wtorek, 19 marca 2019

D W A / に







Saki uwijała się w pośpiechu, spoglądając nieustannie na zegarek. Była pewna, że wczorajszego wieczoru zrobiła wszystko tak jak zawsze — nastawiła trzy alarmy, żeby wyjść z łóżka na czas — a jednak budzik jej nie obudził. Żółta piżama w krówki przylegała do jej spoconego ciała, co w połączeniu z chłodną temperaturą wywołało gęsią skórkę, gdy się wreszcie ocknęła.

Otarła się wilgotnym ręcznikiem, próbując sobie przypomnieć o koszmarze, który ją zbudził. Kołderka marazmu zniknęła, kiedy zobaczyła późną godzinę na wyświetlaczu, lecz wizja przerażającego snu rozmyła się znacznie wcześniej. Wiedziała, że musiało jej się przyśnić coś okropnego, inaczej wciąż by smacznie spała. Zaintrygowana rozmyślała o możliwych strasznych scenariuszach, przebierając się w szkolny mundurek i rozczesując starannie włosy, dopóki krótsza wskazówka nie zbliżyła się niebezpiecznie blisko ósemki.

Przestała się zastanawiać nad nieistotnymi rzeczami i chwyciła w biegu szkolną torbę, zbiegając pędem po schodach na parter, uważając, żeby nie skręcić sobie karku. Widziała w paru horrorach jak fatalnie pośpiech wpływał na ludzkie czyny, dlatego zachowała zdrowy rozsądek i przytrzymała się ściany, zeskakując z ostatnich kilku stopni.

Pognała wprost do przedpokoju i zaczęła na stojąco wciągać buty, skacząc raz na jednej nodze, raz na drugiej, starając się zostać w pionowej pozycji.

— Goni cię diabeł, czy jakieś inne licho, że tak pędzisz? — W przejściu pomiędzy kuchnią a korytarzem pojawiła się smukła sylwetka Riidy Natsume. Opierała się ramieniem o ścianę, przyglądając się z zaciekawieniem poczynaniom córki, trzymając w prawej dłoni drewnianą łyżkę.

— Zaraz się spóźnię na pociąg! Czemu mnie nie obudziłaś?! — zajęczała Saki.

— Nie wiedziałam, że w tym wieku mamusia musi cię jeszcze do szkoły budzić. — Potrząsnęła głową, nie przestając się pobłażliwie uśmiechać. — Zjedz chociaż trochę śniadania.

— Nie mam na to czasu! — mruknęła ze złością, szukając wzrokiem upuszczonej torby. — Chwila! Może tata podwiezie mnie do szkoły?

— Wyszedł kilka minut temu.

Saki westchnęła ciężko. Wiedziała, że sprawy nie mogły przybrać korzystnego obrotu. Jak na ironię, gdy raz potrzebowała poprosić o pomoc, nie miała na kogo liczyć. Podniosła z ziemi torebkę i podeszła do kuchennego stołu, żeby napić się soku pomarańczowego przed wyjściem. Śniadanie musiała pozostawić nietknięte, mimo że aromat ciepłego pieczywa wodził ją za nos.

Przyłożyła szklankę do ust i napiła się łapczywie, czując jak picie spływa po jej podbródku.

— Nie! Nie, nie, nie, nie, nie... — Zrozpaczona spojrzała na białą koszulę swojego mundurka, na którego środku wykwitła średniej wielkości, pomarańczowa plama. — Musiała na mnie spaść jakaś klątwa! Mamo, mamy w domu sól?!

— Nie panikuj. To zwykły wypadek. Zapnij marynarkę, a nikt tego nie zauważy — poradziła Natsume, wskazując łyżką na ślad po soku pomarańczowym.

Z początku Saki nie zareagowała, zajęta wpatrywaniem się tempo w koszulę, próbując siłą woli zmusić paskudną plamę do zniknięcia. W końcu odwróciła się i zadzierając głowę, spojrzała na mamę, która wciąż opierała się o framugę.

— Na pewno nie potrzebuję soli? — zapytała płaczliwie.

— Może byłabyś spokojniejsza, gdybyś znalazła chłopaka — zastanowiła się na głos Natsume. Czasem brakowało jej córce zdrowego rozsądku i odrobiny ogłady. Dotychczas żaden nauczyciel nie skarżył się na jej zachowanie, więc była częściowo zadowolona; do pełni szczęścia brakowało tylko pozytywnych referencji, których Saki nie zdobywała przez zbyt bierną postawę.

— Daj spokój, mamo! Wychodzę!

Nie czekając na odpowiedź, Saki wybiegła z domu, zmierzając w stronę stacji metry. Niebo przesłaniały szare chmury, leniwie płynące naprzód, ostrzegając przed możliwą ulewą. Miała nadzieję, że nagle się nie rozpada. W pośpiechu zapomniała zabrać parasolki, podobnie jak drugiego śniadania, o czym sobie przypomniała wskakując w ostatniej chwili do pociągu. Zignorowała ostrzegający sygnał dźwiękowy i drzwi niemalże ją przygniotły, co ściągnęło na nią kilka nieprzychylnych spojrzeń. Z pochyloną głową umknęła do bezpiecznego miejsca pomiędzy siedzeniami, zapinając niestarannie guziki beżowej marynarki.

Wydarzenia dzisiejszego ranka mocno wpłynęły na jej samopoczucie, którego nawet nie poprawiła informacja o nowej piosence ulubionego idola, wyświetlana na prostokątnym ekranie w rogu kabiny. Przeszukała torbę w poszukiwaniu telefonu, ciesząc się, że chociaż jego nie zapomniała zabrać, mimo że kompletnie jej podpadł swoim porannym strajkiem. Sprawdziła prognozę pogody, marszcząc brwi. Zapowiadało się ciepłe, wiosenne popołudnie, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi sygnalizowały coś zupełnie innego.

Przez resztę drogi wyglądała przez okno, nie myśląc o niczym konkretnym. Niemalże przegapiła stację Iwate, tym razem wychodząc z pociągu w ostatnim momencie. Musiała kiepsko się czuć i nie chodziło o stan jej zdrowia. Po prostu odnosiła wrażenie, że wszystko obróciło się przeciwko niej. Jakby dostawała znaki od losu, że nie powinna wychodzić dzisiejszego dnia z domu.

Opuściła żwawym krokiem stację metra, puszczając się biegiem, gdy ludzie zaczęli się rozchodzić i okolica się przerzedziła. Z nieba skapnęło kilka małych kropli, zimnych jak lód, motywując Saki do większego pośpiechu.

Zdążyła wbiec na plac przed wejściem, zanim szkolna brama została zamknięta, bezzwłocznie skrywając się wewnątrz. Oparła dłonie na kolanach, łapiąc łapczywie powietrze. Powstrzymała się przed wypluciem płuc i odgarnęła przyklejone do czoła kosmyki na bok. Głośno przełknęła ślinę i podeszła do swojej szafki, żeby zmienić buty.

Gdy zadzwonił dzwonek, Saki gwałtownie zamknęła metalowe drzwiczki i pobiegła na drugie piętro, przeskakując po dwa stopnie na schodach, nabawiając się kolejnej zadyszki. Z wnętrza jej klasy dobiegały urywki głośnych rozmów, co oznaczało, że nauczyciel jeszcze nie przyszedł. Wzięła kilka głębokich wdechów i wydechów, kiedy przystanęła przed wejściem, poprawiając na szybko włosy oraz mundurek.

Odsunęła drzwi i weszła do środka, zmierzając prosto do swojej ławki. Przyjęła z ulgą fakt, że poza kilkoma dziewczynami siedzącymi obok niej nikt nie zwrócił uwagi na jej przyjście.

Rozsiadła się wygodnie, dziękując siłą wyższym, że pierwszą lekcją była historia — przedmiot spokojnie i ciekawie prowadzony przez Kaoru-senseia.

— Ne, ne, Riida-san! Spójrz na mnie! — zawołała Koizumi, jedna z niewielu dziewczyn w klasie, z którą Saki miała bliższy kontakt.

— O co chodzi?

— Zauważyłaś jakąś zmianę?

— Hmm... — Saki przyjrzała się uważnie okrągłej twarzy Koizumi. Coś wyglądało w jej wyglądzie inaczej, ale nie była pewna co. — Masz większe oczy?

— Heh! Tak! — zaśmiała się głośno, przyciągając uwagę otaczających ich uczniów. Koizumi Aya lubiła być w centrum zainteresowania, mimochodem robiąc wszystko, żeby ściągnąć na siebie czyiś wzrok. — Użyłam dzisiaj nowej maskary! Czy nie jest świetna?!

— Tak, pasuje ci.

Koizumi, usatysfakcjonowana usłyszaną odpowiedzią, chciała kontynuować wątek na temat swojego wyglądu, jednak do sali wszedł nauczyciel historii — Kaoru Mikage. Mężczyzna był kawalerem po trzydziestce, więc w szkole zjawiał się jako jeden z pierwszych pracowników i okupował pokój nauczycielski w oczekiwaniu na zajęcia. Zawsze odnosił się z uprzejmością do innych osób, poczucia humoru także mu nie brakowało, co wywoływało pewne plotki i podejrzenia odnośnie jego samotności. W tym momencie Saki bardziej zmartwiło spóźnienie wychowawcy, który za każdym razem zjawiał się punktualnie, niż jego stan cywilny.

— Dzień dobry wszystkim! — zawołał Kaoru-sensei, uśmiechając się ciepło. Położył na biurku czarną teczkę, czekając aż uczniowie wstaną i się z nim przywitają.

Gdy wszystkie formalności zostały spełnione, rozejrzał się po klasie i uświadomił sobie, że wszyscy patrząc na niego z wyczekiwaniem. Poczuł się nieswojo, ale nie pozwolił temu uczuciu odmalować się na twarzy.

— Muszę wam coś ogłosić, zanim zaczniemy zajęcia. Wiem, że to trochę niespodziewane, ale do naszej klasy dołączy nowa uczennica. Mam nadzieję, że zachowacie się jak należy. — Wychowawca spojrzał w stronę przejścia; za przydymioną szybą w drzwiach zarysowała się dziewczęca sylwetka. Kaoru-sensei szybko zawołał ją do środka.

Nagle wszystko wokół się zmieniło. Przez krótką chwilę Saki myślała, że ma urojenia, gdy jej świadomość zaczęła się rozsypywać, jak gdyby zobaczyła coś, czego nigdy nie powinna zobaczyć. Wrażenie jednak szybko zniknęło i widziała tylko niską dziewczynę stojącą na podwyższeniu nauczyciela.

W klasie wszyscy wstrzymali oddech. Nowa uczennica była niesamowicie piękna, jakby pochodziła z innego świata. Ciemne loki okalały jej śniadą twarz, spływając swobodnie po plecach i podskakując przy każdym najmniejszym ruchu. Roztaczała dokoła siebie aurę charyzmatycznej i pewnej siebie osoby, przez co nikt w pomieszczeniu nie mógł oderwać od niej oczu.

— Nazywam się Amuka Azami. Miło mi was poznać — powiedziała nowa uczennica, szeroko się uśmiechając.

Saki zamarła w bezruchu, zdając sobie sprawię, że była to dziewczyna czekająca poprzedniego dnia na Aia. Obejrzała się pospiesznie na Sosekiego, lecz jego twarz nie zdradzała absolutnie niczego. Przez moment chciała do niego zagadać, jednak zachowała zdrowy rozsądek i postanowiła nie wtrącać się w czyjeś sprawy. Niemniej sytuacja wyglądała dziwnie. W końcu plotki szybko się roznosiły, a nikt w klasie 2-D nie słyszał o nowej uczennicy. Być może wszystkie informacje trzymano w tajemnicy, aż do jej pojawienia się. Brzmiało to nieprawdopodobnie, ale Saki uznała taką wersję za najbliższą prawdy.

— Amuka-san wróciła niedawno z Włoch, więc kilka rzeczy może być dla niej niejasnych. Liczę, że pomożecie jej w razie potrzeby. Na pewno przydałoby się, aby ktoś oprowadził ją po szkole, żeby szybciej się zaaklimatyzowała — oznajmił Kaoru-sensei, przejeżdżając wzrokiem po uczniach. — Widzę, że Himiko-san jest dzisiaj nieobecna. W takim razie zostawiam to tobie, Riida-san.

— Huh?

Wszyscy w klasie spojrzeli na Saki, oczekując odpowiedzi. Została zastępczynią przewodniczącej z przymusu, tak wyszło z loterii, o czym najwyraźniej większość osób zapomniała — zazdrosne spojrzenia jednoznacznie na to wskazywały.

Nie wiedziała, jak powinna się z tego wyplątać, dlatego przytaknęła bezwolnie głową.

— Możesz na mnie liczyć, sensei.

— Wspaniale! — Nauczyciel uśmiechnął się zadowolony, wskazując teczką na ostatnią ławkę. — Tam będzie twoje miejsce, Amuka-san. Jeżeli Ai-kun będzie cię niewłaściwie traktować, nie wzbraniaj się przed zgłoszeniem mi tego.

— Hai! — Azami poszła zająć wyznaczone miejsce, nie dbając o wlepione w nią zaintrygowane spojrzenia. Wyglądało, jakby sprawy męczące przeciętnych ludzi nie mogły jej zaszkodzić. Była jak niematerialna istotna w materialnym świecie.

Wbrew swojemu postanowieniu, Saki nie potrafiła stłumić zainteresowania siedzącą na końcu klasy dwójką.



❦ ❦ ❦



Dziewczyna podążała za brunetką, stawiając ciche kroki, a ledwie widoczny uśmiech ozdobił jej twarz. Obrzydzali ją ludzie, którzy nie potrafili załatwić choć jednej rzeczy jak należy. Bardziej tylko nie znosiła osób wtrącających się w jej sprawy, jakby myśleli, że mogłaby kiedykolwiek stracić swój cel z oczu.

Westchnęła ciężko, zatrzymując się. Brunetka także przystanęła, wpatrując się w nią pytająco. Dziewczyna obdarzyła ją pobłażliwym spojrzeniem, przechylając głowę raz w prawo, raz w lewo, aż w końcu przestała się ruszać.

Uśmiechnęła się niewinnie i podeszła bliżej, kładąc delikatnie dłoń na ramieniu brunetki. Wyszeptała krótką formułkę, po czym zepchnęła ją ze schodów. Gdy usłyszała głuchy odgłos ciała uderzającego o posadzkę, ruszyła spokojnym krokiem na dół, nucąc pod nosem wesołą melodię.

Przyjrzała się wykręconej nienaturalnie szyi, parskając. Końcowy efekt był lepszy niż oczekiwała, co mocno ją usatysfakcjonowało.



「酷 く 脆 く ち ゃ ち な 物語 (日 々) は 正 銘 だ ろ う」

「 Dowodem tego są tamte okrutnie kruche, mizerne dni」


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz