poniedziałek, 20 listopada 2017

TRUE RESET




Ta słodka rozpacz... ilekroć umierałam - a zdarzyło się to już dziewiętnaście razy - zawsze się pojawiała, otaczała mnie, szczuła przeciwko takiemu rozwojowi wypadków, sprawiała, że sięgałam dna, dusiłam się, cierpiałam. Wtedy ze łzami w oczach się buntowałam i próbowałam jeszcze raz. Jeszcze raz. Jeszcze raz. I jeszcze raz. Przy każdym kolejnym podejściu obiecywałam sobie, że tym razem mi się uda, że więcej nie użyję resetu.

Ta słodka rozpacz była wtedy gorzka. Po fakcie wszystko staje się gorsze, nie takie idealne, jak nam się za pierwszym razem wydawało. A ja... A ja łudziłam się przez cały czas, że coś zdołam zmienić.

Ból, jaki przeszedł przez moje ciało był obezwładniający, jednak przestał robić na mnie jakiekolwiek wrażenie. Skonałam aż dziewiętnaście razy, więc przyzwyczaiłam się do odczuwanego cierpienia.

Dotknęłam miejsca, z którego wypływała krew. Czując jej ciepło oraz to, jak rozlewała się pomiędzy moimi palcami, wywołało we mnie napad śmiechu, który dość szybko przerodził się w kaszel.

Więc to już koniec.

Znowu...

Dałam się zabić.

Dziewiętnaście bezsensownych powtórzeń, ciągłych resetów. Cały ten czas i wysiłek okazały się kompletnie zmarnowane. Skłamałabym twierdząc, że nie czułam się tym ani trochę zmęczona.

Umieranie było głupie - tak jak mówił Flowey - ale i pod pewnym względem wyzwalające. Nie ceniłam mojego życia od dawna, istniałam tylko dla swojej siostry, co dopiero po dziewiętnastu resetach zrozumiałam.

Odrzuciłam rozpacz. Nie chciałam utracić swojego serca. Nie chciałam stać się bezduszną. Dlatego tym razem bez żadnego trudu się uśmiechnęłam.

Rozpadałam się, rozmywałam, paliłam. Wszystko rozgrywało się tak samo, jak za każdym poprzednim razem. Wszystko poza tym, co czułam... A czułam radość. Radość, że ocaliłam osobę, na której opierał się cały mój świat. Zatem... ocaliłam cały swój świat, a to najlepsze, co mogłam uczynić.

Tak myślałam, dopóki nie pojawiła się opcja TRUE RESETU. Napełniło to moje serce determinacją, jakiej dotychczas nigdy nie odczułam.

Ta słodka rozpacz... już nigdy więcej nie powróciła.




W przeciwieństwie do tych krwawych oczu...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz