wtorek, 20 lutego 2018

Rozdział VIII ♣




Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu dotarłam przed uniwersytet. Dojście do celu kosztowało mnie mnóstwo stresu, gubienia się i wypytywania obcych ludzi o drogę, dlatego ucieszyłam się, gdy udało mi się dopiąć swego. Dodało mi to więcej pewności siebie i wiary we własne możliwości. W końcu amnezja nie sprawiała, że byłam słaba.

Z nową porcją energii wkroczyłam na teren kampusu. Znowu musiałam skorzystać z pomocy innych, żeby odnaleźć miejsce, w którym przesiadywał Kent, ale z tym poszło mi o wiele łatwiej. Pierwsza osoba, którą zaczepiłam udzieliła mi konkretnych informacji i wskazała właściwą drogę.

Drzwi były lekko uchylone, więc jak najdelikatniej je popchnęłam na wypadek, gdybym jednak źle trafiła. Wkroczyłam do niezbyt dużego, ale też nie za małego pokoju, tonącego w szarości i srebrze. Tylko różnokolorowe segregatory ułożone na półkach, zajmujących całą prawą ścianę, dodawały pomieszczeniu odrobiny życia. Przyglądałam się wszystkiemu z uwagą, dopóki nie usłyszałam głosu Kena.

— Usiądź, Aria, gdzie chcesz. W lodówce są napoje.

— Och, w porządku, dzięki — odpowiedziałam, siadając na skórzanej kanapie stojącej prostopadle do biurka, za którym siedział Ken.

Na niewielkim jasnobrązowym stoliku znajdowało się pięć małych stosów książek. Rzuciłam na nie okiem, a następnie na fotel, który stał naprzeciwko, a potem na papierowy karton pełen tomów w twardej oprawie. Wtedy wróciłam spojrzeniem do Kento, zajmującego miejsce za srebrnym biurkiem przy komputerze, zza którego wystawała tylko jego głowa.

— Częstuj się, jeśli masz ochotę — powiedział spokojnie, wskazując na mini lodówkę po lewej stronie.

Skinęłam w odpowiedzi głową. Po przebytej wędrówce czułam suchość w gardle, więc z przyjemnością skorzystałam z jego propozycji.

Podeszłam do niewielkiego, srebrnego urządzenia i je otworzyłam. W bijącym chłodem i jasności wnętrzu znalazłam kilkanaście butelek krystalicznie czystej wody. Wzięłam sobie jedną i razem z nią wróciłam na swoje poprzednie miejsce.

Duszkiem wypiłam kilka łyków, zanim udało mi się ugasić pragnienie.

Zdjęłam torebkę i położyłam ją obok siebie, zabierając się za przeglądanie książek bezwładnie leżących przede mną. Po tytułach dowiedziałam się, że Kent studiował matematykę. Mój wzrok mimochodem powędrował do niego, gdy z niesamowitą szybkością naciskał różne przyciski na klawiaturze, nie robiąc przy tym praktycznie żadnych przerw.

Zastanawiałam się, jakie prowadził badania. Przez chwilę nawet chciałam go o to zapytać, ale nie starczyło mi na to odwagi. Ken w pewien sposób mnie onieśmielał, gdyż musiałam przy nim ważyć każde słowo. Nie tylko dlatego, że był taki zdystansowany i spokojny (chociaż i to miało swój wpływ), po prostu sam niewiele mówił, przez co odnosiłam wrażenie, że jakbym palnęła coś głupiego, to za taką by mnie uznał.

Westchnęłam cicho, próbując rozgryźć, dlaczego chciał, żebym przyszła.

Odwróciłam głowę w jego stronę, otwierając już usta, aby coś powiedzieć, ale kiedy zobaczyłam, że przeglądał leżące na biurku papiery, uznałam, że lepiej, abym mu nie przeszkadzała.

Odetchnęłam zrezygnowana, pytając siebie w myślach, czy tak będzie wyglądać cały mój dzień, gdy dźwięk stukania w klawiaturę znów rozniósł się po pokoju.



~ ♣ ~



Ocknęłam się, kiedy usłyszałam dźwięk zsuwających się rolet. Ziewnęłam, przecierając dłonią zaspane oczy, uświadamiając sobie, że na moment mi się przysnęło. Poczułam ukłucie wstydu i zażenowania, że dopuściłam do czegoś takiego. W końcu zasnęłam w miejscu, do którego każdy mógł wejść, jeszcze na domiar złego z osobą, której prawie nie znałam.

Spojrzałam na Kena, stojącego przy oknie. Zastanawiałam się, dlaczego nie obudził mnie wcześniej. Chciałam wierzyć, że nie zauważył mojego przyśnięcia, nawet jeżeli marne były na to szanse.

Późna pora musiała oznaczać, że skończył na dziś swoją pracę, a mnie bardziej, niż wcześniej dokuczała ciekawość tego, po co chciał, żebym przyszła.

— Czego ode mnie chciałeś? — zapytałam wprost, nie mogąc wytrzymać w niewiedzy. Wolałam się upokorzyć głupimi pytaniami, niż bezsensownymi aluzjami lub - co gorsze - nadal powstrzymywać swoją ciekawość.

Kent odwrócił się w moją stronę. Nie potrafiłam odszyfrować jego emocji ani tym bardziej myśli.

— Chciałem? Co masz na myśli?

— Co? — wydukałam zmieszana.

Wyglądał, jakby faktycznie nie wiedział, o co mi chodziło.

— To ty chciałaś, żebyśmy spędzali ze sobą więcej czasu, dlatego zdecydowałem, że ten dzień przeznaczę dla ciebie. Jednak miałem pracę, więc poprosiłem cię, żebyś to ty przyszła do mnie. Czy to jakiś problem?

Ze wszystkiego co powiedział, to ostatnie pytanie uderzyło mnie najbardziej. Zabrzmiało tak sugestywnie, że nawet nie powinnam śmieć sądzić, że jego tok rozumowania był niewłaściwy. Co prawda doceniałam jego starania, ale siedzenie z nim w ciszy wprawiało mnie w zakłopotanie.

— Chciałabym z tobą porozmawiać — wydukałam, nie patrząc mu w oczy.

— Słucham.

Zastygłam, nie wiedząc, jak sformułować swoją wypowiedź. Usilnie zastanawiałam się nad jakimś pytaniem, które nie wzbudziłoby żadnych podejrzeń, co do mojej amnezji, a które pozwoliłoby mi dowiedzieć się czegoś więcej.

Nagle usłyszałam zbliżające się ku mnie kroki. Zerknęłam w górę, a wtedy Kent położył mi na głowie swoją dłoń, tarmosząc z siłą włosy.

— Słyszałem, że w komunikacji między kobietą a mężczyzną taki rodzaj zachowania jest szczególnie efektywny — wytłumaczył, mierzwiąc moje rude kosmyki jeszcze chwilę, z coraz to większą siłą.

— Kent-san, to trochę boli... — wydukałam cicho, nie chcąc go urazić, jednocześnie próbując zachować głowę.

— Przepraszam — zabrał dłoń — nie wiem, jakiego nacisku powinienem użyć i jak dużą siłę włożyć w palce. Nie wziąłem tego pod uwagę.

Zaśmiałam się cicho, widząc jego skonsternowaną minę.

— Nic się nie stało. Następnym razem pójdzie ci lepiej — uśmiechnęłam się pocieszająco.

— Czy wszystko w porządku? Dziwnie się ostatnio zachowujesz — wypalił nagle.

Zamrugałam zdziwiona.

Coś we mnie pękło. Coś nieprzyjemnego.

W końcu znowu zwrócono mi uwagę na nieodpowiednie zachowanie, przez co chciałam się odezwać, powiedzieć rzecz, o której nie powinnam mówić, kiedy ktoś wparował do pokoju.

— Nie ruszaj się. Jak się poruszysz to zginiesz — odezwał się jakiś głos, który wydał mi się znajomy.

Odwróciłam się i spojrzałam wprost na Ikkiego, mierzącego wyzywającym spojrzeniem Kento.

— Powiedz mojej rodzinie, że walczyłem do ostatniego tchu.

— Przekażę wiadomość — powiedział radośnie Ikki, po czym podał Kenowi jakieś kartki.

Uniosłam wyżej głowę, dzięki czemu zobaczyłam, że były to karty matematyczne.

— Jesteś tak samo sprawny jak kiedyś — odparł Ken, przez chwilę sprawdzając zapiski.

— To wszystko przez ciebie — Ikki uśmiechnął się rozbawiony, przenosząc wzrok na mnie. — Jak się miewasz, Aria-chan?

Zaniemówiłam na moment, zbyt zdezorientowana postawą Ikkiego, żeby cokolwiek powiedzieć. Do tego dodał do mojego imienia końcówkę ,,chan'', czego nigdy wcześniej nie robił.

— W porządku — wykrztusiłam w końcu.

— Cały czas tak samo? — zapytał, zdejmując okulary i pochylając się nade mną.

— Jak najbardziej — uśmiechnęłam się z wymuszeniem.

— Nie wybaczę ci tego, Aria, że tylko na ciebie nie działają moje moce — westchnął rozdrażniony, przyglądając mi się z zaintrygowaniem.

— To Ikki, mój dobry przyjaciel, który wierzy, że jego oczy mają specjalne uprawnienia — wyjaśnił Ken.

Zmieszana przenosiłam wzrok raz z jednego na drugiego, zastanawiając się, co miało znaczyć ,,specjalne uprawnienia''.

— Moje oczy naprawdę mają specjalną moc i ona jest pierwszą dziewczyną, na którą one nie działają — wskazał na mnie palcem, po czym zapytał: — Czy to dlatego, że jesteś tak mocno zakochana w Kenie?

Prychnęłam, niemalże krztusząc się powietrzem, słysząc to pytanie.

— Nonsens. Jestem prawie pewien, że mnie nienawidzi — zaprzeczył Kent.

— O czym ty mówisz? Nigdy nie czułam do ciebie nienawiści, jak mogłeś tak pomyśleć? — wypaliłam zaskoczona, nawet się nie zastanawiając, jak to zabrzmiało.

Ken i Ikki spojrzeli na mnie zdziwieni.

— Przepraszam za wiele złych wspomnieć — powiedział Kento, znowu mierzwiąc mi włosy, jednak tym razem znacznie delikatniej.

— Ale to skomplikowane — skomentował zwięźle Ikki.

Później chłopcy odprowadzili mnie do domu, następnie udając się w sobie tylko znane miejsce. Nie narzekałam, że nie zabrali mnie ze sobą, gdyż nie miałam na to ani siły, ani ochoty.



~ ♣ ~



Kolejne dwa dni spędziłam w pracy, znowu nie spotykając Shina, Ikkiego ani Toma. Kiedy spytałam o nich Sawe, w końcu nie wytrzymując w niepewności, odpowiedziała mi pytaniem: ,,A dlaczego mieliby tu być?''. Nie potrafiłam znaleźć na to logicznego wyjaśnienia, niezależnie od tego, jak długo się nad tym zastanawiałam.

Wieczorem, kiedy już położyłam się do łóżka, dostałam wiadomość od Kento: ,,Chciałbym się jutro wieczorem z tobą spotkać''.

Zdziwiła mnie ta wiadomość i bezsensownie doszukiwałam się w niej drugiego znaczenia bądź podtekstu. Ale tu przecież chodziło o osobę taką jak Ken, więc pewnie miał na myśli tylko to, co umieścił w e-mailu.

Odpisałam mu, że mogliśmy się spotkać po pracy.

Miałam nadzieję, że nie skończy się to źle, a Orion wkrótce się pojawi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz