sobota, 14 listopada 2015

Rozdział II Diagnoza: ręce i nogi opadają




Welcome Dear! ^^
Kontynuacja wcześniejszego zamówienia od Amadi211
Czyli... Levi x Mikasa!!!!!!
Och, jak ja tęskniłam za naszym Kapralem.
*Tak, naszym, znajcie moją dobroć ;** *
Romansik, dramat itd.
Jeśli ktoś nie przeczytał poprzedniej części to...
To co tu jeszcze robi!
Won do zakładki.
Już?
Dobra.
Stres był - jest - ale mam nadzieję, że dobrze poszło ^^
Rozpisałam się w końcu!
W każdym razie, oceńcie sami.
Następne zamówienie to Eren x Mikasa.
A teraz...
Wciągającego czytania xD

A tak z innej beczki... Ktoś kto jest przywiązany do postaci z Aot, niech lepiej tego nie czyta. Miała być rzeź... i jest, cholernie wielka.
Czuję się okropnie ;_;







Utwór na specjalne życzenie ^^ Świetny, tak swoją drogą ;) Niżej będzie jeszcze jeden ode mnie.







,,DIAGNOZA: RĘCE I NOGI OPADAJĄ''


Pochmurne niebo i wiatr zrywający liście, prosząc je grzecznie do tańca. Z pobliskich chmur spadło kilka zimnych kropli, co zapowiadało nadchodzącą ulewę. Taka pogoda niewątpliwie nie przeszkadzała pewnemu młodzieńcowi, który od dobrych dwóch godzin spacerował po terenie Korpusu Zwiadowczego.
Nigdy nie czuł do Mikasy niczego poza zwykłą przyjaźnią, ale gdy zobaczył dziewczynę całującą się z Kapralem, to niewątpliwie mocno się zdenerwował. Zdenerwował? Ha, to mało powiedziane! Nawet wyżsi stopniem zwiadowcy schodzili mu z drogi, a pod nosami mruczeli najróżniejsze uwagi na temat jego zachowania. Najbardziej jednak irytowało go to, że nie rozumie, czemu tak właściwie jest wściekły. Coś zakuło go w środku, gdy zauważył Mikasę bez szalika, ale tłumaczył to sobie na różne sposoby - może jest świeżo wyprany i się suszy?
W każdym razie, nie mógł po prostu patrzeć na Leviego, a tym bardziej na czarnowłosą. Sama myśl o nich go wkurzała, więc co tu dopiero mówić o oglądaniu.
Szum spowodowany ruszającymi się gwałtownie liśćmi, podziałał niczym kubeł zimnej wody. Eren zdał sobie sprawę, że czuję coś więcej poza wściekłością i szokiem... zazdrość.


Dziwny humor Erena trwał w najlepsze i nie zapowiadało się, żeby go w najbliższym czasie opuścił.
Tymczasem Mikasa i Levi bardzo przyjemnie spędzali ze sobą czas. Kapral miał kilka dni wolnego, by mógł na sto procent wrócić do zdrowia. Zwłaszcza, że szykowała się wyprawa za mury, a żaden zwiadowca nie chciałby na takową wyruszyć bez Nadziei Ludzkości.
Parę osób zaoferowało pomoc mężczyźnie, ale ten z nietypową uprzejmością odmówił. Wszyscy byli w takim szoku, że nawet nie przejęli się tym, że ich najzwyczajniej w świecie spławił. Po części wydało się to Leviemu zabawne - kilka miłych słówek i ludzie grają jak się im zagra.
Szybko zapomniał o tej sytuacji na rzecz pewnej dziewczyny, która odwiedzała go codziennie. Właśnie ona zajmowała się jego opatrunkami, więc nikt inny mu potrzebny nie był.
Zwłaszcza, że czas w jej towarzystwie zawsze należał do przyjemnych.
Jeszcze...


Mikasa szła na swoją nocną wartę, spokojnie, pełna szczęścia, które rzadko kiedy doświadczała. Zacisnęła mocno pięści, gdy zobaczyła Erena, który z twarzą bez emocji, podążał w jej kierunku. Poczuła panikę, uczucie mało znane dla kogoś takiego jak ona. Od czasu, gdy brunet widział jak całowała się z Levim, dręczyły ją wyrzuty sumienia. Przez cały czas starała się jakoś zebrać i porozmawiać z przyjacielem, ale na próżno. Za każdym razem widząc lodowatą maskę chłopaka, kompletnie zapominała co chciała powiedzieć, a nogi robiły za dwa kołki.
Chciała poprawić swój czerwony szalik - tak jak zawsze miała w zwyczaju. Uniosła dłoń zbliżając ją do szyi i nic nie poczuła. Zdała sobie sprawę, że przecież już nie nosi szkarłatnego materiału. Zagryzła więc mocno wargi, jako nowy sposób na reagowanie. Mniej dyskretny niż szalik, ale zdążyła już nawyknąć do niego.
Kiedy dzieliło ją od Erena parę kroków, Mikasa zatrzymała się i zawołała słabym głosem:
- Eren...
Chłopak bez słowa minął dziewczynę, ruszając dalej w swoim kierunku. Czarnowłosa otworzyła szerzej oczy i odwróciła się, by obejrzeć się za przyjacielem. Czuła się tak okropnie rozdarta i opuszczona. Przy kolejnym mrugnięciu wyczuła wilgoć w oczach, więc zaczęła szybciej trzepotać rzęsami, by przepędzić ochotę rozpłakania się. Ze spuszczoną głową powłóczyła nogami przed siebie. Silna pętla zacisnęła się na jej żołądku.


Dni odpoczynku nie były w zupełności takie ,,wolne''. Przecież papierkowa robota nie obciąża... Może nie fizycznie, ale psychicznie bardzo potrafi.
Levi usiadł przy dębowym biurku i przeglądał sterty najróżniejszych papierów. Mógł robić to w łóżku, ale uważał to za nie etyczna, a do tego niewygodne.
Ciszę oraz szelest kartek co jakiś czas, został przerwany przez czyjeś pukanie. Kapral nie podnosząc wzroku znad raportów zawołał:
- Wejść.
Mikasa niepewnie weszła do pomieszczenia, co było dość nietypowe. Przebywała w pokoju mężczyzny mnóstwo czasu i praktycznie codziennie, ale nawet bez tego szczegółu zauważył, że coś jest nie tak.
- Mikasa... Coś się stało?
Dziewczyna podniosła swoje szare oczy prosto na zwiadowce i smutno się uśmiechnęła.
- Nic nadzwyczajnego.


Armin przyglądał się swojemu przyjacielowi z rosnącym niepokojem. Wcześniej już się o niego martwił, ale teraz... Eren nigdy nie zignorowałby uwag Jean'a! A jednak to zrobił.
Siedzi niczym ciało bez duszy przy stole i dołuje każdego kto na niego spojrzy. Blondyn już tyle razy starał się z nim pogadać, ale bez efektów. Nie musiał jednak pytać, by wiedzieć, że ma to związek z Mikasą. Od kiedy oboje wrócili z Kapralem Levim z miasta, oboje się dziwnie zachowują oraz unikają siebie nawzajem. Atmosfera w całym Korpusie i tak nie należała do najprzyjemniejszych. Każdy martwił się wyprawą za mury, która miała się odbyć za dwa tygodnie. Sasha i Connie czasem żartowali, ale oni również przeważnie siedzieli cicho, co nie leżało w ich naturze. Armin wiedział, że niedługo wydarzy się coś złego. Czuł to aż w kościach.


- Jeśli nie powiesz, co się dzieje, to rozporządzę sprzątanie siedziby, a Erenowi dam najgorszą robotę - odparł spokojnie, ale z nutą zirytowania Levi.
Miał dość smętnych nastrojów dziewczyny, a już szczególnie tego, że nie chcę mu nic powiedzieć! A posprzątanie zamku też by się przydało, ale to już swoją drogą.
-J-Ja... - Dziewczyna zagryzła usta tak mocno, że aż pociekła mała strużka krwi.
Kapral momentalnie złagodniał i podszedł objąć czarnowłosą. Mikasa mocno się w niego wtuliła i szeptała o swoich zmartwieniach - głównie dotyczących Erena. Na początku nie chciała tego robić, by Levi się jakoś na nim nie mścił, ale teraz sytuacja się zmieniła. Czuła się tak zdołowana i zmęczona, że gdyby komuś o tym nie opowiedziała, to przy najbliższej wyprawie dałaby się pożreć Tytanowi. Leviemu ufała, a więc się mu zwierzyła.
Mikasa nie wróciła do swojego pokoju. Po tym jak się wypłakała, zasnęła momentalnie jak dziecko. Zwiadowca przykrył ją kocem i już chciał wrócić do papierów, ale odrzucił tę myśl. Dziewczyna potrzebowała wsparcia, więc nie może odwracać się do niej plecami. Przesunął delikatnie czarnowłosą i usadowił się tuż obok.

Wyprawa zbliżała się wielkimi krokami tytana, co spowodowało, że Eren trochę popuścił, a jego zły humor nieco zelżał. Oczekiwanie na wyjście poza mury napełniała go natchnieniem walki i zemsty. Tytanów bardziej nienawidził niż Kaprala Leviego, więc łatwo było mu się przerzucić.
Po porannym treningu zdobył się nawet na krótki uśmiech. Wszystko zapowiadało się dobrze, rewelacyjnie! Ale... Mina chłopakowi zrzedła, gdy zobaczył Mikasę idącą do niego. Momentalnie przed oczami stanęła mu scena sprzed tygodnia z rolami głównymi dziewczyny i Kaprala. Spiął się i skrzyżował ramiona na piersi.
Skoro chciała porozmawiać, niech więc mówi.
- Eren... - zaczęła cicho dziewczyna.
Chłopak przełknął gule w gardle, ale obawiał się cokolwiek powiedzieć, bo nie chciał aby zdradził go głos tak jak czarnowłosą. Skinął tylko głową i przekrzywił ją na bok w oczekiwaniu na kontynuacje i ewentualne wyjaśnienia szarookiej.
- To co wydarzyło się wtedy w mieście... - podjęła na nowo dziewczyna, drżąc na całym ciele, mimo że starała się to ukryć. - Nie było niczym udawanym ani czymś w tym stylu. Ja i Levi...
- Ty i Levi - przerwał jej ostro Eren. - Mam uwierzyć, że to coś prawdziwego? Przecież TY od zawsze go nienawidziłaś. N i e n a w i d z i ł a ś - wyakcentował dla urozmaicenia i opuścił ręce. - Pozbyłaś się szalika... - stwierdził cicho, po czym spojrzał na Mikasę z wściekłością. - Nie przejmuj się nim. Był bardzo tani - tak jak ty - wycedził zimno brunet i odwrócił się, idąc w swoją stronę.
Mikasę przysłowiowo ,,zatkało''. Znała chłopaka od dzieciństwa, ale nigdy nie widziała, żeby tak się zachowywał, a tym bardziej wobec niej. Fakt, bywał lekkomyślny i impulsywny, ale coś takiego...
Zanim się obejrzała, łzy spływały po jej policzkach strumieniem. Szybkim krokiem poszła do zamku, by móc ukryć się w swoim pokoju. Nie chciała na nowo zadręczać i martwić Leviego, więc zamierzała nic mu nie mówić. Aby najmniej póki sam się nie domyśli, co nastąpi w miarę szybko.


Kapral nie gustował w kawie. Uważał napój za ohydny, gorzki i dla snobów typu Erwina. Levi był jednak przemęczony i przymulony papierkową robotą. Niestety, musiał zapłacić za to, że olał obowiązki i spędził czas na pocieszaniu Mikasy. Nie żałował swej decyzji i gdyby musiał, bez wahania zrobiłby to ponownie. Miał tylko nadzieję...
Wysoka, zgrabna, czarnowłosa dziewczyna przebiegła obok niego z czerwonymi od łez oczami. Mężczyzna zatrzymał się, a sekundę później ruszył za Mikasą. Dogonił ją bez problemu, a z powodu jej stanu zaprowadził do swojego pokoju. Grzecznie i spokojnie posadził dziewczynę na łóżku, mimo że wewnętrznie się aż się w nim gotowało. Czarnowłosa potrzebowała kilka słów zachęty (i chusteczek), by opowiedzieć Leviemu, co też się wydarzyło. Kiedy skończyła Kapral czule ją przytulił i pozwolił opierać się na jego ramieniu. Niepohamowana chęć mordu się w nim obudziła. Najchętniej rozerwałby winnego za łzy szarookiej na strzępy, ale wiedział, że to zraniłoby Mikasę jeszcze bardziej. Postanowił być po prostu przy niej.


Reszta dni minęła bez większych afer i rewelacji. W końcu nadszedł dzień sądu - dzień wyprawy. Niecałe trzystu zwiadowców... ilu z nich wyjdzie z tego cało? Tak przerażający potrafi być świat, gdzie zaraz za rogiem czai się śmierć, a Tytan za chwilę może oderwać ci głowę, czy chociażby rękę, sprawiając przeogromny ból, nie tylko ten fizyczny, ale również i psychiczny. Levi nigdy nie zapominał poległych kompanów ani przyjaciół... Isabel i Farlan. Cena za dopuszczenie kogoś do siebie i obdarzenie uczuciem. Kapral nie był pewien czy zdoła przetrwać kolejną stratę... Wolałby umrzeć razem z nimi.


Ile razy życie przelatuje nam przed oczami? Niewystarczającą ilość...
Szeroko uśmiechnięty Tytan, jakby cieszył się ze swojej zdobyczy. Można by było w to uwierzyć, gdyby nie głupkowata twarz i wyraz wielkich oczu. Prawie cała prawa flanka poległa. Wszędzie walały się odgryzione nogi, ręce, głowy, na tle kałuż krwi, a w niektórych miejscach nawet rzek. Monstrum złapał ostatnią żyjącą postać - Christa, która się wyrywa i pokrzykuje piskliwie, nie będąc w stanie wydukać jakichkolwiek słów. Potwór mechanicznym ruchem skręca jej kark, ciągle się uśmiecha, a następnie pożera.


Chmury zawieszone na niebie tworzyły gęstą zasłonę. Levi modlił się w duchu by nie padało. Wszystko, byle nie deszcz! Nic bardziej nie przypominało mu o starych przyjaciołach i misji... podczas, której ich stracił. Pokręcił głową i odegnał obrazy z przeszłości. Jechał na przodzie lewej flanki i wszystko wyglądało spokojnie. Pozory. Policzył czas kiedy ostatnio została wypuszczona flara z prawej części formacji i stwierdził z przekąsem, że mają kłopoty, które je zabiją albo już nie żyją.


Było ich wielu. Nie, m n ó s t w o! Przerażeni i spanikowani żołnierze próbowali się ratować. Zwiadowcy, których porzuciły ich wierzchowce byli z góry skazani na śmierć. Jean mimo to wbił się w powietrze i zabił jednego z Tytanów. Armin podjechał szybko do chłopaka i zabrał razem ze sobą, on na szczęście jeszcze siedział na koniu. Po prawej jakiś tytan stał pochylony, wyciągając rękę do jedynego z żyjących żołnierzy. Zwiadowcy poczuli nie poskromioną nienawiść, ale i bezradność. Nie mogli zawrócić, to równało się ich śmierci, która i bez tego była wielce prawdopodobna.
Zmienili jednak zdanie, gdy usłyszeli krzyki. Spojrzeli w stronę starych ruin i zobaczyli jak Connie z połową ciała, leży w kałuży krwi. Sasha tym czasem została pochwycona przez Tytana. Jean nie myśląc długo, wystrzelił do przodu i robiąc piruet wykonał bezbłędne cięcie prosto w czuły punkt Potwora. Brunetka wyswobodziła się z upadających zwłok i z twarzą mokrą do łez, zaczęła biec w stronę Armina. Blondyn bardzo chciał jej pomóc, ale wiedział, że koń nie uniesie więcej niż dwie osoby. Jean, Sasha albo on. Powinien im ustąpić? Jean jest silny, a Sasha to dziewczyna, więc... urwał, gdy Tytan biegnący na czworaka porwał dziewczynę, która błyskawicznie zniknęła w ustach Monstrum. Chłopak nie wierzył w to co widzi. Rozdziawił szeroko buzie ze zdziwienia i spróbował opanować spłoszonego wierzchowca. Koń odskoczył w ostatniej chwili, kiedy wielki paznokieć przeleciał Arminowi przed twarzą, zostawiając na policzku głęboką szramę. Upaćkany we krwi, rozglądał się za Jean'em.
Zamarł.
Po chłopaku nic poza głową nie zostało. Łzy pojawiły się w oczach blondyna. Stracił po czucie czasu i miejsca. Błąd.
DUM.

DUM.

DUM.

Pojedynczy krok tytana pulsował w jego skroniach niewyobrażalnym, okrutnym bólem, który tętnił i zniewalał. Chciała coś zrobić, zemścić się, uciec, cokolwiek! Jednocześnie pragnął tylko zwinąć się w kłębek w jakimś ciemnym miejscu i przeczekać wszystko. Atak tytanów, zmęczenie i strach. Chłopak zsiadł z konia, pacnął otwartą dłonią w zad zwierzęcia, które natychmiast ruszyło cwałem przed siebie. Armin zamknął oczy i pozwolił się zabrać śmierci - Tytanom. Nie odróżniał już słyszanych dźwięków. Głośne bicie serca zagłuszało wszystko, dopóki się nie zatrzymało...


- Nie damy rady... - wyszeptał pod nosem Eren.
- Damy, nie mamy wyjścia - zapewniła hardo dziewczyna.
- Jak? Spójrz na siebie! Cała jesteś we krwi!
- A nawet nie wiem czy to na pewno moja. - Skrzywiła się lekko czarnowłosa i przygotowała do wybicia się. Gaz się jej kończył, a na dodatek rozdzieliła się z Levim. Jeśli to ma być koniec, zamierzała zabrać ze sobą do grobu jak najwięcej Tytanów.
- Czekaj! - Brunet złapał ją za ramię, zmuszając by skupiła się na nim. - Kocham cie.







~ Wybaczcie, że tyle czekaliście :/ Gomene T_T Po prostu wiecie... Mam tylko w weekendy dostęp do internetu, a czasem jeszcze sobie gdzieś pojadę, a wtedy okazja do pisania przepada. Musicie kochani jeszcze trochę wytrwać! Niedługo dostanę nowy komputer i będę wam regularnie wszystko wstawiać oraz dużo pisać ^^ A więc się przygotujcie. Nie umierajcie! To nie na was czyhają Tytani, więc... komentować, udostępniać i dobrze się bawić ;) Całusy, Agusia ;** ~



Jeśli zauważyłeś/aś literówkę/błąd we wpisie, proszę o zgłoszenie tego, a będę mogła błyskawicznie usunąć błąd.


8 komentarzy:

  1. "Pochmurne niebo i wiatr zrywający liście, prosząc je grzecznie do tańca."
    Grzecznie? To się nazywa 'uprowadzenie'.
    "Nigdy nie czuł do Mikasy niczego poza zwykłą przyjaźnią, ale gdy zobaczył dziewczynę całującą się z Kapralem, to niewątpliwie mocno się zdenerwował."
    Oj cicho. Zawsze ci Armin został! (niedobór pysznego Yaoica...)
    "Coś zakuło go w środku"
    Levi znalazł lalkę voodoo Erena.
    "Eren zdał sobie sprawę, że czuję coś więcej poza wściekłością i szokiem... zazdrość."
    Oj tam zazdrość. Na świecie jest wiele nie czułych sadystek. Większość z nich znajdziesz w tytankach.
    " wyruszyć bez Nadziei Ludzkości. "
    Ostatnia nadzieja ludzkości to domestos, więc wyjazd za mury!
    "a nogi robiły za dwa kołki. "
    Ja preferuję watę cukrową. Kołki trudno się gryzie.
    "Siedzi niczym ciało bez duszy przy stole"
    A może to druga lalka voodoo? Rozmiar ludzki, żeby dokładnie w danym miejscu bolało.
    "to przy najbliższej wyprawie dałaby się pożreć Tytanowi"
    Chcesz go otruć!? Miałby po tobie niestrawność żołądkową!
    " że wewnętrznie się aż się w nim gotowało. '
    Gotujesz i mnie nie zaprosiłeś!? Może jeszcze powiesz, że to pizza!?

    Potem już opuściła mnie wena... Więc dziś nie jest tak jakoś zabawnie, ale dopiero wstałam a chciałam przeczytać. Dawno już nie było smutasków.
    Jak zawsze życzę:
    weny~! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Zależy kto co lubi ^^ Hah, lalka voodoo... Ach, te skojarzenia xD Taki Tytani domestos? Miliony tytanów zginą!
    Chciałam napisać watę, ale uznałam, że w ich czasach czegoś takiego nie wynaleziono ;) Trochę realizmu! ;D
    Jeśli Tytan może mieć niestrawność... to najprawdopodobniej miał by po zjedzeniu Mikasy ;)
    Pizze się raczej podgrzewa, ale na pewno gotuje jakieś równie pyszne danie ^^
    Jakoś łatwo mi szło pisanie czegoś smutnego. W czwartek poszłam spać po 1 i na rano do szkoły, następnego dnia skończyłam w łóżku po 2, więc nie wiem, jakim cudem udało mi się tym razem posiedzieć do 3. Trochę minęło od ostatniego opowiadania, więc chciałam coś usilnie wrzucić. Przyznam, że pisałam trochę na siłę, bo jakieś szczególnej weny nie miałam :/ Dziękuję i cieszę się, że jesteś ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dla snobów typu Erwina" nie no nie mogę z tego kawałka XD. Opowiadanie świetne, jak zwykle z resztą :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, ta wyobraźnia xD
      Dziękuję, cieszę się bardzo ;)

      Usuń
  4. Magia *-* krew i flaki 💓 i rzeź :') wszyscy umierają :3 Scena na miarę Martina XD "bardzo przyjemnie ze sobą spędzali czas" ... nie mam nic na myśli XD po prostu popijają razem herbatkę a cóż by innego XD jak zwykle życzę weny ❤ i pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszyscy! Leviego bym nigdy nie zabiła :3
      Ahahaha, o to chodziło - o skojarzenia xD Nie obeszłoby się bez tego, prawda?
      Dziękuję i nawzajem ;)

      Usuń
  5. Wow XD Wróciłem, przeczytałem i jestem zadowolony xD Wzorowo wykonane zadanie :D Jeśli jeszcze piszesz to musze pomyśleć na 3 częścią :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po czterech miesiącach wielki powrót, co? ;)

      Usuń