Wiecie, że inspiracja może przyjść w najmniej oczekiwanych momentach?
Sama się o tym przekonałam, kiedy poszłam zjeść banana.
Przyjemnego czytania~!
,,RĘCE I BANANY DO GÓRY''
— Ręce do góry, Fuyuhiko! — zażądałaś, celując prosto w jego klatkę piersiową.
— Co robisz, [Imię]? — zapytał z obojętnością, przyglądając ci się ekscentrycznie.
— Nie zadawaj pytań! Po prostu unieś ręce do góry!
— A jeśli nie, to co? Rzucisz we mnie tym bananem? — prychnął kpiąco, wskazując od niechcenia ręką na trzymany przez ciebie owoc.
— Zepsułeś całą zabawę — jęknęłaś z pretensją, odkładając banana na stół. — Poza tym, nie mogłabym w ciebie nim rzucić, Peko by mnie powstrzymała.
— Zgadza się — potwierdziła Pekoyama bezuczuciowym głosem, poprawiając okulary.
Gdybyś nie znała jej od lat na pewno budziłabym w tobie pewne obawy, co byłoby naturalnym odruchem, gdyż więksi od ciebie mężczyźni potrafili się jej bać - całkiem słusznie. Tylko dlatego, że się przyjaźniłyście przed skrzywdzeniem jej mistrza powstrzymałaby cię w bardziej delikatny sposób niż innych. Takimi przywilejami mogłaś się cieszyć wewnątrz ich kręgu. Z zewnątrz wyglądało to trochę bardziej zjawiskowo, gdy taka wiecznie uśmiechnięta i pozytywna osoba jak ty spędzała czas w towarzystwie yakuzy. Reakcje na to innych były zawsze bezcenne, więc głównie dlatego lubiłaś im o tym opowiadać.
— Kapeluszy nie nosi się w budynkach! — zaszczebiotałaś radośnie, ściągając Kuzuryu kapelusz z głowy i, nim zdążył zareagować, nałożyłaś go sobie. — Wyglądam teraz równie groźnie, co Fuyuhiko. Prawda, Peko?
Pekoyama ci nie odpowiedziała, ale dostrzegłaś w jej szkarłatnych oczach iskierki rozbawienia.
— Na co, do diabła, czekasz?! Oddaj go, [Imię]! — warknął Fuyuhiko, wlepiając w ciebie nieprzyjemne spojrzenie.
Uśmiechnęłaś się do niego kpiąco.
Był spadkobiercą rodziny yakuzy, powinien przerażać i budzić respekt, a mimo to ciebie niezwykle bawił. Nie potrafiłabyś jednak jednoznacznie stwierdzić, czy to przez jego dziecięcą twarz, niski wzrost, a może głos, który kompletnie nie budził grozy. Oczywiście nigdy mu nie powiedziałaś, co o nim myślałaś, bo musiałabyś wysłuchać tak ogromnej ilości przekleństw, że raperzy mogliby się tylko od niego uczyć. Może minął się właściwie z powołaniem...
Parsknęłaś mimowolnie, gdy wyobraziłaś sobie Fuyuhiko w workowatych spodniach, białej, zdecydowanie za dużej, koszulce i srebrnych łańcuchach zawieszonych na szyi. Jak na ironię, i wtedy wyglądałby zabawnie.
— Co się tak głupio szczerzysz?! — ponowne cyniczne mruknięcie Fuyuhiko wyrwało cię z myśli.
Ocknęłaś się, wracając natychmiastowo do rzeczywistości, po czym uśmiechnęłaś się zadziornie.
— Jeżeli chcesz kapelusz z powrotem musisz sam mi go zabrać!
— To głupie. Oddaj go po prostu.
— Czemu głupie? Uczciwe! W końcu oboje mamy krótkie nogi — stwierdziłaś niedbale, aby sekundę później wybiec pośpiesznie z pomieszczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz