poniedziałek, 20 listopada 2017

RESET




Nie wahałam się. Nie zastanawiałam. Nie żałowałam.

Ból, jaki przeszedł przez me ciało był obezwładniający. Nagle cała moja siła po prostu zniknęła. Została roztrzaskana na malutkie kawałeczki, zdeptana, spopielona. Ogień wypalający mnie od wewnątrz nie chciał wygasnąć, zamiast tego rozprzestrzeniał się coraz bardziej. Płynął razem z krwią w moich żyłach. Scalił się z nią. A to wszystko po to, żeby mnie zniszczyć. Unicestwić mą duszę.

Straciłam władzę nad nogami. Nie do pomyślenia, że jeszcze chwilę temu gnałam z desperacją, aby tylko zdążyć na czas. A teraz... teraz czułam się jak bezwolna marionetka, którą coś zaczęło wypełniać. Podchodzić do gardła. Dusić.

Byłam pewna, że za moment rozsadzi mi płuca...

Do tego ręce przeraźliwie mi drżały, kiedy powstrzymywałam się przed upadkiem. To piekące uczucie nie chciało dać za wygraną. Niszczyło każdy podest, paląc następnie mosty.

Łzy pojawiły się zupełnie przez nikogo nie proszone. Krew uczyniła tak samo; spłynęła z kącika moich ust, by sekundę później szkarłatne krople zostawiły po sobie na podłodze osobliwą pamiątkę.

Resztką siły, jaka mi pozostała, podniosłam głowę, aby spojrzeć na Frisk. Jej postać falowała w moich oczach przez nagromadzone łzy.

— Prze... Przepra... szam — wycharczałam z trudem.

Spróbowałam się do niej uśmiechnąć, wiedząc, że cierpi widząc mnie w takim stanie. Ale zrobiłam to właśnie dla niej. Wzięłam wszystko na siebie, aby to ona nie umarła.

Upadłam, dławiąc się krwią, niczego przy tym nie widząc. Ziemia była tak przyjemnie chłodna. Gdybym nie odczuwała tego chłodu, pomyślałabym, że to koniec.

Nie.

Nie chcę...

Nie mogę umrzeć.

Nie teraz!

Odwróciłam głowę w bok. Coś roztaczało wokół siebie złotą poświatę. Wiedziałam, że muszę tego użyć, zanim jeszcze zdążyłam zrozumieć, co to było. Wyciągnęłam rękę w stronę ZAPISU.

Nie wahałam się. Nie zastanawiałam. Nie żałowałam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz