komaedy. Uśmiechnął się ciepło, gdy tylko mnie dostrzegł. Odrobinę się ucieszyłam, że był to akurat on.

- Co tutaj robisz, Aiko-chan?

- Odpoczywam na świeżym powietrzu. A ty?

- Idę do swojego domku. - Wskazał dłonią na platformę z mieszkaniami. - Nie powinnaś tutaj siedzieć sama.

- Zaraz stąd pójdę - zapewniłam zgodnie z prawdą.

Komaeda wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, lecz ostatecznie pokiwał tylko głową.

- To dobranoc, Aiko-chan.

- Dobranoc.

Odetchnęłam głęboko, gdy zniknął mi z oczu. Dobrze wiedziałam, do którego domku wszedł. Przed każdym stała skrzynka na listy, a na niej znajdowało się zdjęcie właściciela. Nie rozgryzłam jeszcze czy to pomocne, czy nie.

Pochyliłam się do tyłu, opierając się jednocześnie na rękach. Spojrzałam jeszcze raz na niebo.

Student, który zamorduje swojego kolegę z klasy, będzie mógł opuścić wyspę. Gdy tylko usłyszeliśmy te słowa, nie mogliśmy nic innego zrobić, jak tylko stać w milczeniu. Nikt nie powiedział ani słowa, aż w końcu... Każdy się rozproszył i poszedł w swoją stronę.

Doprowadziło nas to do nocy. Nocy tak pięknej, że mogłabym spędzić wieczność na podziwianiu jej. A jednak czułam się strasznie zdenerwowana. W pewnym stopniu ta urokliwość była... przytłaczająca.

Ding dong, bing bong.

Rozbrzmiał dźwięk, który zdążyłam poznać już wcześniej. To samo usłyszałam, kiedy na monitorze w restauracji pojawiła się Usami i kazała nam zebrać się na plaży.

Tym razem pluszowy królik został zmieniony na monochromatycznego niedźwiedzia, który siedział wygodnie na fotelu, zrelaksowany, z drinkiem w prawej łapie.

- Ahm, Komitet Szkolny Akademii Szczytu Nadziei ogłasza, że wybiła godzina 22.

- Czas nocny może mącić w głowie. Jeśli zostaniesz wtedy wyeliminowany lub spotkasz mordercę, możesz winić za to tylko siebie! Jeżeli martwisz się tym i nie możesz spać, to mam przygotowane na terenie hotelu domek dla każdego z was. Proszę, żebyście odpoczywali we własnych pokojach. Jednak przed pójściem do łóżka gorąco polecam, żeby zamykać drzwi na klucz. Nigdy nie wiadomo, kto może planować cię zabić! Pupupu! Pa, paaa. - Ekran na pobliskim słupie znów stał się czarny.

Dobrze wiedziałam, gdzie jest moje lokum, więc natychmiast się do niego udałam. Minęłam basen, w którym lśniła nieskazitelnie czysta woda, odbijająca nikłe światło kilku lamp.

Doszłam na rozwidlenie platformy, a następnie skręciłam w lewo, idąc do jednego z ostatnich domków. Zobaczyłam niebieską skrzynkę ze swoim zdjęciem. Pewnie chwyciłam za zimną klamkę i weszłam do środka.

Ujrzałam średniej wielkości pomieszczenie o srebrnych ścianach i panelowej, jasnobrązowej podłodze. Po lewej stało łóżko z białym baldachimem, kawałek dalej telewizor plazmowy, szary fotel, a przed nim stoliczek z dzbankiem żółtych kwiatów. Przy przeciwległej ścianie znajdowała się szafa i drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki. Naturalnie, nie mogło zabraknąć kamery u rogu sufitu i żółtego monitora.

Weszłam wgłąb pomieszczenia, żeby wszystkiemu się lepiej przyjrzeć. Ostatecznie nie miałam siły na żaden rekonesans. Z westchnieniem ulgi położyłam się na miękkim materacu. Straszny ból rozdzierał moją głowę, tak że miałam ochotę ją sobie odciąć. Cieszyłam się, że w końcu jestem sama. Nie chciałam nikogo widzieć. Już nigdy...

Nie zdołam nikomu zaufać, nawet gdybym chciała! Nie wiem nic na ich temat. Jedyna osoba, na której mogę polegać to ja.

Ale dlaczego ja? Czemu muszę przez to przechodzić?


Cisza. Kompletna cisza. Nie.

Słyszałam cichy szum fal rozbijających się w oddali, tak jakby szeptały do moich uszu: ,,to nie jest już świat, który znałaś...''.

Schowałam swoją głowę między ramionami.

Czemu tu jestem? Co tu robię?

Zmusiłam swoje oczy do zamknięcia. Nie czułam się zmęczona czy coś, ale... chciałam się przespać na krótką chwilę. Chociażby na moment oderwać się od tego wszystkiego. A jeżeli po przebudzeniu znalazłabym się u siebie w domu, to wcale bym na to nie narzekała.

Właśnie z takimi mizernymi oczekiwaniami, zdecydowałam się ułożyć do snu.



* * *



Tararara.

Czerwona kurtyna rozsunęła się ukazując Monokume nad dużym, neonowym napisem: ,,MONOKUMA TEATR''. Siedziałam wśród widowni, całkowicie pogrążonej w ciemności, a mimo to bez problemu widziałam czarno-białe niedźwiedzie, które mnie otaczały. Panorama nocnego nieba migotała gdzieś w tle, a samą maskotkę oświetlały trzy różne kolory światła: fioletowy, niebieski i czerwony.

Podobizny Monokumy wydawały jakieś dziwne dźwięki, których nie potrafiłam zidentyfikować ani zrozumieć. A sam pierwowzór... mówił coś. Przejęcie coś mówił, ale nie słyszałam ani jednego wypowiedzianego przez niego słowa.

Chciałam zakryć dłońmi uszy, ale nie mogłam się ruszyć. Jak opętana wpatrywałam się w ,,spektakl'' dziejący się przede mną. Zmrużyłam oczy, bo snop światła padł prosto na mnie.

Usłyszałam: ,,dołącz do rozpaczy'', a następnie się obudziłam.

Ding dong, bing bong.

Dobiegł do mnie dźwięk powiadomienia, wybudzając mnie z resztek snu. Ziewnęłam potężnie, kierując spojrzenie na monitor w moim pokoju. Tym razem ujrzałam prawdziwego Monokume.

- Ehm, Komitet Szkolny Akademii Szczytu Nadziei ogłasza... ranek. Dzień dobry, wszystkim! Wygląda na to, że dzisiaj będzie idealny tropikalny dzień. A teraz pokażmy jakiś entuzjazm i upewnijmy się, że damy z siebie wszystko już dziś!

Ekran zgasł.

- Nadal tu jestem - zauważyłam ponuro. - Chyba powinnam wyjść na zewnątrz... - mruknęłam do samej siebie, aż nagle zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. - O kurczę...

Bez wahania skierowałam się do łazienki, gdzie dokładnie opłukałam twarz. Trochę mi zajęło pozbycie się zakrzepłej krwi z policzka, ale dałam radę. Rozczesałam swoje brązowe włosy, wracając do głównego pokoju.

Kierowałam się już do wyjścia, gdy nagle coś wyskoczyło tuż przed moim nosem.

- Nie, nie, nie! Nie wolno ci wychodzić!

- Monokuma?! Dlaczego tutaj jesteś?!

- Nie martw się. Jestem tu w celach rozrywkowych! - zaśmiał się, zakrywając łapami swój pyszczek.

- Rozrywkowych? - powtórzyłam z niedowierzaniem.

- Upupupu. Jak tam twój policzek?

Zamrugałam zdziwiona, chcąc w pierwszym momencie odpowiedzieć: ,,pieprz się'', ale się powstrzymałam. Możliwe, że zarobiłabym tym tylko kolejną ranę, a to było mi na razie nie potrzebne.

- Świetnie, jak widać - wymruczałam przez zaciśnięte zęby.

- Chodzą słuchy, że nie wypełniałaś poleceń Momoi - zaśmiał się szyderczo niedźwiedź.

- I co? Chciałeś się upewnić, że są one prawdziwe?

- Nie. Ja już znam caaaałą prawdę.

- To po co...

- Pamiętaj jednak, że mnie się nie sprzeciwia. Nieposłuszeństwo nie będzie tolerowane - zagroził, wysuwając pazury.

- Czytałam regulamin, nie musisz się spinać.

- Upupupu... Już cię lubię! - Wzdrygnęłam się. - Powodzenia! - uśmiechnął się, po czym zniknął.

Nie wiedziałam, co powinnam o tym myśleć. Zadecydowałam, że najlepiej postąpię nie zawracając sobie tym na razie głowy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz