środa, 9 listopada 2016

Special Specialny ~ Osiemnastkowo!!!!







Ohayooooooooooo~!
Niedawno (3 listopada) zaliczyłam już osiemnaście jesieni *yaaaay* z tej okazji postanowiłam walnąć special, tak o!
Czemu dopiero teraz? Bo dosłownie przed chwilą przyszło mi to do głowy xD
No to już bez zbędnego gadania, lecimy!!!!!




Słyszałam o tym, że myślenie nie boli - można przy tym spokojnie polemizować. Ale żeby bycie radosnym bolało? A dokładniej mówiąc, uśmiechanie się chyba już ciągłych pięć godzin (albo i więcej, bo jestem prawie pewna, że śpiąc też to robiłam). Muszę zapytać się Hanji czy ma na to jakąś maść.
Przybywając do Oddziału Zwiadowców nigdy nie miałam jakiegoś konkretnego celu swojej wizyty (poza urodzinami Levi'ego, ale to szczegół [w sumie to nie, ale nie skupiajmy się na tym]), tym razem było inaczej, gdyż dobiłam do czasu, kiedy człowiek ma wiele nowych przywilejów, luzu, zachcianek i wolności! A co za tym idzie? Może przestać spać z pluszowym misiem...
Tak naprawdę nic się nie zmienia. Nie obracasz się wokół własnej osi, jak to jest w Simsach, a w dymku nad twoją głową piszę ,,młoda dorosła''. Nie odczułam żadnej nowości na własnym przyjęciu, w szkole, w domu, w łóżku, po prostu nigdzie! Postanowiłam świętować - jeszcze raz - ze Zwiadowcami!
Dobrze, że nadal mogę ich męczyć (szczególnie Levi'ego) pomimo pełnoletności! Rozpaczałabym prawdziwą rozpaczą i łzami, gdyby się okazało, że po osiemnastce to niemożliwe, bo... bo tak! No co? W filmach nigdy nie potrzebują żadnego powodu, żeby tak skomplikować fabułę i rozwinąć akcje.
Dźwięk moich kroków odbijał się w całym korytarzu, co przeszkadzało mi myśleć. Nie mogłam się zdecydować, jak przekaże im tą wiadomość. Lubiłam zabawę w podchody, gdyż to zawsze było zabawne i ciekawe, jednak powiedzenie im z góry o wszystkim też dałoby fajny efekt. Nikt nie robił takich imprez jak Zwiadowcy! O czym się już przekonałam... Lepszy kac tu niż u siebie.
Zaczęłam się już poważnie denerwować, jak za każdym razem, gdy nie potrafiłam podjąć szybkiej, jednoznacznej decyzji. Przez to o mało nie dostałam zawału, gdy zza rogu pojawiło się dwóch zwiadowców.
- Jezu! - sapnęłam, kładąc dłoń na miejscu, z którego moje serce próbowało wyskoczyć.
Z mieszanką wszelakich emocji, od tych przyjaznych do tych psychodelicznych, spojrzałam na chłopaków przede mną.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, gdy tylko ich rozpoznałam; czyli natychmiast.
Ban uśmiechnął się szeroko, jak to miał w zwyczaju, a Kentin na mój widok zmarszczył brwi. Przełknęłam ślinę, powstrzymując się od skakania z radości. Oczywiście nie mogłam dać po sobie znać, że ich znam. Bo znałam, ale oni mnie nie. Nie osobiście.*
Przejechałam ich bezwstydnie wzrokiem od stóp do głowy - po prostu nie mogłam się powstrzymać! Zaczerwieniłam się solidnie, gdy dostrzegłam, że to zauważyli. Uśmiechnęłam się - tak jak to robiłam przez cały dzień - i wyminęłam ich zgrabnie, machając na pożegnanie dłonią.
Zaczęłam się niepowstrzymanie chichotać. Tak nagle jak zaczęłam, tak też przestałam, gdyż dostrzegłam na dziedzińcu świętą trójcę. Chociaż... To Erwin, Levi i Hanji się do niej zaliczali.
Ergo, poprawka: Świętą Trójkę Junior.
- Dzień doberek~! - zawołałam do nich wesoło. - Wróciłam~! - Pochyliłam się bliżej Erena, tylko po to, żeby podrażnić Mikasę. - Mam świetną nowinę! Jestem już pełnoletnia! - wykrzyknęłam radośnie. - Pomijając fakt, że w waszym świecie nie ma to żadnego znaczenia... - dodałam ciszej.
- To świetnie, wszystkiego najlepszego - Armin jako pierwszy złożył mi życzenia.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, znowu. To naprawdę zaczynało porządnie boleć.
- Hehe, dziękuję. Chciałabym o tym powiedzieć jeszcze Le... Khem, leeee... lepiej jak powiem też reszcie, prawda? - wybrnęłam (nie)zgrabnie.
- A po co chcesz to zrobić? - zapytał z ciekawością Eren.
- Oj, Eren, Eren. Toż to oczywiste. Impreza się nam szykuje! I to większa niż ta ostatnia - odpowiedziałam z przekonaniem.
- Hm... Jeśli Jean znowu będzie musiał po niej sprzątać składziki, to jestem za - zaśmiał się brunet, a mnie tymczasem zrzedła nieco mina.
-T-To nie było celowo. To wszystko wina Levi'ego! - broniła siebie i swojej dumy.
- Co jest moją winą?
- Aaaa! - Odskoczyłam gwałtownie do tyłu, na dźwięk dobrze znanego głos. Spojrzałam na miejsce, w którym przed chwilą stałam, a potem na to, w którym znajdowałam się obecnie. - Czemu nie mogłeś chodzić ze mną do gimnazjum? Miałabym przy tobie najlepsze wyniki ze soku w dal w całej szkole!
- Ze skoku w dal? Na czym to polega? - spytała się mnie z zainteresowaniem Zoe, a jej oczy zaszkliły się w ten charakterystyczny dla niej sposób, za każdym razem, gdy wpadała na jakąś ,,genialną'' myśl.
- Po prostu biegniesz, wybijasz się w odpowiednim momencie i skaczesz do piasku - machnęłam niedbale ręką, za którą nagle mnie brunetka złapała. Zesztywniałam.
- Piasku? A dlaczego akurat do niego?
-B-Bo... - szukałam wsparcia u innych, ale nikt nie kwapił mi się do pomocy. - Mniejsza oto, Hanji. Wiesz, że mam już za sobą osiemnaście wiosen! I wszystkich innych pór roku...?
- Naprawdę? - Zoe mocniej zacisnęła swoje palce na mojej dłoni. Skrzywiłam się nieznacznie.
- Tak. Świętowałam już w swoim świecie, ale...
- Zorganizujemy niezapomnianą imprezę! - krzyknęła z determinacją i takim przekonaniem, że gdyby brała udział w wyborach na prezydenta ameryki, to przekonałaby wszystkich wyborców.
I tak właśnie się wszystko zaczęło.



Punkt 1. każdej kulminacyjnej imprezy - poczęstunek.
Latający chleb to norma w tym miejscu, więc nie zdziwiłam się ani trochę. Ale miski z miodem, masłem czy mlekiem, czy to już nie przesada?
Uchyliłam głowę.
- To bardziej przypomina mój bal na zakończenie szóstej klasy niż urodziny - mruknęłam do Armina, który razem ze mną ukrywał się za drewnianym stołem, który przewróciliśmy na bok. - Jak myślisz, ile to jeszcze potrwa?
- Zapewne dopóki nie skończy im się prowiant.
- Ale... to potrwa cały wieczór!
- Niestety - blondyn pokiwał z ubolewaniem głową, w którą dostał jabłkiem.
- Armin! - pisnęłam, gdy chłopak padł bezwładnie na podłogę. Sprawdziłam puls. - Uff, całe szczęście. Żaden fan mangi ani anime nie byłby zadowolony z ujrzenia takiej śmierci. Mimo to... - zamknęłam na moment oczy, po czym wstałam w kinowym stylu. - Pomszczę cię, obiecuję na... na ten kawałek chleba. - Wzięłam do ręki leżący nieopodal bochenek pieczywa i ruszyłam do walki na śmierć i życie, jedzenie i herbatę.



Punkt 2. Bez picia nie ma zabawy.
- Nie. Ja nie pije - odparłam ze zdecydowaniem, kręcąc przy tym głową.
- Mówiłem wam, że to ciągle małolata. Ktoś powinien ją zaprowadzić do łóżka - prychnął arogancko, Jean.
Nie minęły trzy sekundy, kiedy znalazłam się tuż obok niego.
- Sugerujesz coś... Koniomordy? - rzuciłam groźnie, ciesząc się w duchu z satysfakcji, reakcji jaką wywołałam u Jean'a.
Wiedziałam, że zdążył już co nieco wypić, ale to niczego nie zmieniało (na trzeźwo bywał taki sam). Nasza konwersacja doprowadziła do Legendarnej Walki, która oznaczała Bitwę Na Największą Ilość Procentów W Organizmie Aż Do Pierwszego Pawia.
Odczułam niezłe deja vu i przeczucie, że powinnam się ogarnąć, ale jak zwykle dumę i przekonanie o własnej sile woli miałam zbyt duże.
Po jakieś godzinie sytuacja w pełni się zmieniła. Całkowicie zawieszona byłam na ramieniu Jean'a, przy czym oboje kołysaliśmy się całkowicie pijani.
Grunt to przecież znać umiar. Ja go znam. Szkoda tylko, że gorzej idzie z praktyką...



Punkt 3. Gry i zabawy cz.1
- Idiotyzm powinien mieć jakieś granice - mruknął Levi, krzyżując ramiona.
- Ma, ale ludzie uwielbiają je przekraczać - odparł Erwin, po czym krzyknął: - Włóż w to więcej siły! Jesteś Zwiadowcą czy nie? Może zamiast ludzi powinienem rekrutować koty?! - Kapral pokręcił głową. - Co?
W tym samym momencie głowa Tytana wyleciała spoza ,,boiska''.
- Sasha, co ty robisz?! - zawołał Connie.
- Sama się poruszyła!
- Hanji, mamy teraz szanse! - Potrząsnęłam kobietę za ramię. - Zróóóóbmy to!
- Nie musisz mnie nawet zachęcać.
Wynik meczu? Sześć głów do czterech.



Punkt 4. Gry i zabawy cz.2
- Khem, khem. Dowódco, prawda czy wyzwanie? - zapytałam z najwyższą powagą, jakbym pytała o skład bomby biologicznej.
- Wyzwanie, Dowódco, weź wyzwanie! - zachęcali go zebrani.
- Niech będzie - zgodził się.
Odrzuciłam maskę spokoju i uśmiechnęłam się diabelsko.
Chichot szybko zamienił się w głośny, niepowstrzymany śmiech. Joker byłby dumny.
- Czekałam na tę chwilę od dawna... Teraz się zemszczę za te wszystkie wróżby na wattpadzie, które mówiły o strasznych rzeczach łączących nasz los - zacisnęłam pięść i, na powrót z powagą, odparłam: - Erwinie Smith, twoim wyzwaniem jest... przebiec się dookoła dziedzińca krzycząc ,,mrówka mnie goni''!
Głośne salwy śmiechu rozniosły się po zebranych, ale prawdziwe przedstawienie zaczęło się dopiero wtedy, kiedy blondyn zaczął wypełniać swoje wyzwanie. Aż się popłakałam.


- Levi, prawda czy wyzwanie? - zapytałam przesłodzonym głosem.
- Wybierz wyzwanie! - znowu zaczęło się nawoływanie.
- Prawda - odpowiedział z nieprzejęciem, Kapral.
Wolałabym jakby wybrał wyzwanie, ale i tak cieszyłam się, że na niego wypadło.
- Z kim miałeś swój pierwszy raz? - odparłam wesoło, jeszcze zanim zdążyłam się zastanowić, co właściwie powiedziałam. Wzrok Levi'ego, jakim mnie obdarzył, sprawił, że natychmiastowo wytrzeźwiałam. -T-To znaczy... em... no... Heh, wymyślę coś innego.
- Nie, nie. Już zadałaś pytanie, nie ma zmieniania! - odezwały się pierwsze głosy oburzenia i sprzeciwu.
Czułam jak krew odpływa mi z twarzy.
- Kapral musi odpowiedzieć!
- Właśnie, takie zasady!
Woah, wiedziałam, że życie prywatne Kaprala może zainteresować innych, ale nie spodziewałam się, że aż tak!
-T-To tylko gra... - powiedziałam pojednawczo. - Jak Levi nie...
- Odpowiem - przerwał mi niespodziewanie. Wszyscy jak jeden mąż na niego spojrzeli. - Ale nie tutaj i nie wam - dodał i wstał, po drodze chwytając mnie za ramię i zmuszając, żebym poszła za nim.
Błagałam w myślach o pomoc, która nie nadeszła.
Faktycznie mogłam usłyszeć odpowiedź na moje pytanie, ale czy martwa będę mogła o tym komuś opowiedzieć?



Punkt 5. Wytrzeźwialnia
- Moja głowa...
- Pić mi się chcę.
- Ugh, jak to śmierdzi.
Bez słowa przypatrywałam się Oddziałowi Zwiadowców, który - ogólnikowo i grzecznie mówiąc - nieco zepsułam. Spojrzałam na Erwina.
- Pewnie poza trzydziestką już mi żadnych urodzin nie zorganizujecie, co?




*Ban i Kentin to dwaj OC z tego tu opowiadania, oczywiście mojego autorstwa ---->



~ Proszę o potraktowanie tego bardzo, bardzo, baaaardzo luźnie i z dystansem. Minęło mnóstwo czasu, kiedy ostatnio pisałam i na dodatek... sami wiecie, co z tego wszystkiego wyszło, więc co tu dużo mówić xD Pozdrawiam ^^ ~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz