czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział I Nie taki straszny



Tak bardzo chciałam się wziąć za to opowiadanie -,-
A to moja wina, że weny mi brakowało?
Próbowałam się zmusić, ale wtedy...nie wychodziło.
Ale skoro jest zapowiedź i opublikowany post, to znaczy, że Agusia się jednak wysiliła *-*
I przestała używać wymówek!
Paring to...
Jedyny i nie powtarzalny, mega zajebisty Levi x Agusia!!!!
Tylko tytani hejtują ten paring -,-
Z góry mówię ;)
Na zamówienie (mam nadzieję, że jeszcze żyjącej) Marty K.
Szczerze mówiąc, wolałabym ściągnąć Leviego do naszego świata, ale wtedy musiałabym się nim dzielić O_O
A tak nie ma -,-
Nie przedłużając, bo niedługo notki będą dłuższe od opowiadań...
Zapraszam ;)


P.S Obrazek zaczerpnięty z http://opowiadaniesnk.blogspot.com/ Żeby mnie nie zjechano za prawa autorskie O_O Ale bardzo mi się podoba.






,,NIE TAKI STRASZNY''


Drzwi z wielkim hukiem się zamknęły. Dziwicie się? Przecież komuś specjalnie o to chodziło. Nawet jeśli wydaje się to dziecinne i niedojrzałe.
Plecak - z niewiadomych powodów - potraktowałam łagodniej, zajął swoje stałe miejsce, opierając się o szafę. Poszłam do łazienki by opłukać twarz, a potem się przebrałam. Zdjęłam granatowe dżinsy i obcisły szaro-złoty sweter. Na ich miejsce natychmiast włożyłam spodnie dresowe i luźną bluzę.
-Ach! - Wyswobodziłam się też ze związanych włosów i odetchnęłam z ulgą. - Coś pięknego.
Tak. Zdarza mi się czasem coś mruknąć do samej siebie. Może to na wskutek samotności? Może...
Zeszłam na parter i otworzyłam mojego bliskiego przyjaciela - lodówkę. Szybo go jednak zamknęłam. Ta białość mnie irytowała i na dodatek nie było niczego na co miałabym ochotę. Usiadłam więc i odpaliłam laptopa. Spojrzałam na godzinę - 11:27. Nie ważne, że to czwartek i że powinnam być jeszcze w szkole. W takich chwilach żałowałam, że nie mam domowego nauczania. Nie musiałabym się użerać z ludźmi ,,mądrymi inaczej''. Obecnie było mi obojętne, co powie mama jak się dowie. Wszystko było mi obojętne.

Sytuacja wyglądała podobnie, jak ta z lodówką. Nie wiedziałam co robić. Nadal świerzbiły i trzęsły mi się dłonie. Jeszcze chwila, a przyłożyłabym kilku chłopakom z klasy. Siedzieli sobie pod oknami i komentowali każdą osobę, która ich mijała. Oceniali ją pod względem wyglądu. Słuchanie tego sprawiało, że krew mnie zalewała, ale jakoś zaciskałam zęby. Jednak gdy przechodziła dziewczyna nieco przy sobie... Jak można być tak okrutnym i płytkim? Tak się wściekłam, że im wszystko wytknęłam. To była jedna z moich wad. Cierpliwość mam dużą, ale gdy ją stracę, to mówię wszystko co myślę i wszystko, co ślina mi na język przyniesie. Po tej akcji całe moje ciało dygotało. Większość dziewczyn z klasy broniła chłopaków, a reszta radziła mi iść do pielęgniarki. A po co mi to było?! Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam.
Teraz się nieco uspokajałam i dochodziło do mnie wszystko po kolei. Głównie to pytanie: Dlaczego to zrobiłam? Nie znałam tej dziewczyny. Nikogo kogo obrażali nie znałam. A wstawiłam się za nimi. I co mi po tym? Tylko kłopoty mi z tego przyjdą, ale później się będę tym przejmować. Postanowiłam zapomnieć - bynajmniej na chwilę - i się odprężyć. Wpisałam w wyszukiwarce jedno z moich ulubionych anime - Shingeki no kyojin. Większość może obejrzałaby na moim miejscu coś łagodniejszego i spokojniejszego, ale ja chciałam patrzeć na coś, co odzwierciedlałoby moją frustracje.

Po około czterech godzinach, wróciła moja starsza siostra. Nie była zaskoczona - powinnam raczej rzecz, zainteresowana - tym że jestem w domu. Bez słowa poszła do swojego pokoju. Nie minęła godzina, a wrócił tata z kolejną siostrą, ale tym razem młodszą. Brakowało tylko mamy, która wróci dopiero wieczorem. Miałam więc jeszcze czas na spokój.
Była mała afera z powodu tego, kto będzie dalej na laptopie, ale oznajmiłam, że wezmą go dopiero wtedy, gdy będą wyjmować go z moich zimnych i martwych rąk. Poskutkowało i dali mi kolejne trzy godziny spokoju.
Około 19 miałam już dość gapienia się w ekran i poszłam do swojego pokoju. Nie zapaliłam światła - wolałam jak było ciemno - i wyszłam na balkon. Wiał lekki wiatr, który mówił, że zbliża się jesień. Całą klatką piersiową robiłam wdechy i wydechy. Kolejna moja odznaka wielkiej głupoty. Oczy z utęsknieniem szukały czegoś, czego nie było. Jedyne co mogło mnie ukoić, to księżyc. Niestety nie mamy nawet połowy miesiąca, więc muszę jeszcze długo poczekać. Usiadłam na zimnych kaflach i oparłam o ścianę domu. Zamknęłam oczy i rozmyślałam. Trwało to z dwie godziny. Porządnie zmarźnięta weszłam z powrotem do środka i wskoczyłam do łóżka. Normalnie spałabym tylko w luźnej bluzce, ale tym razem nie mogłam sobie na to pozwolić, bo bym zamarzła. Zostałam w tym, w co byłam ubrana. Nie mam pewności czy w tym się obudzę, mam taki nawyk, że podczas snu i tak wszystko zdejmuje (bo mi niewygodnie), i zostaje na samej bieliźnie. Gdybym wieczorem nie kluczyła pokoju, to bym pomyślała, że ktoś mnie rozbiera, ale ta opcja nie wchodziła pod uwagę. Rozmyślania zostawiałam właśnie na taką porę, ale uznałam, że dość ich już jak na jeden dzień.

O czym rozmyślałam? O sensie życia. Bo jaki ono ma sens?
Świetnie. Więc jednak dalej myślałam zamiast spać. Położyłam temu kres i przy każdym otwarciu oczu, upominałam się by je zamknąć.
Mimo wszystko nie mogłam spać. A może spałam? Sama nie miałam pewności. W pewnej chwili coś zaczęło mnie razić w oczy i to tak niemiłosiernie nieznośnie. Podniosłam się i na opierającej się ręce poczułam coś miękkiego i dziwnie znajomego. Chroniąc wzrok przed światłem spojrzałam w dół i zobaczyłam znajomą zieloną trawę. Drugą dłoń przyłożyłam do czoła i zauważyłam, że to co mnie oślepiało było słońcem.
,,Jakim cudem się tu znalazłam?!'' - tylko na takie pytanie było mnie stać. Rozejrzałam się uważniej. Siedziałam pośród krzaków, które zasłaniały mi widok. Leniwa i ociężała - nawet nie wiem czemu - wstałam.
Pierwsze co dostrzegłam to najprawdziwszy zamek. Tak, ZAMEK! Tylko raz w życiu coś takiego widziałam i mógł się schować przy tym, który teraz wznosił się przede mną. Dookoła niego znajdowało się mnóstwo wolnej przestrzeni, która otoczona była niewielkich rozmiarów murem. Skądś wydawał mi się strasznie znajomy. Coś jak jedzenie ulubionego przysmaku z dzieciństwa. Wiesz jak smakowało, ale nie jesteś pewien co to było. Szaleństwo! Ale ani przez chwilę się nie zawahałam i od razu ruszyłam w stronę budynku. Nie miałam tez żadnych wątpliwości czy był to sen. Bo na pewno nie. Czułam. Czułam wszystko wyraźnie, a więc nie mogłam śnić. Mimo że to absurd, o którym w głębi marzyłam.
Znalazłam się na tyle blisko, by móc ocenić więcej szczegółów. Po pierwsze - stajnia, na której widok aż zapiszczałam cicho. Natychmiast do niej podbiegłam. W pierwszym boksie, do którego podeszłam znajdowała się izabelowata klacz. Kiedy wyciągnęłam do niej rękę ktoś pojawił się tuż obok niej. Moje oczarowanie zniknęło. Zaskoczona się cofnęłam i krzyknęłam. Obróciłam się i zobaczyłam zza rogu wychodzących ludzi, których...których wydawało mi się, że znam.

- Niemożliwe... - wyszeptałam.
Wszędzie rozpoznałabym ten strój. Wszystko... Nie mogłam uwierzyć, ale metalowe części, jakie jeden z nich miał przymocowane z oby dwóch stron bioder... Tego nie da się nie rozpoznać! Myślałam, że zemdleje. Ale strach, że zamknę oczy i już tego wszystkiego nie będzie był taki duży, że tylko otwarłam je szerzej.
- Kim jesteś? - Znałam ten głos. Nieco głęboki i męski. Spojrzałam w górę. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się na ziemi.
- Levi... - To był najprawdziwszy z najprawdziwszych (o ile ma to w ogóle sens), Kapral Levi. Tym razem nie zdołałam się powstrzymać i straciłam przytomność.
Nie wiem - i się już nie dowiem - kiedy wróciła mi świadomość. Westchnieniem ulgi stwierdziłam, że nadal jestem w...matko, w Korpusie Zwiadowczym. To wszystko wyjaśniało! Niemożliwe i zupełnie nielogiczne rozwiązanie, ale z nim bynajmniej nie czuje się jak pijane dziecko we mgle.
- Obudziła się! - Usłyszałam nad głową kobiecy głos, taki podniecony i entuzjastyczny, wiadomo do kogo należał.
- Dzień dobry.
- Mamy wieczór - wytknął mi kapral.
Moja wina, że się pomyliłam? Każdy słysząc ,,obudziła się'', pomyślałby o dniu. Dobra, nie ważne.
Znowu go widziałam. Musiałam przyjrzeć się każdemu detalowi.
*bez skojarzeń xD*
- Nie patrz tak na mnie. To przerażające.
- Na żywo wyglądasz jeszcze sek...to znaczy...jeszcze lepiej niż na ekranie - wyznałam. Moje policzki - jak i cała twarz - pokryła szkarłatna barwa. Jak ja mogłam coś takiego powiedzieć?!
- Słucham?
- Ekranie? - Hanji, jak nierozumiejący pies przechyliła głowę na bok.
- Tak. To takie połączenie prądu, kabli, szkła i czegoś tam jeszcze. Pojawiają się na nim różne rzeczy. - Machnęłam lekceważąco ręką.
- Na przykład Levi? - dopytywała.
- Tak. Ty też - uśmiechnęłam się. Wtedy dopiero też zauważyłam Kapitana Erwina, siedzącego niedaleko mnie na rogu kanapy. - Pana również. Całe zresztą to miejsce można w nim zobaczyć.
- Brałaś coś? - Kapral skrzyżował ręce na piersi.
Odwróciłam szybko od niego wzrok. Jeśli chciałam zachować jasność umysłu nie mogłam na niego patrzeć.
- Może to wy mi czegoś daliście jak spałam.
- O to nie musisz się martwić, nic ci nie podaliśmy - zapewnił dowódca. - Możesz nam powiedzieć kim jesteś i jak się tu dostałaś?
Pytania błahe, odpowiedzi już nie. Co miałam im niby powiedzieć. Jestem z innego świata?
- Jestem Agnieszka, ale wszyscy mówią na mnie Agusia. I jestem z innego świata - odparłam z szerokim uśmiechem.
- Że co?!
- Mogłabym zrobić sobie z wami zdjęcie? Grupowe i z każdym osobno?- spytałam, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. No bo przecież była. Tyle, że tutaj raczej nie.
- Mogłabyś, co? - zapytał zdziwiony Levi.
- Nic, nic... XXI wiek i do tego...Szlag, nie mam telefonu - warknęłam zirytowana. Nie muszę się nikomu chwalić z mojego szczęścia, ale chcę mieć jakąś pamiątkę.
- Który wiek? - Zainteresował się Erwin.
- XXI wiek. Ano tak! Przecież wy jesteście z 851 roku. Och... - Uświadomić sobie to dopiero teraz...Brawo Agusia, ty mózgu. - Rok, w którym ja żyję i mieszkam to 2014.
To był dla nich niezły szok, ale cóż tu dodać... Ja na ich miejscu nie wyglądałabym lepiej. Mój kochany telefon. Od teraz będę z nim spać by był zawsze przy mnie. Chwila... Nadal miałam na sobie dres, a do tego całe włosy potargane. Co oni sobie o mnie pomyślą?! Co Levi o mnie pomyśli?! Aż płakać mi się zachciało.
- Mówisz prawdę? - spytał z niedowierzaniem Kapitan.
- A jaki sens miałabym w kłamaniu?
- Może to szpieg - zasugerował Kapral.
- Fajnie było by nim być - rzekłam bez namysłu. - Ale nim nie jestem.
- Skąd wiesz kim jesteśmy? - Musze pamiętać, że jeśli wyląduje w tutejszym sądzie to Hanji ma mi pomagać. Daje łatwe pytania, no i Levi... Nie. Na pewno nie potraktowałby mnie jak Erena. Ryzykować i tak nie będę.
- Z anime, Shingeki no kyojin. W tłumaczeniu Atak Tytanów - wyjaśniłam. Po chwili olśniło mnie, że oni pewnie nawet nie wiedzą, co to anime. - Anime to... - Jak im mam to wyjaśnić? Czy oni w ogóle wiedzą co to serial, czy coś podobnego? - Nie ważne.
Levi i tak nie wydawał się zainteresowany moją odpowiedzią.
- W każdym razie, skąd się tu wzięłaś? - Widząc błysk w oczach Hanji... Nie spodobało mi się to.
- Nie wiem - przyznałam. Zapał kobiety mnie odrobinę przeraził. - W każdym razie nie jestem królikiem ani szczurem laboratoryjnym, by na mnie eksperymentować i coś testować.
- Ale trzeba sprawdzić przyczynę tego. Mogłabym na przykład... - Na Boga i wszystko co kocham, mogłabym przysiąc, że za chwilę z jej ust zacznie wychodzić para.
- Nie ma takiej potrzeby, Zoe. - W anime ani teraz, nie zwracałam zbytniej uwagi na dowódce, ale teraz dostał duży plus ode mnie na swoje konto.
- Nie ma? - spytałyśmy obie w tym samym momencie.
- Spójrz na jej ubrania. Widziałaś kiedyś taki krój czy materiał? - Brawo! Oklaski dla Erwina. - Na dodatek nikt poza Zwiadowcami nie wie o tej twierdzy. Skąd ona mogłaby wiedzieć?
- A więc mamy uwierzyć, że jest z przyszłości? - rzucił obojętnie Levi.
- Póki co, to tak.
- Ekstra! Jesteś wielki Erwinie, zawsze to wiedziałam. Mogę się tu rozejrzeć? Matko, wasze stroje są czaderskie. Macie kilka na zbyciu? Sprzęt do trójwymiarowego manewru też? Ooo, a co z resztą? Mogę zobaczyć Armina, Jeana i Erena? - Pytania leciały z moich ust, jak pociski z karabinu maszynowego. Miałam ochotę krzyczeć i to z ogromnej radości.
- Mogę cię oprowadzić - zaproponowała grzecznie Hanji, ale ja ją całkowicie zignorowałam.
- A może to zrobić Levi? - Spojrzałam na dowódce ze szczenięcymi oczami. - Prooooooooooooszę.
- Myślę, że to dobry pomysł. - Pokiwałam potwierdzająco głową. No a jak! Levi jest najsilniejszy w całym Korpusie. A ja jestem obca, ktoś taki powinien mieć na mnie oko. I to cały czas...najlepiej 24 godziny na dobę. - Dobrze, Levi?
- Skoro muszę... - odpowiedział bez entuzjazmu, którego mnie ani trochę nie brakowało. - Tylko nie sprawiaj problemów.
- Tak jest! - Zasalutowałam i w podskokach podążałam za Kapralem. Jednak jedna rzecz cały czas mnie drażniła. - Jeśli nie macie żadnych zbędnych ubrań, to mogę chociaż zwiedzić łazienkę?
- Raczej musisz.
Jako tako doprowadziłam włosy do stanu, w jakim można je pokazać ludziom. Z rzeczami sprawa miała się gorzej.
- To gdzie idziemy najpierw? - zapytałam swojego przewodnika.
- Skoro widziałaś to miejsce, chyba wiesz, gdzie wszystko jest.
Czy on właśnie zadał mi pytanie sprawdzające? Oj, Levi, Levi. Nasze dzieci to było by ciekawe połączenie.
- Głównie to znam tylko część zewnętrzną i kojarzę kilka pomieszczeń, które są w środku, ale nic poza tym - odpowiedziałam radośnie. Humor z ponuraka bardzo szybko minął i przeskoczył na psychola. Ciekawe czy udałoby mi się wejść do jego pokoju i gwizdnąć mu parę koszul. Ooo tak. To świetny pomysł. - Przykładowo, nie mam pojęcia, gdzie jest i jak wygląda twoja sypialnia.
- I niech tak pozostanie. - A miałam nadzieję, że załapie aluzje.
Ale co ja sobie myślałam?
- To powiesz mi chociaż, gdzie są pokoje świeżo upieczonych zwiadowców?
- Na pewno nie jesteś szpiegiem? Ciągle się upierasz o...
- To chociaż pójdziemy tam, gdzie mogą być? - Wiem, że zmieniałam co chwilę płytę, ale nic na to poradzić nie mogłam. - Aaa! To Sasha! Jak myślisz, pozwoli mi zrobić ze sobą zd... No przecież. Nie mam telefonu! Szlag by to trafił.
- Nie mam pojęcia skąd się urwałaś i cieszę się, że mnie tam nie ma - Racja, racja. Te fanki by go rozerwały. Albo gorzej... Zobaczył by ile jego zdjęć mam porozwieszane po pokoju. Jedno jest pewne - nie włączyłabym przy nim laptopa. Te wszystkie arty... Czy ludzkość w moich czasach by wymarła? - W sumie, to nadal nie wiemy skąd się tu wzięłaś.
- Mówiłam, że nie wiem. Poszłam spać i BUM. Jestem tutaj. Pewnie za dużo się naoglądałam Attack on titan i tych wszystkich artów. Opowiadania, które piszę też się do tego przyczyniły. Wiesz ile ludzi was wszystkich paringuje? A tak a propo, masz kogoś kto ci się podoba?
- Pff, taka gówniara jak ty nie powinna się tym interesować.
- Jakbym była starsza, to i tak odpowiedziałbyś, że nie mam się tym interesować!
- Bo nie masz.
- Muszę wiedzieć kto podbija do mojego przyszłego męża, bym to ja mogła go pobić.
- Co?
- Nie ważne. Chyba że... Nie interesują cię faceci?
- Oczywiście, że nie! Jakie ty masz pomysły.
- Niemoralne, chore, zabawne, pomysłowe, kreatywne, oryginalne, niewyobrażalnie głupie i wciągające w to niewinne osoby. Wybierz sobie termin, który najbardziej ci odpowiada - takiej miny u Kaprala jeszcze nie widziałam. *Możecie ją sobie tylko wyobrażać*. - Na swoją obronę powiem, że ja nigdy nie paringowałam ciebie z mężczyzną. Nie, nigdy. Wiem, że to trochę nielogiczne skoro nie wyobrażam sobie ciebie u boku jakieś dziewczyny, ale cóż taka praca.
- Jaka?
- Pisanie opowiadań. Trzeba dawać to co ludzie chcą. Chyba że mnie się to nie podoba. Ale dość gadania o moim świecie i życiu. Ono i tak jest nudne jak flaki z olejem. Chodźmy do Sashy!
- Ale powiedz mi jeszcze trochę więcej.
- Co na przykład?
- Czy u was są Tytani?
- Hahahaha oczywiście, że nie.
- To jak sobie z nimi poradziliście? - Uhoho, Levi trafił w niezły punkt.
- U nas nigdy ich nie było. Przynajmniej tak mówią książki. Ale za to mieliśmy dinozaury!
- Dino...co?
- Dinozaury. Większość z nich jest mniej więcej wielkości tytanów. Pod względem kulinarnym podobne do nas - albo wegetarianie, albo mięsożercy.
- Nigdy o nich nie słyszałem.
- No widzisz! Wy macie tytanów, a my mieliśmy dinozaury. Macie tu jeszcze jakieś fajne rzeczy poza tymi strojami i sprzętem?
- Środki dezynfekujące - odpowiedział śmiertelnie poważnie.
- Wiem. Ale przecież moim kochanym przyjaciołom i czytelnikom ich nie przywiozę. Równie dobrze mogłabym im kupić miotłę albo mopa.
- Ja bym się za to nie obraził.
- W takim razie następnym razem przywiozę ci mnóstwo środków wybielających. Przydałoby się na tę spodnie. Białe strasznie szybko się brudzi. - Nagle dostrzegłam błysk zrozumienia w jego oczach.
- W końcu ktoś to rozumie.
Ach, tak. Ja ciebie Levi rozumiem. Jesteśmy sobie pisani. *I to dosłownie*
- Skoro odpowiedziałam na twoje pytanie, mogę się spotkać z Arminem i Erenem?
- A co z Jeanem?
Zapamiętał jak wcześniej ich wymieniałam. O ty!
- Też, też.
- Czemu ci na tym tak zależy?
- Oj, spokojnie. Nie musisz być zazdrosny. Dopiero jak nam nie wyjdzie zainteresuję się Arminem. Bo widzisz Eren jest zaklepany przez Remmcie i cóż zrobić? Mi i tak to nie przeszkadza, bo zawsze w moim rankingu był drugi. Jeana chcę bardziej poznać tak...z czystej ciekawości. No wiesz, bardzo lubię konie. Jak nie wręcz kocham!
Kapral prychnął i próbował stłumić śmiech. Aż oczy mi się szerzej otworzyły, jaki uroczy widok!
- Armin jest inteligenty i na pewno będzie cię unikać tak samo jak tytanów.
- Nie mów tak! To dzięki niemu udało wam się złapać kobietę-tytan. Ma więcej męskości niż to sobie wyobrażasz! - Czyżby to była kłótnia kochanków? Tak to bynajmniej nazywają w anime.
- Nie mówiłaś czasem, że to za mnie chcesz wyjść?
- Nie że chcę, tylko że wyjdę. Jasne? Poza tym chwalenie innego faceta i wyrabianie sobie opcji ratunkowej, żebyś poczuł się zazdrosny nie jest niczym złym.
- Wątpię by się tobą zainteresował.
- Abyś się zdziwił! Jestem z innego świata, będzie chciał wiedzieć wszystko i przez to będę mogła go poderwać - rzekłam pewnie. - Powinieneś być mi wtedy wdzięczny. Wiesz ile razy natrafiłam się na paring Armin x Mikasa?
- Nie i nie obchodzi mnie to.
- A powinno. Bo jeśli Mikasa będzie zaklepana, Eren zostanie sam i to ty z nim wylądujesz.
- Niby czemu?! Nie paringujesz czy jakkolwiek się to nazywa, mnie z żadną dziewczyną?
- Tylko z Petrom i Erenem w formie żeńskiej. A nie oszukujmy się. Petra nie żyję, a Eren nie zmieni płci.
- Nawet jakby to zrobił było by to okropne.
- Niektórzy twierdzą inaczej, ale cóż jest jeszcze jedna szans.
- Kto?
- Najlepszy z wyborów. Ma pełno uroku i niebywałych talentów. Takie hobby jak ona nie ma nikt.
- Powiesz czy nie?!
- Ja!
- Przecież nie jesteś z tego świata.
- Ale teraz jakoś tu jestem. A dlaczego? Bo pewna duszyczka, która pewnie martwi się przez to o swoje życie, zażyczyła sobie paringu Agusia x Levi.
- Jak już chciałaś się w coś takiego bawić, to czemu nie z Mikasą?
- Co? Ty i Mikasa? - Spróbowałam wyczytać na jego twarzy jakąś wskazówkę, ale bezskutecznie. - O nie! Nie, nie, nie, nie. Mowy nie ma. Patologia i pedofilia jakaś. Nie przeżyłabym tego!
- Czemu?
- Bo nie oddałabym jej swojego męża. A mimo że nie obchodzi mnie Mikasa, trzeba przyznać, że jest silna. Ja ją mogłabym zniszczyć tylko słowami.
- Co do tego też nie masz pewności.
- Lubisz ją?
- Silna jest.
- Pytam czy ją lubisz?!
- Co się tak krzywisz i gibiesz? - Rzucił mi pytające spojrzenie.
- Wyobraziłam sobie coś strasznego... - Trzymałam się kurczowo za brzuch.
- Co takiego?
- Ciebie i Mikase w intymnej sytuacji.
- Jesteś nienormalna! - Oburzył się.
- Możliwe! - Mimo wszystko zrobiło mi się niedobrze.
- To że często sprzątam nie oznacza, że będę sprzątał twoje wymiociny. Ogarnij się.
- Nie rozumiesz twórczości autorki.
- Jakiej twórczości?
- Już ktoś tak mnie określił.
- Ty sama.
- Jeszcze ktoś poza mną! Poza tym do czego prowadzi ta konwersacja?
- Donikąd.
- Właśnie! Zrób to co obiecałeś i oprowadź mnie! Chcę też poznać kolesi, o których ci wspomniałam.
- Mówisz takim tonem, jakbyś mi rozkazy wydawała.
- Możliwe... Pytania to na pewno nie są.
- Ty...
- Nie bij tylko! Żartowałam. Nie chcę skończyć jak Eren. Nie odrośnie mi nic, jak to oderwiesz, wyrwiesz, zgnieciesz czy co tam jeszcze wymyślisz.
- W porządku.
- Co w porządku? - Wyprostowałam się i spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Przedstawię ci wszystkich.
- Yeah! Zawsze mówiłam, że jesteś kochany!
- Kochany?
- Taaak - odpowiedziałam głupkowato - radośnie. - Nie bij.
Jednak Levi nie miał takiego zamiaru. Może moje słowa go dotknęły w przyjemny sposób? Wyczuwam romans? TAK, WYCZUWAM! Nie taki Levi straszny, jak go przedstawiają.




~Podobało się? Czekam na wasze opinie w komentarzach ;) Jeśli chcecie kontynuacje, to śmiało mówcie ^^ Wspomnę zanim zapomnę. Kochana Silver Cornflower... Odpowiedziałam na twoje pytanie zadane na twoim blogu. Był to chyba 006 post. Jest tam mój komentarz (jak prawie wszędzie ;_;), dotrzymałam słowa i chcę zapłaty o jakiej wspomniałam ;) Natomiast odpowiedź znajduje się w następnym poście (007). Mam nadzieję, że poczujesz się usatysfakcjonowana. A teraz... Kochani moi mili. Jeśli macie jakieś blogi, proszę, podajcie mi je. Tak ładnie mi komentujecie, że chcę wam się jakoś odwdzięczyć. Nie obraziłabym się też, gdybyście polecali bloga znajomym ;) Chcę żeby każdy kto tutaj zagląda, zawsze wychodził ze strony z uśmiechem na twarzy. Mam marzenia, wiem... Mieć mogę! Trzymajcie się wszyscy ciepło. Pozdrawiam Agusia ;**~

16 komentarzy:

  1. Nic dodać nic ująć masz ode mnie mega + i dzięki tobie na mej twarzy zagościł uśmiech którego praktycznie nigdy nie ma u mnie. I zabrałam od jakiegoś kolesia sprzęt do trójwymiarowego manewru mało brakowało a Levi by mnie dorwał ;.; Życzę weny
    PS potem zapodam link do mojego bloga może cię zaciekawi a twój zapodam moim przyjaciółkom, które ogl. Anime :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo dziękuje bardzo ^^ Czuje dume i radość czytając takie słowa *w* Ciesze się, że przeżyłaś ;) Jeszcze raz dziękuje ;** Nie martw się. Mam OGROMNĄ ciekawość i na pewno bym przeczytała.

      Usuń
    2. Jestem już na kompie więc link: http://shinokuroiinu.blogspot.com/

      Usuń
    3. Dziękuje już lookam ;)

      Usuń
    4. PS może ta gra cię zaciekawi
      http://www.rinmarugames.com/game/?game_id=429
      związane z SNK :3

      Usuń
    5. Znam tą grę ^^ Ale dziękuję ;) *I tak nie mam co robić* Wiem, wiem. Ty nie graj, tylko pisz. Pracuje cały czas. Ja bardzo lubię tą serie gry:

      http://www.rinmarugames.com/game/?game_id=369

      Mimo że po angielsku :/

      Usuń
  2. Kocham Cię. Prawie tak jak Jean kocha Armina. A właściwie zupełnie tak mocno jak Jean go kocha *tak, shipuję ich*. To najlepszy one-shocik, jaki napisałaś. Kocham ten paring. Ta scena z życia wzięta taka prawdziwa. Tyle ludzi, którzy oceniają innych po wyglądzie i śmieją się. Znam takich. Mnóstwo. Poza tym kocham takie opowiadania w prawdziwym świecie zwłaszcza, gdy jakaś postać trafia do tamtego świata, lub na odwrót. Bardzo bym chciała kontynuacji. Bardzo. Jeszcze bardziej dziękuję na to, że nie piszesz "w każdym bądź razie" tylko "w każdym razie". Strasznie mnie irytują niektóre błędy.

    O, widzę Twoje komentarze *przegląda, przegląda*. Ło matko, ale długie~
    Już mi się podoba *czyta, czyta*. No to widzę, że naprawdę jesteśmy podobne. Zaprzyjaźnijmy się~ Nie dlatego, że ja nie mam przyjaciół, więc próbuję ich szukać w internetach wśród innych mangozjebów, nie, wcale. Posty 006, 007... *ładuje się, ładuje piętnaście minut ;__;". Eh, później je przejrzę, bo muszę natychmiast wysłać ten komentarz, bo nie wytrzymam. Długo nic nie pisałam, muszę nadrobić.
    ^J^ - patrz, Rosja z Hetalii~ Ten nos...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha zauważyłam. Będę im kibicować, dopóki mam Leviego ^^ Przyznam, że ten one-shot również mnie się najbardziej podoba :D *I nie dlatego, że ja tam występuję xD Nie, wcale. No może troszeczkę... Mogłam uwolnić swe fantazje. Do czego ja się przyznaje O.o* To jest historia z życia wzięta i to jeszcze mojego, kiedy to chodziłam do 2 klasy gimnazjum. Teraz wykorzystałam ją na szczytny cel. Oczywiście, żeby nie było, że wrzuciłam coś takiego i nie ma to żadnego nawiązania do część, w której ląduje na krzaki. Nie, nie. Później wyjdzie z tego pewien wniosek. *Levi ich załatwi* Nie, żartuje. Chyba... W każdym razie jest to związane. Mnie też irytują, ale tylko wtedy, gdy ktoś je nadmiernie powtarza z rozdziału na rozdział. Nie martw się. Ja nigdy nie pisałam ,,w każdym bądź razie''. Hehehehe wiem, że długie. W którymś tak komentarzu wspomniałam, że to ja zostawiam najdłuższe ^^ Oczywiście. Przyjaciół nigdy za wiele. *I nie dlatego, że sobotnie wieczory przesiaduje przed ekranem laptopa czy czytając książkę*. Nadrabiaj, nadrabiaj. A będę miała co poczytać. Chodź ostatnio nie mogę marudzić, że nie mam czego O_O Dziękuję za miłe słowa ;**

      Usuń
    2. Wyzwanie? Pf... ja napiszę dłuższy komentarz, ale następnym razem, bo teraz mi się nie chce xD. Fajnie by było, gdyby Liwaj pojawił się w naszym świecie. I przyszedłby do szkoły i "Oh. Tutaj jest tak brudno." Czy coś~

      Myślałaś o pisaniu czegoś dłuższego? I tak też od siebie? Wiem, wiem. Brak czasu, dużo zamówień. I jeszcze ja Ci przed chwilą dałam niezłe wyzwanie. Ale tylko pytam. I takie pytanko: Ile według Ciebie lat ma Liwaj? W Twoim opowiadaniu też ma tyle? I ile Ty masz lat? *tak bardzo subtelne pytanie*. "Kiedy byłam w drugiej gimnazjum"czy cuś... ihahaha *koński śmiech*. Ja jestem w drugiej. Nie cierpię gimbusów. I nie cierpię być główną bohaterką w jakimś anime shoujo. Nie pytaj ;__;

      Usuń
    3. Czegoś od siebie i dłuższego? Chodzi ci o blog, w którym piszę własne opowiadanie? Jeśli tak, to już coś takiego mam. Póki co wisi sobie w zakładce ,,Nasze blogi'', mój to ,,Po drugiej Stronie''. Levi u nas? Może się zjawi. MOŻE. Bo nie chcę się nim dzielić -,- Ale spokojnie, co do tego paringu ja mam mnóstwo pomysłów. Z tego co wyczytałam na różnych forach, blogach itp. To powyżej trzydziestki. W moim opowiadaniu Levi to mężczyzna, ale powiedzmy, że dwudziestoparoletni - nie będziemy go aż tak postarzać O_O Bo wtedy jeszcze posądzano by Leviego o pedofilie. Ja natomiast obecnie mam 16 lat, ale zaokrągliłam sobie w opowiadaniu, że 17. W końcu niedługo nowych rok i tyle będę mieć, więc co to za różnica. Ja staram się każdego szanować, ale fakt faktem, że większość gimbusów są - jak to ładnie określiłam ładnie w opowiadaniu - ,,mądrymi inaczej''. No dobrze nie będę pytać. Ale szkoda. Gdybym wsadziła Leviego do nas, to bym nie mogła zrobić byśmy się spotkały ;_; W takim razie przekonam Levusia *w* By wysłać ci jakiś środek czyszczący. Masz jakiś ulubiony? *To dopiero subtelne pytanie xD*

      Usuń
    4. Nie, nie mam. Liwaj mnie za to będzie hejcił, ale co tam xD

      Usuń
  3. Oczywiście ^^ Już się robi. Dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz już coś? Czekam. Liczę na Rivajowy zawrót głowy.~

    OdpowiedzUsuń