wtorek, 24 października 2017

Prolog ★




— Świetnie się dzisiaj bawiłam — powiedziała, opierając się na barierce mostu, pod którym przepływała rzeka. W mroku nocy woda wyglądała niemal jak atrament z niesamowicie astralną konsystencją. Była znacznie piękniejsza niż za dnia; nawet ta w Tokijskim Akwarium, z którego właśnie wracała z Luką, nie mogła się równać z widokiem żywiołu tak naturalnym i jednocześnie fantastycznym. Głównie dlatego wybierała tę trasę, mimo że nadkładała w ten sposób kawałek drogi do domu.

   — Ja też. — Luka pochylił się w jej kierunku, składając na czubku głowy czuły pocałunek. Jednak ona nic takiego nie poczuła.

   Zmrużyła powieki i wzięła głęboki wdech, wyobrażając sobie, jak wskakuje do wody, jak obmywa się ze wszelkich trosk i staje się nieważka. Nie byłaby w stanie zobaczyć swojego odbicia, nawet tuż przed zanurzeniem, co uważała za największy atut. Miała dość patrzenia na siebie.

   — Mówiłem ci to już, ale wyglądasz dzisiaj naprawdę pięknie — dodał, kiedy nie odezwała się przez dłuższą chwilę.

   — Dziękuję. — Ścisnęła jego rękę.

   Nienawidziła być określana jako piękna, ale kiedy Luka w taki sposób ją komplementował, nie miała nic przeciwko. Wiedziała, że mówił rzeczy tylko prawdziwe, w przeciwieństwie do rodziców czy brata, których miłość nie pozwalała na obiektywizm. Mimo to strasznie za nimi tęskniła. Brakowało jej osobliwych żartów taty, bystrych ripost mamy i pełnego pasji Ukyo, którego dziecięca fascynacja zdjęciami z wiekiem przerodziła się w poważny zawód. Zastanawiała się, czy dalej planował wyjazd do Europy.

   Włożyła jedną nogę pomiędzy barierki i pochyliła się do przodu, wyciągając wolną dłoń ku smaganej wiatrem ciemności. Noc była pogodna. Na bezchmurnym niebie lśniły gwiazdy niczym rozpryśnięte na multum małych kawałków szkło. Mogłaby je podziwiać bez końca.

   — Wracamy? — zapytał Luka, odgarniając z jej twarzy włosy.

   Nie chciała jeszcze wracać. Za bardzo uwielbiała chłostający skórę wiatr, charakterystyczne nocne powietrze i panującą dokoła ciszę. Spojrzała na panoramę wciąż żywego miasta, wodząc wzrokiem po migających światłach i pospiesznie poruszających się sylwetkach ludzi, aż wreszcie odwróciła głowę w kierunku Luki. Znajdował się tak blisko, że gdyby stanęła na palcach, mogłaby go pocałować.

   — Kochasz mnie? — rzuciła bez zastanowienia, czego natychmiast pożałowała, widząc w szmaragdowych oczach Luki wyrzuty sumienia.

   — Oczywiście, że tak. — Mimo wszystko jego głos brzmiał tak samo jak zawsze, był ciepły i głęboki. — Nie musisz o to pytać.

   — Wiem, ale chciałam usłyszeć, jak to mówisz.

   Zanim się rozstaniemy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz