niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział I ,,Od nienawiści do czegoś więcej''




*kłania się*
Witam Was Moi Kochani!
Co tutaj mamy, no co? ^^
Mika x Agusia!!!! *skacze z radości*
Przepraszam, wiem, że to jedno z ostatnich zamówień, ale nie minęła nawet godzina od złożonego zamówienia, a ja już miałam w głowię ułożone całe opowiadanie xD
Chodzi to za mną, i chodzi...
Muszę to napisać!
Ale nie musicie się o nic martwić.
Armin x Czytelnik już jest w... ,,pracy''.
Jak najszybciej go ukończę i wam udostępnię.
Wtedy mi wszystko wybaczycie, prawda? ^^
A może zrobicie to już teraz?
Hyhyhy wystarczy, że przeczytacie to, co napisałam.
*uśmiecha się szeroko*
Miłego czytania! :D














,,OD NIENAWIŚCI DO CZEGOŚ WIĘCEJ''



Często mówiłam, że jestem wampirem: nienawidzę słońca, ciepła, mało śpię, a jak już to w ciągu dnia. Oczywiście był to tylko niewinny żart, z którego zawsze z przyjaciółmi się śmieliśmy.
Kto by pomyślał, że wypowiedzenie takich słów teraz, spowodowałoby, że ludzie uciekli by przede mną albo próbowali mnie zabić? Świat się zmienił, oj, i to bardzo.

~Retrospekcja. Miesiąc temu

Zachichotałam cicho, gdy Kagamura odkrył, że ma coś przyklejone na plecach. Niby takie proste, stare i banalne, a ile radości przynosi!




Shinoa spojrzała na mnie ze złośliwym uśmieszkiem. Uwielbiałyśmy robić różne zabawne numery, które przynosiły nam wiele frajdy i zabijały nudę, jaka panuję zazwyczaj w szkole.
- Chcę już stąd wyjść - jęknął siedzący obok mnie Yuu, odchylając głowę do tyłu tak, że gapił się w sufit.
Zetknęłyśmy się z fioletowowłosą wzrokiem, wpadając na genialny pomysł.

- Yuuuuu-chan~ - zawołałam wesoło do bruneta, który nie miał pojęcia, co go za chwilę spotka.
- O co chodzi? - Odwrócił się w moją stronę i rozejrzał po otoczeniu. - Gdzie jest Shinoa? Znowu coś knujecie?!
- My~? Skądże znowu. - Machnęłam niedbale ręką i uśmiechnęłam się szeroko. - Mam do ciebie pewną prośbę.
- Hm? - zmarszczył brwi. Pewnie rozważał czy to nie jakaś pułapka. Oj, Yuu-chan, Yuu-chan... Nie kombinuj, bo i tak nic nie wymyślisz. - Jaka to prośba?
- Wolałabym nie mówić jej głośno przy innych. - Spojrzałam znacząco na uczniów, którzy cały czas pałętali się po okolicy. - Moglibyśmy pójść w bardziej ustronne miejsce?
- Bardziej ustronne miejsce? - powtórzył za mną głucho, jakby nie rozumiał znaczenia mych słów.
- Tak. Nie martw się, nie zjem cię przecież - zachichotałam, po czym mrugnęłam zalotnie.
Chłopak lekko się zarumienił, ale zgodził się ze mną pójść. Jestem mistrzynią aktorstwa! Kto potrafi najlepiej ściemniać? No kto? No kto? Jaaa!

- Damska łazienka?! - krzyknął tak głośno, jakbym zaprowadziła go przed bramy samego piekła.
- Ciszej - skarciłam go, układając usta w lekki dzióbek. - Jeśli wolisz, to możemy pójść do męskiej.
-N-No wolałbym - odparł, unikając mojego wzroku.
Uśmiechnęłam się w duchu, wiedząc już, że Yuu wpadł totalnie. Skręciłam na kolejny korytarz, gdzie znajdowała się toaleta dla przeciwnej płci. Przystanęłam tuż obok drzwi opierając się nonszalancko o ścianę.
- Mógłbyś sprawdzić, czy nikogo nie ma w środku?
Chłopak westchnął, ale posłusznie ruszył do przodu. Chwycił za klamkę. W ciągu sekundy znalazłam się na drugim końcu holu.
- Agusia, co ty... - urwał, bo woda wlała mu się do ust.
Nadymałam policzki, żeby stłumić śmiech.
Brunet przemókł do suchej nitki, a na dokładkę wiadro spadło mu na głowę. Nie wytrzymałam - złapałam się za brzuch, a ramiona aż mi drżały.
- Ty... - Nie miałam pewności czy mówił do mnie, czy do Shinoa'y, która właśnie wyszła z męskiej ubikacji. Podeszła do mnie skocznym krokiem cała w skowronkach.
- Oj, Yuu-chan, nie powinieneś być taki ufny - pokręciła głową z dezaprobatą, ale nadal się szeroko uśmiechała. - Na szczęście jesteśmy z Agusią takie dobre, żeby dawać ci lekcje o życiu.
Otarłam dłonią oczy, w których kącikach zaczęły się pojawiać łzy. Westchnęłam głęboko, żeby się już do końca uspokoić.
- Nie będę kłamać... Było warto! - zaśmiałam się ostatni raz, zanim musiałam uciekać przed wściekłym Yuu.

Treningi należały do moich ulubionych zajęć. Bezkarne używanie przemocy, komu to by się nie podobało?! Co prawda dzisiaj zbytnio zaszaleć nie mogłam, bo ćwiczyłam z Yoichi'm, a nie chciałam zrobić chłopakowi przesadnej krzywdy.
Nie mogę się doczekać naszej pierwszej akcji w terenie! Ale będzie się działo. Niech jak najwięcej wampirów zacznie wąchać kwiatki od spodu!

~Koniec retrospekcji. Czas obecny

Nienawidzę wampirów. Przeklęte kutafony!
Założyłam nogę na nogę, opierając dłonie za sobą na ceglanym murku. Wisiałam nad przepaścią mieszkań, w których żyły ludzkie dzieci. Robiło mi się niedobrze na ten widok. Niestety, jeszcze gorzej się czułam, jak patrzałam na tych przeklętych krwiopijców. Co oni, bawią się w asasynów, czy jak? Może myślą, że jak założą kaptur to są cool? Nie-e. Przeklęte korniszony.
Niechętnie musiałam przyznać, że sama z chęcią nosiłabym kaptur, ale Ferid mi tego stanowczo zabronił. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Niech go piorun trzaśnie. Ale czy mógłby od tego zginąć? Chyba nie... Zdążyłby go pewnie uniknąć.
Westchnęłam. Całą siłą woli zmuszałam się, aby nie zeskoczyć z murka. Nie miałam ochoty siedzieć wśród wampirów, a tutaj było ich, póki co, najmniej. Chociaż chciało mi się krzyczeć, że mi zimno, ale tego też nie mogłam zrobić.
Nakazałam sobie w myślach, żeby nic nie myśleć. Chwila... Co? To w ogóle miało sens?




Jeszcze raz przejechałam wzrokiem po otoczeniu i wzdrygnęłam się, gdy uświadomiłam sobie, że za chwilę dzieci będą musiały opuścić swoje ,,domy''.
Z ciekawością przyjrzałam się staranniej budynkom po niżej, przy których wiły się różne obszerne rury i tym podobne. Mimo że nie dochodziło tu światło, wszystko bardzo dobrze widziałam. Przeklęte wampirze umiejętności! Skłamałabym jednak mówiąc, że ani trochę mi się nie podobały. Szybkość, siła, super zmysły i w ogóle. Niestety, według mnie cena za to wszystko była zbyt wysoka.
Straciłam ochotę na przebywanie w ,,widocznym'' miejscu. Zapragnęłam zaszyć się w swoim pokoju, co w sumie zrobiłam.

Moja sypialnia była całkiem, całkiem, jednak nie dorównywała tej, którą miałam... wśród ludzi. Fakt, że ta obecna posiadała większe rozmiary, rzeczy i w ogóle prezentowała się lepiej pod każdym względem, ale mnie się bardziej podobała ta stara.
Ściany ozdabiała ciemnoniebieska farba, co akurat działało na plus. Podłoga srebrna i tak jasna, że nie potrzebowałam w zasadzie żadnego lustra. Łóżko w nowoczesnym stylu i dość obszerne, że mogłyby się w nim zmieścić dwie osoby albo nawet trzy. Jedno okno z widokiem na podziemne miasto, na które nie za bardzo miałam ochotę patrzeć. Moje spojrzenie ruszyło w kierunku drewnianych drzwi. Domyśliłam się, że tam właśnie musi być łazienka.
Westchnęłam i zanurzyłam dłoń we włosach. Zakasłałam kilka razy. Potrzebowałam krwi.
Przełknęłam głośno ślinę. Ferid zawsze przynosił mi krew, a skoro się nie zjawiał... Nie, nie, nie zamierzam go wcale szukać.
Położyłam się na posłaniu i zamknęłam na chwilę oczy. Przydałby mi się sen, ale nie zamierzałam tak łatwo się wystawiać. To tak jakbym wywiesiła tabliczkę z napisem ,,darmowa krew!''. Jestem wampirem od niedawna, więc w moich żyłach płynie jeszcze trochę ludzkiej krwi. Na dodatek... moje oczy jeszcze nie zmieniły koloru, co równa się z jednoznacznym wnioskiem. Zresztą nie miałam ochoty na przeżywanie starych koszmarów na nowo.
Czułam jednak wielką chęć, żeby się odświeżyć, więc powłóczyłam leniwie nogami w kierunku łazienki. Miałam do dyspozycji wannę i prysznic. Ciągnęło mnie do tego pierwszego, ale sobie darowałam. Chciałam się szybko umyć i tyle.
Odkręciłam strumień gorącej wody, że para aż przysłoniła każdą szklaną powłokę w pomieszczeniu. Bardziej stałam i pozwalałam wodzie lecieć, aniżeli się naprawdę myłam. Kiedy w końcu poczułam lekkie ochłodzenie był to znak, że pora kończyć. Opuściłam kabinę, a następnie owinęłam się szczelnie białym ręcznikiem. Na półce przy lustrze stały wszystkie niezbędne akcesoria, z których skorzystałam. Po rozczesaniu włosów wróciłam do sypialni po ubrania. W stroju, który nałożyłam zdecydowanie dominowała biel, z kilkoma czarnymi i złotymi elementami. Niechętnie to na siebie nałożyłam.




Biała bluzka na ramiączkach posiadała wysoki, czarny kołnierz, który zakrywał prawie całą moją szyję. Cieszyło mnie to niezmiernie, bo znaczyło, że mogę chodzić w związanych włosach, a blizn i tak nie będzie widać. Hurra!
Przejrzałam się sobie w lustrze. Nigdy nie przejmowałam się swoim wyglądem, ale od kiedy stałam się wampirzycą, tak po prostu znienawidziłam patrzenie na swoje odbicie.
Nagle w mojej głowie zrodziła się pewna myśl.
Jestem tutaj sama, mogę zrobić co tylko chcę. Czyli nawet...
- Umrzeć - dokończyłam na głos.
Straciłam wszystko przez tę cholerne wampiry: rodzinę, normalność, przyjaciół, człowieczeństwo, marzenia, wolność...
Miałam zabijać tę potwory, a nie stać się jednym z nich! I co teraz? Mam zamiast tego mordować ludzi? Swoją pierwotną rasę? No fucking way!
Ferid od kiedy mnie przemienił to cały czas pilnował, żebym nie zrobiła żadnego głupstwa. Ale teraz go tu nie ma. Nikt mnie nie powstrzyma.
S a m o b ó j s t wo. Czy tak można nazwać próbę ponownej śmierci?
Nie chciałam się poddawać. Starałam się pomyśleć o chociażby jednej radosnej rzeczy w przyszłości, lecz mój umysł wciąż cofał się do utraconych momentów szczęścia, z których składało się całe moje życie.
Nie mogę żyć przeszłością, a teraźniejszością nie chcę.
Spojrzałam jeszcze raz na swoje odbicie.
Nie chcę umierać, jeszcze nie.
Moje kasztanowe włosy sięgały prawie pasa, kręcąc się przy końcówkach. Zebrałam wszystkie pasemka i związałam w koński ogon. Pierwszy raz się uśmiechnęłam.
- W końcu... - mruknęłam do samej siebie.
Przejrzałam się jeszcze kilka razy, kiedy zaczęły do mnie dochodzić pojedyncze hałasy, które z każdą chwilą stawały się coraz wyraźniejsze i głośniejsze. Na zewnątrz zaczynał się dzień, więc pewnie dzieci zaczęły się budzić.
Znowu poczułam ukłucie złości. W żadnym stopniu nie podobało mi się to, co się tutaj działo.
Wyszłam z pokoju i powędrowałam przed siebie.
Nie tak dawno pusty most był teraz pełny dzieci i wampirów.




Podawały swoje imiona i nazwiska, a wtedy krwiopijce wpuszczały je na teren pałacu. Ta, jakby jakieś dziecko chciało tam wejść z własnej woli. Aż miałam ochotę rzucić uwagę, że wampiry boją się wroga w dzieciach. Absurd!
Przespacerowałam się po okolicy. Wyszłam właśnie ze sklepienia i skończyłam przy kolejnym moście i schodach prowadzącymi do zamku. Było tutaj więcej dzieci niż gdziekolwiek indziej. Niektóre siedziały spokojnie, zazwyczaj tę starsze, młodsze natomiast biegały, bądź bawiły się piłką. Uśmiechnęłam się, aż nagle dostrzegłam dwójkę wampirów, które jak w transie szły przed siebie, nie zauważając pary dzieci, które rysowały kredą na bruku. Krwiopijce, jak gdyby nigdy nic, przeszły sobie dalej, nadeptując na malusieńkie dłonie dzieci.
Złość wezbrała się we mnie jeszcze zanim to się stało. Szybkim krokiem podeszłam bliżej i krzyknęłam do zakapturzonych postaci.
- Oi! - Wampiry się odwróciły. Ich puste oczy tylko wzmocniły moją nienawiść. - To kaptury, a nie worki na głowię, więc nie udawajcie kretynów, którzy nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa. Bo chyba nie chcecie mi wmówić, że zrobiliście to - wskazałam ręką na dzieci - specjalnie. W takim wypadku musiałabym się wam odwdzięczyć i to z bonusem. Kto chcę stracić rękę? - uśmiechnęłam się diabelsko i podeszłam parę kroków bliżej ku wampirom. - Macie ich natychmiast przeprosić.
Krwiopijce spojrzały na mnie jak na wariatkę. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Żałosne, żeby była ludzka dziewczyna musiała uczyć was kultury i dobrych manier. Trzeba chyba będzie o tym wspomnieć arystokratą. - Wampiry się speszyły i spojrzały po sobie.
W końcu ze spuszczonymi głowami podeszli do pary dzieci i głębokimi, jadowitymi głosami wymówili słowa skruchy.
Pokiwałam głową zadowolona. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co zrobiłam. Zesztywniałam na myśl, że Ferid się o tym dowie, jak i pewnie Krul też.
Nagle poczułam się obserwowana. Kątem oka przejechałam po całym otoczeniu, aż natknęłam na wampira bez kaptura, który miał blond włosy i niebieskie oczy. Nie mogłam określić czy ma uszy takie jak pozostali, bo nie widziałam ich przez jego jasne kosmyki. Nie uśmiechał się, a patrząc w jego oczy, widziałam pustkę. Jednak nie taką jak u wampirach, które przed chwilą zbeształam. Nie. Ta pustka była spowodowana stratą... stratą kogoś bliskiego.
Patrząc tak na niego można odnieść wrażenie, że jest bardzo apatyczny.
Dreszcze przebiegły mi po plecach.
Nie tak dawno we własnym odbiciu widziałam te same cechy, co w nim.
Wnet nagle coś mnie olśniło. To Mikael Hyakuya. Pupil Krul.
Ferid mi o nim opowiadał i wiem tylko tyle, ile raczył się ze mną podzielić srebrnowłosy wampir. Nie wiem, co chciał tym osiągnąć. Może dawał mi do zrozumienia, że ja mam taką samą rolę? Że przemienił mnie, tylko dlatego, żebym ja była jego ,,pupilem''. Możliwe...
Mika nie wyglądał jak wampiry, które dotychczas spotkałam. Krwiopijce zazwyczaj dają chociażby pozory tego, że są super miłe. Z doświadczenia wiedziałam, że wampiry, które wyglądały na najsympatyczniejsze, potrafiły być tymi najgorszymi i najokrutniejszymi.
Zmrużyłam lekko oczy.
Wahałam się pomiędzy odezwaniem się do niego, a zwyczajnym zignorowaniem. Ostatecznie postawiłam na to drugie.

Nie zaszłam za daleko, a spotkałam jednego ze znienawidzonych przeze mnie wampirów. Panie i panowie, oto Ferid Bathory!
Mogłam spokojnie stwierdzić, że jest to typ, którego nie lubię. Już na samym początku nie ubyło mojej uwadze, że dużo gada i próbuje wytrącić mnie z równowagi.
Cały czas paplał o jakiś nieistotnych rzeczach, czym działał mi niemiłosiernie na nerwy.
- Jak ci się podoba nasz zamek? - zapytał wampir, uśmiechając się szeroko.
- Duszno tu - wymruczałam posępnie.
- Heh, jesteśmy w końcu pod ziemią! - odparł, jakbym tego nie zauważyła.
- Jasne dekoracje macie. - Obdarzyłam cały korytarz nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Nie podoba ci się?
- Jesteście wampirami. Żaden wystrój nie umniejszy waszej podłości, nieważne jak się urządzicie - wyjaśniłam, nawet nie starając się zabrzmieć miło.
- Odnoszę wrażenie, że nie przepadasz za wampirami.
- Serio? Po czym poznałeś? - spytałam sarkastycznie.
- Ferid Bathory! - dobiegło nas czyjeś wołanie. - Królowa cię wzywa - poinformował wampir w kapturze.
- Och, no cóż, musimy się rozstać... - zaczął mówić z żalem szlachcic.
- Nie będę cię zatrzymywać - odparłam ze sztuczną uprzejmością i zaczęłam się oddalać, gdy Ferid zawołał:
- Tylko bądź grzeczna!
Zazgrzytałam zębami i poszłam dalej.

Następnego dnia Ferid po mnie przyszedł i kazał ze sobą iść. Poszłam za szlachcicem do przeogromnej sali, która musiała grać bardzo ważną rolę. Trybuny ciągnęły się od dołu aż na samą górę, prawie sięgając sufitu. Na samym środku pomieszczenia znajdowała się scena, która wznosiła się na trzech piętrach.
Pośrodku stała jakaś wampirzyca przy mikrofonie, a na samej górze na tronie zasiadała Krul. Stałam na środku, patrząc prosto na nią - również mnie dostrzegła. Nagle Ferid pociągnął mnie za sobą do jednego z ostatnich rzędów, czyli tych na samej górze. Daleko więc nie musieliśmy iść. Drzwi do auli również znajdowały się niewiele niżej od sufitu.
Część, gdzie siedziały wampiry była zasnuta ciemnością, tylko piedestał pozostawał świetnie oświetlony.
Rozsiadłam się spięta na fotelu, słuchając uważnie wampirzycy przy mikrofonie. Z jednej strony mi ulżyło, bo już się martwiłam, że oberwie mi się za wczorajszą akcję. A tu proszę! Jakieś ogłoszenia parafialne.
- My Potomkowie Założycieli, zgromadziliśmy się tutaj z powodu... Zagrożenia, które nieustannie wisi nad północnym Tokyo. Jest nim ludzka organizacja, znana jako Japońska Armia Wyzwolenia Od Wampirów.
Prychnęłam. Kto by pomyślał, że ludzie tak niepokoją wampiry. Macie za swoje egoistyczne i pewne siebie bufony!
- Ludzka Organizacja... - Usłyszałam czyiś szept i odwróciłam się w stronę, z której dochodził.
Zobaczyłam Mikaela, który musiał dopiero co wejść do sali. Zauważył nas w tym samym momencie, co Ferid jego. Szlachcic z wesołym uśmiechem pomachał do wampira, ale ten go kompletnie zignorował i poszedł usiąść trzy rzędy dalej od nas.




- Zabijają naszych braci, poszerzają swe terytoria i parają się zakazaną magią - ciągnęła wampirzyca niezwykle irytującym głosem.
Po cholerę tu przyszłam?
- Zgodnie z naszymi informacjami, przeprowadzają również eksperymenty nad Serafinem Zagłady. - Zamrugałam zdziwiona. Mają tutaj Serafina? I jest w rękach ludzi? Chwila... Dlaczego to ludzie mieliby na nim eksperymentować? To bezsensu, w ogóle... czym ja się przejmuję? Wampiry kłamią. Zawsze to robią. - Jeśli czegoś nie zrobimy, nadejdzie kolejna katastrofa, jak ta sprzed 8 lat.
Ponownie prychnęłam. Gada jakby to wampiry były pokrzywdzone, a nie ludzie. Jeszcze trochę, a nie wytrzymam słuchając tych bredni.
- Dlatego właśnie... - kobieta urwała, bo po pomieszczeniu zaczęły się rozchodzić dźwięki kroków.
Krul wstała ze swojego tronu.
- Dlatego właśnie postanowiłam zniszczyć Japońską Armię Wyzwolenia Od Wampirów. To wojna! W imię tego świata i jego stabilności... Wybijemy tych wszystkich chciwych ludzi!
Po sali rozniosła się fala wiwatów i braw. Ferid uśmiechał się tajemniczo. Kątem oka spojrzałam na blondyna.
- Wojna... Serafin Zagłady... Yuu... Śpieszę ci na ratunek - szeptał cicho Mikael.
Arystokrata musiał to usłyszeć tak jak ja, bo spojrzał na wampira z przebiegłym błyskiem w oczach.




Chwila! Czy on powiedział Yuu? Niemożliwe... TEN Yuu?! Ale... co on ma z tym wszystkim wspólnego?
Szlag, nie podoba mi się to.

Wierciłam się. Rzucałam na wszystkie strony. W końcu nie wytrzymałam. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do okna. Zaczęłam głęboko oddychać, ale wcale mi to nie pomagało. Dostałam chyba jakiegoś ataku. Chciałam wyjść. Powietrza, świeżego powietrza!
Wychodzenie na zewnątrz bez zgody i wyraźnego powodu jest surowo zabronione, ale... Och, chrzanić to!
Chwyciłam za płaszcz, szybko narzuciłam go na swoje ramiona, a kapturem zasłoniłam twarz.
Zabiją mnie za to.
Nogi prawie nie dotykały ziemi, bo tak szybko biegłam. Wszędzie panowała grobowa cisza, którą przerywał, co jakiś czas, mój nierówny oddech. Nie zwracałam najmniejszej uwagi na otoczenie. Raz było piekielnie jasno, raz piekielnie ciemno.
W końcu jakimś tunelem gnałam w górę. Poczułam lekki wiaterek na twarzy. Przyśpieszyłam. Nagle znalazłam się na zewnątrz. W miejscu, którego nie widziałam od swojej ,,śmierci''.
Zachichotałam.
Jeśli mam zginąć z takiego powodu, to było warto!
Ruszyłam przed siebie głęboko oddychając. Odchyliłam głowę ku górze, aby spojrzeć na nieskazitelnie czyste niebo, które przyozdabiały gwiazdy oraz duży, piękny księżyc. Cieszyłam się jak dziecko, które dostało wymarzony prezent na święta.
Z radości nie mogłam ustać na nogach. Upadłam na ziemię, która, swoim chłodem, od razu dała znać mojej dolnej partii ciała. Starałam się tym nie za bardzo przejmować.
Nagle instynkt mnie ostrzegł, że nie jestem tutaj sama. Od razu się zerwałam i odwróciłam w stronę domniemanego zagrożenia.
-M-Mika? - Otworzyłam tak szeroko oczy, że zaczęłam się martwić, czy mi zaraz nie wypadną. - Nie powinno cię tu być - mruknęłam oskarżycielsko, opamiętując się. - Będziesz miał przez to kłopoty.
Ja również.
- Jestem członkiem straży miejskiej, więc zawsze mogę wymyślić wymówkę, dla której wyszedłem na zewnątrz - oznajmił bezbarwnym tonem.
Po przemyśleniu jego słów uśmiechnęłam się lekko.
- Więc nie zamierzasz mnie wcale wydać?
Nie zaprzeczył, ale również nie potwierdził. Wiedziałam, że to głównie dlatego, że miałam racje. Hura ja!
- Czemu tu przyszłaś? - odparł zamiast tego.
Westchnęłam.
- Miałam po prostu dość, okej? Nie dość, że jestem teraz po stronie wroga, to muszę się dostosowywać do wszystkiego, co mówią i każą! - odpowiedziałam ze frustracją.
- Witaj w moim świecie - szepnął cicho, jakby do siebie, a nie do mnie.
Chciałam się podkusić do stwierdzenia, że w takim razie jego świat jest do bani, ale się powstrzymałam.
- Słuchaj... Czy ty i Yuichiro Hyakuya... Jesteście rodziną? - spytałam po chwili wahania.
- A co? - warknął z nutką złości, obserwując mnie spod zmarszczonych brwi.
Przełknęłam ślinę.
- Kiedy byłam człowiekiem... - zawiesiłam na chwilę głos, bo za bardzo mi drżał. - Przyjaźniłam się z nim.
Niespodziewanie Mika złapał mnie za ramiona i przysunął blisko siebie tak, że nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Po jego minie mogłam stwierdzić, że fakt ten, nie robił na nim żadnego wrażenia w przeciwieństwie do mnie.
- Naprawdę?! Co w takim razie z nim? Jak się trzyma? Z kim się zadaje? Martwi się czymś? Mówił coś o mnie? - Zalewał mnie pytaniami, które nie miały końca. W końcu przybrałam zirytowany wyraz twarzy i odpowiedziałam.
- Nie widziałam się z nim od kiedy jestem wampirzycą, ale mogę ci powiedzieć jak się trzymał przed... Sam wiesz. - Odwróciłam wzrok, bo nie byłam w stanie mówić i jednocześnie patrzeć mu w oczy. Niestety, im mocniej ściskał moje ramiona, tym trudniejsze to się wydawało.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale wszystko z nim w porządku. Zadaje się z całkiem porządnymi ludźmi. - Nie wierzę, że to powiedziałam! Shinoa pękłaby ze śmiechu. Oczywiście nie wspomnę o tym, jak dokuczałyśmy Yuu. Co to to nie! - Martwi się wampirami i pragnie zemsty. Głównie dlatego, że zabiły jego rodzinę, ale o tym wiesz. A wspominał... że zginąłeś przez niego - wyznałam za jednym zamachem.
Mika trawił przez chwilę moje słowa, po czym mnie puścił. Ponownie poczułam zimno, o którym wcześniej zapomniałam.
- Byłaś... Byłaś z nim blisko? - odezwał się w końcu cichym głosem.
- W jakim sensie blisko? - zamrugałam nie rozumiejąc. - Walczyliśmy w jednej drużynie, razem chodziliśmy na zajęcia i się wygłupialiśmy, a więc wszystko co robią przyjaciele.
Chłopak skinął głową. Wyglądał na bardzo przybitego.
- Ej, nie martw się! Wiem, że po mnie można się wszystkiego spodziewać, ale Yuu miał przy nas wszystko czego chciał! Wszystko poza... - urwałam. - Spotkasz się z nim, prawda?
- Czemu chcesz to wiedzieć? - zapytał, rzucając mi podejrzliwe spojrzenie.
- Ucieszyłby się wtedy nieziemsko - uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie szczęśliwego Yuu na wieść, że nie wszyscy członkowie jego rodziny nie żyją. - W takim razie jesteś jedynym wampirem, któremu pozwalam zbliżyć się do moich przyjaciół.
- Nie znasz mnie.
- Znam twoje imię, więc teoretycznie cię znam - zachichotałam. - Zresztą, jeśli spróbujesz zrobić krzywdę moim bliskim, to skończysz bardzo źle.
- Grozisz mi? - spytał z nutką kpiny.
- Ostrzegam.
- Jeśli nadal będziesz postępować, tak jak postępujesz do tej pory, to długo nie pożyjesz - wywnioskował patrząc w niebo.
- Trudno, nie będę płakać z tego powodu - wzruszyłam niedbale ramionami. - Przykro mi będzie tylko z powodu moich przyjaciół. Mam nadzieję, że moja śmierć ich nie załamie.
Wewnętrznie wiedziałam, że tak się nie stanie. Mam silnych przyjaciół, którzy sobie poradzą - już chciałam to powiedzieć, gdy Mika ponownie się odezwał.
- Jeśli twoja śmierć ma przynieść Yuu-chan smutek, to dopilnuje, żebyś jak najdłużej żyła. - Otworzyłam oczy szeroko ze zdziwienia. Nie spodziewałam się czegoś takiego, a tym bardziej nie wiedziałam, jak mam zareagować. - Zacznijmy od tego, że wrócimy do środka.
Humor od razu mi się zepsuł. Nie miałam najmniejszej ochoty tego robić.
Skrzyżowałam ramiona na piersi i pokręciłam głową.
- Jak nie pójdziesz po dobroci, to cię do tego zmuszę - uprzedził.
- Słucham?! Grozisz mi? - warknęłam, spoglądając na niego z mordem w oczach.
- Ostrzegam.
Mruknęłam niemiłe słowa pod nosem i po raz ostatni spojrzałam na księżyc. Kto wie, kiedy znowu go zobaczę?
Spuściłam odrobinę głowę i ruszyłam w drogę powrotną, a tuż za mną Mika.




Siedziałem podpierając białą ścianę miasta wampirów z podkulonymi nogami, słysząc bawiącą się dwójkę dzieci, a raczej worki krwi. Spoglądałem na nie spod blond kosmyków, które opadały mi na oczy. Kiedyś to ja bawiłem się tak z Yuu. Wskakiwałem na jego plecy, a on biegał po całym mieście. Pamiętam nasze uśmiechy, wtedy zawsze zapominałem, gdzie się znajdujemy i po co nas trzymają. Co prawda nie mogłem narzekać, w końcu mieliśmy ochronę, a poza miastem rozprzestrzeniał się wirus, ale w głębi pragnąłem uciec, uciec ze swoją rodziną.
Zmarszczyłem brwi, przymrużając powieki, a błękit tęczówek pociemniał niczym głębia oceanu. To przeze mnie wszyscy zginęli, cała rodzina, a Yuu jest wykorzystywany przez ludzi.
- Keiji, hihihi. - Mała dziewczynka nagle upadła. Zdarła kolano, po którym spłynęła stróżka krwi.
Gwałtowny płomień pragnienia rozpalił całe moje ciało. Krew, słyszałem jak płynie w pulsujących żyłach. Soczysta, czerwona, tak pyszna. Kły niecierpliwie czekały, każdy centymetr ciała drżał błagając o pozwolenie, a rumieńce zatańczyły na bladych policzkach. Nie, nie mogę.
Przełknąłem głośno ślinę z ciążącą gulą. Gardło piekło, paliło żywym ogniem, ale nie mogłem. Byłem człowiekiem, za każdym razem przypominam sobie jak Yuu mówił o wampirach te okrutne rzeczy.
Nie, nie mogę tu dłużej zostać, potrzebuję krwi.
Kiedy chciałem wstać spostrzegłem nadchodzącą postać. Ach, tak, to znowu ona - Agusia.
Przez chwilę zapomniałem, co chciałem zrobić i zamiast tego wpatrywałem się w dziewczynę, która podchodziła do bawiących się dzieci.
Dziewczynka z przerażeniem też to dostrzegła, po czym zaczęła się trząść. Mały chłopczyk objął ją, rzucając brunetce nienawistne spojrzenie.
Agusia ze spokojnym uśmiechem kucnęła przed nimi i podała dziewczynce kawałek czystego materiału.
- Proszę, weź to. Lepiej nie kusić wampirów - odparła przemawiając uspokajająco i czule. Dzieci wpatrywały się w nią jak urzeczone, nie zauważając, że dziewczyna przyłożyła opatrunek do zdartej skóry dziewczynki.
- Następnym razem bądźcie ostrożniejsi - posłała jeszcze jeden uśmiech, po czym wstała i pieszczotliwie potargała dzieci po głowię.
Teraz szła w moją stronę.
Spostrzegła mnie niemal od razu. Przez chwilę miałem nadzieję, że do mnie też się uśmiechnie w ten uspokajający sposób. Nie zrobiła tego. Nawet nie wiem, czemu myślałem, że będzie inaczej. Początkowo sądziłem, że mnie minie, gdy tymczasem kucnęła przede mną, tak jak przed chwilą przed dziećmi.
Zamrugałem zdziwiony.
- Mika? - spytała z tajemniczą nutką w głosie. - Dobrze się czujesz?
Chwiejnym ruchem wstałem na równe nogi, wycierając czoło z kropelek potu, ruszając w stronę swojego pokoju.
- To niegrzeczne nie odpowiadać komuś, kto okazuję niejaką troskę - westchnęła i wyminęła mnie. - Wyglądasz na spragnionego. - Uniosła prowokacyjnie jedną z brew, jakby uznała, że przejrzała mnie na wylot.
Zacisnąłem szczękę, odwracając wzrok.
- Czemu nie pójdziesz się napić? Macie tu dużo ,,towaru'' - odparła z pogardą i obrzydzeniem.
Spojrzałem jej prosto w oczy, których nie można nazwać po prostu ,,niebieskimi''. Powiedziałbym, że ich odcień jest czymś pomiędzy niebem a morzem, ale nadal nie do opisania. Wtedy to do mnie dotarło.
Nie są czerwone, a więc i ona nie pije ludzkiej krwi.
Musiała wpaść na tą samą myśl, tyle że skierowaną w moją stronę, bo odparła:
- Nie pijesz ludzkiej - bardziej stwierdziła, niż spytała.
Nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu, więc tylko kiwnąłem głową.
- To czym się żywisz? Nie macie tu przecież innej - zmarszczyła brwi, czekając na odpowiedź.
Trafiła w sedno. Nie chciałem jej jednak mówić, że pije krew Krul. Zresztą to nawet nie jest jej interes. Powiedziałem jej ostatnio dużo rzeczy, możliwe nawet, że za dużo, ale teraz przecież tego nie cofnę.
- A co z tobą? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Skoro i ona nie żywi się ludzką, to czym?
Skrzywiła się z lekkim obrzydzeniem.
- Ferid przynosi mi krew, a skoro nie jest ona ludzka, to... - nie dokończyła. Nie musiała. Dobrze wiedziałem, co ma na myśli. - A ty?
Naprawdę nie chciałem jej o tym mówić. Wystarczyło, że ja wiedziałem, i że mnie to niemiłosiernie denerwowało. Nagle uśmiechnęła się do mnie tak samo jak do tych dzieci. Może nawet jeszcze milej i cieplej. Albo tylko mnie się tak wydaje...
- Mogę dać ci trochę swojej...
Zdziwiła mnie ta propozycja. Wampiry nigdy nie są szczerze miłe, chociaż trzeba przyznać, że ona się bardzo od nas różni. Żaden krwiopijca nie traktuje dobrze ludzi, a tym bardziej ich dzieci.
- Dlaczego miałabyś to zrobić? - wydusiłem w końcu, patrząc jej prosto w oczy.
- Żebyś w przypływie desperacji nie zabił, któregoś z tych dzieci? - odpowiedziała, rzucając znaczące spojrzenie na grupkę za nami.
Westchnąłem. Nie chciałem od niej krwi, ale też nie zamierzałem znowu iść do Krul i prosić o kolejną dawkę. Wolałem jednak wybrać mniejsze zło.
- Zgoda, prowadź.

Przez całą drogę zastanawiałam się, co też najlepszego zrobiłam. Zaproponowałam krew Ferid'a czy swoją? Jak Mika to zrozumiał, jeśli ja sama nie byłam tego pewna?
W moim pokoju nie świeciło czystością. No cóż... Artystyczny nieład? Jestem teraz ponad czasem, więc kto na moim miejscu by się tym przejmował? Może dziewczyna, która właśnie zaprosiła chłopaka do swojego pokoju? Szlag! To wcale tak nie wygląda. Ogarnij się!
Przejechałam dłonią po włosach. Trudno opisać jaka byłam zdenerwowana. Nigdy nie miałam w zwyczaju uciekać, ale to najchętniej bym zrobiła w owej chwili.
Usiadłam na łóżku, jedynym miejscu siedzącym w moim pokoju, i starałam się utkwić wzrok wszędzie tylko nie w blondynie, który podążył w ślad za mną.
Mimo chęci nie potrafiłam się uspokoić! Moje serce biło jak szalone.
Przełknęłam ślinę i odgarnęłam wszystkie włosy na lewą stronę ramienia. Mika pochylił się nad drugim. Zrobiło mi się strasznie gorąco, gdy poczułam jego oddech na skórze. Odwróciłam głowę i zamknęłam oczy, oczekując na ból, który przeszyje całej moje ciało. Czekałam, czekałam, i czekałam. Nic.
Sapnęłam w końcu zirytowana:
- Śmierdzę czy coś, że się tak wahasz?
Jeszcze chwile trwała cisza, aż nagle usłyszałam cichy śmiech wampira. O mało nie padłam na zawał!
- Nie, to nie to - wydusił w końcu.
- To o co chodzi? - mruknęłam, nadymając policzki. Czułam się strasznie niezręcznie w tej sytuacji, mimo że starałam się to jak najlepiej ukryć.
- Nie chciałbym ci zadawać bólu...
Prychnęłam.
- Już to robisz. Upokarzasz mnie. - Pokręciłam głową, ukrywając twarz w dłoniach.
Wtedy poczułam jak Mika sam odgarnia moje włosy na bok, które w przypływie moich ciągłych ruchów, wróciły na miejsce. Zanim zdążyłam się zorientować, to już tkwiłam z kłami w szyi. Tylko dwa razy zdarzyło mi się poznać to uczucie, a mimo to potrafiłam jasno stwierdzić, że to obecne doznanie różniło się od poprzednich.
Może dlatego, że nie walczyłam? Że Mika starał się to zrobić jak najdelikatniej? Trudno powiedzieć...
Zagłębiłam się we własnych myślach tak mocno, że przestałam odczuwać ten nagły ubytek krwi. Mroczki zatańczyły mi przed oczami, akurat wtedy, gdy Mika się wycofał. Kręciło mi się w głowię i nie potrafiłam się skoncentrować.
Niespodziewanie poczułam miękkość łóżka na plecach. Jak? Nie wiem... Przetarłam dłońmi oczy i straciłam świadomość.

Ferid znowu mnie wezwał. Ciekawe po co?
Weszłam do jego komnat tak pewnie, jakbym wchodziła do własnego domu. Z tą różnicą, że nie czułam się w tym miejscu ani trochę bezpiecznie. Wampir siedział na jednym z pięknie haftowanych foteli. Dostrzegł mnie niemal od razu, uśmiechnął się i wskazał dłonią, abym zajęła miejsce naprzeciwko niego. Tak też zrobiłam.
- Jak się miewasz? - zapytał swoim typowym tonem.
- W miarę - odpowiedziałam, starając się chociaż trochę rozluźnić.
- Ech, to dobrze, tylko... Mam złe wieści - westchnął z żalem, jakby było mu bardzo przykro. Niezła ściema.
- Jakie?
Zamiast odpowiedzi, Ferid w niewyobrażalnym tempie zrzucił mnie z fotela, zaciskając dłoń na mojej szyi i unosząc mnie kilka centymetrów nad ziemią.
- Przykro mi, ale Krul kazała mi się ciebie pozbyć. A ja muszę słuchać swojej królowej - jego uśmiech ani trochę nie pasował do wypowiadanych słów.
Byłam w takim dużym szoku i odrętwieniu, że nie mogłam się ruszyć. Do tego dochodziło brak tlenu, którego dostęp Ferid mi ograniczał. Nawet nie mogłam nic powiedzieć. A gdzie prawo do ostatniego życzenia!
Śmierć dosłownie patrzała mi w oczy. Czułam, że to już mój koniec. Nawet jeśli udałoby mi się oswobodzić, to i tak nie mam szans w walce z szlachcicem. Na dodatek takim jak Ferid. Jestem z góry na przegranej pozycji!
Chciałam zamknąć oczy, ale nie potrafiłam się do tego zmusić. Dłoń coraz mocniej zaciskała się na mojej szyi. Byłam pewna, że zaraz mi ją zgniecie. Nagle ucisk całkowicie znikł. Tak, o. Upadłam na lśniącą posadzkę, a przede mną leżała połowa ręki Ferid'a. Uniosłam wzrok i zobaczyłam Mikę, który przykładał swój szkarłatny miecz do szyi szlachcica. Aż zachłysnęłam się powietrzem.
Co on robi?!




- Mogę wiedzieć, co to za nagły napływ uczuć, Mikuś? Od kiedy interesuje cię los, kogoś innego niż twojego kochanego Yuu? - zapytał spokojnie wampir, kompletnie nie przejmując się krwią spływającą z jego ramienia prosto na podłogę.
- Nie zabijesz jej - odpowiedział zamiast tego.
Ferid westchnął zmęczony.
- Nie chcę tego, naprawdę. - Szybciej uwierzę, że dinozaury nie wyginęły niż w prawdziwość jego słów. - Dostałem rozkaz od Krul i...
- Porozmawiam z Krul - oznajmił Mika i opuścił swój miecz.
Wydawało się, jakby arystokrata chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował z tego i tylko się uśmiechnął kręcąc głową.
- Powodzenia! - zawołał, gdy tymczasem blondyn już dawno odwrócił się do niego plecami.
Podszedł do mnie i delikatnie, ale zarazem stanowczo, pociągnął za moje ramię, zmuszając mnie do wstania i podążania za nim.
Zanim wyszliśmy z pomieszczenia, spojrzałam kątem oka w stronę srebrnowłosego - uśmiechał się szeroko, jakby zadowolony z czegoś.

Mika ciągnął mnie cały czas w sobie tylko znanym kierunku, ignorując mijane przez nas wampiry. Zaczęłam się martwić, że zaraz też stracę połowę ręki jak Ferid, a tego bardzo, BARDZO, nie chciałam.
Pomyślałam, że dobrze zrobię, jeśli grzecznie i cicho się odezwę, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu.
- Oi, Mikuś~ Wiem, że wszelakie rany to dla mnie pikuś, ale nie zmienia to faktu, że jednak czuję ból, wiesz...
Chłopak przystanął gwałtownie, a ja, nie spodziewając się tego, wpadłam prosto na jego plecy.
Spojrzał na mnie, jakbym dopiero teraz mnie zauważył.
- Wszystko w porządku? - odezwał się w końcu.
- Tak, dziękuję... Za wszystko i w ogóle, ale... Zdajesz sobie sprawę, jakie będziesz miał przez to kłopoty?!
- Porozmawiam z Krul.
- I myślisz, że cię wysłucha?! - Spojrzał na mnie.. tak... inaczej... Tak jak jeszcze nigdy nie patrzył - ze szczerym bólem. Zrobiło mi się go strasznie szkoda i zapragnęłam go jakoś pocieszyć.
Objęłam go strasznie niezdarnie i sztywno, ale liczył się gest!
- Yuu-chan zbeształby cię za coś takiego, ale jednocześnie zrobiłby to samo na twoim miejscu - szepnęłam cicho i się odsunęłam. - No to chodźmy!
- Gdzie?
- No do Krul...
- Hah, nie. Pójdę sam, a ty zrobisz najlepiej jak wrócisz do swojego pokoju i będziesz tam czekać aż przyjdę.
- Cooooo? Nie ma mowy! Nie pozwolę, żeby... - przerwałam, bo Mika zaczął głaskać mnie po głowię.
- Idź do swojego pokoju, proszę.
I jak ja miałam mu odmówić?
Westchnęłam i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Niech będzie, ale masz kwadrans, bo potem wparuje tam i...
- Spokojnie, nie musisz się tak nakręcać - podniósł delikatnie kącik ust do góry i ostatni raz dotknął moich włosów, po czym odszedł. Patrzałam za oddalającą się sylwetką, aż w końcu sama ruszyłam we własnym kierunku.



I.... Yuu~!







~ Wiem, że to zupełnie inna forma niż ta w Levi x Agusia, ale pomyślałam, że tak będzie łatwiej i lepiej. Mi się tak podoba, tak zrobiłam, więc... Mam nadzieję, że wam też to się spodobało. Rozpisałam się ładnie, prawda? *możecie mnie do woli chwalić za to xD* Zastanawiacie się jak Mika załatwił całą sprawę? Może (jakby było takie zamówienie) następny zacząłby się właśnie od tego? Opisywane z punkty widzenia Miki. Ale, gdyby co, ja nic nie wiem! xD Okey! Dziękuję za przeczytanie. Pozdrawiam, Agusia ;) ~



Jeśli zauważyłeś/aś literówkę/błąd we wpisie, proszę o zgłoszenie tego, a będę mogła błyskawicznie usunąć błąd.


4 komentarze:

  1. Kurde ale to było super zauroczyło mnie to opowiadania..... Prosze pisz dalej masz no zajebisty styl pisania. Życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ^^ Dziękuję, będę pisać i pisać, duuuuuużo ;)

      Usuń
  2. Co ja paczę, Ovari no Seraph!
    Nowy krasz Agu? Czemu byłam nie w temacie?
    To anime było świetne, choć mam przed sobą jeszcze 2 sezon.
    ALE ta miniaturka to moje bóstwo! Może przyniesie trochę zdrowia ;;
    ( Angina po raz 15475455486615890 )
    Daj trochę talentu ;; mojego nie ma xd
    A tak z innej beczki...
    Oglądałam to z best frjendsem i jakoś wyszło, że ona to Yuu, a ja to Mika.
    Więęęęęęc
    MILI PAŃSTWO MINIATURKA AGUSIA X MELO
    heheszky ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Tylko ja mam krótsze włosy od Miki :/
    Błędów jako takich nie widziałam oprócz "błękit rogówek"
    Z bioli jakoś mi tak idzie i rogówki raczej koloru nie zmieniają.
    Ale tak to perfekto ideolo ^^
    Czekam na kontynuację! I następną miniaturkę :3
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Melo <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem ;_;
      Szczerze mówiąc - przede mną też xD
      Aww >////<
      Oj, zdrówka ;_;
      Pff, masz bardzo dużo talentu! A jak dam Ci jeszcze swój (o ile go w ogóle mam), to Ty będziesz moim senpai xD
      O-O
      ...
      OOOOOOOOOOOOOOO w takim razie... Jeszcze inny paring z zupełnie innej beczki xD
      Racja, to tęczówki (czemu napisałam rogówki?). Poprawię to oczywiście, dziękuję. Szczerze mówiąc - nie sprawdzałam tekstu xD Tak, tak, moje niedopatrzenie i lenistwo, ale no... Minął prawie miesiąc od wydania one-shot'a i dopiero wczoraj pojawił się pierwszy komentarz, więc... Nie śpieszyłam się ze sprawdzaniem błędów. Moja wina >.<
      Oj, też chcę kontynuacji! Ale ktoś musi sobie jej życzyć (tak, Al, czekam na ciebie). Cieszę się, że miniaturka się podoba ^^ Jedna z nielicznych, nad którymi pracowałam.
      Dziękuję i nawzajem ;***

      Usuń