wtorek, 24 maja 2016

Rozdział II ,,Wampir czy człowiek - nie taki znów różny''




Wiecie co?
Wypaliłam się chyba trochę :/
Możliwe, że za dużo naraz pisałam i całą wenę zużyłam, bo, zgadza się, pierwszy raz to nie brak czasu jest powodem, a... BRAK WENY!
Nie ma tej chęci do pisania, co towarzyszyła mi zawsze.
Ech...
Na szczęście na to opowiadanie miałam jakiś tam pomysł, więc postanowiłam je zrealizować, zanim totalnie mi się wszystko odechcę.
Spokojnie, nie dotyczy to tylko pisania.
Ogólnie - na nic nie mam ochoty.
Oby to było przejściowe... Wracając!
Po tytule pewnie zdążyliście zauważyć, że jest to kontynuacja Mika x Agusia
Z - wbijającą mi się - Al!
(Ale - Al - co zbieg okoliczności xD)
Troszkę inaczej wykreowana niż w Levi x Agusia, ale to na potrzeby opowiadania ^^
Wsadziłam tyle komedii, ile moja dusza artystyczna mi pozwoliła.
Nie miało tu być przepustki, ale skoro nie pojawiła się przy poprzednim one-shot'cie, to tu obowiązkowo musi się pojawić.
Co zrobić? -,-
To tyle z informacji ogólnych, lecimy z rozdziałem!











,,WAMPIR CZY CZŁOWIEK - NIE TAKI ZNÓW RÓŻNY''


Japonia ~ Podziemne Miasto Sanguinem, Pokój Per Agusi

Chodziłam zdenerwowana po pokoju. Minęło zaledwie pięć minut, odkąd pożegnałam się z Miką i ten poszedł się spotkać z Krul.
Martwiłam się?
To mało powiedziane. Ja po prostu wychodziłam ze skóry!
Nawet na miejscu nie potrafiłam usiedzieć, robiąc wciąż kółka w sypialni. Gdyby to było możliwe, to już dawno wyrobiłabym szlak i niemałą dziurę. Gratulacje dla mnie.
Czy przejmowałam się sobą?
Oczywiście, że nie! Miałam gdzieś to, że królowa wampirów może nie cofnąć rozkazu i będę musiała umrzeć. Niepokoiłam się zupełnie inną rzeczą. A dokładniej mówiąc osobą, na którą czekałam.
Czekałam, czekałam, i wciąż czekałam.
Zdążyłam chyba zagryź wargi do krwi, bo poczułam w ustach słodki smak cieczy. Z obrzydzeniem splunęłam na podłogę, po czym usiadłam na rogu łóżka.
Co się ze mną dzieje? Przecież wróci. Nic mu się nie stanie. W końcu to pupilek Krul.
Starałam się uspokoić.
Ale ja też byłam ulubienicą Ferida, a mimo to gotowy był bez mrugnięcia okiem mnie zabić. Nie żyłabym, gdyby Mika go nie powstrzymał.
,,Przykro mi, ale Krul kazała mi się ciebie pozbyć. A ja muszę słuchać swojej królowej''.
Pokręciłam szybko głową.
To nie to samo. To nie to samo.
Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają. Automatycznie zerwałam się z łóżka i spojrzałam w ich stronę.
Zobaczyłam jak zwykle spokojnego Mikę, który nieśpiesznie zamykał drewniane przejście. Odetchnęłam tak wielką ulgą, że to przechodziło ludzkie pojęcie.
Zrobiłam krok w kierunku wampira. W pierwszym odruchu chciałam go przytulić, ale natychmiast się powstrzymałam. Nie jestem dobra w okazywaniu uczuć, na dodatek... pod ziemię bym się zapadła, gdyby mnie odtrącił.
,,Jeśli twoja śmierć ma przynieść Yuu-chan smutek, to dopilnuje, żebyś jak najdłużej żyła''.
No tak... Uratował mnie dla Yuu... tylko dla Yuu.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
- I co? - zapytałam najzwyczajniej w świecie, jakbym jeszcze sekundę temu nie chciała zniszczyć całego świata wampirów. - Krul zmieniła zdanie?
- Tak - odpowiedział krótko.
Co poczułam?
Trudno stwierdzić. Nie miałam ochoty skakać z radości, ale jakoś mega zawiedziona też nie byłam.
Coś na pewno jest ze mną nie tak.
Uśmiechnęłam się ponownie.
- Dziękuję. - Po czym odwróciłam się do niego plecami, uznając, że ta rozmowa jest zakończona.
Usiadłam z powrotem na łóżko i, jakby od niechcenia, przebierałam w książkach, jakie zdołałam znaleźć. Nie chciałam na niego patrzeć, a tym bardziej jak wychodzi.
Niech już pójdzie i miejmy to z głowy.
Otworzyłam szerzej oczy, gdy usłyszałam skrzypnięcie materaca, jako reakcje na kolejny ciężar. Serce podeszło mi do gardła.
Odwróciłam głowę jak najwolniej mogłam. Spojrzałam na chłopaka pytająco, widząc jego nietypowy wyraz twarzy. Jakby nie wiedział, czego dokładnie chcę.
- Wszystko w porządku? - spytał w końcu, po dość długiej ciszy.
Wzruszyłam beztrosko ramionami.
- Na tyle ile może być: straciłam wszystko, zostałam wampirzycą, mimo że tego nie chciałam, na dodatek wampir, który mnie przemienił chciał mnie przed chwilą zabić... Ta, wszystko w porządku - odpowiedziałam niedbale, jakbym mówiła o czymś nieistotnym.
Zaraz pożałowałam owych słów.
Tak się nie odpłaca komuś, kto uratował ci życie.
Odwróciłam zakłopotana wzrok.
- Trzymam się. Jak poszło z Krul? - Rzuciłam kątem oka na Mikę, żeby zobaczyć jego reakcję - nie potrafiłam jej rozszyfrować. - Mika?




Szafirowe oczy spojrzały prosto w moje.
- Po prostu słuchaj następnym razem - odpowiedział, wstając i ruszając w stronę drzwi.
- Zrobię co mogę - uniosłam jeden z kącików ust, po czym dodałam: - Do czasu mojej pierwszej misji.
Wampir zatrzymał się wyraźnie sztywniejąc.
- Co masz na myśli? - Posłał mi groźne spojrzenie.
- Naprawdę sądzisz, że będę mordować ludzi? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, rozkładając bezradnie ręce.
Wtem coś mocno chwyciło mnie za ramiona.
- Musisz - odpowiedział z determinacją Mika.
Przekrzywiłam głowę na bok.
- Nie zrobię tego.
- Musisz! - powtórzył z jeszcze większą siłą, ściskając mnie mocniej. - Zabiją cię wtedy.
Zmarszczyłam brwi.
- I co z tego? Bo Yuu będzie przykro z tego powodu? Najwyżej go pocieszysz - wycedziłam oschlej, niż zamierzałam. - Nic nie znaczę w świecie wampirów. Nie zamierzam, więc się bawić w jednego z was. Jak najwięcej krwiopijców zabiorę ze sobą do grobu.
Przez chwilę, ale bardzo długą i niemiłosierną, chłopak wpatrywał się w moje oczy z uporem, jakby własną siłą woli chciał mnie zmusić do zmiany decyzji. Niestety, nie jestem tak uległa jakby chciał.
- A jak stanę ci na drodze?
Aaaa, zmiana taktyki.
- Nie zdążysz mnie powstrzymać - odparłam pewnie, zadzierając podbródek wysoko w górę. - Nikt nie da rady.
- Zobaczymy - mruknął, po czym mnie puścił.
Krew powoli zaczęła znów krążyć w miejscach, w których mnie trzymał. Powstrzymałam odruch rozmasowania mięśni.
- Dobranoc - rzucił zimno, zanim zatrzasnął drzwi.
Nie tak to sobie wyobrażałam, ale cóż... Lubię przecież robić wszystko inaczej niż powinno.


Japonia ~ Tokyo, Szkoła Dla Ludzi

Dziewczyna skręciła na korytarz, w którym znajdował się pokój, cel jej wędrówki. Zastanawiała się, czemu kazano jej zmienić oddział. Z tego co wiedziała, to Shinoa miała skomplementowaną drużynę, dlatego nie rozumiała, czemu dowództwo zdecydowało się na przeniesienie. Kłóciłaby się z nimi to pewne, bo nie uśmiechało jej się zostawianie własnych towarzyszy i przyjaciół, jednak... W tym nowym oddziale znajdował się chłopak, który niejednokrotnie zwrócił na siebie jej uwagę. Tylko z tego powodu się bezproblemowo zgodziła. Tylko.
Zapukała dwa razy do drzwi, dając sekundę czasu osobą w środku, żeby przyjęli do wiadomości, że wchodzi. Chwyciła za klamkę, którą pewnie pchnęła. Weszła do przedpokoju, który utrzymywał się w zielonych kontrastach. Ruszyła dalej, aż natrafiła na salon, gdzie stał okrągły stolik, a przy nim siedziało pięcioro osób - trzech chłopaków i dwie dziewczyny.
Od razu wszystkich rozpoznała, jednak... Zmarszczyła brwi.
Kogoś brakowało.
- Gdzie Agusia? - zapytała bez powitania.
Zdziwiła się bardzo jej brakiem, szczególnie że nie było wśród ludzi osoby, która nie słyszałaby, bądź nie poczuła na własnej skórze, tyrani i numerów brunetki oraz fioletowowłosej. Rzadko kiedy dziewczyna chodziła gdzieś sama, toteż stawiało przed blondynką pytanie: ,,gdzie ona jest?''. Dość często ze sobą rozmawiały, wymieniając prowokacyjne uwagi i żarty. Wielokrotnie widywała ją też w towarzystwie chłopaka, aniżeli by sobie tego życzyła, jednak nigdy źle o niej nie myślała.
O co chodzi?
Zebrani spojrzeli na nią nierozumiejącym wzrokiem, aż w końcu spuszczali bądź odwracali głowy.
Al zmarszczyła brwi.
- Macie miny jakby ktoś umarł - stwierdziła, aż nagle żarówka jej się zaświeciła. - To... niemożliwe... - prychnęła, powstrzymując się od śmiechu. - Nie mówcie mi, że mam dołączyć do waszego oddziału, bo ona... - urwała, widząc nieme potwierdzenie na twarzach swoich nowych kompanów. - No nie mówcie! Albo nie, cofnij - Wytłumaczcie mi to!
- Nie ma o czym rozmawiać - mruknęła Mitsuba, krzyżując ramiona na piersi.
Dziewczyna rzuciła jej mrożące krew w żyłach spojrzenie.
- Mam prawo wiedzieć! - oburzyła się, spoglądając tym razem na Yuu. - Wyjdę jak mi zaraz nie powiecie - zagroziła śmiertelnie poważnie.
Nie chcieli się z nią sprzeczać, a tym bardziej, gdy była w takim nastroju. Mogły zacząć lecieć krzesła i nie tylko.
W końcu Shinoa odpowiedziała:
- Nie żyję.
- Tego się domyśliłam! - rzuciła z irytacją. - Ale jak?! Należała do osób o najwyższym wyniku, więc jakim cudem jej tu nie ma, a wy jesteście! - wiedziała, że zabrzmiało to trochę nieprzyzwoicie, szczególnie że oni również stracili bliską osobę, ale mało to w obecnej chwili interesowało blondynkę.
- Podzieliliśmy się na dwa oddziały: ja, Yoichi i Agusia oraz Yuu, Shinoa i Mitsuba. Nasza grupa wpadła w pułapkę, przez co zapanowało całkowite zamieszanie. Widziałem tylko że jest daleko od nas i nie mieliśmy się jak do niej przebić. Wtedy dołączyła do nas reszta, ale w tym samym czasie pobliski budynek runął, oddzielając nas od niej - opowiedział Kimizuki, niezwykle opanowanym głosem.
- Ale nie widzieliście jak umiera? Nie odnaleziono jej ciała? - zapytała z lekko słyszalną nadzieją.
- Nie, ale to chyba dość oczywiste, nie sądzisz? - mruknęła blondynka bez cienia życzliwości.
Al przejechała po nich wzrokiem.
- Szukaliście chociaż?
- Oczywiście, że tak! - zjeżył się Yuu, zaciskając pięści. - Od razu tam poszliśmy...
Słysząc ból w głosie chłopaka, szarooka postanowiła nie kontynuować. Nie mogła uwierzyć w coś takiego. Wiedziała, że dopóki nie zobaczy zwłok, to nigdy nie przyjmie do wiadomości, że nie żyję.
Westchnęła i dosiadła się do reszty.
- Mieliśmy coś omawiać. O co chodzi?


Japonia ~ Podziemne Miasto Sanguinem, Most

Ziewnęłam, rozciągając się jednocześnie. Chłodne powietrze sprawiło, że dostałam gęsiej skórki, jednak o wiele bardziej było mi zimno, gdy przypominałam sobie spojrzenie Miki, którym mnie częstował, za każdym niemiłosiernym razem, kiedy się mijaliśmy. Oczywiście, że do mnie nie podchodził. Ba, to nie w jego stylu! To ja zawsze zawracałam mu głowę, a teraz... Unikałam go najzwyczajniej w świecie. Co innego mogłam zrobić, wiedząc, że jest na mnie na maksa wściekły? Zdania i planów swoich nie zamierzałam zmieniać, co to to nie. Jednak... nie pojmowałam, dlaczego jest tak zły. Przecież mogę robić ze swoim życiem co chcę, więc co mu do tego? Aż tak martwi się reakcją Yuu na moją śmierć? Przecież on już teraz wierzy, że nie żyję! Wystarczy, że nie pokazałabym się moim przyjaciołom na oczy, a oni nawet by nie wiedzieli, że stałam się wampirzycą, którą spotka śmierć za niesubordynacje. Nie ma żadnej różnicy.
Miałam ochotę ponownie ziewnąć, ale zamieniłam to na westchnięcie.
Nie podobało mi się to, że moje relacje z Miką tak podupadły. Zależało mi na nim. Należałam do bardzo małego grona osób, z którymi rozmawiał, a do jeszcze mniejszego, któremu w miarę miło odpowiadał. Musiałam coś zrobić.
Zastanawiałam się, wciąż opierając się łokciem o zimne cegły mostu. Spojrzenie utkwiłam, gdzieś między barakami, w których mieszkały dzieci.




Wtem dostrzegłam jakiś ruch. Wyprostowałam się.
Mika?
Obserwowałam jak sunię po brukowanej drodze.
Dokąd on idzie?
Moja niezłomna ciekawość, nie pozwoliła mi na dalsze trwanie w bezruchu.
Zeskoczyłam z mostu, lądując z niegłośnym uderzeniem. Odnalazłam wzrokiem wampira i ruszyłam w ślad za nim, tak, żeby mieć go cały czas na oku, ale żeby też on nie mógł mnie zauważyć.
Szłam bezszelestnie za nim, aż niespodziewanie blondyn się zatrzymał, a ja w przypływie tego niespodziewanego zwrotu akcji, uskoczyłam na bok, chowając się za ścianą jednego z budynków. Moje szczęście sprawiło, że przy lądowaniu, otarłam dłonie o kamienie. Spojrzałam na nie szybko.
Westchnęłam z ulgą, widząc, że nie są obtarte do krwi. Mika na pewno by ją wyczuł, szczególnie że zna jej zapach i smak.
Mimowolnie zaczerwieniłam się na to wspomnienie. Wypowiedziałam w myślach piękną litanie przekleństw, których nie powstydziłby się sam szatan, po czym wyjrzałam za róg, żeby zobaczyć, gdzie dokładnie jest Mika.
Stał przed drzwiami jednego z domków, jakby rozważając, czy zapukać, czy nie. Decyzja została podjęta za niego, kiedy na drogę padł jasny snop światła. Wampir się wzdrygnął, ale nie cofnął.
Wyszłam z ukrycia, gdyż wiedziałam, że chłopak jest zbyt przejętym tym co się dzieje, żeby zauważyć to, że ktoś się zbliża.
Mika kucnął przed dziewczynką, wyciągając do niej dłoń. Wtem jakiś chłopczyk ją chwycił i odciągnął od blondyna. Nie musiał nic mówić, spojrzenie jakim obdarzył wampira mówiło samo za siebie.




Niestety nie widziałam twarzy Miki, bo był odwrócony do mnie plecami, ale mimo to, miałam w głowie obraz jego miny.
Znalazłam się tuż za nim, kładąc mu dłoń na ramieniu. Spojrzenia wszystkich padły na mnie. Kiedy mój wzrok skrzyżowało się z niebieskimi oczami, uśmiechnęłam się uspokajająco, po czym skierowałam się w stronę dzieci.
Zrobiłam krok naprzód, pochylając się do nich. Gdy dziewczyna zobaczyła moją twarz, natychmiast wyswobodziła się z uścisku chłopca, rzucając mi się w ramiona. Tymczasem nasi towarzysze wpatrywali się w nas z niedowierzaniem.
- Agusia-sama! Co ty tutaj robisz? - spytała dziewczynka, Isabel, uśmiechając się szeroko.
Odwzajemniłam gest.
- Wybaczcie to nagłe najście. Nie chcieliśmy was wystraszyć - ostatnie słowo skierowałam w stronę chłopca. Wiedziałam, że poczuję ukłucie wstydu i złości, ale dzięki temu zapomni o strachu. - Po prostu chciałam sprawdzić czy smakowało wam to, co przyniosłam i postanowiłam zabrać ze sobą mojego przyjaciela, ale zjawił się pierwszy, bo nie mógł się doczekać, kiedy was pozna. Bardzo dużo mu o was opowiadałam - wypowiadałam jedno kłamstwo za drugim, ale nie miałam innego wyjścia.
- Naprawdę? Tak się cieszę! Ja również dużo mówiłam o Agusi-sama mojemu braciszkowi, ale ten mi nie wierzył! - wyjęczała dziewczynka, skarżącym się głosem. - A jedzenie, które przyniosłaś było naprawdę przepyszne! - Chłopczyk prychnął. - Zjadłeś tak dużo, że aż ci się uszy trzęsły, więc nawet nie zaprzeczaj!
Zaśmiałam się szczerze, nadal się pochylając.
- Oprowadzilibyście nas? - zapytałam miło.
Isabel bez wahania skinęła głową.
- Chodź! - Złapała mnie za rękę i poprowadziła w głąb mieszkania.
Odwróciłam się lekko, kiwając na Mikę, żeby do nas dołączył. Kątem oka zauważyłam, że również wchodzi do środka.

- Pa, pa - machała nam na pożegnanie Isabel.
Odmachałam jej, uśmiechając się szeroko. Gdy drzwi się zamknęły, ruszyłam z Miką w drogę powrotną do zamku. Szłam przodem tanecznym krokiem, nucąc jakąś melodie pod nosem. Nie wiedziałam, skąd ją znam, ale tak jakoś mi się przypomniała.
Z całej siły starałam się ignorować spojrzenie Miki, które aż paliło mnie w plecy. Dziwnie się czułam będąc w pomieszczeniu, w którym mieszkał. To tak jakbym odwiedziła jego stary pokój...
Uśmiechnęłam się mimowolnie, czego wampir nie mógł dostrzec.
Mimo to podskoczyłam, gdy usłyszałam jego głos:
- Skąd wiedziałaś?
- Czy to ważne? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, odwracając się przodem do blondyna, idąc teraz tyłem.
Uniósł pytająco jedną z brew.
- Śledziłaś mnie?
Uśmiechnęłam się psotnie.
- Nie, wcale~ Po prostu szłam w to samo miejsce co ty.
Mika pokręcił głową, dobrze wiedząc, że kłamię.
- Skąd znasz tą dziewczynkę?
- Dzieci, którym wtedy pomogłam to nie pierwsze i nie ostatnie, dla których coś zrobiłam - odpowiedziałam, na powrót odwracając się do niego tyłem. - Nikt nie zasłużył na los bycia wampirzym bydłem.
- Ludzie też nie są święci - wymruczał z nienawiścią blondyn.
- A co tę dzieci zrobiły? - zmarszczyłam brwi. - Co ty takiego zrobiłeś i Yuu?
Zapanowała chwila milczenia. Cały czas szłam z dość sporym prowadzeniem.
Uśmiechnęłam się smutno i spojrzałam na chłopaka.
- Nie bronie ludzi. Zanim pojawiły się wampiry, niektórzy z nich mordowali, gwałcili i kradli. Nie jesteśmy idealni i nigdy nie będziemy. Jednak krwiopijce nie mają żadnego prawa robić z nami, co tylko żywnie chcą. Sami nie są lepsi. - Oczy mi pociemniały. - To nie ludzie zabili moją rodzinę, przyjaciół i zabrali wolność. Pod względem zła niewiele się od nas różnią, tyle że... - prychnęłam. - Większość z nich to pieprzeni sadyści.
Przestałam iść skocznym krokiem. Teraz miałam tylko ochotę pobiec i uciec od wszystkiego, co mnie otaczało. Zacisnęłam dłonie w pięści.
Nagle Mika się ze mną zrównał.
- Czemu cały czas mówisz o ,,nas'' jak o ludziach? Nie jesteśmy już nimi - upomniał.
Spojrzałam na niego gniewnie.
- Tylko tyle wywnioskowałeś z mojej wypowiedzi?!
Otworzyłam szerzej oczy, gdy kąciki ust wampira uniosły się w górę.
- Nie, nie tylko. - Spojrzał przed siebie, po czym z determinacją zwrócił się ku mnie. - Martwa nic nie zdziałasz.
Nie wracajmy do tego.
Westchnęłam.
- Słuchaj, Yuu i inni moi przyjaciele myślą, że jestem martwa. Pogodzili się już z tym i żyją dalej. Jeśli po opuszczeniu podziemia im się nie pokażę, to nawet nie odczują niczego, gdy faktycznie umrę.
- Ale ja wiem, że żyjesz - odpowiedział, czym mnie zaskoczył.
- I? Nie mów, że będziesz za mną tęsknił? - zapytałam z niedowierzaniem. Wampir nic nie odpowiedział, ale widziałam w jego oczach... Nie, wmawiałam sobie, ot co! - Jestem przecież tylko kolejnym czło... Wampirem, który idzie na śmierć. Co w tym dramatycznego?
- Czyli uratowałem cię tylko po to, żebyś niedługo później i tak zginęła? - wycedził zimno.
Nagle poczułam się strasznie zakłopotana i... winna?
- Mika... Powiedz mi, czego ty tak właściwie ode mnie oczekujesz? - spytałam miło. - Jeśli twoja odpowiedź mnie usatysfakcjonuje, to obiecuje, że... postaram się przeżyć.
Chciałam go jakoś zachęcić to wyznania, żeby w końcu usłyszeć...
No właśnie, co?
Wampir zwolnił kroku, a kiedy również chciałam to zrobić, ten złapał mnie za nadgarstek zmuszając, żebym się zatrzymała.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Masz żyć. Wiem, co to strata i dlatego nie chcę stracić kolejnej osoby, na której mi zależy - wyszeptał tak cicho, że w pierwszym momencie myślałam, że się przesłyszałam.
Przełknęłam ślinę i, zebrawszy się na odwagę, przytuliłam go. Wręcz natychmiast odwzajemnił gest.
- Dziękuję - szepnął mi do ucha, a jego ciepły oddech połaskotał mój policzek i szyję.
Zachichotałam.
- Za co?
- Za to, co dzisiaj dla mnie zrobiłaś - odpowiedział, przeczesując jedną dłonią moje włosy.
Zamknęłam na chwilę oczy.
- Ja również ci dziękuję.
- Za co?
- Za wszystko - odparłam, wtulając się w niego.


Japonia ~ Tokyo, Przed Salą

Al opierała się nonszalancko o ścianę, czekając, aż w końcu będzie można wejść do środka. Miała strasznie podły nastrój, ale gdy zobaczyła biegnącego ku niej bruneta, mimowolnie się uśmiechnęła.
- Cześć, Yuu-chan - wymówiła końcówkę ,,chan'' najsłodziej jak mogła, bo wiedziała, że denerwuję to chłopaka.
Jednak nie tym razem.
- Co to za mina? - spytała, przekrzywiając głowę na prawą stronę.
Chłopak przystąpił z nogi na nogę.
- Niedługo wyruszamy do Nagoya i Guren kazał mi spytać czy wolisz dołączyć do naszego oddziału, czy zostać w swoim.
- Przecież już do waszego należę - zauważyła, nie rozumiejąc.
- Tak, ale to będzie bardzo ważna misja, a ty z nami jeszcze nie ćwiczyłaś, więc nie chcemy cię rzucać na głęboką wodę - odparł, masując kark.
- Spokojnie, damy radę - zapewniła z uśmiechem.
- Przykro mi... - wyszeptał nagle.
- Hm?
- No wiesz...
Dziewczyna domyśliła się niemal od razu.
- Nie ma o czym mówić. - Machnęła niedbale ręką, jakby odganiała muchę.
- Serio?
- Tak - uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Nie wierzę w to.
- Ale...
- Nie uwierzę, dopóki nie dostanę niepodważalnego potwierdzenia - warknęła, dostrzegając kątek oka idącego Gurena. Dodała więc szybko: - Yuu, mogę mieć do ciebie prośbę?
Brunet skinął bez wahania głową.
- Jeśli zobaczysz, gdzieś wampiry, które wtedy otoczyły Agusie, to mi od razu powiedz, dobrze?
- Po co?
Dowódca otworzył salę.
Al odepchnęła się od ściany i rzuciła przez ramię:
- Tylko morderca może potwierdzić kogo zabił.



~ No dobra. Nie tak to sobie wyobrażałam, ale cóż... Bywa. Jeśli się komuś podoba, to dobrze dla tej osoby. Ach... *przypomina sobie* Jakaś przepustka miała być, prawda? Ech *wzdycha* Niech będzie. Trzymajcie się, pozdrawiam ~



Jeśli zauważyłeś/aś literówkę/błąd we wpisie, proszę o zgłoszenie tego, a będę mogła błyskawicznie usunąć błąd.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz